Sprawa Salzmanna

Okładka książki Sprawa Salzmanna Monika Kassner
Okładka książki Sprawa Salzmanna
Monika Kassner Wydawnictwo: Silesia Progress Cykl: Radca Prawny Adolf Jendrysek (tom 1) kryminał, sensacja, thriller
179 str. 2 godz. 59 min.
Kategoria:
kryminał, sensacja, thriller
Cykl:
Radca Prawny Adolf Jendrysek (tom 1)
Tytuł oryginału:
Sprawa Salzmanna
Wydawnictwo:
Silesia Progress
Data wydania:
2018-11-01
Data 1. wyd. pol.:
2018-11-01
Liczba stron:
179
Czas czytania
2 godz. 59 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365558220
Tagi:
kryminał. historia silesiana
Średnia ocen

7,1 7,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,1 / 10
41 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
167
111

Na półkach: ,

Super, bardzo fajny retro kryminał. Świetny pomysł z dialogami w języku śląskim, postać malej Helgi bawiła mnie do łez, a sama sprawa to ciekawa intryga. Przyjemnie czytało mi się te książkę i choć to nie literatura górnych lotów, to z wielką chęcią sięgnę po pozostałe tomiki. Dziękuję Autorce za tę książkę, bo pokazuje, że o Śląsku i po śląsku można pisać pięknie i ciekawie.

Super, bardzo fajny retro kryminał. Świetny pomysł z dialogami w języku śląskim, postać malej Helgi bawiła mnie do łez, a sama sprawa to ciekawa intryga. Przyjemnie czytało mi się te książkę i choć to nie literatura górnych lotów, to z wielką chęcią sięgnę po pozostałe tomiki. Dziękuję Autorce za tę książkę, bo pokazuje, że o Śląsku i po śląsku można pisać pięknie i ciekawie.

Pokaż mimo to

avatar
837
267

Na półkach: , ,

Przyjemna lektura. Podoba mi się, że akcja dzieje się na Śląsku, że dialogi pisane są w języku śląskim. Widać, że autorka dba o szczegóły, zna historię miejsc, ludzi. Polecam!

Przyjemna lektura. Podoba mi się, że akcja dzieje się na Śląsku, że dialogi pisane są w języku śląskim. Widać, że autorka dba o szczegóły, zna historię miejsc, ludzi. Polecam!

