Nieobecność

Okładka książki Nieobecność Krzysztof Chronowski
Okładka książki Nieobecność
Krzysztof Chronowski Wydawnictwo: Biuro Literackie literatura piękna
124 str. 2 godz. 4 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Biuro Literackie
Data wydania:
2021-08-22
Data 1. wyd. pol.:
2021-08-22
Liczba stron:
124
Czas czytania
2 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366487529
Tagi:
proza polska
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
11 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
504
504

Na półkach:

„Nieobecność” Krzysztofa Chronowskiego to debiutancka proza i ogromne zaskoczenie dla czytelnika przyzwyczajonego do linearnej ciągłości i zrozumiałej historii. To książka eksperyment, która od razu przywołała mi w myślach Italo Calvino z jego wieloma różnymi początkami powieści, czy Georgesa Pereca z jego kamienicą z labiryntem korytarzy i mieszkań. I może jeszcze „Rozmowę w katedrze” Mario Vargasa Llosy. Każda z nich jest odmienna. Łączy je stworzenie czytelnikowi możliwości różnorodnej eksploracji tekstu, czytania fragmentów w dowolnej kolejności, tak by za każdym razem składały się w inną całość. Można więc uznać, że jest to mnogość opowieści w jednej, albo jedna opowieść w mnogości interpretacji. Rządzi tu inwencja i wyobraźnia czytelnika. Lubimy takie rebusy, lubimy też, gdy autor nas docenia i nie ułatwia nam rozwiązania zagadki, myli tropy, wypuszcza na fałszywe ścieżki.

W „Nieobecności” mamy 90 miniopowiadań, różnej długości. Jedne, dłuższe, zajmują nawet ponad dwie stronice, inne zaś to zaledwie jedno, dwa zdania. Co je łączy? Z początku trudno się domyślić, bo i bohaterowie różni, miejsce i czas rozmaite. Jakby ktoś rozsypał nanizane wcześniej na tasiemkę różnobarwne koraliki, a one utworzyły całkiem dowolną figurę na dywanie. I rzeczywiście, to jakby fragmenty, wyciągnięte z pamięci i wyłuskane ze wspomnień. Elementy niczym puzzle, choć może jednak to nie do końca fortunne porównanie. Z puzzli można złożyć tylko jedną pełną historię, z tych zaś wycinków powstanie ich tyle, ile tylko damy radę wymyślić. Zmieniając ich kolejność, możemy zmienić wszystko. Raz główną rolę pełnić będzie chłopak, samotny, tęskniący za ojcem, innym razem będzie to dziadek, prokurator, którego wnuk pamięta jako „Brudnego Harry`ego PRL-u”.

Czas wojny, strzały karabinów, to znów dzieci bawiące się w tę wojnę ludzikami lego i wyciętymi z papieru figurkami żołnierzy. To takie przypadkowe odpryski przeszłości, z których przebija samotność, tęsknota, brak. Nawet te wspomnienia są wybrakowane. Narrator nie jest pewien zapamiętanych szczegółów. Czemu pamięta dziadka „w krawacie rozszerzającym się od szyi do brzucha”, skoro jednocześnie wie, że nie miał on ani jednego krawata. Albo jak to się dzieje, że we śnie widzi dokładnie twarz brata, którego nie miał okazji nigdy poznać, bo ten zmarł przed jego narodzinami.

Jednak to retoryczne pytania, na które nie znajdziemy odpowiedzi. Być może to pułapki zastawiane przez nasz własny umysł. Wszyscy mamy bowiem takie powidoki, które mogą co najmniej zastanawiać, a ich prawda opleciona jest dużym znakiem zapytania. Być może to element jakiejś pamięci zbiorowej, rodzinnej, przejętej nieświadomie w spadku. Wszak cała ta opowieść jest poszukiwaniem korzeni, dokopywaniem się do istoty samego siebie. Narrator składa więc swój portret z chaotycznie porozrzucanych, niepełnych elementów, wydobytych z zakamarków własnej pamięci, a także wrzuconych tam przez snujących wspomnienia krewnych.

