rozwińzwiń

Tu, gdzie spadł grad większy od jabłka

Okładka książki Tu, gdzie spadł grad większy od jabłka Krystyna Habrat
Okładka książki Tu, gdzie spadł grad większy od jabłka
Krystyna Habrat Wydawnictwo: Novae Res literatura piękna
356 str. 5 godz. 56 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Novae Res
Data wydania:
2010-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2010-01-01
Liczba stron:
356
Czas czytania
5 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-61194-74-3
Tagi:
Beletrystyka
Średnia ocen

6,8 6,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
6 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
975
175

Na półkach:

Powieść przedstawia życie zwykłych ludzi, żyjących gdzieś w bliżej nie określonej miejscowości na terenie Małopolski. To urokliwie opisywane przez autorkę miejsce jest pozornie oazą spokoju, bo tam jakby czas zatrzymał się w miejscu, a jednak nie do końca... Marzenia, nadzieje, tęsknoty, niedostatki, codzienne problemy... Język, którym posługuje się Krystyna Habrat jest niezwykle prosty, a jednak budzi w nas nostalgię i zadumę. Przy czytaniu przenosimy się w miejsce, gdzie budzą się w nas tęsknoty do tamtego życia. w którym zachwyt budzi przyroda, przemijające pory roku. Ogarnia nas wewnętrzny spokój i razem z mieszkańcami przeżywamy ich codzienne dni, z pozoru spokojne, jednak pełne uczuć i nadziei. Ta powieść pozwoliła mi uczestniczyć razem z jej bohaterami w ich życiu,przeżywać ich troski tak, jakbym i ja tam mieszkała. Książka jakże odmienna od innych obyczajowych powieści, pełna uroku, potrafi zapaść w serce na dłużej. Okładka delikatna - stokrotka na pierwszym planie - doskonale pasuje do tytułu i treści. Zagubione miejsce /nie do końca/, ludzie pragnący miłości, zrozumienia, mający własne marzenia i swoją filozofie życia. Plejada różnych osobowości... A gdy zaczyna się czytać, to z każdą kolejną stroną zanurzamy się w tamten świat. To bardzo urokliwa powieść, która przenosi nas w bliżej nieokreślony czas, budzi dawne wspomnienia i otula nostalgią. Polecam wszystkim, którzy chcieliby oderwać się od codzienności. Magia tamtego miejsca jest wyjątkowa. Historia bardzo niebanalna, pełna uczuć...

Powieść przedstawia życie zwykłych ludzi, żyjących gdzieś w bliżej nie określonej miejscowości na terenie Małopolski. To urokliwie opisywane przez autorkę miejsce jest pozornie oazą spokoju, bo tam jakby czas zatrzymał się w miejscu, a jednak nie do końca... Marzenia, nadzieje, tęsknoty, niedostatki, codzienne problemy... Język, którym posługuje się Krystyna Habrat jest...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Grad i stokrotka - Hedwig
Książki, które czytam dzielę na trzy rodzaje:
- Takie, które „połykam” w ciągu jednej nocy /prawie zawsze czytam w nocy/ i potem długo chodzę nieprzytomna rozpamiętując ich treść.
- Książki, które traktuję jak „poradniki życia”, do których co pewien czas zaglądam i przypominam sobie niektóre rozdziały, strony czy akapity.
- I książki, które czytam bardzo długo – co najmniej miesiąc. Bo szkoda mi się z nimi rozstawać wcześniej. W takich książkach smakuję każde zdanie, delektuję się ich kolorem i muzyką. Wsłuchuję się w ciszę znajdujących się tam słów i ich spokój. I podziwiam niesamowitą delikatność, jaką ze sobą niosą.
I taka jest właśnie książka, którą skończyłam czytać.
Ma tytuł: „Tu, gdzie spadł grad wielkości jabłka”. A napisała ją Krystyna Habrat.

