Akwaforta

Okładka książki Akwaforta Kirsten Jane Bishop
Okładka książki Akwaforta
Kirsten Jane Bishop Wydawnictwo: Mag Seria: Uczta Wyobraźni fantasy, science fiction
323 str. 5 godz. 23 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Seria:
Uczta Wyobraźni
Tytuł oryginału:
The Etched City
Wydawnictwo:
Mag
Data wydania:
2008-06-06
Data 1. wyd. pol.:
2008-06-06
Liczba stron:
323
Czas czytania
5 godz. 23 min.
Język:
polski
ISBN:
9788374800860
Tłumacz:
Michał Jakuszewski
Średnia ocen

6,6 6,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Fantastyka wydanie specjalne 4 (25)/2009 Kirsten Jane Bishop, Hal Duncan, Redakcja miesięcznika Fantastyka, Charles Stross, Jeff VanderMeer
Ocena 5,7
Fantastyka wyd... Kirsten Jane Bishop...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,6 / 10
254 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1591
371

Na półkach: ,

Gwynn, jako młody człowiek ucieka od życia w swoim plemieniu, chce zaznać świata innego niż ten narzucony przez tradycję i obyczaje. Raule to kobieta, która poświęciła życie medycynie, jej chęci wybiegają dalej poza zwykłe leczenie, ona chce poznawać, badać, zrozumieć. Plany obojga szybko koryguje świat, w którym przyszło im żyć. Poznajemy ich kiedy są wyrzutkami, banitami, których los wisi na włosku. Nie darzą się wielką przyjaźnią, raczej godzą się na swoje towarzystwo z racjonalności i rozsądku. Początek opowieści to właśnie jeden z takich momentów: muszą uciekać, żeby uniknąć śmierci. Raule jest kreatywna, Gwynn skuteczny – ta mieszanka pozwala im dotrzeć do miasta Ashamoil, gdzie każde zaczyna życie na własny – najlepiej sobie znany sposób. Raule obejmuje posadę lekarki w szpitalu dla biedaków, Gwynn zostaje jednym z ochroniarzy/zabijaków miejscowego „Ala Capone”.
I jak życie Raule wydaje się być ustatkowane, wręcz monotonne tak życie Gwynna coraz bardziej się komplikuje. A to wszystko za sprawą Wielebnego i Beth – artystki/rytowniczki. Jedno i drugie zaczyna mieć na Gwynna wpływ, rozpoczyna się symboliczna walka o jego „duszę”. Zarówno Beth jak i Wielebny nie są zwykłymi ludźmi, czym są naprawdę to do końca pozostaje tajemnicą. Z tej walki zwycięsko wychodzi Wielebny, ale czy Gwynn na tym skorzystał – nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
Bishop kreuje świat „od zera”, tak jak u Sapkowskiego, trudno umiejscowić go w czasie. Społeczeństwo wydaje się mieć feudalną strukturę, świat przypomina odrobinę ten z „Mad Maxa” Mamy samostanowiące o sobie miasta, w których zwykle władzę sprawuje jakiś Zły. Mamy niewolnictwo, szczątkowy przemysł, medycynę w której święcić triumfy zaczyna lobotomia, mamy lekarzy, znachorów, szarlatanów i szamanów. Narkotyki i magię, wyzysk i bogactwo.
Ten miszmasz pod piórem Bishop staje się spójny, niezwykle plastyczny, przekonujący i wciągający. Kolejny, i chyba najważniejszy atut, to postacie. Są pełnokrwiste, skomplikowane, każde działania jakie podejmują – złe czy dobre – mają swoje uzasadnienie. A to wszystko na zasadzie kontrastu: Gwynn to zabójca, który, jak niewielu, docenia piękno i sztukę, z taką samą łatwością zabija jak i prowadzi skomplikowane dysputy filozoficzne o bogu, Raule to lekarka ratująca życie, ale całkowicie wyzuta z sumienia. Wielebny, który na głębokie przeświadczenie boga, ale targają nim skrajne uczucia. Beth – nieodgadniona piękność, której zachowanie i motywy mogą być zawoalowanym dobrem albo czystym, pierwotnym złem.
„Akwaforta” to powieść z pogranicza snu i jawy, która zachwyca niespieszną fabułą i z każdym rozdziałem, staje się ciekawsza.

