rozwińzwiń

Autakra

Okładka książki Autakra Leon Pirs
Okładka książki Autakra
Leon Pirs Wydawnictwo: Marasimsim literatura piękna
400 str. 6 godz. 40 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Marasimsim
Data wydania:
2021-11-22
Data 1. wyd. pol.:
2021-11-22
Liczba stron:
400
Czas czytania
6 godz. 40 min.
Język:
polski
ISBN:
9788395468605
Tagi:
przygoda historia podróż
Średnia ocen

7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
36 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
836
734

Na półkach:

A gdyby tak wszystko rzucić i pojechać do Hiszpanii. Dobry pomysł, co nie? I nie tak ciężko go zrealizować. Chwila rozmowy z szefem o urlopie – jak ktoś pracuje zdalnie nawet tym nie musi się przejmować – i rezerwujemy bilety. Łatwizna. Tak przyzwyczajmy się do dobrego, że czasami zapominamy, iż jeszcze za życia części z nas, organizacja takiego wyjazdu była nie lada przedsięwzięciem. W powieści Leona Pirsa „Autakra. Historia pewnej włóczęgi” przenosimy się do 1990 roku i poznajemy „szaleńców”, którzy korzystając z poluzowania przepisów, wybierają się na wędrówkę po Europie. „Gdy ma się dwadzieścia lat i na twoich oczach zmienia się historia, dokonuje się upadek systemu, co do którego wydawało się wcześniej, że jest z marmuru i nie ma szans, aby mógł kiedykolwiek runąć, to i wyjazd do Hiszpanii jest możliwy”[1]

Patrząc przez pryzmat ówczesnych realiów bohaterowie książki to marzyciele. Oto fragment o jednym z nich: „Gdy za szczenięcych lat zaczął czytać książki o zamorskich krajach, a temperatura za oknem spadała poniżej dziesięciu stopni, to czuł, że PRL to nie jego miejsce. Za siermiężnych czasów komuny marzł przeraźliwie, a ogrzewała go jedynie wielka mapa Australii przyczepiona pinezkami do nierównej ściany jego pokoju”[2]. Zmiany ustrojowe otworzyły furtkę do realizacji pragnień. Co prawda Hiszpania to nie to samo co Australia, ale i tak jest fajnie. W Książce obserwujemy przebieg tej wędrówki, która odbywa się pod hasłem „Autostopem przez Europę”. Postacie musiały zaopatrzyć się w niezbędne dokumenty (chociażby wizy do każdego kraju, do którego wjeżdżają),zarzuciły plecak ramię i w drogę.

To co napisał Leon Pirs jest ładnie określane jako powieść drogi, a mi najbardziej pasuje tu słowo „włóczęga” - użyte w podtytule. Bohaterowie z radością przyjmują to co daje im droga i spokojnie przemierzają kolejne kilometry z podejściem „jakoś to będzie”. To wszystko przekłada się na tempo akcji – cudownie leniwe. Każdy z rozdziałów – a są one raczej krótkie – to migawka z podróży. Kolejne miejsce, kolejne wyzwanie, kolejna poznana osoba. Jest to niezwykle urokliwe, chociaż nieco monotonne. Trochę czeka się na jakiś mocny zwrot akcji, aczkolwiek wiem, że to nie miała być taka książka, wiem, że odebrałby to jej ten fajny włóczęgowski, a przy tym melancholijny, sznyt.

Mnie oczarowały dialogi. Jak to mówią: „Mądrego miło posłuchać.” W „Autakrze” mamy zbiorek właśnie takich bohaterów. Ich rozmowy są optymistyczne, radosne. Niepowodzenia potrafią obrócić w żart, a nawet znaleźć ich dobre strony. Ich wędrówka bywa ciężka, ale sprawia im ogromną radość.

Nasuwa się pytanie, czy to książka dla starszego czy młodszego pokolenia. Wydaje mi się, że dla obu. Ci, którzy pamiętają czasy komuny i przemian ustrojowych odbędą nostalgiczną podróż w przeszłość. Pewnie nie raz pokiwacie głową i westchniecie: „Tak było”. Cała reszta natomiast popatrzy, jak zmienił się świat. Słuchajcie, ja urodziłam się w drugiej połowie lat 80-tych, także te przemiany odbyły się w ciągu całego mojego życia. Czasami aż trudno uwierzyć, że kiedyś było inaczej.

