rozwińzwiń

Nocni myśliwi

Okładka książki Nocni myśliwi Marek Łuszczyna
Okładka książki Nocni myśliwi
Marek Łuszczyna Wydawnictwo: Znak Horyzont historia
320 str. 5 godz. 20 min.
Kategoria:
historia
Wydawnictwo:
Znak Horyzont
Data wydania:
2021-03-24
Data 1. wyd. pol.:
2021-03-24
Liczba stron:
320
Czas czytania
5 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324079339
Średnia ocen

6,5 6,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,5 / 10
37 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
832
546

Na półkach: ,

Lubię książki Pana Łuszczyny. Są zawsze ciekawe i wnikliwie napisane. Cieszę się że przybliżył losy naszych lotników, zmienił obraz jaki mamy po filmie.

Lubię książki Pana Łuszczyny. Są zawsze ciekawe i wnikliwie napisane. Cieszę się że przybliżył losy naszych lotników, zmienił obraz jaki mamy po filmie.

Pokaż mimo to

avatar
588
5

Na półkach:

Autor albo miał lepsze rzeczy do roboty niż sprawdzanie o czym pisze, albo nie potrafi tego robić. Siedząc w autobusie z ołówkiem w ręce podkreślałem bardziej rzucające się w oczy głupoty.
Rozdział 3. “Miasto [Lwów] broni się aż do 22 października, a potem na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow do Lwowa wkraczają Sowieci [...]” - miasto zostało zajęte 22 września.

Rozdział 5. “Francuzi zaufają [Stanisławowi] Królowi na tyle, że pozwolą mu rozpocząć szkolenia na swoich nowoczesnych myśliwcach Dewoitine D.500 [...]” - to nowoczesne, czy D.500? Na stronie Stanisław Król (polishairforce.pl) znajduje się informacja, że faktycznie na D.500, samolocie z pierwszej połowy lat trzydziestych, używanym w szkołach lotniczych i w kluczach kominowych. Może autorowi chodziło o D.520, ale nie znalazłem nic na ten temat.

Rozdział 13. “17 września 1939: Wraz z Bazą lotniczą nr 1 dostałem się do niewoli bolszewickiej w okolicy Hrusomia’ [...] Baza lotnicza nr 1 mieści się w Warszawie, na Okęciu, i po południu 8 września zostaje zajęta przez 4 niemiecką dywizję pancerną. Trudno powiedzieć, które ustalenia [...] paktu Ribbentrop-Mołotow wpływają na przekazanie bolszewikom polskich lotników ze stolicy.” - Żadne ustalenia na to nie wpływają. Czy doszłoby do wymiany jeńców między sowietami a niemcami 17 września? W trakcie działań bojowych, przy braku wspólnej granicy i przy braku stałej styczności wojsk obu stron? A może jest tak, że 6 września 1939 roku dowództwo obrony Warszawy zadecydowało o przeniesieniu Bazy, 13 września personel był już w Brześciu i został wysłany dalej na południe w wyniku zagrożenia niemieckimi atakami, 17 września w drodze oddział został zaatakowany i dostał się do sowieckiej niewoli? Jakby można to by było gdzieś sprawdzić…

Rozdział 23. “[...] vickers wellington MK.” - Co to MK w nazwie samolotu? To skrót od “Mark”. Oznacza określenie wersji, po “Mk.” następuje (podczas II wojny) cyfra rzymska np.: Vickers Wellington Mk. I, samo MK nie znaczy bez cyfry absolutnie nic.

