rozwińzwiń

Zaćmienie

Okładka książki Zaćmienie Marta Magaczewska
Okładka książki Zaćmienie
Marta Magaczewska Wydawnictwo: JanKa literatura piękna
176 str. 2 godz. 56 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
JanKa
Data wydania:
2010-06-01
Data 1. wyd. pol.:
2010-06-01
Liczba stron:
176
Czas czytania
2 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-62247-02-8
Tagi:
literatura współczesna tajemnica
Średnia ocen

5,6 5,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,6 / 10
27 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1437
1411

Na półkach:

Kompletnie nie spodziewałam się zakończenia, czytelniku, jeśli lubisz zagadki i dziwne historie, ta książka jest dla Ciebie!
Zupełnie przypadkowo kupiłam ją na jakiejś wyprzedaży za złotych kilka i muszę stwierdzić, że było to bardzo dobrze spożytkowane złotych kilka:)
Narracja wciąga, chociaż ma swoje słabsze strony. Historię opowiada mężczyzna, zagadkowy, ale jednocześnie dosyć normalny, przeciętny zjadacz chleba, który w jakiś dziwny sposób jest zafascynowany główną bohaterką. To nawet denerwuje czytelnika, bo ona nim gardzi, zbywa, ciągle mu ucieka, a on trwa nieprzerwanie. Cóż, książka. Słabym punktem są przerywniki narracji mężczyzny, a więc fragmenty pamiętnika kobiety. Bardzo słabe, brzmią dla mnie jak wypociny mało utalentowanej literacko nastolatki, która chce się zabić, a jeszcze lepiej zwrócić na siebie czyjąś uwagę. Można je spokojnie pominąć.
Główna bohaterka niby chce, niby nie chce się zabić, o tym dowiadujemy się już na samym początku. Poza tym podąża jakimś dziwnym tropem francuskich kościołów, generalnie dosyć bez sensu. Mrocznie, ciemno, dziwnie, to nie jest powieść optymistyczna, muszę ją porównać do "Murów Hebronu", bo się po prostu nie da tego nie zrobić. Jest szaro, smutno i depresyjnie.
Mimo wszystko polecam, bo powieść ociera się o rzeczywistość, jest swoistym wołaniem o pomoc. Ciekawe.

Kompletnie nie spodziewałam się zakończenia, czytelniku, jeśli lubisz zagadki i dziwne historie, ta książka jest dla Ciebie!
Zupełnie przypadkowo kupiłam ją na jakiejś wyprzedaży za złotych kilka i muszę stwierdzić, że było to bardzo dobrze spożytkowane złotych kilka:)
Narracja wciąga, chociaż ma swoje słabsze strony. Historię opowiada mężczyzna, zagadkowy, ale jednocześnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1095
591

Na półkach: , ,

Mroczny tytuł, mroczna okładka… książka, która przyciąga jak magnes, chociaż tak naprawdę nie wiemy, czego się po niej spodziewać. Dość dziwna i pełna tajemnic historia, opowiedziana z perspektywy mężczyzny - mężczyzny, którego ktoś chciał wysłuchać…

Pewien mężczyzna będąc na urlopie w Morgat spotyka innego, który pragnie mu opowiedzieć pewną historię. Może nie tyle jemu, w sumie komukolwiek, kto chce słuchać i przebija przez niego ciekawość. Pan chce zaspokoić ciekawość, ale nie chce pan zrozumieć. Czy to dobre, czy złe? Nie wiem. Myślę, że to całkiem ludzka obojętność. Tak czy owak miło, że moja historia posłuży komuś, na przykład panu, monsieur, do zabicia czasu. (str. 8)

Marius – matematyk zafascynowany astronomią i Plutonem, natyka się w Bretanii na piękną, fascynującą go kobietę. Lydia – Mara – Vivienne, trudno tak naprawdę powiedzieć jak ona się nazywa. Próbuje to ukryć, jednak ciekawość Mariusa i pewne zwroty w wydarzeniach powodują, że odkrywa jej prawdziwe imię. Marius zauważa Lydię na skałach, według niego kobieta chce się rzucić do morza. Udaje mu się ją ściągnąć z tego niebezpiecznego miejsca. Pomimo jego zaangażowania, jest ona zamknięta w sobie i nie zamierza nic o sobie mówić, z resztą rzadko się odzywa. Proponuje jej podwózkę do Plouha, dziewczyna po jakimś czasie się zgadza, jednak już na miejscu znika. Mężczyzna jest zagubiony, nie potrafi odczytać zamierzeń dziewczyny. Tak naprawdę nic ich nie łączy, zrobił dobry uczynek podwożąc ją i powinien udać się w swoją stronę. Jednak jakaś tajemnicza siła go do niej przyciąga. Vivienne odwiedza kościoły, cmentarze, wszelkie mroczne miejsca, jakie spotyka na swojej drodze. Marius domyśla się, że spotkało ją coś tragicznego i stara się zaszczepić w niej radość życia. Czy mu się to uda? Jaką odkryje tajemnicę?