[1] Leon Pirs, „Autakra. Historia pewnej włóczęgi”, wyd. MaraSimSim, Gdańsk 2020, s. 43.
[2] Tamże, s. 14.

A gdyby tak wszystko rzucić i pojechać do Hiszpanii. Dobry pomysł, co nie? I nie tak ciężko go zrealizować. Chwila rozmowy z szefem o urlopie – jak ktoś pracuje zdalnie nawet tym nie musi się przejmować – i rezerwujemy bilety. Łatwizna. Tak przyzwyczajmy się do dobrego, że czasami zapominamy, iż jeszcze za życia części z nas, organizacja takiego wyjazdu była nie lada...

więcej Pokaż mimo to

avatar
543
101

Na półkach:

To książka, którą przez pewien czas traktowałam jako fikcję literacką. No nie mogłabym uwierzyć, że rzeczywiście, ktoś zdecydowałby się na taką podróż, w tym okresie i jeszcze z wizją egzaminów poprawkowych na studiach. Mój zorganizowany do granic możliwości mózg nie potrafił tego pojąć.

Książka przedstawia losy dwóch mężczyzn, którzy w 1990 roku wyruszają w podróż autostopem do Barcelony, gdyż chcą zobaczyć Białego Goryla. Podczas swojej podróży mają wiele perypetii oraz historii, które mimo iż początkowo wyglądały groźnie, ostatecznie zawsze dobrze się kończą.
Książka poza tematem podróży jest też takim spisem przemyśleń mężczyzn w tamtym okresie, ich pragnień oraz potrzeb, a także rozumienia świata.
Rok 1990 to rok, w którym się urodziłam, także nie mam żadnych wspomnień z okresu PRL-u.

Zdecydowanie polecam!

To książka, którą przez pewien czas traktowałam jako fikcję literacką. No nie mogłabym uwierzyć, że rzeczywiście, ktoś zdecydowałby się na taką podróż, w tym okresie i jeszcze z wizją egzaminów poprawkowych na studiach. Mój zorganizowany do granic możliwości mózg nie potrafił tego pojąć.

Książka przedstawia losy dwóch mężczyzn, którzy w 1990 roku wyruszają w podróż...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1445
607

Na półkach: ,

„Autakra. Historia pewnej włóczęgi” to swoisty wehikuł czasu który przenosi nas do roku 1990. Doskonale przedstawione realia sprawiają, iż Ci którzy pamiętają tamte czasy docenią rzeczywistość przedstawioną w książce. Młodsi zaś będą mogli odkryć świat bez internetu czy telefonów komórkowych, wysłać widokówkę z podróży, która może znaleźć się w skrzynce dopiero po powrocie do domu. Dwaj przyjaciele Polo i Stach zabiorą nas najpierw pociągiem do Czechosłowacji, a później stopem w podróż do słonecznej Hiszpanii. To właśnie łapiąc stopa poznają mentalność obywateli poszczególnych krajów ale i uświadamiają sobie jak inni widzieli nasz kraj. Nie będzie tu luksusu i wygód za to nie zabraknie konserw, kanapek z pasztetem i ketchupem oraz namiotu rozkładanego w najmniej spodziewanym miejscu. Pomimo ograniczeń finansowych, problemów komunikacyjnych nie podają się. Całość została napisana lekkim i prostym językiem, a niewątpliwe poczucie humoru bohaterów i gawędziarski styl historii powoduje, iż się przez nią płynie. „Autakra. Historia pewnej włóczęgi” to powieść drogi, gdzie nie brakuje przyjaźni, chęci poznawania świata czy poszukiwania przygód.