Rozdział 25. “[Drezno] jest odrzucone wiele kilometrów od frontu i nie ma w nim żadnych węzłów, fabryk, kopalń czy koszarów; są tylko zabytki klasy zero i cywile” - Drezno nie było wcale tak daleko od frontu, chociaż był to front wschodni. Miasto było w tym czasie ważnym węzłem logistycznym. Brak fabryk? Ciekawe, że Oberkommando des Heeres w 1944 wymieniało 127 średnich i dużych fabryk i warsztatów znajdujących się w rejonie Drezna działających dla niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. Czy skierowanie uderzenia głównie w pracowników fabryk, nie same fabryki (Brytyjczycy wyszli z założenia, że nie potrafią w nocy trafić fabryk, więc lepiej zabić, zranić i pozbawić domu jak największą liczbę pracowników) można nazwać zbrodnią wojenną? Może. Ale to skomplikowany temat i nie posuwajmy się do kłamstw.
“Kilka dni przed kapitulacją III Rzeszy wywiad brytyjski donosi: HItlera nie ma w bunkrze [...] Miasteczko Obersalzberg [...] znika z mapy w ciągu dwóch godzin. Nie zdążyli. Fuhrer jest w drodze do Berlina” - nalot miał miejsce 25 kwietnia 1945 roku. W tym czasie Berlin był niemal okrążony, a wojska radzieckie już wchodziły do miasta. Hitler nie był wtedy w drodze do Berlina. Nie było go w Obersalzbergu od lata 1944 roku, od listopada nie ruszał się z Berlina. Może wywiad brytyjski w trakcie wojny faktycznie miał takie (ostatecznie nieprawdziwe) informacje, ale “Hitler jest w drodze do Berlina” jest czystą fantazją autora.

Rozdział 28. Autor dwa razy wspomina rozformowanie 301 dywizjonu, wprowadzając lekki chaos. Należałoby wspomnieć, że między marcem 1943 roku (pierwsze rozformowanie) a grudniem 1946 (drugie) w listopadzie 1944 miało miejsce odtworzenie dywizjonu z 1586 eskadry.

Rozdział 30. Autor opisał walkę z 9 lutego 1943 roku między polskim Wellingtonem a niemieckimi samolotami. Ale z jakiegoś powodu postanawia do tej walki wkleić po stronie niemieckiej Fw-200 Condor? Był to dużo większy od Wellingtona, czterosilnikowy samolot patrolowy, polujący na otwartym Atlantyku na konwoje. Co "eskadra" takich maszyn miałyby robić nad Zatoką Biskajską w osłonie U-Bootów? Cholera wie. Wszystkie źródła podają, że starcie miało miejsce z ciężkimi myśliwcami Ju-88, albo określają niemieckie samoloty jedynie jako myśliwce.

Rozdział 34. Na serio autor stwierdza, że celem bombardowań była zemsta? To fajna konkluzja. Zawsze myślałem, że chodziło o zniszczenie zaplecza przemysłowego. Brytyjczycy, jak już wspomniałem, w kampanii nocnych bombardowań postawili na atakowanie dzielnic mieszkalnych pracowników, amerykanie starali się (z różnym skutkiem) uderzać w faktyczne cele przemysłowe. Produkcja niemiecka rosła do lata 1944, głównie na skutek przejścia na gospodarkę wojenną (dopiero w 1943 roku) i masowym wykorzystaniu niewolniczej pracy więźniów. Następnie produkcja zaczęła się załamywać. Właśnie dzięki kampanii bombardowań. A najszybszym sposobem by ocalić więźniów obozów koncentracyjnych nie było niszczenie poszczególnych linii kolejowych prowadzących do obozów w mało efektywnych atakach marnując siły i środki, tylko pokonanie rzeszy jako takiej.

