rozwińzwiń

Przepaska z liści

Okładka książki Przepaska z liści Patrick White
Okładka książki Przepaska z liści
Patrick White Wydawnictwo: Muza Seria: Współczesna Proza Światowa literatura piękna
462 str. 7 godz. 42 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Współczesna Proza Światowa
Tytuł oryginału:
A Fringe of Leaves
Wydawnictwo:
Muza
Data wydania:
1995-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1980-01-01
Liczba stron:
462
Czas czytania
7 godz. 42 min.
Język:
polski
ISBN:
8370793436
Tłumacz:
Maria Skibniewska
Tagi:
literatura australijska nagroda Nobla noblista proza współczesna Australia
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
77 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
483
112

Na półkach: , ,

Przemawiający do rozumu, intelektu i emocji portret psychologiczny młodej kobiety wychowanej wśród smaganych wiatrem i deszczem wrzosowisk Kornwalii. Przejmujące zderzenie światów, świata biedy ze światem dostatku, świata małżeńskich obowiązków ze światem zmysłów oraz świata symbolizującej cywilizację Anglii ze światem Aborygenów / rdzennych mieszkańców Australii.

„Samotne dzieciństwo, a później małżeństwo z człowiekiem o dwadzieścia lat starszym sprzyjało skłonności do marzeń. Samodzielne wędrówki po zaułkach życiowych doświadczeń stały się jej najbardziej chyba luksusową przyjemnością.”

„W każdej kobiecie są tajemne głębie, o których sama nawet nic nie wie, dopóki wcześniej czy później coś ich nie wzburzy.”

„Wkrótce po przyjeździe pana Roxburgha Ellen sama doszła do przekonania, że dla niego książki zawierają więcej treści niż całe toczące się wokół życie.”

Patrick White, australijski prozaik i dramaturg, laureat literackiej Nagrody Nobla / 1973 wyróżniony za „epickie i psychologiczne mistrzostwo, dzięki któremu odkryty został nowy literacki kontynent” napisał zapadającą w pamięć powieść o walce z przeciwnościami losu, wytrwałości, sile charakteru i wielkiej, jak u Hemingwaya samotności, nie pozwalając czytelnikowi na zbyt łatwe sądy i oceny.

Powieść z roku 1976.

Przemawiający do rozumu, intelektu i emocji portret psychologiczny młodej kobiety wychowanej wśród smaganych wiatrem i deszczem wrzosowisk Kornwalii. Przejmujące zderzenie światów, świata biedy ze światem dostatku, świata małżeńskich obowiązków ze światem zmysłów oraz świata symbolizującej cywilizację Anglii ze światem Aborygenów / rdzennych mieszkańców Australii....

więcej Pokaż mimo to

avatar
1158
765

Na półkach: , ,

Po raz kolejny uległam czarowi Patrica Whita.
Jego powieść po raz kolejny okazała się mocna, prosta i dobitna.
Jego opowieści są tak różne, a jednak podobne.
Ostre słońce, palące, a busz - wszechogarniający. Australia w różnych odcieniach i historiach. Tego świata już nie ma, ale jaki był. Mocny, dosadny, bolesny.
W Przepasce jest podobne snucie opowieści, które znam z Vossa czy Oka cyklonu. Ta sama mięsistość historii i ta sama obrazowość.
Długo czekałam, żebym mogła się uraczyć tą lekturą. Czkałam i czekałam, żeby gdzieś ją złowić, móc pochłonąć. Jak dobrze, jest nie zawieść się.
Miałam wrażenie, że to ja sama jestem zagubiona w XIX wieku i stąpam po lądzie, którego tak naprawdę zupełnie nie znam, ale przez opowieści pisarza jest mi tak bliski, że czytając czuje gorąc pisku pod stopą i ostrość liści, wielkich , potężnych w zachłannym buszu, kurzu i oblepiającego potu. Już nie wiem czy bardziej byłam damą w krynolinach i gorsecie, w skwarze lub na zimnym pokładzie statku podczas sztormu – panią Roxburgh, czy raczej po prostu Ellen, która chce przeżyć i uwolnić się. Damą, która trzyma na wodzy jakikolwiek swoje słabości, czy ulegającą namiętności, a tym samym rozdartą jeszcze bardziej kobietą.
PS. Uwielbiam okładki serii PIW.

