rozwińzwiń

Splątane drzewo życia. Nowe, radykalne spojrzenie na teorię ewolucji

Okładka książki Splątane drzewo życia. Nowe, radykalne spojrzenie na teorię ewolucji David Quammen
Okładka książki Splątane drzewo życia. Nowe, radykalne spojrzenie na teorię ewolucji
David Quammen Wydawnictwo: Zysk i S-ka nauki przyrodnicze (fizyka, chemia, biologia, itd.)
628 str. 10 godz. 28 min.
Kategoria:
nauki przyrodnicze (fizyka, chemia, biologia, itd.)
Tytuł oryginału:
The Tangled Tree. A Radical New History of Life
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Data wydania:
2020-11-24
Data 1. wyd. pol.:
2020-11-24
Data 1. wydania:
2018-08-14
Liczba stron:
628
Czas czytania
10 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788382020489
Tłumacz:
Aleksander Wojciechowski
Tagi:
ewolucja
Średnia ocen

6,1 6,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,1 / 10
15 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
266
255

Na półkach:

Bardzo nie lubię pisać negatywnych recenzji. Zawsze staram się znaleźć jakieś atuty książki. Czasem książka jest nie dla mnie, ale moja siostra czyta z przyjemnością. Natomiast w tej książce plusów nie ma. Może jeden malutki - obszerna bibliografia na końcu książki, która jest tak długa, że sprawia wrażenie przepisanego katalogu z biblioteki. I to słabo uporządkowanego - przy tej ilości pozycji wypadałoby wprowadzić rozróżnienie na prace naukowe, książki popularnonaukowe oraz artykuły. Tu zaś jest szwarc, mydło i powidło...
Ale to i tak jedyny plus, jakiego się dopatrzyłam.

Książka zaczyna się zdaniem, które muszę zacytować:
"Życie we wszechświecie, o ile nam wiadomo, bez względu na to jak dobitnie będziemy przekonywać, że może być inaczej, jest osobliwym zjawiskiem występującym jedynie na planecie Ziemia."
Proszę Państwa, na takie dictum, nie ma redictum.
To jest zdanie dyskwalifikujące książkę, jako pozycję naukową.

(...)- fragment recenzji z nakanapie.pl

Książka w mojej opinii nadaje się do śmieci. Dziwię się, że z tych śmieci wyszła i znalazła swojego wydawcę.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta portalu czytelniczego nakanapie.pl, i bardzo za nią dziękuję. Bo dzięki niej, przekonałam się, że pisac może każdy. Wystarczy skleic kilka mądrych artykułów bez sensu, dorzucić kilka słow ze słownika wyrazów obcych i dodać ekstra rzucający się w oczy tytuł (tak, na tytuł się złapałam)...

A może i ja odkopię stare notatki z podstawówki i z liceum, posklejam, dodam trochę teorii Danikena (bo w tej książce oczywiście kosmici się gdzieś pojawiają),trochę notatek, trzymających się jako-tako kupy, z liceum i wydam. Bo właściwie czemu nie?

PS. Teorie Danikena były teoriami i nigdy pan Daniken nie twierdził, że są prawdami objawionymi. Ja Danikena akurat lubię. Daje do myślenia. A autor "nowego, radykalnego spojrzenia..." oprócz dogmatów, i zlepku teorii innych osób (zdecydowanie mądrzejszych od siebie) NIE.

Podsumowując. Szkoda czasu, ale ważniejsze jest to, że jeżeli ktoś weźmie ta książkę do ręki, jako pierwszą traktującą o tym temacie, to nic dobrego z tego nie wyniknie.

calość do przeczytania tutaj:
https://nakanapie.pl/recenzje/niby-naukowa-a-jednak-zupelnie-nie-splatane-drzewo-zycia-nowe-radykalne-spojrzenie-na-historie-ewolucji

Bardzo nie lubię pisać negatywnych recenzji. Zawsze staram się znaleźć jakieś atuty książki. Czasem książka jest nie dla mnie, ale moja siostra czyta z przyjemnością. Natomiast w tej książce plusów nie ma. Może jeden malutki - obszerna bibliografia na końcu książki, która jest tak długa, że sprawia wrażenie przepisanego katalogu z biblioteki. I to słabo uporządkowanego -...

więcej Pokaż mimo to

avatar
138
137

Na półkach:

Nazwałabym ją arcy-książką, ponieważ ogrom informacji w niej zawartych bardzo mnie zaskoczył. Nie dziwię się, że autor pisał ją przez wiele lat.
Tytuł skusił mnie z dwóch powodów: po pierwsze, biologia jest dziedziną nauki, która bardzo mnie interesuje, a po drugie, słowa zawarte w tytule: "radykalne spojrzenie" przyciągnęły moją uwagę, ponieważ sugerowały pewną kontrowersję. Myślałam, że książka będzie opisem jakiejś nowej teorii na przebieg ewolucji. Podczas czytania zdziwiłam się jednak, że książka ta jest historycznym prześledzeniem kolejno przyjmowanych teorii dotyczących ewolucji życia na Ziemi. Autor opisuje kolejno wielu naukowców, którzy przyczynili się do zbadania przebiegu ewolucji, bardzo szczegółowo opisuje kolejne hipotezy i teorie oraz wyniki badań. Skupia się także na porównaniu, jak z czasem zmieniał się model tak zwanego "drzewa życia" i jak każdy naukowiec proponował inny szkic na odzwierciedlenie go.
Gdyby ktoś opisał mi wcześniej, o czym jest ta książka, prawdopodobnie nie sięgnęłabym po nią tak chętnie, ponieważ nie brzmi to dla mnie zbyt ciekawie. Jednak ku mojemu zdziwieniu książka ta bardzo mnie wciągnęła. Autor pisze w sposób, który wzbudzał moją ciekawość i bardzo szybko ją przeczytałam.
Polecam wszystkim, którzy interesują się biologią molekularną i ewolucją. Jest napisana ciekawie i rzetelnie.