Pokaż mimo to

avatar
1087
195

Na półkach: ,

W piwnicy jednej z kamienic górnośląskiego miasteczka znaleziony zostaje trudny do zidentyfikowania trup. Wszystko wskazuje na to, że miejscowy restaurator Salzmann odebrał sobie życie. Radca prawny Adolf Jędrysek, trzymając w ręku listę dłużników Salzmanna, nie chce uwierzyć w to samobójstwo i zaczyna dochodzenie na własną rękę. Tak wygląda zawiązanie fabuły książki Moniki Kassner „Sprawa Salzmanna”, która napisana została w konwencji modnego ostatnio kryminału retro. Co to oznacza dla książki, bo przecież wiemy, że akcja rozgrywa się przed wojną i dotyczy sprawy kryminalnej, ale ile jest w powieści warstwy sensacyjnej, a ile historycznej? W „Morderstwie pod cenzurą” Marcina Wrońskiego międzywojenny Lublin zdaje się nakreślony dosyć realistycznie, jednak Wroński nie sięga tak dalece po szczegóły, jak robi to Monika Kassner. Miasto Świętochłowice, w którym osadzona jest akcja, opisane zostało niemal drobiazgowo, przy czym autorka lubuje się w dawnych nazwach lokali oraz w usytuowaniu akcji w konkretnych miejscach. Ten zabieg tworzy dosyć wyrazisty obraz przedwojennych Świętochłowic oraz graniczącej z nimi wsi Lipiny, które obecnie stanowią administracyjnie jedną całość. Być może dla kogoś z zewnątrz będzie to nieco zbyt precyzyjny pejzaż górniczo-hutniczych miejscowości, ale w moim odczuciu takie przywoływanie i utrwalanie minionych czasów to coś godnego pochwały. Przeszłość, która sama się już nie obroni, ani nie upomni o uwagę, zasługuje na upamiętnianie i utrwalanie w każdej formie. Dla mnie, jako mieszkańca dzielnicy Świętochłowic usytuowanej pomiędzy opisywanymi w książce Lipinami a ówczesnym i obecnym centrum miasta, to fascynująca podróż w przeszłość, którą zawsze starałem się poznawać, będąc lokalnym patriotą. Mnie doskonale czytało się zatem także o miejscach znanych mi od urodzenia. Kassner stara się opisywać je z precyzją, dodając do całości nawet takie informacje, jak zapach powietrza tak charakterystyczny dla okręgu przemysłowego, ale też nieco ubarwia realia na potrzeby fabuły zjawiskami pogodowymi; po mieście snujące się mgła albo przechodzi burza. Warstwy historycznej mamy zatem w przysłowiowy bród. Natomiast warstwa kryminalna jak gdyby raz wyłania się wyraziście z tego misternego tła, by się na chwilę w nim się zgubić. Pomysł na książkę jest dobry i o wykonaniu — pamiętając, że jest to debiut autorki w tej formie — powiedzieć można to samo. Książkę czyta się potoczyście, akcja może nie jest zbyt wartka, jednak wystarczająco interesująca, postaci nakreślone dosyć wyraziście, szczególnie te główne, chociaż żona Jędryska mogłaby mieć więcej charakteru, a Inga Bittner być mniej posągową pięknością, króluje za to charakterny, ale równocześnie niebędący czarno-białą postacią radca prawny Jędrysek. Dodać należy, że w dwóch fragmentach Monia Kassner wplotła do swej książki autentyczne zdarzenia z życia Świętochłowic. Pierwsze z nich to pomysłowe wykorzystanie napadu na Bank Ludowy z sierpnia 1934 roku; autorka nie zmieniła nawet nazwisk sprawców. Drugie jest nieco kontrowersyjne, ponieważ przy tak dalekiej dbałości o szczegóły Kassner w sierpniu 1934 umieściła mecz o awans do pierwszej ligi (ówczesna najwyższa klasa rozgrywek w piłce nożnej) pomiędzy Naprzodem Lipiny i Śląskiem Świętochłowice, który miał miejsce 16 listopada 1934 roku. Także wynik 2:1 dla Śląska autorka zmieniła na remis 1:1. Przypominam, że grano wtedy systemem wiosna-jesień, a nie jak obecnie jesień-wiosna, to znaczy rozgrywki ligowe kończono na jesienini wtedy rozgrywano mecze o awans. Można oczywiście przejść nad tym bez zgłębiania się, ot bohaterowie wybrali się na mecz i nie mam co do zastosowania takiego zabiegu, mającego zapewne zaznaczyć ów fakt historyczny w opowieści, żadnych obiekcji, odzywa się jedynie mój faktograficzny głos wewnętrzny kibica Śląska Świętochłowice.
Kończąc tych moich kilka uwag na temat „Sprawy Salzmanna”, bo raczej nie jest to rasowa recenzja, pragnę zwrócić jeszcze uwagę na kwestię językową, a mianowicie na wspaniały pomysł zamieszczenia w książce niektórych dialogów w języku śląskim, co jeszcze bardziej wiąże powieść Moniki Kassner z regionem górnośląskim i z miastem, w którym śledzimy akcję. Można by jeszcze pochylaćć się nad innymi szczegółami, nad opisem komunikacji, tragów, wzmiankami o zakładach przemysłowych, naszkicowaniem dysproporcji społecznych, obyczajami, upodobaniami i ulubionymi przysmakami, ale to wszystko można zastąpić sięgnięciem po kryminał Moniki Kassner i zapoznaniem się z tym wszystkim, co wchodzi w jego bogata treść w tak niewielkiej objętości. Podobno — nie wiem, czy jest to prawda — Monika Kassner pisze kontynuację „Sprawy Salzmanna”, jest więc na co czekać.