Gwynn, jako młody człowiek ucieka od życia w swoim plemieniu, chce zaznać świata innego niż ten narzucony przez tradycję i obyczaje. Raule to kobieta, która poświęciła życie medycynie, jej chęci wybiegają dalej poza zwykłe leczenie, ona chce poznawać, badać, zrozumieć. Plany obojga szybko koryguje świat, w którym przyszło im żyć. Poznajemy ich kiedy są wyrzutkami, banitami,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1019
787

Na półkach: , , , ,

Raule w trakcie swojej podróży trafia na Gwynna: znanego jej z rebelianckich lat łowcy nagród. Ruszają więc w drogę razem, trafiając pod bramy jednego z największych miast, próbując w nim rozpocząć nowe życie.

Zwykle opinię na temat danej książki piszę w ciągu kilku dni od przeczytania, lub nawet zaraz po lekturze. „Akwaforta” Kirsten Jane Bishop takiego szczęścia nie miała, bo od jej lektury minęło kilka tygodni, a ja dopiero zaczynam o niej cokolwiek pisać lub w ogóle mówić. I przyznaję, wcale mi nie jest łatwo tę książkę ot tak ocenić.
Ta powieść jest jedyną powieścią napisaną przez autorkę. Bishop (nie mylić z Anne Bishop – Kirsten pochodzi z Australii, Anne to Amerykanka) ma na swoim koncie trochę opowiadań, ale choć od wydania „Akwaforty” minęło już trochę lat nie stworzyła niczego więcej. Mamy więc tu do czynienia z debiutem, który jak na polskie realia jest dość unikatowy: nieczęsto pojawiają się u nas książki łączące western z fantastyką. Sama jestem w stanie wskazać poza tę książką może 3-4 podobne tytuły z rodzimego rynku (tj. napisane przez Polaków lub przetłumaczone na nasz język).
A że klimaty westernowe są dla mnie niezmiernie kuszące to i „Akwaforta” taka była. I początek historii naprawdę był dostarczający. Pierwsza część, czyli dwa pierwsze rozdziały były wyśmienite. Lekarka Raule doskonale grała z rewolwerowcem, czyli Gwynnem. Postacie dobrze się od siebie odbijały, świat wyłożony był klarownie i ciekawie, wydawać by się mogło, że całokształt będzie po prostu bardzo dobrą powieścią.
Ale nie.
Gdy postacie docierają do miasta i rozpoczyna się już nieco bardziej konkretna fabuła, całokształt zaczyna się rozmywać. Traci na tempie. Nie jest aż tak interesujący. Z podróży po „prerii”, z rewolwerami i bandytami, książka zmienia się w opowieść typowo miejską. Gwynn, rozdzielony z Raule, staje się właściwie dość nudnym typem od brudnej roboty. Z Raule jest lepiej: jej historia jest ciekawsza. Jednak przecież to kobieta, nie rewolwerowiec, a historia Bishop jest westernem więc… żeńskiej bohaterki jest po prostu mniej. I gdy Gwynn się z nią spotyka, ponownie błyszczy, ale zwykle postacie są od siebie odseparowane. W takim układzie ten bohater po prostu „nie działa” tak jak powinien.
Więc dzieją się rzeczy. W teorii ciekawe, w teorii brutalne i zwracające uwagę, w praktyce: ze strony na stronę mniej interesujące. Wątek Raule nie dostaje odpowiedniego rozwiązania, historia zaczyna dość szybko męczyć i coś w niej wyraźnie nie gra, mimo że sam styl autorki wydaje się być naprawdę niezły.
Mamy więc dobrą bazę pod historie, świetnie działająca na siebie postacie, możliwość wykreowania naprawdę czegoś porządnego, a w praktyce… w teorii ważniejszy wątek nudzi i szybko staje się dość mocno (przynajmniej dla mnie) irytujący, a to, co jest naprawdę ciekawe zostaje zignorowane przez autorkę. Tak, jakby trochę nie wiedziała, gdzie naprawdę zrobiła coś dobrego.
Dla tych pierwszych dwóch rozdziałów warto było po tę historię sięgnąć. Ale jeśli będę do „Akwaforty” wracać to na pewno nie do całości. Przeczytam początek, traktując go jako osobne opowiadanie i w ten sposób będę się nim po prostu cieszyć. Całość, choć mająca w sobie sporo ambicji, nie jest opowieścią, do której chce wracać.