Na okładce tej książki rośnie sobie stokrotka. A obok leży grad wielkości jabłka. Grad nie z lodu, tylko ze śniegu. Taki miękki, który szybko wsiąka w trawę. Ale spadając może coś zniszczyć – np. rosnącą w trawie stokrotkę. Tak samo, jak złe słowa stałych mieszkańców niewielkiego miasteczka mogą całkowicie zniszczyć życie osoby wrażliwej.
Akcja książki toczy się właśnie w takim mieście. A życie w nim jest właściwie takie samo jak w tym dużym. Ale może dlatego, że odległości są tu mniejsze, to lepiej wszystko widać i słychać.
Na przykład to, że porzucona z dziećmi żona tutejszego lekarza – nie mogąc się z tym pogodzić, zaczyna pić. Na przykład to, że dziewczyna o imieniu Agnieszka wraca do tego miasta, bo w dużym w czasie studiów nie znalazła swojego szczęścia. I teraz musi się wszystkim sąsiadom z tego tłumaczyć. Albo to, że niektórzy ludzie, tak jak to bywało sto lat temu, tak i teraz kłócą się o miedzę, o drzewo i gruszki na nim rosnące. I to, że jak dziewczyna nie dostanie w posagu krowy, to rodzice przyszłego pana młodego nie dopuszczą do ślubu ich syna.
Autorkę książki poznałam przez Internet, gdy zaczęłam niektóre swoje teksty wysyłać na portal pisarski. Tam zaczęli je oceniać fachowcy. Wśród nich była Krystyna. Dowiedziałam się wtedy, że z wykształcenia jest psychologiem. I napisała już kilka opowiadań i powieści. Jest osobą niezwykle życzliwą i stara się pomagać wszystkim, którzy usiłują pisać. Tym, którzy mają osiemnaście lat, ale także tym, którzy mają ich kilka razy więcej. Zawdzięczam jej to, że ukazała mi kilka oczywistych prawd dotyczących pisania. A przede wszystkim to, że mnie do niego zdopingowała.
Jeden z bohaterów książki – księgarz Derbisz to idealista, a więc człowiek, któremu bardzo trudno jest żyć. Trudno mu się pogodzić z faktem, że coraz mniej ludzi czyta książki. Wystarcza im oglądanie telewizji i używanie internetu. To, że życie jest coraz bardziej skomplikowane, a ludzie coraz gorsi, to wina według niego całkowitego zapomnienia o książkach. A „książki przecież uczą żyć i uwalniają od trosk”. I uważa, że „już się książek nie pali, jak to w historii bywało, po prostu się od nich odwraca”.

Kiedy czytałam książkę Krystyna Habrat, to przychodziły mi do głowy wielkie dzieła, np. „Trzy siostry” Czechowa /bo prawie wszyscy mieszkańcy tego małego miasta mają wielkie marzenia i chcą z niego wyjechać/ i „Miesiąc na wsi” Turgieniewa /bo są w niej zawarte piękne, nostalgiczne opisy przyrody/, a także „Cień wiatru” Ruiz Zafona /bo……?/.
Ale to już sami musicie się o tym przekonać.
Dziękuję Ci Krysiu za tę powieść.
Za każde znajdujące się w niej zdanie i słowo.
A także za to, co nie zostało wypowiedziane.
P.S. Zdania ujęte w cudzysłów są cytatami z książki.

„Tu, gdzie spadł grad większy od jabłka”
Autorka: Krystyna Habrat
Novae Res – Wydawnictwo Innowacyjne Gdynia 2010

Grad i stokrotka - Hedwig
Książki, które czytam dzielę na trzy rodzaje:
- Takie, które „połykam” w ciągu jednej nocy /prawie zawsze czytam w nocy/ i potem długo chodzę nieprzytomna rozpamiętując ich treść.
- Książki, które traktuję jak „poradniki życia”, do których co pewien czas zaglądam i przypominam sobie niektóre rozdziały, strony czy akapity.
- I książki, które czytam...

więcej Pokaż mimo to

avatar
725
232

Na półkach: ,

Czy niepozorna okładka i lakoniczny opis na niej mogą przyciągnąć do książki? Mogą. A czy taki eksperyment może zakończyć się powodzeniem? Ależ owszem i "Tu, gdzie spadł.." jest tego żywym dowodem.

"Tu, gdzie spadł ..." to historia mieszkańców miejsca niewymienionego z nazwy - gdzieś w Małopolsce, położonego przy trasie kolejowej do Krakowa (236 km od). Pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców. Każdy zna każdego. Wieści niosą się z szybkością błyskawicy. Znacie takie miejsca? Ja tak.

