A Far Wilder Magic

Okładka książki A Far Wilder Magic Allison Saft
Okładka książki A Far Wilder Magic
Allison Saft Wydawnictwo: Wednesday Books fantasy, science fiction
384 str. 6 godz. 24 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Tytuł oryginału:
A Far Wilder Magic
Wydawnictwo:
Wednesday Books
Data wydania:
2022-03-08
Data 1. wydania:
2022-03-08
Liczba stron:
384
Czas czytania
6 godz. 24 min.
Język:
angielski
ISBN:
1250623650
Tagi:
Young Adult romans alchemia mity i mitologia magia
Średnia ocen

7,6 7,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
5 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
813
93

Na półkach:

✨Lubicie wątki polowania, rywalizacji, jakiegoś turnieju w książkach?

✨Margaret codziennie czeka na powrót matki i zaczyna się niepokoić. W międzyczasie na progu jej posiadłości, zjawia się Weston Winters, dla którego praktyka alchemiczna u matki Margaret jest ostatnią szansą na spełnienie marzeń i zadbanie o rodzinę. Niestety, praktyka u pani Welty nie należy do najłatwiejszych, a Margaret, którą zastaje samą w domu, niechętnie chce go przyjąć.
Jednak oboje widzą szansę na osiągnięcie swoich celów, gdy w miasteczku zaczyna się Gon Półksiężyca - polowanie na mityczną istotę. Dla Margaret to szansa na odnalezienie matki, a dla Westona wykazanie się jako alchemik.

✨ Od jakiegoś czasu spoglądałam tęsknie na tę książkę, której okładka wpadła mi od razu w oko, czując, że wnętrze może być czymś dla mnie.
I nie zawiodłam się! Klimat opisany w tej książce jest cudowny, jesienny, leśny, trochę morski i magiczny💕 A sam pomysł na fabułę jest wyjątkowo ciekawy i fajnie zrealizowany.
Nie da się ukryć, że jednak prym wiedzie tu bardziej wątek romantyczny, ale i tak uważam, że samo opisanie świata i przedstawienie go jest dość solidne i sprawdza się ta historia w formacie jednotomówki👌 Wątek polowania momentami schodzi na drugi plan, ale i tak wywołuje wachlarz emocji. Znajdziemy tu również trochę polityki, religii i rasizm, które ewidentnie nawiązują do naszej rzeczywistości. Jednocześnie to oraz scena zbliżenia, jak już kilka osób zaznaczyło, aż proszą się o to, aby na początku książki były jakieś trigger warnings.
Do romansu nie potrafię się przyczepić, ponieważ wyraźnie tu widać, dlaczego ma rację bytu, dlaczego Margaret potrzebuje w swoim życiu Westona i na odwrót. Uwielbiam ich interakcje, uwielbiam fakt, że to ona jest tą bardziej grumpy, ostrą, wycofaną, a on tym gadułą i flirciarzem🫶 Jak na niecałe pięćset stron, to ich relacja jest fajnym slow burnem I zderzeniem dwóch charakterów.
Noc Zimnego Księżyca mnie trochę zaskoczyła, ale też oczarowała i chętnie wrócę do niej jesienią, bo wydaje mi się, że wtedy będzie jeszcze bardziej idealna🫶

Ocena: 8/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Young~

✨Lubicie wątki polowania, rywalizacji, jakiegoś turnieju w książkach?

✨Margaret codziennie czeka na powrót matki i zaczyna się niepokoić. W międzyczasie na progu jej posiadłości, zjawia się Weston Winters, dla którego praktyka alchemiczna u matki Margaret jest ostatnią szansą na spełnienie marzeń i zadbanie o rodzinę. Niestety, praktyka u pani Welty nie należy do...

więcej Pokaż mimo to

avatar
106
4

Na półkach:

KRÓTKA RECENZJA - czyli dla kogo jest ta książka

Jeśli szukacie czegoś lekkiego i przyjemnego, z ciekawą fabułą, fantastycznym światem, epicką przygodą, sympatycznymi bohaterami i uroczym wątkiem miłosnym w tle... To źle trafiliście. :(
Przykro mi, ale prawdopodobnie tak samo jak mnie, zwiodła was śliczna okładka i ciekawy opis.

Jeśli jednak szukacie książki o bohaterach z nieprzepracowanymi traumami, osobistymi problemami, miłosnymi frustracjami, którzy zamiast rozwiązywać tajemnicze zagadki ślinią się do siebie jak ślimaki, czyli romansowej młodzieżówki, dla której świat fantasy stanowi ledwie marne tło - to trafiliście doskonale. To książka idealnie dla was! (:


DŁUGA RECENZJA - czyli recenzja w której analizuję, narzekam i czepiam się drobnostek (odrobinkę spojlerowa i zawierająca cytaty z książki)

Pozwolę sobie wypunktować myśli, by były bardziej czytelne. Mam nadzieję że nie są one nazbyt chaotyczne. A więc:

• Za najmocniejszy punkt książki uważam motywację bohaterów i ich relacje z rodzinami. Matka Margaret to dobry przykład toksycznej rodzicielki, a skomplikowanie i niesprecyzowane uczucia, jakimi darzy ją córka idealnie oddają emocjonalne rozdarcie dziecka.