Raule w trakcie swojej podróży trafia na Gwynna: znanego jej z rebelianckich lat łowcy nagród. Ruszają więc w drogę razem, trafiając pod bramy jednego z największych miast, próbując w nim rozpocząć nowe życie.

Zwykle opinię na temat danej książki piszę w ciągu kilku dni od przeczytania, lub nawet zaraz po lekturze. „Akwaforta” Kirsten Jane Bishop takiego szczęścia nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
624
123

Na półkach:

Zmęczyłem się przy czytaniu. Pierwsza część obiecywała naprawdę wiele. A później było tylko gorzej i gorzej...

Zmęczyłem się przy czytaniu. Pierwsza część obiecywała naprawdę wiele. A później było tylko gorzej i gorzej...

Pokaż mimo to

avatar
208
171

Na półkach: ,

Bardzo pozytywnie zaskakująca powieść, gdzie autorka używa fantastyki jako literackiego fundamentu, na którym buduje niezwykle ciekawą wizję, która w swej esencji dotyka istoty religii i wiary w kontekście ewangelizacji czy zbawienia. Oczywiście nie jest to literalne nawiązanie do najbardziej reprezentatywnych wyznań naszego świata i ich teologii. Są to raczej luźne skojarzenia, które eksponują niezwykle ciekawą perspektywę filozoficzną oscylująca gdzieś pomiędzy egzystencjalną refleksją, a fantastyczną mistyką. Wszystko to natomiast wynika z umiejętnie skonstruowanej fabuły charakteryzującej się stosunkowo prostą i spójną konstrukcją, mrocznym klimatem oraz sporą dawką brutalności, a zarazem subtelną i wysmakowaną tajemniczością w prowadzonych wątkach.

Bardzo pozytywnie zaskakująca powieść, gdzie autorka używa fantastyki jako literackiego fundamentu, na którym buduje niezwykle ciekawą wizję, która w swej esencji dotyka istoty religii i wiary w kontekście ewangelizacji czy zbawienia. Oczywiście nie jest to literalne nawiązanie do najbardziej reprezentatywnych wyznań naszego świata i ich teologii. Są to raczej luźne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
684
422

Na półkach: , ,

"Akwaforta" to jeden wielki labirynt.
Z początku wydawało się ze historia idzie prosto jak drut-coś na kształt dzikiego zachodu,umiejscowione prawdopodobnie gdzieś kiedyś w przyszłosci po kataklizmie+bohater twardy niczym Eastwood w walce z niegodziwcami.
Jednak idąc dalej autorka zaczeła mnie trochę wodzić za nos-stopniowa senność jaką powieść kierowała się na początku zamienia się na poszczególne odłamki szkła w której odbija się coś na kształ rzeczywistości,okazuje się bowiem-jak to w większości bardziej ambitnych książek,że bohater nie jest aż takim zimnym draniem-ma cel,ulotny jak czerwona nić ale jednak pojawiający się na skraju postrzegania.
Dalej sie zastanawiam czy zgłębiłem się w sens tej książki-wydaje mi sie ze "akwaforta" to powieść którą móglbym przeczytać w róznych momentach życia i całkiem inaczej zrozumieć...a może tylko plotę bzdury jak mam w zwyczaju?Ocene zostawiam czytelnikom.

"Akwaforta" to jeden wielki labirynt.
Z początku wydawało się ze historia idzie prosto jak drut-coś na kształt dzikiego zachodu,umiejscowione prawdopodobnie gdzieś kiedyś w przyszłosci po kataklizmie+bohater twardy niczym Eastwood w walce z niegodziwcami.
Jednak idąc dalej autorka zaczeła mnie trochę wodzić za nos-stopniowa senność jaką powieść kierowała się na początku...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1559
911

Na półkach:

Manifest tolerancji, niezależności i szacunku.

