Hotel Pekin
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Hotel Pekin
- Wydawnictwo:
- Muza
- Data wydania:
- 2010-11-10
- Data 1. wyd. pol.:
- 2010-11-10
- Liczba stron:
- 208
- Czas czytania
- 3 godz. 28 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788374958646
- Tłumacz:
- Barbara Jaroszuk
- Tagi:
- Pekin literatura iberoamerykańska literatura kolumbijska
Frank Michalski, młody Kolumbijczyk żyjący w USA, człowiek interesów, pasjonat globalizacji i pewny siebie yuppie leci do Pekinu prowadzić szkolenia z kultury biznesu dla liderów chińskich przedsiębiorstw. Znacznie starszy od niego Cornelius Bordewich, pisarz i dziennikarz, ma zamiar zbierać materiały do publikacji filozoficznej. Mimo odmiennych poglądów zawiązuje się miedzy nimi nic sympatii. Zatrzymują się w tym samym hotelu i wieczorami popijając whisky, toczą ciekawe dysputy. Do ich grona wkrótce dołącza Li Qiang, chiński biznesmen.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 46
- 43
- 26
- 3
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
Cytaty
- Pan wybaczy, chyba czegoś nie zrozumiałem. Sugeruje pan, że jestem Kolumbii coś winien? - Oczywiście, profesorze, to przecież tam, w ramach tej, a nie innej społeczności ukształtowały się pańska tożsamość oraz właściwy panu sposób postrzegania świata, życia i relacji z ludźmi, a także, na zasadzie akceptacji bądź sprzeciwu, pańskie upodobania. To tam nauczył się pan języka st...
Rozwiń
OPINIE i DYSKUSJE
Książka interesującą. W zasadzie treść bez dynamiki a jednak może zaciekawić "co będzie dalej....." Polecam.
Książka interesującą. W zasadzie treść bez dynamiki a jednak może zaciekawić "co będzie dalej....." Polecam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTrochę brakuje zakończenia
Trochę brakuje zakończenia
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toHotel Pekin to jedna z tych książek, które warte są Waszego czasu i pieniędzy. Zdecydowanie. Już objaśniam...
Wydarzenia opowiadane są przez narratora. Książka rozpoczyna się przedstawieniem głównego bohatera lecącego właśnie z kapitalistycznego świata Stanów Zjednoczonych, w celach służbowych, do jakże odległych, nieznanych przez niego, z silnie zakorzenioną tradycją, Chin. W samolocie nasz główny bohater - Frank Michalski, szkoleniowiec - zapoznaje się z europejskim dziennikarzem, mającym, jak się później okazuje, niemałe znaczenie w powieści. W drugim rozdziale narrator przedstawia nam kolejną istotną postać - pana Li Quang'a(czyt. li kana) - będącego jednym z trzech najważniejszych osób biorących udział w szkoleniu prowadzonym przez głównego bohatera (w dodatku okazuje się być "czynnikiem opornym"!).
Coś co bez wątpienia rzuca się w oczy podczas tej książki to KONTRAST. Tak jak w Romantyzmie widać było wyraźny spór między młodym pokoleniem romantyków, a starym pokoleniem klasyków, tak w tej książce uwidacznia się spór między nowoczesnym stylem życia obecnym w Stanach Zjednoczonych, reprezentowanym przez Franka, a silnie tradycyjnymi Chinami, reprezentowanymi przez Li Quan'a.
Z początku wydaje się, że główny bohater w związku z "czynnikiem opornym" będzie miał sporo nieprzyjemności, jednak z czasem czytelnik doznaje zdziwienia, wszystko wywraca się do góry nogami. Okazuje się, że "czynnik oporny" staje się najbardziej wartościową osobą, z jaką było dane się zmierzyć w Pekinie naszemu bohaterowi.
Frank Michalski odnajduje siebie, odnajduje swoje wartości, zaczyna zauważać to, co naprawdę ważne. Bez wątpienia jest postacią dynamiczną, zaskakujące są zmiany, które w nim zachodzą. Wieczorami spotyka się z dziennikarzem w hotelowym barze, by wszystko przedyskutować, wówczas układa sobie pewne sprawy w głowie.
Książka jest wartościowa - uczy wartości takich jak rodzina, przyjaźń, ojczyzna, przede wszystkim poczucie przynależności i świadomość kulturalna. To wszystko o czym MY, jako "ludzie z Zachodu", często zapominamy w pogoni za pieniędzmi, sukcesem, karierą czy sławą. Tymczasem historia pokazuje, że te ulotne chwile, jak kaligrafia wykonywana pędzlem zamoczonym w wodzie, są najpiękniejsze.