Nazwałabym ją arcy-książką, ponieważ ogrom informacji w niej zawartych bardzo mnie zaskoczył. Nie dziwię się, że autor pisał ją przez wiele lat.
Tytuł skusił mnie z dwóch powodów: po pierwsze, biologia jest dziedziną nauki, która bardzo mnie interesuje, a po drugie, słowa zawarte w tytule: "radykalne spojrzenie" przyciągnęły moją uwagę, ponieważ sugerowały pewną...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2463
696

Na półkach: , , ,

Zasadniczo nigdy nie kieruję się opiniami czytelników z LC przy wyborze własnych lektur. Powody są banalne – opinie są bardzo subiektywne (moja też taka niewątpliwie będzie),często dla mnie bezwartościowe, bo mówiące głównie dużo o gustach czytelnika czy jego zaawansowaniu w temacie, jaki książka porusza (w przypadku książek popularnonaukowych i podobnych),a nie o samej książce. Nie inaczej jest w przypadku „Splątanego drzewa życia”. Do książki zabrałem się z pasją zwiedziony tytułem i blurbem, oczekując dużej dawki wiedzy, intelektualnych wstrząsów, inspiracji do wielu przemyśleń. Efekt? Wielkie rozczarowanie.
Gdzieś tak po setnej stronie zajrzałem na LC i przeczytałem sobie dotychczasowe opinie. Z jednej strony opinia Orestei, z którą się absolutnie zgadzam, oraz MAD, która chyba czytała inną książkę, a jeśli tę samą, to chyba nie do końca i raczej po łebkach. Pewne stwierdzenia zawarte w tych opiniach stały się więc inspiracją do napisania zdecydowanie krytycznej recenzji książki. Ale zacznijmy od początku.

W dawnych czasach napisałem wypracowanie, z którego byłem dumny. Nigdy nie pisało mi się tak dobrze. Jakże byłem zaskoczony, kiedy dostałem za nie ocenę niedostateczną. Dopisek polonisty wyjaśniał wszystko: „Świetne wypracowanie, ale nie na temat” :D
I tak jest z książką Quammena. Przyczynił się do tego sam autor, ale i wydawnictwo ZYSK nie jest bez winy. Zobaczmy, co zapowiada tytuł. Angielski, bo o polskim za chwilę. The Tangled Tree. A Radical New History of Life. Przekaz jasny: będziemy mieli dużo o ewolucji, o tzw. drzewie życia, które – na to wygląda – jest bardziej splątane, niż nie tylko laikom się wydaje. Mamy więc dostać radykalnie nową historię życia. Jeśli ktoś oczekuje więc opowieści o dinozaurach, trylobitach czy rybach trzonopłetwych, będzie zaskoczony. W książce nie ma ani słowa o ostatnich dwóch miliardach lat ewolucji życia na ziemi. Naprawdę! Zero! Nic mnie tak nie irytuje, jak fakt manipulacji tytułem przy tłumaczeniach w Polsce. Wydawcy traktują czytelnika, jak niedorozwiniętego tumana, któremu trzeba na okładce wyłożyć kawę na ławę, bo przecież prostego tytułu nie zrozumie. I tak „Splątane drzewo” (tytuł co najmniej absorbujący, intrygujący) zamienia się w „Splątane drzewo życia”. Bo przecież w innym wypadku pewnie nierozgarnięty czytelnik pomyślał by, że to książka o ogrodnictwie i uprawie bonsai :D Kwestia druga: radykalnie nowa historia zamienia się w… nowe, radykalne spojrzenie na… historię ewolucji. Zbitka tych ostatnich dwóch słów ociera się ostro o pleonazm. Słowo „ewolucja” zawiera w sobie przemianę w czasie, więc i pewną historię. Jeśli ewolucja dotyczy życia to historia ewolucji jest historią historii życia. Ten błąd pleni się w języku polskim już masowo. Może być historia myśli ewolucyjnej, historia poznawania tajemnic ewolucji, ale nie historia samej ewolucji. To moje subiektywne zdanie i filozofowie języka mogą się ze mną nie zgadzać ;-)
Do kontrowersji użycia w podtytule słowa „nowe” przejdę za jakiś czas, bo na razie potrzeba spojrzeć na samą treść książki.

Człowiek to taka istota, która lubi wszystko szufladkować, systematyzować, układać. Robimy to intuicyjnie, od urodzenia. Od zarania ludzie dostrzegali dychotomię tego co żywe i intuicyjnie kategoryzowali. To co się rusza i pożera, to zwierzęta. To, co rośnie w bezruchu i jest mniej lub bardziej zielone, to rośliny. Grzyby to takie jakby rośliny, tyle, że nie zielone. Ot drobny szczegół ;-) Oczywiste. Przez wieki, pod wielkim wpływem religii i dogmatów, uznawano gatunki za niezmienne. Podobne rodzi podobne. Istnieje pewna zmienność, mamy harty i spaniele, ale pies jest ciągle psem. Ale przyszło Oświecenie i rozwój nauki. Pojawił się niejaki Antoni van Leeuwenhoek i namieszał w naukach przyrodniczych, jak chyba nikt. Zrobił sobie mikroskop i ujrzał, że obok tego, co widoczne i obejmowane przez botanikę i zoologię, jeszcze jest masa drobiazgu, które nie do końca można by zakwalifikować do powyższych dwóch kategorii. Ba! Do tego jest trochę drobiazgu, który zachowuje się i jak roślina, bo fotosyntetyzuje (ma chlorofil) i zwierzę, bo chętnie pożera inny drobny drobiazg. Któż nie pamięta lekcji o euglenie zielonej? Potem przyszedł wiek XIX i m.in. Pasteur, który udowodnił, że cały ten drobiazg nie rodzi się z brudu, a mnoży się jeden z drugiego. Po drodze okazało się, że drobiazg jest bardziej zróżnicowany, niż to, co widać gołym okiem. Bo obok wielokomórkowych „potworów” istnieją jednokomórkowe dziwadełka i jeszcze mniejsze „zarazki”. Jak to ogarnąć? Jak posegregować? Do tego pojawił się Darwin (i oczywiście Wallace) i wymyślił, że nie tylko mamy za przodków jakieś naczelne, ale krewnymi są szczury, węże, żaby i cała reszta. Ba! Nawet rośliny. Pojawiła się idea drzewa życia, alogicznie do drzew genealogicznych, których tworzenie było bardzo popularne w tamtych czasach. Tu mała dygresja: tzw. drzewa genealogiczne to jedna wielka bzdura z prostego powodu. Owszem, można tworzyć genealogię z punktu zero, czyli od konkretnego osobnika. Mamy więc „założyciela rodu”, który pozostawia po sobie potomków. A ci następnych potomków itd. Drzewo się rozgałęzia niczym liliowiec. Ale można mieć inne podejście. Oto obieram siebie za punkt zero i szukam swoich przodków. Mam dwoje rodziców, w prostej linii czworo dziadków, ośmioro pradziadków itd. I okazuje się, że moje drzewo genealogiczne stanęło na głowie. Może się rozgałęzi, ale ja bardziej widzę, jak rozgałęziają się jego korzenie. Jeśli więc badać owo „drzewo” od jakiegoś przodka sprzed 300 lat, zobaczymy nie tylko rozgałęzione drzewo ze skomplikowanymi korzeniami i koroną, ale chcąc dorysować koligacje i powiązania, otrzymamy gigantyczną sieć. Ale ad rem…

