Obcy we własnym kraju. Gniew i żal amerykańskiej prawicy
- Kategoria:
- reportaż
- Tytuł oryginału:
- Strangers in Their Own Land: Anger and Mourning on the American Right
- Wydawnictwo:
- Krytyka Polityczna
- Data wydania:
- 2017-09-15
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-09-15
- Liczba stron:
- 443
- Czas czytania
- 7 godz. 23 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788365853097
- Tłumacz:
- Hanna Pustuła-Lewicka
- Tagi:
- Stany Zjednoczone USA Amerykanie Luizjana literatura faktu reportaż socjologia
Arlie Russell Hochschild, socjolożka z Berkley, spędziła pięć lat w Luizjanie, by zrozumieć o co chodzi Południowcom. Dlaczego sprzeciwiają się federalnej pomocy finansowej, skoro ich stan jest jej największym odbiorcą? Dlaczego sarkają na ekologów i Agencję Ochrony Środowiska, skoro przemysł naftowy truje ich ukochaną Luizjanę na potęgę, nie dając wiele w zamian, bo przy ropie pracuje tylko co dziesiąty mieszkaniec stanu? Wreszcie, w imię czego zagłosowali na Donalda Trumpa, człowieka, który równie dobrze mógłby mieszkać na innej planecie?
Oczywiście, jak każda podróż, i ta kończy się wewnętrzną przemianą. Hochschild jedzie na Południe wyposażona w bagaż stereotypów – spodziewa się, że w centrach handlowych zastanie półki pełne libertariańskich powieści Ayn Rand i wszechobecny rasizm. Jej reportaż pokazuje, że rzeczywistość komplikuje te tezy. W Luizjanie spotyka osoby o odrażających poglądach, ale też ciepłych i przyjaznych ludzi wierzących w boga, który już za momencik zabierze ich do nieba. Do swojego liberalnego Berkeley wraca z bagażem wiedzy, doświadczeń i zrozumienia dla Południa. Być może to początek czegoś nowego?
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Tak trzeba uczyć!
Muszę Państwu przyznać, że – jak chyba każdy, kto w swoim smutnym życiu (choć, jak zdarza mi się regularnie, wolałbym po angielsku: miserable brzmi w tym kontekście pięknie) przekroczył politechniczne progi – wzdragam się, kiedy przychodzi mi złapać za książkę naukową. A przynajmniej było tak kiedyś, bo w końcu zrozumiałem – cud olśnienia – iż wystarczy, to proste, zapomnieć wszystkiego, czego się człowiek przez kupę lat uczył, aby pozbyć się wszelkich uprzedzeń. Dzięki temu przyjemność sprawiać może nawet – nawet! - literatura przynależna do obiegu akademickiego; ba, „Obcy we własnym kraju” przyniósł mi radość diabelną.
Mógłbym zapewne Państwa zwodzić, ale ostatnie resztki przyzwoitości kategorycznie mi tego zabraniają, dlatego przyznam od razu, iż na książkę Arlie Russell Hochschild rzuciłem się zaraz po przeczytaniu jej podtytułu: „Gniew i żal amerykańskiej prawicy”, który zabrzmiał dla mnie jako obietnica wycieczki do krain zupełnie niemal obcych – nie w sensie geograficznym, a światopoglądowym. Jakież było moje zdziwienie, gdy autorka – było nie było emerytowana profesor jednego z najsłynniejszych uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych – przyznała się do niemal dokładnie takiej samej motywacji (no, może z wyjątkiem tego, że u niej podszyta była ona głęboką empatią, a nie płytką ciekawością). Hochschild zajmująca się przez całe życie związkiem szeroko pojętych emocji – tego co i jak się odczuwa – z życiem społecznym i politycznym wyruszyła na południe Ameryki, tam, gdzie konserwatyści trzymają się najmocniej, nie po to, aby przyglądać się bezdusznym okiem grupie obiektów badawczych; zamiast tego postanowiła poznać tych ciepłych i gościnnych ludzi, żeby zrozumieć, skąd biorą się tak fundamentalne różnice w tym, jak ona – demokratka – i republikanie patrzą na jeden i ten sam świat.
