Tratwa Odysa. Esej o uchodźcach

Okładka książki Tratwa Odysa. Esej o uchodźcach Dobrosław Kot
Okładka książki Tratwa Odysa. Esej o uchodźcach
Dobrosław Kot Wydawnictwo: słowo/obraz terytoria Seria: Idee i Społeczeństwo publicystyka literacka, eseje
228 str. 3 godz. 48 min.
Kategoria:
publicystyka literacka, eseje
Seria:
Idee i Społeczeństwo
Wydawnictwo:
słowo/obraz terytoria
Data wydania:
2020-07-31
Data 1. wyd. pol.:
2020-07-31
Liczba stron:
228
Czas czytania
3 godz. 48 min.
Język:
polski
ISBN:
9788374536646
Tagi:
uchodźcy kryzys migracyjny Europa
Średnia ocen

6,1 6,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,1 / 10
8 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
118
88

Na półkach:

Kot wprawdzie wyraźnie zaznacza, że nie szuka odpowiedzi na dręczące Europę konkretne pytania, ale jednak moje oczekiwania były takie, aby pojawiły się jakieś konkretne elementy remedium, czy chociaż diagnozy. Na pewno niedoścignionym ideałem w zakresie filozofii uchodźców (o ile można to tak nazwać) jest "Homo Sacer" Agambena; w porównaniu do Agambena Kot pisze mniej konkluzywnie, bardziej poetycko, ale przynajmniej nadal nie jest to filozoficzny bełkot.

Kot wprawdzie wyraźnie zaznacza, że nie szuka odpowiedzi na dręczące Europę konkretne pytania, ale jednak moje oczekiwania były takie, aby pojawiły się jakieś konkretne elementy remedium, czy chociaż diagnozy. Na pewno niedoścignionym ideałem w zakresie filozofii uchodźców (o ile można to tak nazwać) jest "Homo Sacer" Agambena; w porównaniu do Agambena Kot pisze mniej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
73
62

Na półkach:

