Nie szkodzi, kiedyś zrozumiem

Okładka książki Nie szkodzi, kiedyś zrozumiem Johanna Bodor
Okładka książki Nie szkodzi, kiedyś zrozumiem
Johanna Bodor Wydawnictwo: Świat Książki biografia, autobiografia, pamiętnik
296 str. 4 godz. 56 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Tytuł oryginału:
Nem baj, majd megértem
Wydawnictwo:
Świat Książki
Data wydania:
2016-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2016-01-01
Liczba stron:
296
Czas czytania
4 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
9788380310544
Tłumacz:
Irena Makarewicz
Tagi:
biografie autobiografie lit. węgierska
Średnia ocen

6,1 6,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,1 / 10
29 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
642
258

Na półkach: ,

Johanna Bodor urodziła się w 1965 roku, w Rumunii, w Kolozsvarze. Jak sama pisze, to kim jest zawdzięcza głównie rodzinie, przyjaciołom rodziców oraz krajowi, w którym przyszła na świat. Natomiast dojrzewala i stała się dorosla w Bukareszcie.
Mając 11 lat Johanna postanowiła zostać baleriną.
Uczęszczała do Państwowej Szkoły baletowej.
W kraju szalała dyktatura.
Rodzice jak i brat autorki, nie chcieli dalej żyć w kraju, pod rządami Ceausescu.
Namawiali nastoletnią już Johannę by wzięła fikcyjny ślub z węgierskim obywatelem i wyjechała z kraju. Ówczesna sytuacja polityczna, właśnie takie warunki stawiała.
I w taki oto sposób w życiu Johanny pojawił się Istvan. Był rok 1982.
Tytuł "Nie szkodzi, kiedyś zrozumiem", odnosi się do sytuacji, w której znalazła się autorka, a mianowicie pozostawienie jej przez rodziców samej w Rumunii, gdy już udało im się dostać pozwolenie na pobyt na Węgrzech. I od tego momentu trochę przestałam rozumieć w jakim celu została napisana ta książka i co takiego się stało.
Johanna miała 18 lat, w Rumunii zaczęła spotykać się z osobą, do ktorej wzdychala latami. Była dorosła i samodzielna więc rodzice nie pozostawili jej jako bezbronne, samotne dziecko. Formalności dotyczące fikcyjnego małżeństwa przedłużaly się. To był jej wybór, nie musiała się na nie zgadzać. Zrobiła to dla rodziców. Zwlasza, że w między czasie weszła w szczęśliwy związek.

A później...a później robi się coraz gorzej. Książka zamienia się w romans, erotyk. Plaże nudystow, alkohol, zdrady. Wolałabym, żeby powaga sytuacji politycznej i powaga pasji autorki czyli balet, opera, zostały zachowane. Niestety zrobiło się plyciutko.

Czy książka ciekawa? Tak. Jako obraz politycznej historii.
Jednak historia Johanny i styl pisowni nie do końca do mnie przemówiły. Lubię płynność, podczas gdy autorka pozostawia temat, wpada w inny a później kontynuuje początkowy, na którym chciałam się skupić. Nie jest to notoryczne ale jednak jest rozpraszające i niezgodne z moimi czytelniczymi upodobaniami:)
Przeciętna pozycja z interesującymi jedynie fragmentami, jakby trochę robienie z igły widły, aby było o czym napisać.

Johanna Bodor urodziła się w 1965 roku, w Rumunii, w Kolozsvarze. Jak sama pisze, to kim jest zawdzięcza głównie rodzinie, przyjaciołom rodziców oraz krajowi, w którym przyszła na świat. Natomiast dojrzewala i stała się dorosla w Bukareszcie.
Mając 11 lat Johanna postanowiła zostać baleriną.
Uczęszczała do Państwowej Szkoły baletowej.
W kraju szalała dyktatura.
Rodzice jak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
836
554

Na półkach: , , ,

Kupiłam tę książkę oczami. Pomyślałam, że dla samej okładki warto ją mieć. Tym bardziej, że znalazłam ją za niecałe 10 zł na jednej z modnych ostatnio wyprzedaży dyskontowych. Już po pierwszych stronach wiedziałam, że zawartość dorówna okładce. To był świetny zakup!

