rozwińzwiń

Return of the Dragon Slayers

Okładka książki Return of the Dragon Slayers Brandon Mull
Okładka książki Return of the Dragon Slayers
Brandon Mull Wydawnictwo: Shadow Mountain Cykl: Smocza straż (tom 5) fantasy, science fiction
608 str. 10 godz. 8 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Smocza straż (tom 5)
Tytuł oryginału:
Return of the Dragon Slayers
Wydawnictwo:
Shadow Mountain
Data wydania:
2021-10-26
Data 1. wydania:
2021-10-26
Liczba stron:
608
Czas czytania
10 godz. 8 min.
Język:
angielski
ISBN:
9781629729305
Inne
Średnia ocen

8,7 8,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,7 / 10
7 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
378
198

Na półkach:

Jak zwykle była to świetna przygoda i z jednej strony trochę szkoda, że historia Kendry i Setha już się kończy, a z drugiej jest to wreszcie czas, w którym można ruszyć dalej. Bohaterowie mocno rozwinęli się w tej części, każdy musiał przełamać swoje bariery, sięgnąć po nieosiągalne i ostatecznie wybrać, po której stronie stoi. Tak, jak w przypadku Kendry, nie było to wielkim problemem, tak Seth, choć serce ma po dobrej stronie, miał spore wątpliwości, co do własnej osoby. Chciał czynić dobrze, ale obawiał się, że ponownie zrobi coś, co choć wykonane w dobrej wierze, przysporzy im mnóstwo dodatkowych problemów.
Historia świetna i na pewno będą ją polecać, zwłaszcza młodszym czytelnikom, bo w ten sposób może pokochają czytać.

Jak zwykle była to świetna przygoda i z jednej strony trochę szkoda, że historia Kendry i Setha już się kończy, a z drugiej jest to wreszcie czas, w którym można ruszyć dalej. Bohaterowie mocno rozwinęli się w tej części, każdy musiał przełamać swoje bariery, sięgnąć po nieosiągalne i ostatecznie wybrać, po której stronie stoi. Tak, jak w przypadku Kendry, nie było to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
145
72

Na półkach:

Skończyłam czytać cykl „Smocza straż” Brandona Mulla. Skupię się tu na finalnej książce, o grubości dorównującej ostatniemu tomowi „Harrego Pottera” i wzniosłym tytule „Powrót Zabójców Smoków”, który okazał się „clickbaitem”. Pierwszy raz się zdarzyło, że naprzemiennie książki z cyklu mi się podobały i nie, przez co ich oceny były skrajnie odmienne. Piąty, jednocześnie finalny tom zalicza się niestety do tej drugiej grupy. A jeśli mam porównać całość do „Baśnioboru”, ma on dla mnie o wiele wyższy poziom.

Książkę czytało się źle mimo bardzo prostego języka (ze względu na grupę docelową),co zajęło mi ponad 2 miesiące.

Recenzja ze SPOILERAMI.

Często podaje się, że jest to literatura dziecięca. Ja bym powiedziała, że raczej dla młodzieży, bo wzorem poprzednich książek i tu jest zjadanie ludzi w różnych kombinacjach (całych, rozerwanych, a jeszcze żywych),lecą głowy, kończyny (przy jednej scenie byłam przerażona, co też autor odstawił),w miastach leżą popalone zwłoki, są rozpruwane na żywca torsy.

Książka ma mało dobrych stron, więc zacznę od nich. Na początek korekta, która została bardzo dobrze zrobiona. Druga rzecz to smoki. Sama ich obecność już przyciąga i nie ma się ich nigdy dosyć w fantastyce. Trzecia – akcja rozgrywająca się w Polsce, gdzie umieszczono najpotężniejszy magiczny azyl, dotąd jedyny niezdobyty. Tam rozgrywa się też wielka bitwa o losy świata. Polacy mogą się czuć wyróżnieni :) Ostatni pozytyw to duet satyrów, który stale trzyma formę i rozśmiesza; do nich dochodzi jeszcze troll pustelnik. I to niestety tyle. Odwrotnością korekty są redakcja i czasem tłumaczenie.

