Pod wulkanem

- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Kolekcja 70 lat Empik
- Tytuł oryginału:
- Under The Volcano
- Wydawnictwo:
- Rebis
- Data wydania:
- 2018-10-09
- Data 1. wyd. pol.:
- 1963-01-01
- Liczba stron:
- 403
- Czas czytania
- 6 godz. 43 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380624283
- Tłumacz:
- Krystyna Tarnowska
- Tagi:
- alkoholizm ostatni dzień życia
- Inne
Arcydzieło należące do kanonu powieści XX w.
"Pod wulkanem" to mistrzowska opowieść o ostatnim dniu życia Geoffreya Firmina, brytyjskiego konsula w Cuernavace (tu pod indiańską nazwą Quauhnahuac) w Meksyku. Tego dnia – w zaduszki 1938 roku – Konsul dochodzi do kresu drogi znaczonej pogrążaniem się w alkoholizm i poszukiwaniem absolutu. Niezwykła sceneria, gęsta atmosfera, splątane uczucia, nagromadzenie wizji, halucynacji – wszystko to przenika czytającego do głębi. Powieść odczytywana jest jako nieporównywalna ewokacja skrajnego alkoholizmu, jako mistrzowska synteza mitów meksykańskich, chrześcijańskich i żydowskich, ale też jako alegoria upadku świata.
John Huston nakręcił na podstawie tej powieści film z udziałem Alberta Finneya i Jacqueline Bisset.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 1 279
- 615
- 149
- 29
- 25
- 11
- 6
- 5
- 5
- 5
OPINIE i DYSKUSJE
Jedna z tych książek, które zmieniają twoje życie na zawsze. Arcydzieło zarówno od strony formalnej, jak i filozoficznej. Uwaga! nie dla fanów współczesnego chłamu.
Jedna z tych książek, które zmieniają twoje życie na zawsze. Arcydzieło zarówno od strony formalnej, jak i filozoficznej. Uwaga! nie dla fanów współczesnego chłamu.
Pokaż mimo toMoże gdybym od tej książki zaczęła... Ale najpierw była "Moskwa-Pietuszki" i nic lepszego!
Może gdybym od tej książki zaczęła... Ale najpierw była "Moskwa-Pietuszki" i nic lepszego!
Pokaż mimo toPowieść o alkoholiku, napisana tak, jak prawdopodobnie napisałby ją alkoholik, przez co jednocześnie fascynuje, ale też testuje cierpliwość i uwagę czytelnika.
Powieść o alkoholiku, napisana tak, jak prawdopodobnie napisałby ją alkoholik, przez co jednocześnie fascynuje, ale też testuje cierpliwość i uwagę czytelnika.
Pokaż mimo toDziś trochę zapomniana, a niesłusznie. Arcydzieło - banał, ale inaczej powiedzieć się nie da; dzień z życia byłego brytyjskiego Konsula, który zapija się w meksykańskim upale z pełną świadomością nadciągającej klęski, pomimo, że życie wciąż wyciąga do niego dłoń i do końca daje szansę na ratunek.
Dziś trochę zapomniana, a niesłusznie. Arcydzieło - banał, ale inaczej powiedzieć się nie da; dzień z życia byłego brytyjskiego Konsula, który zapija się w meksykańskim upale z pełną świadomością nadciągającej klęski, pomimo, że życie wciąż wyciąga do niego dłoń i do końca daje szansę na ratunek.
Pokaż mimo toKiedyś będąc dość młodą osobą spędzałam prawie każde wakacje u rodziny na wsi, gdzie miałam do czynienia z osobą, która miała dość poważny problem z alkoholem. Była to bardzo bliska mi osoba, która kiedy nie piła, roztaczała wokół siebie taką niesamowitą, niemalże nieziemską aurę.
