Szkice dla większych całości

Okładka książki Szkice dla większych całości Sobiesław Kolanowski
Okładka książki Szkice dla większych całości
Sobiesław Kolanowski Wydawnictwo: Wydawnictwo Poligraf literatura piękna
218 str. 3 godz. 38 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Poligraf
Data wydania:
2018-01-15
Data 1. wyd. pol.:
2018-01-15
Liczba stron:
218
Czas czytania
3 godz. 38 min.
Język:
polski
ISBN:
9788378567066
Średnia ocen

7,5 7,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Wiedźmin. Szpony i kły Nadia Gasik, Katarzyna Gielicz, Przemysław Gul, Piotr Jedliński, Sobiesław Kolanowski, Beatrycze Nowicka, Andrzej W. Sawicki, Michał Smyk, Barbara Szeląg, Jacek Wróbel, Tomasz Zliczewski
Ocena 6,8
Wiedźmin. Szpo... Nadia Gasik, Katarz...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,5 / 10
11 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1170
724

Na półkach:

Oto książka kupiona od samego autora, inteligentnego i sympatycznego człowieka, po rekomendacji blogera, którego bardzo cenię. No, myślałem sobie, poczytam sobie dobrą prozę, a potem napiszę pochlebną opinię - niestety, nic z tego. Z ogromną przykrością konstatuję, że mimo usilnych starań nie byłem w stanie doczytać dalej niż do ponad połowy, i że więcej nie wytrzymam za żadne skarby.
Ale ad rem! Autor ma niewątpliwie talent, potrafi zapisywać myśli w sposób wyrafinowanie literacki, z całą pewnością nie jest to grafomania. Problem jednak w tym, że - jak sądzę - proza z tego tomu nie miała być tylko literaturą, ale także, może przede wszystkim, dowodem na to, że autor intelektualistą jest i prostotą się brzydzi. Pewnie nie robi tego świadomie, ale widać to w każdym akapicie. Proza przesycona rozważaniami intelektualnymi ma w literaturze spore tradycje, że choćby Tomasza Manna, Musila czy naszego Lema tu wspomnę, ale rozważać trzeba coś ważnego, temat i tok rozważań winny poruszać autora i czytelników, a wnioski wywoływać u wszystkich aplauz lub sprzeciw. A tu? Autor zbrojny w arsenał intelektualnych narzędzi rozpatruje... samo rozpatrywanie, postaci rozmawiają o rozmowie z minami, jakby roztrząsali losy wszechświata, a tymczasem popisują się zdolnością do formułowania zdań quasi-filozoficznych, sztywnych, wykładowych wręcz, nie literackich, i zazwyczaj pozbawionych znaczenia, bo nie o nie idzie, lecz o wrażenie. Próbowałem szukać w tym sensu, próbowałem i literackości - na próżno. Są odłamki jednego i drugiego, są zaczątki bądź światełka w tunelu, ale zaraz zasypuje je warstwa intelektualnego śmiecia.
W najdłuższym z opowiadań (Może kiedyś to przeczytasz) jeden z bohaterów znika i pojawia się po długim czasie, ale nie mówi znajomym, gdzie był, a oni mówią o tym, że nie wiedzą, gdzie był, spotykają się, a on nie mówi, więc oni mówią, że on nie mówi, jakaś kobieta mówi mu, że nie musi jej mówić, ale on mówi, że musi jej mówić, ale na razie nie powie, potem powie... No na miłość boską, litości!!!
Oczywiście nie jest wykluczone, że ta proza przerosła moje możliwości intelektualne, w takim wypadku niech autor zignoruje niniejsze wnioski. Jeśli nie, to może weźmie je pod uwagę.
Powtarzam, autorowi talentu pisarskiego nie brak, brak mu jeszcze lekkości i pewności pióra, wiary w literaturę i jej muzę, w to, że rękę dobrego pisarza prowadzi coś większego niż autorowy rozum. Gdyby autor spróbował pisać z intuicji, poczucia, z brzucha, a nie z głowy, mogłoby powstać coś dobrego i niebanalnego. Tego mu życzę najszczerzej!