„Autakra. Historia pewnej włóczęgi” to swoisty wehikuł czasu który przenosi nas do roku 1990. Doskonale przedstawione realia sprawiają, iż Ci którzy pamiętają tamte czasy docenią rzeczywistość przedstawioną w książce. Młodsi zaś będą mogli odkryć świat bez internetu czy telefonów komórkowych, wysłać widokówkę z podróży, która może znaleźć się w skrzynce dopiero po powrocie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
626
314

Na półkach: , ,

„Autakra. Historia pewnej włóczęgi” Leona Pirsa zaciekawiła mnie opisem. Po przeczytaniu go stwierdziłam, że dlaczego nie, książka może mi się spodobać. Być może będzie przyjemnym przerywnikiem pomiędzy typowymi beletrystycznymi tytułami. Na pewno częściowo moje oczekiwania zostały spełnione. Umiejscowienie akcji w roku 1990 sprawia, że ta powieść staje się wehikułem czasu dla osób, które dobrze pamiętają tamte czasy. Dla tych nieco młodszych doskonale przedstawia realia tamtego okresu.


W dobie niemal stałego bycia online, dostępu do wszelakich mediów społecznościowych, możliwości by skontaktować się ze sobą niezależnie od odległości, podróż jaką odbyli bohaterowie tej powieści wydaje się niemal abstrakcyjna. Tym bardziej, iż już sam początek, gdy matki Pola i Stacha martwią się przedłużającą nieobecnością chłopców stanowił skuteczną przynętę, gdyż od razu w mojej głowie pojawiły się pytania co mogło ich spotkać, że jeszcze nie wrócili z wyprawy. A stać się mogły przeróżne rzeczy, tym bardziej, że nie było z nimi za bardzo kontaktu – bo wiadomo, takie czasy, a młodzi mieli bardzo, ale to bardzo ograniczony budżet.


*


Podróż do Hiszpanii, częściowo pociągiem, częściowo autostopem jest nie lada przygodą. Polo i Stachu są przyjaciółmi, zdają sobie doskonale sprawę ze swoich ograniczonych możliwości finansowych oraz umiejętności językowych, ale niczym się nie zrażają, na miarę swoich umiejętności i pomysłowości radząc sobie z przygodami, jakie spotykają ich w drodze.


Ale nie tylko chłopcy wybierają się w podróż. Towarzyszymy również drugiej grupie bohaterów, a właściwie to bohaterek, które niemal w tym samym czasie również rozpoczynają wyprawę, a ich perypetie są nie mniej ciekawe. To w udany sposób urozmaica czytanie.


*


A czyta się szybko i lekko. Język jest prosty i kiedy kręciłam nosem, że zbyt prosty, w kolejnych zdaniach zaskakiwał mnie jakiś opis, spostrzeżenie czy wymiana zdań. Trudno mi przez to jednoznacznie ocenić styl, jakim jest poprowadzona.


Chociaż autor podrzuca co jakiś czas smaczne kąski, wzbudzające zaintrygowanie to jednak często miałam wrażenie, że główna akcja toczy się wokół łapania stopa i przemieszczania się przez kolejne kraje. Z jednej strony stwarzało to świetną okazję do przyjrzenia się zarówno okolicznościom przyrody, jak i mentalności kolejnych obcokrajowców (tutaj, przyznaję, autor spisał się bardzo dobrze),lecz w ogólnym rozrachunku dość szybko musiałam walczyć ze znudzeniem.


*


„Autakra. Historia pewnej włóczęgi” to powieść drogi, o przyjaźni, poszukiwaniu przygody oraz poznawaniu świata i ludzi. Jest tym ciekawsza, że rzecz dzieje się ponad trzydzieści lat temu, w zupełnie innych realiach zarówno Polski, jak i reszty świata. 


Jeśli lubicie takie podróże w przeszłość, okraszone awanturniczą nutką, a także humorem, bo i to tutaj znajdziecie, to myślę, że warto skierować uwagę na tę pozycję.