Rozdział 46. Himmler zabił się w areszcie brytyjskim, nie amerykańskim.
Dalej w tym samym rozdziale autor stwierdza, że zbrodniarz Erich Zacharias znalazł się w więzieniu w brytyjskim sektorze okupacyjnym Berlina w drugiej połowie kwietnia 1946 roku, skąd uciekł po trzech tygodniach, biegnąc w pasiaku “[...] w kraju, w którym mieszkańcy zjadają własne paski”. Ostatecznie miał zostać wypatrzony przez pilotów Hurricanów. Pomijając kuriozalną sytuację, gdy piloci szybko latających na małej wysokości myśliwców rozpoznaliby jakiegoś typa przemierzającego morze ruin, starałem się znaleźć jakąkolwiek jednostkę 2TAF uzbrojoną w Hurricany na wiosnę 1946, ale nie znalazłem (co nie jest dziwne, biorąc pod uwagę, że z jednostek w Europie wycofano je w grudniu 1944 roku). Przez przypadek znalazłem za to informację, że od kwietnia Zacharias znajdował się w ośrodkach w Wielkiej Brytanii, uciekając z ośrodka “London Cage” w Middlesex 13 maja.

Rozdział 49. “Całkowity koszt utrzymania naszych lotników wyniósł [...] 107 650 000 funtów. [...] całość rachunku została uregulowana do końca roku [1946] z rezerwy polskiego złota [...]” - To chyba wystarczy za odpowiedź: “Artykuł I - Rząd Zjednoczonego Królestwa nie będzie wysuwał żadnych roszczeń o zwrot Ł. 73.000.000 szterlingów, stanowiących kwoty wydane na sprzęt, wyposażenie, dostawy itd. dla Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Artykuł II - Rząd Zjednoczonego Królestwa pozostawia obecnie w zawieszeniu sprawę zwrotu kredytów wojskowych, wynoszących dalsze Ł. 47.500.000 szterlingów, wydanych na pobory i żołd Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie do dnia 5 lipca 1945 r., ale zastrzega sobie prawo podjęcia dyskusji w tej sprawie [ad. moje: nigdy nie zażądali spłaty].
Artykuł III - Na zaspokojenie wszystkich roszczeń Rządu Zjednoczonego Królestwa, dotyczących polskiej administracji cywilnej [...] około Ł. 32.000.000 szterlingów, Tymczasowy Rząd Polski zgadza się dokonać, a Rząd Zjednoczonego Królestwa przyjąć natychmiastową wpłatę Ł.3.000.000 szterlingów w złocie i Ł. 10.000.000 szterlingów, płatnych w równych latach rocznych w wysokości Ł. 666.666 przez lat piętnaście, przy czym pierwsza wpłata ma nastąpić po upływie 5 lat od dnia wejścia w życie niniejszego Układu.
Artykuł VI - Rząd Zjednoczonego Królestwa przekaże Tymczasowemu Rządowi Polskiemu bezpłatnie, towary nadwyżkowe z zapasów wojskowych wartości Ł. 6.000.000 szterlingów [...]” Układ w sprawach finansowych pomiędzy Polską a Wielką Brytanią i Irlandią Północną, podpisany w Londynie dnia 24 czerwca 1946 r. Dz.U. 1947 nr 63 poz. 365.

To może wszystko, może nie. Nie będę sprawdzał dalej, i tak już zrobiłem więcej niż autor.
Jak tak wygląda poziom pracy nagradzanego dziennikarza to ja się nie dziwię, że jest to zawód o niskim poziomie zaufania społecznego.
2 za to, że przynajmniej krótkie.

Autor albo miał lepsze rzeczy do roboty niż sprawdzanie o czym pisze, albo nie potrafi tego robić. Siedząc w autobusie z ołówkiem w ręce podkreślałem bardziej rzucające się w oczy głupoty.
Rozdział 3. “Miasto [Lwów] broni się aż do 22 października, a potem na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow do Lwowa wkraczają Sowieci [...]” - miasto zostało zajęte 22 września.

Rozdział 5....

więcej Pokaż mimo to

avatar
121
83

Na półkach:

Temat bardzo ciekawy, jednak książka dość chaotyczna. Nie wciągnęła mnie specjalnie. Ciężko było ją skończyć.

