Kalendarz i klepsydra
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Wydawnictwo:
- Czytelnik
- Data wydania:
- 1989-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 1989-01-01
- Liczba stron:
- 279
- Czas czytania
- 4 godz. 39 min.
- Język:
- polski
- Tagi:
- esej wspomnienia Wileńszczyzna autotematyzm czasy stalinowskie socrealizm
"Kalendarz i klepsydra"– utwór prozatorski Tadeusza Konwickiego, opublikowany w kwietniu 1976 r. Zawierał refleksje pisarza na temat współczesnej literatury, czasów stalinizmu, Wileńszczyzny, kondycji ówczesnej i dawnej literatury, anegdoty z życia towarzyskiego i literackiego, portrety prywatne ludzi kultury, uwagi dotyczące własnej twórczości, sylwetkę kota Iwana (który pojawił się później w książce dla dzieci Dlaczego kot jest kotem? autorstwa Konwickiego, z ilustracjami jego żony, Danuty),relacje z podróży do Chin i Ameryki, recenzje filmów i książek.
Trudno jest określić przynależność gatunkową utworu – posiada on cechy dziennika, ale także eseju i recenzji, łączy w sobie cechy prozy dokumentalnej i fikcji. Krytycy klasyfikowali tę książkę jako: udany pamiętnik, lipny dziennik (Wojciech Żukrowski, Nina Kancewicz-Hoffman),poemat dygresyjny prozą (Jan Walc),esej (Henryk Brzozowski),zamaskowaną autobiografię (Helena Zaworska),żartobliwą powieść w formie pamiętnika (Kazimierz Koźniewski),prozę dokumentalną (A. Wasilewski). Współcześnie Kalendarz i klepsydrę sytuuje się w nurcie literatury sylwicznej.
Kalendarz i klepsydra był niezwykle popularny. Tuż po swoim wydaniu recenzowany był na łamach czasopism przez trzydzieści siedem tygodni, jest więc prawdopodobnie najdłużej dyskutowaną w recenzjach książką w polskiej literaturze powojennej. Omawiany był przez najwybitniejsze postacie ówczesnego życia literackiego (m.in. przez Antoniego Słonimskiego i Stefana Kisielewskiego),na łamach większości ówczesnych czasopism (w niektórych nawet kilkakrotnie, np. trzykrotnie w Tygodniku Powszechnym). Książka wzbudziła również duże zainteresowanie na emigracji. Cieszyła się ogromną popularnością czytelniczą (piętnastotysięczny nakład rozszedł się w ciągu zaledwie kilku dni, egzemplarze książki pożyczano sobie na krótko pod zastaw 500 zł).
Zainteresowanie krytyków i czytelników wzbudziły ironiczne i cięte portrety postaci z ówczesnego życia kulturalnego (m.in. Stanisława Dygata, Jana Himilsbacha, Marka Hłaski, Romana Bratnego). Gwałtowną reakcję wywołał również zawarty w książce rozrachunek Konwickiego z czasami stalinizmu. Oprócz osobistego wyznania winy i wyjaśnienia przyczyn fascynacji komunizmem (rozczarowanie i złość po nieudanych walkach partyzanckich na Wileńszczyźnie),w książce znalazł się również fragment, który można interpretować jako założenie, że młodzi nie zawinili współpracą z systemem tylko dlatego, że urodzili się o dziesięć lat za późno (Ech, stalinowcy, (...) każda menda, którą ktoś przypadkowo począł o dziesięć lat za późno, może was dopaść (...) na oczach rozbawionej gawiedzi.) Taka insynuacja rozzłościła młodych pisarzy, podobnie jak inny fragment książki, w którym Konwicki sugeruje, że są pozbawieni jakiejkolwiek potrzeby buntu i zazdroszczą starszemu pokoleniu powodzenia materialnego. Złość młodych znalazła wyraz w kilku recenzjach, pisanych m.in. przez Piotra Kuncewicza i Stefana Melkowskiego[2]. Z kolei Antoni Słonimski uznał Kalendarz i klepsydrę za doskonały dokument życia w tamtym czasie.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kalendarz_i_klepsydra
