Kto fałszuje Jezusa?

Okładka książki Kto fałszuje Jezusa? Paweł Lisicki
Okładka książki Kto fałszuje Jezusa?
Paweł Lisicki Wydawnictwo: Esprit religia
464 str. 7 godz. 44 min.
Kategoria:
religia
Wydawnictwo:
Esprit
Data wydania:
2021-03-25
Data 1. wyd. pol.:
2021-03-25
Liczba stron:
464
Czas czytania
7 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366859029
Tagi:
religia Kościół Katolicki ateizm ideologia Jezus
Średnia ocen

6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Rozmowy jerozolimskie. Dlaczego zginął Mesjasz? Waldemar Chrostowski, Paweł Lisicki
Ocena 8,0
Rozmowy jerozo... Waldemar Chrostowsk...
Okładka książki Świat i Kościół w kryzysie Grzegorz Górny, Krystian Kratiuk, Paweł Lisicki
Ocena 6,5
Świat i Kośció... Grzegorz Górny, Kry...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
34 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
583
576

Na półkach: ,

"W tej książce spróbuję przedstawić poglądy na temat Jezusa i powstania chrześcijaństwa wyznawane przez trzech najbardziej dziś znanych ateistów – Christophera Hitchensa (zmarłego w 2011 roku),Richarda Dawkinsa i Yuvala Noaha Harariego. Ich książki sprzedają się w milionowych nakładach, a oni sami cieszą się niesłabnącą popularnością, powoli też coraz większą w Polsce".

Autor przypomina zachowania (i wypowiedzi) publiczne (głównie z 2020 roku, czyli najświeższe: tuż przed wydaniem tej książki) liberałów, lewicowców, wrogów Kościoła, w tym polskich pisarzy – co może jest najbardziej interesujące dla użytkowników portalu Lubimy Czytać – takich jak Zygmunt Miłoszewski, Olga Tokarczuk, Szczepan Twardoch, Jakub Żulczyk, Ewa Wanat. Autor ubolewa nad tym, że katolicie czasopisma "Znak" oraz "Więź" sekundują "Gazecie Wyborczej" i liberalno-modernistycznym trendom w Kościele.

Paweł Lisicki w podobnym stylu pisze później "Wygnanie Melchizedeka" wydane w listopadzie 2022 roku; jako uzupełnienie tej opinii podaję link do tamtej opinii: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/wygnanie-melchizedeka-w-jaki-sposob-kosciol...

"W tej książce spróbuję przedstawić poglądy na temat Jezusa i powstania chrześcijaństwa wyznawane przez trzech najbardziej dziś znanych ateistów – Christophera Hitchensa (zmarłego w 2011 roku),Richarda Dawkinsa i Yuvala Noaha Harariego. Ich książki sprzedają się w milionowych nakładach, a oni sami cieszą się niesłabnącą popularnością, powoli też coraz większą w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
610
567

Na półkach:

zaNxew „To co od razu się rzuca w oczy, to że autor poświęca bardzo dużo miejsca na złośliwe, kompletnie niemerytoryczne uwagi względem niewierzących autorów, na których argumenty odpowiada. (...) To co jednak najważniejsze, to bardzo poważne braki merytoryczne w tej książce. Coś co mnie bardzo zaskoczyło i co właściwie z miejsca ją dyskwalifikuje, to fakt, że... jest ona praktycznie pozbawiona przypisów.”
rozkucy „Książka jest rozwleczona, pełna osobistych wycieczek autora w stronę ateistycznych twórców. Co kilka stron zarzuca im błędy metodologiczne, które sam popełnia. Samej treści, czyli argumentacji przeciwko "ateistycznym" historykom wyszłoby może 1/4 całkowitej objętości tekstu. Książka byłaby dużo lepsza, gdyby Lisicki skupił się na samej merytoryce.”
Dodać można prostacki język. Co prawda Lisicki powtarza cudze wypowiedzi, jednak po co, dlaczego i z powodu jakiego przytaczać obelgi jakimi X obrzucił Y, a następnie ubolewać: „jakież to nędzne” ?