"Nie szkodzi, kiedyś zrozumiem" jest autobiografią rumuńskiej baletnicy Johanny Bodor, w której opisuje pierwsze dwadzieścia lat swojego życia w Rumunii. Urodziła się w latach ‘60 w inteligenckiej rodzinie. Jest to o tyle ważne, że podobnie jak w Polsce od 1945 roku aż do 1989 panował tam komunizm, który wyjątkowo nie lubił inteligentów, i w ogóle wszystkich obywateli traktował wyłącznie jak owce do strzyżenia. Znamy to w Polsce z autopsji; nawet rok upadku systemu jest ten sam…

ŻYCIE A KOMUNIZM

W 1965 władzę w Rumunii przejął Nicolae Ceaușescu. Jego dyktatura była wyjątkowo surowa – społeczeństwo było kontrolowane na każdym kroku. Właśnie w takich realiach przyszło dorastać małej Johannie, która oprócz wysokich wymagań w szkole baletowej musiała się także zmagać z okrutną rzeczywistością. Bieda, głód, brak gazu, prądu i wielu innych niezbędnych do życia artykułów, a do tego wszechobecna kontrola. Za brak podporządkowania do wymagań reżimu groziły poważne problemy.

Ojciec tancerki był pisarzem, nieprzychylnie nastawionym do dyktatury, przez co przebywanie w Rumunii stawało się dla nich coraz bardziej niebezpieczne. Z tego powodu rodzina tancerki postanawia uciec na Węgry. Johanna z miłości do rodziców zdecydowała się na poświęcenie się i obiecała pomoc w ucieczce. Nie było to łatwe, ponieważ chcieli zrobić to zgodnie z obowiązującym prawem, które bardzo niechętnie wypuszczało swoich obywateli. Jedynym wyjściem z tej sytuacji był ustawiony ślub z Węgrem. Dzięki niemu Johanna zdobywała obywatelstwo Węgierskie, oraz możliwość legalizacji pobytu rodziców poza granicami Rumunii.

TRAUMA DO KOŃCA ŻYCIA

W tych kilku zdaniach plan wygląda dość prosto, niestety realizacja wymagała kilku lat przygotowań i okazała się niezwykle karkołomna i stresująca. W międzyczasie sytuacja się zmieniła i w efekcie nastoletnia już wtedy baletnica musiała sobie radzić ze wszystkim zupełnie sama. Mimo to udało się jej skończyć szkołę baletową, zdobyć dyplom, ale też stracić miłość swojego życia oraz zupełnie się pogubić w tym, kim naprawdę jest.

Wszystkie dobre chwile były przeplecione złymi – nie tylko z powodu reżimu, ale także z powodu jej złych decyzji i wyborów. Johanna niezbyt siebie w tej książce oszczędza. Popełniła wiele błędów; ufała ludziom, którzy ją wykorzystywali i za to wszystko musiała w ten czy w inny sposób zapłacić.

Z perspektywy kilkudziesięciu lat opisuje tamte wydarzenia z niesamowitym spokojem. Mam jednak przeczucie, że ta trauma zostanie z nią do końca życia. Podziwiam, że nie oszalała od ciągłego psychicznego obciążenia i udawania kogoś, kim nie była. Nawet w domu nie mogła zdjąć maski, ponieważ wszystko było na podsłuchu.

POTOCZNIE, ALE PRAWDZIWIE

Wspomnienia Johanny przetłumaczono całkiem nieźle. Napisane są dość prostym i zrozumiałym językiem, momentami nawet potocznym. Jednak w tym przypadku jest to tylko zaleta. Dodaje realizmu opowiadanym historiom i całej postaci. Czytając niektóre momenty miałam ciarki – niektóre historie mną wręcz wstrząsnęły. Na koniec było mi niezwykle smutno, że właśnie tak potoczyło się jej życie.

CZY MOŻNA WYMAGAĆ OD DZIECKA HEROIZMU?

W blurbie na okładce wydawca zadaje 3 pytania: “Czy w imię lepszej przyszłości rodzice mogą opuścić własne dziecko? Czy od kogokolwiek można domagać się heroizmu? Ile jesteśmy winni tym, którym zawdzięczamy życie?”

Te pytania sugerują negatywną ocenę rodziców, dla których Johanna poświęciła bardzo wiele. Ja jednak nie chcę tu w żaden sposób oceniać ich sytuacji. Wolę, żeby ta książka była tylko opowieścią o miłości do baletu, uporze i wytrwałości oraz świadectwem tego, jak okrutny dla ludzi jest komunizm i jak ten system zmienia postępowanie jednostek.

Jedyny żal mam tylko o to, że spodziewałam się więcej opowieści o tańcu i ćwiczeniach. Niestety proporcje tematów: balet vs życie w ustroju totalitarnym to 30/70. Nie mogę jednak powiedzieć, że to źle – gdyby jednak było nieco więcej o tańcu, książka byłaby jeszcze lepsza.

Kupiłam tę książkę oczami. Pomyślałam, że dla samej okładki warto ją mieć. Tym bardziej, że znalazłam ją za niecałe 10 zł na jednej z modnych ostatnio wyprzedaży dyskontowych. Już po pierwszych stronach wiedziałam, że zawartość dorówna okładce. To był świetny zakup!