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 440
- 440
- 144
- 32
- 15
- 14
- 4
- 4
- 4
- 4
OPINIE i DYSKUSJE
Po beletrystyce przyszedł wreszcie czas na dziennik, a działo się to pięćdziesiąt lat temu. Niewyobrażalne ale stało się i co ważne możemy dzisiaj jeszcze takiej literatury doświadczyć. Przebywanie z Tadeuszem Konwickim jest jak spotkanie ze starym przyjacielem. Pisze mówiąc, czasami nawet marudzi ale jak już coś napisze (powie) to jest to godne podkreślenia. Tak właśnie robiłem, czytając. Książkę znalazłem... gdzieś po latach, była ukryta w zakamarkach półek w miejscu w którym dawno nie byłem. Gdy przeczytałem pierwsze dwie strony to mnie olśniło. Dzisiaj już chyba nikt z naszych (chyba że jeszcze Myśliwski) nie układa tak słów. Wpada się w ten wileńsko-warszawski nastój nie tylko spacerując po Nowym Świecie. Możemy oczywiście zobaczyć "Salto" albo "Kronikę wypadków miłosnych" ale książka, nawet tak "stara" i z innego już świata to też inne przeżycie. Kto dzisiaj napisze że "jego pokolenie wierzyło w książki". Przy współczesnej "literaturze", którą przecież męcząc się czytam, "Kalendarz..." jest lekcją języka polskiego. Pamiętacie dokument rozmowę, spacer po lesie Holoubka z Konwickim ? Kunszt i mistrzostwo. Zaraz tego nagrania poszukam... Coś jeszcze zapamiętam po tych kilku niezwykłych tygodniach. Konwicki przypomina słynną odzywkę Churchilla: "pan Attlee powiada, że jest skromny. I rzeczywiście ma po temu powody"...
Tak bardzo pasuje to Tadeusza Konwickiego.
Po beletrystyce przyszedł wreszcie czas na dziennik, a działo się to pięćdziesiąt lat temu. Niewyobrażalne ale stało się i co ważne możemy dzisiaj jeszcze takiej literatury doświadczyć. Przebywanie z Tadeuszem Konwickim jest jak spotkanie ze starym przyjacielem. Pisze mówiąc, czasami nawet marudzi ale jak już coś napisze (powie) to jest to godne podkreślenia. Tak właśnie...
więcej Pokaż mimo to,, Kalendarz i klepsydra'' Tadeusza Konwickiego to książka bardzo osobliwa. Napisana w luźnej formie dziennika - pamiętnika, zawiera eseje z PRL em w tle ,przemyślenia i refleksje nad filmem i literaturą, rozważania filozoficzne , dużo humoresek i anegdot , wspomnienia z Wileńszczyzny, gdzie autor urodził się i dorastał. Smaczku dodają opowieści o bohemie artystycznej czasów PRL-u , Holoubku, Brandysie, Dygacie, Himilsbachu. Jak sam autor napisał momentami,,...staje się niesmaczny i niestrawny..." Pewnie zgodził się z tą opinią Stanisław Dygant, na którym Konwicki nie zostawił suchej nitki. Rewelacyjne są opowieści o kocie Iwanie, który okręcił sobie wokół ogona domowników i rządził całą rodziną.Zdawaloby się,że to pomieszanie gatunków, stylów, tematyki stworzy chaos, ale tak nie jest. Książka jest wyśmienita , z przyjemnością zanurzylam się w świat autora i kolejna jego książka czeka już na przeczytanie.
