Pamiętnik antybohatera
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Czytelnik
- Data wydania:
- 1961-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 1961-01-01
- Liczba stron:
- 94
- Czas czytania
- 1 godz. 34 min.
- Język:
- polski
- Tagi:
- Kornel Filipowicz proza polska opowiadanie
Wciągająca krótka książka o historii człowieka, który bardzo nie chciał być bohaterem. Odtrutka na "Bagnet na broń" i inne patriotyczne pozycje. W pewnym momencie bohater mówi, że płacił podatki na państwo, które miało go bronić, skoro armia tego państwa poległa, to ona ma obowiązek wobec swojego poczucia sprawiedliwości podporządkować sie wygranym, bo przegrani go brzydzą swoimi obdartymi mundurami i papierowym pseudobuntem. Trzeba tak żyć, żeby było wygodnie. Nie należy się z tym zgadzać, ale spojrzenie jest ciekawe. Przy tym książka jest napisana sprawnie i mądrze. Ukazał groteskową i symboliczną stronę opisywanej rzeczywistości. Pisał o zwykłych ludziach, zdarzeniach pozornie błahych, które składają się dziś na epicką panoramę czasów i wspaniałą galerię typów ludzkich. Nazywany mistrzem uważności - wszystkie szczegóły życia i działania widział zawsze w kontekście, zawsze jako całość.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 58
- 43
- 4
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Ta mała powieść to ekstremalne wyzwanie dla polskiego czytelnika. Wchodzimy bowiem w buty, co tam: w duszę folksdojcza - i to takiego z najgorszych, bo w swoim przekonaniu ma się za jednostkę całkiem moralną.
Kompletnie niepedagogiczna to rzecz, bo zło nie tylko zwycięża, ale i ma świetne widoki na przyszłość.
Już wcześniej z wybitnych opowiadań - polecam zwłaszcza ich zbiór „Moja kochana, dumna prowincja” - przekonałem się, jak mistrzowsko Kornel Filipowicz (niesprawiedliwie znany tylko z tego, co „zrobił kotu”) umiał wczuwać się w swych bohaterów. W dotychczas czytanych jego tekstach miałem jednak do czynienia z ludźmi, którzy nie byli zupełnymi łajdakami.
Tu zaś obcujemy z osobnikiem, który ma świadomość, kim jest, i jak większość jemu podobnych nie popada z tego powodu w bezsenność czy wrzody żołądka. „Moje sympatie dla tych, którzy zwyciężają, nie mają nic wspólnego z przekonaniami. Ja jestem wyższy ponad ideały; ja nie podlegam wahaniom, rozterkom jak rozmaici ideowcy, nie mam skrupułów jak patrioci” – to chyba najmocniejszy cytat….
Autor wielokrotnie i skrajny sposób testuje odporność czytelnika, nawet takiego niekoniecznie typu: ”obok Orła znak Pogoni, poszli nasi w bój bez broni”.
A to przecież 1961 rok i jeszcze wciąż młodzi są i ci, co zginęli, i ich rówieśnicy…. Choć z drugiej strony wtedy publiczności czytającej obce było jeszcze dosłowne odbieranie tekstów i utożsamianie autora z narratorem. Wyobrażam sobie, co by było, gdyby dziś coś takiego napisał np. Twardoch (a jego kontrowersyjna ”Morfina” to przy tym kaszka z mlekiem, dość wtórna).
Nie sposób nie cytować całych ustępów…
„Zobaczyłem Niemców. Ich wyposażenie, zdyscyplinowanie,, ruch, orientacja – były zdumiewające, to było coś więcej niż wojsko zwycięskie. Polacy, których zobaczyłem niebawem już jako jeńców – byli czymś mniej niż pokonanymi; oni byli zniszczeni, unicestwieni. Chcę być szczery w tym, co piszę, i powiem, że nie budzili we mnie nawet litości”.