I tak oto, jak się większości czytelnikom wydaje, pan Quammen postanowił sobie owo drzewo życia wziąć za motyw przewodni książki. Jakże się zawiodłem. Owszem, autor od tej idei całkiem sensownie zaczyna, ale zanim dojdzie do połowy tekstu, ów motyw staje się drugorzędnym, jeśli nie trzeciorzędnym. Quammen, tak naprawdę, nie interesuje się – nomen omen – ewolucją idei drzewa życia. On zainteresował się postacią Carla Woese, który odkrył, że pewne specyficzne prokarionty do tej pory zaliczane do bakterii (nawet dla większości ludzi z przyrodniczym wykształceniem prokarionty to właściwie synonim bakterii) zdecydowanie się odróżniają od tego, co za bakterie do tej pory uważano. Skądinąd autor książki bez żadnego skrępowania przyznaje się do tego na początku rozdziału 81, na stronie 521, że to życie i śmierć tego naukowca zainspirowały go do napisania książki, a nie sama historia życia. Szkoda, że dopiero na końcu książki. W efekcie, zamiast dobrej lektury popularno-naukowej, lub rzetelnej biografii naukowca, powstał misz-masz o całej rzeszy naukowców, ich ambicjach, sprzeczkach i dociekaniach w temacie, jak zakotwiczyć królestwa organizmów w pniu drzewa życia w kontekście jego zarania kilka miliardów lat temu. Ale nie o samych organizmach. Oczekiwałem informacji o archeonach (tych „niebakteriach”, które nie tyle odkrył, co wyróznił Woese),oczekiwałem historii wielkich zmian w tym, co zwykle za genealogię wielkich grup organizmów się uważa. Spodziewałem się czegoś naprawdę fascynującego, bo jednak swoje studia zakończyłem dość dawno temu i nie śledzę literatury naukowej (co najwyżej popularną) w powyższym temacie. Tymczasem dostaję masę zbytecznych informacji o tym, kto, gdzie, co robił, niemal notki biograficzne kilkudziesięciu osób. Dowiaduję się, gdzie autor jeździł, z kim się spotykał, co jadł, co widział na ulicy przed spotkaniem z tym czy owym naukowcem. Po prostu informacyjny śmietnik nic nie wnoszący do tematu z tytułu. Gdyby wyekstrahować to, co nadawało by się na solidną książkę popularno-naukową, nie wiem, czy zostało by z 10-15% tekstu.
Tu mały wtręt autobiograficzny. Moje liceum biol-chem. i studia na wydziale biologii odbywałem w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Czyli dawno temu ;-) Usiłowałem w książce Quammena odnaleźć to „New”, to nowe, a zwłaszcza radykalne spojrzenie na ewolucję. Niczego takiego nie znalazłem! Ktoś może mi zarzucić, że przecież jestem specjalistą, a książka przeznaczona jest dla laików. Ano nie. Na studiach odbyłem podstawowy kurs (obowiązkowy dla wszystkich) z mikrobiologii, genetyki czy ewolucjonizmu. Ergo: liznąłem podstawy, żaden tam ze mnie specjalista w tych dziedzinach. A jednak już wtedy wiedziałem o plazmidach, transformacji bakteryjnej i poziomym transferze genów (choć nie wiedziałem o jego skali i powszechności). Już wtedy wiedziałem (być może nawet dowiedziałem się o tym już w liceum) o archeonach (wtedy archebakteriach),o tym, że mitochondria i chloroplasty są prawdopodobnie dawnymi endosymbiotycznymi bakteriami. Ponad 30 lat temu!!! Cóż więc w książce Quammena jest takiego nowego i odkrywczego? Literalnie nic! Dopiero na samym końcu krótki rozdzialik o rewolucyjnej możliwości edycji genów za pomocą mechanizmu CRISPR-cas. Ale o tym można było kilka lat temu już poczytać w popularnych czasopismach czy w wydanej w Polsce 3 lata temu książce „Edycja genów”.

No dobrze, może jednak czytelnik z książki czegoś się dowie o mechanizmach ewolucji i dziedziczności? Prawie tyle, co nic. Poza tym, że grupa naukowców uważa, że poziomy transfer genów jest tak powszechny, że cała idea drzewa życia bierze w łeb, bo mamy sieć genowych powiązań, a nie drzewo pokrewieństwa. Jak dla mnie to manipulacja i szukanie rozgłosu, bo idea drzewa jest jak najbardziej aktualna, jeśli traktować je jako schemat pokrewieństwa. Bo nie tylko pies rodzi psa, ale i bakteria E. coli dzieli się na dwie E. coli. Choćbym rok pasażował mieszankę E. coli z inną bakterią, E coli pozostanie nadal E. coli, choć oczywiście w wyniku poziomego transferu genów moja bohaterka może nabyć pewnych właściwości lub je utracić. Utożsamianie drzewa rodowego jakiejś istotnej cząstki w komórce (w książce 16S rRNA) z drzewem rodowym organizmów to uproszczenie. To może zmodyfikować obraz drzewa, ale na pewno go nie wykarczować, jak chcieli by niektórzy bohaterowie książki. Nie zmieni się też istota danego organizmu tylko dlatego, że zainfekuje go jakiś wirus i uda mu się weń wbudować kawałek swojego genomu.

Nie, książka to też nie „poradnik z zakresu biologii molekularnej”, jak sugeruje opinia jednej z czytelniczek. Więcej o tych technikach można się dowiedzieć z wikipedi, niż z książki Quammena. Nie, „autor przy pomocy filogenetyki molekularnej” nie opowiada nam „niesamowitej historii życia na Ziemi”. Co najwyżej pokazuje zaciekłe spory o to, czy archeony wyróżnić w oddzielną domenę lub królestwo. Właściwie nie dowiemy się nawet o za i przeciw konkretnych teorii, jak powstała komórka eukariotyczna. Owszem, przez endosymbiozę, ale nigdzie nie zauważyłem sugestii, że to prawdopodobnie archeony „udomowiły” pradziadów chloroplastów i mitochondriów. Nie dowiemy się też (co uważam za równie fascynujące),jak wyodrębniły się grzyby, którym w sumie bliżej pod wieloma względami do królestwa zwierząt niż roślin, a które zostały dość dawno temu uznane za osobne królestwo.

