Polak sprzeda zmysły

- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Seria Reporterska
- Wydawnictwo:
- Dowody na Istnienie
- Data wydania:
- 2016-02-25
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-02-25
- Liczba stron:
- 150
- Czas czytania
- 2 godz. 30 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788394311827
Mariusz Szczygieł o książce: Wreszcie możemy zobaczyć siebie! Nie ma o Polsce takich książek jak debiut Konrada Oprzędka. Wariackich, ale pogodnych. Smutnych, ale nie przygnębiających. Moje pokolenie w połowie lat 80. żyło podniecającym filmem dokumentalnym „Oto Ameryka”. Emitowany nocą w telewizji pokazywał ciemne oblicze Stanów. Ukryta twarz amerykańskiego społeczeństwa pociągała i odpychała jednocześnie. Kiedy dziś czytam u Oprzędka, że Polki zarabiają na własnym moczu i brudnych majtkach, a Polacy sprzedają douszne lekarstwo na nudę, myślę: oto Polska jak wtedy Ameryka. Bez ubrania, bez makijażu, bez fałszywego wstydu. Błyskotliwa książka Konrada Oprzędka pokazuje, kim są Polacy, kiedy nie muszą być sobą. A przy okazji nawiązuje do najlepszej tradycji polskiej szkoły reportażu i jej gwiazdy - Krzysztofa Kąkolewskiego.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
OPINIE i DYSKUSJE
Jest smutno, jest wesoło. Raczej z przymrużeniem oka. Czyta się lekko, z uwagi na krótką objętość nie zdąży znudzić.
Jest smutno, jest wesoło. Raczej z przymrużeniem oka. Czyta się lekko, z uwagi na krótką objętość nie zdąży znudzić.
Pokaż mimo toUwielbiam reportaże. A te, które napisane są przez "sobowtóra" Jakuba Małeckiego, uwielbiam dwa razy bardziej :). Plus za fajny pomysł, przedstawiony w formie krótkich i na temat rozmów z bohaterami. Polecam
Uwielbiam reportaże. A te, które napisane są przez "sobowtóra" Jakuba Małeckiego, uwielbiam dwa razy bardziej :). Plus za fajny pomysł, przedstawiony w formie krótkich i na temat rozmów z bohaterami. Polecam
Pokaż mimo toAutor w latach 80. był w przedziale wiekowym 0-5 lat, w 90. 10-15 lat. Jego książka to... sam nie wiem jak to nazwać. Jakiś internetowy przegląd dawnych ogłoszeń. Dziwne to czasy, że każdy może wydać swoje wypociny na każdy temat.
Autor w latach 80. był w przedziale wiekowym 0-5 lat, w 90. 10-15 lat. Jego książka to... sam nie wiem jak to nazwać. Jakiś internetowy przegląd dawnych ogłoszeń. Dziwne to czasy, że każdy może wydać swoje wypociny na każdy temat.
Pokaż mimo toCzy ta książka jest zapisem obrazu współczesnej Polski z perspektywy ogłoszeń? No, niekoniecznie, bo raczej nie co dzień daje się obwieszczenie o poszukiwaniu spermy, sensu życia, zwalczaniu nudy, czy oddaniu bezwartościowych rodzinnych dewocjonalii w dobre ręce. Konrad Oprzędek wyszukuje bardzo ekstremalne obwieszczenia i stara się odkryć historie, które za nimi stoją. Empatycznie wysłuchuje swoich rozmówców, których opowieści łączą najczęściej dojmująca samotność, smutek, bądź też niemożność porozumienia się z drugim człowiekiem. Do przeczytania i przemyślenia, choć nie dla zbyt wrażliwych.
Czy ta książka jest zapisem obrazu współczesnej Polski z perspektywy ogłoszeń? No, niekoniecznie, bo raczej nie co dzień daje się obwieszczenie o poszukiwaniu spermy, sensu życia, zwalczaniu nudy, czy oddaniu bezwartościowych rodzinnych dewocjonalii w dobre ręce. Konrad Oprzędek wyszukuje bardzo ekstremalne obwieszczenia i stara się odkryć historie, które za nimi stoją....
więcej Pokaż mimo toUważam, że książka była ciekawa, chociaż treść nie była zaskakująca. W czasie czytania czułam głównie smutek i współczucie wobec bohaterów.