„Byłem kiedyś w wojsku, ale nie miałem pojęcia, że ten sam mundur, te buty, broń i wyposażenie mogą tak łatwo i prędko stracić swój wygląd i sens”.
I kolejny cytat nie do zniesienia: „Żołnierze pozsiadali z motocykli i opuścili samochody, palili papierosy i zabrali się do jedzenia. Z któregoś samochodu zaczęło nawet grać radio. Nauczycielka wysunęła powoli koniec lufy przez małe, uchylone lekko okienko strychowe – i zaczęła strzelać. Strzelała, strzelała, zmieniała magazynki do ostatniego. I pomyśleć: wystrzeliła sto naboi i zabiła tylko dwóch Niemców! Widziałem ją na drugi dzień; wieźli ją w otwartym samochodzie. Miała na sobie czarną suknię w białe groszki, usta wykrzywione, pod nosem jakiś czarny placek, jedno oko zamknięte – jakby jeszcze celowa,, włosy pozlepiane niczym zmokła kura. Wariatka. Tak ma wyglądać bohater? Do diabła z takim bohaterstwem! To było obrzydlistwo!”.
”Myślałem: armie walczą z armiami, zwyciężają je, przepędzają – a kraj pozostaje krajem. Wojna jeszcze trwa – ale jej wynik był już przesądzony. Po co jeszcze wojna trwa? Wiadomości, które dzień po dniu nadchodziły, nie pozostawiały żadnych wątpliwości. W trzy dni po Bydgoszczy i Krakowie – padły Radom i Łódź. W ciągu następnych trzech dni Niemcy otoczyli Warszawę i dotarli pod Lwów”.
„Na jednym z placów ustawiono megafon i nadawano po polsku komunikaty. Naczelna komenda niemieckich sił zbrojnych podawała do wiadomości, że marszałek Rydz-Śmigły uciekł do Rumunii, że bitwa pod Kutnem skończyła się zupełną likwidacją dwóch armii polskich. Z tą wiadomością poszedłem do kawiarni, gdzie przy kawie, już zbożowej, i miniaturowych ciastkach spotkałem paru znajomych”.
„Jadąc dorożką ze stacji, widziałem kilku Żydów z opaskami, na których namalowana była sześcioramienna gwiazda. Oznaczało to, że Żydzi podlegali już jakimś przepisom specjalnym; było to oczywiście bardzo wątpliwej wartości wyróżnienie. Miałem wielu znajomych Żydów, łączył mnie nawet z niektórymi pewien rodzaj zażyłości – ale ich los był mi w końcu obojętny”.
„W skrzynce pocztowej zebrało się trochę korespondencji. Dwie spóźnione, sprzed miesiąca, kartki od kolegów z letniska, życzących mi, abyśmy się jeszcze kiedyś spotkali. (…) Poza tym: prospekty loterii państwowej z koniczynką i optymistycznymi hasłami oraz trochę podenerwowanym tonem zredagowane upomnienie o ratę za meble i dywan wzięte na spłaty u Grünberga. Jakkolwiek by się sprawy miały, mogłem być pewny, że Grünberg na przyszłość nie będzie już tak natarczywy”.
„Nad krajem przeszła wojna, a mimo to ja ocalałem i znalazłem się znów wśród swoich przedmiotów; oto tapczan przykryty huculskim kilimkiem, w kącie fotel klubowy, wcale nie skórzany, ale bardzo wygodny, nowoczesny. Dalej zgrabna, oszklona biblioteka wyłożona orzechowym fornirem. W bibliotece trochę książek, które lubiłem mieć pod ręką”..
„Termin geograficzny „Polska” został anulowany, na jego miejsce Niemcy wprowadzili nowe pojęcie: „Generalgouvernement”. Granice tego terytorium, na którym przyszło mi teraz żyć, zakreśliłem czerwonym ołówkiem na mapie w mojej „Wielkiej geografii powszechnej”. Kiedy to robiłem, myślałem o nietrwałości i przemijalności form państwowych. Stwierdzenie to nie było pozbawione żalu; byłem jednak trochę przywiązany czy przyzwyczajony, co na jedno wychodzi, do nazwy i kształtu państwa, w którym dotąd żyłem”.