Zaćmienie to dość cienka, bo zaledwie stu siedemdziesięciostronicowa książka. Miałam plan uporania się z nią w ciągu kilku godzin. Jakież było moje zdziwienie, gdy mogłam czytać zaledwie po kilkanaście stron dziennie. Jej się nie da przeczytać w ciągu dnia, kilku dni, ja ją czytałam trochę ponad tydzień. Spowodowane jest to natłokiem słów, bombardujących czytelnika z każdej strony. I nie jest to nużąca, nic niewnosząca historia. To historia, którą należy czytać partiami, która dogłębnie dociera do umysłu i robi lekkie spustoszenie, wymaga myślenia. Wydawać by się mogło, że ta książka nie jest warta uwagi. To mylne myślenie. Pomimo, że jest wymagająca, język urozmaicony i wzbogacony o liczne środki stylistyczne, bardzo dobrze oddające charakter poszczególnych postaci to historia jest interesująca i magnetyzująca. Fabuła wymaga skupienia, jednak nie pozwala na dłuższe odłożenie książki na półkę.

Autorka ukazując trochę brnięcie po omacku Mariusa do odkrycia tajemnicy kobiety, konsekwentnie realizuje swoją wizję wydarzeń.
To dramatyczna historia, rozważania o śmierci, Ankou – wysłanniku śmierci. To historia, która zmusza do zatrzymania się i oceny własnego życia, odnalezienia tego, co nas wzmacnia, buduje naszą świadomość. Dobrym zabiegiem, który wiele wniósł w lekturę są fragmenty pamiętnika Vivienne.

Marta Magaczewska zbudowała bardzo równą historię, w której widać konsekwencję. Historię, która posiada mroczny klimat, o tak naprawdę niedopowiedzianej relacji między zagubionym mężczyzną i cierpiącą, posiadającą mroczną tajemnicę kobietą.

To nie jest książka dla wszystkich, nie da się jej ot tak, wziąć i przeczytać. Ona musi mieć swój czas. Nie każdy się w niej odnajdzie, a śmierć, która przeplata się na jej stronach może wzbudzać wiele kontrowersji.
Ja, pomimo, że dość długo ją czytałam, jestem zachwycona przekazem autorki, historią, która mi przedstawiła.

Mroczny tytuł, mroczna okładka… książka, która przyciąga jak magnes, chociaż tak naprawdę nie wiemy, czego się po niej spodziewać. Dość dziwna i pełna tajemnic historia, opowiedziana z perspektywy mężczyzny - mężczyzny, którego ktoś chciał wysłuchać…

Pewien mężczyzna będąc na urlopie w Morgat spotyka innego, który pragnie mu opowiedzieć pewną historię. Może nie tyle jemu,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
75
29

Na półkach: ,

„Zaćmienie” jest lodowato trafnym studium dziewczyny cierpiącej na depresję. Osoby, która widzi świat jakby przez okopcone szkło, a z otaczającej rzeczywistości rejestruje jedynie negatywne doświadczenia. Dla kogoś, kto nigdy nie zetknął się z tego typu problemami, neguje ich istnienie albo zbywa je lekceważącym hasełkiem „emo”, ta enigmatyczna niczym filmy Davida Lyncha powieść może nie być do końca wiarygodna czy zrozumiała.

To świetny, dojrzały, bardzo obiecujący debiut. Wyciszona, utrzymana w odcieniach szarości, a mimo to przejmująca do szpiku kości opowieść, w której obrazy, motywy i skojarzenia pasują do siebie jak fragmenty układanki. Niczym kawałki lodu, z których można ułożyć słowo „Wieczność”.