A tymczasem jakiś niewydarzony twórca blurbów pisze na okładce obiecując: „ Historia życia na naszej planecie w świetle najnowszych odkryć. Co wydarzyło się na przestrzeni ostatnich około czterech miliardów lat…” . Cóż za bzdura. O tym nie ma w książce ani słowa. Pomijam już kwestię tych „ostatnich” czterech miliardów lat :D :D Ktoś tu powinien się sporo douczyć.

Na koniec jeszcze kilka drobnych uwag.
Kiedy już Quammen tak szeroko „rozpromował” w tekście zjawisko poziomego transferu genów pisząc, jakie to ono jest powszechne, dziwi brak jakiejkolwiek refleksji nad brakiem logiki wszelkich wojujących przeciwników GMO. Bo czymże innym, jak nie poziomym transferem genów są GMO? Jeśli zjawisko jest powszechne w naturze, to wszelkie obawy są na wyrost, czyż nie?

W książce nie brakuje zaskakujących wpadek redakcyjno-korektorskich. Zdecydowanie więcej w drugiej połowie tomu. Na stronie 492 widnieje takie oto zdanie: „Nikt nigdy nie oskarżył Woese’a za walenie prosto z mostu”. No, no… Dwa błędy w tak krótkim zdaniu? Zaś na stronie 268 autor (tłumacz?) nazywa pluskwiaki prawdziwymi… robakami. Rozumiem skróty myślowe i język kolokwialny, ale takie kuriozum nie powinno znaleźć się w książce dotyczącej biologii.

Podsumowując… strata pieniędzy, strata czasu. Książkę wystawiam na sprzedaż. Mam nadzieję, że „Zaraza” Quammena jest dużo ciekawsza, choć kompletny odlot polskiego wydawcy przy tłumaczeniu oryginalnego tytułu nie wróży dobrze.

Zasadniczo nigdy nie kieruję się opiniami czytelników z LC przy wyborze własnych lektur. Powody są banalne – opinie są bardzo subiektywne (moja też taka niewątpliwie będzie),często dla mnie bezwartościowe, bo mówiące głównie dużo o gustach czytelnika czy jego zaawansowaniu w temacie, jaki książka porusza (w przypadku książek popularnonaukowych i podobnych),a nie o samej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1231
1231

Na półkach:

"SPLĄTANE DRZEWO ŻYCIA" DAVID QUAMMEN

Nowe, radykalne spojrzenie na historię ewolucji.

Historia życia naszej planety w świetle najnowszych odkryć.

Świetny i bardzo wnikliwy poradnik z zakresu biologii molekularnej i nie tylko.
To swoiste dzieło wśród literatury popularno-naukowej. Należy przyznać, że jest to niesamowita lektura, napisana językiem prostym i zwięzłym. Pomimo, ze porusza mało znane terminy czy pojęcia, wszystko jest wyjaśnione i czytelne.
Wiele rzeczy mnie zaskoczyło i wprowadziło w zdumienie.
Poznamy całą masę bardzo ciekawych badań naukowych, ich założenia i wyniki. Będzie o bakteriach, DNA i RNA. Nic tutaj nie nudzi, wręcz przeciwnie zaskakuje i zadziwia. Książka liczy sobie prawie sześćset trzydzieści stron. Jest lektura na dłużej, absolutnie nie na raz.
Ciekawymi elementami zawartymi w lekturze są życiorysy naukowców, którzy zajęli się tematem odkrywania nowej historii ewolucji. Fox, Woese, Kandler,Wheelis, Wolf, Bonen, Mgrum, Wallin, Margulis, Griffith, Avery Lederberg, Zinder, Sonea, Panisset, Doolittle, Brown Gogarten i inni. Poznamy ich nie tylko od strony zawodowej, ale i z życia prywatnego. Oczywiście nie może zabraknąć teorii Darwina.

Autor przy pomocy filogenetyki molekularnej opowiada nam niesamowitą historię życia na Ziemi.
Jest to możliwe dzięki odkrywaniu różnic w cząstkowych istniejących do dziś w żywych organizmach.
Nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo skomplikowanym procesem jest ewolucja.
Odkrycia, które są obecnie dokonywane w dziedzinie biologii molekularnej mogą w bardzo istotny sposób wpłynąć na nasze rozumienie teorii ewolucji, oraz to co jest równie wagą wpłynąć na nasze życie.
Jasno widać jak zdobywanie wiedzy i zgłębianie tajemnic wpłynęło na klasyfikację wszystkich organizmów żywych. 
Dowiemy się też jakie są zależności między różnymi gatunkami oraz ich pochodzenie. 

Drzewo życia zmieniło swoją strukturę i kształt.

To radykalne spojrzenie zmienia tak wiele.

To ambitna lektura, nie dla każdego.
Jednak dla tych, którzy lubią dowiedzieć się czegoś więcej o ewolucji jest to idealna lektura.

Genialna, minimalistyczna okładka książki - nie mogłam o tym nie napisać :)

"SPLĄTANE DRZEWO ŻYCIA" DAVID QUAMMEN

Nowe, radykalne spojrzenie na historię ewolucji.

Historia życia naszej planety w świetle najnowszych odkryć.

