Yoro

Średnia ocen

6,2 6,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Tabu, tabu i jeszcze raz tabu



2808 1241 90

Oceny

Średnia ocen
6,2 / 10
31 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
3
2

Na półkach:

Niezmiernie mi się podoba. To książka przede wszystkim o cierpieniu, o stracie, o ogromnej potrzebie zapełnienia dojmującej pustki, o pragnieniu kochania.
Polecam

Niezmiernie mi się podoba. To książka przede wszystkim o cierpieniu, o stracie, o ogromnej potrzebie zapełnienia dojmującej pustki, o pragnieniu kochania.
Polecam

Pokaż mimo to

avatar
29
19

Na półkach: ,

Akca rozwleczona aż do przesady. Końcówka niezła.

Akca rozwleczona aż do przesady. Końcówka niezła.

Pokaż mimo to

avatar
42
29

Na półkach: ,

Pewnego dnia sfrustrowana ostatnimi, średnio udanymi wyborami literackimi, zajrzałam do jedynego w moim mieście antykwariatu i zaczęłam przeglądać półki w nadziei na odmianę mojego losu. Wzięłam kilka interesujących mnie książek pod pachę, zakupiłam i już w domu przystąpiłam do dokładniejszego przyglądania się im. Zmobilizowana skrajnie różnymi opiniami oraz dosyć zabawnym faktem, że w moje ręce przez przypadek wpadł nie ostateczny, a recenzencki egzemplarz, w pierwszej kolejności sięgnęłam po „Yoro”.

Teraz wiem skąd tak różne recenzje. Wszystko co w książce jedna osoba uzna za zaletę, dla innej będzie wadą. Nie tyczy się to tyle fabuły, co sposobu narracji. Mamy tu do czynienia z niezwykle (naprawdę niezwykle!) osobistą spowiedzią głównej bohaterki, która krok po kroku opowiada o całym swoim życiu nie pomijając żadnych szczegółów, a wręcz kładąc nacisk na te, o których zwyczajny człowiek wstydziłby się mówić – ale H nie jest zwyczajna. Natura uczyniła ją jednocześnie wybrakowaną i obdarzoną ponad miarę w kraju ludzi cichych i konserwatywnych, z czego wynika cała jej niezwykłość. H potrafi napomknąć na jakiś temat, porzucić go i wyjaśnić dopiero za kilkadziesiąt stron, dając w ten sposób czytelnikowi czas do namysłu. Rozwiązanie takich wątków zwykle jest na tyle niespodziewane, że trudno jest czytelnikowi pozbierać myśli. Jednym spodoba się to, innym nie. Ja należę do pierwszej grupy, chociaż i mnie miejscami ciągnące się opisy, niemal całkowity brak dialogów i powtarzające się, wracające jak bumerang motywy zaczynały przytłaczać.
Kolejną wadą i zaletą jednocześnie jest brutalność jaką operuje „Yoro”. Opisy bogate w nieoczywiste porównania, aluzje i oderwane od rzeczywistości wstawki mieszają się tutaj z brutalnymi scenami tortur. Taki zestaw powoduje nieprzyjemne uczucie ciasnoty podczas czytania.

Mogła wyjść z tego przeciętna historyjka o dziewczynie ocalałej z Hiroszimy, o jej wybranku serca – przystojnym Amerykaninie, byłym wojskowym – i o ich wspólnych poszukiwaniach tytułowej Yoro. Udało się jednak wykrzesać trudną do zidentyfikowania jako gatunek literacki (krótkimi fragmentami przypominającą esej) opowieść z własnym charakterem. To właśnie przez ten charakter jedni uznają ją za genialną, a inni odbiją się od niej całkowicie. Nie wiem nawet komu tę książkę polecić. Jeśli ktoś czuje, że powinien spróbować – śmiało. Dla mnie „Yoro” jest jedną z tych książek, które zachowam w sercu na długo, najpewniej aż do ponownej lektury.