Po słabym tomie trzecim, z akcją na wyspie i w morzu, z nudnym wątkiem Kendry i ciekawszym Setha, był genialny tom o olbrzymach (choć parę scen wyglądało jak wziętych z „Ataku tytanów”, np. z przebudzeniem i niszczycielskim marszem przez kontynent). Liczyłam, że finał będzie epicki, z dobrze opisanymi bitwami. Nic takiego nie nastąpiło. Wątek Setha stał się tak samo nudny, jak Kendry, większość książki to poszukiwania po całym świecie ludzi, którzy nie mają żadnego znaczenia, albo artefaktów. To właśnie jeden z dwóch głównych problemów tej książki – jest sporo wątków po nic, nie mają wpływu na fabułę albo tak minimalny, że zamiast nich autor mógł wykorzystać dowolne inne rozwiązanie, które miał „pod ręką”. Przez to historia jest niewyważona: na „lanie wody” poświęcone zostały dziesiątki stron, kiedy finalna walka ze smokiem czy epizod z Ronodinem – więc dotyczące najważniejszych antagonistów cyklu – to tylko kilka zdań opisu! W dodatku z groźnych, inteligentnych „złoli” zrobiono mentalnie czterolatków. Ale o tym jeszcze potem. Wracając do zbędnych wątków. Przykładowo rozdziały poświęcone yeti były chyba najbardziej rozbudowane, Kendra rozmawiała z kolejnymi istotami i ludźmi podczas poszukiwania tej mitycznej istoty, przeleciała za nią pół świata, na opis yeti też poświęcono sporo miejsca. I tylko po to, by kryptyda zginęła w chwili jej znalezienia.

Drugi wspomniany problem to całkowity brak panowania autora nad powieścią. Cała fabuła to deus ex machina. Magicznych istot, przedmiotów i reguł nagromadziło się przez te wszystkie książki sporo, ale i tak dokładano kolejne „na poczekaniu”, gdy coś było potrzebne. Przykłady? Smoczyca Dagna, która pojawiła się dokładnie w chwili, gdy Seth zranił się jedynym w swoim rodzaju artefaktem, po którym rana się nie goiła, i akurat smoczyca potrafiła wytwarzać klej zasklepiający tak unikalną, magiczną ranę. Zrobiła swoje, więc dalej była niepotrzebna, pojawiła się o niej tylko wzmianka, że pomaga w walkach ze smokami w zamku, przy swojej zerowej roli. I w ten sposób zostało potraktowanych wiele postaci, potrzebnych tylko w kilku zdaniach książki, pojawiających się dokładnie w chwili potrzeby, by potem szły w odstawkę. Albo Sfinks z translocatorem (taka nazwa widnieje w książce, czyli pozostała angielska, choć translokator to przedmiot od dawna istniejący w polskiej fantastyce) pojawia się też w chwili, gdy podróżowanie smokiem, magicznymi skrzydłami czy przez portale okazało się niewystarczające. Ten translocator imo najbardziej niszczy fabułę, bo czyni z protagonistów wręcz bogów, którzy mogą pojawić się wszędzie, zrobić wszystko z zaskoczenia i nie omieszkają tego wykorzystywać. Powoduje też szybkie domknięcie kluczowych wątków, w kilku wersach, na które przynajmniej powinno zostać poświęconych z 20 kartek więcej. Co do Setha prawie przez całą książką musiał trzymać w ręce niebezpieczny miecz, bo jego położenie gdziekolwiek powodowało przecinanie klingą wszystkiego, czego dotknął. Nie mógł więc być w pochwie czy kładziony na ziemi. Autor/redakcja o tym zapomnieli, bo przy niejednej scenie Seth miał zajęte ręce czymś innym, na przykład trzymał nypsika i inny przedmiot, i nie wiadomo, co działo się wtedy z mieczem. Albo Wirgiliusz, czyli satyr-zdrajca. Aby dostać się do zamku warownego w centrum Sediny (magiczny azyl w Polsce),przeleciał setki kilometrów na grzbiecie pegaza, jednak w pewnej chwili postanowił zniknąć z tego zamku i zaraz potem przekazał smokom poza rezerwatem informację, gdzie znajduje się brama do azylu. Jak pokonał setki kilometrów w kilka minut? Czemu nikt nie widział, jak wymyka się z zamku strzeżonego przez tysiące istot? W dodatku to był mól książkowy, a nie sprawny fizycznie satyr. I takich nieścisłości logiczno-fabularnych było mnóstwo. Pojawiło się też sporo błędów z zakresu wiedzy, na przykład używanie pułapu i wysokości jako synonimów (więc albo to błąd tłumaczenia, albo niewiedza autora/redakcji, że dla danego obiektu, czy to ptak, czy samolot, pułap może być tylko jeden).