„Nie ma bohaterów. Czy ja wiem zresztą, może są; w każdym razie ja nie mam kwalifikacji na bohatera. Armia, która miała bronić mojego kraju i mnie – przegrała wojnę. Kraj został zajęty przez tych, którzy zwyciężyli. Należę do tych, którzy przegrali wojnę, i muszę się poddać tym, którzy sprawują teraz władzę nad krajem”.
„Przypuśćmy, że zależy mi na tym, aby mnie historia nie zapomniała. Aby kandydować w niej do tytułu „bohatera” – musiałbym dokonać jakiegoś zupełnie niezwykłego czynu. (Pomijając już to, że pojęcie „bohaterstwa” kojarzyło mi się zawsze z wyobrażeniem istoty niespełna rozumu). I do tego musiałbym jeszcze mieć masę szczęścia, aby mój wyczyn został zarejestrowany przez historię. Szansa jest taka mniej więcej, jak wygrać na loterii. Przypuśćmy, że zdarzyło mi się to szczęście. Pozostaje jeszcze pewna zasadnicza przeszkoda: absolutnie nie czuję potrzeby narażania się na śmierć po to tylko, aby zyskać pośmiertną sławę”.
„Moje życie, moje zdrowie jest dobrem najwyższym – i basta. Nikt nie ma prawa kwestionować tego. Chcę żyć, chcę żyć dobrze i być kimś. Chcę mieć pewność, że nie będę prześladowany, piętnowany, traktowany jak istota niższej kategorii. Nie mam poczucia solidarności z istotami prześladowanymi; brzydzę się nimi!”.
„Dlaczego mi nie wolno wierzyć w to, w co mi jest wierzyć wygodnie i przyjemnie?”.
„Niemcy mieli mnie po prostu za Polaka, Polacy za Niemca, podczas kiedy ja nie byłem ani tym, ani tamtym. Nic złego nie wyrządziłem ani jednym, ani drugim; cała moja wina, to było tylko to, że chciałem wynieść całą skórę z tej paskudnej historii”.
„Powtarzała się znów historia wszystkich wojen przeciągających się poza czas, ze się tak wyrażę, poza czas, w którym powinny się były rozstrzygnąć”.
„Gdyby pewnego dnia Niemcy mieli przegrać wojnę – będę się nimi brzydził, będę nimi pogardzał i nienawidził ich”.
„Na wozach siedzieli Niemcy; niektórzy mieli głowy okręcone brudnymi bandażami. Wszyscy byli oberwani jak dziady, zarośnięci, brudni, twarze mieli trupioblade. Wieźli ze sobą karabiny poutykane byle jak, jak by nie były im już potrzebne. Był to widok wstrętny. Opuściłem zasłonę”.
„Po co trwa jeszcze wojna, wojna dla Niemców przegrana? Zbliżała się najgorsza chwila dla mnie, przejście od jednego stanu w drugi”.
„Ani razu nie powstała mi w głowie myśl, aby uciekać. (…) Czekałem blisko dwa tygodnie na to, aby zainteresowali się mną ci, którzy się tym zajmują. Gdyby oni wiedzieli, jak czekałem na tę chwilę!”.
Na koniec narrator słusznie, we własnym mniemaniu, konstatuje: „Powiodło mi się niezgorzej: nie zapłaciłem zbyt wysokiej ceny za tę jedyną wartościową rzecz, jaka istnieje na tym świecie – za moje własne życie”.
Faktem zaś, że znowu nadszedł jego czas: „Będę pracował szczerze i bez zastrzeżeń, bo taka jest moja postawa. Zwycięzcy są silni i piękni – tak długo oczywiście, dopóki zachowują swoją pozycję. Jeśli pewnego dnia powinie im się noga - tym gorzej dla nich”.