,, Kalendarz i klepsydra'' Tadeusza Konwickiego to książka bardzo osobliwa. Napisana w luźnej formie dziennika - pamiętnika, zawiera eseje z PRL em w tle ,przemyślenia i refleksje nad filmem i literaturą, rozważania filozoficzne , dużo humoresek i anegdot , wspomnienia z Wileńszczyzny, gdzie autor urodził się i dorastał. Smaczku dodają opowieści o bohemie artystycznej...
więcej Pokaż mimo toPowróciłem do książki Konwickiego po wielu latach, przypomnijmy, że wydał ją w połowie lat 70., narobiła wtedy wiele szumu. Między innymi dlatego, że autor opisywał dość intymnie swoich przyjaciół; po publikacji Stanisław Dygat, który codziennie rozmawiał z Konwickim przez telefon, zerwał z nim stosunki na ponad rok.
Można rzecz całą traktować zatem jako literaturę plotkarską, ale 'Kalendarz i klepsydra' jest czymś więcej, zawiera wspomnienia autora, sceny z życia rodzinnego, rozważania filozoficzne etc. To taki miszmasz, który krytycy określili mianem literatury sylwicznej lub sylwy. Definicja głosi, że sylwa była formą piśmiennictwa popularną wśród szlachty polskiej a obejmującą niejednorodne formalnie teksty zapisywane „na gorąco” i wyróżniające się różnorodną tematyką. Dla mnie jest to bardziej dziennik, chociaż autor z właściwą sobie kokieterią nazywa go łże-dziennikiem; nasuwa się porównanie z dziennikami Jerzego Pilcha.
Parę rzeczy mnie uderzyło przy powtórnej lekturze uszami, bo słuchałem audiobooka wspaniale czytanego przez Henryka Drygalskiego.
Po pierwsze styl, wspaniały i smaczny, teraz już tak się nie pisze. Przy okazji szanowny autor, lubiący się nazywać chytrym Litwinem, mocno kokietuje, twierdząc, że jego polszczyzna jest słaba i pełna wschodnich naleciałości: „Ja, potomek króla Popiela, stękam, rzężę, bełkocę instynktownie. Zadowala mnie najniższa funkcja języka. Najważniejsze, żeby zrozumieli, o co chodzi.” Plecie duby smalone!
Po drugie rozlicza się autor ze swoim życiem. Urodzony na Wileńszczyznie w 1924 r. miał trudne dzieciństwo: wcześnie osierocony przez ojca był oddawany na wychowanie przez matkę wielu krewnym (poruszająca jest relacja z krótkiej podróży do Wilna i okolic w 1974 r.). W czasie wojny był żołnierzem AK, walczył z Sowietami. Po wojnie uniknął aresztowania przez NKWD i wywózki do łagru, przedostał się do kraju, gdzie chciał walczyć z komuną, czyli być żołnierzem wyklętym, na szczęście mu to wyperswadowano. Studiował polonistykę w Krakowie, a potem zaczął karierę literacką, miał okres zauroczenia komunizmem, był członkiem PZPR (wystąpił w 1966 r.). Jak widać życiorys to mocno pokrętny, kompletnie niemieszczący się w kanonach obecnej polityki historycznej, no i bardzo dobrze.
Podoba mi się u Konwickiego realistyczne opisywanie rzeczywistości z jej skrzekiem i śmiesznością nawet w chwilach wzniosłych, vide wspaniały opis pogrzebu jego przyjaciela Olka. Podobnie można traktować znakomite anegdotki, na przykład jak to pił wódkę z Andrzejem Łapickim w łódzkiej restauracji, opowieści o złożonych relacjach z kotem Iwanem (o którym powstała osobna książka) czy historię spotkania z Chińczykiem-alkoholikiem w Szanghaju. Zaś ogólne dywagacje o sztuce, literaturze, świecie, filozofii nieco się zestarzały, miały być efektowne, a są w dużej części efekciarskie.
Sporo też tam fantazji i wymyślonych historii, ale czyta/słucha się znakomicie, powtórzę ze względu na zjawiskowy styl.
Powróciłem do książki Konwickiego po wielu latach, przypomnijmy, że wydał ją w połowie lat 70., narobiła wtedy wiele szumu. Między innymi dlatego, że autor opisywał dość intymnie swoich przyjaciół; po publikacji Stanisław Dygat, który codziennie rozmawiał z Konwickim przez telefon, zerwał z nim stosunki na ponad rok.
więcej Pokaż mimo toMożna rzecz całą traktować zatem jako literaturę...