Po raz kolejny uległam czarowi Patrica Whita.
Jego powieść po raz kolejny okazała się mocna, prosta i dobitna.
Jego opowieści są tak różne, a jednak podobne.
Ostre słońce, palące, a busz - wszechogarniający. Australia w różnych odcieniach i historiach. Tego świata już nie ma, ale jaki był. Mocny, dosadny, bolesny.
W Przepasce jest podobne snucie opowieści, które znam z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
177
177

Na półkach:

Akcja powieści, pomimo różnorodnych zdarzeń, ciągnie się dość ospale. Nie umniejsza to jednak mistrzostwa języka i wyobraźni autora. Tragiczne zdarzenia: katastrofa statku, życie wśród dzikiego plemienia i ocalenie w osobie skazańca przedstawione są z dużą plastycznością, opatrzone psychologicznymi komentarzami. Choć czasem nie rozumiałam myśli głównej bohaterki, to podziwiałam jej hart ducha i siłę.

Akcja powieści, pomimo różnorodnych zdarzeń, ciągnie się dość ospale. Nie umniejsza to jednak mistrzostwa języka i wyobraźni autora. Tragiczne zdarzenia: katastrofa statku, życie wśród dzikiego plemienia i ocalenie w osobie skazańca przedstawione są z dużą plastycznością, opatrzone psychologicznymi komentarzami. Choć czasem nie rozumiałam myśli głównej bohaterki, to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
745
699

Na półkach: ,

Wydawałoby się, że wielokrotnie wystawianej pod osąd moralny człowieczej fasady nic już bardziej nie może zabrudzić. W dziejach literatury światowej znanych jest wiele przypadków, kiedy to bicz cnotliwości chłoszcze na lewo i prawo ocalonych dzięki swojej silnej woli przetrwania ludzi. Przypominający na każdym kroku o porządku świata nasz wewnętrzny zmysł prowadzi tam, gdzie poczucie winy gnębi namiętności. W "Przepasce z liści" widać to bardziej wyraźnie, niż w jakiejkolwiek przeczytanej przeze mnie ostatnio książce. Tak jakby wyrażone sumieniem Ellen Roxburgh problemy moralne całej ludzkości domagały się upokorzenia w celu powtórnych narodzin człowieka. Tym razem odmienionego i kształtującego nową moralność bez oglądania się na znane nam konwenanse.

Tak się czuje człowiek jednocześnie wywyższony i potępiony, gdy zmuszony jest przekopać się do najgłębszych warstw swojego sumienia. Jako mistrz prowadzonych w labiryncie osobowości poszukiwań Patrick White wielokrotnie już udowodnił, że to, co głęboko schowane, być może już nigdy nie ujrzy światła dziennego. Fascynujące w jego prozie jest właśnie oczekiwanie na coś, co w dojmującym poczuciu bezczasowości nigdy nie zostanie do końca wyrażone. Nawet teraz, kiedy próbuję na przykładzie Ellen Roxburgh opisać próby jej powrotu do świata w moralnym tego słowa znaczeniu, to na myśl przychodzi mi jedynie przyznanie się do porażki. Do erozji naszej społecznej struktury. Do przegranej zwykłego współczucia wobec natłoku ciekawskiej ludzkiej myśli, goniącej zawsze za sensacją i osądem.

"Przepaska z liści" okazała się dla mnie głębiną, której ciekawość zmusiła mnie do zejścia w najdalsze zakątki moich pragnień. W moich książkowych podróżach często się tak dzieje, że zachowanie literackich postaci staje się przyczynkiem do oglądu tej wspomnianej przeze mnie na początku opinii fasady ale tym razem już własnej, oczekującej na jakieś tajemnicze uzdrowienie czy objawienie. Jednak tak jak w prozie australijskiego noblisty zakończenia w zasadzie ciężko się doszukiwać, tak i w moim życiu próżno szukać czegoś, co by diametralnie odmieniało sytuację. Pozostaje mi usankcjonowane wolą przetrwania postanowienie poszukiwania w kolejnych książkach White'a tego czegoś, co również mi osobiście wydaje się niezwykle potrzebne. Zamiany chwiejności na siłę. Wskrzeszenia dawnego JA a następnie jego wzmocnienia. Na tym też polega utajona potęga prozy Patricka White'a.