Potrafiliśmy gadać godzinami na przeróżne tematy, gdyż człowiek ten pomimo braku jakiegoś większego wykształcenia i obycia w świecie, nie posiadając telewizora, (internet jeszcze wtedy nie istniał)miał niesamowitą wiedzę i lubił się nią dzielić z innymi. Wiedza ta pochodziła głównie z przeczytanych przez niego książek, które pochłaniał (w chwilach trzeźwości) niemalże na tony oraz z własnych obserwacji przyrody, ludzi i otaczającego go świata.
Przyznam szczerze, że w swoim życiu, a bywałam trochę to tu, to tam, chyba na palcach jednej ręki mogę wymienić osoby o takiej inteligencji, niesamowitej pasji, chęci i umiejętności jej przekazywania. Coś niesamowitego! Bardzo trudno jest mi oddać swoje odczucia z tamtego okresu. Tak czy inaczej, bardzo wiele wyniosłam z naszej relacji, miłość do historii i książek, to na pewno, ale też wiele innych kwestii, takich może bardziej już prozaicznych, związanych z życiem codziennym.
Niestety, alkohol niszczył wszystko co najlepsze w tej osobie, czego absolutnie nie tłumaczę i nie chcę. Natomiast mogę powiedzieć, że byłam świadkiem jak człowiek potrafi stoczyć się na dno i nic, ani nikt nie jest w stanie takiej osobie pomóc. To naprawdę straszne i przerażające, co nałóg, wywołany w sumie na własne życzenie robi z człowiekiem.
Może taki trochę przydługi ten mój wstęp, ale z drugiej strony dość mocno nawiązujący do fabuły książki Malcolma Lowry`ego, która nie jest tylko o alkoholizmie. Powieść trudna, momentami dość męcząca i wkurzająca, ale chyba jednak można po nią sięgnąć, aby wyrobić sobie własne zdanie. Zawiera ona w sobie to przysłowiowe ukryte (za wizjami alkoholowymi, czy przemyśleniami bohatera) drugie dno ukazujące piękno przyrody, kultury i tradycji Meksyku (który notabene chciałabym kiedyś odwiedzić:))).
Mamy tu dramat człowieka walczącego z własnymi demonami, słabościami i ograniczeniami. Alkoholik nie jest równy alkoholikowi, co nie tłumaczy jego wyboru takiego, a nie innego. Nie każdy jednak ma na tyle siły i odwagi, żeby chwycić się za bary z życiem i to też należy zrozumieć zanim zacznie się kogoś oceniać.
Polecam
Kiedyś będąc dość młodą osobą spędzałam prawie każde wakacje u rodziny na wsi, gdzie miałam do czynienia z osobą, która miała dość poważny problem z alkoholem. Była to bardzo bliska mi osoba, która kiedy nie piła, roztaczała wokół siebie taką niesamowitą, niemalże nieziemską aurę.
więcej Pokaż mimo toPotrafiliśmy gadać godzinami na przeróżne tematy, gdyż człowiek ten pomimo braku jakiegoś...
Trudna książka zarówno w przekazie jak i w czytaniu, lecz gdy już dotrze się do jej krwioobiegu, pokazuje swoją moc przejmująco smutnego i pogodzonego ze światem alkoholika.
Trudna książka zarówno w przekazie jak i w czytaniu, lecz gdy już dotrze się do jej krwioobiegu, pokazuje swoją moc przejmująco smutnego i pogodzonego ze światem alkoholika.
Pokaż mimo toStraszna musi być droga na samo dno, powykręcana od alkoholowych zwidów, łyk za łykiem zapadająca się w nicość. Tym bardziej dziwią mnie próby wyzwolenia z ziemskiego piekła tylko po to, żeby przejść do metafizycznego inferna. Po co tracić czas na chodzenie skąpanymi w surrealistycznej czerwieni ulicami, skoro i tak wszystkie odczucia można otumanić meskalem. Wyrażona halucynacjami nierzeczywistość tej powieści, aż prosi się o ponowne ulepienie znajomych kształtów. Wirujący obłąkany świat zapada się pod swoim własnym ciężarem i gniecie, ach jak zgniata każdego, kto tylko spróbuje przetłumaczyć "Pod wulkanem" na sobie znany język. Żeby stworzyć mieszankę dziwnej tęsknoty za miłością i młodością, Malcolm Lowry musiał zaprząc do pracy wszystkie siły, odpowiedzialne za wydestylowanie jak największego smutku. Sami oceńcie, czy udało mu się osiągnąć chaos, w którym występuje jeszcze możliwość zebrania czegoś wartościowego.