Zaskoczyły mnie w niej trzy rzeczy:
- bombardowania niemieckich miast były formą odwetu za bombardowania Anglii. Nie miało to sensu wojskowego. Alianci zrzucili wielokrotnie więcej bomb na Niemcy niż spadło na Wyspy Brytyjskie. Różnica jest gigantyczna bodajże 50:1 czy 100:1. Ponadto nie były to zwykłe bomby. Do akcji zaangażowano naukowców, którzy latami pracowali nad zadaniem jak najefektywniejszego podpalania niemieckich budowli. W wersji końcowej najpierw zrzucano bomby które zrywały dachy, następnie bomby zapalające które podpalały wnętrza budynków. Nie zapomniano także o małych bombach z opóźnionym zapłonem które przeszkadzały straży pożarnej wykonywać pracę.
- W trakcie wojny polscy piloci byli bardzo chwaleni za obronę brytyjskiego nieba. Ale po wojnie rząd brytyjski wystawił polskim lotnikom rachunek za dzierżawę, naprawy samolotów oraz wikt i zakwaterowanie polskich pilotów. Była to kwote około 100 mln funtów. Ściągnęli ją z rezerw polskiego złota które było przechowywane w Wielkiej Brytanii
- Obóz opisany w książce znajduje się w Żaganiu. Więźniami byli żołnierze RAF zestrzeleni w trakcie misji nad Niemcami. To spowodowało, że obozem zajmowali się żołnierze Luftwaffe. Podchodzili oni do osadzonych w sposób honorowy. Historia ucieczki została zekranizowana w filmie "Wielka ucieczka". Jednak jej rezultaty były dużo mniej optymistyczne. Na 50 żołnierzy którzy wydostali się z obozu zaledwie 3 osoby przedostały się do Anglii. Większośc pozostałych została schwytana i rozstrzelana. Przeżyła tylko część Anglików i Amerykanów. Co ciekawe zachowały się w tej sprawie pisemne rozkazy, a po wojnie udało się schwytać i osądzić głównych hitlerowskich sprawców.

Temat bardzo ciekawy, jednak książka dość chaotyczna. Nie wciągnęła mnie specjalnie. Ciężko było ją skończyć.

Zaskoczyły mnie w niej trzy rzeczy:
- bombardowania niemieckich miast były formą odwetu za bombardowania Anglii. Nie miało to sensu wojskowego. Alianci zrzucili wielokrotnie więcej bomb na Niemcy niż spadło na Wyspy Brytyjskie. Różnica jest gigantyczna bodajże 50:1...

więcej Pokaż mimo to

avatar
340
288

Na półkach:

"Ci cholerni Polacy!" przez Nich to i piekło zamarznie.
Ale panie Łuszczyna... Lwów broni się aż do 22 października 1939.... poważnie?

"Ci cholerni Polacy!" przez Nich to i piekło zamarznie.
Ale panie Łuszczyna... Lwów broni się aż do 22 października 1939.... poważnie?

Pokaż mimo to

avatar
828
828

Na półkach: ,

Bardzo się cieszę, że ta książka trafiła w me ręce bo mimo tego, że uwielbiam historię II wojny światowej to nie byłem świadom wydarzeń które rozegrały się noca 24 na 25 marca 1944 w Stalagu Luft III w Żaganiu. Akcja na pierwszy rzut oka może wydawać się trochę chaotyczna ale ostatecznie, uważam że tak nie jest, a wtrącając w fabułę przebiegu ucieczki sylwetki uciekinierów, wojenne działania oraz charakterystykę samego obozu i osób nim zarządzających, autor uzyskał element zaskoczenia i zainteresowania czytelnika. Przyznaję że bardzo dobrze mi się tą książkę czytało. Polecam.