Co do kluczowych bohaterów też można pomarudzić. Kendra na początku cyklu była wzdychającą do jednorożca Paprota nastolatką, grzeczną, miłą, spokojną, i taka pozostała. Nie przeszła żadnej przemiany. Do tego pozostała ufna i strasznie naiwna. Przykładowo spotyka w więzieniu osadzoną siostrę Paprota, też jednorożca, która powiązana jest z Ronodinem. Kendra przebywa z nią może godzinę, ucząc się świecić swoją mocą („Gwiezdny pył” i Yvaine – jest wręcz identycznie). Dziewczyna wie, że wszystko to plan Ronodina. I co potem robi? Jak drugi raz spotyka kobietę-jednorożca, to od razu jej ślepo zdradza, gdzie jest ukryty najpotężniejszy artefakt na świecie – i to ledwo po tym, jak zdradził ich inny sojusznik! Myślicie w ogóle, że zobaczycie czaszkę-artefakt, o którym tak wszyscy w kółko mówią? Wiec zapomnijcie, nie będzie go.

Z Sethem z kolei się udało w kwestii ewolucji postaci, bo z psotnego chłopca niemającego wyobraźni zmienił się w dzielnego, niebezpiecznego młodzieńca ze skrzydłami i wymachującego mieczem. Niestety z czasem stał się nudny jak Kendra, a skończył już turbo nudno. Imię Seth, pochodzące od boga starożytnego Egiptu, w końcu do czegoś zobowiązuje. A niestety chłopak stał się mdłą postacią światła i sprawiedliwości. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku do chwili, gdy wykąpał się w źródle Eteru, co uniemożliwiło jego przemianę w nieumarłego. A byłoby to świetne rozwiązanie, jak i otwarta furtka do kontynuacji, kiedy to Seth byłby tym złym z piekła. Dodatkowo wyposażono bohatera w zbyt silne gadżety, przez co pruje jak burza i niszczy każdego na swej drodze.

O wątku Tess i Knoxa kompletnie zapomniano, kolejne rozdziały poświęcono na przemian Kendrze i Sethowi, a kuzyni pojawili się podobnie jak Dagna pod koniec jedynie po to, by zaakcentować swoją obecność.

Paprot finalnie podjął głupią decyzję (skojarzenie z Arweną z „Władcy pierścieni”). Powinno pójść to w drugą stronę, że Kendra dołącza do świata nadprzyrodzonego, zwłaszcza że wcześniej w cyklu proponowano jej stanowisko nieśmiertelnej strażniczki.

Wspomniałam na początku, że tytuł to clickbait. Tytułowi zabójcy smoków byli zbierani przez Kendrę. Nie miało to żadnego znaczenia, bo jeden z nich zginął w momencie znalezienia, kolejny od razu, jak tylko dotarł do smoków, a z dzieckiem z Chile nawet nie pamiętam, co się stało, natomiast kluczową rolę odegrali istniejący od początku cyklu bohaterowie, czyli Andromadus, Seth, wróżkowy smok Raxtus oraz nypsiki. Tak naprawdę to nypsiki wygrały bitwę smoki vs reszta świata. Nie nastawiajcie się na epickie walki w powietrzu, z dobrze opisaną taktyką i strategią. Bitwa trwała moment, do tego na tysiące smoków, inteligentnych, potężnych fizycznie i magicznie wysłano do walki tylko trzech bohaterów, w tym uskrzydlonego Setha, co łatwo zabija Celebranta. W trakcie zmagania jeden sztampowo szydzi z drugiego, jak w kreskówce dla dzieci. Podobnie „na odwal” zamknięto wątek Ronodina. Budowano tę postać przez całą serię, starcie z nią powinno być zatem wymagające i długotrwałe, a autor potraktował go jak Celebranta. Czyli kilka wersów i finito za sprawą translocatora, przy czym mroczny jednorożec też zachowywał się kompletnie jak nie on, bo jak wystraszone, uciekające dziecko. Do tego bez rozumu – osaczony widzi nagle w swoim zamku, znikąd, Setha z artefaktem, chłopak proponuje Ronodinowi ucieczkę i mroczny jednorożec daje się na to nabrać?! Nie pamiętam, kiedy czytałam ostatnio o tak fatalnie zniszczonych antagonistach. Z pozytywnymi bohaterami też wypadło nie lepiej. Jednorożec Paprot od kilku książek wstecz był więziony i nie zostało w ogóle opisane, jak uciekł z więzienia. Tylko padła wzmianka, że uciekł i już, jest na wolności zaraz dotrze do Kendry. Ogólnie ostatnie 50 stron książki odczułam, jakby były pisane w pośpiechu i byle jak, jakby autor chciał szybko skończyć albo za 3 dni miał termin oddania tekstu do wydawcy.