• Przy Wesie niestety lekko szwankowała kreacja postaci. Czasem ukazywany był jako ambitny, idealistyczny zawadiaka z wielkimi zuchwałymi planami na świat, a innym razem prezentował się jako niezdarny ciapa, obibok i klubowy włóczęga, co niezbyt ze sobą współgrało.

• Sama relacja Margaret i Wesa była mało przekonująca. Wielka miłość? Nie znali się nawet miesiąca, a przez pierwsze dwa tygodnie nawet ze sobą nie rozmawiali. Ale jak się napisze "przez ostatnie tygodnie bardzo się do siebie zbliżyli" to od razu się wydaje, że całość trwała dłużej. Poza tym w ogóle do siebie nie pasowali. Fakt, że Margaret w ciągu kilku dni z "brzydkiej dziewczyny" staje się w oczach chłopaka "najpiękniejszą kobietą na świecie" jest... no nie. Po prostu nie. Najgorsze, że wątek romantyczny okazał się głównym wątkiem książki, który zupełnie wypchnął z planu sam motyw polowania, który jak się zapowiadało miał być głównym motywem historii (Edit: Przyznaję, poniekąd samą jestem sobie winna, bo nie doinformowałam się że jest to slow burn, niemniej jednak jeśli wątek fantastyczny był tak nieistotny, dlaczego nie można było z tego zrobić zwykłej obyczajówki?)

• Postacie drugoplanowe niestety nie były ciekawe. Były tylko czarno-białym wypełnieniem przestrzeni. Albo jednoznacznie złe, albo jednoznacznie dobre (do czego zaraz wrócę). Za każdym razem gdy się pojawiały dopadało mnie wrażenie Déjà vu i wspomnienia innych (niestety przeciętnych) książek jakie czytałam. (A w ogóle to mam wrażenie że wszystkie imiona i nazwiska zaczynały się albo na literę W, albo H. Naprawdę, cały alfabet literek, a autorka wykorzystuje tylko te dwie... nic dziwnego, że bohaterowie nie zapadają w pamięć)

• I tu pojawia się kolejny problem. Jak już wcześniej pisałam oczekiwałam czegoś zupełnie innego. Myślałam, że to będzie króciutka, nieskomplikowana książka dla dzieci/młodzieży, ale nagle zaczęły się pojawiać różne kwestie wyznaniowe, odłamy religijne i społeczne spory, które wraz z chaotycznie rzucanymi nam strzępkami informacji dotyczącymi historii krainy szybko zaczynają się ze sobą mieszać. Jest tego po prostu za dużo jak na jednotomówkę (Mam nadzieję że to jednotomówka. Książka nie kończyła się słowami "ciag dalszy nastąpi" więc chcę wierzyć, że nie będzie to kolejna trylogia o nastolatkach ze skłonnościami rewolucjonistycznymi). A w ogóle to nie rozumiem po co poruszać takie tematy w książce, w której nawet nie stanowią one głównego motywu. (Swoją drogą, powiedziałabym, że autorka próbowała łapać sto sron za ogon, bo jak dla mnie historia była o wszystkim i o niczym) I teraz żebyśmy się zrozumieli - lubię książki zmuszające do dyskusji i refleksji. Ale nie lubię książek, które poruszają trudne kwestie, tylko po to by je spłycić, a czytelnika potraktować jak dziecko, które należy karmić moralizatorską papką. Gdy mówiłam, że postacie drugoplanowe są czarno-białe, nie wspomniałam, że cały wykreowany przez autorkę świat taki jest. Są trzy odłamy religii - oczywiście narracja nie pozostawia wątpliwości, która stawiana jest w jednoznacznie negatywnym świetle. Sami bohaterowie zresztą nie mają specjalnie sztywnego kręgosłupa moralnego i tak na prawdę nie reprezentowali sobą żadnego z wyznań, więc nie im oceniać kto miał rację.

• Pomimo tego jakże rozbudowanego kulturowo królestwa miałam wrażenie, że świat jest strasznie zamknięty. Czy życie całej krainy kręciło się tylko wokół tego corocznego Gonu? Chyba tak. Nie ma informacji, żeby robili oni cokolwiek innego. Nie ma innych 'magicznych' zawodów, poza alchemikami, nie ma innych 'magicznych' istot poza halą, nie ma nawet żadnych magicznych przedmiotów! (No okej, niby były rzeczy wspomagane alchemią, ale tyle ich w samej książce co kot napłakał) Mapka jest piękna, ale zdecydowanie zbędna, bo poza Dunwey i Wickdown nie padały żadne inne nazwy miejscowości. Czułam się jakbym czytałam fan fiction do jakiejś wszystkim dobrze znanej franczyzy, w krótym autor nie musi zadawać sobie trudu by opisywać świat, a zamiast tego skupia się na romansie. Tylko, że my zaczynajac książkę nie znamy tego świata. I nie poznajemy go zbyt dobrze gdy ją kończymy.