„Zaćmienie” jest lodowato trafnym studium dziewczyny cierpiącej na depresję. Osoby, która widzi świat jakby przez okopcone szkło, a z otaczającej rzeczywistości rejestruje jedynie negatywne doświadczenia. Dla kogoś, kto nigdy nie zetknął się z tego typu problemami, neguje ich istnienie albo zbywa je lekceważącym hasełkiem „emo”, ta enigmatyczna niczym filmy Davida Lyncha...

więcej Pokaż mimo to

avatar
685
495

Na półkach: ,

Książkę otrzymałam w ramach akcji Włóczykijka. Ucieszyłam się, bo od dawna nic nie otrzymałam od organizatorek tego wyzwania. Moja radość zbyt długo nie trwała. Książka jest mroczna, bardzo wydumana i jakby na siłę egzystencjalna. Autorka chce na jej kartach stworzyć psychologiczny portret samobójczyni, ale niestety, według mnie nie za bardzo jej wychodzi. Poznajemy postać jednowymiarową, bez osobowości, bez przeszłości, bez przyszłości. Pojawia się znikąd i odchodzi donikąd. Potrafi albo milczeć, albo mówić o śmierci, wieczności i samobójstwie. Zwiedza cmentarze, kościoły i kaplice. Wciąga w tę swoją wędrówkę ku śmierci przygodnie napotkanego mężczyznę, który pragnie jej pomóc i przywrócić do życia, ale w gruncie rzeczy nie robi nic. Staje się bezwolnym uczestnikiem, a zarazem obserwatorem wydarzeń.
W książce wszystko jest mroczne, zimne, deszczowe, ponure.....Klimat raczej depresyjny...Dziwi mnie to, ponieważ autorka jest osobą młodą (rocznik 1984),Zakładam, że pisząc swoją pierwszą powieść powinna znać opisywany temat, skąd więc u Niej takie destrukcyjne podejście do życia??? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Zauważyłam, że to już druga po "Spalonej róży" książka debiutantki w podobnym klimacie, którą ostatnio czytałam. Początkujący już tak mają czy to tylko zbieg okoliczności???
Na plus autorce można zapisać, że zna historię miejsc, które opisuje, można odnieść wrażenie, że tam była osobiście, lub zaczerpnęła ją z wiarygodnych źródeł. Tylko dlaczego to jest takie mroczne, takie na siłę i za wszelką cenę oryginalne, że aż przytłaczające.
Powieść czyta się bardzo źle. Pesymizm pogłębiający się z każdą przewróconą stroną, męczy tak bardzo, że byłam w stanie czytać po kilka kartek dziennie. Do tego drobny druk i pesymistyczna okładka wcale do sięgnięcia po tę historię nie zachęcały. Recenzję napisałam zaraz po przeczytaniu, żeby jak najszybciej wysłać książkę dalej i zapomnieć o jej treści. Zdecydowanie nie są to moje klimaty i marzę tylko o tym, żeby zmienić je na inne.
Czytajcie na własną odpowiedzialność. Ja nikomu nie polecam, a wręcz odradzam.

Książkę otrzymałam w ramach akcji Włóczykijka. Ucieszyłam się, bo od dawna nic nie otrzymałam od organizatorek tego wyzwania. Moja radość zbyt długo nie trwała. Książka jest mroczna, bardzo wydumana i jakby na siłę egzystencjalna. Autorka chce na jej kartach stworzyć psychologiczny portret samobójczyni, ale niestety, według mnie nie za bardzo jej wychodzi. Poznajemy postać...

więcej Pokaż mimo to

avatar
621
422

Na półkach:

Historia opowiedziana z punktu widzenia faceta..faceta opuszczonego, samotnego, który na swej drodze spotkał Lydie..Relacja niepokojąca, milcząca, niedopowiedziana, osnuta mrokiem i strachem. Opowieści mężczyzny, przeplata pamiętnik Lydii, poprzez który można odkryć jej dusze, smutek, mrok..Smutna książka, pesymistyczna, nie wnosząca zbyt wiele...Choć może jestem do miłych, przyjemnych zakończeń literackich przyzwyczajona..i w tym nie potrafiłam się odnaleźć. Motywy z Platonem mnie nużyły, pamiętnik Lydii przytłaczał..może to nie odpowiedni okres na czytanie tego typu literatury.