Po przeczytaniu kawałka dostępnego za darmo widzę, że jeśli odbiega od książek zmęczonych wcześniej, to tylko na gorsze.

Dwa przykłady.
Autor cytuje z książki „Bóg nie jest wielki” Christophera Hitchensa (poświęca jej więcej miejsca niż ona zasługuje) m. in. zdanie „jeszcze całkiem niedawno chrześcijanie po prostu mogli spalić lub uciszyć każdego, kto stawiał niewygodne pytania” (until recently, Christians could simply burn or silence anybody who asked any inconvenient questions; w tłumaczeniu Cezarego Murawskiego trochę przekręcone „do niedawna chrześcijanie byli po prostu paleni na stosach lub uciszani na zawsze, jeśli tylko odważyli się zadawać niewygodne pytania”).
Można by zapytać, kiedy było to „całkiem niedawno” ? Jednak Lisickiego oburza co innego „Kiedy czyta się te wynurzenia nieżyjącego już brytyjskiego ateisty, można jedynie przecierać oczy ze zdziwienia, że pisał to człowiek powszechnie podziwiany przez media i wychwalany jako wzór intelektualisty. Chrześcijaństwo w jego oczach przypomina morderczą sektę, która przez wieki trzymała w szachu miliony nieświadomych ludzi, stosując gwałt i terror”. Zatem (biorąc w nawias zbędne uogólnienie) Husa czy Joanny D’Arc, a wcześniej Templariuszy czy Małgorzaty Porete (żeby wymienić przykłady bardziej znane) nie było? Czy to, co ma do powiedzenia biskup Ryś „nawet gdyby jeden człowiek został spalony, to jest o jednego za dużo” też ma powodować „przecieranie oczu ze zdziwienia”?
https://m.katolik.pl/rozmowa-o-inkwizycji,55,416,cz.html

„Hitchens zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest znawcą Biblii, dlatego odwołuje się do autorytetu, który mógłby jego śmiałe i zuchwałe ataki uzasadnić. Takim gwarantem słuszności tez Hitchensa, który z tego punktu widzenia jest jedynie popularyzatorem, ma być Bart Ehrman, jeden z najbardziej obecnie znanych krytyków Biblii, niegdyś wierzący protestant. Obecnie obok Gerda Lüdemanna, Gezy Vermesa i Johna Dominica Crossana należy do etatowych wręcz przeciwników Pana Boga, najbardziej znanych i popularnych autorów antychrześcijańskich elaboratów. W swoim światowym hicie Hitchens odwołuje się do Ehrmana, żeby zakwestionować sens opowieści o cudzołożnicy przyłapanej na gorącym uczynku, której Jezus nie pozwala ukamienować. Osobliwej interpretacji – okazuje się, że największą zasługą Jezusa jest to, iż dzięki niemu osaczona przez tłum wygłodzonych seksualnie fanatyków kobieta napotyka przyjazną twarz – towarzyszy konkluzja oparta na pismach Ehrmana "fragment ten nie był oryginalnie częścią Ewangelii". I co z tego? Hitchens nie zestawia tej opinii z innymi poglądami znawców i uczonych, którzy wykazują, że chociaż fragment ten nie był pierwotnie częścią Ewangelii św. Jana, to ze względu na styl i język stanowi część pierwotnej Tradycji Kościoła. Nowy Testament to nie Koran, który rości sobie prawo do tego, by być autentycznym i integralnym słowem Boga podanym dokładnie tak jak niebiański przekaz. Biblia to zapis pamięci i Tradycji Kościoła, a inspiracja Boża nie znosi ludzkiego autorstwa. Dlatego od początku Kościół przyjął, przechował i przekazywał nie jedną, a cztery ewangelie i robił tak dlatego, że za każdą z nich stał ten sam apostolski autorytet, ci sami świadkowie, ta sama bliskość do zdarzeń z życia Jezusa. Dlatego ewangelie są świadectwami i tak jak w przypadku wszystkich innych świadectw odnoszących się do zdarzeń z życia, należy je czytać nie przeciw sobie, ale łącznie, kumulatywnie, zakładając, że są to różne formy oświetlenia jednej i tej samej tkwiącej u jej podstaw rzeczywistości. Tego już ani Hitchens, ani Ehrman nie rozumieją, dla nich każda nieścisłość, niedokładność, ba, każda różnica między Ewangelistami ma stanowić dowód fałszerstwa i błędu. Gdyby tak postępowali sędziowie badający zeznania stron podczas procesów karnych, to żadna sprawa nie mogłaby się zakończyć wydaniem wyroku – najmniejsza nieścisłość między świadkami czyniłaby go niemożliwym. A przecież wiadomo, że ścisła powtarzalność zeznań jest dowodem zmowy świadków, a nie prawdziwości przekazów.”