W tej powieści tylko niebo było przyjazne, a przynajmniej jego widziana z dołu część. Reszta wydała mi się pchniętą w ramiona rozpaczy opowieścią o przybierającym oskarżycielskie kształty życiu. Dobrze jest w takiej sytuacji posiadać umiejętność ujarzmiania swoich wzruszeń, przyznam się do ich karcenia podczas tej lektury jednocześnie tak bliskiej człowiekowi i dalekiej od najdalszych zakamarków człowieczeństwa. Dzięki "Przepasce z liści" poczułem czym jest wdzięczność w niemal mistycznym wymiarze, jednocześnie zamknięta w jej ludzkim kształcie i prowadząca do swojego dawnego świata po ścieżkach duchowego zamętu. Ta powieść wniosła też ożywcze tchnienie przekonania o nieprzypadkowości naszego bytu. Nazwałbym ją historią wielu początków, tak wiele w niej wymagających od czytelnika zmian. Życzę nam wszystkim wielu książek, które chociaż w części potrafiłyby oddać atmosferę odsłanianej po kawałku prawdy o nas samych. Tak jak dzieje się to w "Przepasce z liści".

Wydawałoby się, że wielokrotnie wystawianej pod osąd moralny człowieczej fasady nic już bardziej nie może zabrudzić. W dziejach literatury światowej znanych jest wiele przypadków, kiedy to bicz cnotliwości chłoszcze na lewo i prawo ocalonych dzięki swojej silnej woli przetrwania ludzi. Przypominający na każdym kroku o porządku świata nasz wewnętrzny zmysł prowadzi tam,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
935
935

Na półkach: , , ,

Egzotyczna historia prostej kornwalijskiej dziewczyny de domo Gluyas, która po szczęśliwym zamążpójściu już jako pani Roxburgh, towarzyszy mężowi w podróży na Ziemię van Diemena (dzisiejszą Tasmanię). Katastrofa statku stawia ją przed ekstremalnymi wręcz egzystencjonalnymi wyzwaniami. Powieść piękna momentami ekscytująca. Polecam.

Egzotyczna historia prostej kornwalijskiej dziewczyny de domo Gluyas, która po szczęśliwym zamążpójściu już jako pani Roxburgh, towarzyszy mężowi w podróży na Ziemię van Diemena (dzisiejszą Tasmanię). Katastrofa statku stawia ją przed ekstremalnymi wręcz egzystencjonalnymi wyzwaniami. Powieść piękna momentami ekscytująca. Polecam.

Pokaż mimo to

avatar
740
78

Na półkach:

Patrick White jest cudownym pisarzem.
To moja pierwsza książka jego autorstwa i na pewno nie ostatnia.
Niczego się nie spodziewałam po tej lekturze a książka zupełnie mnie zaskoczyła i zachwyciła.
Wszystkim o niej opowiadam, co za szczęście, że wpadła mi w ręce.
Po prosu ją uwielbiam, emocjonuje się tym, że taka literatura istnieje i jestem wdzięczna pisarzowi za każde zdanie.

Patrick White jest cudownym pisarzem.
To moja pierwsza książka jego autorstwa i na pewno nie ostatnia.
Niczego się nie spodziewałam po tej lekturze a książka zupełnie mnie zaskoczyła i zachwyciła.
Wszystkim o niej opowiadam, co za szczęście, że wpadła mi w ręce.
Po prosu ją uwielbiam, emocjonuje się tym, że taka literatura istnieje i jestem wdzięczna pisarzowi za każde zdanie.