Aby ostatecznie rozprawić się – zarówno dla potrzeb tej recenzji, jak i w celu walki z własnymi uprzedzeniami – z używaniem w odniesieniu do literatury słowa „naukowy” jako synonimu nie tyle nawet nudy, co mozołu, przedstawię Państwu kilka badawczych założeń Hochschild, które same w sobie brzmią jak zapowiedź doskonałej zabawy. Autorka jedzie do Luizjany skupiona na pojęciu Wielkiego Paradoksu, czyli rzeczy intelektualnie niestrawnej dla żadnego demokraty: niechęci, jaką mieszkańcy najbiedniejszych obszarów Ameryki żywią wobec pomocy federalnej. Obywatele niebieskich – demokratycznych – stanów nie potrafią zrozumieć jak to możliwe, że czerwoni tę pomoc dobrowolnie odrzucają. Ba, więcej nawet: im bliżej im do ubóstwa, tym pewniej ogłaszają konieczność ograniczenia władz centralnych. Dla formalności dodam, że na udowodnienie tych tez autorka przywołuje dziesiątki statystyk i opracowań.
Aby wytłumaczyć to zagadnienie – nie tylko czytelnikowi, ale też, co kluczowe, samej sobie – Hochschild, pardon le mot, idzie między lud. I tutaj zaczyna się prawdziwy „Obcy we własnym kraju”, bo najważniejsi okazują się w nim reprezentanci amerykańskiej prawicy. Autorka powstrzymuje się od jakichkolwiek osądów, może z wyjątkiem tych pozytywnych, gdy chwali ich przysłowiową gościnność i otwartość, przywołując tragiczne częstokroć historie; zaprzyjaźnia się z nimi, co prowadzi do tego, że – jakby wbrew tradycyjnym naukowym zapatrywaniom – nie oddziela twardych faktów od opinii i emocji. Przeciwnie – stara się jak najlepiej zobrazować odczucia swoich bohaterów i precyzyjnie oddać ich jednostkową, osobową perspektywę. Wszystko to służy temu, aby na końcu uzyskać rzeczywiste uogólnienie, obejmujące jak najwięcej pojedynczych przypadków – i tu na scenę wkracza głęboka historia.
I znowu, podobnie jak w przypadku Wielkiego Paradoksu, niby to pojęcie naukowe, a tak dalekie od nudy, jak żadne inne. To, trudno uwierzyć, opowieść – opowieść nie o tym, co ludzie przeżywają, lecz jak to przeżywają. Zabrzmi to wyjątkowo płytko, może nawet banalnie, ale Hochschild udowadnia, że różnice w postrzeganiu tych samych faktów bywają fundamentalne, że ludzie o różnych historiach mogą patrzeć na jedno wydarzenie w taki sposób, iż nie znajdą najmniejszej nawet nici porozumienia. Absolutnie najważniejszym punktem całego „Obcego we własnym kraju” jest ilustrująca te teoretycznie proste – a niosące niezwykle skomplikowane, wielopiętrowe konsekwencje – wnioski, absolutnie genialna metafora społeczeństwa jako kolejki oczekujących na spełnienie amerykańskiego snu. W jej ramach nagle republikańskie obawy przed demokratycznymi nawoływaniami do absolutnej tolerancji stają się emocjonalnie zrozumiałe: bo co, rządzący próbują wpychać lesbijkę czy muzułmanina przede mnie? Próbują pomagać mu, zamiast ustawić go na końcu długiej kolejki, gdzie każdy biały mężczyzna odstał swoje? Próbują zadbać o wszystkich innych prócz mnie? Więc może to ja, konserwatysta przywiązany do wartości rodzinnych i ceniący sobie tradycję, należę teraz do mniejszości? A mniejszość musi się bronić, to naturalne.
Jedyną wątpliwość jaką mam wobec całego „Obcego we własnym kraju” jest to, że autorka jako soczewkę skupiającą badania wybrała temat zanieczyszczeń i ochrony środowiska, który przyjęło się uznawać za zagadnienie typowo lewicowe. Temat, warto dodać, bardzo ciekawy, szczególnie w kontekście Stanów Zjednoczonych, państwa dysponującego zarówno przepięknymi krajobrazami i okolicznościami przyrody, jak i napędzanego przez nieskończenie potężny przemysł, który zachowania owych cudów natury nie ułatwia. Ale czy sam fakt jego światopoglądowego obciążenia (irracjonalnego, oczywiście, bo oddychać musi tak demokrata, jak i republikanin, ale niepodważalnego) nie wpłynął zbyt głęboko na późniejsze rozmowy z badanymi? Hochschild oczywiście bez trudu znalazła prawicowców walczących o środowisko, lecz w jakim stopniu ich postawę można ekstrapolować na większą grupę konserwatystów – ciężko stwierdzić.
Cały powyższy tekst można by streścić jednym krótkim zdaniem: „Obcy we własnym kraju. Gniew i żal amerykańskiej prawicy” to najprawdziwsza przyjemność. Intelektualnie odświeżająca, niezwykle treściwa, zmuszająca do myślenia (oraz, należy dodać, empatii),co można przypisywać jej akademickim korzeniom, ale przede wszystkim, na planie najbardziej podstawowym – przyjemność. Hochschild udowadnia – także mi, po raz kolejny – że nauka może być fascynującą przygodą.