Po kolei.
Autor ma chyba trudności ze zrozumieniem słowa „krytyk”, skoro (o czym pisałam, ale cóż szkodzi powtórzyć) jak zauważa np. Kazimierz Romaniuk na początku posłowia do przekładu „Nowego Testamentu” (Poznań 1978 s. 606) „kritikos” znaczy „umiejący rozróżniać”.
Połączenie „nie znosi ludzkiego autorstwa” wypadło dziwacznie z powodu wieloznaczności czasownika „znosić”.
Hitchens rzeczywiście popełnił połączenie słów „tłum wygłodniałych seksualnie fanatyków” (a crowd of sex-starved fanatics) tylko czy trzeba to powielać?

Hitschens pisze w skrócie (pomijam wtręty bez związku) „Któż nie słyszał lub nie czytał ustępu, w którym żydowscy faryzeusze [Jewish Pharisees, byli jacyś inni? zapytanie Piratki], biegli w kazuistyce, przyprowadzili tę nieszczęsną kobietę przed oblicze Jezusa i zażądali od niego, żeby zadeklarował, czy zgadza się z Prawem Mojżeszowym, które nakazuje ukamienować winną? Jeśliby się nie zgadzał, złamałby prawo. Gdyby natomiast to prawo zaaprobował, jego kazania straciłyby wszelki sens. (...) Jezus odpowiada jednak ze spokojem (uprzednio napisawszy coś palcem na ziemi) „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień" a słowa te weszły na stałe do naszej literatury oraz naszej świadomości. (...) Na długo przed lekturą książki Ehrmana sam zadawałem sobie kilka pytań. Jeśli Nowy Testament ma rzekomo dowodzić istnienia Mojżesza, dlaczego okrutne prawa zawarte w Pięcioksięgu są podważane? Oko za oko, ząb za ząb oraz zabijanie czarownic może wydawać się barbarzyńskie i głupie, lecz jeśli tylko ci, którzy nie zgrzeszyli, dysponują prawem do wymierzania kary, to w jaki sposób społeczność daleka od idealnego wzorca zdoła ścigać i karać przestępców? Wszyscy zatem powinniśmy być hipokrytami. Poza tym jakim autorytetem dysponuje Jezus, by "wybaczać" ? [what authority did Jesus have to “forgive” ?] Jak należy przypuszczać, co najmniej jedna (zdradzona) żona i jeden (zdradzony) mąż gdzieś w tym mieście poczuli się oszukani oraz rozgoryczeni. Czyż chrześcijaństwo zezwala na jawną seksualną rozwiązłość i swobodę? [Is Christianity, then, sheer sexual permissiveness?] Jeśli tak, religia ta była od tamtej pory błędnie interpretowana. [If so, it has been gravely misunderstood ever since.] Jakie słowa zostały napisane na piasku? I znów, nikt tego nie wie. Co więcej, opowieść mówi nam, że po tym, jak faryzeusze i tłum gapiów rozeszli się, na miejscu nie pozostał nikt poza Jezusem i kobietą. W takim wypadku, kto jest narratorem, który na własne uszy usłyszał, co Jezus do niej powiedział? Mimo wszystkich faktów, które przedstawiłem powyżej, wciąż uważam tę przypowieść za mądrą i pouczającą. Profesor Ehrman