Ogilvy o reklamie w epoce cyfrowej
- Kategoria:
- biznes, finanse
- Wydawnictwo:
- Arkady
- Data wydania:
- 2018-10-24
- Data 1. wyd. pol.:
- 2018-10-24
- Liczba stron:
- 288
- Czas czytania
- 4 godz. 48 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788321350660
David Ogilvy pozostał w naszej pamięci jako jeden z najbardziej wpływowych ludzi reklamy wszech czasów. Jego bestseler "Ogilvy o reklamie" podawał konkretne, rzeczowe rady pracownikom marketingu, PR, reklamy i branż pokrewnych, którzy chcieli odnosić większe sukcesy. Stał się w istocie branżowym podręcznikiem.
Coraz szybsze tempo zmian zachodzących w epoce cyfrowej stawia agencjom reklamowym i ich klientom liczne nowe wymagania, a zarazem stwarza nowe okazje. Miles Young, wykorzystując doświadczenia zdobyte w czasie długiej i pełnej sukcesów pracy w agencji reklamowej Ogilvy & Mather, napisał ten bardzo potrzebny podręcznik, w którym przedstawia elementarne prawdy, wydobyte kosztem wielkich starań z szumu cyfrowego. Rozważania, poparte wynikami najnowszych badań naukowych oraz zilustrowane studiami przypadków najlepszych kampanii reklamowych, zawierają praktyczne rady dla wszystkich, którzy zamierzają podjąć pracę w reklamie albo już w niej pracują. Wszechstronna tematyka książki obejmuje następujące zagadnienia:
zachowanie się marki w nowym pejzażu cyfrowym,
znaczenie ekosystemu cyfrowego,
tworzenie inteligentnych treści, które angażują odbiorcę,
trzy pola bitwy – media społecznościowe, mobilność i ciągłość handlu,
zależności między markami, nastawieniem społecznym a społeczeństwem,
okiełznanie mocy technologii twórczych,
przydatność dużych zbiorów danych,
internet a rynki wschodzące.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 33
- 8
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Mam mieszane uczucia odnośnie tej książki. Z jednej strony ma kilka interesujących wniosków, a z drugiej trochę nie wiadomo czym właściwie jest oraz po co powstała. Tytuł, czyli Ogilvy o reklamie cyfrowej niby sugeruje, że to jest spuścizna po słynnym marketingowcu, Davidzie Ogilvym, który napisał właściwie legendarną już książkę O reklamie. Autorem jej analogicznej wersji o “epoce cyfrowej” jest Miles Young, który posiłkując się wnioskami swojego mistrza – założyciela agencji, w której Young przez dziesięć lat był dyrektorem naczelnym – starał się zaktualizować poprzednika o zdobycze współczesnej techniki. I choć, jak wcześniej wspomniałam, jest tu kilka interesujących fragmentów, niestety jako całość jest mdła i nieco chaotyczna, jakby autor nie miał na nią za bardzo pomysłu.
Pierwowzór Ogilvy’ego powstał w 1963 roku, a ja czytałam go już z dziesięć lat temu i byłam zachwycona i zaskoczona aktualnością wniosków. Niestety poza ogólnym wrażeniem nie pamiętam już zbyt wiele. Na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę, bo jestem ciekawa, jak odbiorę ją teraz, po wielu latach pracy w tej “branży”.
Do ponownego przeczytania oryginału zachęca także Young, co nie jest niczym dziwnym, skoro w tytule wykorzystuje słynne nazwisko. Nie tylko zresztą w tytule, bo często także w różnych momentach książki powołuje się na Ogilvy’ego. Tylko własnie, nie do końca wiem po co, bo właściwie to Ogilvy już niewiele miał wspólnego z najnowszymi wynalazkami (zmarł w 1999 roku, czyli 18 lat przed wydaniem książki Younga). Z samym Youngiem mógł mieć o tyle wspólnego, że Young w 1986 roku został dyrektorem naczelnym całej agencji, a Ogilvy, choć na emeryturze, nadal wspierał swoją firmę radami. Ale to nadal wydaje mi się za mało na tak bezpośrednie odniesienia. Chyba, że Young chciał wykorzystać o wiele bardziej znane nazwisko założyciela agencji jako haczyk sprzedażowy. W moim przypadku mu się udało, bo faktycznie, zobaczyłam “Ogilvy” i to mi wystarczyło za poręczenie. Szkoda tylko, że ostatecznie merytoryka zawodzi, a przecież to powinno być najważniejsze.