Pewnego dnia sfrustrowana ostatnimi, średnio udanymi wyborami literackimi, zajrzałam do jedynego w moim mieście antykwariatu i zaczęłam przeglądać półki w nadziei na odmianę mojego losu. Wzięłam kilka interesujących mnie książek pod pachę, zakupiłam i już w domu przystąpiłam do dokładniejszego przyglądania się im. Zmobilizowana skrajnie różnymi opiniami oraz dosyć zabawnym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
726
235

Na półkach: ,

Sięgając po „Yoro”, byłam pewna, że mam do czynienia z książką japońską. W końcu H. („niema” , jak litera H we francuskim alfabecie) , bohaterka książki, to Japonka, która ucierpiała w katastrofie Hiroszimy; dopiero później przeniosła się do Stanów Zjednoczonych. Książkę jednak napisała Hiszpanka od lat mieszkająca w Nowym Jorku; po lekturze powieści, mogę śmiało powiedzieć, że choć autorka i bohaterka są „spoza kręgu” kultury anglosaskiej, to książka jest na wskroś, do krwi i kości amerykańska. Ale tym razem, choć nie przepadam za literaturą ze Stanów, to stuprocentowy komplement: „Yoro” to powieść po amerykańsku buntownicza, pełna rozmachu, wściekłości na niesprawiedliwość, a przede wszystkim – gloryfikująca wolność i niezależność człowieka ponad wszystko. Taka, jak Ameryka w swoich początkach.

H. to dziewczyna, która wskutek wybuchu Little Boya w Hiroszimie doznała urazu narządów płciowych. To znacznie godzi w jej poczucie płciowości i kobiecości; tyle dowiadujemy się na początku. Później okazuje się, że sprawa nie jest wcale tak prosta, a ludobójstwo w Hiroszimie, w przypadku H. stało się jednocześnie tragedią i wyzwoleniem. Ale bez podpowiedzi. H., adoptowana przez skruszonych Amerykanów, poznaje Jima, dawnego żołnierza aliantów. Jim całe swoje powojenne życie podporządkował poszukiwaniu Yoro – japońskiej dziewczynki, którą Amerykanie kazali mu zaadoptować, kiedy przebywał jeszcze w okupowanym kraju. Gdy Yoro skończyła pięć lat, zniknęła bez śladu; stała za tym tajemnica wojskowa, której nie rozwikłano. H., razem z Jimem angażuje się w szukanie Yoro –do tego stopnia, że sama wmawia sobie, że jest w „metaforycznej ciąży”. Jak to się skończy?

„Yoro” to powieść monumentalna. Choć wątek problematycznej płciowości głównej bohaterki wydał mi się początkowo wydumany, a i jej urojona ciąża bardziej mnie denerwowała niż wzruszała, książka kupiła mnie gdzieś w głębi, kilkudziesięciostronicowym opisem depresji i nerwicy lękowej głównej bohaterki oraz wychodzeniem z niej. Ten bolesny proces odmalowany został w „Yoro” tak szczerze i tak prawdziwie, że nawet irytująca mnie H., która uważa, że psychologowie i psychiatrzy to szarlatani i najlepiej leczyć choroby psychiczne pływaniem (!) wywołała moje współczucie. Jej powolne wychodzenie z choroby, pierwsze spacery po Nowym Jorku, zaopiekowanie się suczką, zmuszającą do codziennych obowiązków, pierwsze nieśmiałe podróże i towarzyszący im stan budzenia się do życia – to wszystko mnie kupiło i sprawiło, że spojrzałam na H. i całą książkę cieplejszym okiem. Mimo, że nadal uważam, że deprecjacja medycyny w powieści jest szkodliwa, a buntowniczość głównej bohaterki – niekiedy egoistyczna, nawet jak na tragedie, które ją spotkały.

Jest to jednak potężny, równościowy, feministyczny manifest o wolności. Marina Perezagua dotyka tematów, które bolą: wykorzystywanie seksualne zwierząt przez człowieka, niewolnictwo w XXI wieku, tajemnice państwowe, które niszczą życie szarym obywatelom, status kobiety w dzisiejszym świecie, niejednoznaczność płciowości, dewiacje seksualne i wiele innych. Przeciwstawia im jednak silną bohaterkę, której celem życia staje się zemsta. Zemsta chociażby w wymiarze symbolicznym – ale takim, by świat o niej usłyszał. Zemsta przeciwko tym, którzy mieli chronić, a zadali cios. H. i Prezauga pytają o kondycję zachodniego społeczeństwa. Odpowiedź nie smakuje sympatycznie. Dlatego, choć nie każdemu książka musi się spodobać, a rozwlekłe wywody bohaterki mogą w końcu nieźle rozdrażnić czytelnika – dobrze, że „Yoro” powstała. Współczesna literatura potrzebuje takich bohaterów i bohaterek jak H.

P.S. Na uwagę zasługuje tak czuły opis Nowego Jorku w powieści, jak i okładka - kobieta z ustami przysłoniętymi motylem (symbol płodności),pod światło widać atomowy grzyb...