Oto książka kupiona od samego autora, inteligentnego i sympatycznego człowieka, po rekomendacji blogera, którego bardzo cenię. No, myślałem sobie, poczytam sobie dobrą prozę, a potem napiszę pochlebną opinię - niestety, nic z tego. Z ogromną przykrością konstatuję, że mimo usilnych starań nie byłem w stanie doczytać dalej niż do ponad połowy, i że więcej nie wytrzymam za...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1019
361

Na półkach: , , , , ,

ORIGAMI SŁÓW

Kiedy spoglądamy na okładkę „Szkiców dla większych całości” widzimy ślad pędzla, przywodzący na myśl zarówno plamę kawy odciśniętą na białym obrusie, jak i pióropusze fal, jakie spotkamy w najbardziej znanym drzeworycie Hokusaia. Owe skojarzenia wydają mi się tym słuszniejsze, gdyż w opowiadaniach Sobiesława Kolanowskiego mikrokosmos naszego życia i makrokosmos ludzkiego uniwersum splatają się z sobą, pozostawiając jednocześnie mnóstwo przestrzeni niedopowiedzeń, przemilczeń.

Ślad na białym obrusie? A może kawa i papierosy? „Wielki plan rozproszenia” ma w sobie urzekający klimat głęboko zapadającego w pamięć filmu Jima Jarmuscha. Przypadkowe spotkanie przy dymku i małej czarnej staje się idealną okazją do snucia rozważań nad naturą wszechświata. Autor umiejętnie łączy w dialogach głębsze refleksje nad bytem człowieczym oraz migawki szarej codzienności, doprawiając wszystko szczyptą humoru i ironii.

Szkice możemy postrzegać jako preludium do większego utworu, lecz równie dobrze mogą one funkcjonować jako dzieło samo w sobie, zdradzając wiele z charakteru i temperamentu twórcy. Jedenaście opowiadań z powyższej książki doskonale potwierdza obie tezy. Mimo iż służą one „większej całości”, jawiąc się jako zbiór spójny i kompletny, to, podążając śladami poszczególnych słów, odczytamy wiele sensów i znaczeń. Tym, co najbardziej urzekające w historiach Sobiesława Kolanowskiego, jest bowiem rytm i melodyjność zdań, harmonijnie i zgrabnie skomponowanych. Jest w nich dużo światła, przestrzeni oraz barw, dzięki czemu nasza codzienność widziana przez pryzmat tych utworów wydaje się mniej przykra. Autor nie unika oczywiście tematów trudnych, jednak doprawia ją szczyptą niezwykłości, jakby za rozdartą poszewką rzeczywistości znajdowało się przejście do innego wymiaru.

John Donne napisał: „Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułamek kontynentu, część lądu”. Bohaterowie opowiadań Sobiesława Kolanowskiego mocno odczuwają swoją odrębność, samotność, a jednak pragną zaznać jedności z drugim człowiekiem. Trudne to zadanie, gdyż narzędzia komunikacji okazują się wyjątkowo niedoskonałe. Jak porozmawiać z partnerem, z którym od dawna dzieli nas mur milczenia? Jak delektować się jego człowieczeństwem?

Jedynie momentami owa proza wydawała mi się zbyt efemeryczna, ulotna, brakowało mi odrobiny „bebechowatości”. Może dla niektórych odbiorców okazać się to przeszkodą, lecz czy nie potrzeba nam odskoczni od literatury pławiącej się we własnych wnętrznościach, nadto ekshibicjonistycznej? Jeżeli odczuwacie jej przesyt, powyższy zbiór opowiadań to dla Was pozycja obowiązkowa.