Z tym krótkim wstępem zostawiam Cię, Drogi Czytelniku i zachęcam do czytania! :D
Hotel Pekin to jedna z tych książek, które warte są Waszego czasu i pieniędzy. Zdecydowanie. Już objaśniam...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWydarzenia opowiadane są przez narratora. Książka rozpoczyna się przedstawieniem głównego bohatera lecącego właśnie z kapitalistycznego świata Stanów Zjednoczonych, w celach służbowych, do jakże odległych, nieznanych przez niego, z silnie zakorzenioną tradycją,...
Całkiem przyjemna powieść. Jeśli miałbym sam określić o czym jest, to powiedziałbym, że o odnajdywaniu siebie. Po prostu. No i trochę o stosunkach międzynarodowych.
http://kackiller.blogspot.com/2016/05/ksiazki-do-d-hotel-pekin.html
Całkiem przyjemna powieść. Jeśli miałbym sam określić o czym jest, to powiedziałbym, że o odnajdywaniu siebie. Po prostu. No i trochę o stosunkach międzynarodowych.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo tohttp://kackiller.blogspot.com/2016/05/ksiazki-do-d-hotel-pekin.html
Z kapitalistycznych i liberalnych Stanów Zjednoczonych przenosimy do konserwatywnych (pod wieloma względami) i bardziej tradycjonalistycznych Chin. Następuje zderzenie tych dwóch kultur, które zostaje przedstawione w mocnym zestawieniu Frank - Li Qiang. Ci dwaj bohaterzy z pozoru wydają się przestawiać dwie bardzo różne, skomplikowane i rozbudowane wewnętrznie jednostki. W rzeczywistości można je traktować nie jako dwie tak inne persony, tylko dwie kultury- każdy z nich silnie i stanowczo reprezentuje dwa różne światy, zestawiwszy razem które dochodzi do szoku.
Cała powieść, mimo wartkiej, zróżnicowanej akcji można nazwać swoistym dialogiem między Zachodem i Wschodem. W tym wszystkim ukryta też jest rozprawa nad samym sobą, nad tożsamością, nad przynależnością i wreszcie nad tym, co nam pozwala osiągnąć szczęście. Lecz nie szczęście to ogólnie, powszechnie rozumiane, tylko szczęście bardziej filozoficzne, głębsze, dające więcej satysfakcji i poczucia samorealizacji.
To wszystko zostało przeplecione w niesamowicie plastyczny i przemawiający sposób w realia dzisiejszych Chin- z uwzględnieniem ich historii, polityki, a w szczególności kultury i społeczeństwa. Całe to tło jest przedstawione w sposób przestępny także dla osób, które do tej pory nie miały dużej wiedzy na temat Chin. Niemniej jednak, zagadnienie jest przestawione w sposób wyrafinowany, przemyślany i bardzo zajmujący.
Książka inspiruje do zagłębienia wiedzy o Chinach, jako o mozaice składającej się z barwnych i żywych tradycji, aromatycznej kuchni, starej i dumnej historii i (pozornie!) zamkniętego społeczeństwa.
Nie umyka także znakomite wykształcenie połączone z doświadczeniem autora, jakim jest Santiago Gamboa. To bardzo ciekawa postać wciąż rozwijająca się, jeśli chodzi o tworzenie własnej literatury.
Podsumowując: lektura bardzo wzbogacająca. Jestem zachwycona, polecam.
Z kapitalistycznych i liberalnych Stanów Zjednoczonych przenosimy do konserwatywnych (pod wieloma względami) i bardziej tradycjonalistycznych Chin. Następuje zderzenie tych dwóch kultur, które zostaje przedstawione w mocnym zestawieniu Frank - Li Qiang. Ci dwaj bohaterzy z pozoru wydają się przestawiać dwie bardzo różne, skomplikowane i rozbudowane wewnętrznie jednostki. W...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAmerykanin wśród Chińczyków, uczący biznesmenów postawił za cel "oswoić" najbardziej ostrożnego, wycofanego kursanta... Dobrze się czyta.