• W każdym bądź razie nie pojęłam tego, jak koniec końców działa alchemia, której zasady były opisywane tak sztywno, że miałam wrażenie jakbym czytała książkę młodzieżową do której ktoś wplata fragmenty podręcznika do chemii (Tylko takiej mistycznej chemii). I jak to w końcu z nią było? Każdy mógł być alchemikami, czy tylko niektórzy szczęściarze? Był jakiś wiek ograniczający możliwość przyjęcia na praktyki? Był jakiś poziom super hard level tylko dla mistrzów? Jeśli tak, to dlaczego Wes z taką łatwością odtworzył na koniec to 'zaklęcie unicestwiające' halę? Nie była to jakaś tajemna wiedza tylko dla najpotężniejszych?

Teraz przejdę do moich wielkich i bardzo czepialskich bolączek, które sprawiły że czytanie tej książki było dla mnie pewną męczarnią :

• Po pierwsze: jak raz nie można niczego opisać nie porównując tego do czegoś innego. Widziałam że w wielu recenzjach ludzie zachwycają się 'urokliwym i przyjemnym stylem pisania' autorki, ale mnie szczerze mówiąc bardziej wyzmęczył niż zachwycił. Książka przepełniona jest przydługimi opisami i po strony zapchana zwrotami: "jak coś", "jako coś", "jakby coś", i moim *ulubionym*: "niczym coś" . Naprawdę, czy tylko mnie to denerwowało?? "Urokliwy styl"! Raczej sztuczne i nachalne upoetycznianie tekstu (a bądźmy szczerzy - dzisiejsza literatura w kwestiach językowych w niczym nie ma się do beletrystyki minionych epok) Na początku to było nawet fajne, ale potem zakrawało o przesadę. Wprowadźmy, proszę, zasadę ograniczającą ilość porównań/metafor przypadających na JEDEN akapit. (Zwłaszcza, że w zatrważającej ilości porównania odnosiły się do wody, albo "słońca odbijającego się w wodzie") Próbując wyobrazić sobie jakąś rzecz musiałam najpierw wyobrażać sobie jakieś zjawisko przyrodnicze. Wrrr... I te porównania były jeszcze takie patetyczne... "Jej dłoń [...] pasowała do jego ręki niczym igła gramofonu do rowków na płycie". Ech, poważnie? Dlaczego nie jak 'zakrętka do butelki' albo 'szelki do spodni'. W dodatku często były one po prostu nietrafne. Weźmy taki przykład: "Starożytni alchemicy [w kontekście: "wyjątkowo zdesperowani i złaknioneni władzy"] poszukiwali boskiej iskry [...] z tą samą werwą co święci asceci poszukiwali zbawienia". Już lepiej byłoby porównać ich do, no nie wiem, na przykład poszukiwaczy złota. Porównanie maniakalnych dążeń i chęci zdobycia potęgi do ascetyzmu jest trafne jak porównanie koła do kwadratu. O, były jeszcze porównania kompletnie zbędne. Taka sytuacja: konna pogoń w lesie, bohater upada czemu towarzyszy "złowróżby trzask, jakby coś pękło". Jak dobrze że autorka to zasugerowala, bo jeszcze nikt by się nie skapnął, że "coś pękło" 🙄😒.

• Skoro już jestesmy przy opisach to autorka ma ewidentny fetysz oczu - chyba nigdy nie czytałam książki w której tak często i gęsto opisywałoby się oczy bohaterów. Oczy w kolorze whisky, piwa, miodu, kawy, mocnej herbaty, sekwoji, mokrej sekwoji, oczy sowie, oczy spłoszonej sarny, oczy wściekłego węża. To bardzo dużo oczu, a większość opisów dotyczyło tej samej pary gałek. Jeśli chodzi o bohaterów pobocznych to też bardziej niż na cokolwiek innego patrzyliśmy im w oczy (w sumie dlaczego oczy? Mnie interesuje ich portfel...) Rozumiem, epitety stałe to bądź co bądź istotny zabieg w kreowaniu postaci, ale może ustalmy jedną, dwie wersje kolorystyczne tej samej tęczówki? Na szczęście w drugiej połowie książki autorka trochę przystopowała.