Gdy czytałam tę książkę kołatała mi się po głowie pewna powtarzana pod koniec lat 80-tych opowieść o tym jak to w wigilię pewien wędrowiec chodził od drzwi do drzwi i żaden wierzący i praktykujący katolik nie wpuścił go do domu, nie ugościł przy świątecznym stole. Zrobił to dopiero lokalny sekretarz PZPR, czyli człowiek programowo niewierzący. Nie wiem, w jakich czasach Polacy byli narodem otwartym i gościnnym. Na pewno nie za mojego życia.
"Tratwa Odysa" nie jest w żadnym wypadku esejem o polskiej gościnności, nie porusza w żaden sposób problematyki politycznej ani obyczajowej, choć oczywiście czytelnik może ją w ten sposób odczytywać. Jest to esej filozoficzny rozważający znaczenie słowa "uchodźca" oraz słownictwo mniej lub bardziej odległe. Autor stara się, aby rozważania znaczeniowe nie przerodziły się w analizę problematyki moralnej i estetycznej, krótko mówiąc, żeby dyskurs absolutnie nie dotyczył bezpośrednio współczesnej sytuacji politycznej zwanej kryzysem uchodźczym, natomiast napisany jest tak, aby wyszukana elegancja wywodu i stylu językowego nikogo nie rozdrażniła, by kierowała myślenie nie w stronę pieniactwa ani poczucia winy, ale ku namysłowi i rozwadze. A że namysł ten kieruje czytelnika nieurchonnie w stronę znaczeń dopisywanych "Tratwie Odysa" przez obecne wydarzenia w Polsce i na świecie oraz samo życie, to już problem odbiorcy. Autor jedynie prezentuje swoje rozważania, a jak zinterpertuje je czytelnik i do czego je odniesie to już kwestia jego poglądów, jego przyzwyczajeń i wyborów religijnych, ideologicznych, moralnych. Raczej unosi się nad nim duch Rozumu i Oświecenia - autor po prostu chce wyjaśnić, kim jest uchoźca i jaka jest jego sytuacja na świecie, w życiu, wśród ludzi. Wśród bełkotu partyjnych i kościelnych kretynów oraz gróźb zorganizowanych w bojówki partiotów esej Dobrosława Kota to rozkosz językowa, napisana piękną, wręcz poetycką polszczyzną. szostak wie, że to o czym pisze wymaga szczególnej odpowiedzialności za słowo, dlatego każde jest dobrane z wyjątkową starannością, wycyzelowane, każde znaczy dokładnie to, co zamierzył sobie autor.
Kim jest uchodźca? Ależ my wszyscy jesteśmy uchodźcami! wszyscy opuszczamy nasze domy rodzinne i ruszamy w świat: do szkół, na studia, za pracą, wreszcie żeby założyć swój własny nowy dom, bo takie są koleje ludzkiego życia, taki jest los śmiertelników. Jedynie bogowie nie posiadają domu - jako nieśmiertelni nie potrzebują ich. Bogów można jedynie zaprosić do wybudowanej specjalnie dla nich świątyni i spróbować ich oswoić poprzez sprawowane w tejże rytuały - bezpieczne, bo powtarzalne, zawsze takie same a przez to niewymagające myślenia, a zatem dające spokój ducha, myślenie bowiem zawsze niesie ze sobą niepokój i niebezpieczeństwo zmian. Niepokój duchowy jest bowiem związany z tułaczką, z wyjściem poza dom, świątynię, religię, ideologię i ideały wyniesione z tradycji związanej z zadomowieniem. Partir c'est mourir en peu - ale takie jest przeznaczenie śmiertelników. Nasze życie jest podróżą w trakcie której umieramy po trochu, po części i tak aż do ostatecznego celu, do końca naszego życia, kresu naszego uchodźstwa. Tułaczy los zwykłych śmiertelników sprawia, że tracić i budować będziemy nasz dom wiele razy. Może być tak, że jak Odys wiele razy będziemy się zadomawiać i porzucać nasze z trudem ukonstutuowane zadomowienie, bo nie będziemy mieć poczucia, że to, co zbudowaliśmy, to jest naprawdę nasz dom, dlatego musimy ruszyć w drogę, szukać go i wznosić na nowo, jedni aż do skutku, inni nie. W tym znaczeniu wszyscy jesteśmy Odysami i wszyscy mamy nasz rodzinny dom, który z różnych powodów musieliśmy opuścić. Niekoniecznie musi to być pójście na wojnę jak w przypadku króla Itaki, ale zawsze oznacza jedno: musimy wyruszyć w podróż, wyjść z domu, aby móc odnaleźć dom, ten swój własny, choć nie jedyny. Musimy opuścić dom, by wydorośleć, dojrzeć do tego, by być sobą, istotą niezależną i samodzielną taką, która jest zdolna zbudować i posiadać własny dom, a przynajmniej musimy to zrobić. Uchodźca to ktoś, kto opuszcza dom, by wrócić do domu, niekoniecznie pod wpływem wojny i bombardowania czy politycznego prześladowania, choć to bywają powody najczęstrze, a przynajmniej najbardziej najbardziej nagłaśniane, lub związane z nimi zaraza i głód. Wystarczy utrata zdrowia, pracy, bankructwo, choroba, ryzyko śmierci, czy wreszcie poczucie bycia nie u siebie, poczucie obcości we własnym domu, który z założenia ma być miejscem bezpiecznym, miejscem ulgi i odpoczynku od otaczającej rzeczywistości, bezpieczną przestrzenią, po prostu.