Bardzo się cieszę, że ta książka trafiła w me ręce bo mimo tego, że uwielbiam historię II wojny światowej to nie byłem świadom wydarzeń które rozegrały się noca 24 na 25 marca 1944 w Stalagu Luft III w Żaganiu. Akcja na pierwszy rzut oka może wydawać się trochę chaotyczna ale ostatecznie, uważam że tak nie jest, a wtrącając w fabułę przebiegu ucieczki sylwetki uciekinierów,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
16
8

Na półkach: ,

Po „Nocnych myśliwych” Marka Łuszczyny sięgnęłam po kryzysie czytelniczym. I całe szczęście, że to właśnie ta pozycja zawołała mnie z biblioteczki! To plastyczna, świetnie napisana książka, która otworzyła przede mną karty historii, jakich nie znałam. Jej zaletą jest to, że wciąga od pierwszych stron i do samego końca nie wypuszcza ze swoich objęć czytelnika. Aż szkoda, że w mediach przeszła stosunkowo bez echa i nie została należycie doceniona. Bo Marek Łuszczyna po raz kolejny udowadnia, że pisać o historii to on potrafi jak mało kto.
W czasie II wojny światowej w Żaganiu stworzono obóz dla jeńców, który miał być obozem doskonałym. Zarówno jego lokalizacja, jak i układ, a także sieć zabezpieczeń zostały drobiazgowo przeanalizowane i zaplanowane, by odizolować jeńców od linii frontu, a także zminimalizować ryzyko potencjalnych ucieczek.
Do Stalagu Luft 3 przewożono oficerów RAF-u, którzy zostali zestrzeleni przez niemieckich pilotów. Byli to przedstawiciele różnych narodowości, którzy służyli w armii Zjednoczonego Królestwa, usiłując pokonać III Rzeszę i doprowadzić do zakończenia II wojny światowej. Wśród pilotów wielką odwagą i oddaniem dla sprawy wykazali się polscy piloci, którzy służyli w różnych dywizjonach. O ich zaangażowaniu w siłach powietrznych Anglii wiedziałam od dawna, ale o tym, że po wojnie Królestwo wystawiło Polsce rachunek za „utrzymanie” polskich pilotów już nie. Ale to nie jedyna rzecz, która mną wstrząsnęła po lekturze tej książki.
Stalag Luft 3 różnił się innych obozów, nie tylko pod kątem funkcjonowania, ale też kadry. Obozem zarządzali ludzie, których można określić porządnymi urzędnikami III Rzeszy. Nie byli nazistami, nie wyznawali ślepo wiary w Hitlera i jego skrajny nacjonalizm. Swoich jeńców traktowali z szacunkiem, przestrzegali wszystkich konwencji genewskich, przekazywali im paczki, organizowali zajęcia, a nawet kursy językowe czy teatr! Więźniowie byli dobrze traktowani, ale tak jak w każdym więzieniu, nie pragnęli niczego innego oprócz wolności.
Mimo że obóz był obwarowany wieloma zabezpieczeniami, wciąż próbowano z niego uciekać. Pojedyncze próby były jednak niczym przy tym, co jest osią opowieści Marka Łuszczyny. W nocy z 24 na 25 marca 1944 roku, gdy wojna powoli zbliżała się do końca, z Żagania uciekło 76 lotników. Dokonali czegoś, co wydawało się niemożliwe i zrobili to na taką skalę, że do dziś historia ta budzi niedowierzanie słuchaczy.
Lotnicy RAF-u pokonali wszystkie zabezpieczenia w obozie, wykopali tunele, które znajdowały się 3 piętra pod ziemią, a z których najdłuższy miał długość ponad 100 metrów. Opuścili obóz, realizując tym samym plan, który od pierwszych chwil wydawał się szalony i nie miał szans na powodzenie.
Jak udało im się tego dokonać? Bez narzędzi, bez wzbudzenia czujności strażników? Okazało się, że w przygotowaniu ucieczki pomogli im niemieccy żołnierze, którzy w zamian za papierosy czy czekolady pochodzące z paczek Czerwonego Krzyża, dostarczali im różne przedmioty lub przymykali oko na pewne rzeczy.

