rozwińzwiń

Once Upon a Time in Hollywood

Okładka książki Once Upon a Time in Hollywood Quentin Tarantino
Okładka książki Once Upon a Time in Hollywood
Quentin Tarantino Wydawnictwo: Harper Perennial literatura piękna
416 str. 6 godz. 56 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Once Upon a Time in Hollywood
Wydawnictwo:
Harper Perennial
Data wydania:
2021-06-29
Data 1. wydania:
2021-06-29
Liczba stron:
416
Czas czytania
6 godz. 56 min.
Język:
angielski
ISBN:
0063112523
Średnia ocen

7,5 7,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Django/Zorro # 1 Esteve Polls, Quentin Tarantino, Matt Wagner
Ocena 5,7
Django/Zorro # 1 Esteve Polls, Quent...
Okładka książki Django Unchained Denys Cowan, Reginald Hudlin, Jason Latour, Quentin Tarantino
Ocena 7,5
Django Unchained Denys Cowan, Regina...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,5 / 10
4 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
597
322

Na półkach: ,

Quentin Tarantino, wizjoner wśród reżyserów. Niedościgniony mistrz w tworzeniu arcydzieł filmowych. Ale przede wszystkim wielki kinoman, który kocha oglądać filmy. To czuć w każdym jego obrazie. Dzieła amerykańskiego reżysera to nie tylko rozrywka na niezwykłym poziomie, ale również spektakl, który przykuwa widzów do fotela. Wyreżyserował on dziewięć filmów i zarzeka się, że dziesiąty projekt będzie jego ostatnim. „Pewnego razu… w Hollywood” to jego jak do tej pory ostatni film reżysera. Ogólnie mi się podobał, ale w moim osobistym rankingu nie zaliczę go to swojego topu. Ale do czego zmierzam, otóż gdy pojawiła się na rynku debiutancka powieść Quentina Tarantino, to pośpieszyłem do księgarni. Nie wiem dlaczego dopiero teraz wziąłem się za tą powieść. I to był mój błąd. Moje wewnętrzne obawy, które nie pozwalały mi na szybsze wzięcie za lekturę były bezpodstawne. Bowiem, powieść „Pewnego razu Hollywood” to kawał niezłej literatury. Ale po kolei. Wpierw nakreślę zarys fabularny powieści. Hollywood rok 1969. Bohaterami filmu jest Rick Dalton, zapomniany aktor, który próbuje uratować swoja karierę. Cliff Booth, kaskader filmowy zastępujący Ricka w niebezpiecznych scenach oraz jeden z ludzi filmu owianych najgorsza sławą, bo możliwe, że uszło mu płazem morderstwo. Sharon Tate, aktorka, która marzy o karierze filmowej. Swoje złote lata spędza na Cielo Drive, na wysokim zboczu Hollywood Hills. Charles Manson, facet po wyroku, stoi na czele naćpanych hippisów, uważając się za ich przywódcę duchowego, ale w każdej chwili jest gotów rzucić ich w cholerę, żeby zostać gwiazdą rocka. To pierwszoplanowe postacie, wokół których kręci się fabuła. Czy powieść przebija film? Jakie są moje wrażenia po lekturze? Czy czuć w niniejszej powieści klimat czasów „Wolnej miłości”? I czy kreacja bohaterów stanowi o sile dzieła? Zanim przejdę do moich wynurzeń, chciałbym poinformować wszystkich ciekawych, powyżej recenzowana powieść jest scenariuszem do dziewiątego filmu Quentina Tarantino. Natomiast moje wrażenia z lektury są niespodziewanie pozytywne. Nie oczekiwałem , może czegoś „Wielkiego”, ale dostałem perełkę, która broni się nie banalna narracją i ciekawym