Żywoty maluczkich

Okładka książki Żywoty maluczkich Pierre Michon
Okładka książki Żywoty maluczkich
Pierre Michon Wydawnictwo: Czytelnik Seria: Mała Proza literatura piękna
204 str. 3 godz. 24 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Mała Proza
Tytuł oryginału:
Vies minuscules
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
2006-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2006-01-01
Liczba stron:
204
Czas czytania
3 godz. 24 min.
Język:
polski
ISBN:
9788307030661
Tłumacz:
Wojciech Gilewski
Tagi:
literatura współczesna literatura francuska XX wiek
Średnia ocen

6,5 6,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,5 / 10
15 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
890
226

Na półkach:

Skarby, kolejne niespodziewane skarby. Już sam tytuł sugeruje oddanie głosu tym, którzy zazwyczaj go nie mają. To jednak tylko jeden z licznych elementów gry Michona z czytelnikiem. W istocie główni (i bez wyjątku tytułowi) bohaterowie kolejnych opowieści są w nich często postaciami epizodycznymi, drugoplanowymi.

To dzieło erudycyjne i intertekstualne, ale i przepełnione egzaltacją. Jego styl jest podniosły, chwilami wręcz barokowy, poetycki i pełen wybujałych metafor, podkręcony jeszcze archaizującą stylizacją z pretensjonalnym szykiem zdań, której to manierze przypisać należy jednak zamysły parodystyczne, nie mimetyczne, jakby literat drwił ze swego rzemiosła, które to wrażenie wzmaga dodatkowo często podkreślana niepewność narratora co do opisywanych zdarzeń, czyniąc żywoty maluczkich domeną domysłu, który rzadko jest domysłem życzliwym. Paradoksalnie, Michon oferuje przy tym istne zatrzęsienie szczegółów, które przy bliższym zbadaniu służą jednak wyłącznie dalszemu zaciemnieniu malowanego obrazu.

Książka Michona to nie tylko kpina z literatury i przekonania o jej misji, to również kpina z czytelnika i jego rozbudzonych tytułem oczekiwań. Michon z wyrachowaniem tej obietnicy nie spełnia, pokazując odbiorcy, oczekującemu tak zwanego przesłania, środkowy palec. Odbrązawia przekonanie o wzniosłym powołaniu pisarza, nie tylko dekorując je cierpieniem, ale i portret samego pisarza (w domyśle samego siebie) malując nader antypatyczny.

Toczy się też na tych kartach nieustanny, symboliczny pojedynek między życiem, uosabianym przez silne, dominujące postaci kobiece, a życia odwieczną przeciwniczką, której ostateczny a nieunikniony tryumf wieńczy każdą z opowieści w postaci aktu zwyczajnego jak pierdnięcie, beznamiętnie przekreślającego marzenia o spełnieniu czy zbawieniu.

Michon zwodzi i kluczy: prosta, linearna opowieść jest dla niego zjawiskiem obcym i zapewne wstrętnym. Najpierw przekonuje więc, że słynny cykl życia niekoniecznie jest jednolitym, nieubłaganym mechanizmem, któremu trzeba się fatalistycznie poddać; istnieją jakoby sztuczki, które pozwalają go złamać i przezwyciężyć. Ucieka się do nich butny narrator, by zbyt późno przekonać się, że złamany los nie jest bynajmniej godny pożądania.

A przecież los, złamany czy prosty, i tak w końcu powróci w stare, utarte koleiny, nawet jeśli przyjdzie mu na to trochę poczekać – przecież nie zbywa mu ani na czasie, ani na cierpliwości. Ostatecznie ból i śmierć zrównują nas wszystkich, bo jedno zero, choćby się nie wiadomo jak nadęło i nie wiadomo czym obwiesiło, nigdy nie będzie większe od drugiego zera.

Skarby, kolejne niespodziewane skarby. Już sam tytuł sugeruje oddanie głosu tym, którzy zazwyczaj go nie mają. To jednak tylko jeden z licznych elementów gry Michona z czytelnikiem. W istocie główni (i bez wyjątku tytułowi) bohaterowie kolejnych opowieści są w nich często postaciami epizodycznymi, drugoplanowymi.

To dzieło erudycyjne i intertekstualne, ale i przepełnione...

więcej Pokaż mimo to

avatar
404
282

Na półkach: , ,

Muszę przyznać, że pierwsze zetknięcie się z twórczością Pierre’a Michona (ur. 1945) nieco mnie skonfundowało. Rzadko bowiem zdarza mi się natrafić na zupełnie nieznanego autora, który jest określany mianem „klasyka współczesnej francuskiej prozy”, a jego książka, tak jak w przypadku „Żywotów maluczkich” – „dzieła kultowego”. Na takie niedopatrzenie żaden romanista nie może sobie pozwolić.