Kierownictwo obozu podejrzewało, że jeńcy przygotowują plan ucieczki. Mało tego, zdawało sobie sprawę, że to będzie duża rzecz. Zamiast zastraszyć jeńców, zmienić im plan dnia, ograniczyć racje żywnościowe, co przecież bardziej by „pasowało” do Niemców i zapobiec ucieczce, dowódca obozu… poprosił kierującego akcją o to, by porzucono te plany.

Prośba nie przyniosła skutku. Do spektakularnej ucieczki doszło, choć może gdyby jeńcy zdawali sobie sprawę, jakie będzie jej pokłosie, to by zmienili plany. Marek Łuszczyna opisuje ze szczegółami, jak udało się oficerom wykonać ten plan – i jakie były jego skutki. A te, jak można się domyślić, były tragiczne.

Dlaczego ta książka jest świetna?
Autor skupia się na opowieści o realizacji wielkiej ucieczki i na tym, jak duży udział w przygotowaniu tego planu mieli Polacy. Uważa, że rola Polaków nie jest odpowiednio doceniona, a ucieczka z obozu w Żaganiu została historycznie przywłaszczona przez Brytyjczyków. Jest to oś całej opowieści, która rzeczywiście wciąga czytelnika, ale moim zdaniem nie jest jedyną mocną stroną książki.

Tym, co dla mnie jest jedną z największych wartości książki, są portrety dowódców obozu Stalag Luft 3. Komendant obozu Friedrich-Wilhelm von Lindeiner-Wildau był postacią niezwykłą, szanowanym pruskim oficerem, który miał silny kręgosłup moralny. Wyznawał w życiu jasne wartości i służba w III Rzeszy, pod dowództwem szaleńców, nie zmieniła tego.

Na swoich podwładnych dobierał intelektualistów, ludzi wykształconych, którzy w całym wariactwie wojny zachowali humanizm. Potrafili oni więźniów traktować z szacunkiem i robić dla nich dużo więcej, niż od nich oczekiwano.

To dzięki portretom niemieckich żołnierzy, ta książka nabiera takiej siły nośnej. Na ich tle wyraźnie odcinają się sylwetki SS-manów, którzy przejęli kontrolę nad obozem tuż po ucieczce jeńców. Ich zezwierzęcenie i brak jakichkolwiek zasad moralnych są jeszcze wyraźniejsze i jeszcze mocniej wstrząsają czytelnikiem.

„Nocni myśliwi” Marka Łuszczyny to świetna rzecz. Plastyczna, barwna, pełna dokumentów historycznych opowieść o tym, czym dla ludzi jest wolność i dlaczego stanowi wartość najwyższą. Bardzo polecam! Dawno nie czytałam niczego tak dobrego.

Katarzyna Stańczyk/Wokół Faktu
http://wokolfaktu.pl/nocni-mysliwi-marka-luszczyny-swietna-i-niedoceniona-ksiazka/

Po „Nocnych myśliwych” Marka Łuszczyny sięgnęłam po kryzysie czytelniczym. I całe szczęście, że to właśnie ta pozycja zawołała mnie z biblioteczki! To plastyczna, świetnie napisana książka, która otworzyła przede mną karty historii, jakich nie znałam. Jej zaletą jest to, że wciąga od pierwszych stron i do samego końca nie wypuszcza ze swoich objęć czytelnika. Aż szkoda, że...

więcej Pokaż mimo to

avatar
245
90

Na półkach:

Polscy lotnicy. Niemiecki obóz. Spektakularna międzynarodowa ucieczka. Dla nazistów była ona kompromitacją. Brytyjczycy chwalą się nią do dziś. O Polakach nie pamięta nikt. Takie informacje możemy znaleźć na okładce książki. Nie wiedząc nic o lotnikach RAF-u, sięgnęłam po tę pozycję, z nieskrywaną ciekawością, ale też z chęcią dowiedzenia się czegoś więcej o tych bohaterach. Co z tego wynikło?