spojrzeniem na panoramę ówczesnego Hollywood. Jak wyżej poinformowałem jest do gotowy scenariusz filmowy, który został opublikowany po wejściu filmu do kin. Kto oglądał obraz, a nie czytał powieści, nic nie straci. Bowiem kolejność może być dowolna. Natomiast powieść pogłębia, uwypukla i rozjaśnia wątki, które nie były rozwinięte w filmie. Mamy tu więcej detali fabularnych, które powinny zainteresować prawdziwych kinomanów, którzy z nostalgią myślą o kinematografii z przed dekad, gdy nie były najważniejsze pieniądze, a ukryte w filmie przesłanie. Które wtedy było wyjątkowe, unikatowe i niezwykłe. Bowiem, wtedy robiono dzieła z sercem, a nie portfelem. Książka „Pewnego razu w Hollywood” to kompendium wiedzy przeszłej kinematografii, która zalewa czytelnika tytułami. Dla niektórych może to być za wiele informacji, ale dla mnie to kopalna wiedzy, którą przyswajałem z wielka przyjemnością. Film i książka razem współgrają, tworząc całość, która powinna być dla postronnego czytelnika i fana popkultury czymś niezwykłym. Amerykańskiemu pisarzowi udało się w sposób wyśmienity oddać klimat dawnych czasów. Gdzie elementem w ówczesnych czasach, był ruch hippisowski, którego członkowie, byli nazywani dziećmi kwiatu, albo dziećmi LSD. Wolna miłość, luzackie podejście do życia i seks bez zobowiązań. To charakterystyczne segmenty dla tego ruchu. Pod względem zarysowania tła społecznego powieść się wybija jako przykład nowej fali, która w pewnym stopniu była zagrożeniem dla uczciwych obywateli. Dzięki pisarzowi czułem się jakbym był w środku akcji. Tarantino w swojej powieści jeszcze bardziej puścił wodze fantazji. Książka fragmentami jest przepełniona opisami erotycznymi, oraz brutalnością, która jeszcze bardzie i dosadnie jest zobrazowana niż w filmie. Uwielbiam jak w swoich filmach amerykański reżyser bawi się płaszczyzną czasową. Ta konwencja również wykorzystana jest w powieści. Dzięki świetnej narracji powieść bardzo się szybko czyta. A kolejne rozdziały dały mi wielką satysfakcję z przebywania z tak nietuzinkową lekturą. Wielką wartością dodaną powieści są jej bohaterowie. Ci na pierwszy rzut oka wydawałoby się pozytywni, maja na sumieniu swoje grzeszki. U Tarantino nic nie jest ani białe ani czarne. Odcienie „szarości” to pod nich się kryją prawdziwi bohaterowi. Którzy zostali wykreowani, w sposób wielowymiarowy. Na kartach tej powieści, egzystują, w sposób dla siebie wygodny. Ale ten przywilej czasami nie daje prawdziwego szczęścia. Zazwyczaj jest to jedynie miraż, majak i echo utraconych marzeń. Bohaterowie gonią za swoimi niespełnionymi marzeniami i ideałami. Nie doceniając to co w danej chwili posiadają. Warto zadać sobie pytanie… Czy warto? Podsumowując, „Pewnego razu w Hollywood” to wyborna powieść, którą świetnie mi się czytało. Książka ta stanowi swoisty „list miłosny” autora, adresowany do czasów minionych, kiedy wszystko wydawało się prostsze, a twórcy pop kultury nie myśleli tylko o sobie, ale przede wszystkim o odbiorcy. Pozycja obowiązkowa dla fanów Tarantino, oraz dla wszystkich, którzy są ciekawi jak sobie poradził twórca w swojej debiutanckiej powieści. Gorąco Polecam.