Sięgając po "Kalendarz i klepsydrę" nie wiedziałem, że jest to książka w formie dziennika, a właściwie symulowanego dziennika, jak nazywa to sam autor. Nie zawiodłem się jednak.
Dystans, humor, ale często też głębokie, gorzkie refleksje na temat Polski czy światka powojennej inteligencji - zachowujące jednak w sobie aktualność mimo upływu prawie 50 lat od ich napisania (Trzeba też przyznać, że niektóre wynurzenia autora z dzisiejszej perspektywy są mało poprawne politycznie i podejrzewam, że dzisiaj Konwicki zostałby za nie skancelowany).
Styl Konwickiego i jego niewymuszona erudycja, sprawiają, że książkę czyta się bardzo lekko. Genialny jest zabieg, mający na celu zapewne kiwanie cenzury, z opisywaniem perypetii z kotem Iwanem terroryzującym Konwickiego i jego rodzinę, które można odczytać także jako opisy sytuacji w PRL-u.
Autor jest w książce często autoironiczny, czasami wręcz samokrytyczny, ale są też w niej momenty, gdy opisuje swoje życie, kiedy można się głęboko wzruszyć.
Sięgając po "Kalendarz i klepsydrę" nie wiedziałem, że jest to książka w formie dziennika, a właściwie symulowanego dziennika, jak nazywa to sam autor. Nie zawiodłem się jednak.
więcej Pokaż mimo toDystans, humor, ale często też głębokie, gorzkie refleksje na temat Polski czy światka powojennej inteligencji - zachowujące jednak w sobie aktualność mimo upływu prawie 50 lat od ich napisania...
Książkę tę dostałam w prezencie od koleżanki, która jest polonistką. Z racji zawodu czyta dużo – mogę powiedzieć zawodowo i prywatnie. Chyba jednak średnio zna mój gust czytelniczy. Właściwie nie mam pojęcia dlaczego dała mi właśnie tę książkę. Od czasów szkoły, kiedy to przeczytałam „Małą apokalipsę”, nie miałam do czynienia z Tadeuszem Konwickim. Jakoś jego twórczość nie trafiała do mnie – ani filmy, ani książki.
Wydanie które otrzymałam jest wzbogacone reportażem „Ameryka, Ameryka”, który opowiada o doświadczeniach pisarza z podróży za ocean. Jest to reportaż w formie luźnych zapisków na przeróżne tematy związane z chwilą obecną. Podobną formę ma zresztą dalszy ciąg książki czyli ten „właściwy” – „Kalendarz i klepsydra”. To z kolei są wspomnienia z lat 1973-1974 roku. Zapiski dotyczą jednak o wiele szerszego okresu czasu. Wspomina również dzieciństwo i młodość. Pisze także o swoich wojennych doświadczeniach. Pisze o współczesnej pracy zawodowej, o znajomych, rodzinie, „kolegach po fachu”. Pisze o tym co mu w danej chwili przyjdzie do głowy. Czyli pisze w zasadzie o wszystkim i – aż chciałoby się powiedzieć – o niczym…
C.D.: https://czytany-blog.blogspot.com/
Książkę tę dostałam w prezencie od koleżanki, która jest polonistką. Z racji zawodu czyta dużo – mogę powiedzieć zawodowo i prywatnie. Chyba jednak średnio zna mój gust czytelniczy. Właściwie nie mam pojęcia dlaczego dała mi właśnie tę książkę. Od czasów szkoły, kiedy to przeczytałam „Małą apokalipsę”, nie miałam do czynienia z Tadeuszem Konwickim. Jakoś jego twórczość nie...
więcej Pokaż mimo toTo Iwan – najsłynniejszy kot literatury polskiej (choć mogący rzucić wyzwanie nawet niezapomnianemu Behemotowi) jest faktycznym bohaterem tego wspaniałego – chyba jednak najlepszego - nibydziennika Konwickiego.