• No, i oczywiście brak logiki i konsekwencji. Nie jakiś przerażający. Ale jednak raził mnie w moje zupełnie nie oczy-w-kolorze-whisky. Ponieważ logiki zabrakło już na pierwszych stronach. Wychowywałam się w górach i nigdy - NIGDY - nie zbieraliśmy na ostatnią chwilę drewna na opał, by mieć czym palić w zimę. Takie rzeczy ogarniało się wiosną albo na początku lata. Trudno mi uwierzyć, że w samym "środku jesieni" było tak "gwałtowne nadejście zimna", że mimo tego, że jeszcze dzień wcześniej "liście za oknem Margaret płonęły w słońcu" to aż "dwa dni wcześniej zapas się wyczerpał" (widzicie niepokrywanie się czasu?). Byłabym to w stanie jeszcze przeżyć, gdyby nie to że w tym samym momencie bohaterka rąbie drewno aby nim napalić w piecu, a tuż obok niej w taczkach jest zamarznięta deszczówka. (To znaczy że musiało padać) Kto pali w piecu mokrym drewnem? No halo? Chyba nie muszę pisać dlaczego się tego nie powinno robić?
Ale pomijając to, a skupiając się na rzeczach bardziej istotnych dla fabuły: z jednej strony mamy informację, że mama Wesa pilnie potrzebuje operacji, ale z drugiej nikt nie kwapi się aby ją zawieźć na SOR. Dlaczego? Nie mam wykształcenia lekarskiego, ale wydaje mi się że w sytuacji, w której grozi nieodwracalny paraliż dłoni raczej się nie zwleka i nie czeka aż gotóweczka wpadnie w rękę. Zamiast tworzyć sytuację w której bohater pilnie potrzebuje pieniędzy, ale nie chyta się pracy, bo przecież za jakieś dwa lub więcej tygodni może (podkreślmy - może) wygra czek, dlaczego nie napisać, że bohater przed rozpoczęciem książki wziął dużą porzyczkę na pokrycie kosztów operacji, przez co się zadłużył i potrzebuje zwyciężyć w gonie, by spłacić dług? Takich niedopatrzeń było mnóstwo. Poza tym autorce ewidentnie zdarzało się zapomnieć o czym przed chwilą pisała. "Po raz pierwszy od lat Margaret zaszlochała". Czy na pewno? Bo jeszcze kilka stron wcześniej "do oczu napływały jej łzy". Albo czasem Margaret mówiła, że nie orientuje się, jakie wartości wyznaje religia jej ojca, innym razem twierdziła, że są tego samego wyznania (więc jak w końcu jest?). O! Zwróciłam uwagę jeszcze na coś takiego: 'uczestnicy gonu biegnący w rundzie drugiej i trzeciej praktycznie nie mają szansy zwyciężyć w gonie'. Nie chcę nic mówić, ale - jak w książce jest wielokrotnie podkreślane - od dwustu lat nikt w nim nie wygrał (bo nikt nie zabił hali),więc szanse są raczej równe jak mniemam?

Szczerze bardzo zastanawia mnie czy tylko mnie to drażniło? Może jest wśród innych czytelników ktoś kto też zwrócił na to uwagę?

Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - przynajmniej utwierdziłam się w przekonaniu, że książki slown burn i romantasy to zdecydowanie nie moje klimaty.

Dlatego moja ocena to 4/10, chociaż rozumiem, że ktoś inny może być nią zachwycony.

KRÓTKA RECENZJA - czyli dla kogo jest ta książka

Jeśli szukacie czegoś lekkiego i przyjemnego, z ciekawą fabułą, fantastycznym światem, epicką przygodą, sympatycznymi bohaterami i uroczym wątkiem miłosnym w tle... To źle trafiliście. :(
Przykro mi, ale prawdopodobnie tak samo jak mnie, zwiodła was śliczna okładka i ciekawy opis.

Jeśli jednak szukacie książki o...

więcej Pokaż mimo to

avatar
23
17

Na półkach:

Książka pod tytułem "Noc zimnego księżyca" autorstwa Allison Saft była dla mnie niezwykle ciekawym doświadczeniem. Autorka stworzyła postaci z cechami oryginalnymi i nietypowymi, łamiące stereotypy. Akcja powieści ciągle mnie zaskakiwała. Jedynym minusem były zbyt obszerne opisy, które sprawiły, że powieść chwilami nużyła. Polecam tę powieść osobom, które szukają młodzieżowego romansu z wątkami fantastyki oraz z motywem slow burn. Książka dostaje ode mnie mocne 4/5 ⭐

Książka pod tytułem "Noc zimnego księżyca" autorstwa Allison Saft była dla mnie niezwykle ciekawym doświadczeniem. Autorka stworzyła postaci z cechami oryginalnymi i nietypowymi, łamiące stereotypy. Akcja powieści ciągle mnie zaskakiwała. Jedynym minusem były zbyt obszerne opisy, które sprawiły, że powieść chwilami nużyła. Polecam tę powieść osobom, które szukają...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

[współpraca reklamowa]

Ogólna ocena: 4.65/5 ✨

⑅˖♡˙๑୨୧ • RECENZJA • ୨୧๑˙♡⁠˖⑅

Hejj ☀️

Przychodzą dzisiaj do was z recenzją najlepszej przeczytanej przeze mnie powieści fantastycznej.

Jest to naprawdę świetna pozycja! Nie spodziewałam się że tak bardzo mi się spodoba. Jest napisane w naprawdę fajny sposób i czytało mi się ją bardzo przyjemnie.

Książka ta jest naprawdę cudowna! Uwielbiam bohaterów, fabułę i całą tą historię. Bardzo mi się podobała i jest moim zdaniem dosyć lekka więc nada się na początki dla osób które chcą zacząć z fantastyką.

Podsumowując jest to genialne dzieło Allison Saft. Ogromnie polecam przeczytać! Bo w naprawdę miły sposób płynie cię przez tą powieść. Jeszcze raz zachęcam do ściągnięcia po nią!