Quentin Tarantino, wizjoner wśród reżyserów. Niedościgniony mistrz w tworzeniu arcydzieł filmowych. Ale przede wszystkim wielki kinoman, który kocha oglądać filmy. To czuć w każdym jego obrazie. Dzieła amerykańskiego reżysera to nie tylko rozrywka na niezwykłym poziomie, ale również spektakl, który przykuwa widzów do fotela. Wyreżyserował on dziewięć filmów i zarzeka się,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
173
136

Na półkach:

Dawno tak rewelacyjnej powiastki nie czytałam. Powiastki, bo historia o sfrustrowanych aktorach jest jak ciastko - lekkie, pyszne i miłe. Trochę szkoda, że wątek hippisów został potraktowany jako poboczny. Świetne uzupełnienie filmu!

Dawno tak rewelacyjnej powiastki nie czytałam. Powiastki, bo historia o sfrustrowanych aktorach jest jak ciastko - lekkie, pyszne i miłe. Trochę szkoda, że wątek hippisów został potraktowany jako poboczny. Świetne uzupełnienie filmu!

Pokaż mimo to

avatar
26
7

Na półkach:

Książka bardzo mnie wciągnęła. Jednakże czy poleciłbym ją innym? Ciężko powiedzieć, myślę że nie do końca.
Jest przeznaczona do dwóch grup: fanów twórczości Tarantino, lub do fanów Hollywood z lat 60ych. Jako że ja zaliczam się do pierwszej grupy, plus film mi się bardzo podobał, to powieść wciągnąłem na jednym tchu. Na pewno zaznaczę że obejrzenie filmowego pierwowzoru jest raczej konieczne - bez niego można się kompletnie pogubić w setkach nazwisk które nam kompletnie nic nie powiedzą.
Nawet przed obejrzeniem filmu, warto mieć chociaż minimalną wiedzę na temat tamtego okresu w Kaliforni, żeby mniej więcej odnaleźć się w tym klimacie. Jeżeli film Ci się nie spodobał to po książkę nawet nie sięgaj.
Książka sama w sobie jest uzupełnieniem dla filmu - rozwija pominięte wątki, ale w zasadzie jest to sama historia. Po prostu jest opowiedziana trochę inaczej, dlatego też myślę że jest przeznaczona dla fanów filmu, którym po seansie było mało.
Jedyne do czego się przyczepię to pominięcie niektórych rzeczy które wydarzyły się w filmie, oraz, jak wspomniałem wcześniej, multum nazwisk które dla europejskiego czytelnika mogą być obce i będą zmuszać do grzebania na ich temat w sieci. Ich znajomość nie jest co prawda konieczna, ale nieznajomość odbiera trochę przyjemność czytania.

Książka bardzo mnie wciągnęła. Jednakże czy poleciłbym ją innym? Ciężko powiedzieć, myślę że nie do końca.
Jest przeznaczona do dwóch grup: fanów twórczości Tarantino, lub do fanów Hollywood z lat 60ych. Jako że ja zaliczam się do pierwszej grupy, plus film mi się bardzo podobał, to powieść wciągnąłem na jednym tchu. Na pewno zaznaczę że obejrzenie filmowego pierwowzoru...

więcej Pokaż mimo to

avatar
608
113

Na półkach:

Akcja urywa się w połowie i przez to historia prowadzi zupełnie donikąd... Jeśli tak to miało właśnie wyglądać to zupełnie bez sensu pomysł

Akcja urywa się w połowie i przez to historia prowadzi zupełnie donikąd... Jeśli tak to miało właśnie wyglądać to zupełnie bez sensu pomysł

Pokaż mimo to

avatar
1293
495

Na półkach:

Nie powiem, że rozczarowanie, bo nie miałam żadnych oczekiwań związanych z tą książką. Jednak jest to po prostu bardzo słaba powieść, posklejana na ślinę z kilku ciekawych scen (i z wielu nieciekawych),wypełniona milionem nazwisk i ciekawostek filmowych (które niestety bardzo szybko zaczynają nużyć). Już sam film Tarantino nie był wybitny, a jego książkowa wersja jest jeszcze gorsza.

Nie powiem, że rozczarowanie, bo nie miałam żadnych oczekiwań związanych z tą książką. Jednak jest to po prostu bardzo słaba powieść, posklejana na ślinę z kilku ciekawych scen (i z wielu nieciekawych),wypełniona milionem nazwisk i ciekawostek filmowych (które niestety bardzo szybko zaczynają nużyć). Już sam film Tarantino nie był wybitny, a jego książkowa wersja jest...

więcej Pokaż mimo to

avatar
26
19

Na półkach: , ,

Przeczytałem, chociaż z początku trochę bolało. Długie przegadane sceny, które na filmach Tarantino ogląda się obgryzając paznokcie w wielkim napięciu, w książce tracą swój seksapil.
Na plus zaliczam, że nie jest to po prostu scenariusz filmu, opowiedziana tu historia jest nieco inna niż ta którą znamy z kin.

Przeczytałem, chociaż z początku trochę bolało. Długie przegadane sceny, które na filmach Tarantino ogląda się obgryzając paznokcie w wielkim napięciu, w książce tracą swój seksapil.
Na plus zaliczam, że nie jest to po prostu scenariusz filmu, opowiedziana tu historia jest nieco inna niż ta którą znamy z kin.

Pokaż mimo to

avatar
398
390

Na półkach:

230715 audio G7.
Akcji tu niewiele. Dużą część, o ile nie większość, stanowią opinie na temat kina XX wieku, czyli chyba tych filmów, które oglądał Tarantino za młodu. Nie powiem - ciekawe. Ponadto interesujący, refleksyjny (główny?) wątek powoli starzejącego się aktora drugiej ligi.