Pokaż mimo to

avatar
1158
765

Na półkach: , ,

Po raz kolejny uległam czarowi Patrica Whita.
Jego powieść po raz kolejny okazała się mocna, prosta i dobitna.
Jego opowieści są tak różne, a jednak podobne.
Ostre słońce, palące, a busz - wszechogarniający. Australia w różnych odcieniach i historiach. Tego świata już nie ma, ale jaki był. Mocny, dosadny, bolesny.
W Przepasce jest podobne snucie opowieści, które znam z Vossa czy Oka cyklonu. Ta sama mięsistość historii i ta sama obrazowość.
Długo czekałam, żebym mogła się uraczyć tą lekturą. Czkałam i czekałam, żeby gdzieś ją złowić, móc pochłonąć. Jak dobrze, jest nie zawieść się.
Miałam wrażenie, że to ja sama jestem zagubiona w XIX wieku i stąpam po lądzie, którego tak naprawdę zupełnie nie znam, ale przez opowieści pisarza jest mi tak bliski, że czytając czuje gorąc pisku pod stopą i ostrość liści, wielkich , potężnych w zachłannym buszu, kurzu i oblepiającego potu. Już nie wiem czy bardziej byłam damą w krynolinach i gorsecie, w skwarze lub na zimnym pokładzie statku podczas sztormu – panią Roxburgh, czy raczej po prostu Ellen, która chce przeżyć i uwolnić się. Damą, która trzyma na wodzy jakikolwiek swoje słabości, czy ulegającą namiętności, a tym samym rozdartą jeszcze bardziej kobietą.
PS. Uwielbiam okładki serii PIW.

Po raz kolejny uległam czarowi Patrica Whita.
Jego powieść po raz kolejny okazała się mocna, prosta i dobitna.
Jego opowieści są tak różne, a jednak podobne.
Ostre słońce, palące, a busz - wszechogarniający. Australia w różnych odcieniach i historiach. Tego świata już nie ma, ale jaki był. Mocny, dosadny, bolesny.
W Przepasce jest podobne snucie opowieści, które znam z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1441
1441

Na półkach:

Gorzka książka... o ukrytych w człowieku żądzach, o czarnych myślach i sekretach, które są tak wstydliwe, że sami przed sobą się ich wstydzimy i chowamy z dala przed światem i własną pamięcią.
Ponad wszystko to historia o kobiecie, która targana brutalnością życia, które przyszło jej znosić, pozostała niewzruszenie silna... choć wielu by mogło pomyśleć, że natłok okropieństw powinien ją złamać.
Miłość,którą odnajdujemy na kartach tej książki, jest wieloznaczna... występuje też w różnych postaciach. Z jednej strony oddana, małżeńska, ale bez namiętności - z drugiej zaś strony zwierzęca, dzika, namiętna i naga w pełnym tego słowa znaczeniu. Jest też miłość bezwstydna, zdradzająca inne miłości...

Co do tytułowej "Przepaski z liści" ... nie tak to sobie wyobrażałam, miałam w głowie inny obraz - tymczasem przepaska stała się jedynym, co odgradzało naszą bohaterkę od prawdziwego zdziczenia. Symbol kobiecej godności - jedynej rzeczy, jaka Ellen pozostała.

Z tej książki płynie także dość smutny morał... że właściwie dzicy nie różnią się od tych tak zwanych "cywilizowanych". Można by rzec, że nie wiadomo, kto gorszy... najbardziej ludzkim okazał się bowiem ten wyklęty przez "ludzi", któremu odmówiono człowieczeństwa, więzień, katorżnik, morderca - zbawiciel...

8/10

Gorzka książka... o ukrytych w człowieku żądzach, o czarnych myślach i sekretach, które są tak wstydliwe, że sami przed sobą się ich wstydzimy i chowamy z dala przed światem i własną pamięcią.
Ponad wszystko to historia o kobiecie, która targana brutalnością życia, które przyszło jej znosić, pozostała niewzruszenie silna... choć wielu by mogło pomyśleć, że natłok...

więcej Pokaż mimo to

avatar
351
126

Na półkach:

Patrick White w 1973 r. stał się pierwszym pisarzem australijskim, który otrzymał Nagrodę Nobla za „epickie i psychologiczne mistrzostwo, dzięki któremu odkryty został nowy literacki kontynent”. „Przepaska z liści” powstaje trzy lata później. Autor wykorzystał w powieści autentyczną historię Elizy Fraser, która również doświadczyła katastrofy statku, przeżyła podobne chwile na wyspie, i której także udaje się wrócić do świata cywilizowanego. Wyspa ta odtąd nazywa się „wyspą Frazer”, a położona jest tuż przy wschodnim wybrzeżu Australii.

