Turnus

Okładka książki Turnus Barbara Tomaszewska
Okładka książki Turnus
Barbara Tomaszewska Wydawnictwo: Novae Res kryminał, sensacja, thriller
420 str. 7 godz. 0 min.
Kategoria:
kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo:
Novae Res
Data wydania:
2021-02-16
Data 1. wyd. pol.:
2021-02-16
Liczba stron:
420
Czas czytania
7 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788382192186
Średnia ocen

5,2 5,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,2 / 10
12 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
750
299

Na półkach: , , ,

Powieść w moim odczuciu napisana jest trochę pół żartem pół serio. Zdarzają się momenty gdy daje do myślenia lecz ogólnie bardzo ciężko mi się ją czytało. Nie jest to zła książka lecz trudno było mi się czasami skupić na treści poprzez nieco ciężki styl w jakim jest przedstawiona historia. Używanie starych określeń słów, które w tych czasach mają swoje lepiej przyswajalne odpowiedniki utrudnia czytanie. Autorka przedstawia nam w książce temat zdrady, trwania w związku bez przyszłości oraz próbę ratowania owego związku poprzez wynajęcie prywatnego detektywa aby otrzymać dowód niewierności. W książce mamy do czynienia z miłością destrukcyjną, czyli on zdradza a ona mimo tego z nim dalej jest. Mimo iż bohaterka Ilona P. wie że jej partner ją zdradza nie jest w stanie od niego odejść, czy nawet wyrzucić go z własnego mieszkania. Tkwi w związku bez przyszłości, ale to wszystko do czasu. Cała akcja toczy się na turnusie rehabilitacyjnym, gdzie poznajemy dużo ciekawych a zarazem przedstawionych czasem w śmieszny sposób osób, a nasz detektyw oprócz udowodnienia romansu ma szanse na wyjaśnienie pewnej dziwnej sprawy z przeszłości. Ta właśnie sprawa jest nadzwyczaj dziwna, do tej pory nie jestem pewna czy były policjant widział duchy czy to było naprawdę. Mam wrażenie że część książki jest z wątkami paranormalnymi, co w ogóle nie pasuje do całości. Autorka przedstawiając nam sanatoryjne klimaty mam wrażenie, że robiła to w sposób prześmiewczy, muszę przyznać że czasami wywoływała u mnie śmiech, nie ma co ukrywać, że opinie o turnusach są takie jak przedstawiono to w powieści. Zabierając się za czytanie spodziewałam się fajnego kryminału, a jednak dostałam miks gatunkowy, troszkę nieudany. Bohaterowie przedstawieni niby z sympatią ale niestety żaden tej sympatii we mnie nie wzbudził. Powtórzę się ale powieść nie jest zła ale niestety dla mnie zbyt chaotyczna i troszkę nie zrozumiała. Sens i przesłanie książki jest dla mnie zagadką.

Powieść w moim odczuciu napisana jest trochę pół żartem pół serio. Zdarzają się momenty gdy daje do myślenia lecz ogólnie bardzo ciężko mi się ją czytało. Nie jest to zła książka lecz trudno było mi się czasami skupić na treści poprzez nieco ciężki styl w jakim jest przedstawiona historia. Używanie starych określeń słów, które w tych czasach mają swoje lepiej przyswajalne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
390
387

Na półkach: , , ,

www.tinarecenzuje.pl

Zdrada jest celowym, negatywnym działaniem wbrew przyjętym zasadom panujących w tak zwanej umowie słownej, czy też bardziej formalnej. Osoby, które zdradzają są niedowartościowane, ich samoocena pozostawia wiele do życzenia, natomiast swoją postawą prezentują wieczne niezadowolenie z życia. Warto zadać sobie pytanie z czego takie zachowanie wynika. Czy jest to po części czynność uwarunkowana genetycznie, a może bardziej kwestia indywidualnego sposobu bycia, a może jeszcze jakieś inne czynniki wpływają na taki stan rzeczy?

Dlaczego właściwie partnerzy się zdradzają? Czy może to mieć coś wspólnego z naszym alter ego? Zapraszam Was do recenzji powieści na tle kryminalnym, autorstwa Pani Barbary Tomaszewskiej, pod tytułem „Turnus” (2021, Wydawnictwo Novae Res). Głównym bohaterom nie będą obce przytoczone wyżej sytuacje wraz z zadanymi pytaniami na które w jakimś stopniu postarają się odpowiedzieć.

Novae Res jest wydawnictwem działającym od 2007 roku, prawdopodobnie jednym z najbardziej aktywnych w Polsce. Siedziba ich mieści się w Gdyni. Od 2019 roku są członkami Stowarzyszenia Autorów i Wydawców Copyright Polska. Wydawnictwo skupia się głównie na powieściach z gatunku: beletrystyka, literatura popularnonaukowa. Nakładem Novae Res ukazało się ponad 200 książek, natomiast w mediach pojawiło się ponad 1000 recenzji. Wypromowali między innymi: Agnieszkę Lingas-Łoniewską, Magdalenę Knedler, czy Jolantę Kosowską.