W piwnicy jednej z kamienic górnośląskiego miasteczka znaleziony zostaje trudny do zidentyfikowania trup. Wszystko wskazuje na to, że miejscowy restaurator Salzmann odebrał sobie życie. Radca prawny Adolf Jędrysek, trzymając w ręku listę dłużników Salzmanna, nie chce uwierzyć w to samobójstwo i zaczyna dochodzenie na własną rękę. Tak wygląda zawiązanie fabuły książki Moniki...

więcej Pokaż mimo to

avatar
80
30

Na półkach:

Wartki retro-kryminał.

Wartki retro-kryminał.

Pokaż mimo to

avatar
2266
728

Na półkach:

Po książkę „Sprawa Salzmanna” Monikia Kassner sięgnęłam dzięki mojej przyjaciółce, która mieszka w Świętochłowicach, mieście, gdzie toczy się akcja powieści. Książka to wydana przez lokalne wydawnictwo, wydawać się może być przeznaczona dla specyficznego grona odbiorów. Czy lektura mi się podobała i warto książkę przeczytać? I dla kogo będzie ona odpowiednia?

Akcja powieści toczy się przedwojennych (1934rok) Świętochłowicach, jednym z miast Górnego Śląska i Metropolii Śląsko-Zagłębiowskiej. Niesamowity klimat przedwojennego przemysłowego miasta, w większości opartego na działaniu kopalń jest w powieści oddany wyśmienicie. Bardzo łatwo możemy się wczuć w klimat między innymi dzięki temu, że dialogi pisane są w śląskiej gwarze z oryginalną transkrypcją. Bohaterem powieści jest Adolf Jendrysek, pochodzący z śląskiej rodziny, wychowany wśród braci górników jako najmądrzejszy z nich wykształcił z się na radcę prawego. Żyje w typowo śląskiej, barwnej rodzinie, z żoną Hajdelką i dwójką dzieci, w tym rezolutną córeczką Helgą. Sprawa w której Adolf debiutuje jako prywatny detektyw wiąże się z samobójczą śmiercią świętochłowickiego restauratora Salzmanna. Niespodziewanie w należącym kiedyś do niego lokalu zaczynają się kradzieże, giną drogie trunki i inne kosztowności. Radca włącza się w sprawę, a podjęty trop prowadzi do zaskakujących wniosków.
Książka pisana jest fajnym stylem, narracja jest żwawa i intrygująca, nie należy też bać się śląskich dialogów, wypowiedzenie ich, choć w myślach, pomaga w zrozumieniu. Autorka podjęła szczytną inicjatywę napisania historycznego kryminału, który ma propagować dzieje jej rodzinnego miasta. Książka zawiera sporo elementów z historii Świętochłowic, a także okolicznych miast. Dla osób zainteresowanych tym tematem oraz mieszkających w okolicy na pewno będzie to nie lada gratka. Do tego rozpowszechnia śląską tradycję, zwyczaje, no i przede wszystkim język. Jest to działanie godne pochwały. Tym bardziej, że zebranie tych wszystkich informacji i wplecenie ich w akcję tak, żeby nie nużyła bez wątpienia było ciężką i wymagającą wiele wysiłku pracą. Osiągnięty efekt jest bardziej niż udany. Ja z całą pewnością sięgnę po kolejny tom, który autorka zapowiada, a wszystkich miłośników kryminałów zachęcam do lektury. Mimo stosunkowo niedużej objętości (179 stron) jest to książka, która zapada w pamięć.