W książkach omawiających czy to daną postać, czy pewne zagadnienia lubię, kiedy autor wprowadza czytelnika w temat. W skrótowy sposób wyłuszczając najważniejsze informacje jasno i klarownie ukazuje najważniejsze zagadnienia, by później płynnie przejść do dalszej części. Myślałam, że tutaj też tak będzie. Czytelnik zostanie poprowadzony przez przyczynowy skutkowy, dowie się czegoś więcej o lotnikach, a także o samym RAF-ie. Tak się jednak nie stało. Zostajemy wrzuceni w historię, gdzie nie wiemy dlaczego, po co i z kim. Być może dla osób, które zaznajomione są z tematem, taka forma jest jak najbardziej w porządku, ale dla totalnego laika wprowadza tylko chaos.

Chaosem można nazwać całą książkę. Czytając, pierwsze sto stron miałam poczucie, że słucham niezbyt przygotowanego ucznia odpytywanego przez wymagającego nauczyciela. Coś wiem, coś tam mi dzwoni, ale nie wiem w którym kościele. Mamy tutaj wszystko od pobieżnie przedstawionych sylwetek bohaterów, od związków z kobietami aż po wcielenia do obozu Jenieckiego. I tutaj naszym oczom ukazuje się obraz mlekiem i miodem płynący. Mają co jeść, oprawcy są mili. No prawdziwa idylla.

Sam opis ucieczki bardzo lakoniczny, mam wrażenie, że zaczerpnięty z innych opracowań. Nie wzbudził we mnie żadnych emocji. Napisany został tak, że czytelnik nie ma ochoty śledzić poczynań lotników. Nie szukam tutaj fajerwerków, ale skoro podejmuje się takiego tematu, to trzeba zrobić wszystko, by tak opisać temat, by chciało się to czytać.

Jedyny plus to opisy samych postaci pod koniec książki. Jedynie tam nie ma chaosu i pisania o wszystkim i o niczym. Szkoda, że tak ważny temat został potraktowany jak marnej jakości rozprawka w szkole.

Polscy lotnicy. Niemiecki obóz. Spektakularna międzynarodowa ucieczka. Dla nazistów była ona kompromitacją. Brytyjczycy chwalą się nią do dziś. O Polakach nie pamięta nikt. Takie informacje możemy znaleźć na okładce książki. Nie wiedząc nic o lotnikach RAF-u, sięgnęłam po tę pozycję, z nieskrywaną ciekawością, ale też z chęcią dowiedzenia się czegoś więcej o tych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
857
250

Na półkach: , , ,

Kolejna książka M. Łuszczyny którą bardzo dobrze mi się czytało. Ciekawe przedstawienie "wielkiej ucieczki" lotników RAF ( Polaków, Brytyjczyków i innych) z obozu w Żaganiu. podobało mi się to, że przedstawiał wcześniejsze losy naszych pilotów zanim trafili do RAF. Polecam

Kolejna książka M. Łuszczyny którą bardzo dobrze mi się czytało. Ciekawe przedstawienie "wielkiej ucieczki" lotników RAF ( Polaków, Brytyjczyków i innych) z obozu w Żaganiu. podobało mi się to, że przedstawiał wcześniejsze losy naszych pilotów zanim trafili do RAF. Polecam

Pokaż mimo to

avatar
130
90

Na półkach:

Stalag Luft 3 odwiedzam bardzo często bo to fajne miejsce na niedzielne spacery kiedy ma się kontakt z przyrodą i historią. Zawsze można wypatrzeć coś nowego i ciekawego. Myślałem, że na temat Stalagu i ,,Wielkiej ucieczki'' wiem dużo i się myliłem. Dzięki tej książce ten heroiczny czyn zobaczyłem z innego punktu widzenia niż w czytanych przeze mnie do tej pory publikacjach.
Czyta się bardzo lekko i z każdą następną kartką dowiadujesz się czegoś nowego i ciekawego.
Książkę polecam.