Kto by pomyślał, że jedna wyprawa do sanatorium kryje w sobie tyle tajemnic.

Ilona P. podejrzewa swojego męża Romana o romans, którego prawdopodobnie dokonał podczas turnusu. Zdeterminowana żona, aby uzyskać odpowiedzi na nurtujące ją pytania wysyła na śledztwo swoje alter ego, niegdyś policjanta – Marka Konieczkę. Kiedy mężczyzna wyrusza do sanatorium Turnia w Lądku - Zdroju w poszukiwaniu znaków niewierności męża klientki, trafia na osobę o pseudonimie „Pociąg”, wtedy też wracają do niego demony z przeszłości. Jego dotychczasowe życie wywraca się do góry nogami. Marek nie spodziewa się, że tak szybko przyjdzie mu zmierzyć się z trudną teraźniejszością i odnaleźć samego siebie. Czy uda mu się mimo przeciwnościom losu osiągnąć cel? Jak cała sytuacja wpłynie na Ilonę P.?

Powieść Pani Barbary Tomaszewskiej jest napisana pół żartem pół serio. Momentami daje do myślenia, zmusza do poszukiwania odpowiedzi. Motywuje do działania, daje do zrozumienia, że przeważnie nigdy nie jest za późno aby osiągnąć zamierzany cel. I chciałoby się napisać, że to była cudowna, wciągająca, zapierająca dech w piersiach, bardzo przemyślana powieść. Jednak w moim odczuciu: nic z tego. Atuty wymienione, całe kilka i to byłoby na tyle. Teraz czas na drugą, mniej przyjemną stronę medalu. Czytanie tej książki było niczym droga usłana kolcami, na swój sposób boleśnie nieciekawa.

Styl pisania automatycznie mnie odrzucał. Nie mam pojęcia w jakim celu autorka książki używała starszych określeń, które mają swoje lepiej przyswajalne, nowsze odpowiedniki słów. Może był to ukłon do starszych wiekowo czytelników? A może zabieg ten miał budować jakiś nastrój? Ciężko mi powiedzieć, jednak dla mnie taka czynność była zbędna. Dużo lepiej czytałoby się, gdyby forma powieści była mniej formalna, na rzecz tej bardziej nieoficjalnej.

Brakowało mi jakiegokolwiek punktu zaczepienia, jakieś wspólnej części, która zachęcałaby do dalszego przeżywania przygód z głównymi bohaterami. Pojawił się również chaos. Miałam wrażenie, jakbym co rozdział czytała zupełnie inną powieść. Kolejnym aspektem są postacie na pozór kreowane na sympatyczne, które da się polubić. W rzeczywistości nie potrafiłam, mimo usilnych starań załapać z żadnym z nich nici porozumienia.

Podsumowując: „Turnus” jest kolokwialnie pisząc zlepkiem wszystkiego co praktycznie się da. Mamy tutaj: romans, kryminał, powieść w formie stricte psychologicznej, ale i pojawią się motywy bliżej nieokreślone, niecodzienne. Taki nieudany miks gatunkowy. Jakbym miała opisać powieść Pani Barbary w kilku słowach to byłoby to: przerost treści nad formą. Zdecydowanie książka nie jest dla mnie. Kilka razy odkładana na półkę, żeby ponownie wracać do niej. Nie polecam.

www.tinarecenzuje.pl

Zdrada jest celowym, negatywnym działaniem wbrew przyjętym zasadom panujących w tak zwanej umowie słownej, czy też bardziej formalnej. Osoby, które zdradzają są niedowartościowane, ich samoocena pozostawia wiele do życzenia, natomiast swoją postawą prezentują wieczne niezadowolenie z życia. Warto zadać sobie pytanie z czego takie zachowanie wynika. Czy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6131
3433

Na półkach:

Szaleńcza miłość może zaprowadzić nas do szpitala dla nerwowo i psychicznie chorych -takie przekonanie wyciągamy po skończeniu książki „Turnus” Barbary Tomaszewskiej. W samym tym uczuciu jest już coś szalonego i zadziwiającego, bo zakochani ludzie są ślepi. Zwykle silne emocje mijają szybko zastępując rutynę lub po prświaostu pozwalają dostrzec wady drugiej osoby, otrząsnąć się i odejść. Bywają jednak związki toksyczne, oparte na uzależnieniu i przemocy. I tak właśnie jest w przypadku związku Ilony P., którą poznajemy, gdy w szpitalu dla nerwowo i psychicznie chorych spisuje zadziwiającą historię. Czy jest ona pamiętnikiem? Nie, ale zawiera sporo prawdy, przenosi czytelników do życia, jakie toczy się w sanatoriach. A tam mamy całe bogactwo osobowości. Mamy wdowy, rozwódki, mężatki. Mamy przedsiębiorców, bezrobotnych naciągaczy kalkulujących, z kim łatwiej będzie im żyć i miernych polityków z dużymi aspiracjami i kalkulujących, kto lepiej wesprze ich w drodze na szczyt. Są podstarzali lowelasi i tacy, którym trudno nawiązać nowe znajomości. Pojawiają się literaci, oszuści, plagiatorzy. Jest też szał tworzenia i szaleństwo pożądania. A wszystko to w otoczce borowinowych kąpieli, dancingów, odwiedzin w pokojach, nawiązywania dziwnych relacji.
Cała akcja toczy się wokół wykreowanej przez Ilonę P. konieczności śledzenia męża i udowodnienia mu zdrady. Mimo wielu oznak i świadomości, że związek nie powinien być jednostronną relacją kobieta nie potrafi odejść. Jej miłość do Romana jest destrukcyjna: godzi się na wszystko, co potrzebuje jej partner. Ze swojej strony daje wszystko nie otrzymując nic w zamian. Nawet miłego słowa. Jej zaangażowanie w związek jest tak silne, że staje się sponsorką chciwego mężczyzny, który żyjąc z nią od lat nie myśli o dokładaniu się do domowego budżetu. Dostrzegająca jego wady, doświadczająca przemocy psychicznej żyje jak narkomanka: niby chce przerwać tę stagnację, ale nie jest w stanie. Mamy wrażenie poznawania skrzywdzonej bohaterki, ale patrząc na nią dłużej pozostaje wizja pajęczycy tkająca sieć na słabości zamiast odciąć partnera od wygód. Otumaniona i rozdarta przez skrajne uczucia bohaterka czuje się bezradna. Z jednej strony wie, że nadszedł czas zakończenia chorej relacji, a z drugiej przeraża ją myśl o samotności i świadomości, ze inna kobieta bardzo łatwo ją zastąpi. Z tego powodu szuka twardych dowodów na zdradę. Z jednej strony napędzana zazdrością, a z drugiej usprawiedliwiająca partnera ciągle stoi w rozkroku. Napięcie rośnie.
I tu pojawia się Marek Konieczko – były policjant, któremu od lat nie daje sprawa tajemniczego morderstwa w pociągu. Godząc się na rolę detektywa jeszcze nie wie, że los wplątuje go w dawną sprawę, a los zaciska na nim pętlę. Jego pobyt w Lądku Zdroju dla niego i jego klientki będzie początkiem wielkiej rewolucji. Przeznaczenie sięgnie po nich swoje długie macki. Nim do tego dojdzie staniemy się świadkami sanatoryjnego życia. A to z jednej strony zmusza do obserwacji bieżących wydarzeń, a z drugiej do poszukiwania śladów przeszłości, odbywania sentymentalnych podróży do czasów wielkich zrywów narodowych. Z jednej strony jest to opowieść realistyczna, a z drugiej mamy zadziwiające przenikanie się światów teraźniejszości i przeszłości, surrealizmu wielu wydarzeń. Z sanatoryjnej otoczki wydają się wyłaniać duchy powstania styczniowego. To już druga książka w tym roku z tym tematem w tle. Pierwszą, o której pisałam był „Hotel Polski” Artura Daniela Liskowackiego. I właśnie ten temat najmocniej mnie uderzył w powieści Barbary Tomaszewskiej. Idealizowane na lekcjach historii wydarzenia tu odarte są ze wzniosłości. Za to w całej otoczce znajdziemy tropy jak u Michała Bułhakowa: piekielne moce pomagają przeżyć powstańcom. Nie robią tego za darmo. I to one tak naprawdę stają się ukrytą siłą napędową całej akcji, bo bez próby życia po swojemu bohaterzy nie byliby zapędzeni w kozi róg, z którego nie mają wyjścia.
„Turnus” nie jest lekturą łatwą. Wymaga dużej uważności, skupienia, wiązania faktów, wyłaniania ukrytych znaczeń, dostrzegania jak zdarzenia mające cechy fantastycznych determinują losy wszystkich mieszkańców uzdrowiska, jak wiele łączy tak różnorodnych bohaterów. Nikt nie znalazł się tam bez powodu. Każdy przedmiot i wydarzenie mają tu duże znaczenie. Do tego mamy wrażenie, że czas jest tu płynny: z jednej strony obserwujemy przeszłość, z drugiej płyniemy z nurtem teraźniejszości okraszonej w nadprzyrodzone moce pozwalające na specyficzny voyeryzm obnażający dusze podglądanych. Sam śledzący wówczas znajduje się w zadziwiającym stanie. Jego profetyczne zdolności nie sięgają w przyszłość tylko w przeszłość i stopniowo pozwalają na obnażanie życiorysów uczestników kuracji.
W „Turnusie” Barbary Tomaszewskiej możemy też znaleźć tropy Bruna Szulza. Świat kręci się tu wokół silnych, przedsiębiorczych kobiet wodzących małych mężczyzn za nosy. Uwielbienie dla kobiecych kształtów, całej otoczki kulturowej związanej z płcią piękną, dążenie do zespolenia wiąże się z wyzbywaniem własnych potrzeb. A z drugiej strony widzimy te silne bohaterki w roli wykorzystanych, bezradnych i naiwnie wierzących w dobre intencje mężczyzn, co prędzej czy później skończy się katastrofą. Bardzo ważną postacią jest tu Marek Konieczko – wspomniany były policjant, dla którego pobyt w uzdrowisku z jednej strony jest sposobem a zarobienie pieniędzy, a z drugiej możliwością odkrycia powołania, odkrycia własnych błędów. Sam budynek sanatorium i ogród wydaje się być plątaniną wyłaniających się z niebytu pomieszczeń, miejscem, w którym łatwo oddać się grze masek i tworzyć pozory.
Barbara Tomaszewska zawiera prześmiewczy obraz społeczeństwa, w którym każdy skupia się na sobie, a inni są interesujący do chwili, kiedy mogą być narzędziem w dążeniu do własnego celu. „Turnus” to pozornie prosta opowieść, ale tak naprawdę jest to trudny i złożony tekst, którego sens wyłania się dopiero z „lotu ptaka”, czyli po spojrzeniu na całość i uchwyceniu każdego jej elementu i spięcia ich klamrą wyłonionych znaczeń. Niby mamy tu opisaną codzienność składającą się z rzeczy małych i wielkich, ale żadna rzecz nie pojawia się tu bez znaczenia dla całości. Pisarka ma wyostrzony zmysł obserwacji i wyciągania karykaturalnych cech.
Sposób, w jaki tu uchwycono różnorodne historie sprawia, że można pogubić się w labiryncie wspomnień i przemyśleń bohaterów. Nie znajdziemy tu wyraźnej chronologii. Jedno, co wiemy to to, że owe wydarzenia miały lub mogły mieć miejsce przed pobytem bohaterki w szpitalu. A ile w nich prawdy? Tylko ona wie. Do tego bardzo znacząca jest ostatnia scena, w której wspomina sen, w którym ukochany wyrywa z zeszytu kolejne kartki, robi z nich samoloty i puszcza przez kraty, aby papierowe zabawki wylądowały na dachu niższego budynku. „Turnus” to gra z czytelnikiem i to od czytelnika zależy, ile z tej gry wyniesie, jak wiele zrozumie, bo Barbara Tomaszewska nie podaje tu prostych rozwiązań ani nie wrzuca czytelnika w wir szybkiej akcji. Wręcz przeciwnie: akcja czasami – jak życie w sanatoriach – toczy się niemrawo, ale za to pełna jest znaczeń toczących się wokół złożonego procesu zmiany codzienności kuracjuszy.

Szaleńcza miłość może zaprowadzić nas do szpitala dla nerwowo i psychicznie chorych -takie przekonanie wyciągamy po skończeniu książki „Turnus” Barbary Tomaszewskiej. W samym tym uczuciu jest już coś szalonego i zadziwiającego, bo zakochani ludzie są ślepi. Zwykle silne emocje mijają szybko zastępując rutynę lub po prświaostu pozwalają dostrzec wady drugiej osoby, otrząsnąć...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1166
1166

Na półkach: , ,

Miłość do czytania wyniosłam z rodzinnego domu, gdzie książki zawsze były szanowane, a pisarze otaczani podziwem i uwielbieniem. Od najmłodszych lat wpajana mi też była zasada, że każdą rozpoczętą książkę należy doczytać do końca, bo czasami geniusz autora ujawnia się na kilku ostatnich stronach. Dzięki temu miałam okazję zapoznać się z fantastycznymi książkami, które z początku wydawały się nudne a ich treść pozbawiona większego sensu. Jednak zdarzały się i takie (prawdę mówiąc była ich większość),które koniec końców nie zasługiwały na uwagę a ich lektura była drogą przez mękę. Z benedyktyńską cierpliwością brnęłam jednak przez kolejne ich strony zastanawiając się co autor miał na myśli i czy jestem aż tak mało inteligentna, że trudno mi odpowiedzieć sobie na takie pytanie.

Z taką refleksją zostałam po lekturze książki "Turnus" Barbary Tomaszewskiej. Walcząc sama ze sobą z uporem brnęłam przez kolejne strony tej pozycji coraz bardziej pogrążając się w chaosie i czarnych myślach. Pokonała mnie ta książką: wymęczyła swoją eklektycznością i brakiem jakiejś myśli przewodniej, której mogłabym się uchwycić. Utwór z pogranicza kryminału, romansu i powieści psychologicznej (z wątkami paranormalnymi) był dla mnie zapisem strumienia świadomości rozpisanego na poszczególnych bohaterów.
I jak początek zwiastował interesującą lekturę, tak już po dwóch rozdziałach totalnie rozbita czekałam z utęsknieniem na stronę nr. 416 oznaczającą koniec. Wielokrotnie karciłam się myślach nakazując sobie aby szukać jakiś ukrytych smaczków w tej powieści. I kilka ich można znaleźć jak chociażby prześmiewczy opis sanatoryjnych klimatów i uczestników leczniczych turnusów. Jednak to nie wystarczyło aby uznać tę powieść za interesującą.
Uwielbiam ironię, cenię dobry żart, wiem co to groteska jednak w tej książce zabrakło pewnego wyważenia i ostatecznie zamiast kąśliwego obrazu nas samych uciekających przed samotnością i szarością życia w związki i relacje z góry skazane na niepowodzenie otrzymałam miszmasz gatunków, emocji i konwencji. Bohaterowie jak z filmów Barei zostali sportretowani niby z sympatią ale żadnego z nich udało mi się polubić.

Nie spodziewałam się iż będzie to tak ciężka pozycja Nastawiłam się na lekki i miły przerywnik pomiędzy wymagającymi pełnego skupienia lekturami a przyszło mi się zmierzyć z książką której sens i przesłanie do końca pozostało dla mnie ukryte.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

Miłość do czytania wyniosłam z rodzinnego domu, gdzie książki zawsze były szanowane, a pisarze otaczani podziwem i uwielbieniem. Od najmłodszych lat wpajana mi też była zasada, że każdą rozpoczętą książkę należy doczytać do końca, bo czasami geniusz autora ujawnia się na kilku ostatnich stronach. Dzięki temu miałam okazję zapoznać się z fantastycznymi książkami, które z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2532
744

Na półkach: , ,

Na początku myślałam, że będzie to kryminał. Okazało się jednak, że to powieść pełna nieszczęśliwej miłości, szukania siebie, zmian.
Za sprawą Ilony kochającej swojego męża, mimo jego licznych zdrad, kapitan Konieczko zostaje wysłany na misję życia. Wyjeżdża do sanatorium z zadaniem śledzenia Romana.
Wszystko byłoby może jasne i proste gdyby nie to, że spotyka tam pewną osobę, która w swoim czasie była zamieszana w prowadzone przez kapitana śledztwo o kryptonimie,, Pociąg". I kiedy z jednej strony chciałoby się do końca wyjaśnić sprawę a z drugiej codziennie należy zdawać Ilonie raporty z poczynań jej bollywodzkiego amanta to sytuacja zaczyna głównego bohatera trochę przerastać...
Jeśli chodzi o moje odczucia to niestety nie do końca odnalazłam się w tej lekturze. Momentami czułam się nią przytłoczona. Bardzo żałuję, że mojego pierwszego spotkania z tą autorką nie mogę opisać krótko WOW...
Sięgnijcie po lekturę bo jestem ciekawa Waszych opinii.

Na początku myślałam, że będzie to kryminał. Okazało się jednak, że to powieść pełna nieszczęśliwej miłości, szukania siebie, zmian.
Za sprawą Ilony kochającej swojego męża, mimo jego licznych zdrad, kapitan Konieczko zostaje wysłany na misję życia. Wyjeżdża do sanatorium z zadaniem śledzenia Romana.
Wszystko byłoby może jasne i proste gdyby nie to, że spotyka tam pewną...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Zacznę inaczej, po nowatorsku. Od sceny końcowej „Turnusu”, gdzie narratorka (występująca w powieści w dwóch osobach: Ilony P. — rozedrganej, uzależnionej od mężczyzn, kobiety w sile wieku i Marka Konieczki — rezolutnego byłego policjanta) rozprawia się z łotrem spod ciemnej gwiazdy, ostatnim z plejady swoich partnerów, na którym się skrupi jej zemsta, niczym w mickiewiczowskich „Liliach”, gdzie pani zabija pana. Niemal natychmiast potem prześmiewczy rechot więźnie mi w gardle, gdy kilka zdań w Zakończeniu każe mi na całość spojrzeć innymi oczami. Każe do tego stopnia, że wracam do Przedmowy, której sens mi umknął w ferworze czytelniczego pośpiechu. I dopiero teraz z pozornego chaosu wyłania się treść, sedno tej na pewno (pomimo jej groteskowej i humorystycznej formy, która nas przejmuje) niełatwej powieści, rojącej się od podtekstów i ukrytych znaczeń. Dopiero teraz rozumiem, co autorka powieści, Barbara Tomaszewska, chciała nam powiedzieć, pokazując wielość postaci „Turnusu” w złożonym procesie zmiany, dokonującej się w ich głowach w zakresie sposobu myślenia, postrzegania świata, a nawet realnych decyzji. Że choć pozornie tak różni, to bez wątpienia łączy ich jedno: chęć zmiany swojego życia i chorych nawyków, w których trwając skazani są na uwiąd w sensie prywatnym i każdym innym, patrząc na to szerzej. Jednak można także przeczytać tę powieść bezrefleksyjnie, jako zbiór zabawnych wypadków z pobytu w sanatorium, uśmiechnąć się pod nosem podczas opisów niektórych wydarzeń, czy powspominać własną kurację w uzdrowisku. Pod tym względem jest to pozycja, która może dotrzeć do różnych czytelników — podchodzących do lektury bardziej analitycznie i tych wymagających jedynie rozrywki.

Zacznę inaczej, po nowatorsku. Od sceny końcowej „Turnusu”, gdzie narratorka (występująca w powieści w dwóch osobach: Ilony P. — rozedrganej, uzależnionej od mężczyzn, kobiety w sile wieku i Marka Konieczki — rezolutnego byłego policjanta) rozprawia się z łotrem spod ciemnej gwiazdy, ostatnim z plejady swoich partnerów, na którym się skrupi jej zemsta, niczym w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
5
3

Na półkach:

Straconego czasu szukać gdzie indziej

Adekwatnie do swojego tytułu „Turnus” ma klimat dokładnie taki, jakiego spodziewalibyśmy się po powieści, na której okładce znajdują się słowa „sanatorium”, „miejscowość uzdrowiskowa” i „borowina”. Każdy, kto kiedykolwiek miał styczność z domami wczasowymi, ośrodkami wypoczynkowymi czy sanatoriami choćby w latach dziewięćdziesiątych, na pewno kojarzy charakterystyczną atmosferę tychże miejsc. I właśnie do takiego uniwersum, z dźwięcznym „ore, ore” tłukącym się po głowie, przenosi nas książka Barbary Tomaszewskiej.
Autorka wciąga nas do onirycznego i groteskowego świata dojrzałych ludzi, którzy wiedzą, czego chcą – a przynajmniej mają takie wrażenie – i ukazuje ich w sposób, w jaki oni zapewne nie zechcieliby zostać ukazani. Na wierzch wypływają ich najpilniej strzeżone sekrety i najbardziej fikuśne fantazje. Każdy z bohaterów „Turnusu” jest inny, w inny sposób skontrastowany, każdy w odmienny sposób doświadczony przez życie i w związku z tym podejmujący odmienne decyzje. Taka kreacja postaci jest ze wszech miar zamierzona, bo i protagonista jest postacią szalenie niezwyczajną, bowiem kapitan Marek Konieczko, były policjant, posłany przez Ilonę P. do sanatorium Turnia w Lądku-Zdroju, ma do wykonania zadanie równie niezwyczajne. Mamy tu do czynienia z dwoma zupełnie różnymi, ale przeplatającymi się wątkami, bo Konieczko – poza momentami, gdy na zlecenie Ilony śledzi Romana, jej niewiernego towarzysza życia – próbuje też rozwikłać pewną psychologiczno-kryminalną zagadkę. Trzeba o tym wiedzieć i trzeba się na tym skupić, bo mimo wielu wyraźnych sygnałów łatwo tę bardzo istotną kwestię pominąć. Budowana przez autorkę cegła po cegle konstrukcja będąca połączeniem labiryntu z piramidą doprowadzić ma w końcu do wyniku analizy – a więc do szczytu piramidy, środka labiryntu, do wnętrza głównego bohatera i głównej bohaterki. Ma pozwolić na odkrycie siebie im, a może i nam? Krótko mówiąc zatem, niech oko przebudzenia Ilony P. stanie się twoim, czytelniku, okiem, żebyś mógł użyć Konieczki jako klucza i otworzyć nim drzwi do wspaniałej lektury, która cię wciągnie, rozbawi i skłoni do refleksji.
Należy jednak zaznaczyć, że „Turnus” z pewnością nie jest dla wszystkich, ponieważ próżno tu szukać utrwalonych w historii literatury tradycyjnych powieściowych konwencji; autorka kręci i nęci, raz za razem zaskakuje, a przede wszystkim właściwie niczego nie mówi wprost – musimy ruszyć głową i sami do wszystkiego dojść, jak głosi ostatnie zdanie przedmowy. Jednak bez obaw, bo znajdą tu dla siebie miejsce zarówno poszukiwacze skomplikowanych wzruszeń, jak i miłośnicy zawikłanej akcji czy pasjonaci klimatu starych domów wczasowych. Mnie natomiast powieść ujęła przede wszystkim dzięki językowi. Barbara Tomaszewska prowadzi narrację w taki sposób, że czułam prawdziwą przyjemność z lektury, dialogi zaś są niezwykle autentyczne i wyraziste, w związku z czym autentyczne i wyraziste stają się również postaci, w których usta (albo pod pióro!) autorka wkłada wspaniałe z językowego punktu widzenia słowa. Moją faworytką wśród bohaterów jest rewelacyjna Urszula, która spokojnie mogłaby stać się protagonistką zupełnie odrębnej historii – albo fikcyjną autorką, której tomik wierszy znalazłby się na półkach księgarń w każdym mieście, bo akurat wiersze Urszuli, jeśli do nich podejść z dobrej strony, stanowią popis naprawdę świetnej poezji nowoczesnej, z którą utwory wielu współczesnych poetów (i „poetów”) nie mogłyby się równać.
Należy również podkreślić ważność w „Turnusie” wspomnianej wyżej kategorii estetycznej – groteski. Choć nie czas i nie miejsce na teoretycznoliteracki wywód na ten temat, warto spojrzeć na powieść Barbary Tomaszewskiej właśnie przez ów pryzmat, ponieważ groteska w tej powieści stanowi szkiełko przystawione do rzeczywistego świata, które zniekształca i wyolbrzymia obraz w celu ukazania tych prawd o człowieku i o jego otoczeniu, na które w wirze codziennych obowiązków w ogóle nie zwracamy uwagi. Świetnie wprowadzony do opowieści oniryzm, który raz sugeruje przebywanie w marzeniu sennym, innym razem zaś w koszmarze, idealnie współgra z groteską i pozostaje na jej usługach do samego końca. Jest to o tyle istotne, że bardzo często właśnie dzięki takim zabiegom jesteśmy w stanie lepiej dostrzec problematyczne kwestie, bo defiguracja kładzie na nie jeszcze mocniejszy nacisk i wymusza na nas konieczność skupienia się. Na uwagę więc zasługuje szczególnie kreacja Ilony i Konieczki, ponieważ to oni są najlepszym wyznacznikiem (i ta liczba pojedyncza pojawia się tu jak najbardziej celowo) groteskowości powieści. Przemieszanie porządków, czyli równoległe współistnienie i nakładanie się na siebie przeciwstawnych cech rzeczywistości, wydarzenia, które w realnym świecie nie mogłyby się zdarzyć, i skarykaturowane postaci obnażające paskudne ludzkie cechy – z tej mieszaniny powstała naprawdę świetna opowieść, której jednak nigdy nie usłyszelibyśmy od cioci po jej powrocie z sanatorium.
Szczerze polecam „Turnus” Barbary Tomaszewskiej, bo wśród wielu byle jakich i podobnych do siebie współczesnych powieści jest to perełka naprawdę warta przeczytania od deski do deski i warta poświęcenia jej czasu, który w żadnym wypadku nie będzie stracony. Niech was porwie jak halny – tak jak porwała mnie.

Straconego czasu szukać gdzie indziej

Adekwatnie do swojego tytułu „Turnus” ma klimat dokładnie taki, jakiego spodziewalibyśmy się po powieści, na której okładce znajdują się słowa „sanatorium”, „miejscowość uzdrowiskowa” i „borowina”. Każdy, kto kiedykolwiek miał styczność z domami wczasowymi, ośrodkami wypoczynkowymi czy sanatoriami choćby w latach dziewięćdziesiątych,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
186
168

Na półkach:

Czy wiesz, jak to jest kochać mimo wszystko? Czy wiesz, jak to jest kochać do dna duszy, a czasami nawet i do dna butelki? Ilona P., bohaterka „Turnusu” Barbary Tomaszewskiej, wyspecjalizowała się w obu tych dziedzinach, jednak po latach związku będąc równie upojoną, co udręczoną, miłością do partnera, postanawia definitywnie postawić tamę destrukcyjnym uczuciom, które napędzane zjadliwą zazdrością niczym nowoczesna maszyna energią odnawialną wygenerowały nadmiar trudnozbywalnych dóbr i niechcianych braków w jej relacjach rodzinnych. Zrozpaczona kobieta zdobywa się więc na desperacki ruch i zleca ekspolicjantowi – Markowi Konieczce – dyskretne śledztwo, którego wynik ma pomóc jej w podjęciu ostatecznej decyzji co do przyszłości. Nie bez podstaw Ilona P. podejrzewa partnera o serię romansów, dlatego Marek Konieczko udaje się tropem cudzołożnego amanta do sanatorium w Lądku Zdroju i jako jeden z kuracjuszy (rzekomo zatroskany swoim stanem zdrowia) uważnie obserwuje sanatoryjne rozgrywki (nie tylko męsko-damskie),wieczorami zaś składa skrupulatne meldunki chlebodawczyni o codziennych poczynaniach jej ukochanego. Jednakoż główny wątek śledztwa szybko wpada na tor kolizyjny ze sprawą pod kryptonimem „Pociąg”, którą lata temu kapitan Konieczko starał się rozwikłać, acz bez wymiernego skutku. Teraz natomiast nie zamierza przepuścić okazji, by dowiedzieć się szczegółów tajemniczej sprawy sprzed lat. Zapewne nie trzeba nikomu wyjaśniać, że najtrudniej zoczyć prawdy o nas samych, które choć oczywiste dla innych, dla nas pozostają niedostrzegalne. Podobnie jest i tym razem, bo Marek Konieczko będąc alter ego Ilony P. stanie przed zadaniem bodaj niewykonalnym. Na szczęście autorka – Barbara Tomaszewska – jest doświadczonym psychologiem, więc nie zostawi naszych bohaterów bez mentalnego wsparcia, choć momentami bagaż doświadczeń może wydawać się nazbyt ciężki jak na nadwątlone zdrowotnymi niedyspozycjami barki kuracjuszy. Jednak (znowu na szczęście!) w sukurs rozterkom przyjdzie poczucie humoru, groteska, parodia, aż po szczery śmiech z komicznych sytuacji.
„Turnus” Barbary Tomaszewskiej bawi i śmieszy, bo też i cudacznych scen jest w nim bez liku, podobnie jak oryginalnych bywalców uzdrowiska. Każdy z nich ma swoją tajemnicę, ma – mniej lub bardziej oczywiste – pragnienia, a nawet nadzieje związane z pobytem w sanatorium. Pod dostojnie koronkowym strojem wdowy skrywa się nie tylko żal, lecz i sekrety zupełnie innej natury. Absolutnie nie dziwi też polityk łowiący głosy wyborców… między jednym borowinowym zabiegiem a drugim, bo przecież z wyborczego punktu widzenia żadnej okazji przegapić nie można. A niespełniona poetka marząca o sławie i łaknąca natchnienia wśród górskich turni to zaledwie kilka przykładów osobliwości pojawiających się na lądeckiej scenie. Nałóżcie teraz na to ogień krzyżowych interakcji między nimi, a otrzymacie siatkę naprawdę przedziwnych zdarzeń, nieporozumień i fałszywych domysłów.
Lecz nie koniec na tym, ponieważ by wzmocnić efekt groteski, autorka manewruje po krawędzi splątanych wspomnień, a nierzadko nawet metafizycznych przeżyć. W efekcie równie szybko gonimy za zdrajcą pożycia małżeńskiego – niewiernym Romanem – co za pociągiem widmo stanowiącym szalony zestaw zadawnionych animozji, łapiąc się w pełnym biegu na myśli, że za chwilę nieuchronnie dojdzie do wykolejenia składu, w którym „wagonów jest ze czterdzieści, sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.”*) I chyba tylko zwyczajna ludzka ciekawość powstrzymuje czytelnika przed przedwczesnym sięgnięciem po hamulec awaryjny, by zatrzymać wariacki ekspres, zanim kompletnie wymknie się spod kontroli.
Tomaszewska poprowadziła w „Turnusie” narrację z ironicznym przymrużeniem oka, a przy okazji doposażyła ją w barwne drobiazgi. Dodatkowo nie tracąc z oczu wytyczonego kierunku opowieści, potrafi kapryśnie zwolnić tok, by od czasu do czasu pozahaczać o bocznice pikantnych historii jak choćby wycieczki odnośnie do nocnego dessous bohaterów. Bo niby dlaczego nie? Takich stacji przesiadkowych, gdzie Tomaszewska przerzuca się z tematu na temat, znajdzie czytelnik w „Turnusie” więcej.
Wbrew pozorom „Turnus” to nie tylko rozrywkowa lektura, ponieważ pod przykrywką nieco przerysowanych charakterów, żartobliwych i śmiesznych wydarzeń autorka przemyciła jak najbardziej palące problemy ludzkiej natury. Dokonując przyspieszonego kursu analizy psychologicznej w wydaniu pop, Tomaszewska pokazuje także, że nawet w ferworze najbardziej kipiących uczuć, które podstępem potrafią zaburzyć trzeźwą ocenę sytuacji, to nadal my jesteśmy maszynistą życia i tylko my wybieramy tor, jakim pomkniemy. Nudne przystanki codzienności, skomplikowane stacje węzłowe rozterek, niewygodne przesiadki zmian, szerokie estakady sukcesów, ciemne tunele porażek czekają na każdego bez wyjątku. Ważne tylko...
Całość recenzji tu:
https://czytamduszkiem.blogspot.com/2021/02/patronacka-recenzja-przedpremierowa.html
Zapraszam.

Czy wiesz, jak to jest kochać mimo wszystko? Czy wiesz, jak to jest kochać do dna duszy, a czasami nawet i do dna butelki? Ilona P., bohaterka „Turnusu” Barbary Tomaszewskiej, wyspecjalizowała się w obu tych dziedzinach, jednak po latach związku będąc równie upojoną, co udręczoną, miłością do partnera, postanawia definitywnie postawić tamę destrukcyjnym uczuciom, które...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    13
  • Chcę przeczytać
    4
  • 2021
    3
  • Thriller, sensacja, kryminał
    1
  • Egz. recenzyjny
    1
  • Posiadam
    1
  • Nie trafione
    1
  • Muszę poszukać
    1
  • ABC Lista
    1
  • Sztukater.pl
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Turnus


Podobne książki

Przeczytaj także