idzie dalej. Stawia kilka bardziej oczywistych pytań. Skoro kobieta została "pochwycona na cudzołóstwie", czyli innymi słowy in flagrante delicto, gdzież podział się jej męski partner? Prawo Mojżeszowe, jak czytamy w Księdze Kapłańskiej (Leviticus),orzekało jednoznacznie, że oboje winni podlegają karze ukamienowania. Nagle uświadomiłem sobie, że sedno uroku tej przypowieści sprowadza się do samotnej, przerażonej dziewczyny, wyszydzanej i wleczonej przez tłum wygłodniałych seksualnie fanatyków, która w końcu napotyka przyjazną twarz. Jeśli chodzi o słowa zapisane na piasku, Ehrman wspomina o starej tradycji, według której Jezus zapisał znane grzechy obecnych, tym samym wywołując u nich rumieńce na twarzach, zawstydzając ich i w końcu zmuszając do pospiesznego rozejścia się. Ten pomysł uważam za iście cudowny, nawet jeśli miałoby to oznaczać z jego strony pewien pierwiastek doczesnej ciekawości i rozwiązłości (oraz zdolności przewidywania),co jemu samemu mogło sprawiać problemy. Jak przyznaje Ehrman, wszystko to zostaje przyćmione przez pewien szokujący fakt:
"Opowieści tej nie znajdziemy w najstarszych i najlepiej zachowanych manuskryptach Ewangelii Jana, jej pisarski styl bardzo odbiega o tego, co znajdujemy w reszcie tekstu Jana (wliczając w to opowieści umieszczone bezpośrednio przed oraz po niej). Fragment ten zawiera wiele słów i zdań, które bardzo odbiegają od Ewangelii. Wniosek wydaje się nieunikniony: ustęp ten nie wchodził w skład pierwotnego tekstu Ewangelii Jana." Po raz kolejny dobrałem źródło, opierając się na "dowodach, wbrew interesom". Innymi słowy, sięgnąłem po poglądy osoby, której pierwotna intelektualna i naukowa podróż w żadnej mierze nie miała stanowić wyzwania dla Pisma Świętego. Teza o spójności Biblii, jej autentyczności czy też "inspiracji" już jakiś czas temu legła w gruzach, a zapożyczenia i luki stają się coraz bardziej oczywiste w miarę postępów badań. Wniosek - żadnego "objawienia" w tych tekstach nie odnajdziemy. Zatem niech adwokaci oraz zwolennicy religii opierają się wyłącznie na wierze. Pozwólmy im zdobyć się na dostatecznie dużą dozę odwagi, by przyznali, że to właśnie czynią.”

Hitchens zatem (oprócz słusznej, choć mało odkrywczej uwagi „a gdzie zniknął cudzołożnik?” zapewne uciekł, jak przypuszcza Brandstaetter) wyciąga dowolne wnioski „czy chrześcijaństwo zezwala na jawną seksualną rozwiązłość” (zdanie pytające, jednak i tak wzięte z sufitu) i pomija ostatnie zdanie πορευου και μηκετι αμαρτανε „odejdź i odtąd nie grzesz”. Lisicki tego nie wytyka, a szkoda. Natomiast kieruje oskarżenie do Ehrmana, jakby było jego winą, że Hitchens go zacytował i dodał niedorzeczny komentarz.