Dziękuję za przeczytanie!💌
Wasza Pati 💕🫂

[współpraca reklamowa]

Ogólna ocena: 4.65/5 ✨

⑅˖♡˙๑୨୧ • RECENZJA • ୨୧๑˙♡⁠˖⑅

Hejj ☀️

Przychodzą dzisiaj do was z recenzją najlepszej przeczytanej przeze mnie powieści fantastycznej.

Jest to naprawdę świetna pozycja! Nie spodziewałam się że tak bardzo mi się spodoba. Jest napisane w naprawdę fajny sposób i czytało mi się ją...

więcej Pokaż mimo to

avatar
26
26

Na półkach:

"Noc zimnego księżyca" niesie ze sobą mroczną tradycję. Gon Półksiężyca, czyli mityczne polowanie na halę, staje się wydarzeniem, ściągającym myśliwych z całego kraju. Najlepsi z najlepszych stają do rywalizacji, w której ten wybrany zgładzi ostatniego demiurga.

Margaret od zawsze była sama. Wiecznie nieobecna mama, podążająca za kamieniem filozoficznym zostawia swoją córkę w położonej na odludziu posiadłości. Wszystko zmienia się jednego wieczoru, gdy do drzwi domu puka pewien młodzieniec w znoszonym i przydużym płaszczu. Weston - zapalony alchemik, szuka nauczyciela, który przyjmie go na praktyki, by mógł doskonalić swoje magiczne zdolności.

Alison Saft przenosi nas do mrocznej i tajemniczej krainy, ale jeśli ktoś szuka fantasy to niestety go tutaj nie znajdzie. "Noc zimnego księżyca" jest to przyjemna młodzieżówka z wątkiem miłosnym, który baaaardzo długo się rozwija. Uczucia między bohaterami rozkwitają powoli aż w końcu z małej tlącej się iskierki wybucha ogień porządania.

To co mnie rozczarowało w książce to to, że motyw magicznego polowania, czyli de facto wydarzenia wokół którego działa się cała opowieść, został spłycony do kilku stron z powieści. Mam wrażenie, że gdyby poświęcono mu więcej uwagi, historia byłaby bardziej dynamiczna i wpłynęłoby to na korzystniejszy odbiór tej książki przez osoby, które szukają w niej magii.

Podsumowując, jest to ciekawa pozycja skierowana jednak bardziej do fanów młodzieżówek niż fantasy. ✨

"Noc zimnego księżyca" niesie ze sobą mroczną tradycję. Gon Półksiężyca, czyli mityczne polowanie na halę, staje się wydarzeniem, ściągającym myśliwych z całego kraju. Najlepsi z najlepszych stają do rywalizacji, w której ten wybrany zgładzi ostatniego demiurga.

Margaret od zawsze była sama. Wiecznie nieobecna mama, podążająca za kamieniem filozoficznym zostawia swoją...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Dzisiaj przychodzę do was z recenzją "Nocy Zimnego Księżyca" autorstwa Allison Saft. Choć pozycja ta nieco mi się dłużyła, nie mogę powiedzieć, że była zła.

Styl pisania autorki jest naprawdę dobry i przyjemny. Jedyna rzecz, która mnie nieco drażniła, to fakt, że opowieść została przedstawiona z perspektywy trzecioosobowej (a ja osobiście preferuję narrację pierwszoosobową). Jednakże rozumiem, że pewne aspekty opowiadanej historii wymagały tej właśnie formy, aby oddać je w sposób sensowny.

Fabuła jest naprawdę wciągająca. Nie możemy nazwać jej zwykłą fantastyką, pozycja ta jest bardzo oryginalna. Klimat, w jaki możemy wczuć się podczas historii, jest świetny; mroczność to coś, czego zdecydowanie brakuje mi w książkach. Jednak wydarzenia zaczęły rozwijać się szybciej w około połowie, co trochę mnie zniechęciło.

Margaret i Weston to dwójka bohaterów, którzy szczerze mówiąc pozostali mi obojętni; nie byłam w stanie się do nich przywiązać. Los sprawia, że ich drogi krzyżują się, a wkrótce zostają zmuszeni do współpracy. Wspólnie rozwiązują tajemnice, odkrywają magię i przeplatają swoją przygodę subtelnymi uczuciami i zalotami.

Podsumowując, jeśli lubicie nieszablonową fantastykę, zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję. Jednak ja nie sądzę, że "Noc Zimnego Księżyca" zostanie przeze mnie szczególnie zapamiętana.

Dzisiaj przychodzę do was z recenzją "Nocy Zimnego Księżyca" autorstwa Allison Saft. Choć pozycja ta nieco mi się dłużyła, nie mogę powiedzieć, że była zła.