Cała książka, poza tymi częstymi, choć drobnymi odniesieniami do Ogilvy’ego, są to spostrzeżenia Younga. Widać uznał, że jako jego następca może założyć pewną jednolitość myśli i poglądów. Nie sądzę, żeby to tak działało, ale gdyby chociaż jeszcze treść była bardziej spójna i przemyślana, to powiedzmy, że ta idea by się jakoś obroniła. Niestety, autorowi nie udało się mnie do siebie przekonać.
Epoka cyfrowa
Zawód sprawia przede wszystkim to, że książka nie może się zdecydować czym jest, czy podręcznikiem wykorzystania nowoczesnych technologii w reklamie, czy marketingowym omnibusem, w którym dostaniemy wszystkiego po trochu. Kilka pierwszych rozdziałów sromotnie zawodzi swoją ogólnikowością, oraz tym, że grafiki i wykresy wydają się przypadkowe. Na niektórych nie ma legend, skali, czy opisów, o czym właściwie są.
Wywody są nieco chaotyczne i pobieżne, szczególnie właśnie na początku gdzie wprowadza w pojęcie epoki cyfrowej. Nie wątpię, że autor ma dużą wiedzę, ale nie potrafił mi jej przekazać. Zbyt dużo jest skrótów myślowych i przeskoków od jednej myśli do drugiej. Niektóre wnioski są wyrwane z szerszego kontekstu z nadzieją, że czytelnik domyśli się, co autor generalnie miał na myśli.
Szczegóły nie robią roboty
Jest wiele elementów, które sobie wynotowałam, bo wydały mi się podejrzane. Na przykład Young stwierdza w jednym z opisów, że internet rzeczy jest mocno przereklamowany [s. 19], ale nie rozwija tego głębiej. W innym miejscu jest dość obszerna informacja o ludziach, którzy się przyczynili do powstania internetu i innowacji, ale nie znalazłam informacji o Adzie Lovelace, chociaż autor później ubolewa, że tak mało jest kobiet w branży.
Znajdziemy też wielką mapę wpływów gigantów internetowych, ale bez podania roku jej aktualności, a przecież to się cały czas dynamicznie zmienia.
Jedno z przytoczonych badań jest podejrzanie nadinterpretowane [s. 48-49]. Zapytano w nim respondentów, co by poświęcili, żeby nie utracić dostępu do internetu “na resztę życia”, natomiast w oryginalnej infografice, która prezentuje wyniki, nic o tym “na resztę życia” nie ma. Może jest gdzieś w opisie badania na stronach jego twórców, ale nie wystarczyło mi cierpliwości żeby to sprawdzić.
Kiepskie tłumaczenie, a szkoda
Mam silne podejrzenie, że wiele z tych błędów czy nieścisłości jest niestety winą (tak, winą) tłumaczenia/redakcji. Pominę tu nawet zabawne lub mniej istotne literówki (np. “s” na końcu PewDiePie = PewDiePies, czyli gdzie jest pies pogrzebany! xD),czy to, że internet jest zawsze pisany wielką literą. Ale nie da się pominąć tego, że niektóre pojęcia są tłumaczone niepotrzebnie (np. sharing economy, czy content is king jako “treść rządzi”) lub wręcz błędnie (np. bounce rate, czyli współczynnik odrzuceń/odbicia jest przetłumaczony jako wskaźnik odskakiwania [s.140]). Oczy mi krwawiły momentami.
Niestety to wszystko rzuca słabe światło na całą książkę i wnioski autora, a niektóre są naprawdę interesujące. Na przykład te dotyczące zachowań Millenialsów (cokolwiek oznacza, to określenie, ponieważ autor (tłumacz?) określa ich na podstawie konkretnego wieku, a nie lat urodzenia, czyli jak ja czytam tę książkę parę lat po napisaniu, to oni nadal mają 35 lat…). Young sugeruje, że są zupełnie inni niż się ich zwykle przedstawia, czyli że nie są narcystycznymi technofilami, że jednak czytają, chodzą do sklepów stacjonarnych oraz interesują się reklamami. Tylko na razie nie wiem gdzie znaleźć potwierdzenia tych słów dla Millenialsów w polskich realiach.