„Autakra. Historia pewnej włóczęgi” Leona Pirsa zaciekawiła mnie opisem. Po przeczytaniu go stwierdziłam, że dlaczego nie, książka może mi się spodobać. Być może będzie przyjemnym przerywnikiem pomiędzy typowymi beletrystycznymi tytułami. Na pewno częściowo moje oczekiwania zostały spełnione. Umiejscowienie akcji w roku 1990 sprawia, że ta powieść staje się wehikułem czasu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1232
848

Na półkach: , ,

"Autakra" Leona Pirsa to historia o Stachu i Polo, którzy u schyłku komuny wybierają się w podróż przez Europę, zaopatrzeni jedynie w plecaki - "słonie", pełne pasztetu, zapałek i młodzieńczych marzeń...

Jest to pełna nostalgii opowieść, w której towarzyszymy naszym bohaterom, obserwując odradzającą się, postkomunistyczną rzeczywistość i piękno otaczającego świata. Historia napisaną jest w piękny, naturalny i pełen uroczo wręcz naiwnego zachwytu sposób. Panowie hołdują wręcz hipisowskiemu optymizmowi, zarażają czytelnika świetnym poczuciem humoru w wielu przekomarzankach. Nie potrzeba tu wielkich luksusów, ani wygód. Złapanie stopa i zjedzenie konserwy przed namiotem są wszystkim, czego trzeba, aby nasycić ciało, a przede wszystkim duszę. To hołd dla zdrowej włóczęgi, z której wraca się odmienionym o doświadczenia człowiekiem.

Myślałam, że to będzie o wiele cięższa, trudniejsza lektura, a jednak jestem bardzo pozytywnie zaskoczona lekkością pióra autora i gawędziarskim zabawieniem czytelnika. Nie jest to gatunek, który czytam na co dzień, a mimo to książka do mnie trafiła, polecam ją śmiało nie tylko fanom podróżowania 😊

"Autakra" Leona Pirsa to historia o Stachu i Polo, którzy u schyłku komuny wybierają się w podróż przez Europę, zaopatrzeni jedynie w plecaki - "słonie", pełne pasztetu, zapałek i młodzieńczych marzeń...

Jest to pełna nostalgii opowieść, w której towarzyszymy naszym bohaterom, obserwując odradzającą się, postkomunistyczną rzeczywistość i piękno otaczającego świata....

więcej Pokaż mimo to

avatar
1425
1195

Na półkach:

Są takie podróże na, które czeka się z wypiekami na twarzy, są takie, w które rusza się w siną dal, ale są i takie, po których zupełnie nic się nie oczekuje, a mimo to potrafią zaskoczyć. W przypadku „Autakry” Leona Pirsa oczekiwania miałam duże, gdyż właśnie takiej sentymentalnej eskapady oczekiwałam i miałam nadzieję, że dzięki niej przeniosę się w czasie i z rozrzewnieniem wspominać będę podróże, które w podobnym czasie sama przeżyłam, a tą drobną różnicą, że podróżując dużym fiatem z przyczepką i wraz z rodzicami z racji nieletniości. Moje nadzieje na taki kierunek wędrówki dodatkowo podsycał fakt, że jak zapewniał blurb, szykowała się podróż w nieznane, przez kręte europejskie ścieżki, ku słonecznej Hiszpanii, która miała być miejscem docelowej wędrówki.
Dodatkowo fakt, że w podróż tę ruszyłam autostopem w towarzystwie dwóch młodych i przystojnych młodzieńców, świeżo upieczonych studentów, dodawał dodatkowej pikanterii. W końcu krew nie woda, a Europa miała stać przed nimi otworem. Wprawdzie odrobinę martwił mnie fakt, że za punkt honoru Panowie postawili sobie nie tylko oszczędne podróżowanie, po to by prowadzić wakacyjne rockandrollowe życie, lecz zamysł ich wędrówki sprowadzał się do dotarcia do kraju Basków po to, aby zobaczyć białego goryla, to jednak nadzieja na to, że w eskapadzie tej będzie jakieś drugie dno budził tajemniczy list, który przewijał się jako motyw wiodący. Wreszcie fakt, że wycieczka ta początek swój miała w ważnym momencie historii, a więc w roku 1990 tj. w chwili przejścia z epoki słusznie minionej, ku światłym bramom kapitalistycznej rozpusty też było smaczkiem, który ubarwić miał moje czytelnicze wrażenia.
Żądna zatem wrażeń ruszyłam wraz z Polem i Stachem autostopem przez Europę, skuszona tym bardziej, że sama nigdy w ten sposób nie podróżowałam. Z każdą jednak kolejną kartką, z każdym kolejnym przeczytanym rozdziałem ochota na dalszą podróż słabła, a zmęczenie udaniem się w tę wyprawę odbierało radość z poznawania uroków różnych malowniczych zakątków europejskich krain.
Oczekiwania, oczekiwaniami, a rzeczywistość dalece od nich odbiegła. Nie powiem, że książka mnie zupełnie rozczarowała, ale jednak nie sprostała wysoko postawionej jej poprzeczce. Liczyłam na przygodę, na dobrą zabawę, na dużą dawkę rozrywki, a im dłużej trwała ta podróż, męczyłam się nie mniej niż sami podróżnicy, z tą tylko różnicą, że im ciążył dodatkowo ciężki bagaż i niewygody podróży, a mnie tylko pokaźna objętościowo lektura. Czasami wiało nudą, zwłaszcza wtedy kiedy i sami bohaterowie dotkliwie ją odczuwali, w pokonywaniu mniej lub bardziej sprawnie kolejnych odcinków swej eskapady.
Żeby być jednak w pełni uczciwą, przyznać muszę, że pojawiały się i zabawne momenty, zwłaszcza wtedy kiedy Autor nakreślał kontrasty między szaro-burą polską rzeczywistością dopiero co minionego PRLu a tętniącym życiem i rozkwitającym barwami funkcjonowaniem w europejskich krajach wysoko już wówczas rozwiniętych. Napoje w puszkach, sklepy samoobsługowe, kolorowe magazyny, czy lody nie tylko na patyku, ale i w kubeczkach mogły zaskakiwać, jeśli wzięło się pod uwagę, że w tamtym czasie powszechnym był napój w woreczkach ze słomką, czy wyroby czekoladopodobne. O ile jednak pokolenie, które pamięta tamte czasy, tak jak ja, z uśmiechem wspomni kanapki z pasztetem jako wakacyjny prowiant, to nie wiem czy młodszy czytelnik ten komizm w ogóle dostrzeże.
Co do samej historii, to mam również wrażenie, że nie została ona do końca przemyślana, gdyż po pierwsze cel tej wyprawy, jakim było zobaczenie białego goryla, gdzieś z biegiem fabuły się rozmył, co więcej – zaistnienie momentu kulminacyjnego przeszło właściwie bez echa, choć spodziewałam się, że tu pojawi się jakieś drugie dno, skoro tak mocno cel ten był podkreślany. Wreszcie nie do końca pojmuję sens prowadzenia równoległej historii o zagranicznych wojażach trzech młodych polek – Grażynki i jej koleżanek, gdyż jej prowadzenie ani nie urozmaiciło opowieści, ani też połączenie obu wątków nie przyniosło spektakularnego przełomu w opowieści.
Największym uchybieniem tej powieści jest jednak fakt, że ani Polo, ani Stach, ani Grażynka i jej koleżanki, nie wzbudzają praktycznie żadnych emocji. Chociaż im poświęcona została „Autakra” to ich losy ani ziębią, ani grzeją, a śledzenie tułaczki, ich podróżnicze perypetie, nie wzbudzają większego zainteresowania.
Mimo zatem, że przeżyłam podróż sentymentalną w odległe czasy PRL, miałam okazję powspominać własne wojaże w tamtych czasach, a co za tym idzie blaski i cienie rozstawiania namiotu na stelażu, korzystania z butli i kochera, kąpieli w strumyku czy bólu spleśniałego chleba, który miał wystarczyć na tydzień, to na tym mój zachwyt nad „Autakrą” się jednak kończy.
Zabrakło mi tej iskry, która rozpaliłaby ciekawość, podsyciła całą historię, nadała jej trochę pikanterii. Przeczytałam zatem, ale pozostał jednak duży niedosyt nie w pełni wykorzystanych możliwości.
Jeśli jednak chcielibyście sami się przekonać czy do Was trafi przekaz „Autakry”, polecam spróbować. Być może Was ta książka oczaruje i przekonacie mnie, że jednak mocno się mylę. Sprawdźcie to zatem, spróbować zawsze warto😊