Sięgając po „Yoro”, byłam pewna, że mam do czynienia z książką japońską. W końcu H. („niema” , jak litera H we francuskim alfabecie) , bohaterka książki, to Japonka, która ucierpiała w katastrofie Hiroszimy; dopiero później przeniosła się do Stanów Zjednoczonych. Książkę jednak napisała Hiszpanka od lat mieszkająca w Nowym Jorku; po lekturze powieści, mogę śmiało...

więcej Pokaż mimo to

avatar
483
371

Na półkach: ,

Nie wiem czego się po tej książce spodziewałam. Nie wiem co autorka chciała przekazać czytelnikowi. Niby o skutkach wybuchu bomby atomowej - ale wszystko wskazuje na to, że bomba jest tylko pretekstem do rozważań, gmatwań i gadaniny o posiadaniu/nie posiadaniu/potrzebie posiadania dziecka i o seksualności. Mam tylko nadzieję, że osoby dotknięte problemem dwupłciowości czy szukania swojej seksualności nie mają w głowie takiego mętliku jak główna bohaterka książki, że jednak łatwiej im się odnaleźć.
Wiem na pewno jedno - będę unikać mądrych książek pisanych przez profesorów i doktorów literatury. Czas chyba wrócić do klasyków.

Nie wiem czego się po tej książce spodziewałam. Nie wiem co autorka chciała przekazać czytelnikowi. Niby o skutkach wybuchu bomby atomowej - ale wszystko wskazuje na to, że bomba jest tylko pretekstem do rozważań, gmatwań i gadaniny o posiadaniu/nie posiadaniu/potrzebie posiadania dziecka i o seksualności. Mam tylko nadzieję, że osoby dotknięte problemem dwupłciowości czy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1820
154

Na półkach: , , ,

nieme H – H, jak Hiroszima
/Jestem H, niema córka niemej Hiroszimy/

Yoro, Jim, Yoro, H…

Czytanie tej historii, splatającej strzępki opowieści głównej bohaterki… jest jak dławiący, niemy krzyk, który pragnie wydostać się na zewnątrz i wrzeszczeć w nieskończoność. /Myślę, że w gruncie rzeczy nigdy nie było mi dane ujrzeć potężnych fundamentów piekła, a przecież jak głęboko dotarłam./
Yoro, to książka, która boli, spływa potem, brudem i krwią. A to wszystko w oparach duszącego, gęstego dymu i smrodu spalenizny… H nienawidzi, H poszukuje siebie i walczy o swoją seksualność. H kocha i pragnie być kochana… Kiedy Little Boy uderza w jej ciało i w jej życie, - zmienia je bezpowrotnie. Kreśli nową mapę, po której wraz z Jimem, amerykańskim jeńcem, torturowanym przez Japończyków, będą kroczyć wyboistą drogą, w poszukiwaniu Yoro.

Czuć tu niesamowity globalny przekaz, wołanie o pomoc, o sprawiedliwość,- udręczone świadectwo tego, czego być nie powinno. Marina Perezagua porusza tak wiele istotnych problemów: od stosowania broni jądrowej, przez obozy jenieckie, tortury, gwałty, wyzysk w kopalniach, po znęcanie się nad zwierzętami. Pióro autorki jest wyjątkowo barwne, plastyczne, a jednocześnie wpada wręcz w mglistą melancholię, gładko przepływa z jednego wydarzenia w drugie. Miesza wątki, aby w ostateczności nadać wyrazisty sens emocji i przeżyć bohaterki. /Jeśli idzie o moje samopoczucie, cóż, czasami, co zrozumiałe upadałam na duchu, ale w ciągu całego mojego życia doświadczyłam już tego tak wiele razy, że kolejny, najboleśniejszy nawet upadek nie zmusiłby mnie do kapitulacji, bo przez te wszystkie lata przyzwyczaiłam się żyć z tą stała dawką przygnębienia, które sprawiało, że żaden balast nie był w stanie pociągnąć mnie na dno. Można powiedzieć, że moja dawka przygnębienia, była dawką podtrzymującą minimalne funkcje życiowe./

Majstersztyk… jednak zdecydowanie nie dla każdego, nie każdy uniesie tę opowieść, nie każdy zechce to zrobić… Yoro jest jak zakażona, jątrząca się rana, która dla ukojenia bólu, próbuje zwymiotować własną ropą. /odratowawszy się sama, - bo mam w tym wieloletnie doświadczenie./

nieme H – H, jak Hiroszima
/Jestem H, niema córka niemej Hiroszimy/

Yoro, Jim, Yoro, H…

Czytanie tej historii, splatającej strzępki opowieści głównej bohaterki… jest jak dławiący, niemy krzyk, który pragnie wydostać się na zewnątrz i wrzeszczeć w nieskończoność. /Myślę, że w gruncie rzeczy nigdy nie było mi dane ujrzeć potężnych fundamentów piekła, a przecież jak głęboko...