Po książkę „Sprawa Salzmanna” Monikia Kassner sięgnęłam dzięki mojej przyjaciółce, która mieszka w Świętochłowicach, mieście, gdzie toczy się akcja powieści. Książka to wydana przez lokalne wydawnictwo, wydawać się może być przeznaczona dla specyficznego grona odbiorów. Czy lektura mi się podobała i warto książkę przeczytać? I dla kogo będzie ona odpowiednia?

Akcja...

więcej Pokaż mimo to

avatar
166
126

Na półkach:

Jestem ze Śląska więc czytanie tej książki to była prawdziwa podróż w czasie po znanej przestrzeni. Bardzo dobrze opisane Świętochłowice pozwalały na lokalizację poszczególnych scen. Sama intryga ciekawa i wciągająca. Czytanie w gwarze to zawsze duża przyjemność chociaż tu akurat czułam mały niedosyt, bo to płynne przechodzenie z gwary w język polski wybijało mnie z rytmu i powodowało uczucie żalu, ale ten zabieg pozwala poszerzyć gronu odbiorców książki więc można to wybaczyć.

Kożdymu Ślązokowi polecom jako pozycja obowiązkowo, a reszcie w ramach poszerzania horyzontów również

Jestem ze Śląska więc czytanie tej książki to była prawdziwa podróż w czasie po znanej przestrzeni. Bardzo dobrze opisane Świętochłowice pozwalały na lokalizację poszczególnych scen. Sama intryga ciekawa i wciągająca. Czytanie w gwarze to zawsze duża przyjemność chociaż tu akurat czułam mały niedosyt, bo to płynne przechodzenie z gwary w język polski wybijało mnie z rytmu i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
189
85

Na półkach: ,

Uwielbiam to radosne oczekiwanie na przesyłkę z nową książką. Na Sprawę Salzmanna oczekiwałam równie radośnie. Aż w końcu w moich drzwiach pojawił się listonosz, a ja jeszcze radośniej rozrywałam paczkę. Wyciągam, wącham, podziwiam czcionkę i papier – standard. I już po spojrzeniu na pierwszą stronę serce na chwilę mi zamarło. Dialogi w gwarze śląskiej. Na dodatek zapisane w śląskiej transkrypcji! No to, ku**a, męczarnia – pomyślałam zrozpaczona. Jak mogłam pominąć tak istotny szczegół?!

Cóż… pewnego popołudnia siadłam do czytania uzbrojona w słownik. I, proszę Państwa, siedziałam dopóki nie skończyłam!

Georg Salzmann, właściciel zadłużonej restauracji U Mally'ego, nie żyje. Policja wyjątkowo szybko zamyka śledztwo, orzekając samobójstwo. Jednak sprawa nie jest zamknięta dla Adolfa Jendryska – radcy prawnego reprezentującego wierzycieli Salzmanna. Tymczasem w restauracji dochodzi do serii tajemniczych kradzieży. Adolf ma przeczucie, że mają one coś wspólnego ze śmiercią Georga, więc staje się detektywem-amatorem i na własną rękę rozpoczyna śledztwo. Śledztwo, którego finał zaskoczy wszystkich.

Cała recenzja: http://bialemebelki.blogspot.com/2019/01/trup-ktorego-nie-byo-sprawa-salzmanna.html

Uwielbiam to radosne oczekiwanie na przesyłkę z nową książką. Na Sprawę Salzmanna oczekiwałam równie radośnie. Aż w końcu w moich drzwiach pojawił się listonosz, a ja jeszcze radośniej rozrywałam paczkę. Wyciągam, wącham, podziwiam czcionkę i papier – standard. I już po spojrzeniu na pierwszą stronę serce na chwilę mi zamarło. Dialogi w gwarze śląskiej. Na dodatek zapisane...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1515
650

Na półkach: , , , ,

Czas upływa nieubłagalne, a świat pędzi do przodu. Nic i nikt tego nie zatrzyma, a może jednak? Dzięki tak wspaniałej książce, za pomocą słów i swojej wyobraźni, możemy się cofnąć lata wstecz.
Moniko, dziękuję za podróż w czasie, ofiarowałaś mi przejazd w jedną stronę, z której nie chciałam wrócić. Życzę ci, aby wszyscy przyszli czytelnicy bawili się przy tej lekturze tak dobrze, jak ja.