Czasami obrazy są zamglone, lekko zatarte, w innym zaś przypadku uwidaczniają tak drobne szczegóły, jak to, że „odciśnięte owalne kształty kubków wychylają się spod dzierganych serwet.” Niektóre z minipróz to doprawdy majstersztyk pejzażu codzienności, w których „Czas zastyga, zimy są do siebie podobne, te same prawie, jednak zza firanki nawet niewielka ilość rzeczywistości potrafi się zamienić w tsunami.”

Jednocześnie tyle tu pustki, smutku po tych, którzy te osamotnione teraz miejsca wypełniali kiedyś swoją obecnością, którzy wnosili w nie życie. Wiele z tych opowiadań to kadry z prześwietlonymi fragmentami. Tam, gdzie powinny być twarze – zamazane plamy nieobecności, braku. Innych zaś postaci nie ma już kto rozpoznać, więc też jakby ich nie było.

Część tekstów to wyliczanki tego, co określało kiedyś jakiś wycinek życia. Ważnych wówczas, teraz już nieistotnych przedmiotów, ludzi. Przenikają się czasy, które można rozpoznać dzięki powszechnie znanym postaciom kultury, tytułom filmów i programów telewizyjnych. „Niedziela, a więc koncert życzeń, dobre słowa z ozdobnych okładek. Zygmunt Kałużyński uderza czołem o blat. Jerzy Waldorff kwestuje na Stare Powązki.”

Urzekł mnie opis schizofrenicznego wujka, którego żona także „dawno już przedawkowała rzeczywistość”. Albo krajobrazy ze snów. To proza poetycka z zaskakującymi metaforami, zamykająca w nawias urywki z życia i obwiązująca je kokardką niczym prezent. Prezent od losu.

Fascynują też zaskakujące połączenia słów, które razem nabierają raptem wieloznaczności. Wyliczanki, pozornie bez związku, obrazujące wycinek z epoki, albo króciutki wyimek z życia w dowolnej jego fazie. Wplecione w tekst tytuły piosenek, książek, nazwiska i inne znaki popkultury, które od razu kojarzymy. Niby mimochodem, a jednak doskonale przemyślane. Przecież to także składa się na konkretne życie, osobistą przeszłość. Nadto uwagę zwraca jeszcze cudowna ilustracja na okładce. Tak wieloznaczna i inspirująca, jak cały tekst.

„Nieobecność” to proza do wielokrotnego czytania, do zaczytania wręcz. Do składania i rozkładania ciągle od nowa, tworząc zaskakujące treści, wchodząc w kolejne odsłony rzeczywistości, do której zaprosił nas autor.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

„Nieobecność” Krzysztofa Chronowskiego to debiutancka proza i ogromne zaskoczenie dla czytelnika przyzwyczajonego do linearnej ciągłości i zrozumiałej historii. To książka eksperyment, która od razu przywołała mi w myślach Italo Calvino z jego wieloma różnymi początkami powieści, czy Georgesa Pereca z jego kamienicą z labiryntem korytarzy i mieszkań. I może jeszcze „Rozmowę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
322
300

Na półkach:

Nieobecność to przecież obecność,
ale nie tam gdzie nas potrzeba najbardziej. W chwili, która się właśnie rozsypuje.
Tu szczególnie ta w męskim wydaniu. Ojcowie, towarzysze życia, policjanci, żołnierze, bracia.
Bo nieustannie jest coś. Trzeba przy samochodzie, w piwnicy, na działce. Coś dodać coś ująć, zawsze być gdzie indziej. Zamiast tuż obok. Bo przecież tak łatwiej. Omijasz bliskie skargi i zażalenia.