"Nie szkodzi, kiedyś zrozumiem" jest autobiografią rumuńskiej baletnicy Johanny Bodor, w której opisuje ...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1306
277

Na półkach: ,

Ta książka może nie jest tylko przeciętna ale nie powiedziałabym też, że jest dobra, choć historia nie ukrywam, wciąga. Język jest zaledwie poprawny trochę szkolny ale na szczęście mnie nie drażnił.
To, co mnie ujęło to nie tylko trudy życia w komunistycznej Rumunii ale i trudy bycia baletnicą (chciałam nawet więcej szczegółów) a przede wszystkim ogromne poświęcenie i wyrzeczenie się wszystkiego dla rodziców. Podczas lektury nawet do głowy mi nie przyszło żeby oceniać czyjeś wybory i życie natomiast nieustannie wchodziłam w skórę Johanny. I kurde bolało...

Ta książka może nie jest tylko przeciętna ale nie powiedziałabym też, że jest dobra, choć historia nie ukrywam, wciąga. Język jest zaledwie poprawny trochę szkolny ale na szczęście mnie nie drażnił.
To, co mnie ujęło to nie tylko trudy życia w komunistycznej Rumunii ale i trudy bycia baletnicą (chciałam nawet więcej szczegółów) a przede wszystkim ogromne poświęcenie i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1431
790

Na półkach: , ,

"Nie szkodzi, kiedyś zrozumiem" to wspomnienia dziewczyny, która najpierw musiała porzucić marzenia, żeby móc zacząć je spełniać w innej rzeczywistości i innym czasie.

więcej na: http://aleksandrowemysli.blogspot.com/2016/05/nie-szkodzi-kiedys-zrozumiem-johanna.html

"Nie szkodzi, kiedyś zrozumiem" to wspomnienia dziewczyny, która najpierw musiała porzucić marzenia, żeby móc zacząć je spełniać w innej rzeczywistości i innym czasie.

więcej na: http://aleksandrowemysli.blogspot.com/2016/05/nie-szkodzi-kiedys-zrozumiem-johanna.html

Pokaż mimo to

avatar
907
640

Na półkach: , , ,

Nie szkodzi, kiedyś zrozumiem to kolejna książka, którą trudno było mi zrecenzować. Nie wynikało to z faktu, że opisana przez autorkę historia jest zła, nieudana czy też nudna. Jest ona czymś więcej – wspomnieniami osoby, której przyszło żyć w ciężkich czasach; pamiętnikiem, którego spisanie musiało być wyzwaniem, ponieważ Johanna powróciła do przeszłości, gdzie obok radosnych chwil były też i takie, o których pewnie chciałaby zapomnieć. W Nie szkodzi… autorka opisała fragment swojego życia, to znaczy swoje dzieciństwo oraz pierwsze lata dorosłości, które przez sytuację polityczną w Rumunii nie były łatwymi. Trochę trudno jest pisać opinię na temat czyjś wspomnień, bo nie są to wymyślone przez autora zdarzenia i bohaterowie, lecz prawdziwe fakty oraz prawdziwi ludzie. Można tylko opisać sposób, w jaki został napisany ten tekst, co postaram się zrobić w niniejszej recenzji.

Bohaterką, jak również i narratorką jest sama autorka – Johanna Bodor, która odsłania nam siebie, a konkretniej swoją przeszłość. Porusza w niej kilka tematów, przede wszystkim rodziny, która była dla niej wszystkim, o rodzicach kochających swoje dziecko i chcących dla niego jak najlepiej, o problemach dnia codziennego, o pasji, to znaczy balecie – niezwykle bolesnej i wymagającej pasji, dzięki której bohaterka rozwijała skrzydła i pozwalała zapomnieć oraz uwolnić się od mało przyjaznej rzeczywistości, o przyjaźni, o ludziach wpływających na życie w różny sposób, o miłości, która nie zawsze przenosi góry, o strachu, sile oraz determinacji w dążeniu do celu.

Johanna Bodor jak napisałam wcześniej dorastała w, jakby to ładnie ująć, w skomplikowanej rzeczywistości, w kraju, gdzie władzę sprawował Ceauşescu – najpierw jako Sekretarz Generalny Rumuńskiej Partii Komunistycznej, a później jako prezydent Rumunii. Krótko mówiąc było podobnie (albo nawet gorzej) jak po II wojnie światowej w Polsce – były problemy ze zdobyciem/dostaniem jedzenia, wyłączano prąd, ogrzewanie, gaz, nagminne były prześladowania za posiadanie odmiennego zdania niż władza… Historia Johanny mnie wciągnęła, zaciekawiła i jednocześnie uświadomiła mi, że każdy z nas jest chodzącą historią – ciekawą, pouczającą opowieścią, która przedstawiona w odpowiedni sposób może uchronić nas przed popełnieniem cudzych błędów. Nie uchronimy się przed wszystkimi, ale przynajmniej przed częścią z nich.