„Odniosłam tylko wrażenie, że ona czuje się oszukana, ponieważ los odmówił jej jakiegoś najważniejszego przeżycia, chociaż byłaby gotowa, jeśli trzeba, zapłacić za nie cierpieniem.”

Małżeństwo Ellen i Austin Roxburgh odwiedzają w Australii jego brata, a następnie wracają statkiem do Anglii, skąd przybyli. Na początku teraźniejszość, tj. wątki na statku i droga powrotna przeplatają się w książce z retrospekcjami. Jednak im dalej, tym coraz bardziej do głosu zaczyna dochodzić przeszłość. Akcja rozpakowuje się ospale. Nim zdarzy się katastrofa, minie wiele stron, a tymczasem poznamy fragmenty poświęcone temu, jak to Ellen została żoną Austina Roxburgha oraz te o początkach ich małżeństwa, wcześniejszych rodzinnych perypetiach Ellen; relacjach obu braci, wreszcie przebieg wizyty u szwagra w Australii. Miejsce akcji zaś występuje pod nazwą: Ziemia Van Diemena (dzisiejsza Tasmania).

Kornwalijsko-australijska wersja „Z pamiętników młodej mężatki”.

Losy Ellen automatycznie kojarzą mi się z książką Gabrieli Zapolskiej pt. „Z pamiętników młodej mężatki”. Kto czytał, ten wie. Obie pary powstały poprzez połączenie wyżu z niżem, dosłownie i w przenośni. To antynomiczne sfery ekonomiczne i społeczne. Początkowy kontrast między małżonkami widziany w scenie na statku w kajucie – nie sposób odgadnąć tego, że kiedyś było między nimi inaczej. Bo po kilkunastu latach wydają się zupełnie do siebie dostrojeni i raczej zgodni, a kiedyś tak nie było. Co jeszcze ciekawe, Ellen, tak jak jej polska odpowiedniczka, także pisze swój pamiętnik, z początku nazywając męża i jego rodzinę jako „ich”: to jest „ich dom”, „mieszkam u nich”, co więcej pisane wielką literą. Kontrast małżeński chciał White dodatkowo uwypuklić w listach Ellen - w pewnym momencie czytelnik zauważa rażące błędy ortograficzne i zastanawia się, czy to aby nie wpadka redakcyjna. Oczywiście, że nie.

Ellen i Austin to małżeństwo niewydarzone, zwłaszcza on. Najlepiej zacytować w tym momencie fragment: „Chciałabym widzieć w moim mężu ideał. Nie chcę, aby go ktokolwiek ranił. Sama łatwiej znoszę rany, chętnie wzięłabym je na siebie, żeby jego oszczędzić. W ogóle kobiety są silniejsze, bo mimo całej mądrości, jaką się chełpią mężczyźni, kobiety wiedzą więcej od nich. Umiemy też znieczulać zarówno ciało, jak i duszę na cierpienia”. Choć, co warte odnotowania, to nie żona w tym małżeństwie próbowała zmienić męża. Bo mowa tu też o „kobiecej bierności, przyniesionej wraz z żeńską płcią na świat, a później spotęgowanej przez małżeństwo z kochanym biednym panem Roxburghiem.”

Ponadto White cały czas tytułuje swoją bohaterkę w dwójnasób, tj. per Ellen Gluyas oraz pani Roxburgh - był też pan Roxburgh - jakby nie mógł stosować imion (Austin-Ellen),a po drugie, to irytuje, czytelnik nie potrzebuje tych podkreśleń przez kilkaset stron, żeby zauważyć poniekąd współwystępowanie dwóch Ellen; sam doskonale zauważy kontekst, w jakim w danej chwili znajdują się małżonkowie oraz sama protagonistka (raz pani, raz dziewucha). White także w kółko wałkuje motyw utraty i niespełnienia rodzicielskiego.