Świetny i bardzo wnikliwy poradnik z zakresu biologii molekularnej i nie tylko.
To swoiste dzieło wśród literatury popularno-naukowej. Należy przyznać, że jest to niesamowita lektura, napisana językiem prostym i zwięzłym....

więcej Pokaż mimo to

avatar
712
585

Na półkach: ,

Biologia kryje przed nami jeszcze wiele tajemnic. Za każdym razem, kiedy sięgam po literaturę popularno-naukową, jestem zaskoczona ogromem pytań, na które naukowcy wciąż szukają odpowiedzi, snują teorie i starają się je potwierdzić. Mimo że nie znam się na wielu dziedzinach przyrodniczych, to chętnie sięgam po książki dotyczące zmagań naukowców na tych polach. Nieprzypadkowo więc książka „Splątane drzewo życia” Davida Quammena przykuła moją uwagę, zwłaszcza że obiecywała nowe, radykalne spojrzenie na historię ewolucji.
Książka jest obszerna i przyznaję, że dla laika nierówna. Czysto biologiczne, naukowe fragmenty przyswajałam wolno i opornie, zmuszona do potężnego wysiłku, by wszystko dobrze zrozumieć, niemniej odkryła przede mną wiedzę z zakresu biologii molekuralnej, która jest fascynująca i zaskakująca. Prezentuje wiedzę na temat cząsteczek RNA i DNA, powstawaniu mitochondriów, procesie poziomego przekazywania genów pomiędzy bakteriami, który skutkuje uodparnianiem się tych organizmów na kolejne grupy antybiotyków. Pokazuje, jak kolejne badania i zdobywanie wiedzy wpłynęło na klasyfikację organizmów żywych, jak dzięki nim drzewo życia zmieniało swoją strukturę i kształt.
Bo to właśnie drzewo życia jest osią spinająca wszystkie części książki. Drzewo życia, czyli schemat pokazujący wszystkie organizmy żywe i ich pochodzenie, zależności pomiędzy poszczególnymi gatunkami. Autor w każdej części wraca do tego motywu, by pokazać, jak omawiane badania i ich rezultaty wpłynęły na kształt wiedzy o historii gatunków i historii życia na Ziemi.
Dużym plusem publikacji są opisy badań, jakie prowadzono, by uzyskać informacje o RNA i DNA. Historia metod badawczych przyprawia o ciarki na plecach, zważywszy na potencjalne niebezpieczeństwa, z jakimi się wiązały – korzystanie z radioaktywnych odczynników lub urządzeń przemysłowych, kompletnie nieprzystosowanych do potrzeb laboratoryjnych.
Znacznie łatwiejszą część książki stanowią fragmenty dotyczące życiorysów naukowców, którzy zajmowali się odkrywaniem tajemnic życia. Autor barwnie i życzliwie opisuje ich osobowości, ciekawostki z życia prywatnego oraz osobiste wrażenia ze spotkań z wieloma z nich. Dla mnie te fragmenty stanowiły lekką i potrzebną odskocznię od stricte naukowych, bardziej wymagających części. Choć nigdy wcześniej nie słyszałam o Ernście Haeckelu, który podzielił organizmy żywe na trzy królestwa: zwierzęta, rośliny i protisty, Carlu Woese, który odkrył archeony, Lynn Margulis, która zgłębiła kwestię pochodzenia chlorofilu i mitochondriów, czy Stuarcie Levym, badającym zjawisko nabywania odporności bakterii na antybiotyki, dzięki książce zdobyłam wiedzę o ich osiągnięciach.
Zwróciłam uwagę na niesamowity styl pisarza. Choć przecież książka dotyczy niełatwego i naukowego tematu, to miejscami czyta się ją jak dobrą sensację. Najpierw pojawia się dziwny wynik jakiegoś badania, które trzeba potwierdzić, więc napięcie narasta, potem wyniki okazują się prawidłowe i prowadzą do zaskakujących, sensacyjnych wniosków, a przeprowadzający je naukowiec mimochodem staje się wielkim odkrywcą, którego działania skutkują przełomem, rewolucją naukową. W międzyczasie pokonuje trudności o badawczym albo osobistym charakterze. Rzadko zdarza mi się czytać książkę naukową z wypiekami na twarzy.
Wrażenie robi też okładka, no bądźmy szczerzy, to często element istotny, wpływający na nasze wybory dotyczące lektury. Posiada też obszerna bibliografię, co w moich oczach zawsze uwiarygadnia wiedzę przekazywaną w książkach naukowych. Nie znajdziemy tu jednak niemal żadnych ilustracji, jedynie przedstawienia drzew życia, sporządzane przez naukowców wprowadzających w tych schematach zasadnicze zmiany. Nie polecam tej książki każdemu, ze względu na to, że jest trudna. Z pewnością spodoba się osobom zainteresowanym biologią, zwłaszcza molekularną i historią życia na Ziemi. Nadal jednak nie będzie lekturą do poduszki, bo wymaga koncentracji.

Książkę przeczytałam dzięki stowarzyszeniu sztukater.pl

Biologia kryje przed nami jeszcze wiele tajemnic. Za każdym razem, kiedy sięgam po literaturę popularno-naukową, jestem zaskoczona ogromem pytań, na które naukowcy wciąż szukają odpowiedzi, snują teorie i starają się je potwierdzić. Mimo że nie znam się na wielu dziedzinach przyrodniczych, to chętnie sięgam po książki dotyczące zmagań naukowców na tych polach....

więcej Pokaż mimo to

avatar
1429
1429

Na półkach:

Dość często sięgam po pozycje popularnonaukowe, więc i ta mnie skusiła. Nie jest to jednak lektura prosta i nie czyta się jej jak powieść. SPLĄTANE DRZEWO ŻYCIA, to wymagająca książka i każdy, kto po nią sięgnie, z miejsca się o tym przekona. Oczywiście, to nie zarzut, bo nie może być zarzutem określenie - ambitna pozycja. Muszę jednak podkreślić, że nie jest to książka dla każdego i najlepiej, gdy "zaopatrzą" się w nią ludzie, których żywo interesuje ten temat, lub którzy pragnę poznać historię ewolucji - w szczególe.
David Quammen zabiera nas w bardzo drobiazgową podróż po historii ewolucji. Nieźle się nagimnastykowałam (umysłem),zwłaszcza przy fragmentach czysto biologicznych, chemicznych, przyrodniczych - w ujęciu naukowym. Lżej czytało mi się fragmenty historyczne, bo mamy tu ich całą masę - właściwie to o tę historię tutaj chodzi. Dobrze poznaje się sylwetki naukowców, gdzie możemy zobaczyć jakimi ludźmi byli prywatnie i zawodowo, nawet jak wyglądali i jak wspominają ich ci, którzy się o nich otarli. O większości z tych nazwisk (pewnie wstyd się przyznać) nie słyszałam wcześniej, a jeśli nawet, to nie kojarzyłam ich z niczym konkretnym - ta książka spełnia więc bardzo dobrze walor poznawczy.
Dowiedziałam się wiele m.in. o RNA (kwas rybonukleinowy),który dla mnie faktycznie stał w cieniu DNA - niesłusznie! RNA należy się taka sama uwaga, a nawet w kontekście opisywanych odkryć większa niż DNA. Wszystkie te doświadczenia, badania, ta droga do odkrycia nowych kart historii ewolucji naprawdę była bolesna. Naukowcy spotykali się z niezrozumieniem, a nawet wrogością. Sama uważam, że niepotrzebnie, bo nauka, to nauka i co ważniejsze, nie stoi w sprzeczności z tym, w co dany człowiek wierzy - nauka dopełnia naszą duszę i karmi potrzebę wiedzy, którą i tak mamy znikomą i tak naprawdę nic nie wiemy, choć zdawać by się mogło, że wiemy już wiele.
Podoba mi się to, że autor sercem książki uczynił stwierdzenie DRZEWO ŻYCIA i prowadził czytelników od początku tego "pomysłu" do chwili obecnej, a początek wcale nie nastał wraz z Darwinem, ale był o wiele, wiele starszy. Sądzę, że właśnie ten tytuł mnie przyciągnął do lektury. Miałam nieco romantyczną wizję tej książki, głównie z racji mojej słabości do drzew (wiem, naiwne) i słabości do pięknych słownych zależności (SPLĄTANE DRZEWO ŻYCIA),oraz słabości do okładki (jest piękna).
Na chwilę zatrzymam się nad tą warstwą wizualną. Okładkę zaprojektowała Urszula Gireń i uważam, że wykonała kawała świetnej roboty. Efekt jest ujmujący i faktycznie zachęca do porwania tej książki z półek księgarskich - a czyż nie o to w tym chodzi? Uważam również, że okładka polska jest lepsza niż oryginalna - nasza jest elegancka i nie krzywcie się, ale to ma znaczenie. Jeśli chodzi o wnętrze, to znajdziecie tu sporo szkiców, rysunków DRZEW ŻYCIA projektowanych przez poszczególnych naukowców (niektóre są spektakularne nawet w samym wyglądzie).
Wracając do treści. Tak jak wspomniałam, to nie jest książka dla każdego. Ja spędziłam z nią sporo czasu i większość z tego, co przeczytałam, już mi z umysłu wyleciało. Cóż, człowiek potrzebuje powróżeń, by zapamiętać na beton. Jestem zdziwiona tym, czego się dowiedziałam, choć teoria ewolucji nie była mi obca (jak chyba każdemu),tu mamy jednak RADYKALNE SPOJRZENIE, które rzeczywiście wiele zmienia. Gdy czytałam o bakteriach, a potem o naszym DNA i o możliwościach RNA, o tym, że jesteśmy złożeni z wielu (choć to też przecież jest oczywiste) oczy robiły mi się większe i mózg czasem mówił DOŚĆ.
Może nie czyta się tego łatwo i nie jest to lektura dla każdego, ale ci, co lubią ten temat i lubią wiedzieć więcej nie powinni się zawieść. Ja szczególnie cenię to przedstawienie postaci, ten ludzki aspekt, ale całość jest wartościowa i dla chcącego, będzie to niezwykła przygoda.

dobra
6/10
Wydawnictwo Zysk i S-ka

Dość często sięgam po pozycje popularnonaukowe, więc i ta mnie skusiła. Nie jest to jednak lektura prosta i nie czyta się jej jak powieść. SPLĄTANE DRZEWO ŻYCIA, to wymagająca książka i każdy, kto po nią sięgnie, z miejsca się o tym przekona. Oczywiście, to nie zarzut, bo nie może być zarzutem określenie - ambitna pozycja. Muszę jednak podkreślić, że nie jest to książka dla...

więcej Pokaż mimo to

avatar
200
196

Na półkach:

"Splątane drzewo życia" Davida Quammena - czyli podobno o historii życia na naszej planecie.

Dawno nie cieszyłam się na żadną książkę tak, jak na "Splątane drzewo życia". Kocham ewolucję. Uwielbiam książki opisujące jej mechanizmy i to na każdym poziomie, od molekularnego po społeczny. Nie wiem, czy jest coś od ewolucji piękniejszego. Dlatego, kiedy zobaczyłam, że wydano po polsku Quammena, pomyślałam sobie: "yasssssss".

Opis zapowiada co następuje:
"Co wydarzyło się na przestrzeni ostatnich około czterech miliardów lat, by życie od swych prymitywnych początków mogło wybujać do tak olśniewającej różnorodności i złożoności, jaką obecnie możemy podziwiać. Jak przypadkowe zdarzenia dały początek stworzeniu tak cudownemu jak człowiek 0 a także płetwalom błękitnym, tyranozaurom i gigantycznycznym sekwojom?
Kolejne badania dowodzą, że ewolucja jest o wiele bardziej skomplikowanym procesem, niż nam się wydawało. David Quammen wyjaśniał jaki sposób najnowsze odkrycia w dziedzinie biologii molekularnej mogą zmienić nasze dotychczasowe rozumienie teorii ewolucji i wpłynąć na nasze życie".

Kiedy ostatnio się tak strasznie rozczarowałam? Nie pamiętam.

Wiecie, to książka jakby nie dopisana do końca, albo taka, w której autor nie bardzo wiedział, co pisze. Chciał napisać o początkach ewolucji, o czasach, kiedy nie było organizmów wielokomórkowych, o zupełnej "prehistorii". Takie są przynajmniej zapowiedzi do wydania i angielskiego, i polskiego. A co mu wyszło? Misz-masz

Jest nieco o początkach życia na Ziemi, czyli o czasach, gdy o "życiu" mówić w zasadzie jeszcze nie można. Jest wiele o Carlu Woese, który dzięki zastosowaniu taksonomii filogenetycznej zrewolucjonizował w 1977 roku tak zwane "drzewo życia" i odkrył archeony. Jest także historia badań początków życia i ewolucji od Darwina do czasów prawie nam współczesnych, bo do 2012 roku.

Autor rozmawia z wieloma naukowcami, o których pracy - jako laicy - nie mamy pojęcia. George Fox, Dunning Hotopp, Ralph Wolfe, Stuart Levy, Cedric Feschotte i wielu innych. Zagląda do ich lbolatoriów, non-stop uprawia "name dropping", podaje ploteczki o ich żuciu pozazawodowym. a to, że Y lubi imprezować, X je tylko jeden rodzaj pizzy, a Z ma "szopę siwych włosów". Wiem dużo o życiu prywatnym Lynn Margulis, ale o ewolucji jednokomórkowców nie wiem więcej, niż wiedziałam!
Nie zrozumcie mnie źle - cieszę się, że ktoś opisał prace i upór Lynn Margulis. To niesamowita kobieta i badaczka, dzięki której pojęcie "endosymbioza" pojawiło się w nauce, a my wiemy, skąd wzięły się mitochondria i chlorofil. Ale co z wczesną historią życia ma wspólnego pożycie małżeńskie Margulis? Nic. No właśnie.