Sądzę, że gdyby „Szkice dla większych całości” doczekały się innego wydawcy, lepszej reklamy, pewnie wielu zachwycałoby się teraz kunsztem języka, różnorodnością stylistyczną zawartych w zbiorze opowiadań. Czy smuci mnie to, że nasz rynek wydawniczy promuje bardziej chałturę niż dzieła wartościowe? Owszem, dlatego pozostaje mi tylko zachęcić Was, moi Drodzy, do sięgnięcia po ów zbiór opowiadań. Naprawdę warto je poznać!

https://www.facebook.com/PiknikNaSkrajuKsiazki/

ORIGAMI SŁÓW

Kiedy spoglądamy na okładkę „Szkiców dla większych całości” widzimy ślad pędzla, przywodzący na myśl zarówno plamę kawy odciśniętą na białym obrusie, jak i pióropusze fal, jakie spotkamy w najbardziej znanym drzeworycie Hokusaia. Owe skojarzenia wydają mi się tym słuszniejsze, gdyż w opowiadaniach Sobiesława Kolanowskiego mikrokosmos naszego życia i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1077
630

Na półkach:

Są takie chwile, kiedy refleksje na temat rynku wydawniczego bardzo silnie zaprzątają mi głowę. Odnosi się to w szczególności do prozy polskiej. Gdy o niej myślę, przychodzą mi do głowy trzy rzeczy. Po pierwsze awersja do opowiadań. Dotyczy to chyba zarówno pisarzy, jak i wydawców. Brniemy w spójne historie, oczywiste, jednowymiarowe. Bo to się przecież sprzedaje. A nawet, gdy już zmierzymy się z pisarzem innego kalibru, gdy już te wszystkie ‘mankamenty’ zostaną wyeliminowane, gdy już historia przedstawiona w książce będzie przemyślana, nadal będzie to powieść, co nie jest oczywiście niczym złym, natomiast wpisuje się w długi ciąg publikacji deprecjonujących wartość opowiadań (być może niechcący, ale jednak). Spójrzmy na fakty, od początku roku wydano w Polsce raptem 4-5 zbiorów opowiadań, z czego tylko jeden dotyczył debiutanta.
Druga sprawa to tematyka prowincjonalna. Przyznajmy, że aktualnie niewielu artystów czy rzemieślników pióra pozwala sobie na większe wyskoki wyobraźni: oderwanie od przyzwyczajeń, tworzenie uporządkowanych chaosów, tekstów przekraczających ustalone granice. I pewnie nie ma w tym nic złego, ale prowadzi do eskalacji poczucia czytelniczej klaustrofobii. Mógłby ktoś zapytać: dlaczego na tej nieskończenie różnorodnej planecie, pełnej nacji, języków, ustaw, japońskich mang, czeskiego piwa i etiopskich czarownic, włoskich garniturów i jamajskich bębenków, drzew i podmorskich stworzeń, my wciąż czytamy tylko o niewielkim ułamku przestrzeni i czasu, jakim jest Polska po 2000 roku (mam tu na myśli beletrystykę)? Lub przed, ale umówmy się, to zdarza się niezwykle rzadko i zazwyczaj wplecione są w nią współczesne problemy ludzkości.
I jeszcze jedna przesłanka – materiał źródłowy. Można odnieść wrażenie, że nasi prozaicy za główne źródło inspiracji biorą codzienną prasę, internet czy trendy. Co w tym złego? W moim odczuciu brak erudycji jest znaczącą przesłanką ograniczającą możliwości tworzenia dzieł dobrych lub bardzo dobrych. A z roku na rok poziom zagnieżdżenia się w wygodnych modnych tematach przybiera coraz bardziej banalne, przerażające formy. Sięgają po nie już praktycznie wszyscy. A z tym wiąże się też inny problem - brak pomysłowości. Liczba publikacji, w których odnajduję zabawę kompozycją, wyraźny styl, czy symbiotyczny układ tekstu jest doprawdy znikoma. Pomijam już tu wątpliwej jakości innowacje w stylu wulgaryzacji wypowiedzi, instastory czy wspomaganie treści rysunkami. Prym wiedzie literatura zaangażowana, moralizatorska, z silnie zaznaczonymi zbeletryzowanymi elementami socjopolitologii. ,