Historia opowiedziana z punktu widzenia faceta..faceta opuszczonego, samotnego, który na swej drodze spotkał Lydie..Relacja niepokojąca, milcząca, niedopowiedziana, osnuta mrokiem i strachem. Opowieści mężczyzny, przeplata pamiętnik Lydii, poprzez który można odkryć jej dusze, smutek, mrok..Smutna książka, pesymistyczna, nie wnosząca zbyt wiele...Choć może jestem do miłych,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2371
1757

Na półkach:

„Jeśli nie będę żyła tak, jak tego chcę, śmierć nie będzie zbawieniem, lecz klęską.”*

Boicie się śmierci? Myślicie o niej? Niby to jest naturalne – ktoś się rodzi, ktoś umiera. Ale strach jest w nas. Strach przed bólem, strach przed tym co będzie po śmierci. Obawa, że nasi bliscy będą cierpieć.

Dwie różne postacie. Marius – matematyk, jego hobby jest astronomia. Spędza wakacje w ruchu podróżując w różne miejsca. Lydia, Mara, Vivienne – tak się przedstawia (jakie jest jej prawdziwe imię?) tajemnicza kobieta, która w oczach ma głęboki smutek. Tych dwoje spotkało się przez przypadek lub za pomocą przeznaczenia. Podczas spaceru Marius zauważa kogoś na skałach oraz nadchodzący przypływ. Pomaga dziewczynie z nich zejść i przepada. Już wtedy Lydia zaintrygowała go i mimo chłodnego traktowania go nie rezygnował. Wreszcie zgodziła się z nim porozmawiać (jeśli można tak to nazwać). Gdy Marius proponuje jej wyprawę do Plouha po długim wahania zgadza się, gdy docierają tam ona znika. Matematyka intryguje coraz bardziej ta dziewczyna, jej smutek, zainteresowanie śmiercią:
„"Dieppe, Plouha, Ploumilliau, la Roche, Roscoff. Gdzie jeszcze Lydia będzie chciała być?- zapytywałem się w duchu. Gdzie jeszcze znajdzie śmierć? Wędrowała jej tropem od miasta do miasta. Zwiedzała kościoły, cmentarze, ossuaria..."**
Próbuje wzbudzić w niej szczęście pokazać, że mimo wszystko można żyć z uśmiechem na twarzy, a zabicie się jest posunięciem tchórzliwym. Jednak czy mu się to uda? Czy odkryje czemu Lydia jest otoczona mgłą porażającego smutku i jedyne czego pragnie to śmierć? Jak on z tego wyjdzie?

Gdy zobaczyłam ile ma stron pomyślałam, że szybko pójdzie. Jak bardzo się myliłam. Nie jest książka prosta i przyjemna, nie jest to książka na letnie dni. Z reguły też nie lubię książek o tematyce śmierci. Ale powieść ma coś w sobie. Zaczęłam czytać i musiałam skończyć. Choć były momenty kiedy chciałam odłożyć gdy czytałam o śmierci, o bezsensownym życiu, o braku miłości w życiu Lydi… To jednak nie zrobiłam tego. Może dlatego, że między tym były przemyślenia tak trafnie opisujące – nas ludzi, że aż przerażające. Nie był u mnie to czas na nią, ale dała mi do myślenia do zatrzymania się na chwilę i pomyślenia nad tym co jest dla mnie ważne. Ważnym moim zdaniem były fragmenty pamiętnika umieszczane na koniec każdego rozdziału. To one właśnie zawierają prawdę o nas jak i pozwalają nam trochę bardziej poznać Lydię.

Czy polecam? Tak. Czy powinna dalej wędrować? Owszem. Mimo, że nie jest to książka na lato ani nie jest łatwa i przyjemna zostawia w czytelniku głęboki ślad oraz skłania do przemyśleń.

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Janka oraz „Włóczykijce”!

*str. 34
**str. 121
Autor: Marta Magaczewska
Tytuł: Zaćmienie
Wydawnictwo: Janka
Rok wydania: czerwiec 2010
Liczba stron: 176

„Jeśli nie będę żyła tak, jak tego chcę, śmierć nie będzie zbawieniem, lecz klęską.”*

Boicie się śmierci? Myślicie o niej? Niby to jest naturalne – ktoś się rodzi, ktoś umiera. Ale strach jest w nas. Strach przed bólem, strach przed tym co będzie po śmierci. Obawa, że nasi bliscy będą cierpieć.