Patrick White w ogóle nigdzie się nie spieszy. Jak zaczął od wprowadzenia, tak trwa ono i trwa - można rzec, iż pisarz nie kontroluje proporcji swojego dzieła. W tym miejscu wyobraźmy sobie, że istnieją (jednak) autorzy, którzy od razu przechodzą do sedna… Tymczasem Australijczyk zaburza relacje w budowie książki, kładąc nacisk na wstęp i zakończenie, zaś po macoszemu traktując rozwinięcie, które zapewne dla wielu zainteresowanych książką wydaje się najsmaczniejszym kąskiem. Raczej nie fascynuje go dynamika, baczniej pochyla się nad subtelnościami czy rozmowami postaci. Powolne są nawet sceny katastrofy statku. Po rozwlekłym początku, gdy przychodzi już do zdarzeń po katastrofie, trudno jest poczuć to, co się właśnie dzieje, znowu jakby nie do końca autor zaangażował się w tę część opowieści. Koncentrując się na ludziach, zabrakło mi zdecydowanie osadzenia w krajobrazie, w geografii Australii – kontynentu jakże surowego, dziewiczego, nieznanego i ogromnie niebezpiecznego w 1830 r.! Czytelnik też chciałby o tym poczytać. Natomiast jeśli chodzi o część ostatnią, czyli powrót bohaterki do cywilizacji, do normalności, to wypada pochwalić autora, który spisał to zwięźle i sugestywnie. Pomimo tego, że znamy zarys fabuły jeszcze przed lekturą, pisarzowi udaje się dokonać kilku zwrotów akcji.

Muszę też wspomnieć, że trafiłem na bardzo dobre wydanie (Wydawnictwo Muza): małe, niezwykle poręczne i lekkie, formalnie gdzieś pomiędzy wydaniem standardowym a kieszonkowym kryminałem - format ten zdecydowanie pomógł mi przebrnąć przez książkę w tempie szybszym, niż mogłem się spodziewać. Znacząco ułatwił mi to również pierwszy rozdział, który skutecznie rozbudza czytelniczy apetyt: White popisuje się wielkim kunsztem, kreśląc otwierający utwór dialog dwóch kobiet z towarzystwa.

Jednakże czuję się w pewien sposób oszukany przez autora. Można spytać wprost: gdzie ta katastrofa statku, gdzie ci rozbitkowie, gdzie nieznane plemiona? O tym to miało być i oczywiście o wpływie owych wydarzeń na protagonistkę. Czuję się oszukany, gdyż przez ponad 1/3 książka wygląda zgoła inaczej, jak powieść obyczajowa, psychologiczna, w stylu „Pamiętników młodej mężatki” - pełna zagadnień towarzyskich, konwenansów i detali. Jak już wspominałem, na „trzęsienie ziemi” przychodzi długo czekać, a poza tym termin ten może wzbudzać śmieszność, skoro opis książki wyraźnie o nim uprzedza. Więc to nie o to tutaj chodzi, żeby roztrzaskać się na statku i wpaść na tubylców...

Odpowiedź, uważam, jest jedna: głównym celem Australijczyka było nakreślenie porteru psychologicznego Ellen-KOBIETY – jej położenia między dwoma światami i związanego z tym poczucia samotności, zaś cała reszta pozostaje w wyraźnie w tyle ekspozycji, stąd też bardzo możliwe towarzyszące czytelnikowi uczucie niedosytu, lekkiego zawodu odnośnie innych aspektów dzieła. Bo White to rzemieślnik, przynajmniej w tej książce.

„Myślała ze smutkiem, że żadne z dwóch światów, niemożliwych do pogodzenia, nigdy zapewne jej nie zaakceptuje i nigdy też te dwa światy nie zespolą się w jedną całość.”