Są takie podróże na, które czeka się z wypiekami na twarzy, są takie, w które rusza się w siną dal, ale są i takie, po których zupełnie nic się nie oczekuje, a mimo to potrafią zaskoczyć. W przypadku „Autakry” Leona Pirsa oczekiwania miałam duże, gdyż właśnie takiej sentymentalnej eskapady oczekiwałam i miałam nadzieję, że dzięki niej przeniosę się w czasie i z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
213
211

Na półkach:

[…]-Ciągle na coś czekasz i czekasz. Taki permanentny stan. Czy to ciebie nie wkurza?
-Ja to myślę, że nie ma co tak ciągle czekać, bo zwariujesz. Trzeba brać te wszystkie momenty, co są pomiędzy. To jest trochę tak jakbyś czytał książkę i czekał na to, aby się dowiedzieć, kto zabił[…]

A was nie wkurza ciągłe oczekiwanie?

Naprawdę nie wiem jak sklasyfikować tą książkę. Ciężko ją ubrać w jakikolwiek gatunek jaki istnieje na rynku, ponieważ nie ma w sobie żadnej fabuły. Jest ona tak jakby dziennikiem wyprawy dwóch kolegów: Pola i Stacha, którzy żyjąc w 1990 postanawiają wybrać się za żelazna kurtynę, aby zaspokoić głód podróżowania i poznania innych krajów, które w tym czasie tak bardzo różnią się od rodzimego kraju czyli Polski. Każdy rozdział zaczyna się krótkimi hasłami, które nawiązują do ich przygód. Ich główną destynacją jest Hiszpania, gdzie dostają się podróżując autostopem. Przejeżdzają przez Czechosłowację, Austrię, Szwajcarię, Francje i docierają do Hiszpanii. Tam podejmują prace, aby zarobione pieniądze przywieźć z powrotem do Polski. W toku swej podróży poznają smaki, produkty, które ciężko jest dostać na te czasy w Polsce. Nie płacą za podróżowanie, ponieważ jadą autostopem. Powracają do Polski radośni i szczęśliwi, a na dodatek jeden z nich założył rodzinę.

Przyznam się szczerze, że trochę zmęczyła mnie ta książka. Może z gruntu byłaby ciekawsza, gdyby okraszona była jakąś lekką fabułą, niosła za sobą jakiś mały ładunek emocjonalny, natomiast nic się takiego nie zadziało. Bardziej chyba czytałam ją z ciekawości, ale im dalej w las, tym bardzo chciałam dobić do końca. Przygody i to w jaki sposób chłopcy dostali się do wymarzonego kraju, było fajne, ale te ich rozkminy życiowe, rozmowy całkowicie do mnie nie przemówiły.

Jednakże autor zwrócił w tej książce uwagę na jeden fakt, że chłopcy, aby się dostać do Hiszpanii podróżowali autostopem. Z jednej strony fascynujące przeżycie, bo możesz poznać dużo ciekawych ludzi, ale z drugiej strony bardzo niebezpieczne, ponieważ nigdy nie wiesz na kogo trafisz i kim ta osoba jest. Dlatego tak ważne jest, aby być rozważnym i ostrożnym,korzystając z takiej formy niedrogiego transportu.

Nie wiem czy polecam tą książkę. Dla jednych może być ciekawa, bo to jest jakby spojrzenie na rzeczywistość w roku 1990, gdzie dla nas Polaków, było wszystko nowe, a dla innych nudna książka nie sklejająca się zupełnie. Niech każdy sam przeczyta i później oceni

[…]-Ciągle na coś czekasz i czekasz. Taki permanentny stan. Czy to ciebie nie wkurza?
-Ja to myślę, że nie ma co tak ciągle czekać, bo zwariujesz. Trzeba brać te wszystkie momenty, co są pomiędzy. To jest trochę tak jakbyś czytał książkę i czekał na to, aby się dowiedzieć, kto zabił[…]

A was nie wkurza ciągłe oczekiwanie?