Dość już jednak generalizowania. Piszę o tym wszystkim, by podkreślić wyjątkowy charakter „Szkiców dla większej całości”, które mogą uchodzić za odwrotność opisanych tendencji. Zbiór Sobiesława Kolanowskiego, puszczony do druku już ponad rok temu, do tej pory nie doczekał się ani należnego mu rozgłosu, ani nawet godnego wydania. A uwierzcie mi, zasługuje i na to i na to. Bo chociaż nie jest tak przeszywający jak miniatury Conrada, tak głęboki jak dzieła Borgesa, tak różnorodny jak formy Kereta, jest to dzieło, które posiada określone reguły stanowienia. Pisarz z Piły twórczo nagina zasady linearności i rzeczywistości, tworząc przemyślany i wzajemnie uzupełniający się obraz człowieka w stanie permanentnej fascynacji życiem. Choć bohaterów jest tu wielu, razem tworzą jeden symboliczny obraz bytu unoszącego się ponad troski doczesności.
Oto jedenaście opowiadań zamkniętych kompozycyjną klamrą. Ta klamra ma tu duże znaczenie, bowiem dobitnie pokazuje, że to kim jesteśmy na co dzień, niewiele różni się od pracy manekina w sklepie odzieżowym. Zamiast jednak wytykać nam nasze ludzkie słabości, Kolanowski pokazuje człowieka odartego z jego masek. Jego bohaterowie nie myślą o pracy, nie przewijają niemowląt, nie martwią się o to, czy starczy środków do pierwszego. Oni świadomie szukają w swoich istnieniach czegoś więcej. Raz będzie to zwykła rozmowa przy kawie i herbacie o semantyce, naturze ucieczek czy nadziei („Wielki plan rozproszenia”),innym razem próba podjęcia debaty w rozpadającym się związku (Perpetuum Mobile),jeszcze później próba zdefiniowania obecności innej istoty, która chodzi za tobą krok w krok („Ksawery, który rozmawiał z aniołem”)., czy wreszcie prosta nastrojowa historia, o graniu na dachu na gitarze („Szkice dla większych całości”). Jest w tych opowiadaniach wiele mądrości, ale też całkiem sporo fantazji. Nie są to bowiem światy namacalne, a raczej pocztówki z innych wymiarów, które jak wspomnienia powracają do nas w różnych momentach życia.
Jednym z kluczowych elementów tych historii jest ich umiejętne wyważenie. Obok absolutnie pięknych, filozoficznych traktatów o życiu (moje ukochane „Wielki plan rozproszenia” i „Może kiedyś to przeczytasz”),znaleźć możemy też proste, acz nieoczywiste opowieści o miłości („14 dni zwykłych”),strachu przed wiadomością („Biała kartka”) czy aktywności społecznej („Znaczenie róży”). Autor pisze nieskomplikowanym, codziennym językiem, który w połączeniu z pobrzmiewającą z kart książki tęsknotą i dynamiką samych historii, tworzy trudny do zapomnienia ciąg zdań, unoszący umysł czytelnika do innego wymiaru rzeczywistości. „Szkice dla większych całości” są tak dobre nie dlatego, że zostały stworzone jako jakaś modernistyczna nowość, ale dlatego, że wyrywają się poza to, co tak dobrze znamy z autopsji. Też dlatego, że Kolanowski ma wyjątkowy dar do mocnych zakończeń. To widoczne jak w zwierciadle odbicia naszych marzeń i tajonych myśli, doskonale podane i jeszcze lepiej skomponowane w spójną całość.
To naprawdę udany debiut, który niezasłużenie zaginął przygnieciony nawałami nowości. Bardzo dobry w skali mikro (rozpatrując opowiadania oddzielnie),jeszcze lepszy jeśli spojrzeć na niego w makroskali. Każda historia jest inna, ma swoje indywidualne tempo, koloryt, atmosferę. A jednak łącznie dopełniają jedną i tą samą większą prawdę o nas samych. Roberto Bolano powiedział kiedyś, że „prawda jest taka, że mając Edgara Allana Poe, posiadamy wystarczającą ilość materiału do czytania”. Nie mogę się z nim zgodzić. Czytanie nadal potrafi pozytywnie zaskakiwać.