Na „Żywoty maluczkich”, opublikowane po raz pierwszy we Francji w 1984 roku, składa się osiem autobiograficznych opowiadań, blisko połączonych ze sobą tematycznie i chronologicznie, co sprawia wrażenie, że mamy do czynienia z powieścią. Łączy je postać narratora – za każdym razem jest to ta sama osoba, tyle że na różnych etapach życia i obdarzona różnym poziomem świadomości. Prozę Pierre’a Michona można bez wątpienia zaliczyć do dzieł, w których autor oddaje głos „podmiotom słabym”, tytułowym maluczkim. Każde z ośmiu opowiadań autor poświęca jednej osobie – dziadkom, zmarłej siostrze, koledze ze szkolnej ławy, pacjentowi szpitala, księdzu, kochance – postaciom ważnym może dla jego prywatnej historii, ale zupełnie marginalnym i nieznaczącym z punktu widzenia świata. Na uwagę zasługuje wyjątkowy, napuszony patetyzmem styl tej prozy. Michon opowiada historie zwykłych, prostych ludzi w niezwykły i nieprosty sposób, podnosząc ich życiorysy do rangi legendy. Legendy, a nawet przypowieści – trudno oprzeć się wrażeniu, że styl pisania Michona momentami jednoznacznie przywodzi na myśl styl biblijny. Inną kwestią jest pytanie, czy są „Żywoty maluczkich” czymś na kształt dobrej nowiny, świeckiej ewangelii. Wydaje się, że nie – bowiem każde z opowiadań kończy się mniej lub bardziej dosłowną śmiercią postaci.

Równocześnie obserwujemy „żywot” samego narratora, który bynajmniej nie uważa się za „maluczkiego”, tylko za natchnionego twórcę, demiurga, aspirującego do bycia pisarzem, który jednak z jakichś powodów nie może wydusić z siebie ani linijki. Tymczasowo więc musi zadowolić się rolą kronikarza rzeczywistości. Nieustannie szuka inspiracji, wręcz żądając jej od świata, a tak naprawdę krok po kroku pikuje w stronę dna, krzywdząc ludzi, pijąc i narkotyzując się. Antypatia, jaką czytelnik może odczuwać wobec narratora staje się wprost proporcjonalna do jego postępującego upadku – aż trudno oprzeć się wrażeniu, patrząc na jego wybujałe ego, że prawdziwym maluczkim, którym pogardza, jest przede wszystkim czytelnik. „Żywoty maluczkich” byłyby zatem niczym więcej, jak próbą przepracowania pewnych tematów, rodzajem literackiego czyśćca, przez który musi przejść człowiek, aby stać się „prawdziwym” pisarzem. (Jednym z najważniejszych i, jak sądzę, ukrytych tematów tej prozy jest nieobecność mężczyzny (ojca) w życiu narratora i wszechobecność postaci matki). Nie jest to zatem dzieło pierwsze, ale jakby prenatalne, na osi czasu twórczości autora sytuujące się na lewo od punktu zerowego. W tej refleksji wymagana jest oczywiście pewna doza ostrożności, gdyż pomimo silnego aspektu autobiograficznego opowiadań, relacje autor vs. narrator pozostają niejasne.

Pisarstwo Pierre’a Michona to jednak przede wszystkim styl – z niespotykanym pietyzmem dobrane słowa i metafory, utwory zamieszczone w „Żywotach maluczkich” znajdują się niewątpliwie w połowie drogi między prozą a poezją. Każde zdanie jest niezwykle dopracowaną przestrzenią, niepozbawioną również pewnej muzykalności, co czyni z nich rodzaj współczesnych eposów, na podobieństwo średniowiecznej literatury oralnej, wyśpiewywanej przez trubadurów. Styl tej prozy, pomimo iż zasługujący na aplauz, z biegiem czasu jednak coraz bardziej męczy czytelnika i zaciemnia przekaz, choć być może taka właśnie była intencja autora. W opowiadaniu „Żywot braci Bakrootów”, aspirujący do bycia pisarzem narrator, stawia sobie za wzór Racine’a i jego „niezrozumiałe zdania, różne, lecz równe, osobliwe, z których jedno w sposób regularny pokrywało się z drugim niczym ruchy zegarowego wahadła, zdążając do odległego celu (…)”. Taka właśnie jest proza Pierre’a Michona, a jego świat przypomina „w nieskończoność dającą się powiększać kolekcję słów pozwalającą się ze sobą łączyć w nieprzewidywalny sposób”. Na koniec pozostaje tylko zaprosić odważnych do wejścia w ten intensywny świat, w którym poruszamy się wraz z narratorem „znanym mu szlakiem, zaznaczonym śladami jego wad”. Tym z Państwa, którzy nie boją się konfrontacji z jego intensywnością i pesymizmem, zachęcam do zmierzenia się z „Żywotami maluczkich”. Z tym współczesnym eposem, antyewangelią.