Książka ma swoje zalety.

Przede wszystkim - dobrze wreszcie docenić należycie rolę sekwencjonowania 16S rRNA (pod warunkiem, że nie poświęci się temu całej książki!) i znaczenia tego procesu w dokonaniu podziału przez Woese istot żywych na trzy królestwa. Quammen jest dokładny jeśli chodzi o opisywanie tego, jak rozwijały się techniki badań, od początkowych "zabaw" z substancjami radioaktywnymi, po współczesność. Ale nie to chciałam wiedzieć. Owszem, to ciekawe, że stosowano przemysłowe wirówki do mleka, które uszczelniano, żeby patogeny się nie wydostawały, ale czy o to mi chodziło? NIE. Nie o to.

Autor "Splątanego drzewa życia" poświęca dużo miejsca poziomemu transferowi genów, czyli procesowi "przerzucania" genów pomiędzy odrębnymi organizmami, ba!, pomiędzy odrębnymi gatunkami a nawet przedstawicielami odrębnych królestw. I muszę przyznać, że przystępnie tłumaczy sam proces jak i to, jakie są skutki tego procesu dla wszystkich - odporność na antybiotyki.

No owszem, trochę się dowiedziałam o tym, co było "na początku", ale mimo wszystko "Splątane drzewo życia" Davida Quammena to rozczarowanie. Potężna książka, z niezłą bibliografią, miejscami nie najlepiej zredagowana (jest na przykład "przekierować na śliskie zbocze" na s 53, co jest kalką ze slippery slope i mogłoby być porządniej przełożone!),pełna szczegółów i wiedzy, ale obiecuje więcej niż dowozi. Uważam "Splątane drzewo życia" Davida Quammena za moje największe rozczarowane czytelnicze w 2020.
Szkoda.

książkę przeczytałam dzięki "Klubowi Recenzenta" portalu nakanapie.pl

"Splątane drzewo życia" Davida Quammena - czyli podobno o historii życia na naszej planecie.

Dawno nie cieszyłam się na żadną książkę tak, jak na "Splątane drzewo życia". Kocham ewolucję. Uwielbiam książki opisujące jej mechanizmy i to na każdym poziomie, od molekularnego po społeczny. Nie wiem, czy jest coś od ewolucji piękniejszego. Dlatego, kiedy zobaczyłam, że wydano...

więcej Pokaż mimo to

avatar
473
472

Na półkach:

W późnej starożytności Augustyn z Hippony przyjmując za prawdę stworzenie świata według Biblii, uważał jednocześnie, że przekaz biblijny należy traktować nie jednoznacznie oraz nie dosłownie, a w kontekście aktualnej wiedzy naukowej. Przyjmował on neoplatonizm i twierdził, że w akcie stworzenia Bóg nie stworzył wszystkich bytów w postaci ostatecznej, ale jako tak zwane zasady zarodkowe lub przyczyny zalążkowe. Jego obraz nie przewidywał ewoluowania jednych gatunków w drugie, ale dopuszczał fakt, że różne gatunki mogły rozwijać się ze swoich zasad w różnym czasie.

Pierwszą teorią, która otwarcie mówiła o ewoluowaniu jednych gatunków w drugie była teoria Lamarca. Teoria ta łączyła te mechanizmy ze zjawiskiem adaptacji. Proponowała ona esencjalistyczną ideę, że organizmy przekształcają się wskutek używania bądź nieużywania narządów lub chęci czy też wewnętrznej siły motywującej je do ich używania. Poglądy zbliżone do Lamarca wyrażał również dziad Karola Darwina - Erasmus. Idea dziedziczności cech nabytych była rozpowszechniana przez przyrodników w XIX wieku.
Jedną z ciekawszych teorii ewolucji była również teoria Georgesa Cuviera, czyli katastrofizm. Opierał się on na następujących zalożeniach:
1. występujące w dziejach Ziemi wielkie katastrofy doprowadziły do wymierania gatunków
2. po katastrofach życie odradzało się, dając nowe doskonalsze formy.

Dziś największa ilość naukowców opiera swoje badania na teorii ewolucji zapoczątkowanej przez Karola Darwina. Została ona po raz pierwszy przedstawiona przez niego w roku 1858 na posiedzeniu Towarzystwa Linneuszowego w Londynie. Głównymi założeniami tej teorii są:
1. Organizmy żywe wydaja bardzo liczne potomstwo. W warunkach naturalnych liczba osobników każdego gatunku kształtuje się zazwyczaj na stałym poziomie, co oznacza, że większość potomstwa ginie.
2. Wszystkie żywe organizmy wykazują zmienność - oznacza to, że różnią się one określonymi cechami, które przekazują potomstwu. W danym środowisku zmiany mogą okazać się korzystne lub przyczyniać się do wyeliminowania osobników.
3. Pomiędzy organizmami istnieje walka o byt.
4. W środowisku działa dobór naturalny, czyli całkowicie naturalna selekcja, która sprawia, że przeżywają tylko organizmy najlepiej przystosowane. Organizmy, które przeżyły, rozmnażają się i przekazują potomstwu korzystne cechy, które kumulują się w kolejnym pokoleniu.

Według Darwina w wyniku działań doboru może dojść do specjacji, czyli powstania nowego gatunku.
Do podobnych wniosków według swoich samodzielnych badań doszedł również Alfred Russel Wallace, dlatego przyjęło się mówić o teorii Darwina - Wallace'a.

Książka Pana Davida Quammena „Splątane drzewo życia - nowe radykalne spojrzenie na historię ewolucji” próbuje wyjaśnić czytelnikowi, co tak naprawdę stało się na przestrzeni ostatnich czterech miliardów lat. Jak doszło do tego, że niektóre ważne dla symbiozy i środowiska gatunki całkowicie wyginęły i nie jest możliwe ich odtworzenie. Autor stara się również odpowiedzieć na pytanie jak przypadkowe zdarzenia dały początek powstaniu nie tylko roślin i zwierząt, ale również człowieka. Pan David omawia różne spojrzenia na temat: zmienności gatunków ich powstawania, adaptacji w środowisku i selekcji. Pisarz do swojej książki podszedł bardzo ambitnie i szczegółowo.