Recenzja ukazała się pod adresem https://melancholiacodziennosci.blogspot.com/2019/04/recenzja-szkice-dla-wiekszych-caosci.html

Są takie chwile, kiedy refleksje na temat rynku wydawniczego bardzo silnie zaprzątają mi głowę. Odnosi się to w szczególności do prozy polskiej. Gdy o niej myślę, przychodzą mi do głowy trzy rzeczy. Po pierwsze awersja do opowiadań. Dotyczy to chyba zarówno pisarzy, jak i wydawców. Brniemy w spójne historie, oczywiste, jednowymiarowe. Bo to się przecież sprzedaje. A nawet,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
517
111

Na półkach:

Czy czuliście kiedyś ból fantomowy po amputacji drugiego człowieka? A może dręczył Was pytania egzystencjalne, na które poszukiwaliście odpowiedzi, jednak te notorycznie znikały w gonitwie myśli oraz prozaizmie codzienności? Najprawdopodobniej, te pytania wydają się Wam dziwne, jednak szokujące jest, jak często nasza rzeczywistość balansuje na granicy niedopowiedzenia, a nawet metafory. Szeregu surrealistycznych doświadczeń, zmieniających postrzeganie spraw ważnych oraz tych błahych. Aby zmienić punkt widzenia, znaleźć źródło niestandardowej wiedzy, czy bodźców, zmuszających nas do kontemplacji, sięgamy po najróżniejsze dzieła kultury, a jednym z nich, mogą stać się „Szkice dla większych całości” Sobiesława Kolanowskiego.

Zbiór opowiadań tego polskiego autora, to jedenaście krótkich form literackich, poruszających w tropiczny sposób, problemy trapiące współczesnego człowieka. Od znalezienia lekarstwa na wszechobecną samotność, przez poszukiwanie odpowiedzi na pytanie czym jest miłość lub dlaczego czujemy się wyobcowani w coraz liczniejszym społeczeństwie, aż po zagadnienia bardziej filozoficzne, kwestionujące sens ludzkiej egzystencji. Nowelek balansujących na granicy jawy oraz snu. Niedosłownych, intrygujących, jednocześnie trudnych w obiorze. Wymagających od czytelnika skupienia, spokojnego przemyślenia treści, a także płynącego z nich morału. Historii przesiąkniętych realizmem magicznym, urzekających przemyślaną konstrukcją, bezkompromisowych eksperymentów literackich, które zaskakują i oczarowują.

Mówiąc o samych opowiadaniach, warto przytoczyć kilka z nich, które w moim indywidualnym odczuciu, zasługują na szczególną uwagę. Już na pierwszej stronie, czytelnika zaskakuje fascynujące pod względem konstrukcji „Rozpoczęcie”, hipnotyzujące swoją powtarzalną, przemyślaną formą, przywodzącą na myśl wystukiwany, monotonny rytm. Melodię dającą zahipnotyzować się czytelnikowi. Uczucie literackiej perfekcji pogłębia ostatnia historia „Koniec rozpoczęcia”, która w połączeniu z pierwszym utworem tworzy niezwykłą klamrę kompozycyjną, dopinającą jedenaście opowiadań i scalającą je w spójną całość. Tak przemyślane działanie świadczy o ogromnej świadomości twórczej autora. Jest to szczególnie zaskakujące, ponieważ wydany w styczniu 2018 roku zbiór „Szkice dla większych całości”, stanowi debiut literacki Sobiesława Kolanowskiego, chociaż uważni fani literatury, szczególnie tej fantastycznej, mogą kojarzyć nazwisko pochodzącego z Piły pisarza, z książki „Szpony i kły”, czyli wiedźmińskimi opowieściami wydanymi za sprawą Nowej Fantastyki. Wracając jednak do opowiadań, które zwróciły moją uwagę w samych „Szkicach […]”, pragnę wspomnieć jeszcze o dwóch z nich, zdecydowanie wybijających się na tle pozostałych. Poruszająca opowieść, pozornie traktująca o męskiej przyjaźni i nieuchwytnej miłości w różnych jej formach, ukryta pod tytułem „14 dni zwykłych”, przypadła nie tylko mnie do gustu, ale co zdecydowanie istotniejsze, znalazła uznanie wśród jurorów ogólnopolskim konkursie literackim PWN. Jednak moim absolutnym faworytem nie jest historia nagradzana lub zaskakująca swoją formą, a urzekającą prostotą, szczerością i wdziękiem realizmu magicznego historia o pewnym mężczyźnie. „Ksawery, który rozmawiał z aniołem”, zdaje się subtelnym nawiązaniem do życia każdego z nas, i jedyne, nad czym ubolewam, to zbyt dosłowny tytuł, zdradzający najciekawszą z tajemnic tej nowelki.