Podróże. Bohaterowie, jak wspomniałam, przemieszczają się po całym świecie. W związku z tym liczyłam na ciekawostki o danych krajach, zwłaszcza jako element edukacyjny dla młodszych czytelników, ale nic takiego nie ma. Pojawiają się jeno wzmianki, że postacie są w Peru, Anglii, Polsce czy Ukrainie. Jakby zamienić te nazwy z dowolnymi innymi krajami, nawet Katarem czy Madagaskarem, nie byłoby żadnej różnicy. Opis Słowacji przykładowo jest taki, że są góry. A Chile – że znajduje się tam miasteczko, gdzie mówią po hiszpańsku. Natomiast o Polsce piszą tyle, że bohaterowie schowali się w dziczy w jaskini.

Kolejny minus to brak reguły „pokaż, nie opisuj”. Zamiast widzieć bohaterów w akcji, oni układają na całe kartki strategie, przynudzając i jednocześnie spoilerując. Ogólnie było za dużo gadania i powtarzania w kółko tego samego, jak z Sethem, który do każdego, kogo spotkał, mówił, że zadał sobie ranę mieczem.

Na zakończenie feminatywy. Tu akurat są jedynie moje osobiste preferencje, jednak fatalnie czytało mi się wyrazy jak „kapitanka” czy „jednorożka” (w innych książkach fantasy widziałam „jednoroginie”). Pani kapitan – taki zwrot brzmi poważnie i przyzwoicie.

Podsumowując. Za dużo przeszkadzajek. Skrócenie do minimum ważnych wątków, a rozpisywanie się o nieważnych. Brak panowania nad fabułą i bohaterami. Czyli raczej zawód zakończeniem cyklu.

Skończyłam czytać cykl „Smocza straż” Brandona Mulla. Skupię się tu na finalnej książce, o grubości dorównującej ostatniemu tomowi „Harrego Pottera” i wzniosłym tytule „Powrót Zabójców Smoków”, który okazał się „clickbaitem”. Pierwszy raz się zdarzyło, że naprzemiennie książki z cyklu mi się podobały i nie, przez co ich oceny były skrajnie odmienne. Piąty, jednocześnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
430
124

Na półkach:

Brandon Mull to ewidentnie jeden z najlepszych współczesnych autorów, którego książki dobrze się czyta bez względu na wiek. Do „Smoczej Straży” wróciłam po dość sporej przerwie, ale nie żałuję ani chwili poświęconej tej serii. Masa akcji w finałowym tomie nie pozwala się oderwać i na długo o sobie zapomnieć. Ta książka to coś naprawdę wartego sięgnięcia!

Brandon Mull to ewidentnie jeden z najlepszych współczesnych autorów, którego książki dobrze się czyta bez względu na wiek. Do „Smoczej Straży” wróciłam po dość sporej przerwie, ale nie żałuję ani chwili poświęconej tej serii. Masa akcji w finałowym tomie nie pozwala się oderwać i na długo o sobie zapomnieć. Ta książka to coś naprawdę wartego sięgnięcia!

Pokaż mimo to

avatar
421
263

Na półkach: ,

Naprawdę niezły finał historii. Nawet zaskoczył mnie w kilku miejscach. Mull zgrabnie pozamykał wszystkie wątki, co nie jest częste.

Naprawdę niezły finał historii. Nawet zaskoczył mnie w kilku miejscach. Mull zgrabnie pozamykał wszystkie wątki, co nie jest częste.

Pokaż mimo to

avatar
18
5

Na półkach:

Świetna

Świetna

Pokaż mimo to

avatar
10
9

Na półkach:

Idealna pamiętam jak o 24 siedziałam i czytałam. Miałam załamanie kiedy ją przeczytałam. Jest to jedna z najlepszych serii.