230715 audio G7.
Akcji tu niewiele. Dużą część, o ile nie większość, stanowią opinie na temat kina XX wieku, czyli chyba tych filmów, które oglądał Tarantino za młodu. Nie powiem - ciekawe. Ponadto interesujący, refleksyjny (główny?) wątek powoli starzejącego się aktora drugiej ligi.

Pokaż mimo to

avatar
266
47

Na półkach: ,

Quentin Tarantino, znany przede wszystkim jako reżyser kultowych filmów, postanowił przenieść swoją wizję na papier, tworząc powieść "Pewnego razu w Hollywood". Książka ta, oparta na scenariuszu jego filmu o tym samym tytule, to świetnie napisane i fascynujące przedstawienie burzliwych czasów w końcu lat 60. XX wieku w Hollywood.

Tarantino, jako mistrz narracji, zręcznie splata losy głównych bohaterów – Ricka Daltona, gwiazdy telewizyjnych westernów, oraz Clifa Bootha, jego wiernego kaskadera – z prawdziwymi postaciami i wydarzeniami z tamtych czasów. W powieści odnajdziemy również alternatywną historię Sharon Tate, aktorki, której tragiczna śmierć odbiła się szerokim echem na całym świecie.

Autor oddaje ducha tamtych czasów, tworząc barwny, wielowymiarowy obraz Hollywood i jego mieszkańców. Książka pokazuje zarówno blichtr i światłość branży filmowej, jak i jej mroczne zakamarki. Pełne rozmachem opisy scen, dialogi oraz szczegółowe analizy postaci sprawiają, że czytelnik z łatwością przenosi się do tamtej epoki.

Powieść, choć bogata w odniesienia do kina, nie ogranicza się tylko do tej tematyki. Tarantino podejmuje również ważne kwestie społeczne tamtych czasów, takie jak kontrkultura, hipisi, czy działalność sekty Charlesa Mansona. W tle pojawiają się także nawiązania do polityki i świata mediów.

Warto zauważyć, że "Pewnego razu w Hollywood" różni się od filmu pod względem niektórych szczegółów fabularnych, co czyni tę książkę ciekawym doświadczeniem nawet dla tych, którzy widzieli już ekranizację. Tarantino pozwala sobie na eksperymenty z formą, co daje czytelnikowi poczucie świeżości i nieprzewidywalności.

"Pewnego razu w Hollywood" to znakomita powieść, zarówno dla fanów Tarantino, jak i dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z jego twórczością. Książka udowadnia, że mistrz reżyserii potrafi też błyszczeć na polu literackim, tworząc dzieło, które z pewnością zasługuje na uwagę.

Quentin Tarantino, znany przede wszystkim jako reżyser kultowych filmów, postanowił przenieść swoją wizję na papier, tworząc powieść "Pewnego razu w Hollywood". Książka ta, oparta na scenariuszu jego filmu o tym samym tytule, to świetnie napisane i fascynujące przedstawienie burzliwych czasów w końcu lat 60. XX wieku w Hollywood.

Tarantino, jako mistrz narracji, zręcznie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
225
97

Na półkach:

Jeden z tych przypadków, gdzie film jest lepszy od książki. Jednakże powieść ta jest jak najbardziej poprawnie napisana i z charakterystycznym dla Tarantino ogromem szczegółów popkultury z opisywanej epoki. Chyba za wcześnie sięgnąłem po ten tytuł - pamiętając dobrze film można się znużyć lekturą.

Jeden z tych przypadków, gdzie film jest lepszy od książki. Jednakże powieść ta jest jak najbardziej poprawnie napisana i z charakterystycznym dla Tarantino ogromem szczegółów popkultury z opisywanej epoki. Chyba za wcześnie sięgnąłem po ten tytuł - pamiętając dobrze film można się znużyć lekturą.

Pokaż mimo to

avatar
111
19

Na półkach:

Beletryzacja dzieła filmowego, to zjawisko, którego wielu czytelników unika. Przeniesienie kinowej opowieści na strony książki owocuje zwykle powołaniem do życia powieściowego potwora frankensteina, jedynie udającego oryginalny byt kulturowy. Aby zainteresować takim tworem odbiorców pogłębia się odrobinę psychologię postaci opisując kształtujące je wydarzenia z przeszłości, dodaje się też kilka scen, a rzadziej prezentuje się alternatywny do filmowego bieg wydarzeń w obrębie jakiegoś mało znaczącego dla fabuły wątku. Generalnie robi się wszystko, żeby znającego fabułę kinomana nakłonić do pozostania przy już mało dla niego oryginalnej fabule.