Naprawdę nie wiem jak sklasyfikować tą książkę....

więcej Pokaż mimo to

avatar
678
626

Na półkach: , ,

Książka „Autakra” autorstwa Leona Pirsa muszę przyznać, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Cała historia jest tak lekko pisana i opowiedziana, że niejednokrotnie miałam wrażenie, że razem z Polem i Stachem dźwigam ciężkie słonie i razem z nimi przemierzam Europę autostopem.

Mamy rok 1990. Dwoje młodych chłopaków Polo i Stach na co dzień żyją i mieszkają w Gdańsku. Gdańsk jest dla nich całym światem. Chłopaki jednak pewnego dnia wyruszają w podróż, aby zobaczyć białego goryla. Nie było by w tym nic tak nadzwyczajnego, gdyby nie to, że biały goryl znajdował się w Hiszpanii, a chłopki wybrali się w podróż autostopem. W 1990 roku nie podróżowało się po świecie tak swobodnie jak dzisiaj, a już na pewno nie można było się spakować i wyjechać w świat z dnia na dzień. Książka ta opowiada o trudach podróży i to w dodatku bez grosza przy duszy. Jak nie mając prawie nic można przeżyć taką podróż? Coś tzreba jeść, gdzieś trzeba spać. Jak sobie z tym poradzili Polo i Stach? Ja osobiście nigdy nie miałam okazji jechać autostopem. I chyba tak naprawdę bym się na to nie zdecydowała. Może w tamtych czasach faktycznie ludzie byli inni? Ta książka ma w sobie coś takiego magicznego. Nawet kiedy się ją na chwilę odłoży myślami nadal się jest z Polem i Stachem w ich podróży.

"Ciągle machali bez powodzenia. Później Stachu, szukając w pamięci, zapytał:
-Auto... car... Polo, jak to było?
-No, auto to car.
-Wiem, że auto to car. Pytam o to twoje słowo oznaczające samowystarczalność... Autakra... Autanka... Autankar! Tak?
-Autankar, haha, autarkia! - zaśmiał się Polo. - W sumie dobre! Auta'n'ncar - mokry sen autostopowicza."

"-Panowie, to jak określić waszą podróż ? [...]
-Autakra, masakra na stopie - zaproponował Polo i zaśmiał się ubawiony."

Książka „Autakra” autorstwa Leona Pirsa muszę przyznać, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Cała historia jest tak lekko pisana i opowiedziana, że niejednokrotnie miałam wrażenie, że razem z Polem i Stachem dźwigam ciężkie słonie i razem z nimi przemierzam Europę autostopem.

Mamy rok 1990. Dwoje młodych chłopaków Polo i Stach na co dzień żyją i mieszkają w Gdańsku....

więcej Pokaż mimo to

avatar
550
51

Na półkach:

Stach i Polo żyją w okresie końca komunizmu, gdzie podróże do Europy nie były tak powszechne jak w dzisiejszych czasach. Nie mogą z dnia na dzień wsiąść do samolotu i wylecieć do byle jakiego kraju. Każda taka wycieczka wiąże się z koniecznością zdobycia masy pozwoleń, dokumentów i latania po różnych urzędach. Mimo to chłopacy postanawiają wyruszyć do Hiszpanii, gdzie planują zobaczyć... białego goryla! Po uzyskaniu różnego rodzaju wiz wyjazdowych i dokumentów wyruszają autostopem przez Europę. Mając w posiadaniu plecaki wypełnione konserwami i kilogramami entuzjazmu, wyruszają ku przygodzie!

Książka wprowadziła mnie w stan przyjemnej nostalgii. Mimo że nie wychowywałem się w czasach komuny, to autor powieści sprawił, że mogłem utożsamić się z bohaterami książki. Trudno było mi nie polubić Stacha i Pola, którzy na kartkach papieru okazali się wspaniałymi chłopakami z wielkim poczuciem humoru. Z ogromnym przejęciem i radością śledziłem ich poczynania w podróży do Hiszpanii. Jedną z rzeczy, która mnie najbardziej zaintrygowała, to przedstawienie perspektywy mieszkańców Europy odnośnie tego, jak widzą Polaków i nasz kraj.