Zostałem wydany na pastwę rozdygotanych jak w delirium prekolumbijskich wierzeń, których centralną postacią stały się drzemiące wulkany Meksyku. Poruszające się po dziwacznej orbicie szaleństwa, te stożkowate twory stwarzają wrażenie głównych bohaterów Lowry'ego. I nic nie jest stanie zmienić mojego nastawienia, według którego to one kształtują klimat powieści angielskiego pisarza. Pomimo tego że wciąż drzemią, to emocje pod nimi i tak wybuchają. Jednak w ostrym meksykańskim słońcu mój czytelniczy wzrok mógł płatać niezłe figle, wobec tego z rezerwą podchodzę do opowieści o wypitym alkoholu i towarzyszącym mu obłędzie. Każde moje spojrzenie i tak mimowolnie będzie się kierować w stronę barowych sal, pełnych kładącego się cieniem na każdej duszy absurdu.
W walce o zachowanie świadomości nie ma wygranych. Każda słabość może się stać szaleństwem i popsuć szyki osobom chętnym do stanięcia w te psychologiczne szranki. Ostatni dzień, na tyle mogą sobie pozwolić wszyscy, którzy poszukując końca świata odnajdują go w brudnych knajpach. To samo się tyczy Konsula i jego ukrytej w butelce samotności. Alienacji wypijanej w hałasie lub ciszy, w malignie lub rozmyślnie. Jego sumienie i tak wychynie z naczynia będącego rezerwuarem tego upojenia. Konsul posiada duszę, będącą złym duchem tej powieści. Strzeżcie się jego samego i towarzyszącej mu tequili, bo w zasadzie to on właśnie tak bardzo ukochał swoje piekło, że gotów jest do niego zabrać każdego nieświadomego zagrożenia czytelnika. Ja nie dałem się wciągnąć do tej ogólnej katastrofy, może dlatego, że nazbyt realnie potraktowałem desperackie libacje i oddzieliłem cierpienie fizyczne od choroby duszy.
A jednak warto pójść tą drogą tylko dlatego, aby potknąć się na jednym z niezliczonych zakrętów Lowry'ego, żeby dojść na sam szczyt wulkanu i spojrzeć w dół, tam gdzie kłębią się wszystkie nasze ziemskie strachy. Wiraże i miraże, przebijanie kolejnych stanów świadomości i łamanie głowy nad hiszpańskimi zwrotami, których pełno w tej książce. I to nielitościwie konsekwentne odsłanianie intymności meksykańskiej przyrody, błądzenie wąskimi uliczkami pełnymi architektury, przeznaczonej dla chciwych nowości europejskich oczu. Pod wulkanem nie ma miejsca dla twardej rzeczywistości, ale czego możemy chcieć od momentu sądu ostatecznego. Chyba tylko wyrażonej w jakimś drżącym oczekiwaniu na fiestę abstrakcji. Czy czytając Malcolma Lowry'ego nudziłem się? Nie. Można powiedzieć, że bardziej poszukiwałem antidotum na wszędobylskie halucynacje. Nie znalazłem go na wszystkich kartach tej książki. Jednak w tych miejscach, gdzie odkryłem wybawienie od przywidzeń, czas płynął w cenionym przeze mnie oderwaniu od realiów współczesnego życia.