Świętochłowice dziś to miasto na prawach powiatu, miasto przemysłowe Górnego Śląska i cząstka Metropolii Śląsko-Zagłębiowskiej.
Kojarzone z przemysłem przede wszystkim górniczym, ale również i hutniczym. Jak każde miasto kryje swoje historie.

Chciałabym, abyście przenieśli się ze mną w lata trzydzieste XX wieku do mojego rodzimego miasta: wielojęzycznego, polskiego i niemieckiego oraz przeplatającego się językiem śląskim. Tętniącego życiem.

"..jak tu pozwać nieboszczyka, który, jak na złość, nie posiadał żadnych krewnych".

Adolf Jendrysek jako najbardziej inteligentny spośród braci górników został wyedukowany na radcę prawnego. Jego rodzice, którzy przyjechali z podopolskiej wsi, wpoili mu swoje cenne wartości życiowe. Mimo że nie pracował w kopalni, szanował ciężką i niebezpieczną pracę nie tylko swoich bliskich.
Mąż Hajdelki i ojciec przesympatycznej i rozbrajającej w czynach Helgi, urzekł mnie, mimo swoich wad. Choć właściwie tylko jednej, ale cii.

Jego klienci, wierzyciele stracili majątki, a Adolf nabiera wątpliwości, ponieważ okazuje się, że słynny świętochłowicki restaurator Salzmann, który popełnił samobójstwo, zostawił za sobą wiele tajemnic.

Musioł chop postawić na swoim i zaczął drążyć som. Wtem w zaczęte śledztwo wcisła mu się piękna Iga Bittner, specjalistka od mody i nie tylko. Wraz z Alfredem, kierownikiem baru i posterunkowym Albertem Marcelem, policjantem, po leku próbują rozwikłać nie jedną, ale już kilka zagadek związanych z rzekomym samobójstwem. Jak u Kopciuszka, który zgubił na balu pantofelek, tak i tu szczewiki będą miały znaczenie, niestety nie w bajce, a w śledztwie.
Działo się tam sporo, mimo że historia ta ma zaledwie 179 stron, spędzimy trochę czasu na komisariacie i w więzieniu, przekroczymy granicę, pobawimy się na tańcach, a nawet pozaglądamy do modnych sklepów.

"Od początku wiedzieliście, że coś tu nie gra. Gdyby nie wasze prywatne śledztwo, błądzilibyśmy po omacku".

Podsumowując, autorka ukulała niezły kryminał retro. Pomimo tego, że nie leje się tam krew i akcja nie chwyta za gardło, uwierzcie mi, ja już nie mogę się doczekać kolejnych losów Jendryska.

Chciałabych, choć trocha pisać po śląsku jak godom, choć z tym już nie jest tak łatwo. Więc czytajcie z przymrużeniem oka moje wywody. A was czytelników, chcących choć trochę poznać język śląski i nasze zwyczaje, gorąco namawiam do świetnej lektury.

Ps. Niejednokrotnie miałam wrażenie, że miałam podobny charakterek za bajtla jak Helga.

Nie mogłam odmówić autorce przeczytania tej powieści, na całe szczęście! Dziękuję <3

Czas upływa nieubłagalne, a świat pędzi do przodu. Nic i nikt tego nie zatrzyma, a może jednak? Dzięki tak wspaniałej książce, za pomocą słów i swojej wyobraźni, możemy się cofnąć lata wstecz.
Moniko, dziękuję za podróż w czasie, ofiarowałaś mi przejazd w jedną stronę, z której nie chciałam wrócić. Życzę ci, aby wszyscy przyszli czytelnicy bawili się przy tej lekturze tak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
538
515