Chociaż wymieniłam zaledwie kilka opowiadań z całego zbioru, to jestem przekonana, że każdy czytelnik, który sięgnie po „Szkice dla większych całości”, znajdzie w nich coś dla siebie. Nie ważne, czy będzie to nawiązujące do filmu Jima Jarmuscha „Kawa i papierosy” opowiadanie „Wielki plan rozproszenia”, czy metaforyczne, kryjące w sobie wile treści „Znaczenie róży”, albo „Perpetuum Mobile”, do którego przeczytania gorącą Was zachęcam (link znajdziecie poniżej). Wszystkie ze szkiców, posiadają w sobie coś urzekającego, nienamacalnego i trudnego do nazwania. I niech nie zwiedzie Was prosty język, trafnie naśladujący mowę potoczną lub zwyczajne, życiowe dialogi, ponieważ w naturalności kryje się odrobina patosu, przez którą często trywialne kwestie, zdają się nabierać indywidualnego wymiaru, uderzającego odbiorcę niczym stworzone z prozy sole trzeźwiące. Otwierające oczy, skłaniające do refleksji.

Jedyny zarzut, jaki posiadam do całego zbioru, jednak niech to Was nie zmyli, ponieważ mankament ten nie jest wadą, to fakt – „Szkice dla większych całości” zostały wydane własnym sumptem. Z doświadczenia osoby interesującej się literackim światkiem wiem, że książki publikowane w ten sposób, często bagatelizowane są nie tylko wśród recenzentów, ale przede wszystkim, przez szerokie grono potencjalnych odbiorców. W wypadku twórczości Sobiesława Kolonowskiego, która i tak w samej treści ogranicza się do wąskiego grona zainteresowany, może zaowocować nikłym odzewem czytelników, a fakt ten strasznie mnie boli i pragnę dodać, nie jest to ból fantomowy. Nie chciałabym, aby potencjał tak niezwykłego twórcy poszedł na marne, dlatego gorąco liczę na to, że już wkrótce na polskim rynku ukaże się pełnoprawna powieść tego pisarza. Kto wie, może będzie to nawet rozwinięcie jednego z opowiadań znajdujących się w „Szkicach […]”.

Nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić Was do sięgnięcia po „Szkice dla większej całości”, podkreślając jednocześnie, że nie jest to literatura dla wszystkich. Jeżeli jesteście gotowi na spotkanie z prozą zachęcającą do refleksji oraz poświęcenia wolnego czasu na odczytywanie ukrytych metafor zawartych na zaledwie 218 stronach, czy delektowanie się zawiłościami tekstu i ukrytymi w nim alegoriami, to śmiało sięgnijcie po zbiór opowiadań Sobiesława Kolanowskiego!