Styl pisania autorki jest naprawdę dobry i przyjemny. Jedyna rzecz, która mnie nieco drażniła, to fakt, że opowieść została przedstawiona z perspektywy trzecioosobowej (a ja osobiście preferuję narrację...

więcej Pokaż mimo to

avatar
339
152

Na półkach:

Instagram: zauroczona_literatura
link: https://www.instagram.com/p/C4gCXDBNlvA/

Magiczne polowanie, w którym bierze udział córka jednej z najlepszych alchemiczek oraz chłopak, który marzy o tym, by uczyć się u boku jej mamy. Myślę, że to przepis na świetny slow burn, z mrocznym i tajemniczym klimatem w tle.

Margaret Welty ma wyjątkowe szczęście dostrzec ostatnie żyjące legendarne stworzenie. Wie, że niedługo odbędzie się Gon Półksiężyca. Osoba, która zwycięży w tym polowaniu, zyska sławę i bogactwo, a także dostęp do magicznych sekretów. Gdyby dziewczynie udało się wygrać, mogłaby sprowadzić do domu swoją nieobecną od dawna matkę. Maggie to świetny strzelec, ale nie ma szans na zwycięstwo, jeśli nie stworzy drużyny z alchemikiem.
Weston Winters nie jest jeszcze alchemikiem. Został zwolniony ze wszystkich praktyk, jakich się podjął, a jego ostatnia szansa zależy od przyjęcia go jako ucznia przez matkę Margaret – alchemiczkę, która udała się w daleką podróż. Kiedy Wes dociera do posiadłości, zastaje w niej jedynie Maggie i jej psa. Dziewczyna niechętnie zgadza się na pobyt chłopaka w rezydencji. Stawia jeden warunek: musi on dołączyć z nią do polowania.
W miarę jak zbliża się Gon Półksiężyca, a napięcie rośnie, Margaret i Wes odkrywają mroczną magię, która może być kluczem do wygranej – jeśli przetrwają aż do tego momentu.

Uwielbiam sięgać po książki, które zawierają w sobie wątek turnieju magicznego. W "Nocy zimnego księżyca" wątek ten, w moim odczuciu wypadł naprawdę ciekawie. Z niecierpliwością czytałam o wszystkich wzmiankach i przygotowaniach do niego.
W postaci Maggie odnalazłam część siebie. Cieszę się, że zdecydowałam się przeczytać tą historię i miałam możliwość poznać główną bohaterkę.
Weston to mój następny "książkowy mąż". Wszystkie jego zachowania i czyny, sprawiły, że z każdą kolejną stroną, zaczynałam mieć do niego coraz większą sympatię.
Autorka opisywała nie tylko te pozytywne czyny postaci, ale również te negatywne, co uważam za duży plus. W obecnych czasach, gdzie większość idealizuje swoje postacie, Allison Saft robi cos zupełnie innego. Pokazuje ich czytelnikom, od najgorszej strony.
Fabuła i sam pomysł na nią jest świetny. Magiczny turniej, przedstawiony świat i różne wierzenia - to wszystko składało się na wyjątkowość tej książki. Nie powiem, że nie, bo czasami gubiłam się w zasadach tego świata i różnych kultur. Koniec końców, wszystko później stało się dla mnie jasne.
Jedyną niespodzianką okazał się dla mnie czas wydarzeń. Po okładce i opisie spodziewałam się czasów mniej więcej średniowiecznych, a nie bliskich współczesności. Było to dla mnie zaskoczenie, kiedy nagle czytałam, że ktoś otworzył lodówkę, czy pojechał gdzieś autem.
Nie jestem w stanie opisać klimatu tej książki. Mroczny, tajemniczy, pełny magii i niebezpieczeństwa. Jeśli planujecie swój TBR z wyprzedzeniem, pozycja ta idealnie nada się na jesienne wieczory.
Jedynym minusem moim zdaniem jest tempo akcji. W niektórych miejscach akcja zwalniała i wtedy zaczynałam się nudzić i wypadać z rytmu czytania.

Historię tą naprawdę polecam wszystkim! Mam nadzieję, że spodoba wam się tak samo jak mi.
J.
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Young 🤍

Instagram: zauroczona_literatura
link: https://www.instagram.com/p/C4gCXDBNlvA/

Magiczne polowanie, w którym bierze udział córka jednej z najlepszych alchemiczek oraz chłopak, który marzy o tym, by uczyć się u boku jej mamy. Myślę, że to przepis na świetny slow burn, z mrocznym i tajemniczym klimatem w tle.

Margaret Welty ma wyjątkowe szczęście dostrzec ostatnie żyjące...

więcej Pokaż mimo to

avatar
35
33

Na półkach:

📚Noc Zimnego Księżyca ~ Allison Saft

🌙 Młodzieżówka połączona z fantastyką, co z tego wynikło? Otóż słuchajcie, nie jestem osobą ogromnie zaczytaną w fantastykę, dopiero wprowadzam się w te ✨inne✨ światy, dlatego musiałam się naprawdę wysilić, aby pojąć ten świat przedstawiony i jego schemat działania. Pojawiły się nie tylko mityczne stworzenia, magia, ale również nowe wierzenia. Nie było to dla mnie najłatwiejsze zadanie.