Beletryzacji dzieła filmowego dokonuje zwykle najęty fachman, bardzo rzadko autor oryginalnego scenariusza, a już na pewno nie zdarza się, żeby robił to reżyser filmowej opowieści. W efekcie zabiegów, mających na celu głównie nadmuchanie tematu i wyciągnięcie z produkcji filmowej kolejnych zysków, powstaje dzieło mało oryginalne zarówno fabularnie, jak i literacko. Tak zwykle bywa. Dlatego też niechęć czytelnika do tego podgatunku twórczości literackiej rodzi się już po przeczytaniu pierwszej beletryzacji. Zwykle ten pierwszy kontakt wynika z braku czytelniczej alternatywy, spontanicznego zakupu przed podróżą pociągiem lub potrzeby wzięcia na ząb jakiejkolwiek pozycji w środowisku, w którym innego typu literatura nie występuje. W moim przypadku było to zetknięcie się z beletryzacją filmu „Terminator 2” podczas wakacji pod namiotem, z daleka od cywilizacji. Przeczytałem już wszystko co miałem w plecaku i zabrałem się za książkę, którą ktoś zostawił w leśnej sławojce. Od tamtej lektury minęło ćwierć wieku przepełnionego niechęcią dla tego typu literackich bryków. Przez 25 lat rzadko brałem do ręki podobne twory, aż pojawił się twórca, któremu zdecydowałem się dać szansę, tylko ze względu na nazwisko – Quentin Tarantino.

Fantastyczna odnoga kultury popularnej zna pojęcie historii alternatywnej. Po podmienieniu jakiegoś elementu dziejowej układanki zmieniają się losy narodu lub całego świata. Większe lub mniejsze szczegóły następujących po zmianie wydarzeń wyglądają odrobinę inaczej niż znana nam historia. Tak po zmianie wyników II wojny światowej (ulubiony moment dziejowy specjalistów od alternatywy historycznej) do pracy zabrali się między innymi Philip K. Dick pisząc „Człowieka z wysokiego zamku”, Robert Harris tworząc „Vaterland” czy Otto Basil „Brunatną Rapsodię”. Tarantino w swoim ostatnim filmie „Pewnego razu w… Hollywood”, robi właśnie taką małą podmiankę. Tyle że materią, którą się zajmuje nie jest geopolityczna strona dziejów, a historia kultury popularnej. Do jego zamiany nie dochodzi też na samym początku opowieści, lecz pod jej koniec. Manipulując losami fikcyjnych bohaterów i realnych postaci – jak Roman Polański, Sharon Tate czy Charles Manson – doprowadza do zupełnie innego zakończenia wydarzeń, które przeszły do historii jako masakra przy Cielo Drive. Rozrysowuje przy tym portret Hollywood, będący połączniem obrazu prawdziwego środowiska filmowego i dziecięcych wyobrażeń o fabryce snów. Realne gwiazdy kina lat 60. XX wieku spotykają tu fikcyjne postaci, a prawdziwe wydarzenia splatają się ze scenami z ówczesnego kina sensacyjnego. Ostatni film Tarantino to gratka nie tylko dla jego fanów, ale również dla miłośników kultury popularnej schyłku lat 60. Gdyby za jego beletryzację wziął się typowy twórca literackiej pulpy zapewne dostalibyśmy nudne dzieło przetykane fantastycznymi dialogami, ale do roboty wziął się twórca „Wściekłych psów”. Stworzył swój literacki debiut, co w przypadku popularnego twórcy oznacza wprowadzenie na rynek bestsellera. Książkę takiego frika jak on kupią setki tysięcy, jeśli nie miliony kinomaniaków, jej wartość literacka nie ma tu żadnego znaczenia. Do tego reżyser korzysta ze wspomnianego przepisu na beletryzację filmu – pogłębia psychologię postaci, dodaje sceny i tworzy alternatywne ich wersje – ale robi to wszystko w sposób typowy tylko dla siebie, tak jak przystało na twórcę „Bękartów wojny”.