Dom, z którego uchodźca rusza w świat ma według Dobrosława Kota dwa znaczenia. Pierwsze kojarzy się ze stałością, pewnością czymś danym raz na zawsze. Paradoksalnie tak rozumiany dom możemy utracić i tracimy najczęściej. Nazwałabym go domostwem, bo to słowo kojarzy mi się z solidną, choć niekoniecznie majestatyczną budowlą. Domostwo to jest jednak podstawa. Domostwo muruje nam fundamenty na całe życie. Tu pojawia się drugie znaczenie jakie ma dom. To idea. Znaczenie metaforyczne. Ten dom przenośny a nawet symboliczny niesiemy ze sobą przez całe życie, po to aby w oparciu o jego zasady budować ideę własnego domu/domów. Nie tylko są to tzw. zasady wyniesione z rodzinnego domu, obyczaje czy tradycja. Kot uważa, że to tworzenie własnego domu na nowo, tak jak Odys musiał od nowa tworzyć swój dom na Itace, przybywając tam jako Obcy, jako nierozpoznany przez nikogo stary żebrak, ktoś, na kogo rodzina i domownicy, a przede wszystkim wrogowie, rywale i ogólnie wszyscy niechętni, którzy mogliby Odysa po prostu zabić, gdyby wrócił do domu w pełnym majestacie, jako pan i władca Itaki. Odys wraca stosując podstęp. Inaczej długo nie pożyłby po powrocie. Zamordowaliby go zalotnicy Penelopy, którzy dokonali - i tu poręczne będzie słownictwo staropolskie - zajechali jego dom, dokonali zajazdu i zajęcia domu Odysa, jego dóbr. Itaka, jego dom znajduje się po prostu pod okupacją wrogów. Odys jako Obcy musi się pozbyć innych Obcych. Paradoks? A skąd. Odys musi zbudować dom na nowo i to nie będzie proste odtworzenie tego, co było, bo z racji tego, co przeżyli przez te 10 lat Odys, Penelopa i Telemach jest już niemożliwe. Nie da się cofnąć czasu, ani wyrzucić z pamięci nabytych doświadczeń. Ale można i trzeba je wykorzystać, aby stworzyć dom od nowa i zacząć nowe życie raz jeszcze , na pewno nie ostatni. Stworzyć ideę domu jako oazy bezpieczeństwa, swojskości, poczucia bycia u siebie, złudnego i niestałego, ale koniecznego człowiekowi do prowadzenia normalnego, szczęśliwego (czasami) życia. Dla tej idei, zdaniem Kota, Odys odrzuca szansę na nieśmiertelność, jaką ofiaruje mu nimfa Kirke, a ściślej związek z Kirke. Kim byłby Odys, gdyby został z nią i przyjął ofiarowaną mu nieśmiertelność należną herosowi spod Troi, małżonkowi boskiej istoty? Nikim. Żyłby sobie nieśmiertelnie, w nieskończoność na wiekuistej emeryturze i niczym generał w stanie spoczynku zanudzałby opisem walk o Troję wszystkich zawijających na Ajaję gości. Odys ucieka od Kirke, bo chce do domu, do życia na własnych zasadach, ucieka od nieśmiertelności, która dla niego jest odstawieniem od życia na boczny tor. Wybiera świadomie śmiertelność. Dla niego słowo to oznacza wolność, chadzanie własnymi drogami i grę według własnych reguł, walkę z losem, po prostu życie, którym nieśmiertelność nie jest. Może być i tak, że Odys po prostu się już u Kirke nudził, zwyczajnie, jak każdy facet, któremu jest za dobrze w życiu i żeby poczuć, że żyje, musi sobie to poukładane, syte, zasobne życie rozwalić. Poza tym Kirke to tylko jedna z wielu kobiet jakie czekają na żeglarza w każdym porcie, osoba bez znaczenia dla niego, choćby nie wiem jak potężną była czarodziejką. Owładnięty ideą powrotu i ideą domu Odys wraca na morze, wyrusza w dalszą podróż. Bez domu Odys jest nikim i niczym, tak się zresztą przedstawia cyklopowi. Bez domu na Itace Odys pływa, a właściwie błąka się po morzu jak kapitan Nemo (po łacinie nemo znaczy "nikt"),który także przecież jest bezdomny, mimo posiadanego niewyobrażalnego bogactwa i technologii gwarantującej mu władzę niemal boską. Bez domu Odys jest uchodźcą, bezdomnym włóczęgą skazanym na łaskę innych, Obcym niewiadomego pochodzenia, egzulem bez czci i nazwiska. Owszem, mógłby zostać u Feaków jako mąż Nauzykai. No właśnie, jako mąż. A poza tym