🌙 Książka jest obszerna w opisy. Wiele z nich jest zupełnie niepotrzebnych — przynudzają i sprawiają, że czytelnik zapomina, jaka jeszcze przed chwilą toczyła się akcja. Szczególnie jeśli autorka potrafiła opisywać różnego rodzaju ubiory, wnętrza, a nawet naturę na minimum stronę. (Chociaż przyznam niektóre opisy przyrody wprawiły mnie w nastrój, folklork pełną parą).

🌙 Sami bohaterowie ogromnie się od siebie różnią, nie tylko powierzchownie. Ich ambicje, marzenia oraz sposób rozumowania życia to totalne przeciwieństwa. Margaret twardo stąpa po ziemi, nosząc w sercu rany i ukryte nadzieje na zaznanie matycznej miłości. Jednocześnie realistycznie podchodzi do życia, ciężko pracując, aby przetrwać. Weston jest alchemikiem z ogromnym marzeniem, które niektórzy uważają za niemożliwe do spełnienia. Prze naprzód zaślepiony wizjami przyszłości. Ostatecznie nie można zaprzeczyć, że kompletnie się uzupełniają.

🌙 Po wynudzeniu się przez paręnaście lub nawet parędziesiąt rozdziałów, w końcu pojawił się mój ulubiony wątek — wątek romantyczny. Uczucie między bohaterami, wytworzona więź była silnie odczuwalna. Ich współpraca na rzecz wygranej, a zarazem wspólna troska i poświęcenie sprawiało, że naprawdę uwierzyłam w tę miłość. Jednakże, moment kiedy doszło do wyznania owej miłości przywołał w mojej głowie trochę pytań. Przede wszystkim czułam się jakbym ominęła kilka ważnych rozdziałów, które mocno zaważyły na relacji bohaterów. Ich wzajemnie przyciąganie można poczuć od samego początku, ale brakowało mi tego momentu BOOM! pokazującego Margaret i Westona z innych stron.

🌙 Motyw slowburnu jest naprawdę odczuwalny i budujący napięcie. Zanim między bohaterami dojdzie do najmniejszego czułego dotyku, mija ponad połowa książki. Muszę zaznaczyć, że występowały sceny, które nie należały do najbardziej...grzecznych. Noc Zimnego Księżyca również posiada stronę, która wprowadzi nas w bardziej spicy klimat.

🌙 Przez ostatnie rozdziały przebrnęłam na jednym oddechu. Działo się dużo akcji, co chwilę następowały plot twisty, szczególnie w relacji bohaterów. Juz pod sam koniec brakowało mi tchu, jakbym co najmniej osobiście uczestniczyła w polowaniu.

📚Noc Zimnego Księżyca ~ Allison Saft

🌙 Młodzieżówka połączona z fantastyką, co z tego wynikło? Otóż słuchajcie, nie jestem osobą ogromnie zaczytaną w fantastykę, dopiero wprowadzam się w te ✨inne✨ światy, dlatego musiałam się naprawdę wysilić, aby pojąć ten świat przedstawiony i jego schemat działania. Pojawiły się nie tylko mityczne stworzenia, magia, ale również nowe...

więcej Pokaż mimo to

avatar
77
76

Na półkach:

“-No, nie wiem. Zdarzały się dni, gdy wydawało mi się, że jestem niewidzialna. W końcu przekonałam samą siebie, że nie istnieje. Tylko temu zawdzięczam to, że nadal żyje”.
[ współpraca z wydawnictwem ]

W mieście Margaret pojawia się ostatnie żyjące legendarne stworzenie. Zwiastuje on nadchodzący Gon Półksiężyca, który zwycięscy przyniesie sławę, bogactwo i najważniejsze, dostęp do magicznych sekretów.
Życie Margaret od dawna nie było łatwe, jej codzienność to męcząca rutyna, przeplatana tęsknotą za tym, co dawno odeszło. Zwyciężenie w Gonie mogłoby odmienić jej przyszłość, a może nawet nakłonić jej matkę do powrotu, problem jest tylko jeden. Nie zna żadnego alchemika, z którym mogłaby stworzyć drużynę. Jej matka wyjechała, a w mieście nie roi się od ludzi chętnych jej pomóc.
Weston goni za marzeniami, a największym z nich jest zostanie alchemikiem. Dotychczas został wyrzucony z wszystkich praktyk, a jego ostatnią nadzieją na spełnienie marzenia jest matka Margaret, która jak już wiemy, wyjechała. Czy chcąc gonić za tym, co dla niego ważne zgodzi się dołączyć wraz z Margaret do Gonu? Jakie tak naprawdę znaczenie miałaby dla niego wygrana?