Więcej na http://niedopisana.blogspot.com/

Czy czuliście kiedyś ból fantomowy po amputacji drugiego człowieka? A może dręczył Was pytania egzystencjalne, na które poszukiwaliście odpowiedzi, jednak te notorycznie znikały w gonitwie myśli oraz prozaizmie codzienności? Najprawdopodobniej, te pytania wydają się Wam dziwne, jednak szokujące jest, jak często nasza rzeczywistość balansuje na granicy niedopowiedzenia, a...

więcej Pokaż mimo to

avatar
206
73

Na półkach:

Postrzegasz się jako całość. Raz bardziej pełną, innym razem mniej. Zdarza Ci się rozpadać na mniejsze kawałki. Potem składać z powrotem. Od nowa. Niejednokrotnie odczuwasz pustkę. Starasz się czymś ją wypełnić. Myślami. Wspomnieniami. Drugim człowiekiem.
To właśnie łączy i Ciebie, i mnie, z bohaterami ,,Szkiców dla większych całości".
,,Szkice dla większych całości" to zbiór 11 niesamowitych opowiadań.
Opowiadań balansujących na granicy rzeczywistości....i czegoś, co jest od niej głębsze. Mamy w nim do czynienia z ogromem zjawisk. Ludzkich i bliższych nam dużo bardziej, niż mogłoby się wydawać. Bohaterami są ludzie, którzy poszukują - siebie, rozwiązania, wytłumaczenia. Ludzie, których najmniejsze, wydawać by się mogło, problemy i wątpliwości zakorzenione są dużo głębiej. Jak to w życiu bywa...
Gdybym miała opisać ten zbiór opowiadań jednym słowem, niewątpliwie byłoby to słowo METAFORA.
Metafora, w najznamienitszym znaczeniu tego słowa. Tworzy ją już sam tytuł. Każde z opowiadań jest nią na wskroś przesiąknięte. Ułożenie opowiadań w takiej , a nie innej kolejności również nie jest przypadkowe i ma nam coś do przekazania.
Lektura tej książki należała do bardzo przyjemnych. Nie znaczy to jednak, że łatwych. Mimo, że objętościowo nie jest ona opasłym tomiszczem, przyswojenie treści zajęło mi naprawdę sporo czasu. Przeczytałam ją już dwukrotnie, ale na tym na pewno nie poprzestanę. Po lekturze w głowie kłębi się tak wiele refleksji, tak wiele myśli, że ciężko spleść je w jakieś sensowne słowa.
Z piórem podobnym temu autorowi jeszcze nie było mi dane się spotkać. Jest ono nadzwyczaj intrygujące. Pełne mądrości, czasem też ironii. Docierające tam, gdzie dotrzeć chciało, jednocześnie pochłaniając czytelnika w sam środek opowiadania. Czytając, miałam wrażenie, że wszystko to co dzieje się na kartkach wydania ma miejsce tuż obok mnie. Mimo, że autor czasami używa dosyć specyficznych struktur gramatycznych oraz długich zdań, język tych opowiadań jest wprost niesamowity.
,,Szkice dla większych całości" to coś innego. Coś, co różni się nieco od literatury serwowanej nam na listach bestsellerów i billboardach.
To spory kawałek dobrej, perspektywicznej literatury. To słowa, które spisane są tak trafnie, że ich miejsce jest nie tylko na zadrukowanym papierze, ale też w każdym czytelniku, w eterze.
Warto sięgnąć po ten zbiór opowiadań. Może naszkicują one w Tobie coś, co kiedyś stanie się całością...

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Autorowi.

https://literackieimponderabilia.blogspot.com/2018/08/szkice-dla-wiekszych-caosci-sobiesaw.html

Postrzegasz się jako całość. Raz bardziej pełną, innym razem mniej. Zdarza Ci się rozpadać na mniejsze kawałki. Potem składać z powrotem. Od nowa. Niejednokrotnie odczuwasz pustkę. Starasz się czymś ją wypełnić. Myślami. Wspomnieniami. Drugim człowiekiem.
To właśnie łączy i Ciebie, i mnie, z bohaterami ,,Szkiców dla większych całości".
,,Szkice dla większych całości" to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1185
431