Amerykanin wśród Chińczyków, uczący biznesmenów postawił za cel "oswoić" najbardziej ostrożnego, wycofanego kursanta... Dobrze się czyta.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOch, ile można...Znowu ktoś wyjeżdża na drugi koniec świata, żeby gapić się w swój pępek. Infantylna i nieważna książka. A jeśli już mam czytać o mężczyznach, ich potyczkach z sobą i z sobą nawzajem,to wolę 'Amsterdam' i w ogóle McEwana.
http://porzadekalfabetyczny.blox.pl/2011/10/znowu-ktos-wyjezdza-na-drugi-koniec-swiata.html
Och, ile można...Znowu ktoś wyjeżdża na drugi koniec świata, żeby gapić się w swój pępek. Infantylna i nieważna książka. A jeśli już mam czytać o mężczyznach, ich potyczkach z sobą i z sobą nawzajem,to wolę 'Amsterdam' i w ogóle McEwana.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo tohttp://porzadekalfabetyczny.blox.pl/2011/10/znowu-ktos-wyjezdza-na-drugi-koniec-swiata.html
„Ta historia rozpoczyna się w samolocie linii United Airlines, który wystartował z nowojorskiego lotniska JFK bez przeszkód…” to zdanie, rozpoczynające powieść, niby beznamiętne i zwyczajne, a jednak zaintrygowało mnie. Taki jest początek i koniecznie musiałam poznać koniec. I czy ten rzeczywiście następuje? Może tylko na ostatniej stronie nie znajdziemy już więcej treści ale za to ciąg dalszy będzie toczyć się w naszych myślach?
Frank Michalski jest szkoleniowcem z amerykańskiej firmy Enchancing the Future. Jedzie do Pekinu, by, krótko mówiąc, przekonywać biznesmenów dużych firm, że normy i obyczaje przyjęte i szeroko rozpowszechnione na Zachodzie są zdecydowanie lepsze i właśnie Chiny powinny je przeszczepić na grunt wschodni. Wspomagając ich w budowie nowego wizerunku, ukierunkowując ich pragnienia, szlifując nowe nawyki, chce usprawnić współpracę z nimi, co da bezpośrednie przełożenie na zysk.
Michalski z pochodzenia Kolumbijczyk jest przykładem ślepo zapatrzonego w Amerykę człowieka, sam nieświadomy swojej prawdziwej tożsamości wierzy w siłę i przewagę Ameryki nad Chinami. Zwolennik globalizacji i kapitalizmu, piewca teorii amerykańskiego sukcesu stara się ze wszech miar narzucić swoje wzorce i racje chińskim przedsiębiorcom jednocześnie nie przyjmując do wiadomości żadnego argumentu poza swoimi. Pewny siebie, operujący wytartymi, sztywnymi schematami, sceptyczny nie spodziewa się, że gdy trafi na przeciwników silniejszych od siebie jego niezachwiana wiara w sukces, w wyższość Zachodu nad Wschodem nagle znika. W konfrontacji z ludźmi szczerze przekonanymi i wierzącymi w wyznawane przez siebie wartości uświadamia sobie swój błąd.
Na swojej drodze spotyka dziennikarza Corneliusa F. Bordewicha, bacznie obserwującego rzeczywistość, w oczekiwaniu na ważne wydarzenie i biznesmena Li Qianga. Ten drugi jest jednym z uczestników kursu; tradycjonalista, do bólu zżyty z chińskim dziedzictwem, kulturą, językiem. Każda z tych trzech postaci reprezentuje kompletnie inny światopogląd dlatego dialogi przez nich prowadzone to jak balansowanie na krawędzi, dużo ironii, zero dystansu dla racji przeciwnika. Porywają i fascynują ze względu na dwa skrajne podejścia do danego zjawiska, oraz dość wyczerpujące i konkretne opracowanie tematu.
W toku trwania kursu, wraz z głębszym wnikaniem w chińską rzeczywistość głównie za sprawą spotkań z Li Qiangiem i jego rodziną Frank się zmienia. Nagle okazuje się, że w całym tym szkoleniu nie przemiana kursantów jawi się priorytetem ale właśnie nauczyciela, który sam staje się nagle uczniem. To o jego duszę i tożsamość ma toczyć się spór.
Michalski dojrzewa do myśli, że stereotypy to niewystarczająca wiedza o kraju, że Chiny warto i trzeba poznać, szczególnie jeśli chce się je zmieniać. Tylko czy przy bliższym poznaniu rzeczywiście taka konieczność istnieje?