Ciekawe są też spostrzeżenia dotyczące budowania marki oraz tego, co wpływa na skuteczność reklamy, czy jej viralowość. Autor pisze zarówno o reklamach video, grafice, ale także szeroko omawia, czym właściwie jest treść i jak z nią postępować. Young wyjaśnia także w jaki sposób pracuje się z content marketingiem w ich agencji. Bardzo ciekawe są także zwięzłe case studies konkretnych marek, jako przykłady opisywanych działań oraz jeden z ostatnich rozdziałów o Chinach, Indiach i Afryce.
Da się więc znaleźć w tej książce rzeczy interesujące, natomiast nie ma się co nastawiać na to, że ona zmieni jakoś postrzeganie marketingu czy reklamy. Ogilvy O reklamie w epoce cyfrowej to raczej źródło ciekawostek oraz dobrze opisanych konkretnych przypadków, niż całościowo pouczająca treść z głębszym przesłaniem. Nic specjalnie odkrywczego tu nie znajdziemy. Jest to smutne szczególnie, że pisana była raczej z myślą o osobach, które mają już pewne pojęcie o marketingu: nie muszą sprawdzać pojęć i rozumieją o czym właściwie autor pisze. Tym bardziej jestem zawiedziona i wydaje mi się, że jak już sięgać, to po pierwowzór napisany przez Ogilvy’ego.
Mam mieszane uczucia odnośnie tej książki. Z jednej strony ma kilka interesujących wniosków, a z drugiej trochę nie wiadomo czym właściwie jest oraz po co powstała. Tytuł, czyli Ogilvy o reklamie cyfrowej niby sugeruje, że to jest spuścizna po słynnym marketingowcu, Davidzie Ogilvym, który napisał właściwie legendarną już książkę O reklamie. Autorem jej analogicznej wersji...
więcej Pokaż mimo toDavid Ogilvy to nazwisko, które jest znane wielu ludziom zajmującym się zawodowo reklamą. Ja po raz pierwszy usłyszałam o tym człowieku w technikum podczas zajęć i zapadł mi w pamięć jako postać ważna w branży. Bestseller jakim okazał się „Ogilvy o reklamie” stał się bazą wiedzy oraz przewodnikiem dla rzeszy marketingowców, pracowników public relations oraz pracowników pokrewnych branż. Czy Miles Young powtórzył jego sukces pisząc „Ogilvy o reklamie w epoce cyfrowej”?
Warto zacząć od tego, kim tak naprawdę jest autor tej książki. Miles Young do 2016 roku był dyrektorem generalnym międzynarodowej agencji reklamowej Ogilvy & Mather, która zajmuje się marketingiem, komunikacją i public relations. Wykorzystał on doświadczenie nabyte w swojej wieloletniej pracy, aby stworzyć podręcznik poświęcony reklamie w epoce cyfrowej.
Myślę, że sama koncepcja była świetna i warta realizacji. W dzisiejszych czasach zasypują nas nowinki technologiczne, a na reklamy możemy trafić niemal na każdym kroku. Tym ważniejsze staje się więc tworzenie treści w taki sposób, aby były angażujące, kreatywne oraz zapadające w pamięć. Jak tego dokonać? Sądzę, że ta książka odpowiada na to pytanie, choć odpowiedzi nie są podane jak na tacy. Trudno mi stwierdzić, czy wynika z charakterystycznego stylu autora, czy jest to wina tłumaczenia, ponieważ nie miałam okazji zapoznać się z oryginałem i porównać. Niekiedy dany podrozdział należy przeczytać kilka razy oraz poddać go pewnej refleksji, żeby zrozumieć co autor chciał przekazać czytelnikowi.
Najbardziej podobały mi się fragmenty poświęcone temu, w jaki sposób ludzki mózg reaguje na reklamę. Uważam to za niezwykle ciekawy temat i cieszę się, że zwrócono na niego uwagę, zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach można ten aspekt zbadać przy pomocy rezonansu magnetycznego i przeanalizować, a następnie wyciągnąć wnioski z wyników przeprowadzonych badań oraz wykorzystać je podczas tworzenia komunikatu reklamowego. Dzięki temu może on stać się bardziej efektywny, a co za tym idzie przynieść większe zyski.