Co dokładnie napisał Ehrman? „Opowieść o Jezusie i cudzołożnicy jest bez wątpienia jedną z najlepiej znanych przypowieści ewangelicznych (...) Tej popularności nie szkodzi fakt, iż historia ta pojawia się wyłącznie w jednym miejscu w Ewangelii Jana 7,53 – 8,11. Zapewne nie zaszkodzi jej więc również i to, iż, jak wiele wskazuje, fragment ten stanowi nieoryginalny dodatek. [it appears not to have been original even there, dosł. wydaje się, że nawet tam nie był oryginalny] Jezus naucza w świątyni, a wtedy pojawia się kobieta, "którą pochwycono na cudzołóstwie". Przyprowadzają ją do Chrystusa uczeni w piśmie i faryzeusze, czyli jego zaciekli wrogowie, chcą go bowiem wystawić na próbę. Prawo Mojżeszowe, mówią, nakazuje cudzołóstwo karać śmiercią przez kamienowanie, jednak oni chcieliby wiedzieć, co do powiedzenia w tej sprawie ma Jezus. Czy powinno się ją ukamienować, czy okazać litość? To rzecz jasna pułapka. Jeśli powie, żeby kobietę puścić, zostanie oskarżony o złamanie Prawa, a jeśli każe ją ukamienować, zaprzeczy własnemu przesłaniu miłości, litości i przebaczenia. Jezus nie odpowiada natychmiast. Najpierw pochyla się i pisze coś na ziemi. Kiedy w dalszym ciągu go wypytują, odzywa się wreszcie "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień" i pisze dalej. Po chwili ludzie, którzy przyprowadzili grzesznicę, zaczynają odchodzić, najwyraźniej czując ciężar własnych win, aż ostatecznie pozostaje z nim jedynie owa biedaczka. Wówczas Jezus, podnosząc głowę, pyta: "Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?". Na co ona: "Nikt, Panie". A wtedy Chrystus: "I ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz". To wspaniała historia [brilliant story], bardzo podniosła [filled with pathos], z zaskakującym zwrotem akcji, kiedy Jezus wydobywa się – nie wspominając o biednej kobiecie – z tarapatów w bardzo błyskotliwy sposób [uses his wits]. Oczywiście dla uważnego czytelnika opowieść ta rodzi liczne pytania. Jeśli bowiem kobieta ta została oskarżona o cudzołóstwo, gdzie jest mężczyzna, z którym ją przyłapano? Zgodnie z Prawem Mojżeszowy ukamienowani powinni zostać oboje (Kpł 20, 10). Po drugie, kiedy Jezus pisał na ziemi, co właściwie pisał? Wedle jednej ze starożytnych interpretacji spisał tam grzechy oskarżycieli, którzy uciekli w trwodze, gdy ujrzeli, że wydały się ich własne występki. Z drugiej strony, nawet jeśli Jezus nauczał miłości, czy naprawdę uważał, że Prawo dane Mojżeszowi przez Boga zostało zniesione i nie należy go przestrzegać. A więc, czy sądził, że w ogóle trzeba karać grzechy? [did He really think that the Law of God given by Moses was no longer in force and should not be obeyed? Did He think sins should not be punished at all?] Z opowieścią o cudzołożnicy, przy całym podziwie dla jej budującej wymowy (i przewrotnej intrygi),wiąże się też jeszcze jeden dość poważny problem. Otóż okazuje się, że pierwotnie przypowieści tej nie było w Ewangelii Jana. Co więcej, nie było jej w żadnej z Ewangelii, została dodana