Na półkach: , , , ,

Książka bardzo mi się podobała. Udany debiut. Cieniutka, ale nie dajcie się zmylić, bo wymaga ogromnego zaangażowania. Sama mam jedno ulubione opowiadanie-"Wielki plan rozproszenia". Tutaj nasuwa mi się podobieństwo do twórczości Witolda Gombrowicza, który wprawdzie poetów nienawidził (wyjątkiem był Czesław Miłosz, znali się prywatnie. Dowód-listy w "Dziennikach"). Dlaczego podobieństwo? Tak samo-cienka, ale niesamowicie wymagająca. Swoją drogą, jeden z mistrzów autora (też uwielbiam!). Ten zbiorek jest naprawdę wart uwagi. Polecam ludziom lubiącym wymagające tytuły.

Książka bardzo mi się podobała. Udany debiut. Cieniutka, ale nie dajcie się zmylić, bo wymaga ogromnego zaangażowania. Sama mam jedno ulubione opowiadanie-"Wielki plan rozproszenia". Tutaj nasuwa mi się podobieństwo do twórczości Witolda Gombrowicza, który wprawdzie poetów nienawidził (wyjątkiem był Czesław Miłosz, znali się prywatnie. Dowód-listy w "Dziennikach")....

więcej Pokaż mimo to

avatar
4
4

Na półkach: ,

Opowiadania ułożone w ciekawej konwencji - niby osadzone w świecie realnym a jednak gdzieś pomiędzy abstrakcją i metaforą, wymagające od czytelnika wytężenia wszystkich zmysłów, aby nie stracić kontekstu zwykłej prozy życia.
Autor w osobie narratora próbuje zgłębić zakamarki myśli i duszy ludzkiej z pełną świadomością bezkresu owej tajemnicy.
Na pole bitwy z myślami wciągnie każdego kto się nie strwoży błądząc
w oparach absurdu.
Warto przeczytać "Szkice..." w kolejności opowiadań dla odkrycia "większych całości"...

Opowiadania ułożone w ciekawej konwencji - niby osadzone w świecie realnym a jednak gdzieś pomiędzy abstrakcją i metaforą, wymagające od czytelnika wytężenia wszystkich zmysłów, aby nie stracić kontekstu zwykłej prozy życia.
Autor w osobie narratora próbuje zgłębić zakamarki myśli i duszy ludzkiej z pełną świadomością bezkresu owej tajemnicy.
Na pole bitwy z myślami...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

“Szkice ..” to opowiadania jak dzienniki pokładowe z nieustannej przeprawy miedzy ludzkim wnętrzem, a rzeczywistością i z powrotem.

Napisane z reżyserską precyzją, są jak film z wnętrza bohaterów, które siłą rzeczy pozostaje w interakcji z – jak się okazuje – wieloznaczeniową rzeczywistością

Wewnętrzne rozedrganie jest równoważone sensualnym realizmem, dramat rozbrajany humorem (często absurdalnym),wielowarstwowa misterna konstrukcja, zaskakujące puenty.

Niektóre opowiadania wymagają od czytelnika zaangażowania i kredytu zaufania, ale warto przeczytać do końca, bo perły, jak mawiał klasyk, leżą głęboko.

“Szkice ..” to opowiadania jak dzienniki pokładowe z nieustannej przeprawy miedzy ludzkim wnętrzem, a rzeczywistością i z powrotem.

Napisane z reżyserską precyzją, są jak film z wnętrza bohaterów, które siłą rzeczy pozostaje w interakcji z – jak się okazuje – wieloznaczeniową rzeczywistością

Wewnętrzne rozedrganie jest równoważone sensualnym realizmem, dramat rozbrajany...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    14
  • Przeczytane
    12
  • Posiadam
    4
  • 2019
    2
  • Literatura polska
    1
  • Z dedykacją
    1
  • Polskie
    1
  • Opowiadania
    1
  • Kraj: Polska
    1
  • Współpraca
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Szkice dla większych całości


Podobne książki

Przeczytaj także