Na półkach: , , ,

„Sprawa Salzmanna. Trup, którego nie było” to powieść kryminalna autorstwa Moniki Kassner.
Akcja powieści rozgrywa się w Świętochłowicach w latach 30-tych XXw. A jak Świętochłowice to i śląska gwara, a dlaczego o niej wspominam? A no właśnie dlatego, iż część dialogów jest właśnie pisana w gwarze śląskiej (i to śląską transkrypcją!). Muszę przyznać, iż pomimo moich wcześniejszych obaw czy będę rozumieć, nie było tak źle. Nie zrozumiałam może 2-3 słów (wujek Google pomógł). Więc jeśli jesteś nie-Ślązakiem, nie musisz się zrażać, przy odrobinie wysiłku zrozumiesz, wystarczy przeczytać dialog na głos i rozumie się wszystko (no, prawie wszystko).

Świętochłowice, rok 1934, w piwnicy restauracji „U Mally’ego” dochodzi do serii kradzieży, w których łupem „kradzioka” (złodzeja) padają najdroższe trunki. To kolejne nieszczęście jakie spada na ten lokal, kilka miesięcy wcześniej w tajemniczych okolicznościach umarł jej właściciel - Georg Salzmann. Czy istnieje związek pomiędzy śmiercią Salzmanna, a serią kradzieży? Tego będzie starał się dowiedzieć radca prawny i zarazem detektyw amator Adolf Jendrysek, prowadzący własne śledztwo, jednakże w ścisłej współpracy z policją. Zdałoby się proste śledztwo gmatwa się z każdą chwilą coraz bardziej.
A zakończenie pozwala na rozwinięcie historii w następnych (już zapowiadanych przez Autorkę) tomach.

Zgrabnie uknuta intryga kryminalna wiedzie czytelnika po uliczkach dawnych Świętochłowic i okolic. Spacerując wraz z Jendryskiem po Świętochłowicach odwiedzamy miejsca, których już nie ma. Część budynków zniknęła z powierzchni ziemi, cześć zmieniła swoje przeznaczenie. „Sprawa Salzmanna” to nie tylko powieść kryminalna, to także podróż w czasie, która przybliży Czytelnikowi okres autonomii Śląska okresu międzywojennego i przemian społecznych zachodzących w tym czasie. Wielki Kryzys zmienił sytuację gospodarczą również na bogatym w węgiel Śląsku. Radca Jendrysek, mógł się nazywać szczęściarzem. Może nie opływał w bogactwa, ale bieda też mu nie groziła. To z nim odwiedzamy salony mody, restauracje i sklepy ze słodyczami. Plastyczne opisy sprawiają, że Czytelnik może łatwo wczuć się w atmosferę tamtych lat, a jeśli mieszka na Śląsku to może i poczuć podobne zapachy, jakie czuł główny bohater (zwłaszcza teraz, zimową porą). 

Z czystym sumieniem polecam tę książkę nie tylko mieszkańcom Śląska. Gwara śląska mimo, iż w pierwszych minutach czytania wygląda jak „chińszczyzna” jest stosunkowo zrozumiała, trzeba się „tylko” przyzwyczaić. Autorka zapowiedziała, że w kontynuacji śledztwa prowadzonego przez Jendryska dialogi będą tłumaczone z „naszego na polski” w przypisach - za co z góry i pokornie dziękuję.

„Sprawa Salzmanna. Trup, którego nie było” to powieść kryminalna autorstwa Moniki Kassner.
Akcja powieści rozgrywa się w Świętochłowicach w latach 30-tych XXw. A jak Świętochłowice to i śląska gwara, a dlaczego o niej wspominam? A no właśnie dlatego, iż część dialogów jest właśnie pisana w gwarze śląskiej (i to śląską transkrypcją!). Muszę przyznać, iż pomimo moich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
178
175