później przez kopistów. Skąd to wiadomo? Badacze zajmujący się tradycją rękopiśmienniczą w tym akurat przypadku nie mają żadnych wątpliwości. W dalszej części naszej książki przyjrzymy się dokładniej, jakie dowody gromadzą naukowcy, żeby rozstrzygnąć takie kwestie. Na razie niech nam wystarczy kilka najważniejszych faktów, które przekonały praktycznie wszystkich zainteresowanych, niezależnie od reprezentowanej szkoły: tak więc przypowieść ta nie występuje w najstarszych i najlepszych manuskryptach Ewangelii Jana, pisana jest stylem zupełnie odmiennym niż pozostałe części tej Ewangelii (włączając w to wersy ją po przedzające i następujące bezpośrednio po niej),po trzecie wreszcie fragment ten zawiera również wiele słów i zwrotów zupełnie Ewangeliom obcych. Wniosek jest nieuchronny: pierwotnie ten ustęp nie mógł należeć do Ewangelii. Jak doszło do tego, że się tam znalazł? Mamy do dyspozycji kilka wyjaśnień. Większość badaczy uważa, że prawdopodobnie była to jedna z popularnych przypowieści o Jezusie, przekazywanych w tradycji ustnej, i w jakimś momencie ktoś zapisał ją na marginesie któregoś z manuskryptów. W jakiś czas później inny kopista, przekonany, że nota na marginesie stanowi część tekstu, włączył ją tam tuż po historii kończącej się na wersecie 7,52. Warto za znaczyć, że różni kopiści wstawili tę opowieść w różnych miejscach Nowego Testamentu: niektórzy w Ewangelii Jana po wersecie 21, 25, inni u Łukasza po wersecie 21, 38. Tak czy inaczej nie ulega wątpliwości, iż autorem tej przypowieści nie jest Jan [In any event, whoever wrote the account, it was not John]. Czytelnika stawia to przed następującym dylematem: jeśli pierwotnie historia ta nie była częścią Ewangelii Jana, czy należy uważać ją za część Nowego Testamentu? [if this story was not originally part of John, should it be considered part of the Bible?] Można się zetknąć z różnymi odpowiedziami na to pytanie, ale większość badaczy zajmujących się krytyką tekstu mówi jednoznacznie: nie. [Not everyone will respond to this question in the same way, but for most textual critics, the answer is no.] Przypis tłumacza: Biblia Jerozolimska w przypisie do J 8,11 wyjaśnia: "Tej perykopy brak w wielu najstarszych świadkach tekstu (rękopisach, tłumaczeniach i u Ojców),a w niektórych bywa umieszczana gdzie indziej. Jest ona sformułowana w stylu i kolorycie synoptycznym. Nie może pochodzić od samego Jana, natomiast mogłaby być przypisana Łukaszowi (por. Łk 21, 38). Jej kanoniczność, natchniony charakter i wartość historyczna nie mogą jednak z tych powodów budzić wątpliwości".” (Bart D. Ehrman „Misquoting Jesus” tłum. Mieszko Chowaniec, przekład „Przeinaczanie Jezusa” jest nieścisły, raczej „mylne cytowanie”).
Zatem teksty Hitchessa i Ehrmana dosyć się rożnią, zwłaszcza że u tego ostatniego nie pada słowo „fałszerstwo” ani zbliżone i nic nie upoważnia do zarzutu „dla nich [obu] każda nieścisłość, niedokładność, ba, każda różnica między Ewangelistami ma stanowić dowód fałszerstwa i błędu.”