Dopiero na drugim planie plasuje się drugi bohater, czyli peerel i jego realia oraz ludzie muszący w nim żyć. Niektórzy na swe szczęście – kolorowo.
I ten cudowny dystans do samego siebie (jak np. scena w konsulacie RFN!). Dystans, którego dzisiejszy świat mu nie zazdrości, bo uchodzi on za objaw słabości, a może i wręcz dziwaczności. A to akurat coś, co w Autorze odpowiada mi jeszcze bardziej niż jego najcudowniej zjadliwa ironia.
Ona tez zresztą ma się teraz jak najgorzej. Bo kulturowi troglodyci, którzy wszystko pojmują dosłownie, uznają ją za…. chamstwo, a co najmniej niegrzeczność.
To Iwan – najsłynniejszy kot literatury polskiej (choć mogący rzucić wyzwanie nawet niezapomnianemu Behemotowi) jest faktycznym bohaterem tego wspaniałego – chyba jednak najlepszego - nibydziennika Konwickiego.
więcej Pokaż mimo toDopiero na drugim planie plasuje się drugi bohater, czyli peerel i jego realia oraz ludzie muszący w nim żyć. Niektórzy na swe szczęście – kolorowo.
I ten cudowny...
Wyśmienite to było. Wyśmienite. Mądre i zabawne. Błyskotliwe i z pazurem.
„Kalendarz i klepsydra” to jest taki dziennik – nie dziennik, zbiór luźnych myśli, refleksji, spostrzeżeń, wspomnień, obserwacji dnia codziennego, komentarzy do otaczającej rzeczywistości i mnóstwo anegdotek z życia artystycznego Warszawy. Konwicki pisze o sobie ale także o innych gdyż na kartach powieści nie zabrakło zarówno towarzyszy życia codziennego jak również znanych ludzi kultury m.in. Stanisława Dygata, Andrzeja Łapickiego, Antoniego Słonimskiego i wielu, wielu innych.
I jest jeszcze kot Iwan. A kot Iwan to jest mistrzunio, jest diaboliczny i fascynujący. I zdecydowanie nie da sobie w kaszę dmuchać. Uwielbiam go.
Książkę czyta się znakomicie gdyż ocieka wręcz sarkazmem i ironią oraz urzeka ogromnym dystansem autora do siebie, innych i otaczającej go rzeczywistości. Autor okazał się wybornym gawędziarzem i przyznać muszę, że czytając książkę bawiłam się świetnie. No i nie mogłabym pominąć pięknego języka jakim autor operuje, co nie jest takie oczywiste w dzisiejszej literaturze.
Przeczytać warto, książka jest pierwszorzędna, polecam:)
Wyśmienite to było. Wyśmienite. Mądre i zabawne. Błyskotliwe i z pazurem.
więcej Pokaż mimo to„Kalendarz i klepsydra” to jest taki dziennik – nie dziennik, zbiór luźnych myśli, refleksji, spostrzeżeń, wspomnień, obserwacji dnia codziennego, komentarzy do otaczającej rzeczywistości i mnóstwo anegdotek z życia artystycznego Warszawy. Konwicki pisze o sobie ale także o innych gdyż na kartach...
Konwa jak to Konwa- pięknie używa słowa pisanego, żeby coś snuć, coś w sobie rozważać, rozgrywać. Przy tym widać jak bardzo skromnym człowiekiem był, jaki miał dystans do rzeczywistości. Jednak po latach (łże-dziennik kończy gdzieś w drugiej połowie lat 70-tych) już nie jest tak zachwycająco ciekawy, jak zapewne wtedy. Owszem kilka ciekawych spojrzeń, dykteryjek o sławnych tego okresu tu znajdziemy, choć przecież nie o to u tego znakomitego obserwatora rzeczywistości chodzi. Może, to jednak my młodsi już nie potrafimy wyciszyć się nad taką literaturą? Może jest w nas więcej rozedrgania i nerwowości, żeby tak spokojnie "ględzenie" chłonąć?