Uważam, że książka była ciekawa, chociaż treść nie była zaskakująca. W czasie czytania czułam głównie smutek i współczucie wobec bohaterów.
Pokaż mimo toTrochę nudne.
Trochę nudne.
Pokaż mimo toTrzeba być niesamowicie ostrożnym, kiedy do ręki bierze się książki takie jak "Polak sprzeda zmysły". Przy odrobinie złej woli można odnieść wrażenie, że obraz Polski i Polaków, przedstawiony w tych reportażach, jest obrazem kompletnym i spójnym, że nie ma już miejsca na nic więcej. Ciężko zgodzić się z Mariuszem Szczygłem, który pisze: "Wreszcie możemy zobaczyć siebie! Nie ma o Polsce takich książek jak debiut Konrada Oprzędka. Wariackich, ale pogodnych. Smutnych, ale nie przygnębiających". Niektórzy, być może, zobaczą w tych opowieściach siebie; możliwe nawet, że każdy znajdzie jakiś mniejszy lub większy punkt zaczepienia dla własnych doświadczeń i znanej sobie rzeczywistości. Tyle, że jeden punkt zaczepienia nigdy nie stanie się całością. Owszem, grana przez Oprzędka melodia brzmi znajomo! Czasami wzrusza, czasami zasmuca. Wbrew temu, co pisze Szczygieł - potrafi nieźle zdołować. Ale nadal to tylko jedna z wielu melodii, jedna z wielu kombinacji dźwięków, które są możliwe, i które są rzeczywistością. Dlatego jeśli zastanawiasz się nad tym, czy warto sięgnąć po te książkę - daj jej szansę! Ale dając jej szansę, pamiętaj, że nie jest jakąś objawioną wizją Polaków jako "całości", nie jest nawet szczególnie błyskotliwa. To nie jest - i nie ma prawa być - satelitarne zdjęcie Polski, tylko kontur naszego kraju namalowany patykiem na piasku. Być może więcej mówiący o osobie, która go stworzyła, niż o samym konturze. Czytając książkę pamiętaj, że to nie jest obraz Polaków, tylko kolaż wybranych i ułożonych przez autora zdjęć, które łączy jakiś wspólny mianownik. I to zawsze będzie tylko część prawdy o nas samych. To historie kilkunastu osób, nie kilkudziesięciu milionów. Zresztą już punkt wyjścia jest dosyć problematyczny. Osoby, które wystawiają coś na sprzedaż w Internecie, chcą się czegoś pozbyć, to jednak pewna samo stanowiąca się grupa ludzi. Jeśli jesteś zadowolony z własnego życia, jeśli masz sentyment do rzeczy, które posiadasz, albo po prostu potrafisz się ich pozbyć bez konieczności jakiejkolwiek rekompensaty, to nie wystawiasz ich (i siebie) na sprzedaż w Internecie. Może jestem nadmiernym optymistą, ale sądzę, że jednak większość ludzi po prostu pozwala rzeczom odejść. Wysłanie ogłoszenia to pewien moment desperacji - jak chociażby opisana w książce matka, która chce sprzedać swoją nerkę, żeby zapewnić swoim dzieciom jakikolwiek byt. To kobieta zdesperowana, która chwyta ostatnią, wirtualną deskę ratunku. I jeśli ten obrazek mówi cokolwiek o Polakach, to nie o niej, tylko o tym, że jako naród nie byliśmy w stanie stworzyć dotąd przestrzeni, w której takie osoby mogą czuć się bezpiecznie i gdzie mogą szukać wsparcia. Przy czym wrzucona do jednego worka z innymi "dawcami" - ta kobieta ginie. Na długo przed tym, zanim trafi na podejrzany stół operacyjny. Albo nie trafi.
To trochę książka o osobach potrzebujących pomocy, które stają się pretekstem dla czyjejś aktywności zawodowej. Tak, wiem - reportaże często mają ten "urok". Przy czym ciężko znaleźć mi czasami u Oprzędka człowieka. A przecież o ludziach ta książka być miała.
Oprzędek widzi historie, ale nie dostrzega bohaterów, albo wydaje mu się, że ich dostrzega. A ślepy reporter jest jak chirurg mdlejący na widok krwi. I najpiękniejszy nawet język - a język jest tej książki całkiem udaną stroną - nie przykryje pustki.