zaNxew „To co od razu się rzuca w oczy, to że autor poświęca bardzo dużo miejsca na złośliwe, kompletnie niemerytoryczne uwagi względem niewierzących autorów, na których argumenty odpowiada. (...) To co jednak najważniejsze, to bardzo poważne braki merytoryczne w tej książce. Coś co mnie bardzo zaskoczyło i co właściwie z miejsca ją dyskwalifikuje, to fakt, że... jest ona...

więcej Pokaż mimo to

avatar
284
2

Na półkach:

Przeczytana w ramach skonfrontowania swoich poglądów ze stroną przeciwną i... no nie najlepiej ta strona przeciwna wypada, delikatnie rzecz ujmując.

To co od razu się rzuca w oczy, to że autor poświęca bardzo dużo miejsca na złośliwe, kompletnie niemerytoryczne uwagi względem niewierzących autorów, na których argumenty odpowiada. Nie byłoby to nawet problemem, mogłoby się mieścić w ramach konwencji, tyle że tutaj złośliwość często zwyczajnie zastępuje dyskusję. Zamiast wytłumaczyć, dlaczego uważa daną opinię za bezpodstawną, autor po prostu rzuca "przecież to absurdalne!" albo "tak, nie żartuję, ktoś naprawdę tak myśli!" i przechodzi dalej. Jest to tym bardziej dziwne, że Lisicki wierzy w wiele rzeczy zawartych w Biblii, które również można by z łatwością określić jako "absurdalne".

To co jednak najważniejsze, to bardzo poważne braki merytoryczne w tej książce. Coś co mnie bardzo zaskoczyło i co właściwie z miejsca ją dyskwalifikuje, to fakt, że... jest ona praktycznie pozbawiona przypisów. Owszem, w kilku miejscach pojawia się dokładne wskazanie skąd autor zaczerpnął daną informację (zazwyczaj gdy cytuje jakiś tekst),ale w zdecydowanej większości przypadków takiej informacji nie znajdziemy. Lisicki pisze więc, że "wg osoby X stało się Y", ale nie podaje źródła tej informacji. Na końcu co prawda znajduje się bibliografia ze spisem książek, ale życzę powodzenia w przeglądaniu ich wszystkich, w celu sprawdzenia wiarygodności jednej konkretnej informacji.

Ale nie tylko z przypisami jest problem: Lisicki pomimo obszernej polemiki w ateistycznymi autorami, nawet nie próbuje zrozumieć ich argumentacji. Twierdzi np, że wg nich "skoro jest wiele religii, to nie może istnieć żaden Bóg". Kto tak uważa? Absolutnie nikt, jest to typowy przykład sofizmatu rozszerzenia. Pisze on również, że racjonaliści (to słowo w jego książce nabiera bardzo pejoratywnego wydźwięku) nie wierzą Biblii, bo z góry zakładają, że Boga nie ma. Skąd taki wniosek? Dlaczego z góry odrzuca możliwość, że mogą nie wierzyć Biblii, bo uważają ją za niegodne zaufania źródło, a dopiero z tego wynika brak wiary w Boga? Prawdopodobnie chce po prostu pokazać ateistów jako uprzedzonych i dochodzących do z góry założonych wniosków. Co jest tym bardziej ironiczne, że duża część argumentów Lisickiego ma jakikolwiek sens tylko jeśli już PRZED ich przeanalizowaniem założymy istnienie chrześcijańskiego Boga. Robi więc dokładnie to, co przypisuje innym.

No i wreszcie błędy merytoryczne. Jest ich trochę, wynikają głównie z bezkrytycznego podejścia do źródeł sprzyjających poglądom autora. Dla przykładu wywód na temat tego, że Ewangelie zostały napisane już na kilka lat po śmierci Jezusa, jest w całości oparty na jednostronnych i bardzo łatwych do podważenia źródłach. Nawet większość chrześcijan zajmujących się tym tematem uważa, że od śmierci Jezusa do napisania pierwszych Ewangelii minęło najprawdopodobniej co najmniej 30-40 lat, więc do bronienia swojej tezy Lisicki musiał zignorować praktycznie wszystkie argumenty przeciwko niej.

Podsumowując, nie polecam, odpuściłem sobie po przeczytaniu połowy. Rozdział poświęcony Bartowi Ehrmanowi wydaje się być najmocniejszy merytorycznie, ale bez możliwości łatwego sprawdzenia źródeł, na których opierał się Lisicki, nawet co do tej części mam ograniczone zaufanie.

Przeczytana w ramach skonfrontowania swoich poglądów ze stroną przeciwną i... no nie najlepiej ta strona przeciwna wypada, delikatnie rzecz ujmując.

To co od razu się rzuca w oczy, to że autor poświęca bardzo dużo miejsca na złośliwe, kompletnie niemerytoryczne uwagi względem niewierzących autorów, na których argumenty odpowiada. Nie byłoby to nawet problemem, mogłoby się...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
232
61

Na półkach: ,

Próba rozprawienia się z lewackimi uzurpatorami prawdy. Za to pełne 10.