Bartosz Szczyżański
Oceny
Książka na półkach
- 912
- 306
- 65
- 20
- 13
- 11
- 9
- 9
- 8
- 8
OPINIE i DYSKUSJE
Wnikliwa książka, oparta na długim pobycie w terenie i umiejętności korzystania z warsztatu badawczego. Autorce zamarzyło się zrozumieć Południowców i wyjaśnić, dlaczego głosują tak, a nie inaczej. Wniosek mam jeden, bardzo gorzki: czegokolwiek Turmp by nie zrobił, w oczach swoich fanów z klapkami na oczach wobec faktów, fanów kierujących się "wyższą" prawdą i emocjami, nic mu nie zaszkodzi.
Wnikliwa książka, oparta na długim pobycie w terenie i umiejętności korzystania z warsztatu badawczego. Autorce zamarzyło się zrozumieć Południowców i wyjaśnić, dlaczego głosują tak, a nie inaczej. Wniosek mam jeden, bardzo gorzki: czegokolwiek Turmp by nie zrobił, w oczach swoich fanów z klapkami na oczach wobec faktów, fanów kierujących się "wyższą" prawdą i emocjami, nic...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZabrałam się do tej książki z myślą, że przeczytam kolejną dość nudną pozycję z serii reportaży o temacie, który zahacza o moje zainteresowania. Będzie napisany skomplikowanym, naukowym językiem i po 50 stronach się znudzę.
Bardzo się zdziwiłam, gdy tak się nie stało.
Hochschild pisze prostym i przystępnym językiem, jakby opowiadała nam, tak jak republikańscy wyborcy z Luizjany opowiadali jej, historie o ludziach i miejscu, o którym nigdy na co dzień nie myślałam. Zauważyłam, że autorka jest bardzo doświadczoną socjolożką po jej dojrzałym nastawieniu do ludzi o kompletnie odmiennych od jej poglądach. Media utworzyły dla nas bańkę socjalną, algorytmy pchają nas coraz dalej w wybraną przez nas stronę na kompasie politycznym, przez co łatwiej jest nam demonizować osoby po drugiej stronie. Hochschild za to przedstawiła ich jako zwyczajnych ludzi, którzy próbują normalnie funkcjonować w zniszczonym przez duże koncerny środowisku. Czasami zdarzają się w tekście fragmenty, które sprowadzają mnie z powrotem do myślenia negatywnie o konserwatystach, ale przez większość czasu bardzo współczuję tym ludziom. Za każdym razem, gdy autorka pisze o tym co firmy petrochemiczne zrobiły z wodami rzek i bagien, jak to wpłynęło na zwierzęta i ludzi, to czuję dogłębny żal. Republikanie z Luizjany, a przynajmniej większość tych opisanych przez Hochschild, traktuje rząd federalny jako największego wroga wolności, gdy tak naprawdę to wielkie koncerny odbierają im wszystko pod przykrywką miejsc pracy i dofinansowań, gdy w rzeczywistości wszystkie te pieniądze mogłyby trafić do skarbu stanowego, by wesprzeć sektory które najbardziej tego potrzebują. Nie patrzą na dalsze konsekwencje swoich wyborów. Stawiają swoją nienawiść do federalnych urzędników, wiarę i honor osobisty nad zagrożenia płynące z długotrwałego zatruwania wód ropą i innymi chemikaliami. Nawet śmierć bliskich członków rodziny na raka spowodowany skażeniem jedzenia i ziemi nie zmieniło priorytetów jednej z tamtejszych rodzin. Mają oni nastawienie do rządu, które można podsumować powiedzeniem „nigdzie nie byłeś, nic nie widziałeś” (w ocenzurowanej wersji). Nie ufają federalnemu zarządowi, gdyż byli oni przyzwyczajeni do tego, że albo nie pomagał wcale, albo wręcz utrudniał mieszkańcom stanu funkcjonowanie. Dużo większe nadzieje pokładają w małe, lokalne organizacje, które są im dużo bliższe nie tylko przez pomoc albo również bezpośredni kontakt z członkami. Jak mieliby ufać liberalnym urzędnikom, skoro jedyne co o nich wiedzą, to fakt, że wśród liberałów z północy panuje przekonanie o zacofaniu i nietolerancji u ludzi z południa? O to chodziło autorce- żeby uświadomić sobie i innym, czemu republikanie głosują na partię, która tylko pogłębia prawa firm niszczących ich dom. Ten cel się udał, a przynajmniej w moim przypadku.