Dwie różne postacie. Marius – matematyk, jego hobby jest astronomia. Spędza...

więcej Pokaż mimo to

avatar
566
236

Na półkach: ,

Mam ogromną słabość, do książek powiązanych z motywem śmierci i samobójstwa. Uwielbiam czytać zapiski pogrążonych w żalu i agonii bohaterów, którzy dawno odpuścili sobie poszukiwanie szczęścia w brutalnym świecie, decydując się na racjonalne kroki. Ich myśli przelane na papier potrafią wywołać smutek, jednak zarazem otwierają zamkniętym na czyjeś cierpienie czytelnikom oczy. Wewnętrzna samozagłada niewątpliwie jest największym bólem, jaki może zadać sobie człowiek. „Zaćmienie” autorstwa Marty Magaczewskiej to właśnie książka, która opowiada o dziewczynie, będącej na pograniczu swej egzystencji.

Głównymi bohaterami „Zaćmienia” są Marius, matematyk, który również interesuje się astronomią, oraz Lydia, która podaje się również jako Mara i Vivienne. Tych dwoje ludzi spotyka się przypadkowo, gdy kobieta próbuje spojrzeć śmierci prosto w oczy. Marius ratuje ją z tego stanu, postanawiając zaprzyjaźnić się z nieco sceptycznie nastawioną czarnowłosą. Lydia początkowo nie pała żadnym pozytywnym uczuciem do tego mężczyzny, niekiedy nie odzywając się do niego ani jednym słowem. Cała jej osoba jest dla matematyka tajemnicą, bowiem ciężko przewidzieć jakąkolwiek myśl lub czyn tej niewiasty. Stopniowo Mariusowi udaje się dowiedzieć kilka szczegółów z życia Lydii, które w gruncie rzeczy nie tworzą idealnej całości. Pragnienie pożegnania się z życiem jest wypisane na twarzy kobiety, która będąc w każdym zakamarku Bretanii zastanawia się jedynie nad tym, kiedy będzie mogła dokonać własnego mordu. Marius z czasem zakochuje się w zamkniętej w sobie dziewczynie, próbując ją zrozumieć. Jednak czy Lydia da mu wystarczająco dużo czasu, aby pomógł jej odnaleźć sens istnienia?

Powieść zaczyna się w momencie, kiedy dwóch mężczyzn spotyka się na ławce z widokiem na morze. Jeden z nich próbuje nawiązać rozmowę, lecz ten drugi – dokładnie mówiąc, Marius – nie jest chętny do konwersacji. W końcu postanawia opowiedzieć nieznajomemu historię swojej miłości. Początkowo wydawało mi się, że autorka próbuje jedynie w ten sposób rozpocząć lekturę. Jednak odkładając tę książkę zrozumiałam, że to my, czytelnicy, jesteśmy tym nieznajomym gościem, który postanowił wysłuchać tragicznej historii Mariusa. Marta Magaczewska już na pierwszych stronach powoduje, że stajemy się częścią jej utworu. Niesamowite, jak łatwo znaleźć się w centrum wydarzeń, które niepozornie przedstawiają krótki los kochanków.

Patrząc na ocenę „Zaćmienia” niektórych czytelników można byłoby przyjąć, że książka nie należy do lekkich lektur. I muszę przyznać, że to jest prawda, ponieważ ciężko do końca zrozumieć główną bohaterkę. Jej tok myślenia, fascynacja śmiercią, dążenie do samozagłady są wręcz magiczne. Fakt faktem, potrafią przerazić i spowodować pewnego rodzaju stan ogłuszenia, wyciszenia, jednak powodują, że odbiorca powieści zupełnie inaczej patrzy na świat. Nie sądzę, aby depresja Lydii pojawiła się nagle z dnia na dzień – po jej zapiskach można zauważyć, że stany lękowe pogłębiały się z czasem. W tym przypadku również zaciekawia mnie to, dlaczego nikt tego nie zauważył. Chore jest to, że ludzie wewnętrznie umierają na naszych oczach, a my boimy się do nich podejść. Pamiętam słowa z jednej piosenki, które swego czasu często mi towarzyszyły: „Smutnych nikt nie chce, tacy nie żyją”.

