Bądź piękna. Sztuka ekscentrycznego glamour
Przyhamuj z makijażem oczu, jeśli uwydatniasz usta czerwoną szminką.
Zasady?
Chcesz mi powiedzieć, że Marilyn Monroe, Hedy Lamarr i Rita Hayworth się myliły?
Ikona glamour, muza projektantów, inspiracja dla milionów kobiet na świecie. Dita von Teese.
W prawdziwie wielkim stylu przeistoczyła się z piegowatej dziewczyny o włosach koloru truskawkowego blond, w kobietę z okładek Vogue’a i Vanity Fair. Sama nauczyła malować się kocie oko, szminkować usta na czerwono i robić pieprzyk, który przypomina znak interpunkcyjny. Jej znak rozpoznawczy.
Jest ucieleśnieniem kobiecości.
Poznaj jedną z najbardziej tajemniczych gwiazd Hollywood intymnie, prywatnie, a nawet bez makijażu. Artystka zdradza kulisy swojej drogi na szczyt oraz tajniki urody - alabastrowej cery, szczupłej talii, dzieli się radami i trikami, które stosuje w swoim codziennym życiu. Wprowadza w barwny świat Hollywood i za kulisy scen kabaretów oraz światowych wybiegów mody.
To prawdziwa księga ekscentrycznego glamour według Dity von Teese.
Odważ się być piękną.
Dita jest dla mnie ideałem Paryżanki – i to nieistotne, że wychowała się na Środkowym Zachodzie. Kiedy gości na moich wybiegach, wolę, żeby sama przygotowywała sobie makijaż i fryzurę. Uwielbiam silne osobowości, wyjątkowe charaktery, a Dita właśnie jest niczym bohaterka powieści czy hollywoodzkiego filmu.
Jean Paul Gaultier
Kiedy stajesz obok Dity, nie możesz przestać się zastanawiać, jak to możliwe, że istnieje coś tak delikatnie pięknego, a jednocześnie tak głębokiego i świeżego – jak wiosenna róża w pełnym rozkwicie. Możemy czuć się szczęściarzami, że mamy wreszcie dostęp do sekretów jej blasku.
Sharon Stone
Dita jest wyjątkowa, bo ciągle chce się doskonalić. Przez doskonalenie rozumiem tutaj, w jaki sposób ta urocza dziewczyna z maleńkiego amerykańskiego miasteczka odkryła swoje prawdziwe “ja”. Ona nigdy nie nudzi, ani nie jest znudzona, a to dlatego, że ciągle poszukuje, ciągle chce coś ulepszać, tak, poprzez swoje piękno, ale co najważniejsze, za sprawą swojej inteligencji.
Christian Louboutin
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 93
- 43
- 26
- 10
- 5
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
liczylam na bardzo duzo ciekawych i przydatnych informacji od niesamowitej dity ale sie zawiodlam i to mocno. wiekszosc makijazowych/pielegnacyjnych porad to rzeczy oczwiste dla kazdej dziewczyny ktora ma dostep do internetu. podobaly mi sie anegdoty o gwiazdach starego hollywood i historie samej dity
liczylam na bardzo duzo ciekawych i przydatnych informacji od niesamowitej dity ale sie zawiodlam i to mocno. wiekszosc makijazowych/pielegnacyjnych porad to rzeczy oczwiste dla kazdej dziewczyny ktora ma dostep do internetu. podobaly mi sie anegdoty o gwiazdach starego hollywood i historie samej dity
Pokaż mimo toKiedy kupowałam tę książkę, nie spodziewałam się, że będzie w niej aż tyle treści:) Uprzedzam, jest do czytania baaaaaardzo dużo, szalenie dużo, zdecydowanie o wiele za dużo. Zdjęcia są piękne, to nie ulega wątpliwości, ale treść mnie znudziła. Przyznaję się bez bicia, że pod koniec przelatywałam tylko kartki, w poszukiwaniu czegoś naprawdę przydatnego/interesującego. Dita jest ładna, sporo wie o tym, jak być ładną, seksowną. Niestety, radzi też w wielu dziedzinach, w których moim zdaniem nie powinna. A już jej zdjęcia jak uprawia gimnastykę" w tym swoim seksownym wdzianku, pffff....
Mamy wiele rad "życiowych", sporo treści dotyczących samoakceptacji - jeśli tylko ktoś ma z tym problem, powinno być przydatne. Dita uczy też jak odnaleźć własny styl, poleca eksperymentować. Pisze bez ogródek, nawet o tym, jak usuwać włoski, które mogą pojawić się wokół sutków.
Dla fanów pozycja niezbędna, dla innych - jak lubią duuuużo czytać o urodzie:)
Kiedy kupowałam tę książkę, nie spodziewałam się, że będzie w niej aż tyle treści:) Uprzedzam, jest do czytania baaaaaardzo dużo, szalenie dużo, zdecydowanie o wiele za dużo. Zdjęcia są piękne, to nie ulega wątpliwości, ale treść mnie znudziła. Przyznaję się bez bicia, że pod koniec przelatywałam tylko kartki, w poszukiwaniu czegoś naprawdę przydatnego/interesującego. Dita...
więcej Pokaż mimo toDo Dity von Teese mam stosunek mocno ambiwalentny: z jednej strony jej w pełni świadoma autokreacja i żelazna konsekwencja, z jaką wprowadza ją w życie, budzą mój podziw, z drugiej - dyskutowałabym, czy rzeczywiście sprowadzanie "sztuki życia" do kultywowania wyglądu, image'u, jest zjawiskiem pozytywnym.
Jeśli w odmętach internetów natrafiam na jakieś wzmianki o Dicie, opatrzone są zwykle kilkoma zabójczo dobrymi zdjęciami. Kilkoma, podkreślam. Nie całą wielką paczką w wysokiej rozdzielczości. Dlatego właśnie - przyznaję - dałam się uwieść okładce, skuszona okazją do napatrzenia się do woli na obrazki HQ.
No to się napatrzyłam.
Proszę nie lekceważyć tej książki. Nie można lekceważyć czegoś, co waży jakieś pół tony, jest wielkie, nieporęczne i z daleka wydziela intensywną woń papieru kredowego i druku. Znaczy - zapach czytelniczego luksusu i glamouru. Czytelniku, czytelniczko - tej książki się nie wozi w żadnym tam dziadowskim zbiorkomie, tu potrzeba pięciodrzwiowego kombi z tragarzem (wiem, o czym mówię, bo przytargałam tomiszcze w badziewnej nieglamowej płóciennej siatce za pomocą zbiorkomu i miałam za swoje. Dobrze, że zasuwam na płaskim, a nie na szpilkach i bez makijażu, bo by mi tapetka spłynęła z buźki).
Jakie są zatem sekrety tego ekscentrycznego piękna? W skrócie sprowadzają się do kilku zaledwie zasad: wysypiaj się, jedz zdrowo, ćwicz regularnie, dbaj o siebie nieustannie, stosuj kosmetyki odpowiednie dla twojej skóry, a nie drogie, rozpieszczaj się czasem, bądź konsekwentna, nie zmieniaj stylu, bądź tym, kim chcesz być, a jak nie możesz, to albo to zaakceptuj, albo się zmień.
Na pierwszy rzut oka widać, że część z porad Dity ma głęboki sens, choć daleko im do jakichś rewolucyjnych prawd; że część można zaadoptować na swoje potrzeby tylko, jeśli ktoś cię utrzymuje i dba o twoje sprawy, podczas gdy ty szorujesz uda gąbką z trukwy egipskiej; a część jest - przynajmniej dla mnie - mocno przygnębiająca.
Dlaczego przygnębiająca? Bo zrobiłam sobie krótki rachunek stylu: przez ostatnie 20 lat swojego życia przeszłam etap noszenia się jak metal, jak got, jak rasowy przedstawiciel japońskiej sceny rockowej połączony z choinką (serio),jak dziwadło i wreszcie tak, żeby dało się nałożyć ciuchy szybko i bez wewnętrznego fuj - jak widać, im starsza jestem, tym bardziej mój styl grawituje do mało stylowego "czysto i w kolorze, jaki lubię, są naprawdę ważniejsze rzeczy w życiu". Na samą myśl o tym, że wzorem Dity miałabym przez kolejne dziesięć lat nosić się tylko w jeden sposób i robić makijaż tylko w jeden sposób robi mi się trochę smutno i trochę żal.
I dotyczy to nie tylko ciuchów - chodzi o całość: o dom, w jakim mieszkasz, o rzeczy, jakimi się otaczasz, o wybory, jakie podejmujesz. Wymyślasz siebie na resztę życia i praktykujesz tak długo, aż naprawdę staniesz się tym kimś.
O tym mniej więcej jest ta książka i w ujęciu Dity sprowadza się do tego, żeby z bezwzględną konsekwencją dbać o swój wizerunek i pielęgnować urodę. Brzmi jak mentalne więzienie o zaostrzonym rygorze? Cóż, tu się właśnie objawia mój ambiwalentny stosunek do Dity: wierzę, że ona jest w tym szczęśliwa, a sztywny gorset zasad i żelazna konsekwencja dają jej życiowe spełnienie, ale serdecznie współczuję dziewczynom, które nie będąc jak Dita zrobią wszystko, żeby stać się jej odpowiednikiem.
Co zatem mamy w książce? Część poświęconą pielęgnacji - od diety i ćwiczeń po styl życia. Mamy część poświęconą tylko makijażowi i układaniu włosów - bez zbędnej złośliwości, ale są blogerki i vlogerki, z których stron dowiecie się więcej niż od Dity, bo tu wszystko sprowadzi się do tony korektora, sztucznych rzęs, tony pomadki i tony lakieru do włosów. Mamy również rozdział poświęcony poprawianiu urody (casus "nie akceptujesz sobie, to zaakceptuj, a jak nie możesz, to popraw, co trzeba, bo od tego jest skalpel, żeby z niego korzystać") i wreszcie obszerny opis, jak wyglądają profesjonalne przygotowania do profesjonalnego występu - to tak gdyby ktoś miał wątpliwości, dlaczego ekscentryczny glamour nijak się ma do zwyczajnego życia.
Przez pierwsze 100 stron (czyli pierwszy rozdział) książka sprawia niezłe wrażenie: jest trzeźwa i rozsądna. Niestety pada ofiarą swojej własnej objętości - nie da się przeczytać tego na raz bez uczucia narastającej frustracji, zniechęcenia, obrzydzenia powierzchownością, płytkością i kultem wyglądu amerykańskich starletek. Momentami człowiek ma ochotę potrząsnąć "Bądź piękna" (ha, dlatego ta książka jest taka wielka! nie da się p[otrząsnąć!) i zapytać, czy naprawdę nie liczy się nic poza wyglądem?
Całość sprawia wrażenie dość schizofreniczne. Z jednej strony jest manifestem, z drugiej poradnikiem. Z jednej strony zachęca dziewczyny, żeby robiły swoje i czuły się sobą, z drugiej - tylko jeśli w ten sposób będą wyglądały inaczej niż inni. Z jednej strony wreszcie Dita stara się przedstawić swój styl życia jako możliwy do zaadoptowania w codzienności przeciętnego człowieka z jego ośmiogodzinnym dniem pracy i dziećmi w domu, z drugiej na każdym kroku wychodzi, że jednak nie, nie bardzo, do tego trzeba mieć sporo czasu i motywacji zysków, jakie dają te wszystkie poświęcenia.
Bądź lepszą wersją siebie. Lepszą, ładniejszą, zgrabniejszą, zdrowszą, bardziej zdeterminowaną, bardziej konsekwentną, bardziej zniewoloną swoimi własnymi oczekiwaniami, wiecznie na twoim własnym cenzurowanym i zapomnij o luzie.
Na koniec dwie jeszcze uwagi.
W jednym miejscu Dita stwierdza wprost, że jeśli ma do wyboru rozmawiać z kimś, kto wygląda oryginalnie i kimś przeciętnym, zdecydowanie wybierze tego pierwszego. Przepraszam, jeśli zabrzmi to okropnie mentorsko, ale jeśli jakaś młodsza i mniej pewna siebie czytelniczka Dity trafi na tę recenzję - kochanie, to nie działa w ten sposób, nie jesteś tym, jak wyglądasz, ale tym, co myślisz i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej, szczególnie jeśli wmawia ci to wymalowana cizia, która żyje z pokazywania sztucznych piersi (nawet jeśli są to mistrzowsko zrobione sztuczne piersi i nawet jeśli robi to w naprawdę piękny i artystyczny sposób).
W innym miejscu Dita dowodzi z kolei, że dobry wygląd to kwestia priorytetów. Jeśli masz do wyjścia 20 minut, zdążysz przypudrować nosek, zrobić dziobek i schować oczy za okularami, narzucić sukienkę i włożyć baletki. Z drugiej strony zauważa, że są dziewczyny, które w 20 minut wolą wbić się w rurki, nastroszyć włosy i nałożyć grubą warstwę tapety na twarz. Co wolisz? Wybór należy do ciebie.
Głęboko zastanowił mnie ten ustęp. Dziewczyna z nałożoną szminką w sukience i w baletkach wygląda, cóż, jak dziewczyna w sukience, czyli zupełnie przeciętnie. Mało tego, jeśli celem kultywowania ekscentrycznego piękna wybierze sukienkę bardziej "strojną", bez pełnego makijażu można wyglądać w niej dość niechlujnie. Z kolei za dziewczyną z natapirowanymi tlenionymi włosami i makijażem a'la japońska gyaru na sto procent wzbudzi zainteresowanie. I co jest teraz bardziej glam i ekscentryczny? Kto łamie konwenanse i drwi z mody, bo ma własny styl?
Wszystkim, którzy rano mają 20 minut do wyjścia serdecznie polecam, żeby zjedli śniadanie. W pracy przed kompem to nie to samo, co w domu i na spokojnie. A bez makijażu skóra trochę odpocznie i wolniej się zestarzeje. Przepraszam, jeśli nie brzmi to dość ekscentrycznie i glamour.
Dziewczynom, którym naprawdę zależy na kultywowaniu piękna, wszystko jedno, jak je zaszufladkujemy, serdecznie polecam książkę Dity schować głęboko na półce, od czasu do czasu wyciągać, żeby obejrzeć jedno zdjęcie - nie ma potrzeby więcej, bo na każdym Dita wygląda w zasadzie tak samo - i robić swoje po swojemu, bez cudzych rad.
Wszystkim PT Czytelniczkom i Czytelnikom z dużą ilością wolnego czasu i odpowiednim zacięciem zwracam uwagę, że nie mamy jeszcze na rynku książki o tym, jakie lektury wybierać, aby kultywować swój ekscentryczny glamour i tworzyć odpowiedni wizerunek za pomocą swojej biblioteczki na LC. Dostrzegam tu poważny marketingowy brak. Proszę tylko, aby umieścić mój nick w podziękowaniach na ostatniej stronie.
Do Dity von Teese mam stosunek mocno ambiwalentny: z jednej strony jej w pełni świadoma autokreacja i żelazna konsekwencja, z jaką wprowadza ją w życie, budzą mój podziw, z drugiej - dyskutowałabym, czy rzeczywiście sprowadzanie "sztuki życia" do kultywowania wyglądu, image'u, jest zjawiskiem pozytywnym.
więcej Pokaż mimo toJeśli w odmętach internetów natrafiam na jakieś wzmianki o Dicie,...
Piękne wydanie, cudowne zdjęcia, a treść marniutka. Umiłowanie piękna Dity w każdej codziennej czynności jestem w stanie zrozumieć. Ale nie ilość korektora, pudru i lakieru do włosów.
Piękne wydanie, cudowne zdjęcia, a treść marniutka. Umiłowanie piękna Dity w każdej codziennej czynności jestem w stanie zrozumieć. Ale nie ilość korektora, pudru i lakieru do włosów.
Pokaż mimo toDla wszystkich fanów Dity von Teese, czerwonych ust i paznokci oraz pięknego i zdrowego ciała w stylu Dity i lat 40.
Dla wszystkich fanów Dity von Teese, czerwonych ust i paznokci oraz pięknego i zdrowego ciała w stylu Dity i lat 40.
Pokaż mimo to