Bardzo mi się spodobała ta książka, do takiego stopnia, jakiego się nie spodziewałam. Zostało mi jeszcze trochę do końca, gdyż jestem dość wolna w czytaniu, ale nawet po upłynięciu terminu oddania tej recenzji mam zamiar ją skończyć. Może w przyszłości przeczytam więcej książek autorstwa A. R. Hochschild. Jej sposób pisania urzekł mnie, a sposób w jaki przedstawiła osoby o kompletnie innym światopoglądzie dał mi wiele do myślenia nad własnym sposobem postrzegania świata i ludzi.
Zabrałam się do tej książki z myślą, że przeczytam kolejną dość nudną pozycję z serii reportaży o temacie, który zahacza o moje zainteresowania. Będzie napisany skomplikowanym, naukowym językiem i po 50 stronach się znudzę.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBardzo się zdziwiłam, gdy tak się nie stało.
Hochschild pisze prostym i przystępnym językiem, jakby opowiadała nam, tak jak republikańscy wyborcy z...
Bardzo ciekawa analiza sposobu życia i myślenia prawicowych wyborców, średniozamożnych białych z Luizjany. Skupiona wokół problemu degradacji środowiska, w Luizjanie modelowo katastrofalnego. Autorka, według własnego określenia, stara się „przekroczyć barierę empatii”. Czyta się to znakomicie, mimo pewnych powtórzeń i ewidentnego ukierunkowania wywodu w stronę pozwalającą nam polubić jej rozmówców.
Ja bariery empatii nie przekroczyłam, coś o czym socjolożka wspomina tylko na marginesie - nikt z jej rozmówców nie wierzy w globalne ocieplenia – jest dla mnie trudne do przełknięcia, dostęp do wiedzy jej rozmówcy mają. Poza tym historia dostarcza zbyt wielu przykładów, w których porządni ludzie robią potworne rzeczy. Głosowanie na człowieka, który gloryfikuje przemoc i chce oczyścić kraj z pewnych kategorii ludzi nie jest usprawiedliwialne.
Zajęcie się akurat problemem środowiska, daje za to Hochschild dobrze wykorzystaną okazję do pokazania, bariery jaka przebiega nie między lewicą a prawicą tylko między bardzo bogatymi i resztą społeczeństwa.
Bardzo ciekawa analiza sposobu życia i myślenia prawicowych wyborców, średniozamożnych białych z Luizjany. Skupiona wokół problemu degradacji środowiska, w Luizjanie modelowo katastrofalnego. Autorka, według własnego określenia, stara się „przekroczyć barierę empatii”. Czyta się to znakomicie, mimo pewnych powtórzeń i ewidentnego ukierunkowania wywodu w stronę pozwalającą...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążka portretuje Amerykę, której obrazu próżno szukać w popularnych filmach czy serialach. Luizjana - z jednej strony kolebka jazzu i jitterbuga, z drugiej - przemysłowy ośrodek o środowisku zniszczonym na niewyobrażalną dla nas skalę. To tutaj mieszkają bohaterowie reportażu - biali konserwatyści, którzy pomimo chorób i szkód wyrządzanych im przez przemysł, z uporem maniaka głosują na republikanów i są przeciwni jakimkolwiek proekologicznym regulacjom. Autorka reportażu, lewicująca socjolożka z Berkley, postanowiła ich tak naprawdę zrozumieć - a książka jest owocem ich wieloletnich, przyjacielskich dyskusji. Lektura obowiązkowa na dzisiejsze czasy, w których tak trudno o empatię w stosunku do osób z drugiej strony politycznej barykady.