Zastanawiam się…
Cywilizacja wschodu i zachodu diametralnie się od siebie różnią. Ukształtowane zostały przez inne wydarzenia, innych ludzi, mają inne tradycje, żyją innymi zasadami, kierują się w życiu innymi wartościami. Ich kultura, dobra narodowe również nie posiadają punktów wspólnych. Na pewno jeśli by oceniać wschód i zachód każdy patrzyłby ze swojej perspektywy, w większości przekonując do swoich racji, nawet bez większej wiedzy o tej drugiej stronie. Obie te kultury są pozytywne, obie tworzą wiele dobrego, co echem odbija się po całym świcie. Więc dlaczego je ujednolicać? Dlaczego narzucać Wschodowi zasady i sposób funkcjonowania, uznawane na Zachodzie? I dlaczego, wreszcie, z góry się zakłada, że to właśnie cywilizacja wschodnia jest tą, która wymaga zmian? Pomijając ustrój polityczny i system władzy, ma wiele do zaoferowania. I życie tam nie musi toczyć się w rytmie wybijanym przez europejskie czy amerykańskie zegary.
Nie ukrywam, że pomijając lekko zarysowany podział na świat czarny i biały podróż wraz z Frankiem Michalskim do Pekinu była dla mnie bogatą ucztą intelektualną. Głównie za sprawą wymiany poglądów, które angażują czytelnika, skłaniają do refleksji i zastanawiania się, który z rozmówców ma rację. To powieść przegadana. Ale rozmowy te uczą czytelnika, szczególnie tego, który z kulturą i cywilizacją Chin nie wiele mają wspólnego, a jego wiedza na temat Chin i Chińczyków, podobnie jak wiedza Franka, opiera się na stereotypach.
Czy Frank rzeczywiście się zmienił? Czy to pod wpływem chwili i otoczenia przewartościował swoje życie i widzenie świata? I czy ta przemiana w ogóle jest wiarygodna? Czytelnik sam zdecyduje. Jednak dzięki niemu dostajemy również próbkę życia i przemian we współczesnych Chinach, co okazało się być równie ciekawe.
Niezrozumienie wschodu i zachodu, odwieczny konflikt między tymi światami to temat nie nowy. Ekspansywność zachodu, jego dążenie do zaszczepiania na każdym możliwym gruncie swoich racji i tradycji również nam są znane. Ale nie zmienia to faktu, że ta może mało oryginalna fabuła w połączeniu z interesującymi bohaterami, (z których każdy jest indywidualnością),lekkim i przystępnym językiem, frapującymi opiniami na temat różnych rzeczywistości i ich miejsca w świecie tworzy doskonałą całość.
„Ta historia rozpoczyna się w samolocie linii United Airlines, który wystartował z nowojorskiego lotniska JFK bez przeszkód…” to zdanie, rozpoczynające powieść, niby beznamiętne i zwyczajne, a jednak zaintrygowało mnie. Taki jest początek i koniecznie musiałam poznać koniec. I czy ten rzeczywiście następuje? Może tylko na ostatniej stronie nie znajdziemy już więcej treści...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toĆwiczenie stylistyczne z motywu przemiany wewnętrznej
Frank jest obywatelem Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, który, aby zatuszować swe kolumbijskie pochodzenie, przybiera europejskie nazwisko. Poznajemy go na lotnisku, kiedy właśnie rozpoczyna podróż swojego życia. Niestety, będzie to podróż w głąb siebie.
Frank Michalski jest specjalistą w najbardziej amerykańskiej z dziedzin aktywności człowieka nowych czasów, a mianowicie relacji biznesowych. Te układają się w schemat owocujący miliardowymi kontraktami, niestety schemat trzeba wykuć na blachę. Z kolei na szczęście Frank jest bardzo zdolnym nauczycielem, można rzec nowomodnie: coachem. W książce jego zawodowe aspiracje określa się nazwą szkoleniowiec, nie szczędząc mu również miana profesora. Łacińskie przysłowie głosi, że nikt nie może uczyć skutecznie, kto nie rozumie właściwie (oczywiście głosi w oryginale: discere bene nemo potest, nisi qui recte intellegit). Wyjazd Franka do Chin również odbywa się pod auspicjami jego pewności siebie w tym fachu i przekonania o nadrzędności manier nad mentalnością – przynajmniej w biznesie. To ma zapewnić sukces szkoleniowy i podnieść jeszcze morale szkoleniowca. Pech jednak chce, że Chiny nie pozostawiają człowieka obojętnym wobec kultury duchowej, której są niezłomnym strażnikiem i połykają turystów wewnątrz swych trzewi niczym wieloryb Jonasza. A z tego wnętrza nie wychodzi się już tym samym człowiekiem (żeby nie powiedzieć, że nie wychodzi się tym samym otworem).