Powieść ma kilka niezaprzeczalnych atutów.
Pierwsza rzecz, która się rzuca w oczy to plastyczność, malarskość tworzonych obrazów; dopracowana, wysmakowana estetyka. Biorąc pod uwagę, że mamy tu w zasadzie klasyczną narrację (poza jednym drobiazgiem) opowiadająca jakąś historię (choć bez konkretnego zakończenia),rzecz czyta się bardzo przyjemnie.
Druga sprawa to postacie. Bardzo rzadko zdarzają się w literaturze, zwłaszcza współczesnej, postacie tak doskonale przedstawione, z całym skomplikowaniem właściwym realnym ludziom. Gwynn, będący postacią, którą w skrócie można by nazwać złą, wszak jest żołnierzem mafiosa, wykonuje najokrutniejsze rozkazy bez zmrużenia oka, trudno policzyć ilość trupów na jego koncie, nie wierzy w żadnych bogów, itp., otóż, ów Gwynn, rozważa jednak swe czyny w aspekcie etyki, nieobca jest mu bezinteresowność, wielkoduszność, szacunek dla innych czy emocje związane z przyjaźnią i miłością. Z drugiej strony Raule, osoba którą ogólnikowo można sklasyfikować jako postać dobrą, jako że jej niepodważalnym priorytetem jest pomoc innym, ratowanie życia i zdrowia, niepokojąco łatwo przechodzi do porządku dziennego nad faktem, że jej sumienie to tak naprawdę cień sumienia, że wystarczająco duże pieniądze (które oczywiście przeznaczy na słuszny cel) wystarczą by zawiesiła swe zasady moralne na kołku. "Zły" Gwynn miewa słabsze momenty ale jest zdolny do poświęcenia w najbardziej ryzykownych sytuacjach, "dobra" Raule poświęca się pomocy innym ale w ryzykownej sytuacji bywa mordercza. Jeszcze inną sytuację mamy w przypadku Beth Constanzin, która nie jest ani dobra ani zła, lecz jest postacią o trudnej do uchwycenia deformacji, jednocześnie jest zmysłowo pociągająca i groteskowo szpetna i w zasadzie to nie wiadomo kim lub czym tak naprawdę jest. Albo kapłan, będący osobą słabą, która w zasadzie straciła wiarę i się stacza, próbuje z uporem godnym lepszej sprawy nawrócić zadeklarowanego ateistę, dopatrując się w tym aktu prywatnego odkupienia.

Akwaforta to kolejna pozycja UW. Tym razem ładna i przy pierwszym spojrzeniu bez głębszej myśli do przekazania. Jednak po zastanowieniu, wydaje się, że jest to pochwała tolerancji i różnorodności, szacunku poprzez przyznawanie prawa do bycia innym, do popełniania własnych błędów. Wszyscy ci bohaterowie, tak różnorodni, pozostają jednak ze sobą w rozmaitych relacjach. Przyjaźń, miłość, partnerstwo (choć żadna z tych relacji niej jest prosta i jednoznaczna). Jak inaczej to nazwać jak nie szacunek poprzez tolerancję?

Powieść nie ma większych wad. Co prawda nie grzeszy oryginalnością w kwestii scenerii, autorka pozbierała dekoracje stąd i stamtąd, po czym tu i tam powywracała na nice i umieściła w quasi XIX wiecznej scenerii. Jednak, stworzony w ten sposób collage, jest nad wyraz zgrabny i przyjemny estetycznie, a bądź co bądź, nie o światotwórstwo w tej powieści chodzi.
Na początku lektury zirytował mnie mały drobiazg, dowodzący, że autorka ma marne pojęcie o użytkowaniu zwierząt pod wierzch. A bohaterowie, którzy kilka lat niebezpiecznego życia spędzili w siodle, powinni jednak coś wiedzieć i ogarniać. Powinni ogarniać, że galop służy do ucieczki wyłącznie spoza zasięgu kul i raczej nie da się go utrzymać przez cały dzień, a w przypadku gdy wróg porusza się na takich samych wierzchowcach i jest za nimi dziesięć mil, to najlepszą metodą ucieczki jest mieszanka stępa i szybkiego kłusa, czy co tam wielbłądy mają w tym miejscu. I jeśli mamy luzaki, to w przypadku przeciągającej się ucieczki, od czasu do czasu warto się przesiąść. Drobiazg, ale to mój, nomen omen, konik.