PS Cenzura w PRL nie dopuszczała do druku terminu „sowiecki” jako antyradzieckiego, czyli po naszemu – antysowieckiego, bo tylko tak się wtedy mówiło. Przy kontroli tego wydania z 1961 r. cenzor o kryptonimie S-80 (taki jest ukryty sens zagadkowej notki w metryczce każdej książki z tego czasu) chyba spał - albo chlał - bo na s. 23 mowa o wojskach „radzieckich”, a na 60. – „sowieckich”. Skoro ja to dziś dostrzegłem, to dopiero co nadrzędny Cenzor wtedy! Ale może to była dywersja „uczciwego”….?
Ta mała powieść to ekstremalne wyzwanie dla polskiego czytelnika. Wchodzimy bowiem w buty, co tam: w duszę folksdojcza - i to takiego z najgorszych, bo w swoim przekonaniu ma się za jednostkę całkiem moralną.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKompletnie niepedagogiczna to rzecz, bo zło nie tylko zwycięża, ale i ma świetne widoki na przyszłość.
Już wcześniej z wybitnych opowiadań - polecam zwłaszcza ich...
Świetna książka - nie rozumiem dlaczego tak wspaniały autor nie zyskał szerszego uznania. Niewątpliwie nasuwa się myśl, że Szczepan Twardoch szukał w tej książce inspiracji podczas pisania "Morfiny".
Świetna książka - nie rozumiem dlaczego tak wspaniały autor nie zyskał szerszego uznania. Niewątpliwie nasuwa się myśl, że Szczepan Twardoch szukał w tej książce inspiracji podczas pisania "Morfiny".
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMyślałem czytając Twardocha, że nużą mnie jego książki, bo obce dla mnie są dylematy które prezentuje. Ale kiedy Filipowicz pisze o tożsamości polaka, niemca, volksdeutscha, ale bez zbędnej maniery, bez zbędnego okrucieństwa - okazuje się że mnie to porusza znacznie bardziej niż "Morfina". Jest tam nawet trochę "końca drogi" Bartha, znalazłem i zatęskniłem. To jest bardzo oszczędne pisanie, eleganckie - i robi całą robotę, porusza i zostaje na dłużej. Króciutkie, na dwa razy do tramwaju, albo jedno dłuższe czytanie. Polecam zamiast modnych książek.
Myślałem czytając Twardocha, że nużą mnie jego książki, bo obce dla mnie są dylematy które prezentuje. Ale kiedy Filipowicz pisze o tożsamości polaka, niemca, volksdeutscha, ale bez zbędnej maniery, bez zbędnego okrucieństwa - okazuje się że mnie to porusza znacznie bardziej niż "Morfina". Jest tam nawet trochę "końca drogi" Bartha, znalazłem i zatęskniłem. To jest bardzo...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toGłówny bohater to człowiek, jakich mam nadzieję mało - antypatriota, człowiek niezdolny do współczucia, brzydzi się cierpieniem, narażanie własnego życia w jakimkolwiek celu uważa za szczyt głupoty, zawsze stoi po stronie tych, którzy mają władzę.
To książka, którą czytałam dawno temu, ale niezwykle zapadła mi w pamięć, bo główny bohater, to ktoś u kogo nie można doszukać się ani jednej pozytywnej cechy. To taki poradnik - jak być antywzorem.
Główny bohater to człowiek, jakich mam nadzieję mało - antypatriota, człowiek niezdolny do współczucia, brzydzi się cierpieniem, narażanie własnego życia w jakimkolwiek celu uważa za szczyt głupoty, zawsze stoi po stronie tych, którzy mają władzę.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTo książka, którą czytałam dawno temu, ale niezwykle zapadła mi w pamięć, bo główny bohater, to ktoś u kogo nie można doszukać...