Próba rozprawienia się z lewackimi uzurpatorami prawdy. Za to pełne 10.

Pokaż mimo to

avatar
26
14

Na półkach:

Gdyby nie końcówka książki dałbym 9. Bardzo dobrze napisana i skierowana do "normalnego" czytelnika. Ukazuje w bardzo przystępny sposób poziom współczesnego spojrzenia na chrześcijaństwo i do jakich absurdów dochodzą tzw naukowcy i badacze Pisma św.
Przypomnienie zdrowej nauki katolickiej w zalewie odczytywania rzekomych nauk Pana Jezusa w duchu politycznej poprawności.

Gdyby nie końcówka książki dałbym 9. Bardzo dobrze napisana i skierowana do "normalnego" czytelnika. Ukazuje w bardzo przystępny sposób poziom współczesnego spojrzenia na chrześcijaństwo i do jakich absurdów dochodzą tzw naukowcy i badacze Pisma św.
Przypomnienie zdrowej nauki katolickiej w zalewie odczytywania rzekomych nauk Pana Jezusa w duchu politycznej poprawności.

Pokaż mimo to

avatar
36
8

Na półkach:

Niektóre z argumentów przeciwko Ehrmanowi czy Lüdemannowi trafne i dobrze wyłożone. I to by było na tyle jeśli chodzi o plusy. Z Vermesem moim zdaniem sobie nie poradził. Książka jest rozwleczona, pełna osobistych wycieczek autora w stronę ateistycznych twórców. Co kilka stron zarzuca im błędy metodologiczne, które sam popełnia. Samej treści, czyli argumentacji przeciwko "ateistycznym" historykom wyszłoby może 1/4 całkowitej objętości tekstu. Książka byłaby dużo lepsza, gdyby Lisicki skupił się na samej merytoryce.

Niektóre z argumentów przeciwko Ehrmanowi czy Lüdemannowi trafne i dobrze wyłożone. I to by było na tyle jeśli chodzi o plusy. Z Vermesem moim zdaniem sobie nie poradził. Książka jest rozwleczona, pełna osobistych wycieczek autora w stronę ateistycznych twórców. Co kilka stron zarzuca im błędy metodologiczne, które sam popełnia. Samej treści, czyli argumentacji przeciwko...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Stek bzdur i duperel o prawdziwości katolickich zabobonów.

Stek bzdur i duperel o prawdziwości katolickich zabobonów.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
192
146

Na półkach:

Ogrom pracy autora (jak zawsze zresztą w jego przypadku) związany z solidnym podaniem źródeł, bibliografii itd. Co prawda wydaje mi się, że książka nieprzekonanych raczej nie przekona, ale logiki w wywodzie nie można jej odmówić. Polecam.

Ogrom pracy autora (jak zawsze zresztą w jego przypadku) związany z solidnym podaniem źródeł, bibliografii itd. Co prawda wydaje mi się, że książka nieprzekonanych raczej nie przekona, ale logiki w wywodzie nie można jej odmówić. Polecam.

Pokaż mimo to

avatar
38
33

Na półkach:

Znakomita rozprawa z herezjami antychrystologicznymi. Brawo Lisicki!

Znakomita rozprawa z herezjami antychrystologicznymi. Brawo Lisicki!

Pokaż mimo to

avatar
597
138

Na półkach:

Jak zawsze celnie, rzeczowo i na temat.

Jak zawsze celnie, rzeczowo i na temat.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    37
  • Chcę przeczytać
    37
  • Posiadam
    9
  • Chrześcijaństwo
    2
  • Teraz czytam
    2
  • Własne
    1
  • Wiara, duchowość, religia
    1
  • Wiara
    1
  • Historia/Lit. Faktu
    1
  • W kolejce
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Kto fałszuje Jezusa?


Podobne książki

Przeczytaj także