Książka portretuje Amerykę, której obrazu próżno szukać w popularnych filmach czy serialach. Luizjana - z jednej strony kolebka jazzu i jitterbuga, z drugiej - przemysłowy ośrodek o środowisku zniszczonym na niewyobrażalną dla nas skalę. To tutaj mieszkają bohaterowie reportażu - biali konserwatyści, którzy pomimo chorób i szkód wyrządzanych im przez przemysł, z uporem...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPodeszłam do tej pozycji jako do chęci poznania z bliższej perspektywy osób mieszkających w USA. I nie zawiodłem się, mamy tutaj sporo wątków, opowieści o obywatelach i obywatel kach, ich życiu, a przede wszystkim systemie wartości i tym czym kierują się w życiu na co dzień. Jest ciut socjologicznie, mamy analizę case study, szkoda że nie jest to aktualny wycinek rzeczywistości
Podeszłam do tej pozycji jako do chęci poznania z bliższej perspektywy osób mieszkających w USA. I nie zawiodłem się, mamy tutaj sporo wątków, opowieści o obywatelach i obywatel kach, ich życiu, a przede wszystkim systemie wartości i tym czym kierują się w życiu na co dzień. Jest ciut socjologicznie, mamy analizę case study, szkoda że nie jest to aktualny wycinek rzeczywistości
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążka przedstawia efekty pięcioletnich badań prowadzonych przez emerytowaną socjolożkę i demokratkę z Berkley na republikańskiej społeczności Luizjany. Autorka zawęża książkę do problemów środowiskowych w Luizjanie, związanych między innymi z wydobyciem ropy. Skupia się również na wyborcach Partii Herbacianej (republikanów o konserwatywnych i prawicowych poglądach). Hochschild za główny cel stawia sobie wyjaśnienie i przedstawienie tego, jak rozumie zjawisko wielkiego paradoksu. Mimo zupełnie innych poglądów, z ogromną empatią podchodzi do badanej społeczności. Nie wyraża własnej opinii, ogranicza się jedynie do przedstawienia wyników badań. Książka bez wątpienia jest pozycją akademicką, jednak dzięki formie czytelnik nie jest przytłoczony badaniami.
Książka przedstawia efekty pięcioletnich badań prowadzonych przez emerytowaną socjolożkę i demokratkę z Berkley na republikańskiej społeczności Luizjany. Autorka zawęża książkę do problemów środowiskowych w Luizjanie, związanych między innymi z wydobyciem ropy. Skupia się również na wyborcach Partii Herbacianej (republikanów o konserwatywnych i prawicowych poglądach)....
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCóż, z początku autorka wydaję się wpisywać w obraz amerykańskich komunistów , z partii demokratycznej, która Nie widzi dlaczego biedni ludzie popierają prawicę, co jest oczywistością, dając tym samym potwierdzenie jak Bardzo jest oderwana od rzeczywistości.
Cóż, z początku autorka wydaję się wpisywać w obraz amerykańskich komunistów , z partii demokratycznej, która Nie widzi dlaczego biedni ludzie popierają prawicę, co jest oczywistością, dając tym samym potwierdzenie jak Bardzo jest oderwana od rzeczywistości.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWiele osób w Polsce łącznie ze mną sięga po te pozycje motywowani chęcią zrozumienia fenomenu zwycięstwa Pisu na przykładzie Trumpa w USA. Jednakże trzeba pamiętać, że to co postrzegane jest za prawicę w naszym kraju nie równa się definicji prawicy w USA. Autorka skupia się w dużej mierze na niechęci zwolenników republikanów do ekologii i przywiązanie do religii co istotnie pokrywa się z poglądami tzw. pisowców ale duża cześć książki stanowi także sprzeciw republikanów wobec pakietów socjalnych które przecież są jedna z podstaw zwycięstwa prawicowego rzadu w PL.
Podsumowując ciekawa pozycja ale można ja odnosić wyłącznie do tradycji republikańskich w USA.
Wiele osób w Polsce łącznie ze mną sięga po te pozycje motywowani chęcią zrozumienia fenomenu zwycięstwa Pisu na przykładzie Trumpa w USA. Jednakże trzeba pamiętać, że to co postrzegane jest za prawicę w naszym kraju nie równa się definicji prawicy w USA. Autorka skupia się w dużej mierze na niechęci zwolenników republikanów do ekologii i przywiązanie do religii co istotnie...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toProfesor uniwersytetu Berkley (lewicująca) udaje się do Luizjany (oczami wyobraźni widzę spanisch moss zwisający z drzew) bu przeprowadzić badania socjologiczne na temat amerykańskiej prawicy. Bardzo dobra pozycja. Polecam
Profesor uniwersytetu Berkley (lewicująca) udaje się do Luizjany (oczami wyobraźni widzę spanisch moss zwisający z drzew) bu przeprowadzić badania socjologiczne na temat amerykańskiej prawicy. Bardzo dobra pozycja. Polecam
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTaka mała konstatacja. Po drugiej stronie dyskursu politycznego w USA, ale i w innych krajach, są też ludzie. Nie podzielają moich przekonań, pragnień, lęków, ale to ludzie. Tragedią jest, cytując naszego "prezesa", imposybilizm w przejściu przez mur i dogadaniu się.
Taka mała konstatacja. Po drugiej stronie dyskursu politycznego w USA, ale i w innych krajach, są też ludzie. Nie podzielają moich przekonań, pragnień, lęków, ale to ludzie. Tragedią jest, cytując naszego "prezesa", imposybilizm w przejściu przez mur i dogadaniu się.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to