Dziewiętnastowieczna Ellen Roxburgh zostaje umieszczona na swoistym rollercoasterze lub też kolejce górskiej, jak kto woli. I wcale nie chodzi tu o dynamikę czy momentalne zmiany jej położenia, lecz o ilość tych zmian „wysokości” w jej życiu: Ellen przed małżeństwem, małżeństwo, katastrofa, wyspa w dwóch odsłonach i powolny powrót do cywilizowanej braci. Więcej tu przysłowiowego spadania z deszczu pod rynnę niż podróży góra-dół. Innymi słowy, przypadek Ellen, budowa jej portretu psychologicznego, przypomina zabawę słynnym jo-jo, czy czym bohaterka jest jądrem tejże zabawki. Z początku White bawi się przedmiotem jednostajnie, opuszczając go ciągle na podobną odległość, i tak przez długi czas książki. Z czasem pisarz dokłada więcej siły w bujanie, rezygnując z powtarzalności, tak że jo-jo samo nie wie, jak daleko poleci i jak szybko powróci. Zwiększa się też amplituda. Zaś tytułowa przepaska jest dla bohaterki symbolem, ostatnim bastionem cywilizacji.

„Przepaska z liści” to też dziewiczy kontynent, najpóźniej odkryty przez Europejczyków, jak również odwrócony temat „Robinsona Cruzoe”. Natomiast nie ulega wątpliwości, że jest ona dziełem zbyt kobylastym, zwłaszcza w pierwszej połowie, i to nie tylko moje zdanie, a opinia innych czytelników. „Rozwija się boleśnie wolno” - to cytat z jednej z recenzji. To też zarzut, który niemal zawsze powtarza się à propos dzieł Australijczyka. Dlatego, żeby nie poczuć się oszukanym, warto zostać ostrzeżonym. Cierpliwość czytelnika opłaci mu się korzyściami drugiej połowy książki.

Więcej recenzji na:

http://dobrakomplementarne.blogspot.com/

Patrick White w 1973 r. stał się pierwszym pisarzem australijskim, który otrzymał Nagrodę Nobla za „epickie i psychologiczne mistrzostwo, dzięki któremu odkryty został nowy literacki kontynent”. „Przepaska z liści” powstaje trzy lata później. Autor wykorzystał w powieści autentyczną historię Elizy Fraser, która również doświadczyła katastrofy statku, przeżyła podobne chwile...

więcej Pokaż mimo to

avatar
706
681

Na półkach:

Po przeczytaniu książki zaczyna się wątpić we własną tożsamość.
Po tak dramatycznym stwierdzeniu kontynuujmy w tym samym duchu:

Ach, cudowne wydania z lat 80. – ten rozsypujący się papier, czasem dziwny zapach kleju, a nade wszystko: brak ostatnich stron książki, i to nawet nie wiem ilu. Niestety, nie było mi dane zapoznać się z końcowymi myślami powieści. Żyje w niej duch wspaniałych praktyk wydawniczych lat 80.: rozsypujący się papier, dziwnie pachnący klej i – to najlepsze – brak ostatnich stron. Nawet nie wiem ilu. Prawdę mówiąc, nie wiem, czy tego braku żałuję, bo i pozbawiona zakończenia „Przepaska z liści” nieco mnie znużyła.


Cała fabuła książki jest właściwie streszczona na skrzydełku: Ellen Roxburgh, dama z dziewiętnastowiecznej Anglii, płynie statkiem, który rozbija się na wyspie ludożerców. Czytam taką zajawkę i myślę: będzie jak u Hitchcocka, najpierw wielka katastrofa, a potem napięcie stale rośnie. Tymczasem to, co obwoluta tak ochoczo nam zdradza, następuje nie wcześniej niż w dwóch trzecich książki, czyli już dosyć blisko nieobecnego zakończenia. To jednak wcale nie znaczy, że książka jest nudna. Temat przewodni to znakomita charakterystyka głównej bohaterki: kobiety, która nie potrafi znaleźć sobie miejsca w świecie i czuje się wewnętrznie niespójna. Jest w niej i nieuczona, szczera i zmysłowa wiejska dziewczyna, i dystyngowana dama, którą zrobił z niej mąż. Szczególnie uderzające są fragmenty jej dziennika, w których nieraz w jednym zdaniu dochodzi do głosu prosta Ellen Gluyas z Kornwalii, a w następnym już nobliwa pani Roxburgh (różnica ich języka została bardzo dobrze oddana w tłumaczeniu). Później – już na wyspie z ludożercami – pojawiają się kolejne wcielenia głównej bohaterki: niewolnica „czarnych dzikusów”, towarzyszka dzikiego człowieka, ocalona biała kobieta odstawiona w bezpieczny świat innych białych.