Pośrednie dowody ewolucji opierają się na analizie porównawczej, czyli zestawieniu podobieństw i różnic w budowie współcześnie żyjących organizmów. Uzyskane w ten sposób informacje są świadectwem na wspólne pochodzenie i ewolucje tych form. Dowodami pośrednimi są dane z zakresu: anatomii porównawczej, embriologii (porównywanie zarodków),biochemii genetyki (wszystkie formy żywe mają tak samo zbudowane podstawowe związki chemiczne),biogeografii (każdy gatunek powstał w określonym miejscu na Ziemi, następnie się rozprzestrzenił, tworząc swój zasięg występowania).

Bezpośrednie dowody ewolucji są to kopalne formy wymarłych organizmów takie jak: skamieniałości, odlewy, odciski, czy formy przejściowe.


Amonity jedne z najlepiej rozpoznawalnych skamieniałości przejściowych




Filozoficzną hipotezę o powstaniu człowieka sformułował już Immanuel Kant, wtedy jeszcze Karola Darwina nie było na świecie. Kant w roku 1786 domyśla się, że próg człowieczeństwa nasi przodkowie przekroczyli w momencie, w którym uświadomili sobie cztery podstawowe rzeczy: nieznaną zwierzęciu zdolność do wybierania sobie swojego sposobu życia, świadomość niejakiego panowania rozumu nad popędami, zdolność przewidywania i planowania przyszłości, panowanie nad organizmami niebędącymi ludźmi. Niektórzy chrześcijanie zafascynowani teorią ewolucji porzucali wiarę. W sporze tym pod adresem Kościoła padały oskarżenia o obskurantyzm i zacofanie, publicyści religijni zaś wypowiadając się na ten temat, dawali niekiedy powód do takich oskarżeń.
Aby jakoś otworzyć się na teorię ewolucji, uczeni katoliccy wypracowali w pewnym momencie doktrynę o szczególnych interwencjach Boga w momentach najbardziej istotnych przemian w postępie ewolucji. Doktryna ta była poważnym krokiem naprzód w kierunku przezwyciężenia deistycznych stereotypów na temat stworzenia, ale ciągle jeszcze była w nie uwikłana.
Stosunkowo późno i to w dokumencie niskiej rangi mianowicie w przemówieniu papieskim Piusa XII z 30.11.1941 roku Stolica Apostolska uznała, że wiara, iż człowiek został stworzony przez Boga, nie wyklucza opowiedzenia się za teoria ewolucji pochodzenia człowieka. Dopiero dziewięć lat później Pius XII powtórzył to w dokumencie tak wysokiej rangi, jakim jest encyklika. W encyklice Humani Generis z 12.08.1952 roku - po zwróceniu uwagi na to, że teoria ewolucji należy do tych zagadnień, które, choć należą do zakresu tak zwanych nauk pozytywnych, jednak mają pewien związek z prawdami wiary - znajduje się następujące zdanie: „Magisterium Kościoła nie zakazuje, żeby nauka ewolucjonizmu, o ile bada powstanie ciała ludzkiego z jakiejś już istniejącej żywej materii, była dyskutowana według obecnego stanu nauk i świętej teologii przez fachowców obu stron”. Zarazem nieporozumieniem byłoby twierdzić, jakoby katolikom wolno było opowiadać się za teorią ewolucyjnego pochodzenia człowieka dopiero od dnia rewolucyjnego papieskiego przemówienia z 30 listopada 1941 roku. Owszem, ogólna atmosfera w Kościele była krytyczna wobec darwinizmu, zarazem jednak Urząd Nauczycielki Kościoła ani razu nie wystąpił wprost przeciwko tej teorii. Tymczasem wśród ludzi Kościoła już w XIX wieku nie zabrakło takich, którzy dopuszczali możliwość jej prawdziwości.

Autor w swojej publikacji porusza bardzo kontrowersyjny temat. O ewolucję i powstanie człowieka naukowcy jak i ludzie religijni spierają się do dziś. Dla protestantów, którzy wyznają zasadę Sola Scriptura teorie Darwina i przyzwolenie na wiarę w nie, jest herezją. Pozycja ta uważam, bardzo wyczerpuje temat samej ewolucji, powstawania gatunków oraz ich selekcji jak również bardzo szczegółowo omawia teorie, które powstawały w tym temacie od lat. Można tutaj spierać się, czy zasadność powstawania takich pozycji zwłaszcza z punktu widzenia osoby wierzącej jest do przyjęcia, jednak moim zdaniem książka ta jako publikacja naukowa jest jedną z ważniejszych i dokładniejszych na rynku literackim. Oczywiście publikacja jest obszerna i naprawdę trudna. Może wywoływać bunt gdy czytają ją osoby religijne, ale warto się z nią zapoznać, chociażby z powodu tego, że na naszym rynku książek tego typu pojawiło się dużo, a każda z nich przedstawia temat z innego punktu widzenia. Co było dla mnie zaskoczeniem język, którym posługuje się Pisarz pomimo akademickiego nazewnictwa, jest bardzo przystępny i sprawia, że czyta się szybko.
Temat przedstawiony jest w bardzo zrozumiały dla laika sposób, co tym bardziej zachęca do zapoznania się z książką.

Czy pozycję tę warto polecić? Moim zdaniem bez względu na to czy wyznajemy wartości czysto naukowe, czy też biblijne jako ludzie, którzy są ciągle zasypywani nowymi odkryciami, faktami i teoriami powinniśmy zapoznawać się z literaturą z gatunku tej, którą napisał Pan David Quammen. Dla mnie pozycja pouczająca, dająca do myślenia a przede wszystkim zmuszająca, aby do niej wrócić

W późnej starożytności Augustyn z Hippony przyjmując za prawdę stworzenie świata według Biblii, uważał jednocześnie, że przekaz biblijny należy traktować nie jednoznacznie oraz nie dosłownie, a w kontekście aktualnej wiedzy naukowej. Przyjmował on neoplatonizm i twierdził, że w akcie stworzenia Bóg nie stworzył wszystkich bytów w postaci ostatecznej, ale jako tak zwane...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    46
  • Przeczytane
    19
  • Posiadam
    6
  • 2021
    3
  • Motyla noga
    1
  • Pinterest/Goodreads
    1
  • Naukowe
    1
  • Neuronauki, ewolucja, biologia
    1
  • Mam
    1
  • 2022
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Splątane drzewo życia. Nowe, radykalne spojrzenie na teorię ewolucji


Podobne książki

Przeczytaj także