Kamienica panny Kluk

Okładka książki Kamienica panny Kluk Damian Zdanowicz
Okładka książki Kamienica panny Kluk
Damian Zdanowicz Wydawnictwo: Okiem na Horror horror
128 str. 2 godz. 8 min.
Kategoria:
horror
Wydawnictwo:
Okiem na Horror
Data wydania:
2017-06-28
Data 1. wyd. pol.:
2017-06-28
Liczba stron:
128
Czas czytania
2 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788394629953
Inne
Średnia ocen

7,0 7,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki The Best of HISTERIA Jakub Bielawski, Piotr Borowiec, Paweł Cieliczko, Dagmara Fajt, Artur Frysztacki, Krystian Janik, Przemysław Karbowski, Martyna Konwińska, Agnieszka Kwiatkowska, Szymon Płuska, Olga Rot, Mariusz Wojteczek, Kosma Woźniarski, Robert Zawadzki, Damian Zdanowicz, Marek Zychla
Ocena 7,7
The Best of HI... Jakub Bielawski, Pi...
Okładka książki OkoLica Strachu 8(4) grudzień 2017 wydanie specjalne Dariusz Brzostek, Mort Castle, Krzysztof Grudnik, Wojciech Gunia, Marcin Knyszyński, Mikołaj Kołyszko, Urszula Koszarek, Tomasz Krzywik, Graham Masterton, Anna Musiałowicz, Łukasz Orbitowski, Jacek Radzymiński, Piotr Surmaczyński, Katarzyna Szewioła-Nagel, Honza Vojtisek, Simon Zack, Damian Zdanowicz, Robert Ziębiński
Ocena 7,4
OkoLica Strach... Dariusz Brzostek, M...
Okładka książki Magazyn Histeria XXIII Marcin Grablewski, Witold Jabłoński, Maria Kowalska, Adam Loraj, Tadeusz Miciński, Bartłomiej Mucha, Jacek Nowak, Szymon Płuska, Jakub Tyszkowski, Mariusz Wojteczek, Damian Zdanowicz, Marek Zychla
Ocena 7,0
Magazyn Hister... Marcin Grablewski, ...
Okładka książki Okolica Strachu nr 5 (1)/2017 Tomasz Krzywik, Dominik Łuszczyński, Marek Stelar, Marianna Szygoń, Damian Zdanowicz
Ocena 6,8
Okolica Strach... Tomasz Krzywik, Dom...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,0 / 10
37 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
983
431

Na półkach: , , ,

"[...] nawiedzonym można zostać tylko w jeden sposób. Nie ma innych przestrzeni odwiedzin, żadnych miejsc spotkań martwych z żywymi prócz rzeczywistości snu."

"Każda głowa jest siedliskiem niezliczonej ilości zjaw.[...] Do roli w naszych snach zawsze powołujemy ludzi spotkanych na jawie, czasem uprawiając żonglerkę ich fizjonomią i rozpuszczając ich esencje w roztworach innych osobowości. Bez wątpienia część z tych wyświechtanych masek dostępnych w przebieralni naszych słów należy do osób zmarłych. Z biegiem lat jest ich coraz więcej. Im starszy jest śniący, tym dłuższy korowód trupów przewija się po czarnej stronie jego powiek- trupów, które pozornie nie różnią się niczym od pozostałych manekinów zapełniających nasze sny i podróżujących z nami w jednym przedziale."

Ostatnio więcej tu zdjęć masek w różnych konfiguracjach i relacji z targów niż grozowych opinii, więc myślę, że najwyższy czas na jakąś opinię.

Wbrew temu czego możecie się spodziewać, dziś nie bedę przedstawiał żadnej z najnowszych premier książkowych. Nowości objęte moim patronem medialnym oczywiście pojawią się najszybciej jak się da, ale reszta może poczekać, tym bardziej, że ostatnio mamy na rynku ogromny przesyt świeżych premier. Jest ich zdecydowanie za dużo w jednym terminie i nawet nie mam co udawać, że jestem na bieżąco. Zresztą czytanie książek nie jest jakimś wyścigiem.