Uwielbiam autorów, którzy w swoim piórze mają lekkość, jak i zarazem ciężkość. Ich słowa czyta się gładko, jednak przyswaja się zupełnie inaczej. W każdym zdaniu ukryta odnajdujemy pewnego rodzaju myśl, której sens poznajemy dopiero na końcu lektury. Taką pisarką, która stale przed odbiorcami skrywa tajemnicę, jest Marta Magaczewska, która posiada niezwykły dar manipulacji emocji czytelników. „Zaćmienie” głównie składa się z opowieści Mariusa na temat skrytości i sekretów Lydii, jednak oprócz tego możemy poznać kilka informacji na temat historii Bretanii lub przeczytać dzienniki spragnionej śmierci kobiety. I przyznam, że właśnie te kartki z pamiętnika najbardziej mnie uderzyły – dziewczyna pisała w nich wszystko to, o czym myślała. Niczego nie chowała, nie bała się użyć jakiegokolwiek wyrazu. Pragnęła jedynie wyrazić wszystko to, co czuje, zamykając kłamstwo i obłudę w kryształowym pudełku. Początkowo można było odnieść wrażenie, że pragnie, aby społeczeństwo odsunęło się od niej i pozwoliło jej odejść. Jednak z czasem widać, że Marius na pewien sposób zdobył jej duszę, która i tak od dawna należała do śmierci. Smutny jest fakt, że Lydia naprawdę zaczęła kochać wtedy, kiedy już odeszła.

Wariacja Lydii nie jest głównym tematem tej powieści, ponieważ można byłoby zauważyć, że to Marius wiedzie prym. Jego spostrzeżenia odnośnie nowej przyjaciółki oraz obserwację planet nadają „Zaćmieniu” ogromnej wartości. Pomimo tego, że mężczyzna praktycznie niczego się nie spodziewa, widać, że pokłada nadzieję, że Lydia nie odejdzie. Uporczywie starał się jej pomóc, niekiedy dodając jej otuchy zwykłym milczeniem. Nie wierzył w żadne wyznania innych ludzi, ponieważ tylko w tej dziewczynie widział swoją przyszłość. Być może miłość pojawiła się nieświadomie i obydwoje do niej nie dorośli, lecz ta bariera, która pomiędzy nimi wystąpiła była znacznie silniejsza niż jakikolwiek pocałunek czy dotyk.

„Zaćmienie” nie należy do książek prostych, które czyta się lekko, szybko i przyjemnie. Tej lekturze trzeba poświęcić sporo czasu, aby zrozumieć cierpienie Lydii, a następnie – do końca odosobnienie Mariusa. Jako czytelnicy zauważamy, jak jego znajomość z tą niezwykłą kobietą odmieniła jego dotychczasową egzystencję. Marta Magaczewska idealnie ukazała, jak ogromny wpływ na nasze decyzje mają ludzie. Nie sądzę, aby matematyk do końca pozbierał się po tym, co wydarzyło się pomiędzy nim a Lydią. Został już do końca życia ją oraz jej myślami skażony i żadne spojrzenie na morze tego nie zmieni.

W swojej recenzji Sabina napisała, że książka powinna dalej wędrować, aby czytelnicy odnaleźli w niej magię, której sama nie potrafiła określić. „Zaćmienie” to książka, która sprawia, że po przeczytaniu na chwilę zatrzymujemy się w miejscu, nie dowierzając w to, co czytelniczym okiem ujrzeliśmy. Marta Magaczewska dialogami, wspaniałymi monologami oraz kartkami z pamiętnika bohaterki spowodowała prawdziwy mrok umysłu. Dlatego też ta powieść powinna wędrować dalej – aby wszyscy ujrzeli, jak można cierpieć, uśmiechając się codziennie.

Książka z akcji Włóczykijka przekazana przez Wydawnictwo Janka.

Mam ogromną słabość, do książek powiązanych z motywem śmierci i samobójstwa. Uwielbiam czytać zapiski pogrążonych w żalu i agonii bohaterów, którzy dawno odpuścili sobie poszukiwanie szczęścia w brutalnym świecie, decydując się na racjonalne kroki. Ich myśli przelane na papier potrafią wywołać smutek, jednak zarazem otwierają zamkniętym na czyjeś cierpienie czytelnikom...