kto? Przybłęda. Mężny, waleczny, inteligentny i sprytny, ale przybłęda, bez pochodzenia, bez dorobku, bez dziedzictwa. Na co Nauzyce taki mąż będący nikim? Uchodźca. Człowiek z nikąd i będący nie wiadomo kim. Przywlókł się taki bez grosza, bez przyodziewku, ożenił z księżniczką, to pewnie będzie chciał przejąć w jej imieniu władzę po królu Feaków, a przecież my tu mamy tylu zdolnych naszych. Młodych, chętnych, wykształconych i inteligentnych i bez pracy. Żeby to był chociaż jaki młodszy syn wielkiego i bogatego władcy, wodza, albo wpływowego polityka. Ale biedny przybłęda, co chce robić karierę naszym kosztem? Odys to rozumie. Feacy są gościnni, ale to nie znaczy, że przyjaźni. Wypełniają po prostu święte prawo gościnności, udzielają pomocy rozbitkowi. Ale prawo to mówi także, że rozbitek nie może siedzieć gospodarzom na karku w nieskończoność. Odys jest obcy i doskonale wie, że kiedyś musi odejść i wrócić do domu. Teoretycznie ma dokąd i ma po co wracać. Odys nie przynależy do świata Feaków - ci zresztą początkowo biorą go za boga. Nie jest nieśmiertelny ani nie jest też zwykłym śmiertelnikiem. Jest władcą Itaki a jednocześnie nie wiadomo kim. Przybłędą nieprzynależącym do żadnego ze światów. Sedno sprawy tkwi właśnie z tym. Odys rozbitek, włóczęga, banita, uchodźca funkcjonuje w zawieszeniu. Gdzieś ma dom, ale czy ten dom jeszcze istnieje? Odys jednak do domu wraca. Stwarza na nowo swój własny świat na Itace. W tym samym miejscu, z którego niegdyś wyruszył, ale wśród obcych sobie ludzi. Starzejąca się żona, borykająca się podczas nieobecności Odysa z własnymi problemami samotnie, bo jaką realną pomocą mogą jej, kobiecie opuszczonej przez męża, służyć starzec i dziecko, nie jest tą samą osobą, którą opuścił wyruszając pod Troję. Dorosły syn prowadzi własne, pełne przygód życie. Bliscy są mu już ludźmi praktycznie nieznanymi. Dom, który pragnie stworzyć Odys będzie inny. Nie będzie to odtworzenie dzięki boskiej łasce jak w przypadki Hioba, będzie to dom stworzony praktycznie z innymi już ludźmi, na innych zasadach, ale w tym samym miejscu, w jego ojczyźnie i będzie to jego własny dom, realizacja pragnień i marzeń o tym, aby móc przestać być nikim. Bogowie stwarzają światy, ludzie domy. Dom to domena śmiertelnych. Odys odbudowuje dla siebie i u siebie dom tak jak odbudowuje się miasto z wojennych zniszczeń. Niby jest to to samo miasto, ale jednak inne. Niepodobne do tego, co było przedtem, może nawet ulepszone technicznie i ładniejsze, ale jednak inne. Nowe, a przy tym jest to wciąż to samo miasto. Obce, ale mimo wszystko własne. I może nawet bliższe, bardziej kochane, bo odbudowane własnymi rękami, stworzone na nowo a jednocześnie stanowiące kontynuację tego, co było niegdyś. Dlatego Odys, choć doświadcza obcości i bezdomności, bycia nikim nie może być uchodźcą w pełnym znaczeniu tego słowa. On ma dom i robi wszystko, żeby do niego wrócić. Uchodźca, precyzuje Dobrosław Kot, to ktoś, kto nie ma dokąd wracać, bo jego dom już nie istnieje i nie ma żadnych szans na to, by go odzyskać i odbudować. Uchodźca nie jest gościem, któremu gospodarze udzielą gościny w swoim domu i wyprawią w dalszą drogę. To obcy, który już u nas zostanie, być może na zawsze, a z całą pewnością na długo, bardzo długo, na tyle długo, by zdążyć się zadomowić. Perspektywa zadomowienia budzi u gospodarzy strach i grozę. Obcy , uchodźca, to ktoś, kto nie jest u gospodarzy przejazdem. To nie jest gość niechciany. To ktoś, kto chce u nas żyć, bo nie ma gdzie. Chce wśród nas stworzyć sobie nowy dom i czuć się w nim u siebie. Stworzyć miejsce, gdzie będzie kultywował swoją mowę, tradycję, religię i obyczaje, dokąd przeniesie ideę własnego domu, ale i własnej, odmiennej cywilizacji. Aby to zrobić, musi swój dom zbudować w miejscu zabranym gospodarzom, nie zawsze na pokojowych warunkach. To, co uchodźca sobą reprezentuje, co wnosi w swój dom na terytorium sobie obcym, jest inne kulturowo, budzi strach, obrzydzenie, nienawiść, pierwotne odruchy obronne autochtonów wobec obcych. Przybycie obcego zmienia wszystko i wszystkich. Nic już nie będzie takie samo po konfrontacji autochtonów z uchodźcami. Obecność obcego radykalnie zmieni wszystko, do czego przywykli.