Dziś mam dla Was parę zdań o mocno zapomnianym zbiorku Damiana Zdanowicza pt. "Kamienica Panny Kluk". Książka otwierała serię wydawniczą "Biblioteczka Okolicy Strachu" Wydawnictwa Phantom Books Horror i wydaje mi się, że wręcz przepadła w lawinie nowo wydanych książek grozy. Sądzę też, że nie spotkała się z odbiorem na jaki zasługuje i dlatego teraz w tym krótkim tekście pokażę Wam czym żył polski weird fiction w 2017 roku.

Nie wiem, gdzie teraz podziewa się Damian i czy dalej pisze grozę, ale jak przyznaje w wstępie Wojtek Gunia, Zdanowicz w momencie debiutu był nadzieją na nowe pokolenie weird fiction. Udzielił się wcześniej w uznanym magazynie Histeria i tak jak wyżej wspomniałem otwierał serię wydawniczą.

"Kamienica Panny Kluk" to czysta groza w stylu Ligottiego. Potrafi dostać się pod skórę czytelnika, jest z gatunku tych w których obecność nienazwanych obserwatorów zza kurtyny rzeczywistości jest wręcz namacalna, ale jest też do tego cholernie trudna i wymagająca.

Czytałem świeżo po premierze i na przestrzeni ostatniego tygodnia. Przez te kilka lat poznałem trochę więcej nurtu weird fiction, ale wciąż widzę jak wiele mi brakuje, aby w pełni cieszyć się tą ksiażką.

Bohaterowie z opowiadań Zdanowskiego są zupełnie różni na wielu płaszczyznach. Odbiegają od siebie w kwestii pochodzenia, światopoglądu czy nawet miejsca zamieszkania. Tym, co spaja ich ze sobą i łączy w dziwnym tańcu z grozą jest zetknięcie się z nienazwanym i wrażenie ciągłej obecności czegoś, co nie można zobaczyć.

Tytułowe opowiadanie to miazga dla wszystkich tych, między gwiazdami dostrzegają coś więcej, "pokrewieństwo z pustką" zostawi was z mętlikiem w głowie, a "nawiedzenia zmarłych" wycisną z was czysty strach.

Wiem, że tak jak w przypadku twórczości Ligottiego, bedę musiał wrócić do kamienicy Damiana. To jedna z tych książek, która przy każdym kolejnym czytaniu pokazuje nam coś więcej, a w końcu może i szaleństwo.

Mam nadzieję, że chociaż jedną osobę przekonam do przeczytania opowiadań Zdanowicza. Ten zbiór jest zbyt dobry, by leżał przysypany gdzieś w mroku

"[...] nawiedzonym można zostać tylko w jeden sposób. Nie ma innych przestrzeni odwiedzin, żadnych miejsc spotkań martwych z żywymi prócz rzeczywistości snu."

"Każda głowa jest siedliskiem niezliczonej ilości zjaw.[...] Do roli w naszych snach zawsze powołujemy ludzi spotkanych na jawie, czasem uprawiając żonglerkę ich fizjonomią i rozpuszczając ich esencje w roztworach...

więcej Pokaż mimo to

avatar
60
16

Na półkach:

Ciężko jest mi oceniać wpływy Ligottiego w zbiorze Damiana ponieważ bardzo słabo jest mi znana jego twórczość (zamierzam to jak najszybciej naprawić). Nie dla mnie też są matematyczne określenia, ile procent Ligottiego w opowiadaniach Damiana. Śmiało jednak można tu napisać: „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Opowiadania w zbiorze Kamienica Panny Kluk stanowią bardzo wysoki poziom i na mnie wywarły olbrzymie wrażenie.