Magia, mityczne stworzenia i uczucie, które dla dwójki bohaterów wcale nie jest takie oczywiście, czyli „Noc Zimnego Księżyca”! Ta historia pod wieloma względami była dla mnie niesamowita! Zaczynając od niepowtarzalnego klimatu stworzonego wokół miasteczka, oczekującego na Gon, a kończąc na podziałach, które tworzyli jego mieszkańcy. Co ich podzieliło? Coś, co męczy również nas, ludzi niemieszkających w magicznym świecie, czyli wiara i wyznania. Walkę z tymi podziałami toczymy każdego dnia, więc dla mnie był to taki mały łącznik między światem fantastyki a okrutną rzeczywistością.
Widzimy tutaj także przywiązanie i uczucia, których powstawanie możemy obserwować na każdej stronie. Dla mnie ten wątek był zupełnie nowy, bo bohaterów nie ciągnęło do siebie od pierwszego spotykania, wręcz przeciwnie! Trochę czasu musiało minąć, aby uznali siebie nawzajem za ktoś wyjątkowego.
Jeśli chodzi o bohaterów, to szczególnie upodobałam sobie Westona, który od samego początku przypominał mi Flynn’a z Zaplątanych! Jego niezdarność i lekko głupiutki sposób bycia, był odskocznią od codzienności!
Czy w takim razie w tej histori było coś, co nie przypadło mi do gustu? Cóż, niestety tak. Jeśli oczekujecie od tej książki akcji i zawziętej walki o wygraną w Gonie, to możecie się zawieść. Fabuła mocniej skupiła się na samych przygotowaniach. Jeśli poszukujecie książki, w której występuje magiczny turniej, a fabuła faktycznie skupia się na zawziętej walce to sięgnięcie po „Wszyscy jesteśmy łotrami”!
I na koniec najważniejsze pytanie, CO STAŁO SIĘ Z KONIEM NA KONIEC KSIĄŻKI?!?!?! (Pytam poważnie!)

“-No, nie wiem. Zdarzały się dni, gdy wydawało mi się, że jestem niewidzialna. W końcu przekonałam samą siebie, że nie istnieje. Tylko temu zawdzięczam to, że nadal żyje”.
[ współpraca z wydawnictwem ]

W mieście Margaret pojawia się ostatnie żyjące legendarne stworzenie. Zwiastuje on nadchodzący Gon Półksiężyca, który zwycięscy przyniesie sławę, bogactwo i najważniejsze,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
60
60

Na półkach:

wiek: 16+
TW: śmierć, porzucenie przez rodzica
ocena: 3.5/5⭐️

„Margaret, ty i ja przeciwko całemu światu.”

[moja opinia]

Od czego by tu zacząć… Myślę, że najlepiej od początku. Przez pierwsze 200 stron miałam spory problem aby się wciągnąć - powrót do historii przychodził mi z trudem, nie miałam wielkiej ochoty powracać do czytania. Możliwe, że było to spowodowane lekkim czającym się na mnie zastojem, zmieszanym z ilością obowiązków w szkole - nie wiem. Nie powiem było mi z początku przykro, że nie mogłam się w to wgryźć, bo występują tu same moje ulubione motywy - m.in. enemies to lovers, grumpy x sunshine i slowburn - dodatkowo miałam wielką ochotę na fantastykę. Sam pomysł na fabułę był bardzo interesujący, początkową „nudę” możnaby ominąć skróceniem części powieści - wg mnie była ona po prostu zbyt długa, gdyby ta sama treść została przedstawiona w mniejszej ilości stron, może wciągnięcie się w historię byłoby dla mnie łatwiejsze.
Klimat był bardzo dobrze przedstawiony, mrok pasujący do okładki dało się odczuć między stronami, co z pewnością przemawia na plus.
Podobało mi się przeciwieństwo bohaterów i to że znalazły się też w tym wszystkim jakieś ich cechy wspólne. Denerwował mnie natomiast jeden z głównych bohaterów, czyli Weston. Odniosłam wrażenie że jest on strasznie głupkowaty, jego podejście do relacji z innymi i ogólna postawa - coś mi tu nie zagrało. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że był po prostu nie dojrzały - choć może to właśnie trafnie odwzorowuje dzisiejszych młodych ludzi.
Różnice religijne i prześladowanie innych wyznań - na plus, chociaż brakowało mi ogólnego nakreślenia zamysłu wszystkich występujących wyznań.
Cały gon i pomysł na jego przeprowadzenie był intrygujący a hala i ta cała jej otoczka chwilami napawała mnie grozą. Szkoda, że nie był to główny wątek tak jak myślałam, bo to na pewno dodało by dynamiczności całej akcji.
Warto jest dać szansę tej historii, może to jest właśnie coś dla Was!🌜✨🖤

wiek: 16+
TW: śmierć, porzucenie przez rodzica
ocena: 3.5/5⭐️

„Margaret, ty i ja przeciwko całemu światu.”

[moja opinia]

Od czego by tu zacząć… Myślę, że najlepiej od początku. Przez pierwsze 200 stron miałam spory problem aby się wciągnąć - powrót do historii przychodził mi z trudem, nie miałam wielkiej ochoty powracać do czytania. Możliwe, że było to spowodowane lekkim...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    151
  • Przeczytane
    67
  • Posiadam
    11
  • 2024
    6
  • Fantastyka
    4
  • Ulubione
    2
  • Legimi
    2
  • Poszukuję na wymianę - pojedyncze książki
    1
  • Fantasy/Sci-fi
    1
  • Fantasy
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki A Far Wilder Magic


Podobne książki

Przeczytaj także