Frank jest gorącym zwolennikiem amerykańskiego stylu życia, amerykańskiego stylu robienia biznesu i amerykańskiego samopoczucia (I’m fine, thank you). Amerykańskość przy tym, pojmowana tak w kategoriach światopoglądowych, jak i ekonomicznych (może lepiej: kapitalistycznych) uznaje on za sposób na ujednolicenie świata. Zaufanie do marki Made in USA i przekonanie o słuszności jej wszelakiej ekspansji jest przejawem – zarazem – gorliwości emigranckiego neofity, jak również nieradzenia sobie z tożsamościową binarnością. Z jakichś względów ten bohater nie umie być jednocześnie Amerykaninem i Kolumbijczykiem, co, skądinąd, mogłoby być ciekawą obserwacją socjologiczną na temat wchłaniania przez północną Amerykę kolejnych grup etnicznych tam przybywających. Wmawiano nam przecież, że ten kraj, ufundowany na emigranckiej wielokulturowości umie jak żaden inny scalać różne grupy narodowościowe i zarazem ocalać ich mentalną autonomiczność.
Chiny leżą na drugim krańcu świata (dlatego lata się tam samolotem),ale leżą też na antypodach amerykańskiego systemu wartości. W banalności zapisanego właśnie zdania tkwi, w moim przekonaniu, przyczyna słabości powieściowej konstrukcji Gamboi. Pojemna konstrukcja najpopularniejszego z epickich gatunków dopuszcza co prawda możliwość wielorakich przekształceń i odkształceń akcji, pozwala na rozrzedzenie formaliny fabularnej i rozciągnięcie osi zdarzeń poprzez wstawki eseistyczne, filozofujące i tym podobne – niemniej jednak kolumbijski pisarz pozwala sobie chyba na zbyt wiele. Pozwala sobie zresztą zupełnie niepotrzebnie, bo obraz zderzenia kultur – forsowany w miejsce przekonania o globalizacji – przedstawiony zostaje w dyskusjach i refleksjach nadzwyczaj infantylnie. Doprawdy tylko zadufany w sobie Amerykanin może dziś jeszcze być przekonany, że proces globalizacji spłaszcza warstwę mentalną naszej planety. A Santiago Gamboa, w przeciwieństwie do swego bohatera, TAKIM Amerykaninem, tuszę, nie jest.
Musiałbym być bardzo przychylnym recenzentem i przy okazji wspaniałomyślnym rozdawcą niezasłużonych literackich komplementów, by uznać tę powieść autora Trzeba umieć przegrywać za odległą wnuczkę oświeceniowych powieści drogi, w których element fabularny wypierany jest przez element diagnostyczno-filozofujący. Niemniej zaznaczam, że do takiego schematu chciałaby pewnie ta książka dążyć.
Co by nie powiedzieć o formie książki, nie dorówna ona formie duchowej jej głównego bohatera. Ta bowiem ewidentnie się w Chinach klaruje, zmywając z wystudiowanego oblicza Amerykanina uśmiech nr 5. Frank, pod wpływem znajomości z wpływowym chińskim dyrektorem, łączącym doskonale obowiązki zawodowe z pielęgnowaniem rodzinnego ciepełka, odnawia swój kontakt z synem – dotychczas okazyjny i pozbawiony głębszego znaczenia. Zmienia również swój stosunek do kobiet, dostrzegając zalety monogamii a swe rozpasane singielskie życie niemal potępiając. Tęskni za rytmami kolumbijskimi, które stanowią depozyt jego dzieciństwa i powoli przebudowuje swą jedynie słuszną amerykańską tożsamość. Przede wszystkim zaś, i o tym jest ta książka, dostrzega, że kontakty międzyludzkie mogą mieć nie tylko wyćwiczoną formę i oprawę w postaci odpowiednio dobranego stroju czy jedzenia, ale też treść.
Wypada pogratulować wewnętrznej przemiany. Wypada też jednak zauważyć, że wszystkie te wartości, o jakich przekonuje autor mieszczą się pośród najoczywistszych, najistotniejszych być może, acz banalnych. Każdy kiedyś odkryć musi piękno zielonej trawy, przyjemny dotyk promieni słonecznych w samo południe lata i kojący dotyk drugiego, życzliwego człowieka. Ale czy naprawdę w tym celu trzeba lecieć aż do Chin?
Ćwiczenie stylistyczne z motywu przemiany wewnętrznej
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toFrank jest obywatelem Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, który, aby zatuszować swe kolumbijskie pochodzenie, przybiera europejskie nazwisko. Poznajemy go na lotnisku, kiedy właśnie rozpoczyna podróż swojego życia. Niestety, będzie to podróż w głąb siebie.
Frank Michalski jest specjalistą w najbardziej amerykańskiej...