Pan Mercedes to powieść nazywana pierwszym pełnoprawnym kryminałem autorstwa Stephena Kinga. Jest to część prawdy, bo przecież powieści ocierających się o kryminał na swoim koncie Mistrz ma kilka. Wystarczy tu wspomnieć Mroczną Połowę, Czarny Dom, Joyland czy zbiór opowiadań Czarna bezgwiezdna noc. Nie jest więc w tej materii, aż takim debiutantem (zresztą- czy jest jakikolwiek gatunek, którego Mistrz w mniejszym lub większym stopniu nie spróbował?). Chociaż przyznać trzeba, że Pan Mercedes to faktycznie jedna z niewielu powieści bez wyraźnie nakreślonego wątku nadprzyrodzonego.
Jaki jest więc ten „debiut”? Bardzo dobry. Niezwykle interesująca historia z jasnym podziałem na protagonistów i antagonistę. W rolę tych pierwszych wciela się emerytowany detektyw Bill Hodges oraz jego dwóch pomocników - młody błyskotliwy Jerome Robinson i borykająca się problemami psychicznymi Holly Gibney (która jako postać w uniwersum Kinga pojawi się jeszcze na kartach Outsidera oraz jednego z opowiadań w Jest krew). Czarnym charakterem jest psychopata Brad Hartsfield, który już na początku książki zabija kilka osób za pomoc tytułowego samochodu. Potem mamy wiele zwrotów akcji (z jednym naprawdę robiącym wrażenie) i historię pędzącą na złamanie karku.
To na co narzekać mogą miłośnicy kryminałów to brak klasycznej zagadki. Od początku wiemy kto zabił, a powieść skupia się na rozwoju akcji zmierzając do wielkiego finału, który też nie przynosi zaskoczenia. Jak zawsze u mistrza jakość powieści budowana jest przez świetne postaci, dialogi, samą przyjemność obcowania z historią. Ja bawiłem się świetnie i raczej większość z was też będzie. No może poza miłośnikami skomplikowanych intryg i suspensów na ostatnich kartach książek.

Pan Mercedes to powieść nazywana pierwszym pełnoprawnym kryminałem autorstwa Stephena Kinga. Jest to część prawdy, bo przecież powieści ocierających się o kryminał na swoim koncie Mistrz ma kilka. Wystarczy tu wspomnieć Mroczną Połowę, Czarny Dom, Joyland czy zbiór opowiadań Czarna bezgwiezdna noc. Nie jest więc w tej materii, aż takim debiutantem (zresztą- czy jest...