Straszna musi być droga na samo dno, powykręcana od alkoholowych zwidów, łyk za łykiem zapadająca się w nicość. Tym bardziej dziwią mnie próby wyzwolenia z ziemskiego piekła tylko po to, żeby przejść do metafizycznego inferna. Po co tracić czas na chodzenie skąpanymi w surrealistycznej czerwieni ulicami, skoro i tak wszystkie odczucia można otumanić meskalem. Wyrażona...
więcej Pokaż mimo toJeszcze nim na dobre odpłynął po somnabulicznym ridotto u bajkowego króla, kochanka księżyca, ścigał siebie po kostropatych uliczkach miasta widma w głupiej nadziei, że będzie chciał wrócić do tej kupy kości i masy gąbczastej wypełnionej strumieniami ciemności i piasku. Jednak w tańcu masek karnawałowych, aniołów na złotych sznurach, klaunów sardonicznych wygłupach i diabelskiego koła obrotach gdzieś jemu przepadł. Tylko słowa zostały, jakieś słowa erodujące lekko w mózgu w niegroźne majaki. Domy przestały się toczyć, drzewa zapuściły korzenie. Czym prędzej do środka tawerny na interludium bachiczne, skąd kilkoma machnięciami ręką udał się był niby w łabędzi rejs. Saturn stał wtedy w Koziorożcu. Pelikany wirowały na wietrze z precyzją planet. Kołysali się wieki całe na tej pierzastej błonie morskiego potwora o powłóczystych sukniach (oni?),w oczekiwaniu pożarcia, na niebiańskiej ścieżce połykając gwiazdy skroś pędzące, w zadziwieniu miażdżącymi siłami wszechświata. Już blisko. tam gdzie koniec tęczy, na dnie oceanu, klucz. Człowiek łabędź w ramionach, w ciasnym żywocie, odbijając doppelgängera w lustrze jeziora, wędrujący z odmętów w całun chmur słonecznych zdawało się, a pióropusz rósł na głowie. Żywiołami poraniony w szczelinie, kiedy bez Niej dusza samotną na pastwę lęków ognia w końcu ciemności zostaje. Sztormu szarpnięciami i krzykiem pasatu szaleńczo poturbowany od każdej strony jak z nawietrznej u św. Heleny ściśnięty kontynentami wypchnięty, oj niegrzecznie, zstąpił na drżący ląd, raj plutonistów. Febus ledwo nad poduszkami wzniesiony litościwie wyjawiał ponure synkliny potępieniem ziejące, które przyszło tu przeskakiwać w drodze do jakiegoś spoczynku, hopla, bęc. Powieki otwarte a olbrzymie motyle wachlowały mu lico w tych promieniach zręcznie ukośnych. Łyk somy zdałby się gdyż droga ku górze piąć się postanowiła, jakby z dołu stwierdził oczy ze stopami transponując, iż rzecz dziwna, poświętnik czczony z kulą przystanął, czas zatrzymując, wnikliwie go filował, mądrze acz życzliwie - czas to przestrzeń ogromna, którą objąć niepodobna. No to łyka, wdech głęboki, wdzianko otrzepał i pod górę niczym magmą niesiony, wąską ścieżynką koronami drzew łaskotany, owiewają go palimpsesty w kolorach brykających, dokąd ach dokąd to? Z tyłu głowy coś dobiega galopem jakiś prześwit torując literkami "Jedyny, Najszczęśliwszy, Niewysłowiona pełnia - zanurzenie w raniącej ekstazie - nieprzytomny - rozkosz najwyższa. Boskie dzieło. Na wieki. Wierny do grobu."