Podskórnie jest w książce obecne pytanie, do czego człowieka są w stanie zmusić czy skłonić okoliczności. Kiedy teraz się nad tym zastanawiam, to – nie znając ostatnich stron powieści – w tym właśnie upatruje jej główne zagadnienie, przedstawione również na przykładzie innych postaci, nie tylko Ellen. Okoliczności, otoczenie, sytuacja zmieniają całkowicie nie tylko zachowanie człowieka, ale też jego myśli i sposób reagowania, tak że można się zastanawiać: kim w takim razie jest się naprawdę? Czy istnieje coś takiego, jak nasze „prawdziwe” ja, odarte z wpływu czynników zewnętrznych? Jakieś niepodzielne jądro naszej świadomości, które kryje się pod niezliczonymi warstwami pozorów bardziej lub mniej powierzchownych? Czy może po prostu każde „ja” jest prawdziwe, każde stanowi całość samą w sobie, zachodzącą i przeplatającą się ze wszystkimi pozostałymi?

Język jest bardzo gęsty i obrazowy, opisy zaś konkretne i intensywne, nadzwyczaj obrazowo przedstawiające rzeczywistość dziewiętnastowieczną, a chwilami zakrawające na naturalizm. W pewnym fragmencie wszystko sprawia mocno plugawe wrażenie, co w zasadzie trochę mnie przygnębiło i stąd może moja częściowa ulga spowodowana brakiem ostatnich stron. Mimo całej intensywności i wciągającej wyrazistości każdego zdania, nadmiar ich może wydać się w pewnej chwili nużący, szczególnie że książka jak gdyby po prostu nie chciała się skończyć i na ostatniej prostej dostaje zadyszki.


Nie wiem, jaka jest puenta "Przepaski z liści". Jakaś część mojej duszy każe mi szukać niewybrakowanych egzemplarzy - ale inna woli - przynajmniej na razie - pozostawić zakończenie w sferze tajemnicy.


Bardzo nie lubię sformułowania „wspaniały portret kobiety”, bo zawsze pada w kontekście „Pani Bovary” i innych książek napisanych przez mężczyzn (tak jak ta),a poza tym często wydaje się sugerować jakąś generalną wspólnotę osobowości wszystkich kobiet, jakie kiedykolwiek żyły na tej ziemi. Zdaje się, że biednego Balzaca też skrzywdzono piętnem „znawcy kobiecej duszy”, zapewne zrobił to jakiś Boy-Żeleński albo inny huncwot. „Przepaska z liści” jednak jest wspaniałym portretem kobiety – jednej konkretnej kobiety, pełnej sprzeczności i rozterek Ellen Roxburgh.

Recenzja opublikowana również na stronie straszna-nisza.blogspot.com

Po przeczytaniu książki zaczyna się wątpić we własną tożsamość.
Po tak dramatycznym stwierdzeniu kontynuujmy w tym samym duchu:

Ach, cudowne wydania z lat 80. – ten rozsypujący się papier, czasem dziwny zapach kleju, a nade wszystko: brak ostatnich stron książki, i to nawet nie wiem ilu. Niestety, nie było mi dane zapoznać się z końcowymi myślami powieści. Żyje w niej...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    120
  • Przeczytane
    103
  • Posiadam
    38
  • Ulubione
    4
  • 2023
    2
  • 2009 Nabytki
    2
  • Z antykwariatu
    1
  • Poszukiwane
    1
  • Obyczajowe
    1
  • Feministyczne
    1

Cytaty

Więcej
Patrick White Przepaska z liści Zobacz więcej
Patrick White Przepaska z liści Zobacz więcej
Patrick White Przepaska z liści Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także