Leon Pirs w swojej powieści nie skupia się jedynie na losach Pola i Stacha. W "Autakrze" możemy również przeczytać historię trójki dziewczyn z Polski, które również udają się w wakacyjną podróż. Jednak ich wątek jest zdecydowanie mniej rozbudowany i spowodował, że w jakiś szczególny sposób nie przywiązałem się do tych bohaterek.

Książka w piękny sposób pokazuje siłę marzeń i pozwala przenieść się do tych szalonych czasów PRL. Akcja nie toczy się dość dynamicznie. Autor prowadzi historię w dość płynny sposób, bez większych zwrotów akcji czy niesamowitych wydarzeń. No i bardzo dobrze! Jest to na pewno duży plus tej książki.

"Autakra" to sentymentalna podróż po czasach PRL-u, która na pewno spodoba się każdemu czytelnikowi. Starsi będą mogli powspominać tamte czasy, a dla młodszych będzie to świetna lekcja historii!

Link do recenzji na instagramie: https://www.instagram.com/p/Cd-a-E7sau7/

Stach i Polo żyją w okresie końca komunizmu, gdzie podróże do Europy nie były tak powszechne jak w dzisiejszych czasach. Nie mogą z dnia na dzień wsiąść do samolotu i wylecieć do byle jakiego kraju. Każda taka wycieczka wiąże się z koniecznością zdobycia masy pozwoleń, dokumentów i latania po różnych urzędach. Mimo to chłopacy postanawiają wyruszyć do Hiszpanii, gdzie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
367
203

Na półkach: ,

Polo i Stach marzą o wielkiej podróży. Po zdobyciu wszelkich pozwoleń, zakładają plecak wypełniony konserwami i wyruszają na podbój Europy, a dokładnie Hiszpanii gdzie liczą zobaczyć białego goryla.
Przekonani, że dotarcie do celu autostopem to bułka z masłem.
Kiedy tylko przekraczają granicę Polski wszystko wydaje im się jakby z innej planety, a chętnych do podwózki wcale, aż tylu nie ma.

Leon Pirs w tej książce cofnął się do 1990 roku i przedstawił losy młodych osób w czasach PRL-u. Pokazał jak wielką przepaść dzieliła nasz kraj od reszty świata oraz jak inne narody postrzegały Polaków.
Nie dało nie polubić się głównych bohaterów czyli Stacha i Polo, jednak moim zdaniem wątek 3 dziewczyny również podróżujących był mało ciekawy. Chłopaki mieli ciekawy sposób postrzegania świata oraz poczucie humoru, czego przy bohaterkach mi osobiście zabrakło.
Akcja? W sumie to jej nie było. Fabuła rozwijała się dosyć powolnie, przez co momentami bywało nudno i książka strasznie się dłużyła.
"Autakra" to książka sentymentalna, o spełnianiu marzeń, która osobom, żyjącym w tych czasach pozwoli wspomnieniom powrócić, a innym poznać historię.
Polecam dla osób, które interesuje tematyka PRL-u oraz upadku systemu komunistycznego w Polsce.

Polo i Stach marzą o wielkiej podróży. Po zdobyciu wszelkich pozwoleń, zakładają plecak wypełniony konserwami i wyruszają na podbój Europy, a dokładnie Hiszpanii gdzie liczą zobaczyć białego goryla.
Przekonani, że dotarcie do celu autostopem to bułka z masłem.
Kiedy tylko przekraczają granicę Polski wszystko wydaje im się jakby z innej planety, a chętnych do podwózki...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    40
  • Chcę przeczytać
    22
  • Posiadam
    5
  • 2022
    3
  • Biblioteka
    1
  • Chcę w prezencie
    1
  • Wyzwanie LC 2022
    1
  • Przeczytane w 2022
    1
  • 2022 rok
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Autakra


Podobne książki

Przeczytaj także