Trzeba być ostrożnym, czytając tę książkę, żeby nie dać się zwieść pięknemu językowi i elokwencji autora. Daję 5/10, bo to nie jest technicznie zła publikacja. Lektura potrafi wciągnąć, opisane historie rozczarować, zdenerwować i wzruszyć. Ale to ciągle nie to. Chyba mam trochę większe oczekiwania, kiedy ktoś obiecuje mi, że powie mi trochę prawdy o mnie samym. Bo czasami lepiej po prostu niczego nie obiecywać. I czasami lepiej niczego nie opowiadać.
Trzeba być niesamowicie ostrożnym, kiedy do ręki bierze się książki takie jak "Polak sprzeda zmysły". Przy odrobinie złej woli można odnieść wrażenie, że obraz Polski i Polaków, przedstawiony w tych reportażach, jest obrazem kompletnym i spójnym, że nie ma już miejsca na nic więcej. Ciężko zgodzić się z Mariuszem Szczygłem, który pisze: "Wreszcie możemy zobaczyć siebie!...
więcej Pokaż mimo toChyba spodziewałem się czegoś więcej po tej pozycji ale... to że czegoś się spodziewamy nie oznacza, że tak ma być. Ogólnie książkę czyta się szybko bo jest wciągająca i ciekawa. Warto w każdy sposób poszerzać swoje horyzonty. Nie powala i nie szokuje, ale jest ok.
Chyba spodziewałem się czegoś więcej po tej pozycji ale... to że czegoś się spodziewamy nie oznacza, że tak ma być. Ogólnie książkę czyta się szybko bo jest wciągająca i ciekawa. Warto w każdy sposób poszerzać swoje horyzonty. Nie powala i nie szokuje, ale jest ok.
Pokaż mimo toAutorowi tego tworu wydawało się, że naśladując hity typu „w Polsce źle się rzyje, i mało zarabja” wybije się i trochę zarobi.
Może powinien mnie zrazić jakiś tajemniczy wydawca, może powinien mnie zrazić gołotyłek na okładce omawianego tworu... może powinno mnie zrazić hasło debiut? Ja jednak postanowiłam dać autorowi szansę, jakiej drugi raz się nie daje.
Od początku autor stara się nas zszokować (rozdział „pissing proszę księdza”) również używa słów wulgarnych czy wręcz plugawych (cytat bym dała, ale mi wstyd pisać te twory językowe) i w tym wszystkim wydaje mu się, że pisze z poczuciem humoru jakby to zwykłe przekleństwa i ich ilość były wyznacznikiem humoru. Jedynym słowem na poziomie znajomości języka wyższym niż używanie określeń najstarszego zawodu świata w różnorakiej formie było „przepoczwarzyć” możliwe, że po rozdziale o babci na sex czacie (prawdopodobnie chciał tym udowodnić brak różnić między pokoleniami, ale na litość boską!) i tylko w tym wszystkim w rozdziale o zdrowiu i jego skutkach ubocznych leży i kwiczy Adaś Miauczyński (tak! Ten z dnia świra), kwiczy, gdyż zapewne sam żałuje użycia w takich moralnych wywodach autora, którym brakuje moralności.
Podsumowanie? Nie wiadomo skąd wzięte ogłoszenia, które zapewne nie są prawdziwe i te dewiacje połączone z narzekaniem na księży (słusznym czy nie, cała książka nie może być o tym jednym) a na końcu rozczulenie religijne autora. Nie polecam.
Autorowi tego tworu wydawało się, że naśladując hity typu „w Polsce źle się rzyje, i mało zarabja” wybije się i trochę zarobi.
więcej Pokaż mimo toMoże powinien mnie zrazić jakiś tajemniczy wydawca, może powinien mnie zrazić gołotyłek na okładce omawianego tworu... może powinno mnie zrazić hasło debiut? Ja jednak postanowiłam dać autorowi szansę, jakiej drugi raz się nie daje.
Od początku...
Warto przeczytać w celach poznawczych. Nie wiedziałam czym Polacy handlują w internecie, włos się jeży na głowie !
Utwierdziłam się w jak dziwnym kraju żyję.
Warto przeczytać w celach poznawczych. Nie wiedziałam czym Polacy handlują w internecie, włos się jeży na głowie !
Pokaż mimo toUtwierdziłam się w jak dziwnym kraju żyję.