Co uwodzi w tej powieści? Mnie przede wszystkim urzekł język, jakim posługuje się autorka. Przypomina mi on stare książki, które czytałam będąc młodszą, a które były pisane przez autorów tworzących w PRL-u. Nostalgia i stary szyk pisarski - przebija to z każdego zdania. Nie jestem w stanie podać nazwiska, do którego mogłabym porównać język pani Habrat. Poczułam się z pierwszym zdaniem przeniesiona w przeszłość, której co prawda nie mam prawa pamiętać, ale którą znam z opowieści. Wzrusza też fakt, że do Miasteczka nie dotarły nowinki techniczne - nikt nie goni, nie wydzwania do siebie poprzez telefony komórkowe, nie ma sms-ów. Dziewczyna, która wraca z Krakowa po studiach czeka na ... list od swojego chłopaka. Jest to tak bardzo retro, że moja dusza nie potrafi się z tego nie cieszyć.

Przyznam się z miejsca, że bardzo lubię historie zwykłe. Zwykłe - o zwykłych ludziach, takich jak Agnieszka Gawrońska - której nie udało się zagrzać miejsca w Krakowie i musiała wrócić do rodzinnego miasteczka. Takich jak Jasiu Derbisz - właściciel lokalnej księgarni "Pod Pegazem", który próbuje przekonać współmieszkańców do czytania. Takich jak Celina Rumianówna - która pracuje w świetlicy na dworcu kolejowym i zakochuje się w Andrzeju - chłopaku, który podsuwa jej swoje wiersze i opowiadania. Bohaterów - zwykłych zjadaczy chleba jest w "Tu, gdzie ..." mnóstwo i wszyscy wzruszają, zmuszają do zastanowienia się.

Mimo tego, że w niektórych miejscach jest dość jasno określone, że akcja umieszczona jest w czasach nam jak najbardziej współczesnych mam wrażenie, że czas zatrzymał się tam dawno temu. Ludzie w Miasteczku Bez Nazwy żyją tak, jak to miało miejsce 30-40 lat temu. I nie jest to zarzut z mojej strony - być może to okładka swoją tonacją sepii wprowadziła mnie w takie myślenie, ale .... czułam, że czytając tę książkę wszystko wokół mnie zwalnia. I jest tak jakby ... spokojniej i ... bardziej swojsko.

Głównym przesłaniem, które jest zawarte w samym tytule, jest to, że każdy z nas - czy pochodzi z dużego miasta czy też z Miasteczka Bez Nazwy może dokonywać rzeczy wielkich i ważnych dla swojego otoczenia. I miejsce pochodzenia tego nie determinuje. Nigdy nie jest za późno, aby naprawić swoje krzywdy. Wcześniejsze wydarzenia nie muszą mieć wpływu na to, co dzieje się obecnie. Czy polecam? Polecam z całego serca, chociaż mam świadomość, że nie każdemu taki rodzaj pisania może się spodobać. Piękna polszczyzna z drobnym nalotem czasu. Dla mnie piękna sprawa. Historia z pozoru o niczym, bo wydaje się, że w Miasteczku nic się nie dzieje i każdy z mieszkańców żyje swoim życiem. Jednak nawet z banalnych historii może płynąć morał. I on nie jest już banalny.

http://bazgradelko.blogspot.com

Czy niepozorna okładka i lakoniczny opis na niej mogą przyciągnąć do książki? Mogą. A czy taki eksperyment może zakończyć się powodzeniem? Ależ owszem i "Tu, gdzie spadł.." jest tego żywym dowodem.

"Tu, gdzie spadł ..." to historia mieszkańców miejsca niewymienionego z nazwy - gdzieś w Małopolsce, położonego przy trasie kolejowej do Krakowa (236 km od). Pięćdziesiąt...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1160
87

Na półkach:

Małe miasteczko, oddalone od zgiełku, gdzie czas płynie leniwie a ludzie marzą o lepszym życiu – ile razy temat taki przewijał się przez karty rozmaitych powieści... Ale „Tu, gdzie spadł grad większy od jabłka” oferuje czytelnikowi coś więcej, niż rozważania nad małomiasteczkowymi brakami i niedostatkami. To w gruncie rzeczy opowieść o każdym z nas, bo wszyscy zawsze o czymś marzymy, do czegoś dążymy, chcemy kochać i być kochani, i nie ma znaczenia, czy jesteśmy z wielotysięcznej metropolii czy cichej mieściny.