Na półkach: ,

Dwóm rodzajom książek nie mogę się oprzeć – jeden to historia bohaterów pięknie osadzona w realiach obyczajowo historycznych danego miejsca i połączona z historią sztuki a drugi to ten, gdzie akcja toczy się w miejscach , które dobrze znam. SPRAWA SALZMANNA łączy oba te rodzaje i sprawiła ,że nawet minuty nie zastanawiałam się nad kupnem. I decyzja była właściwa.
Mamy rok 1934 i w Świętochłowicach , w piwnicy popularnej restauracji „U Mally’ego” od jakiegoś czasu giną najdroższe trunki i artykuły kolonialne. Śledztwo prowadzi równolegle i policja i radca prawny z dzielnicy Lipiny , również detektyw Adolf Jendrysek. Okoliczności kradzieży każą policji wrócić do niedawno zamkniętej sprawy samobójczej śmierci byłego właściciela tego lokalu – Georga Salzmanna. I już nic nie jest takie proste i czarno-białe.
Sama intryga kryminalna już jest wystarczająco ciekawa by sięgnąć po książkę, jednak to , w jaki sposób została opisana oraz osadzona w realiach społeczno-historycznych czasów Autonomii Śląska to majstersztyk.
Chylę głowę przed benedyktyńskim wręcz researchem , którego autorka musiała dokonać. Każda ulica, każda kamienica i każde wydarzenie solidnie udokumentowane i zgrane z przemianami społecznymi tego czasu. Wszak nie tylko to okres niezależności Śląska ale i czas po Wielkim Kryzysie wywołanym załamaniem się rynków w 1929-1933. Trudna sytuacja górników, powstawanie biedaszybów, problem z pracą a co za tym idzie i nasilenie się wszelkiego typu zachowań na granicy prawa.
Wędrujemy za słowami Moniki Kassler po ulicach ówczesnych Lipin, centrum Świętochłowic i zahaczamy też o okoliczne miejscowości. Czujemy i zapachy i atmosferę tych lat.
No i nie można pominąć sprawy najważniejszej – książka w sporej części pisana jest gwarą śląską – szczególnie w częściach dialogowych.
To , co jest mocną stroną tej książki stanowi też i jej słabość.
Prawda jest taka ,że przeczyta i zrozumie ją tylko dość wąska grupa odbiorców. Osobiście mogę ją sprezentować wyłącznie dwojgu, może trojgu spośród moich znajomych – a chciałabym każdemu.
Niestety nie poradzą sobie bez znajomości gwary i to na dość dobrym poziomie. Młode pokolenie już zupełnie nie zrozumie dialogów. Pomimo , iż w sumie książka jest adresowana do dość wąskiego grona odbiorców – polecam z całego serca: daje możliwość zatrzymania się, przeniesienia w świat naszych dziadków i pradziadków, pooddychania przez moment ich atmosferą, wejścia do zapomnianych dziś kafejek, sklepów , miejsc, poznania bliżej ich codziennych rytuałów i obowiązków. Taki filmik 3D z możliwością przeniesienia w czasie.
Zbliża się dzień babci i dziadka – sądzę ,że dla wielu będzie to fajny prezent. Ja bym swoim kupiła, gdyby moi żyli 😉

Dwóm rodzajom książek nie mogę się oprzeć – jeden to historia bohaterów pięknie osadzona w realiach obyczajowo historycznych danego miejsca i połączona z historią sztuki a drugi to ten, gdzie akcja toczy się w miejscach , które dobrze znam. SPRAWA SALZMANNA łączy oba te rodzaje i sprawiła ,że nawet minuty nie zastanawiałam się nad kupnem. I decyzja była właściwa.
Mamy rok...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    48
  • Chcę przeczytać
    39
  • Posiadam
    8
  • 2019
    3
  • Kryminał
    2
  • Piąta strona świata ;)
    1
  • Teraz czytam
    1
  • Z historią w tle...
    1
  • Kryminał/thriller/sensacja
    1
  • Do przeczytania - literatura polska
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Sprawa Salzmanna


Podobne książki

Przeczytaj także