więcej Pokaż mimo to

avatar
993
791

Na półkach: ,

Książka ta jest niczym jątrząca się rana. Gnijąca i śmierdząca, pełna ropy i niedającego się wyrazić słowami bólu. To literackie torsje, wykrwawiające się, chlustające błotem, flegmą i śluzem, całym złem otaczającego nas świata słowa, które to autorka cedzi i wypluwa ze wściekłością, dając jednocześnie świadectwo, iż nie godzi się na rzeczywistość w jakiej przyszło jej się urodzić i żyć.

Nazywa siebie H. Nieme Ha, Ha, które nie ma głosu. Ha, które się zapisuje, ale tak naprawdę, w wymowie nie istnieje. H jest, a jakoby jej nie było. Mieszka w Japonii, w Hiroszimie. Gdy na miasto spada Little Boy H jest jeszcze dzieckiem.

Chłopczyk (…) zbliżał się do nich, popychany przez ojca (…). W chwili eksplozji wzbił się w górę (…),przez odłamki szkła w oknie, ujrzała transformację braciszka wzdłuż trajektorii powietrze – ziemia. W pełnym locie, przez cały czas zachowując swój niezmieniony kształt, sczerniał. To, co unosiło się w powietrzu, nie było już ciałem, ale sprasowanym pyłem o ludzkim kształcie, który spadając, zaczął się rozpraszać jak deszcz popiołu. (…) to samo stało się z przelatującymi ptakami.

Urodziła się z zaburzeniem różnicowania płciowego, przypadłością szerzej znaną jako hermafrodytyzm, potocznie określaną również interseksem. Choć jej ciało fizycznie zdradza swoją dwoistość natury, wychowywana jest jako chłopiec. Obrażenia spowodowane eksplozją bomby atomowej otwierają jej poniekąd drzwi do nowego życia. H postanawia poddać się szeregom operacji plastycznych by stać się dziewczyną z krwi i kości. Wyjazd do Nowego Jorku ma być teoretycznie jej mentalnym i fizycznym wyzwoleniem. W chwili gdy poznaje Jima, byłego, torturowanego przez Japończyków żołnierza amerykańskiego, jej głównym priorytetem staje się macierzyństwo. Jako, iż sama matką być nie może, za cel stawia sobie odnalezienie Yoro, dziewczynki, którą opiekował się Jim, a którą to brutalnie mu odebrano…

Narody Zjednoczone, ta dziwka o tysiącu wagin rozwartych dzień i noc dla Białego Domu.

H zawsze chciała urodzić. Jej wagina jest jednak jedynie źródłem zła i cierpienia. Rodzi ból, żal, wściekłość i bezradność. To z tego najbardziej intymnego miejsca bohaterki wydzierają się chlustające obelgi w stronę niegodziwości ludzkiego istnienia. A nikczemności tych jest sporo, nadto wręcz. Swe źródło mają w samej H, to ona walczy ze sobą, szukając całe życie swojej seksualnej tożsamości i miejsca w społeczeństwie. Cierpiąc na apotemnofilię (zaburzenie tożsamości integralności cielesnej),agorafobię (lęk przed otwartą przestrzenią) oraz tanatofobię (lęk przed śmiercią),dzień w dzień zmuszona jest walczyć z własnymi demonami. Jej codzienność to stany lękowe, obsesje, fobie, niezrozumienie, samotność i bezbrzeżny smutek. Winą obarcza możnych świata. Impulsywnie obnaża ich bezbrzeżną haniebność. To postać, która żyje męczeństwem świata. Boli ją stosowanie broni jądrowej, prześladują wojenni oprawcy, bierze na siebie tortury jeńców wojennych. W pogoni za upragnioną córką przemierza świat, ląduje na Czarnym Lądzie. Ubolewa nad gwałconymi przez żołnierzy dziewczynkami i wyzyskiwanymi w kopalniach pracownikami. Intymna spowiedź jednostki – choć abstrakcyjnie splatająca ze sobą wiele oderwanych od siebie wątków – nabiera szerszego sensu, sensu globalnego.

Armia jest ciałem które nie żywi, jest suką, która miast karmić piersią, wysysa siły swojego miotu.