Książka ta uświadomiła mi coś jeszcze: trochę smutną prawdę – bardzo mało wiem o świecie, a konkretnie o historii innych krajów. Nie szkodzi… poniekąd zmusiło mnie do zrobienia „research’u”, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia kim jest ów Ceauşescu, a autorka nie zawarła w tekście chociażby króciutkiej wzmianki o tym panu. Jak dla mnie mogła to zrobić przez wzgląd na czytelników – szczególnie tych zagranicznych, którzy pewnie jak ja mają pustkę w głowie jeśli chodzi o historię i sytuację polityczną – w tym przypadku – w Rumunii. Tym bardziej że nie wszyscy mają możliwość od razu sprawdzić w Internecie kto to był, a taka mała wzmianka na pewno zaspokoiłaby rozbudzoną ciekawość czytelnika.

Była to jedna z trudniejszych historii jakie miałam okazję ostatnio czytać – może też po części ambitniejszych – nie tylko przez wzgląd na opisane w niej wydarzenia oraz sytuację polityczną, ale też na język – cudownie wymagający. W książce przeważają opisy, które mogą męczyć czytelników – nie wszyscy lubią długie opisy. Nie szkodzi… przypomina raczej subiektywne sprawozdanie, poza tym wymaga ona skupienia i chwili ciszy, by mogła działać na świadomość czytelnika. To jedna z historii, o której trudno będzie zapomnieć.

Mam wrażenie, że autorka napisała, a raczej spisała swoje wspomnienia nie bez powodu. I jeszcze ten tytuł – Nie szkodzi, kiedyś zrozumiem. Zastanawiam się do kogo Johanna Bodor kieruje te słowa… Do rodziców czy do świata? Mogę tylko przypuszczać. A książkę naprawdę polecam.

[http://dzosefinn.blogspot.com/2016/06/bodor-johanna-nie-szkodzi-kiedys.html]

Nie szkodzi, kiedyś zrozumiem to kolejna książka, którą trudno było mi zrecenzować. Nie wynikało to z faktu, że opisana przez autorkę historia jest zła, nieudana czy też nudna. Jest ona czymś więcej – wspomnieniami osoby, której przyszło żyć w ciężkich czasach; pamiętnikiem, którego spisanie musiało być wyzwaniem, ponieważ Johanna powróciła do przeszłości, gdzie obok...

więcej Pokaż mimo to

avatar
26
22

Na półkach:

Po książkę sięgnęłam, ponieważ zainteresował mnie temat - rodzina zostawia młodą dziewczynę samą w Rumunii w czasach dyktatury komunizmu. Do tego bohaterka jest artystką (baletnicą). Wyobraziłam więc sobie ścieranie się wolności jaka z reguły mieszka w sercu i duszy przedstawicieli świata sztuki z opresyjnym systemem, starającym się kontrolować każdego obywatela. Czy ledwie osiemnastoletnia dziewczyna będzie umiała mądrze wybierać?

W miarę czytania porzuciłam marzenia o arcydziele literackim, czy choćby perełce z racji niewielkich gabarytów dziełka. Pod kątem języka tekst jest po prostu poprawny. Porusza historia. Jest to zapis autentycznych przeżyć autorki, która obiecała rodzicom zawrzeć fikcyjne małżeństwo z Węgrem, aby rodzina mogła wyjechać, a potem pozostać na Węgrzech. Podporządkowanie życia pod ten oparty na kłamstwie plan kładzie się cieniem na wszystkich jej wyborach, uczuciach, sposobie układania relacji z otoczeniem. Autorka ukazuje, jak wplątywała się coraz bardziej i bardziej w rzeczywistość systemu, który starał się ją złamać, a ona jego oszukać. To napięcie wpłynęło na jej młode życie i właśnie o tym jest książka - o wkradaniu się brudu w poszczególne sfery życia wchodzącego w dorosłość człowieka. Czy tylko w czasach komunizmu? Do refleksji.

Po książkę sięgnęłam, ponieważ zainteresował mnie temat - rodzina zostawia młodą dziewczynę samą w Rumunii w czasach dyktatury komunizmu. Do tego bohaterka jest artystką (baletnicą). Wyobraziłam więc sobie ścieranie się wolności jaka z reguły mieszka w sercu i duszy przedstawicieli świata sztuki z opresyjnym systemem, starającym się kontrolować każdego obywatela. Czy ledwie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    52
  • Przeczytane
    39
  • Posiadam
    20
  • 2018
    2
  • Recenzenckie ;)
    1
  • 52 książki (2016)
    1
  • Literatura węgierska i o Węgrzech
    1
  • Historia
    1
  • Niedoczytane
    1
  • Ebook
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Nie szkodzi, kiedyś zrozumiem


Podobne książki

Przeczytaj także