„Ogilvy o reklamie w epoce cyfrowej” porusza wiele tematów, od sposobu funkcjonowania słów kluczowych, przez istotę danych w epoce cyfrowej po wirtualną rzeczywistość. Omawia powszechnie używane terminy dotyczące wyszukiwania w internecie, sztukę opowiadania historii, a także wyjaśnia jak należy oceniać strony internetowe. Pokazuje również jak kampanie oraz używanie tak popularnych obecnie hashtagów może negatywnie obrócić się przeciwko marce. Autor przeprowadza czytelnika od twórców Internetu oraz początku rewolucji cyfrowej aż po to, co może przynieść przyszłość.
Miles Young podobnie jak David Ogilvy w epilogu umieścił prognozy, które według niego mogą się ziścić w nadchodzących latach. Z kilkoma z nich się zgadzam, a wręcz - patrząc na otaczającą nas rzeczywistość - śmiem twierdzić, że zjawiska te już zachodzą, jak chociażby fakt, iż już teraz niektórzy ludzie bez smartfona czują się jak bez ręki.
Myślę, że ta pozycja mogłaby być trafionym prezentem dla pasjonata reklamy. Może spodobać się ona osobom, które tworzą komunikaty reklamowe do internetu i poszukują inspiracji oraz ciekawych, nieoczywistych rozwiązań w tym właśnie zakresie. Jeżeli przymierzacie się do pisania pracy licencjackiej i potrzebne są wam nietypowe, nowatorskie pomysły na reklamy, to sądzę, że tutaj możecie znaleźć wiele interesujących przykładów, którymi moglibyście się posłużyć.
David Ogilvy to nazwisko, które jest znane wielu ludziom zajmującym się zawodowo reklamą. Ja po raz pierwszy usłyszałam o tym człowieku w technikum podczas zajęć i zapadł mi w pamięć jako postać ważna w branży. Bestseller jakim okazał się „Ogilvy o reklamie” stał się bazą wiedzy oraz przewodnikiem dla rzeszy marketingowców, pracowników public relations oraz pracowników...
więcej Pokaż mimo toMimo zachęcającego wydania i obietnicy wiedzy klasycznego elementarza marketingu książka ta jest po prostu słaba. Celowe i bezsensowne zawiłości, skandaliczne próby tłumaczeń niektórych terminów i dziwacznie pokręcony język, który kaleczy nasze oczy na każdym kroku. Nie wiem czy większa w tym wina autora czy tłumacza.
Mimo zachęcającego wydania i obietnicy wiedzy klasycznego elementarza marketingu książka ta jest po prostu słaba. Celowe i bezsensowne zawiłości, skandaliczne próby tłumaczeń niektórych terminów i dziwacznie pokręcony język, który kaleczy nasze oczy na każdym kroku. Nie wiem czy większa w tym wina autora czy tłumacza.
Pokaż mimo toJęzyk jakim jest napisana wymaga dużej koncentracji, wiele raz musiałem czytać po parę razy niektóre części a w skrajnych przypadkach nie mogłem doszukać się sensu o co tak naprawdę chodzi. Może autor za bardzo bawi się "słowem" albo sam ma mgliste wyobrażenie na temat tego co chce przekazać :D. Moim subiektywnym zdaniem tej książce brakuje "szkieletu" - całościowej koncepcji; trochę zbiór luźnych niepowiązanych ze sobą artykułów. Bardziej można ją traktować jako zbiór różnych ciekawostek z branży reklamowej i pewnych przemyśleń autora aniżeli konkretnej "twardej" wiedzy. Jest to na pewno książka do której trzeba wracać ponieważ ciężko jest ją "ogarnąć całościowo" po jednym przeczytaniu :(. Na razie powstrzymam się
od oceny.
Język jakim jest napisana wymaga dużej koncentracji, wiele raz musiałem czytać po parę razy niektóre części a w skrajnych przypadkach nie mogłem doszukać się sensu o co tak naprawdę chodzi. Może autor za bardzo bawi się "słowem" albo sam ma mgliste wyobrażenie na temat tego co chce przekazać :D. Moim subiektywnym zdaniem tej książce brakuje "szkieletu" - całościowej...
więcej Pokaż mimo to