Ta lektura to naczynie małe, ale pojemne. Spękane, potłuczone, rozkruszone i właśnie te literackie kawałki dostajemy. Żeby skleić w całość? Nie sądzę. Grzęźniemy w braku fabuły, nadmiarze, obrazach, przedmiotach i kontekstach. Nie sunie się tu lekko jak po tafli lodu. Coś uwiera, coś kłuje, coś się wyłamuje. Są powiązania, jednak nie sposób je gładko odnajdywać, łączyć, spajać. Nie jest to książka na jeden wieczór, mimo swojej niewielkiej objętości, na jedno przeczytanie, a nawet na jedno życie. Trzeba wciąż się zmagać, przywoływać do porządku, skupiać. Jest niewątpliwie intelektualnym wyzwaniem. Czyta się więc wolno, bo można się zgubić. Z pewnością jeszcze do niej wrócę, choćby dla tworzonych przez nią językowych obrazów.

Są tu niekończące się festiwale półtrwania. Psujące się od wnętrza relacje, choć bez daty ważności i właśnie te międzyludzkie anomalie są tu sednem. Jakby korzeniem, od którego wszystko bierze swój początek. Bogactwo języka to coś co ścięło mnie tu z nóg i, teraz bardzo osobiście, wpadło do głębin mnie samej. Ale że tak można? Że się ta wykreować tyle światów słowa? Tak pięknie, tak intensywnie, tak dosadnie? Pozostaję w tym oszołomieniu. Mrówki wychodzą tu z pęknięć w balkonie, odbywając pielgrzymkę do przegniłej śliwki, a karbowane drzwi oklejane nalepkami od bananów stają się bramą do świata po drugiej stronie lustra. Niemal każde zdanie mogłoby być cytatem do zatrzymania się, do zastanowienia. To jeden z nich: "Gdy łzy ciekły ci przez tę krótką chwilę snu, czy nie zerwaliśmy się wtedy obaj w nocy? Oddziały rozchodziły się promieniście nad twoją drzemką w dyżurce na rygorze, kiedy wpadli po ciebie i zabrali ze sobą. Deszcz spływał cieniem na suficie, nie jestem pewien, czy widziałem w futrynie płaską, ognistą posta, rozpalony plaster przestrzeni?(...)Komoda patrzy na zegar. Zegar chodzi po pokoju, którego ubywa."

Nie mam wątpliwości, że "Nieobecność" napisał człowiek wrażliwy, który karmi się literaturą. Zjada ją na śniadanie, obiad i kolację, ale też szuka człowieka. Że takich już coraz mniej. Wszystko tu wije się gdzieś wokół prozy poetyckiej, która przekracza lingwistyczne horyzonty i nie zna granic wyobraźni. I to moje odkrycie w tej niełatwej lekturze.

Nie mogę udawać, że ta książka nie ma okładki. Bo ma. I to jaką. Do tego format, idealny by wziąć do siebie, wrzucić do torby, niczym dziennik mijanych kadrów, a jednak nieoczywisty. Chce się patrzeć, otworzyć. Na to co w środku.

Niewątpliwie to nietuzinkowy głos młodego pokolenia. Nie dla każdego, z pewnością. Nie jest niczym jedna linia, falująca w górę i w dół, brak jest jej swoistej ciągłości, ale ta odmienność może być poczytywana za jej największy atut. Wymyka się ramom, tabelom i bestsellerowym algorytmom.
Bo pamiętajcie, że "każde wychylenie wahadła to mała wieczność"*. Bierzmy więc te swoje mikrowieczności w dłonie, wypełniajmy je obecnością po brzegi, żeby nie stała się "nie".
www.zyj-bardziej.pl

Nieobecność to przecież obecność,
ale nie tam gdzie nas potrzeba najbardziej. W chwili, która się właśnie rozsypuje.
Tu szczególnie ta w męskim wydaniu. Ojcowie, towarzysze życia, policjanci, żołnierze, bracia.
Bo nieustannie jest coś. Trzeba przy samochodzie, w piwnicy, na działce. Coś dodać coś ująć, zawsze być gdzie indziej. Zamiast tuż obok. Bo przecież tak łatwiej....

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    23
  • Przeczytane
    13
  • Teraz czytam
    1
  • 2021
    1
  • Chcę przeczytać - inne
    1
  • 2023
    1
  • Pazdzernik 2021 R.
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Nieobecność


Podobne książki

Przeczytaj także