Krystyna Habrat w swojej wielowątkowej opowieści zabiera nas w senny świat bliżej nieokreślonego miasteczka, jakich w Polsce mnóstwo. Opowiada nam historie z życia wzięte,kreśli sylwetki i portrety bohaterów, których ta książka ma wielu, a ich losy splatają się ze sobą, łączą - jak w typowej małej mieścinie, w której przecież wszyscy wszystkich znają. Jest miedzy nimi księgarz Derbisz, który ludzi widzi jako spacerujące książki i jest przekonany, że życie każdego człowieka, choćby było nawet najmniej ekscytujące, to powieść; jest Rafał, architekt, który przyjechał tutaj z dużego miasta, a który ciągle gdzieś gna, ucieka przed pustką, boi się do kogoś przywiązać na stałe, z prozaicznego powodu - lęka się straty; jest Witek, malarz, artysta, fantasta z pozytywistycznymi ideami, troszeczkę pogardzany przez innych, za to, że nie odniósł spektakularnego sukcesu; Celina, pracująca w dworcowej świetlicy i marząca o lepszym życiu, niepotrafiąca dostosować się do wszechobecnej zwykłości; małżeństwo Zosi i Włodka odkładające każdy grosz na wymarzoną wycieczkę do Paryża i wielu , wielu innych. To studium małej, hermetycznej społeczności, gdzie każdy, bez względu na wiek, stopień wykształcenia i zamożności ma swoje cele, marzenia, nie chce tylko skradać się przez życie, ale uczestniczyć w nim w pełni.

To piękna proza, chociaż nie jest wolna od gorzkiej prawdy, od rozczarowań, jakich nie szczędzi przecież życie. Ale powieść ta powoduje uczucie tęsknoty, porusza struny na co dzień głęboko skrywane pod gruboskórnym pancerzem, który stanowi naszą ochronę przed niechcianymi wzruszeniami. Język i styl jakim autorka maluje swoją opowieść sprawia, że w czytelniku budzi się nostalgia, przypominają się ulotne chwile, które na zawsze zostaną w pamięci, zapachy lata, łąka skąpana czerwcowym słońcu, czerwony liść wina wirujący w podmuchu jesiennego wiatru.
To książka przywołująca z niebytu zapomniane słowa, takie jak lokalny patriotyzm, małe, codzienne sprawy. Tutaj nic nie jest jednoznaczne, czarne albo białe, określenie swojej osoby przysparza kłopotów, wybór swojej drogi także jest trudny, bo każdy w głębi duszy chce pozostać sobą , ale omijając wszechogarniającą ludzi z wielkich miast „technokrację" przecież sam wyklucza się „z obiegu”, skazuje się na miano "zacofanego", więc musi, choćby nawet wbrew sobie, nadążać za postępem

"Tu, gdzie spadł grad większy od jabłka" to książka swoim stylem przywodząca na myśl „ Julitę i huśtawki” . Jeśli ktoś pokochał prozę Hanny Kowalewskiej będzie zachwycony, mogąc na parę chwil zanurzyć się w świat kreowany przez Krystynę Habrat, która pokazała, że nawet z pozoru nieciekawa rzeczywistość potrafi mieć wiele do przekazania, a szarość może mieć wiele odcieni. A rzeczy niezwykłe, nawet symboliczny grad większy od jabłka, mogą wydarzyć się wszędzie, potrzeba tylko kogoś o wrażliwości autorki tej powieści, aby w piękny sposób opisać to wydarzenie, po to, aby dowiedziało się o nim jak najwięcej osób…

Małe miasteczko, oddalone od zgiełku, gdzie czas płynie leniwie a ludzie marzą o lepszym życiu – ile razy temat taki przewijał się przez karty rozmaitych powieści... Ale „Tu, gdzie spadł grad większy od jabłka” oferuje czytelnikowi coś więcej, niż rozważania nad małomiasteczkowymi brakami i niedostatkami. To w gruncie rzeczy opowieść o każdym z nas, bo wszyscy zawsze o...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    36
  • Przeczytane
    9
  • Posiadam
    3
  • Chcę w prezencie
    1
  • Literatura "dorosła"
    1
  • Poszukiwane tak po prostu
    1
  • Portal-pisarski.pl
    1
  • Psychologiczne
    1
  • Moje własne;)
    1
  • 2012
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Tu, gdzie spadł grad większy od jabłka


Podobne książki

Przeczytaj także