więcej Pokaż mimo to

avatar
878
405

Na półkach: , ,

"Zaćmienie" Marty Magaczewskiej to kolejna książka, która trafiła do mnie w ramach akcji "Włóczykijka". Przekazało je czytelnikom wydawnictwo JanKa. Niestety, po powieści "Detektyw i panny" z tego właśnie wydawnictwa, miałam obawy czy podołam. Podołałam ! Ba, książka mnie się spodobała, choć nadaje się na pewno na wiosenne i letnie dni pełne słońca, zieleni i uroku. Zdecydowanie tego typu literatura nie jest mile widziana w jesienne dni, które juz człowieka wystarczająco dołują, "Zaćmienie" może zdołować bardziej.
Opowiada historię dziewczyny tajemniczej, zamyślonej, ale przede wszystkim samotnej.
"Jej utwory wiele o niej mówiły, wiele mi tłumaczyły. Przewijały się w nich jako stałe motywy śmierć, cisza, ciemność, głębia, strach. Była w nich tajemnica, była mistyka; pisała o wojnach, o makabrycznej śmierci, o śmierci samobójczej, o zmarłych. Wciąż i wciąż mgła, krew, zimno i czerń"

Urzekło mnie jednak to, że autorka przenosi nas w ciekawe zakątki Bretanii, jednak po wędrówce na miejsce, okazywało się, że autorka opisuje miejsca być może na swój sposób piękne, symboliczne i licznie odwiedzane przez turystów, jednak ściśle związane ze śmiercią...
"Dieppe, Plouha, Ploumilliau, la Roche, Roscoff. Gdzie jeszcze Lydia będzie chciała być?- zapytywałem się w duchu.Gdzie jeszcze znajdzie śmierć? Wędrowała jej tropem od miasta do miasta. Zwiedzała kościoły, cmentarze, ossuaria..."

"Zaćmienie" to typ literatury, za którą generalnie nie przepadam, nie fascynuje mnie temat śmierci, jednak "coś" sprawiło, ze książkę przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, dlatego uważam, że powieść powinna wędrować dalej, by ktoś inny znalazł to "coś", którego ja nie potrafię określić !?

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu JanKa, ale także "Włóczykijce" oraz Kasi P, która zechciała do mnie ją wysłać :)

"Zaćmienie" Marty Magaczewskiej to kolejna książka, która trafiła do mnie w ramach akcji "Włóczykijka". Przekazało je czytelnikom wydawnictwo JanKa. Niestety, po powieści "Detektyw i panny" z tego właśnie wydawnictwa, miałam obawy czy podołam. Podołałam ! Ba, książka mnie się spodobała, choć nadaje się na pewno na wiosenne i letnie dni pełne słońca, zieleni i uroku....

więcej Pokaż mimo to

avatar
253
24

Na półkach:

Książka to nieprzeciętna, możemy poznać tutaj kult Ankou - uosobienia śmierci w Bretanii, mamy świetnie nakreślone emocje i przeżycia, lecz mimo tego czegoś mi zabrakło. Może gdyby nie tak duża ilość fragmentów pamiętnika naszej bohaterki, które w pewnym momencie zaczęły mnie przytłaczać? Nie mniej powieść warto przeczytać, choć jest to pozycja ponura i smutna. Przy sięganiu po tą lekturę należy jednak pamiętać, żeby mieć do niej odpowiedni nastrój, bo jest ciężka pod względem tematu w niej zawartego.

Książka to nieprzeciętna, możemy poznać tutaj kult Ankou - uosobienia śmierci w Bretanii, mamy świetnie nakreślone emocje i przeżycia, lecz mimo tego czegoś mi zabrakło. Może gdyby nie tak duża ilość fragmentów pamiętnika naszej bohaterki, które w pewnym momencie zaczęły mnie przytłaczać? Nie mniej powieść warto przeczytać, choć jest to pozycja ponura i smutna. Przy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
141
2

Na półkach: ,

Niewiarygodny klimat! Fragment zamieszczony kiedyś w "Bluszczu" zrobił na mnie takie wrażenie, że bez wahania pobiegłam kupić książkę. Po dwukrotnym przeczytaniu, nadal jeszcze lubię do niej zaglądać.

Niewiarygodny klimat! Fragment zamieszczony kiedyś w "Bluszczu" zrobił na mnie takie wrażenie, że bez wahania pobiegłam kupić książkę. Po dwukrotnym przeczytaniu, nadal jeszcze lubię do niej zaglądać.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    50
  • Przeczytane
    33
  • Posiadam
    5
  • Samobójstwo - naukowo i literacko
    2
  • Włóczykijka
    2
  • Nie mam ebooka
    1
  • Piękne osobliwości
    1
  • Mroczne i mroczniaste
    1
  • Lista życzeń
    1
  • Blw
    1

Cytaty

Więcej
Marta Magaczewska Zaćmienie Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także