Ciężko jest mi oceniać wpływy Ligottiego w zbiorze Damiana ponieważ bardzo słabo jest mi znana jego twórczość (zamierzam to jak najszybciej naprawić). Nie dla mnie też są matematyczne określenia, ile procent Ligottiego w opowiadaniach Damiana. Śmiało jednak można tu napisać: „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Opowiadania w zbiorze Kamienica Panny Kluk stanowią bardzo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
236
74

Na półkach: , , ,

Mam problem z tym zbiorem.

Widać tutaj potężne wpływy Ligottiego. Z jednej strony to dobrze – twórczość Ligottiego to biblia dla fanów weirdu, gwarancja jakości dobrego tekstu. Z drugiej strony, wzorując się na Liggotim, w Zdanowiczu jest mało Zdanowicza. Odczuwalna jest kalka stylu, a nawet niektórych pomysłów tego czołowego przedstawiciela weirdu.

Ktoś, kto z weirdem dopiero zaczyna przygodę, na pewno będzie zachwycony. Innych, bardziej już obeznanych z gatunkiem, zbiór może znudzić.

To jest tak: otwieram w losowym miejscu "Kamienicę..." i mam ustrzelone wirdowskie bingo – umierające miasto, sny, fabryki, samospełniające się myśli/lęki, światło odgrywające ważną rolę i tak dalej, i tak dalej. Dlatego ostatecznie zbiór określam jako bezpieczną weirdowską opcję, bez szaleństw, za to ze sprawdzonymi rozwiązaniami.

Mam nadzieję, że następnym razem dostanę do ręki coś bardziej Zdanowiczowego, bo Damian to zdolna bestia i jeszcze nie pokazał na co go stać. Na pewno będę śledzić twórczość.

Mam problem z tym zbiorem.

Widać tutaj potężne wpływy Ligottiego. Z jednej strony to dobrze – twórczość Ligottiego to biblia dla fanów weirdu, gwarancja jakości dobrego tekstu. Z drugiej strony, wzorując się na Liggotim, w Zdanowiczu jest mało Zdanowicza. Odczuwalna jest kalka stylu, a nawet niektórych pomysłów tego czołowego przedstawiciela weirdu.

Ktoś, kto z weirdem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
69
51

Na półkach: ,

8,5 Może zawyżam ocenę przez nieznajomość Ligottiego ale ten zbiór dotarł do mnie i wstrząsnął do głębi. Sugestywna groza, depresyjna filozofia, znakomite operowanie poetyckim językiem oraz przytłaczający klimat. Tego właśnie szukam.

8,5 Może zawyżam ocenę przez nieznajomość Ligottiego ale ten zbiór dotarł do mnie i wstrząsnął do głębi. Sugestywna groza, depresyjna filozofia, znakomite operowanie poetyckim językiem oraz przytłaczający klimat. Tego właśnie szukam.

Pokaż mimo to

avatar
636
606

Na półkach: , , ,

Przyznam, że debiutancki tomik opowiadań Damiana Zdanowicza nieco mnie przerósł. Wiele osób, których gust bardzo szanuję, pisało i mówiło o "Kamienicy Panny Kluk" wiele dobrego (od autora entuzjastycznego wstępu do książki - Wojtka Guni, począwszy),do mnie jednak zbiór nie przemówił tak mocno. Nie to, żebym się całkiem zraził, były naprawdę wspaniałe momenty, ale z biegiem stron pozytywne emocje ustępowały konsternacji. Pisząc wprost - na moje oczekiwania było w "Kamienicy Panny Kluk" za dużo wystylizowanego weird fiction, za mało zaś "zwykłego" horroru. Gdyby przyjąć, że w weird fiction istnieją dwa odłamy, jeden, gdzie nacisk kładziony jest bardziej na wzbudzanie grozy (Poe, Lovecraft) i drugi, skupiony na uczuciu egzystencjalnego niepokoju (Schulz, Kafka),to Zdanowiczowi na pewno bliżej do tej drugiej grupy.

O ile zatem w gronie "pessimisticznych" fanów współczesnego weirdu debiut Zdanowicza spotkał się z bardzo gorącym przyjęciem, powstaje pytanie, czy "Kamienicy Panny Kluk" udało się wychynąć z tej niszy, jak to ma miejsce np. z Gunią (zwłaszcza we wspaniałej "Nie Ma Wędrowca"). W mojej ocenie nie całkiem. Tam, gdzie Gunia, wciąż będąc wiernym estetyce podgatunku, potrafi nagle wbić czytelnika w glebę, tam Zdanowicz zbyt często niepotrzebnie "odstawia nogę". A przecież wtedy, kiedy decyduje się na odrobinę fabularnego mięsa, bywa naprawdę fascynująco.

Już samo tytułowe opowiadanie - może najlepsze w całym tomie, jest naprawdę niesamowite, łączące nastrój kafkowskiego "Procesu" ze współczesnym, przez chwilę wręcz barkerowskim horrorem - (świetna jump scena z sypialni). Kapitalnie też rozwija się, nabierając na przestrzeni dwu połączonych opowiadań grozowej mocy, koncept "koszmarnych magazynów". Granice horroru udanie penetruje "Triangulacja Dr Pałysa" - sama inicjująca kolejny, poświęcony "bladym horrorom", podcykl opowiadań. W ogóle idea wzajemnego przenikania się sąsiadujących ze sobą tekstów, uzupełnianie i rozwijanie w nich wspólnej historii, to doskonały pomysł.

Inne opowiadania wydały mi się niestety dużo mniej efektowne. Nie wyłapałem, dokąd zmierzała proza poetycka "Nawiedzenia Umarłych". Podobnie umknął mi przekaz cyklu "nocnych telefonów". Z kolei obowiązkowe dla estetyki nurtu opowiadanie zbudowane na schulzowskiej figurze Dominującego Ojca wydało mi się męczące. Szkoda także świetnie się zapowiadającego "Zbierali się w piwnicy", które nie znalazło odpowiednio fascynującego finału. Ciężko i bez satysfakcji przegryzałem się przez gęste metafory "Wzgórza".

Tak naprawdę nie bardzo czuję się uprawniony do oceniania "Kamienicy Panny Kluk" - to książka adresowana trochę do innego czytelnika, powinienem więc pewnie skorzystać z okazji i pomilczeć. By móc ocenić prozę tak mocno gatunkową trzeba mieć aparat pojęciowy i świadomość gatunku, której mi wyraźnie brakuje. Mam jedynie "ochlokratyczne" prawo czytelnika, który po prostu kupił i przeczytał książkę. Kierując się tym zatem prawem polecam debiut Damiana Zdanowicza tylko osobom świadomym estetyki i kanonów weird fiction oraz odważnym czytelnikom poszukującym wyzwań i przygód intelektualnych. Z perspektywy "zwykłego" fana grozy "Kamienica" to dość ciężkie wyzwanie - więcej akcji bezpośredniej i prostych chwytów typowych dla horroru pewnie poprawiłoby mój odbiór.

PS.
Stefan Grabiński debiutował tomikiem opowiadań "W Pomrokach Wiary". One z jednej strony zapowiadały wielki talent, z drugiej jednak były, same w sobie, średnio udane. Autor zbyt zapamiętale szukał swego własnego sposobu pisania, siląc się na piętrowe, rokokowe przenośnie i nadmiernie poetyzując swój styl. Za tymi młodopolskimi ornamentami trochę ginęły świeże pomysły i rozwiązania. Lektura "Kamienicy Panny Kluk" wzbudziła we mnie podobne skojarzenia. Być może lada chwila, może już w kolejnej książce, styl Zdanowicza wyewoluuje i w rezultacie przyniesie emocje podobne tym, które we współczesnej grozie przynoszą Danielewski, Saramonowicz, Gunia czy sam wielki Ligotti.

5/10 (za więcej akcji bezpośredniej i tanich chwytów horrorowych gotów byłbym dopłacić kolejne 2 punkty).

Opinia pierwotnie opublikowana na lubiegroze.pl

http://www.lubiegroze.pl/uncategorized/damian-zdanowicz-kamienica-panny-kluk/

Przyznam, że debiutancki tomik opowiadań Damiana Zdanowicza nieco mnie przerósł. Wiele osób, których gust bardzo szanuję, pisało i mówiło o "Kamienicy Panny Kluk" wiele dobrego (od autora entuzjastycznego wstępu do książki - Wojtka Guni, począwszy),do mnie jednak zbiór nie przemówił tak mocno. Nie to, żebym się całkiem zraził, były naprawdę wspaniałe momenty, ale z biegiem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
705
289

Na półkach:

Recenzja pochodzi z
http://plejbekpisze.blogspot.com/

Sny marionetek

Opowiadania Damiana Zdanowicza, które możemy przeczytać w Kamienicy panny Kluk, to podróż szlakiem Thomasa Ligottiego do jądra ciemności. To twórczość, w której od tego O CZYM opowiada, a nawet JAK opowiada, o wiele ważniejsze jest to DLACZEGO opowiada. Jej podstawowym zadaniem jest próba uchwycenia w uporządkowaną formę prawd, które są, jak to sam Zdanowicz określa w jednym z opowiadań, nie do wypowiedzenia w normalnym „dyskursie międzyludzkim”. Literatura, a zwłaszcza jej krótka forma, staje się tu medium jedynym właściwym, głównie poprzez swój bezdyskusyjnie szerszy, w stosunku do owego „dyskursu”, wachlarz środków wyrazu. Wyrazić niewyrażalne, utoczyć kształt z materii chaosu, wyśnić uzasadnienie swej egzystencji, zapełnić pustkę – takie, skazane z góry na niepowodzenie, zadania stoją przed wijącymi się w fabularnych konwulsjach bohaterami opowiadań.

Przestrzeń, w której egzystują ludzie w światach Zdanowicza, ma zwichrowaną naturę. Jest przesycona potencją znaczeń, kafkowsko odrealniona, stawiająca opór ludzkiej percepcji, chwiejąca się w epistemologicznych posadach. Może to być pokój mężczyzny odbierającego regularnie po północy anonimowe telefony; mroczna piwnica kamienicy, w której można spotkać na poły realnego Sztukmistrza demaskującego największe oszustwo naszego bytu; metaforyczny zamek na wzgórzu, który nawiedza równie umowny potwór; siedziba redakcji tak zwanego „koszmarnego magazynu”, trafiającego w niewyjaśnionych okolicznościach do odbiorców szczególnie predestynowanych do mrocznego oświecenia; teatr marionetek animowanych nieustannie przez sznurki biegnące w mrok nieskończony; dom rodzinny, w którym własny ojciec i brat wydają się najbardziej obcymi elementami rzeczywistości; zamknięte drzwi do łazienki w domu pewnego psychiatry, skrywające prawdę o ludzkiej cielesności; i w końcu ostatnie piętro tytułowej kamienicy, miejsce gdzie tylko obłęd ratuje przed unicestwieniem.

Bohaterowie opowiadań Kamienicy panny Kluk funkcjonują w przestrzeniach popękanych, ulegających inwazji chaosu, który odkłamuje rzeczywistość. Chaos ów, ukryty za złudzeniem porządku, wytwarzanym przez nasz aparat poznawczy, jest z wszech miar naturalny, bo przecież to tylko nasza wewnętrzna potrzeba katalogowania wrażeń daje pozory ładu. Oznacza to tyle, że cała nasza codzienność rejestrowana zmysłami to jedno wielkie oszustwo, filtr nałożony na obserwowany świat. Wszystko dookoła jest tylko naszą kreacją, tworzonym nieświadomie sztucznym bytem, stanowiącym ochronę przed skutkami konstatacji, że nie jesteśmy niczym więcej niż gadającymi kawałkami mięsa, pustymi pancerzami, strachami na wróble, bulgoczącą cielesną zupą, bladymi horrorami. Wszystko to z powodu brzemienia jaki od mileniów za sobą ciągniemy, czyli samoświadomości.

Za istnienie świadome przychodzi płacić najwyższą cenę w światach Zdanowicza. Ludzie są jak śniące marionetki, odgrywające wciąż i wciąż na nowo przedstawienie życia. Wyśnione przez nie światy to feeria barw, bogactwo uczuć, nawałnica smaków i zapachów, plany, wspomnienia, poczucie istotności i teleologiczne tłumaczenia sznurków animujących ich wydrążone skorupy. A przecież tak naprawdę, wszystko co istnieje to tylko pustka i atomy. Ten bezlitosny fakt dociera do manekinów przez szczeliny wyprodukowanych przez nie snów. Budzą się one czasem z letargu, pozwalającego na kiełznanie doznań w formy i treści uzasadniające ich sztuczną egzystencję. Po przebudzeniu pękają formy, lalki siedzą w swoich małych szalupach, rozpaczliwie wiosłując ku blaskowi, obiecującemu ratunek przed ciążeniem rozszalałego wodospadu za ich plecami.

To potworne przyciąganie nie jest formą kary za przywilej istnienia. Cierpienie, nierozerwalnie związane z świadomym trwaniem, nie pozwala nawet na zogniskowanie nienawiści ku bytowi to cierpienie zadającemu. Nie na takiego bytu przecież. To tylko kolejny poziom złudzenia, próba kolejnego nadawania celu ludzkiemu życiu. Kukiełki (my) oszukują same siebie, łudząc się, że od owej katorgi można w jakikolwiek sposób uciec. Pojawiające się zaraz po nadziei, przygniatające do ziemi rozczarowanie, urasta do najtragiczniejszej rzeczy w „życiu” marionetki. W życiu każdego z nas. Bo jesteśmy tylko pacynkami, choćbyśmy się tego zdecydowanie wypierali. Lalkami, którymi nie animuje nikt inny niż one same, ich niewytłumaczalny i absurdalny balast – samoświadomość.

Tak oto wygląda wyprawa w koszmary Kamienicy panny Kluk Damiana Zdanowicza. Od czasu Teatro Grottesco Thomasa Ligottiego i Powrotu Wojciecha Guni, nie czytałem tak gęstych i sugestywnych tekstów. Wielkie słowa uznania kieruję do redakcji OkoLicy Strachu, która wystartowała swoją Biblioteczkę książką ekstremalnie trudną, niekomercyjną i niszową. Liczę na powrót autora w kolejnych opowiadaniach, takiej literatury chciałbym więcej.

Recenzja pochodzi z
http://plejbekpisze.blogspot.com/

Sny marionetek

Opowiadania Damiana Zdanowicza, które możemy przeczytać w Kamienicy panny Kluk, to podróż szlakiem Thomasa Ligottiego do jądra ciemności. To twórczość, w której od tego O CZYM opowiada, a nawet JAK opowiada, o wiele ważniejsze jest to DLACZEGO opowiada. Jej podstawowym zadaniem jest próba uchwycenia w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
351
126

Na półkach: ,

(Nie)świadome, smętne drobnoustroje

Zebraliśmy się tu dziś, aby przybliżyć zarówno treść, jak i formę premierowego zbioru opowiadań w duchu weird fiction. Natomiast ja sam zabrałem się za „Kamienicę panny Kluk”, ponieważ W. Gunia, również autor tworzący w klimatach weird, którego zbiór pt. „Powrót” przypadł mi do gustu, nie szczędził komplementów temu wydawnictwu. Co więcej, jako pisarz, językowy purysta i - co najważniejsze – znawca twórczości Ligottiego, a więc czołowego przedstawiciela weird, napisał do zbioru fachowe i wyczerpujące wprowadzenie. Czytałem je parokrotnie – wam również zalecam jako tekst obowiązkowy, doskonały komentarz do zastanych tu opowiadań.

Wnosząc po metryce Zdanowicza, zasadne wydaje się pytanie: czy młody wiek i dojrzałość (artystyczna) albo inaczej, gotowość do skomunikowania innym cząstki swojego świata, mogą udanie iść ze sobą w parze? Debiutancka „Kamienica panny Kluk” Damiana Zdanowicza doskonale nadaje się do przetestowania tej tezy, bo też chcę ostatecznie przekonać się, że mój własny sceptycyzm co do jakości pisarstwa młodych autorów, jawi się jedynie jako wstydliwe przewrażliwienie. Napisałem „ostatecznie”, gdyż Michael Koryta już wcześniej podważył owe założenie. Ten amerykański reprezentant kryminału i sensacji, stał się kilka lat temu moim odkryciem, debiutując nawet nieco wcześniej niż Polak.

Witajcie zatem w „Kamienicy panny Kluk”, gdzie na ostatnim piętrze czyhają czerń i otchłań sięgająca gwiazd; w piwnicy znajdują się manekiny o szklanych oczach, w których odbije się wasze zdumienie i przerażenie; do pokoi na piętrze również nie warto zaglądać; położyć się na łóżku także nie polecam, bo jeśli sen to wręcz pewne nawiedzenie, zaś w obliczu zbliżającej się północy, najlepiej przebywać poza domem, z dala od telefonów, na wypadek, gdyby któryś zadzwonił, a płynący ze słuchawki głos skutecznie obrzydził wam wszelki hedonizm. Co więcej, możemy bezwolnie „zgrzeszyć” samą myślą, a tym samym trafić na listę subskrybentów „koszmarnego magazynu”. Zresztą nieważne, dokąd pójdziemy, gdyż i tak skazani jesteśmy na istnienie, skalani jego grzechem, a więc to, co zrobimy i tak nie ma sensu, bo wszystko zostało już za nas napisane. Przeanalizuję teraz „Kamienicę panny Kluk” pod kątem metody SWOT.

Mocne strony (S). Jedno jest pewne - Zdanowicz posiada już w swoich rękach doskonałe narzędzie w postaci stylu i stosowanego języka. Pisze w sposób wyważony, czyta się go płynnie - udanie uchwycił proporcje, gdyż nie stroni od fabuły, a z drugiej strony umiejętnie wprowadza elementy wykładni indywidualnej percepcji świata połączonej z ligottiańską ideologią, tak że trudno zarzucić zbiorowi objuczenie akcentami filozoficznymi. Ponadto zgrabne, przemawiające do wyobraźni metafory, już od pierwszej strony, jak choćby: „byliśmy w środku, smętne drobnoustroje, zdeterminowane, żeby w następny, piękny dzień wślizgnąć się z otępionymi zmysłami”. Niewątpliwie, choć wyziera z „Kamienicy…” niedający żadnych wątpliwości obraz świata i społeczeństwa, spójny w swoim tragizmie i bezosobowości, zbiorek ten odznacza się też różnorodnością, zarówno co do tempa, jak i akcentów: od wizyjnej fabuły, przez nostalgię po kwestie „techniczne”, o których warto wspomnieć, czyli przedzielanie utworów tudzież powplatanie pojedynczych telefonów (w ramach odcinków) między inne, większe dzieła. A wszystko to zamknięte w kameralnej, acz spójnej wizji świata lub światów: snu i jawy; życia i śmierci.

Ten, jak go nazywam, „intymny oniryzm” można odbierać jako widzenie rzeczywistości alternatywnej, współistniejącej obok tego, co już znamy, która to przeziera przez cienkie oddzielające płótno. Innymi słowy, Zdanowicz, tak jak inni twórcy spod znaku weird, jakby dostrzegł dziurę w tym papierowym studiu naszego świata, rozdarł ją w sobie tylko znanym, zakamuflowanym miejscu i z chęcią, ale też z przerażeniem, chadzał tam w wolnych chwilach, rejestrując zmysłami to, co dzieje się tuż obok, niesłyszalne niczym dźwięki nietoperza, niedostrzegalne jak prędkość światła. Wszak, niemal na każdym kroku towarzyszy czytelnikowi, tak jak w „Severinim” Ligottiego, „bezbrzeżne i niejasne wrażenie wielkiego czarnego życia, z którego wszyscy wynurzyliśmy się i z którego wszyscy jesteśmy zbudowani”.

Pełna recenzja dostępna pod tym adresem:

http://dobrakomplementarne.blogspot.com/2017/07/nieswiadome-smetne-drobnoustroje-damian_63.html

(Nie)świadome, smętne drobnoustroje

Zebraliśmy się tu dziś, aby przybliżyć zarówno treść, jak i formę premierowego zbioru opowiadań w duchu weird fiction. Natomiast ja sam zabrałem się za „Kamienicę panny Kluk”, ponieważ W. Gunia, również autor tworzący w klimatach weird, którego zbiór pt. „Powrót” przypadł mi do gustu, nie szczędził komplementów temu wydawnictwu. Co...

więcej Pokaż mimo to

avatar
96
58

Na półkach: ,

Wahałem się czy dać siedem czy osiem gwiazdek. Ostatecznie zdecydowałem, że jednak osiem.

Na początek trzeba powiedzieć jedno: Damian Zdanowicz uwielbia Thomasa Ligottiego i wcale tego nie ukrywa. Klimat, język i same fabuły wyglądają tak, jakby żywcem wyjęto je z nieznanego zbioru Ligottiego. W naśladowaniu formy Zdanowicz osiągnał perfekcję. Uwierzyłbym gdyby ktoś mi powiedział, że to opowiadania Ligottiego.

To jest plus jak i minus zbioru. Plus - bo dostajemy smoliście gęste weird fiction o niezwykle sugestywnym klimacie i przerażających pomysłach. W dodatku wybornie napisane. Minus - bo jest to książka przeznaczona głównie dla wielbicieli Ligottiego, którym dłuży się oczekiwanie na kolejną książkę pisarza. Ponieważ zaliczam się do tych osób, Kamienicą jestem zachwycony. Dla tych, którym opowiadania Ligottiego do gustu nie przypadły, Kamienica panny Kluk będzie niestrawna.

Krytykant zapyta: czym różni się naśladowanie Ligottiego od naśladowania Mastertona czy Kinga? To wciąż tylko naśladowanie. Owszem. Ale w smaku tego dania nie tylko nie czuc podróbki, ale i wzbudza ono te same emocje.

Damian Zdanowicz pokazał, że drzemią w nim wielkie możliwości. Świetnie panuje nad językiem i ma naprawdę upiorne pomysły. Jego opowieści mają drugie i trzecie dno i odpowiednią dramaturgię. Natomiast nie ulega watpliwości, ze aby być kimś więcej niż nader zdolnym kopistą, Zdanowicz musi popracować nad własnym stylem.

Dla fanów Ligottiego 8/10, dla innych - 6/10.

Wahałem się czy dać siedem czy osiem gwiazdek. Ostatecznie zdecydowałem, że jednak osiem.

Na początek trzeba powiedzieć jedno: Damian Zdanowicz uwielbia Thomasa Ligottiego i wcale tego nie ukrywa. Klimat, język i same fabuły wyglądają tak, jakby żywcem wyjęto je z nieznanego zbioru Ligottiego. W naśladowaniu formy Zdanowicz osiągnał perfekcję. Uwierzyłbym gdyby ktoś mi...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    98
  • Przeczytane
    42
  • Posiadam
    19
  • Horror
    4
  • Ulubione
    3
  • 2019
    2
  • 2020
    2
  • Literatura polska
    2
  • Posiadam - e-booki
    1
  • Przeczytane w 2017 r.
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Kamienica panny Kluk


Podobne książki

Przeczytaj także