Idealna pamiętam jak o 24 siedziałam i czytałam. Miałam załamanie kiedy ją przeczytałam. Jest to jedna z najlepszych serii.

Pokaż mimo to

avatar
97
13

Na półkach: ,

Nie oceniam w gwiazdkach, bo po pierwsze czytałam tą książkę baaaardzo długo, a po drugie w sporym odstępie czasowym od poprzedniego tomu, przez co nie pamiętałam wielu wydarzeń, a imiona i nazwy mi się myliły. Mimo to świetnie się bawiłam i nie umiem wyobrazić sobie lepszego zakończenia serii.

Nie oceniam w gwiazdkach, bo po pierwsze czytałam tą książkę baaaardzo długo, a po drugie w sporym odstępie czasowym od poprzedniego tomu, przez co nie pamiętałam wielu wydarzeń, a imiona i nazwy mi się myliły. Mimo to świetnie się bawiłam i nie umiem wyobrazić sobie lepszego zakończenia serii.

Pokaż mimo to

avatar
127
123

Na półkach:

Kolejna seria Brandona czytana na głos 6 i 10-latkowi w ramach wieczornego rytuału. Całkiem niezłe zakończenie. Tak naprawdę nie przepadam za wielkimi bitwami i dramatami, ale dało się to czytać.Zarówno Seth, jak i Kendra osobno przechodzą swoje misje i swoje przemiany. Kończę serię z poczuciem, że mój najbardziej irytujący z 2 pierwszych części Baśnioboru, sukcesywnie zmieniał się w najciekawszego, najodważniejszego bohatera. Spokojnie może stać obok Mereka, Gawina w jednym szeregu i najwyraźniej będzie, czy też już jest godnym następcą Pathona. Spokojnie mogłabym przeczytać kolejną serię wyłącznie z Sethem w roli głównej. Największy plus dla mnie za "zaprzyjaźnienie się" z ciemnością i z widmami Setha. Osobiście uwielbiam wątki, w których ciemność i strach stają się nieco bardziej komiczne i przyjazne niż się wydają.
W tej części ma miejsce kilka naprawdę ciekawych rozmów, dających sporo do myślenia czytelnikowi w każdym wieku.
Kilka wątków uważam za niedokończone lub za słabo zakończone a kilka zwyczajnie niekonsekwentnych. Być może jak na tak długą serię można na to przymknąć oko. Żal mi było Ronodina, zwłaszcza po poznaniu początków jego zmian, które miały jak najbardziej dobre intencje i nie był prawdopodobnie świadom konsekwencji swojego postępowania dla króla wróżek. Osłabiał mnie za to Paprot, którego notorycznie ktoś brał do niewoli, z których ratowały go dziewczyny a jednak mimo to ma niby uosabiać dzielnego księcia pojawiającego się na chwilę na białym rumaku czy też tego białego dzielnego rumaka. Wielkie mdłe noł ode mnie. ;)

Kolejna seria Brandona czytana na głos 6 i 10-latkowi w ramach wieczornego rytuału. Całkiem niezłe zakończenie. Tak naprawdę nie przepadam za wielkimi bitwami i dramatami, ale dało się to czytać.Zarówno Seth, jak i Kendra osobno przechodzą swoje misje i swoje przemiany. Kończę serię z poczuciem, że mój najbardziej irytujący z 2 pierwszych części Baśnioboru, sukcesywnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
66
4

Na półkach:

Trochę rozczarowujący koniec

Trochę rozczarowujący koniec

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1282
788

Na półkach: , ,

Dobra książka. Widać przemianę bohaterów na przestrzeni obu serii. Po prostu bardzo polecam!

Dobra książka. Widać przemianę bohaterów na przestrzeni obu serii. Po prostu bardzo polecam!

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    580
  • Chcę przeczytać
    313
  • Posiadam
    113
  • 2022
    35
  • Ulubione
    30
  • 2023
    26
  • Teraz czytam
    20
  • Audiobook
    19
  • Fantasy
    16
  • Audiobooki
    6

Cytaty

Więcej
Brandon Mull Powrót Zabójców Smoków Zobacz więcej
Brandon Mull Powrót Zabójców Smoków Zobacz więcej
Brandon Mull Powrót Zabójców Smoków Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także