Zawsze sięgając po nową serię Melanie Dickerson zauważam, że pierwszy tom nigdy nie należy do moich ulubionych 🙈 Często są one po prostu dobre, ale za to każda kolejna książka w serii jest fantastyczna.
Muszę przyznać, że w tym przypadku było bardzo podobnie. "Court of swans" nie podbiło mojego serca, a także nie sprawiło, że czułam się naprawdę zaintrygowana historią Delii.

Cała opowieść oparta jest na baśni o dzikich łabędziach i ich siostrze 🦢 Bracia Delii zostają niewinnie oskarżeni o zdradę króla, po czym wtrąceni do lochu, a ona sama wyrusza za nimi, aby im pomóc. No i dalej już jakoś leci... No właśnie, jakoś leci. Była to dobra opowieść, ale zdecydowanie nieco nużąca i mało rozbudowująca niektóre postacie. Zwłaszcza dwie główne, które mamy możliwość śledzić podczas czytania - były bez charakteru i mało przejmowałam się ich losem. Dlatego też kolejne tomy w seriach Dickerson podobają mi się bardziej z powodu tego, że bohaterów kolejnych książek poznajemy już teraz i mamy możliwość obserwować ich rozwój. Z Delią i Geoffreyem takiej możliwości nie mamy.
Sama też relacja między nimi jest dość szybka i nie czułam żadnej chemii. Wydawała mi się taka nierealistyczna i zrobiona z niczego. Gdyby książka była nieco dłuższa, to może wtedy bardziej uwierzyłabym, że coś między nimi naprawdę jest. Zaś co do fabuły... Była przewidywalna, ale miło mi się ją śledziło, choć nie czułam większego przywiązania. No i jak już wcześniej wspomniałam może trochę nużyć, ale końcowe sekwencje są nieco żywsze. Zwłaszcza te dotyczące braci.

No właśnie! 😁 Na wielki plus zasługują bracia naszej głównej bohaterki, gdyż widzę w nich potencjał i naprawdę jestem ciekawa drugiego tomu, bo będzie opowiadał o najstarszym z nich. Dlatego też mam nadzieję, że się nim nie zawiodę. Oni sami wydają się być ciekawymi postaciami, a do tego już w pierwszym tomie mamy zaczątki konfliktów/problemów, które będą rozwiązywane z biegiem trwania serii.
Zachęcam też oczywiście samemu sprawdzić tę książkę, bo może ktoś inaczej odbierze całą opowieść.

Zawsze sięgając po nową serię Melanie Dickerson zauważam, że pierwszy tom nigdy nie należy do moich ulubionych 🙈 Często są one po prostu dobre, ale za to każda kolejna książka w serii jest fantastyczna.
Muszę przyznać, że w tym przypadku było bardzo podobnie. "Court of swans" nie podbiło mojego serca, a także nie sprawiło, że czułam się naprawdę zaintrygowana historią...