Stalag Luft 3 odwiedzam bardzo często bo to fajne miejsce na niedzielne spacery kiedy ma się kontakt z przyrodą i historią. Zawsze można wypatrzeć coś nowego i ciekawego. Myślałem, że na temat Stalagu i ,,Wielkiej ucieczki'' wiem dużo i się myliłem. Dzięki tej książce ten heroiczny czyn zobaczyłem z innego punktu widzenia niż w czytanych przeze mnie do tej pory...

więcej Pokaż mimo to

avatar
97
97

Na półkach:

Mam wrażenie, że o polskich lotnikach RAF-u mało się już pisze i za mało się o nich wspomina. Dobrze, że mamy "Dywizjon 303" Arkadego Fiedlera. Książka opisuje wyczyny polskich lotników RAF-u, którzy podczas II Wojny Światowej zniszczyli ponad 200 niemieckich samolotów i byli najskuteczniejszą jednostką w bitwie o Anglię. Polacy przeszli do legendy, a brytyjskie media wychwalały ich za tak niebywałą skuteczność.
A teraz przeczytałam sobie to "cudeńko" i jestem wdzięczna takim ludziom jak Marek Łuszczyna za to, że dbają o to, żeby pamięć o naszych bohaterach nie zanikła.
🛩️
Najlepsi lotnicy bombowi RAF-u zostają zestrzeleni i schwytani trafiają do obozu jenieckiego - Stalagu Luft III w Żaganiu. Są między nimi również Polacy Jerzy Mondschein, Stanisław Król, Włodzimierz Kolanowski, Antoni Kiewnarski, Paweł Tobolski i Kazimierz Pawluk. W obozie razem z Brytyjczykami planują zorganizować ucieczkę. Udaje im się wybudować trzy długie tunele, które prowadzą za ogrodzenie obozu. Ponad 70 osobom udaje się wydostać z niewoli, ale przed nimi najtrudniejsze zadanie - nie dać się złapać.
🛩️
O tej akcji w 1963r został nakręcony film "The Great Escape". Była to spektakularna, międzynarodowa i kompromitująca Niemców ucieczka, ale niestety z czasem zapomniano o bardzo ważnym i istotnym udziale wymienionych wyżej Polaków.

Anna Krzyszkowiak, bratanica Włodzimierza Kolanowskiego mówi tak:
"Wie pan, co mnie troszkę oburza? Wielka ucieczka jest postrzegana jako przedsięwzięcie stuprocentowo brytyjskie."

W rzeczywistości tylko czterdzieści procent uciekinierów było Brytyjczykami, a w akcji brali udział jeńcy różnej narodowości. Pewnym jest też to, że bez Polaków to przedsięwzięcie nie miałoby szans się udać.
🛩️
Niesamowita książka nie pozwalająca zapomnieć o naszych rodakach.👏
🛩️

Mam wrażenie, że o polskich lotnikach RAF-u mało się już pisze i za mało się o nich wspomina. Dobrze, że mamy "Dywizjon 303" Arkadego Fiedlera. Książka opisuje wyczyny polskich lotników RAF-u, którzy podczas II Wojny Światowej zniszczyli ponad 200 niemieckich samolotów i byli najskuteczniejszą jednostką w bitwie o Anglię. Polacy przeszli do legendy, a brytyjskie media...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    72
  • Przeczytane
    40
  • Posiadam
    20
  • II Wojna Światowa
    2
  • 2022
    2
  • 2021
    2
  • E-book
    2
  • Przeczytane 2022
    2
  • Historia/biografie/konflikty/z historią...
    1
  • POPULARNO-NAUKOWE
    1

Cytaty

Więcej
Marek Łuszczyna Nocni myśliwi Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne