Jak każe obyczaj

- Kategoria:
- klasyka
- Tytuł oryginału:
- The Custom of the Country
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo MG
- Data wydania:
- 2016-08-31
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-08-31
- Data 1. wydania:
- 2006-05-30
- Liczba stron:
- 464
- Czas czytania
- 7 godz. 44 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788377792896
- Tłumacz:
- Karolina Rybicka-Tomala
- Tagi:
- literatura amerykańska Ameryka Karolina Rybicka
Undine Spragg ma wielkie ambicje – chce osiągnąć „wszystko, co najlepsze”. Dzięki imponującej (a zarazem przerażającej) wytrwałości, ogromnemu sprytowi, zatrważającej zdolności manipulacji oraz nietuzinkowej urodzie i przepysznemu egoizmowi udaje jej się piąć na coraz to wyższe szczeble drabiny społecznej. Trafia do nowojorskiego światka, na paryskie salony, do zamków francuskiej arystokracji… Na każdym etapie swojej kariery poznaje dotychczas jej obce obyczaje, do których błyskawicznie się adaptuje.
Gdzie są granice ambicji tej fascynującej antybohaterki?
Czy je osiągnie?
I wreszcie: kto za to wszystko zapłaci?
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Polecane księgarnie
Pozostałe księgarnie
Informacja
Oficjalne recenzje
Nic nie może wiecznie trwać*?
Zdarzało mi się słyszeć i zdarza coraz częściej, że nagroda literacka (jakakolwiek) nie gwarantuje niestety dobrej lektury. Co więcej, są czytelnicy, którzy z premedytacją nie kupują wyróżnionych czy nagrodzonych książek. Szczerze mówiąc bardzo dobrze ich rozumiem, choć w moich wyborach coś takiego jak nagroda nie ma znaczenia. Z drugiej strony jak słyszę, że na przykład Anna Janko, Olga Tokarczuk czy Wiesław Myśliwski mają szansę, to zaciskam mocniej kciuki. Reguły nie ma. Na dowód książka laureatki Pulitzera – Edith Wharton, „Jak każe obyczaj”, po lekturze której nie mam żadnych wątpliwości co do zasadności tego wyróżnienia.
Rzecz się dzieje na początku dwudziestego wieku, trochę w Europie, trochę w Ameryce Północnej. Mamy więc stary kontynent vs. nowy i panoramę społeczeństwa. Ale nie ma, że jedni są dobrzy a inni źli. W ogóle nie ma jednoznacznych podziałów. Jest za to pełna ironii i uszczypliwości krytyka społeczeństwa obu kontynentów. (Tu najchętniej rozpłynęłabym się w zachwytach na kilka stron.)
Antybohaterka tej powieści Undine Spragg jest niezwykle ambitna. Być może ta ambicja przyćmiewa jej trochę rozum, co stety/niestety wychodzi jej na korzyść. Macie czasem takie znajome? Nawet niespecjalnie ładne, niezbyt lotne a zaszły tak wysoko? Mają tak wiele? A jak się czasem odezwą w towarzystwie, to się wstydzicie, że je znacie? Taka jest Undine, z tą różnicą, że ona jest wyjątkowo ładna. Musi mieć pewnie coś więcej, wszak gdy inni stali u Pana Boga po rozum, ona z właściwym sobie sprytem zajęła miejsce w kolejce po urodę i po coś jeszcze i najwidoczniej dobrze wybrała. Bo przecież nie od wczoraj wiadomo, że miła dla oka powierzchowność owszem pomaga ale to inteligencja, znacząco wpływa na nasze relacje społeczne i nas „pozycjonuje”. A może to tylko takie gadanie?
Undine niemal zawsze dopina swego. To nie jest umiejętność manipulacji, tak mi się wydaje, sprzyjają jej obyczaje i ludzie (którzy nota bene są orędownikami tych obyczajów). Brak empatii i konsekwentne niedostrzeganie nikogo i niczego poza sobą też się przydają. Undine nie wzbudza może sympatii, ale fascynuje! A wiecie, co bawiło mnie w tym wszystkim najbardziej? Uległość innych wobec jej kaprysów i żądań. W zasadzie złapałam się na tym, że jej kibicowałam i z radością obserwowałam jak doprowadza mężczyzn do ruiny. Undine może nie ma rozumu, ale sprytu i zapału jej nie brakuje. Za to jej mężczyźni… cóż…
Nie zdradzę Wam, czy za to zapłaci, czy karma wraca i czy wszystko w życiu kosztuje, choć nawet gdybym powiedziała, przyjemność czytania byłaby tylko niewiele mniejsza. Edith Wharton ( jestem pod jej ogromnym wrażeniem!) w niezwykle inteligentny a zarazem lekki i żartobliwy sposób opisuje bezkompromisowe dążenie do celu rozkapryszonej młodej kobiety. Znamienne jest to, że mało w książce jest opisów osób za to przedstawione sytuacje mówią same za siebie. Wharton nie narzuca nam interpretacji, nie sugeruje w ordynarny sposób z kogo trzeba się śmiać. Ona jest jednakowo uszczypliwa dla wszystkich. Nie oszczędza nikogo, nawet jeśli jej pióro bywa dla tego czy innego łaskawe. Bohaterowie kompromitują się sami jakby bez udziału autorki. Niezwykły to kunszt przyznaję, ponieważ coraz częściej pisarze nie dowierzają inteligencji czytelnika i na wszelki wypadek prowadzą go ostrożnie za rączkę do wniosków, które należy wyciągnąć. Ku mojej rozpaczy coraz więcej czytelników odnajduje się w tego typu prozie…
„Jak każe obyczaj” to nie jest pouczająca czy moralizatorska pozycja. To też nie jest jakaś niezmierzona głębia przemyśleń, bo w sumie nie odkrywamy niczego nowego. Takie Undine dostrzegam i ja wśród osób, z którymi czasem muszę obcować. Ich motywy są aż nazbyt czytelne i choć ich zachowanie bywa odrażające i niejednokrotnie mnie zadziwia, to koniec końców fascynuje mnie to, co siedzi w ich głowach i z jaką łatwością i bezczelnością sięgają po to, czego pragną. A Edith Wharton potrafiła pójść dalej i swoją fascynację przekuć w fantastyczną prozę. Bo czyż nie jest sztuką pisać o sprawach powszechnie znanych, widzianych w tak inteligentny sposób, by czytelnik nie mógł oderwać się od lektury?
Chylę czoła przed bystrością umysłu i wnikliwością obserwacji. Myślę sobie, że podczas pisania autorka bawiła się co najmniej tak dobrze, jak odbiorcy jej prozy. I kiedy tak skrzy od sarkazmu i ironii, niemal widzę autorkę jak skrobie z półuśmiechem kolejne zdania. Chapeau bas! Szkoda, że dziś tak niewielu autorów potrafi tak pisać i tak szanować czytelnika.
*Tytuł zaczerpnięty z piosenki Anny Jantar autorstwa A. Mogielnickiego
Monika Stocka
Popieram [ 16 ] Link do recenzji
OPINIE i DYSKUSJE
Dawno nie przeżywałam takiej irytacji podczas czytania książki. Wszystko za sprawą głównej bohaterki, której należy się od życia lanie a dostaje ledwie klapsy, mimo iż w jej mniemaniu to najgorsza z możliwych kar. Absolutnie lepiej nie czytać jeśli ma się alergię na przywileje bogatych, rozrzutność i bezczelność.
Generalnie dobra książka obyczajowa o kulisach życia uprzywilejowanych. W lekturze zaskakujące dla mnie było, że kiedy zbliżał się moment, w którym myślałam sobie z niechęcią, wiem co teraz będzie, Wharton przewrotnie ucinała wątek i przesuwała fabułę o kilka lat lub miesięcy. Zastanawia mnie jednak, co autorka chciała tą historią przekazać (oprócz rzeczy oczywistych -presji społeczeństwa itp.), czy był to taki pstryczek w nos (zakończenie)?! A może chodzi wyłącznie o postać bohaterki? Undine Spragg - bezkompromisowa, diabelnie ambitna, wytwór swojego otoczenia i/lub niewłaściwego wychowania, a może po prostu girlboss bez skrupułów, której trzeba chociaż oddać przedsiębiorczość...
Polecam poczytać o samej Wharton, bo jest to fascynujący życiorys. Ja na pewno sięgnę po jej kolejne książki.
Dawno nie przeżywałam takiej irytacji podczas czytania książki. Wszystko za sprawą głównej bohaterki, której należy się od życia lanie a dostaje ledwie klapsy, mimo iż w jej mniemaniu to najgorsza z możliwych kar. Absolutnie lepiej nie czytać jeśli ma się alergię na przywileje bogatych, rozrzutność i bezczelność.
więcej Pokaż mimo toGeneralnie dobra książka obyczajowa o kulisach życia...
Edith Wharton biorę w ciemno.
Ta autorka jak niewielu innych potrafi celnie, lekko złośliwie, ale i obiektywnie przy tym ocenić środowisko, w którym się obraca. I po stronie amerykańskiej, i europejskiej, i po stronie "starych" i "nowych" znajduje wady i zalety.
Nie polubiłam głównej bohaterki, bo Undine Spragg trudno polubić. Tym niemniej z chęcią towarzyszyłam jej na kolejnych stronach.
Jaka to szkoda, że Wharton napisała tak mało.
Edith Wharton biorę w ciemno.
więcej Pokaż mimo toTa autorka jak niewielu innych potrafi celnie, lekko złośliwie, ale i obiektywnie przy tym ocenić środowisko, w którym się obraca. I po stronie amerykańskiej, i europejskiej, i po stronie "starych" i "nowych" znajduje wady i zalety.
Nie polubiłam głównej bohaterki, bo Undine Spragg trudno polubić. Tym niemniej z chęcią towarzyszyłam jej na...
kasiek-mysli.blogspot.com/2019/01/jak-kaze-obyczaj-edith-wharton.html
kasiek-mysli.blogspot.com/2019/01/jak-kaze-obyczaj-edith-wharton.html
Pokaż mimo toEdith Warthon stworzyła bohaterkę idealnie obrazującą kobiety jej czasów. W przypadku wyższych klas społecznych nie musiały one pracować, a nawet zajmować się domem czy wychowaniem dzieci, bo i od tego za odpowiednią opłatą znalazła się służba. Ale przecież trzeba coś robić, by nie oszaleć w te wszystkie pozbawione wyższego celu dni. Wypełnieniem stawały się wtedy rozrywki, wszelkiego rodzaju przyjęcia, kolacje, a także drogie zakupy za które płacić musiał mąż. Bo przecież obowiązkiem męża było zaspokoić wszystkie, nawet najbardziej wygórowane potrzeby żony, prawda? Oczywiście nie można tego ujednolicać i twierdzić, że Undine była jak każda kobieta, która padła ofiarą czasu i obyczajów wówczas panujących.
Pełna recenzja dostępna tu: http://nieortodoksyjny.blogspot.com/2017/01/jak-kaze-obyczaj-recenzja.html
Edith Warthon stworzyła bohaterkę idealnie obrazującą kobiety jej czasów. W przypadku wyższych klas społecznych nie musiały one pracować, a nawet zajmować się domem czy wychowaniem dzieci, bo i od tego za odpowiednią opłatą znalazła się służba. Ale przecież trzeba coś robić, by nie oszaleć w te wszystkie pozbawione wyższego celu dni. Wypełnieniem stawały się wtedy rozrywki,...
więcej Pokaż mimo toDo tej pory uważałam Edith Wharton za pisarkę niezwykle sprawną, ale przy tej powieści aż się pofatygowałam sprawdzić w Wikipedii, czy to przypadkiem nie był literacki debiut, nie wiedziałam bowiem, czym wyjaśnić tak słabą formę autorki takich literackich perełek, jak "Ethan Frome" czy "Wiek niewinności".
Powieścidło ciągnie się przez 400 stron, pozbawionych punktu kulminacyjnego czy chociaż jakichś bardziej dramatycznych zwrotów akcji. Bohaterką jest pewna sprytna, ale pozbawiona klasy prostaczka, która pragnie i pożąda towarzyskiej sławy, bogactwa i blichtru - innymi słowy, chce zostać celebrytką. Jej największym dramatem okazuje się to, że chciała być nuworyszką, a jak na złość trafiała ciągle w towarzystwo arystokratów z urodzenia, ducha, przekonań i umysłu.
Dramatem czytelnika okazuje się, że autorka nie przepuści żadnemu mężczyźnie, którego stawia na drodze dzielnej Undine Spragg, dopóki jej heroina nie doprowadzi go do nieszczęścia, aż wreszcie wraca do tego, który ulepiony jest z tej samej gliny, co i ona.
Dramatem ekologicznym jest to, że trzeba było na to 400 stron.
Do tej pory uważałam Edith Wharton za pisarkę niezwykle sprawną, ale przy tej powieści aż się pofatygowałam sprawdzić w Wikipedii, czy to przypadkiem nie był literacki debiut, nie wiedziałam bowiem, czym wyjaśnić tak słabą formę autorki takich literackich perełek, jak "Ethan Frome" czy "Wiek niewinności".
więcej Pokaż mimo toPowieścidło ciągnie się przez 400 stron, pozbawionych punktu...
Są ludzie, którym jak dasz palec, wezmą całą dłoń. Tacy, którzy korzystając z własnej urody, sprytu czy uroku osobistego, chcą ciągle jeszcze i jeszcze więcej od życia. Dążący po trupach po celu, bez żadnej refleksji nad wpływem na innych. Pewnie znacie takich nawet z własnego otoczenia.
Taka właśnie jest bohaterka powieści Edith Wharton. Ambitna, ciągle nienasycona i niezwykle przekonująca.
Główna bohaterka, a właściwie antybohaterka, ponieważ zdecydowanie nie jest pozytywną postacią, Undine Spragg, już od młodego wieku ma niebywałe ambicje i zamierza zrobić wszystko, by jak najbardziej się wybić ponad swój stan. Manipulując, niekiedy oszukując i omamiając kolejnych ludzi, zaczynając od ojca po przyjaciół mogących wprowadzić ją w towarzystwo, powoli wspina się na kolejne szczeble. Jest niezwykle ciekawą postacią, która jest zdecydowanie kreowana na tą złą, ale jednak trudno było czytelnikowi zupełnie ją znielubić - zupełnie jakby i na czytającego spłynął z książki jej urok osobisty. Nie jest specjalnie inteligentna czy wykształcona, jednak udowadnia, że spryt, uroda, zupełny brak empatii i umiejętność dopasowywania się do środowiska, w którym się znajduje zupełnie wystarcza.
Wchodząc na kolejne szczebelki drabiny społecznej, razem z Undine poznajemy rzeczywistość i obyczaje Amerykanów i Europejczyków z początku dwudziestego wieku. I to całe spektrum, bo od amerykańskiej elity do starych francuskich rodów mieszkających w zamkach. Ich poglądy, wszelkie konwenanse, przyjęcia, rozwody, zwyczaje mieszkalne, podejście do innych klas. Jest to pewien szok kulturowy w porównaniu do naszych czasów, gdzie aby się z kimś zapoznać wystarczy właściwie naprawdę niewiele.
Jest takie powiedzenie, że karma zawsze wraca. Czytając książkę, czekałam na wydarzenie, które w końcu wstrząśnie i uświadomi coś Undine, albo na moment, w którym przyjdzie jej zapłacić za swoje czyny. Czy się doczekałam? Nie mogę powiedzieć :)
Nie jest to jedna z tych książek, od których nie możecie się oderwać. To trochę inny typ – taka, którą spokojnie możesz odłożyć na półkę na dzień, dwa albo i cały tydzień, ale i tak bardzo chcesz znać zakończenie. Edith Wharton jak najbardziej udowadnia, że jej nagroda Pulitzera jest jak najbardziej zasłużona. Jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób prowadzi czytelnika przez fabułę i nie ułatwia mu tego trudnego zadania zrozumienia tej książki. Nie podaje wszystkiego na tacy, samemu trzeba zrozumieć sposób myślenia Undine i jej wpływ na innych. Lubię taki przemyślany, ale i naturalny, sposób pisania, gdzie widać, że autor lubi pisać i chce wdać się z czytelnikiem w lekką polemikę.
Dlaczego warto przeczytać tą książkę, nawet jeśli na co dzień nie czytasz tego gatunku? Odpowiadając krótko: Undine. Jest to jedna z najbardziej niesamowitych i „trudnych” bohaterek, z jakimi się spotkałam. Nie wiesz do końca, co takiego w niej sprawiło, że osiągnęła taki sukces ani czy kiedykolwiek się zatrzyma, czy w ogóle ma w sobie jakieś ludzkie odruchy. Niby nie jest pozytywna i niszczy postacie, które zaczynasz uwielbiać, ale jednocześnie wbrew sobie zaczynasz jej kibicować.
Zdecydowanie warta przeczytania właśnie dzięki Undine. Na pewno sięgnę jeszcze w miarę swoich możliwości po inne książki Edith Wharton, ponieważ jestem pewna, że kolejne będą tak samo dobre.
Są ludzie, którym jak dasz palec, wezmą całą dłoń. Tacy, którzy korzystając z własnej urody, sprytu czy uroku osobistego, chcą ciągle jeszcze i jeszcze więcej od życia. Dążący po trupach po celu, bez żadnej refleksji nad wpływem na innych. Pewnie znacie takich nawet z własnego otoczenia.
więcej Pokaż mimo toTaka właśnie jest bohaterka powieści Edith Wharton. Ambitna, ciągle nienasycona i...
Mówi się, że są osoby, którym jeśli dasz palec, to wezmą całą rękę, nawet wbrew woli jej posiadacza. Ale są też tacy, dla których i kończyn braknie – bo chcą, bo im się należy, choć nie zawsze wiadomo tak naprawdę za co. Taka właśnie jest Undine Spragg, główna bohaterka niniejszej książki – kobieta gnająca za wciąż nowymi ambicjami (fanaberiami?), coraz bardziej kosztownymi, zawsze wiążącymi się z ryzykiem, które zazwyczaj ponoszą inni. W końcu Undine to wszystko się należy.
Do powieści Edith Wharton nie trzeba mnie specjalnie przekonywać, mało kto potrafi jak ona odmalować specyfikę życia i przekonań arystokracji. W „Wieku niewinności” było jednak inaczej – tam bohaterowie ujmowali jakąś cechą, mimo wszechobecnej hipokryzji i słabości charakterów dało się ich lubić. Z Undine Spragg nie ma tak łatwo. Im dalej brnie się w powieść, tym częściej człowiek zastanawia się, dlaczego to właśnie ona została uczyniona wiodącą postacią w książce. Kaprys autorki? Przekorność? Może, ale też dobra kreacja, bo wbrew logice nie nienawidzisz Undine. Nie lubisz jej, nie „nie lubisz”, ale też nie jest ci obojętna. Dziwne uczucie, dla mnie jako czytelnika nowe – gratulacje dla autorki.
Podczas lektury lubię snuć rożne teorie, doszukiwać się podobieństw, pierwowzorów etc. To, co budowałam przez długi czas, tj. porównanie Undine do Scarlett O’Hary i jej makiawelistycznego podejścia do życia, gdzie cel uświęca środki, zakończeniem zostało obrócone w niwecz. Nie, Undine i Moffatt nie przypominają Scarlett i Retta Butlera, przynajmniej nie żeńska część tej niezwykłej pary.
Edith Wharton po raz kolejny mnie nie zawiodła, a ja dzięki tej lekturze mogłam się upewnić – książki tej pani czyta się naprawdę dobrze.
Ulubione cytaty:
„Nauczył się już, że niezwracanie uwagi na pieniądze może oznaczać nie tyle gotowość obycia się bez nich, co ślepą pewność, że jakoś się znajdą”
„Już zaczynał niezmiernie polegać na „szczęściu”, jak zwykli robić ci, którzy nie potrafią kierować własnym życiem”
„Jak każdy, kto w dorosłości wraca w strony lat dziecinnych, zastał wszystko znacznie mniejsze, niż pamiętał”.
zaczytana.com.pl
Mówi się, że są osoby, którym jeśli dasz palec, to wezmą całą rękę, nawet wbrew woli jej posiadacza. Ale są też tacy, dla których i kończyn braknie – bo chcą, bo im się należy, choć nie zawsze wiadomo tak naprawdę za co. Taka właśnie jest Undine Spragg, główna bohaterka niniejszej książki – kobieta gnająca za wciąż nowymi ambicjami (fanaberiami?), coraz bardziej...
więcej Pokaż mimo toSiadałam do lektury z pewnym wyobrażeniem o tym, o czym pisze Wharton – o dobrych ludziach padających ofiarą społecznych norm i amoralności wyższych klas. Fakt, że bohaterką „Jak każe obyczaj” jest żeńska wersja Donalda Trumpa, człowieka, który za kilka lat będzie patrzył dziennikarzom w oczy i mówił, że nigdy nie startował w żadnych wyborach prezydenckich, szczerze w to wierząc, nieco mnie zaskoczył. Przez połowę powieści bohaterka mnie denerwowała, przez drugą połowę szczerze jej nienawidziłam, pod koniec pałałam do niej taką pogardą, że zaczęła mnie zastanawiać. Początkowo porównywałam ją z Becky Sharp z „Targowiska próżności” – obie powieści dzielą temat awansu społecznego osiąganego bez oglądania się na koszty, obie mają główne anty-bohaterki, przy czym Thackerey szczyci się swoją Becky tak jak ona na to zasługuje. Oczywiście, Becky jest amoralną, zdeterminowaną, podłą suczą, ale nie można jej nie kochać, bo przy tym wszystkim jest szczera wobec siebie, inteligentna i wszyscy, których zgniata na drodze do sukcesu nie zasługują na nic innego. Undine jest amoralną, bezmyślna, niezdolna do autorefleksji i jakiejkolwiek empatii rozpuszczoną idiotką, która wierzy we własne kłamstwa – wypisz, wymaluj Donald Trump. Czytanie o niej to była istna męka, a jednocześnie nie można się był oderwać. Oczywiście to zasługa talentu Wharton. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem Undine nie jest w tym wszystkim ofiarą. Jeden z nowojorskich bawidamków nazywa ją przecież idealnym produktem stosunków społecznych i ma rację – Undine jest dokładnie tym, czym powinna być, kobiecością skoncentrowaną wyłącznie na wyglądzie i swojej pozycji społecznej, nikt przecież nigdy nie wymagał od niej bycia czymkolwiek więcej. Nie ma nic do powiedzenia, nic do zaoferowania światu poza swoim wyglądem i tylko tego ją uczono. Pod pewnymi względami robi co może, aby spełnić pokładane w jej nadzieje. Z drugiej strony, ma ona niesamowity dar całkowitego ignorowania wszystkiego, co dla niej niewygodne, także konsekwencji społecznych, ostracyzmu, wszystkiego, co wiąże się z pojęciem tego, co „nie wypada” (tak bardzo Trump…). Jej wybiórczość jest czymś, co nie pozwala jej rozgrzeszyć jako bohaterki. Nie wątpię, że Wharton miała na celu zilustrowanie, jakiego typu osoby produkuje społeczeństwo, w którym żyła, że Undine powstała jako efekt uboczny czegoś niezależnego od niej samej, ideału kobiecości tego okresu, materializmu itp. Wielu innym bohaterkom powieści udało się jednak uniknąć jej kondycji. Nie potrafię widzieć w Undine ofiary, ponieważ wiem, jak wygodnie było jej być tym, czym była. Za wygodnie, by próbować to zmienić, nawet gdyby miała taką szansę (a dostawała ich kilka). Powiedzieć, że społeczeństwo produkuje pewien typ ludzi to założyć, że nie istnieją w nim przeciwstawne sobie siły, które dostarczają różne wzorce i rozwiązania. To, że ktoś taki jak Undine mógł zaistnieć nie świadczy najlepiej o społeczeństwie amerykańskim początku XX wieku, ale przede wszystkim nie świadczy najlepiej o Undine.
Siadałam do lektury z pewnym wyobrażeniem o tym, o czym pisze Wharton – o dobrych ludziach padających ofiarą społecznych norm i amoralności wyższych klas. Fakt, że bohaterką „Jak każe obyczaj” jest żeńska wersja Donalda Trumpa, człowieka, który za kilka lat będzie patrzył dziennikarzom w oczy i mówił, że nigdy nie startował w żadnych wyborach prezydenckich, szczerze w to...
więcej Pokaż mimo toEdith Wharton jest laureatką Pulitzera, która w fantastyczny, błyskotliwy i ironiczny sposób opisuje obraz amerykańskiego społeczeństwa i europejskich elit w pierwszych kilkunastu latach dwudziestego wieku. Dużo uwagi poświęca zachodzącym wówczas zmianom obyczajowym, które nawiedziły społeczności i w rewolucyjny sposób obróciły wszystko do góry nogami. Autorka krytykuje jednocześnie stare i zakurzone obyczaje starych rodów, które kurczowo trzymają się zasad, które przekazały im starsze pokolenia, ale również nie zostawia suchej nitki na nowobogackiej amerykańskiej elicie, która na swój krzykliwy sposób bezmyślnie próbuje imitować obce dla nich zwyczaje.
Powieść opowiada historię młodej Undine Spragg. Kobieta jest córką biznesmena z Apex, który za namową żony i córki przeprowadza rodzinę do Nowego Jorku. Córka jego, z zaciekłością dąży do "wszystkiego co najlepsze", a największą zagadką dla jej głowy jest czy dana elitarna rodzina jest wystarczająco "stylowa" aby zapewnić jej drogę, którą podążałaby, aby osiągnąć swój cel. Undine - piękna, zgrabna, gibka i pewna siebie młoda kobieta, wspierana przez rodziców, dąży do znalezienia się w kręgach najznamienitszych rodów w Nowym Jorku. Dziewczyna jest przebiegła, potrafi teatralnie odgrywać role, które wpasowują się w klimat danej rodziny. Dzięki swojej imponującej wytrwałości (która jest zarazem przerażająca), ogromnemu sprytowi i zatrważającej zdolności manipulacji oraz nietuzinkowej urodzie i przepysznemu egoizmowi, udaje jej się piąć na coraz to wyższe szczeble nowojorskich elit. Trafia ona do nowojorskiego świata, na paryskie salony, a w końcu, do paryskich zamków arystokracji francuskiej. Na każdym etapie swojej kariery Undine poznaje nowe obyczaje, do których błyskawicznie się przyzwyczaja, co daje jej nieograniczone możliwości. Gdzie są granice olbrzymiej ambicji tej antybohaterki? Czy do nich dotrze? I kto za nie zapłaci?
Największym plusem tej powieści jest jak dla mnie postać Undine, która swoim zachowaniem maksymalnie drażni, ale jednak jakimś cudem przyciąga i fascynuje. To manipulatorka jakich mało, która bawi sie również czytelnikiem.
Książka ma 465 stron, litery średniej wielkości, bardzo dobrze się ją czyta. Piękna okładka Elżbiety Chojny, przyciąga uwagę i fantastycznie wygląda na półce. Książka będzie idealna dla kobiet w wieku średnim.
Polecamy, zespół dobrerecenzje.pl
Edith Wharton jest laureatką Pulitzera, która w fantastyczny, błyskotliwy i ironiczny sposób opisuje obraz amerykańskiego społeczeństwa i europejskich elit w pierwszych kilkunastu latach dwudziestego wieku. Dużo uwagi poświęca zachodzącym wówczas zmianom obyczajowym, które nawiedziły społeczności i w rewolucyjny sposób obróciły wszystko do góry nogami. Autorka krytykuje...
więcej Pokaż mimo toGenialnie pokazane realia epoki amerykańskiej warstwy próżniaczo - arystokratycznej i tej która dzięki ogromnym pieniądzom stara się ją naśladować i wkupić w to środowisko. Postać Undine cudownie przedstawiona na tle właśnie takiej "zgrai". Porównania do Lalki jak najbardziej zasadne. Polecam!
Genialnie pokazane realia epoki amerykańskiej warstwy próżniaczo - arystokratycznej i tej która dzięki ogromnym pieniądzom stara się ją naśladować i wkupić w to środowisko. Postać Undine cudownie przedstawiona na tle właśnie takiej "zgrai". Porównania do Lalki jak najbardziej zasadne. Polecam!
Pokaż mimo to