Gdy czytałam tę książkę kołatała mi się po głowie pewna powtarzana pod koniec lat 80-tych opowieść o tym jak to w wigilię pewien wędrowiec chodził od drzwi do drzwi i żaden wierzący i praktykujący katolik nie wpuścił go do domu, nie ugościł przy świątecznym stole. Zrobił to dopiero lokalny sekretarz PZPR, czyli człowiek programowo niewierzący. Nie wiem, w jakich czasach...

więcej Pokaż mimo to

avatar
398
379

Na półkach: , , ,

Na początku jest słowo. Uchodźca czy imigrant, zalew czy fala, prześladowany czy kat, szansa czy zagrożenie? Każde najdrobniejsze z nich, użyte często bezrefleksyjnie, od razu osadza naszą dyskusję w określonym miejscu. Europa mierzy się z kwestią podejścia do kwestii pomocy tym, którzy będą niebawem masowo uciekać z obszarów zagrożonych w efekcie katastrofy klimatycznej.

W zasadzie powinienem zacząć zupełnie inaczej – to nie jest książka dla każdego, nie jest to wstrząsający reportaż, nie ma tu krwi, umierających, słabych, nie ma konfliktów i emocji. Nie ma wielkiej polityki, nie ma nawoływania do działania, nie ma dobrych rad i praktycznych rozwiązań. Zatem czym jest ta książka? Dla mnie to właśnie chwila refleksji.
(...)
Wielkie kwantyfikatory nigdy nie zastępują bowiem człowieka. Trudno o tym jednak pamiętać, chowając się w swoim domu, w bezpiecznym świecie, we własnym ja. Dzięki tej lekturze uświadomiłem sobie, że ja jestem dla nich tak samo anonimowy i byłbym anonimowy dla wszystkich tych, którzy z zewnątrz czy za pośrednictwem ekranów oglądaliby moją tragedię. Moja tragedia, być może śmierć, być może kalectwo, byłyby dla nich produktem do skonsumowania, po czym można byłoby zmienić kanał. Anonimowe cierpienie nie boli.

więcej na http://goodbuk.pl/2020/09/11/tratwa-odysa-esej-o-uchodzcach-d-kot/

Na początku jest słowo. Uchodźca czy imigrant, zalew czy fala, prześladowany czy kat, szansa czy zagrożenie? Każde najdrobniejsze z nich, użyte często bezrefleksyjnie, od razu osadza naszą dyskusję w określonym miejscu. Europa mierzy się z kwestią podejścia do kwestii pomocy tym, którzy będą niebawem masowo uciekać z obszarów zagrożonych w efekcie katastrofy...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    20
  • Przeczytane
    11
  • Polityka
    1
  • Posiadam
    1
  • Psychologia
    1
  • 2023
    1
  • W domu
    1
  • Nie posiadam
    1
  • Z autografem
    1
  • Ebooki
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Tratwa Odysa. Esej o uchodźcach


Podobne książki

Przeczytaj także