Muszę przyznać, że pierwsze zetknięcie się z twórczością Pierre’a Michona (ur. 1945) nieco mnie skonfundowało. Rzadko bowiem zdarza mi się natrafić na zupełnie nieznanego autora, który jest określany mianem „klasyka współczesnej francuskiej prozy”, a jego książka, tak jak w przypadku „Żywotów maluczkich” – „dzieła kultowego”. Na takie niedopatrzenie żaden romanista nie może...

więcej Pokaż mimo to

avatar
142
53

Na półkach: , ,

książka trucizna. książka zbudowana z szorstkich, uwierających kamieni. 8 różnych historii, quasi-biografia, na którą te historie się składają, napisana przez starzejącego się człowieka, który przez całe życie usiłował być pisarzem. został nim w końcu, ale nie takim jakim chciał.

a został kronikarzem zwykłości, powszechności - takie są te historie: o zwykłych ludziach, jego rodzicach, dziadkach, przyjaciołach, kochankach, jego piciu i ćpaniu.


ludzie, których już nie ma. i to co po nich zostanie "relikwia za dwa grosze w odległym sklepiku handlarza starzyzną. Będzie nieurodzaj gryki; naiwny i opuszczony święty, igły, które z bijącym sercem wbijały weń dziewczęta zmarłe sto pięćdziesiąt lat temu; moi bliscy tu i tam w lesie gnijący; wioski oraz ich nazwy; i jeszcze wiatr."

to będzie - pisze do Czytelnika Pierre Michon.

to będzie.

wszyscy, którzy zamieszkali we mnie. wszyscy przodkowie, których geny noszę. jestem taki jak oni - pisze do Czytelnika Pierre Michon.

jego książka jest więc trucizną. kamieniami, z których łatwo wykrzesać iskrę. jest komórką rakową pełzającej choroby zrozumienia. nikt z nas nie jest nikim szczególnym. nasze życia są zwykłe i piękne w swej niezwykłości. ale boleśnie - mało kogo obchodzące.


doroślejemy razem z Autorem. i też jak on nie rozumiemy czego tak naprawdę szuka.


pijemy z nim, ze starym księdzem alkoholikiem i jeszcze jednym czubkiem z pobliskiego zakładu psychiatrycznego. pijemy patrząc w twarze ludzi, których nigdy nie znaliśmy. mają jednak dziwnie znajome rysy, kogoś kogo znaliśmy, albo znamy, albo kiedyś poznamy.


książka trucizna. ale żadnych ostrzeżeń. kupiona za cenę kanapki, leżąca wśród innych książek, których nikt nie kupił.


przed takimi zdaniami powinno się ostrzegać, zdaniami takimi jak to z przypowieści o umierającym analfabecie (ojciec Foulcaut): "Kto wie, może oni znają datę swojej śmierci, ci którzy potrafią pisać słowo "śmierć"?
I to, na samym już końcu, już tylko do mnie, zdanie jak ostateczne ostrzeżenie: "nie przeniknął tajemnicy autorów, piękna sukni w jaką pisma oblekali, zbyt szczelnie była zapięta, aby (...) nie tylko mógł ją podkasać, ale zdołał się chociaż dowiedzieć czy było tam pod spodem jakie ciało, czy tylko pustka..."

więcej: http://lektury-dla-klas.blogspot.com/

książka trucizna. książka zbudowana z szorstkich, uwierających kamieni. 8 różnych historii, quasi-biografia, na którą te historie się składają, napisana przez starzejącego się człowieka, który przez całe życie usiłował być pisarzem. został nim w końcu, ale nie takim jakim chciał.

a został kronikarzem zwykłości, powszechności - takie są te historie: o zwykłych ludziach,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    31
  • Przeczytane
    24
  • Posiadam
    10
  • Biblioteka Główna
    1
  • 2015 - przeczytane
    1
  • 2000-2010
    1
  • 2018
    1
  • Posiadam (książka papierowa)
    1
  • 2013
    1
  • 2014
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Żywoty maluczkich


Podobne książki

Przeczytaj także