Yoro charakteryzuje się stylistyczną agresją i narracyjną brutalnością, przedziera przez nią zarówno tętniąca wściekłość, jak i swoista bezradność. Jej stylistyka zahacza o pretensjonalność i dysharmonię, jest krzykliwa, momentami drażniąca, niemal halucynogenna w odbiorze. Autorka nie przebiera w słowach, stosuje leksykę niejednokrotnie odnoszącą się do atawistycznych ludzkich pobudek. Osią, w okół której skupia się fabuła powieści są odniesienia do prymitywnych ludzkich zachowań oraz seksualności człowieka właśnie. Tym samym, powieść zadowoli jedynie wąską grupę odbiorców, głównie tę, która lubuje zagłębiać się w literackie, naturalistyczne, brudne odmęty.

Kiedy jesteśmy czyści, każdy człowiek pachnie inaczej. Zlani moczem i potem, wszyscy cuchniemy tak samo.

Yoro to mroczna hiperbola współczesnego świata, przenośnia ludzkości wywodzącej się od kobiety, rodzącej się z niej w bólu. To książka – bolączka, książka – udręczenie, książka – świadectwo. To agonalny spazm wściekłości, neurotyczny krzyk o sprawiedliwość na świecie – choć absurdalny – to jednak ważny i istotny. Książka – niemy krzyk. Nie każdy go udźwignie. I nie każdy usłyszy.

Książka ta jest niczym jątrząca się rana. Gnijąca i śmierdząca, pełna ropy i niedającego się wyrazić słowami bólu. To literackie torsje, wykrwawiające się, chlustające błotem, flegmą i śluzem, całym złem otaczającego nas świata słowa, które to autorka cedzi i wypluwa ze wściekłością, dając jednocześnie świadectwo, iż nie godzi się na rzeczywistość w jakiej przyszło jej się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
687
94

Na półkach: ,

Całość recenzji na blogu Okiem Wielkiej Siostry => http://bit.ly/2xqxqQa

Chociaż "Yoro" tak śmiało porusza istotne, palące kwestie naszego świata oraz problemy skonfliktowanej z nim jednostki, Perezagua nie daje rady utrzymać jej w ryzach. Początkowo powieść nosi znamiona lektury wręcz genialnej – drobiazgowej i doskonale przemyślanej konstrukcyjnie – jednak szybko staje się przesadzona w każdym calu. Przede wszystkim językowo, bo niestety Perezagua popada w tak dramatyczne tony, że niejednokrotnie trudno nie zauważyć śmieszności i sztuczności stylu autorki. Pretensjonalność wręcz wylewa się z "Yoro", przez co lektura utworu staje się nieznośna. Czytelnik bardziej skupia się na wiecznych stanach lękowych bohaterki, jej zagłębianiu się we własną świadomość, niż na… no właśnie, na czym? Autorka tak chętnie wyciąga z rękawa kolejne tematy, że trudno jest zorientować się, który z nich jest tym najistotniejszym. Szkoda, bo Perezagua pokazała, że jest autorką o sporej wrażliwości. Niestety to nie wystarczy, by poradzić sobie z tak ważką problematyką.

Całość recenzji na blogu Okiem Wielkiej Siostry => http://bit.ly/2xqxqQa

Chociaż "Yoro" tak śmiało porusza istotne, palące kwestie naszego świata oraz problemy skonfliktowanej z nim jednostki, Perezagua nie daje rady utrzymać jej w ryzach. Początkowo powieść nosi znamiona lektury wręcz genialnej – drobiazgowej i doskonale przemyślanej konstrukcyjnie – jednak szybko staje...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1124
294

Na półkach:

Ile bólu w sobie zmieścisz?
https://lolantaczyta.wordpress.com/2017/09/12/marina-perezagua-yoro/

Ile bólu w sobie zmieścisz?
https://lolantaczyta.wordpress.com/2017/09/12/marina-perezagua-yoro/

Pokaż mimo to

avatar
1027
38

Na półkach: ,

Prawdopodobnie najgorsza książka, jaką w tym roku miałem nieszczęście dostać do zrecenzowania.

Prawdopodobnie najgorsza książka, jaką w tym roku miałem nieszczęście dostać do zrecenzowania.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    78
  • Przeczytane
    34
  • Posiadam
    10
  • 2018
    4
  • Literatura hiszpańska
    3
  • Teraz czytam
    2
  • 2017
    2
  • Literatura hiszpańska 🇪🇸
    1
  • Czekają na spotkanie
    1
  • Książki do kupienia
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Yoro


Podobne książki

Przeczytaj także