Pierwsza wątpliwość, która pojawia się przy czytaniu dzieł napisanych przez jakiejkolwiek gwiazdy nie trudniące się do tej pory pisarstwem, to sprawa autorstwa. Ghost writerzy muszą z czegoś żyć, a celebryci – często pozbawieni daru prawidłowej wymowy – chcą mieć w swoim portfolio książkę, świadczącą o ich geniuszu lub streszczającą ich niezwykła życiową podróż. Zapewniam, że Tarantino zabrał się do roboty sam. Widać to po filmowym stylu opowiadania historii. Rozrysowanie tła każdej kolejnej sceny – przepraszam – każdego rozdziału, początkowo przypomina suchą formę scenariusza. Kiedy historia się rozwija zaczynamy widzieć w niej Quentina gawędziarza. Autor „Kill Billa” znany jest z tworzenia rozbudowanych dialogów, których sięgający po książkę czytelnik mógłby się obawiać. Bo czy kwestie pozbawione wsparcia aktorskiego talentu Leonarda DiCaprio, Brata Pitta i Ala Pacino, będą równie wciągające? Czy utrzymają opowieść? Okazuje się, że Tarantino jest w stanie przyciągnąć i utrzymać czytelnika nawet trywialną rozmową o spożywaniu posiłku.

Reżyser znowu bawi się kinem, tym razem włączając do tej zabawy również literaturę. Dowolny rozdział jego opowieści może się zamienić w opowieść o losach bohatera nieznanych z ekranowego pierwowzoru. Tak na przykład zawodowe bolączki Ricka Daltona, które w filmie poznamy oglądając skacowanego Leonarda DiCaprio, w powieści zamieniają się w opowieść o karierze tego fikcyjnego aktora. Dowiadujemy się u boku jakich realnie żyjących gwiazd zdarzało mu się grać lub z jakich produkcji został wysiudany przez swoich kolegów. Możemy między innymi przeczytać, że to Dalton miał grać rolę powierzoną później Steve’mu McQueenowi w kultowej „Wielkiej ucieczce”. Pojawiają się tytuły prawdziwych i wymyślonych filmów. A lektura to wspaniała rozrywka nie tylko dla uważnych widzów i historyków kina – potrafiących dostrzec różnice pomiędzy dziejami hollywoodzkich wytwórni, a fikcją – ale również gawęda filmoznawcza, mówiąca wiele o mechanizmach rządzących fabryką snów.

Tarantino tworzy też małe eksperymenty, ale robi to bardziej nie jako twórca przecierający artystyczne szlaki, a autor czerpiący prawdziwą radość z pisania. Ten człowiek kocha opowiadać historie. Przykładowo znana nam z ekranu postać trafia na plan filmowy, ale reżyser-literat nie opowiada już historii aktora siłującego się z rolą, a tworzy historię w historii. Odmalowuje realia fikcyjnej opowieści i skupia się na losach granej przez Daltona postaci, zapominając o całym planie zdjęciowym. Cofamy się w czasie i jesteśmy na dzikim zachodzie.

Tarantino po raz kolejny udowadnia, że jest wytrawnym znawcą filmowych mitów i historii kina. Do tego, pisząc „Pewnego razu w Hollywood” rozbudowuje swój artystyczny warsztat. Pozostaje jednak twórcą filmowym, doskonale radzącym sobie z literacką materią, ale wciąż reżyserem zajętym hollywoodzką autotematyką. Pozostaje czekać na kolejną powieść autora „Nienawistnej ósemki” i mieć nadzieję, że tym razem zabierze się za temat spoza wachlarza swoich dokonań, że stworzy dzieło oryginalne. Na pewno będzie bogate w filmowe i popkulturowe nawiązania, ale potwierdzi też jego literacki talent. Mam nadzieję, że to będzie jakiś kryminał noir albo beletryzacja „Czternastu pięści McCluskeya”, fikcyjnego filmu, który przyniósł sławę Rickowi Daltonowi.

Beletryzacja dzieła filmowego, to zjawisko, którego wielu czytelników unika. Przeniesienie kinowej opowieści na strony książki owocuje zwykle powołaniem do życia powieściowego potwora frankensteina, jedynie udającego oryginalny byt kulturowy. Aby zainteresować takim tworem odbiorców pogłębia się odrobinę psychologię postaci opisując kształtujące je wydarzenia z przeszłości,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    470
  • Chcę przeczytać
    373
  • Posiadam
    135
  • Teraz czytam
    23
  • 2021
    18
  • 2022
    14
  • Ulubione
    9
  • 2023
    7
  • Legimi
    6
  • Ebook
    5

Cytaty

Więcej
Quentin Tarantino Pewnego razu w Hollywood Zobacz więcej
Quentin Tarantino Pewnego razu w Hollywood Zobacz więcej
Quentin Tarantino Pewnego razu w Hollywood Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także