... ach wie (?),może spotka tego dziada przemądrzałego co w jaskiniach gustuje, co mu wymyślając, pouczał drzewiej, gdy tak chętnie do niego zachodził przed wstąpieniem w falujące Hypnosa królestwa bramy. Byłoby. Rześko teraz jakby prowadzony wspinał się więc, bo drogi odwrotu już nie było, morzem łzawym zalanej a pomarańczowe ptaszki poczęły mu towarzyszyć, ciągnąc go nitkami, trelując pocieszanki i zachęty durowe. Pędziły w zenicie i końskie grzywy, wzburzone, falbaniastym obleczone granatem, zniżając się z prędkością orła nad góry dwie zakochane, gdzie i jego wiodło jakąś siłą tajemniczą. Wicher zawodzi, skroń pulsuje, pierś faluje, drzewa się rozchylają, huknęło - sowy czarnymi pasmami krajobraz bazgrzą Pod szczyty wstępuje na łączkę w świątynię i grzmoty przybraną a opuszczoną, brodami traw porośniętą, powojem wariacji opatuloną, z gąszczu którego dla równowagi kwiatki ślą mu uśmiechy cnotliwe, nozdrza rwąc gęstym zapachem i fontanna kamienna pośrodku tejże tańcem liści spowita stoi. Przemówiłby tu do Niej słówko lub dwa i dusz tych wszystkich dobrych co go zawsze otaczały lecz w górze już ci dwaj mruczą, dudnią, w ciemności straszą, światłem kusym przelało, uniósł głowę "w obliczu głębokie bruzdy wyrył piorun i osiadły troski na licu bladym, choć pod czołem nieustraszonym, mężnym, pełnym pychy, knującym zemstę, tkwi okrutne oko" i miecz go złocisty przeszył, w szczelinę wpadł, symfonia nagła ach miejsce moje, lecz głębsza czeluść się wydała, może bezdenna, atoli serce pierwszy raz wreszcie spokojem bursztynu w ciszy abisalnej lekkie zastygło.
Jeszcze nim na dobre odpłynął po somnabulicznym ridotto u bajkowego króla, kochanka księżyca, ścigał siebie po kostropatych uliczkach miasta widma w głupiej nadziei, że będzie chciał wrócić do tej kupy kości i masy gąbczastej wypełnionej strumieniami ciemności i piasku. Jednak w tańcu masek karnawałowych, aniołów na złotych sznurach, klaunów sardonicznych wygłupach i...
więcej Pokaż mimo toWiem, że to uznana na świecie powieść, ale ja męczyłam się bardzo. Pijackie dywagacje w książce bywają dobre, ale tutaj to mi się nie podobało. Czekałam aż skończy się.
Wiem, że to uznana na świecie powieść, ale ja męczyłam się bardzo. Pijackie dywagacje w książce bywają dobre, ale tutaj to mi się nie podobało. Czekałam aż skończy się.
Pokaż mimo toTrudna w odbiorze, zaintersowałem się wyłącznie po lekturze "Viva" Deville'a, ponieważ książka porusza jakoby wątek Trockiego w Meksyku. Nie doczytałem do tego miejsca pomimo, że przeczytałem ponad połowę powieści. Książka o żałosnym alkoholiku, jego autodestrukcyjnych siłach, braku woli życia... to nie kończący się ciąg alkoholowy. Nie dziwne zresztą, bo Lowry też miał probelmy z alkoholem. Lektura jest trudna, powieść jest gęsto przeplatana odniesieniami do innych dzieł sztuki, często wplata nonsensowne wątki alkoholowego zamroczenia. Książka jest zapewne piękną literaturą, Lowry miał zamysł na nowo zrewolucjonizować prozę literacką, ale mamy w tym przypadku, według mnie, przerost formy nad treścią.
Trudna w odbiorze, zaintersowałem się wyłącznie po lekturze "Viva" Deville'a, ponieważ książka porusza jakoby wątek Trockiego w Meksyku. Nie doczytałem do tego miejsca pomimo, że przeczytałem ponad połowę powieści. Książka o żałosnym alkoholiku, jego autodestrukcyjnych siłach, braku woli życia... to nie kończący się ciąg alkoholowy. Nie dziwne zresztą, bo Lowry też miał...
więcej Pokaż mimo to