Konwa jak to Konwa- pięknie używa słowa pisanego, żeby coś snuć, coś w sobie rozważać, rozgrywać. Przy tym widać jak bardzo skromnym człowiekiem był, jaki miał dystans do rzeczywistości. Jednak po latach (łże-dziennik kończy gdzieś w drugiej połowie lat 70-tych) już nie jest tak zachwycająco ciekawy, jak zapewne wtedy. Owszem kilka ciekawych spojrzeń, dykteryjek o sławnych...
więcej Pokaż mimo toŁże-dziennik.
Naturalnie nie jestem autorem powyższego stwierdzenia. To zrobił sam autor - Tadeusz Konwicki. "Kalendarz i klepsydra" to klasyka literatury polskiej niezasłużenie pokryta kurzem. Dobrze, że wydawnictwo Znak postanowiło wznowić je w tym roku. W swoim czasie, pomimo ocenzurowania, książka była ogromnym sukcesem wydawniczym, za którym w kolejkach stawali ludzie. Można to potraktować jako kombatanckie opowieści, ale szybko można się przekonać, że biadolenie nic nie da w zestawieniu z żywym i wspaniałym językiem Konwickiego.
Jak wsiąknąłem w tę książkę to właściwie nie mogłem się oderwać. Stąd lektura zajęła mi dwa dni. Naostrzone frazy, wspaniałe wersy, ironia i metafory. Autor uciekając od łatwości ocen, bawi się w quasi-kronikę towarzyską opisując m.in. Marka Hłasko, Stanisława Dygata czy Romana Bratnego. Właściwie przygody, które z nimi przeżył. Konwicki odnosi się w swoich rozważaniach również do ciągłego konfliktu między pokoleniami. Tylko scenerią są czasy stalinowskie.
Osobnym bohaterem, którego trzeba wyraźnie zaznaczyć jest kot Iwan. Zwierzę domowe pisarza jest źródłem ciągłych trosk rodziny, z którą mieszka. Dochodzi nawet do terroryzowania ich za pomocą kocich sztuczek. Ciekawe czy współcześnie odkryją tę metaforę? Ciągła analiza własnych i cudzych zachowań oraz portrety postaw czynią z "Kalendarza i klepsydry" zaplanowane dzieło literackie, pod którym kryje się sam autor i jego autoanaliza.
Nie można mu wierzyć do końca, przed czym ostrzega. Nawet jak pisze o onanizmie to wyprowadza nas metaforycznie do stanu politycznego tamtego czasu. Książka Konwickiego to dzieło żywe, dynamiczne i diabelnie sprytne. Zapładnia wyobraźnię dziś piszących (Stasiuk, Pilch). Zawiera w sobie mnóstwo materiału do przemyśleń, czyli ogólnoludzkiego. Doskonałe dzieło.
Łże-dziennik.
więcej Pokaż mimo toNaturalnie nie jestem autorem powyższego stwierdzenia. To zrobił sam autor - Tadeusz Konwicki. "Kalendarz i klepsydra" to klasyka literatury polskiej niezasłużenie pokryta kurzem. Dobrze, że wydawnictwo Znak postanowiło wznowić je w tym roku. W swoim czasie, pomimo ocenzurowania, książka była ogromnym sukcesem wydawniczym, za którym w kolejkach stawali...
Chciałabym kiedyś tak pięknie opisywać swoje zwykłe i proste życie jak Pan Konwicki. To urzekające z jaką lekkością jest napisania, a przy tym jak wiele jest w niej wartościowego przekazu. Jak widać z chaosu własnego życia wiele można się nauczyć.
Chciałabym kiedyś tak pięknie opisywać swoje zwykłe i proste życie jak Pan Konwicki. To urzekające z jaką lekkością jest napisania, a przy tym jak wiele jest w niej wartościowego przekazu. Jak widać z chaosu własnego życia wiele można się nauczyć.
Pokaż mimo to