Tłumaczenie w ogólnym zarysie jest dość przyzwoite, niemniej tu i tam są niezgrabności a nawet błędy w tłumaczeniu idiomów.

Tu zakończę, bo się rozpisałem i tyle powinno wystarczyć, bo jeszcze trochę i nikomu nie będzie się chciało tego czytać. Niemniej jest jeszcze sporo punktów którym warto by poświęcić kilka zdań, być może czasem nawet sprzecznych.

8/10

Manifest tolerancji, niezależności i szacunku.

Powieść ma kilka niezaprzeczalnych atutów.
Pierwsza rzecz, która się rzuca w oczy to plastyczność, malarskość tworzonych obrazów; dopracowana, wysmakowana estetyka. Biorąc pod uwagę, że mamy tu w zasadzie klasyczną narrację (poza jednym drobiazgiem) opowiadająca jakąś historię (choć bez konkretnego zakończenia),rzecz czyta...

więcej Pokaż mimo to

avatar
416
340

Na półkach: , , , ,

Problemem "Akwaforty" jest to, że zaczyna się dynamicznie i z przytupem, a następnie akcja zwalnia i napięcie maleje. Może to powodować zawód u tych czytelników, którzy być może nie do końca tego się spodziewali. Na szczęście ja podeszłam do tej powieści bez żadnych oczekiwań, i miałam z jej lektury całkiem sporą przyjemność. Były zwroty akcji i wątki przygodowo-awanturnicze, ale było w niej też sporo refleksji i elementów filozofii, socjologii, a nawet wywodów o tematyce religijnej. A jeśli jakaś powieść pobudzi mnie do myślenia i wzbudzi we mnie refleksję, otrzymuje za to dodatkową gwiazdkę więcej - a zatem "Akwaforta" otrzymuje ode mnie ocenę 7, książka bardzo dobra.

Problemem "Akwaforty" jest to, że zaczyna się dynamicznie i z przytupem, a następnie akcja zwalnia i napięcie maleje. Może to powodować zawód u tych czytelników, którzy być może nie do końca tego się spodziewali. Na szczęście ja podeszłam do tej powieści bez żadnych oczekiwań, i miałam z jej lektury całkiem sporą przyjemność. Były zwroty akcji i wątki...

więcej Pokaż mimo to

avatar
218
7

Na półkach:

„Akwaforta” K. J. Bishop to pozycja wydana w ramach serii „Uczta Wyobraźni” wydawnictwa Mag, w której prezentowana jest fantastyka ambitniejsza i dająca do myślenia. Niestety wydaje mi się, że to jedna ze słabszych pozycji w tej serii. Słabsza nie oznacza jednak, że zła.

Akcja powieści zaczyna się w Krainie Miedzi, przypominającej skrzyżowanie afrykańskich pustyń i Dzikiego Zachodu. Przez ten pustynny kraj wędruje dwójka głównych bohaterów, Gwynn, rewolwerowiec i najemnik, oraz lekarka Raule. Oboje w trakcie niedawnej wojny stanęli po tej stronie konfliktu, której się nie powiodło, i są ścigani przez wrogą armię. Mamy walkę ze słońcem i gorącem oraz potyczki bohaterów ze ścigającymi ich żołnierzami. Jest to tylko pięćdziesiąt jeden stron, ale najprzyjemniej mi się je czytało z całych ponad trzystu dwudziestu stron książki.

Gdy bohaterowie opuszczają Krainę Miedzi i docierają do Ashamoil, dużego miasta na tropikalnym płaskowyżu nad rzeką Skamander, akcja zwalnia i do końca toczy się już leniwym tempem. Bohaterowie osiadają w tymże mieście i rzadko się poza nie ruszają.

Samo Ashamoil to zlepek elementów znanych lub kojarzących się z wieloma miastami rzeczywistego świata. Mamy tam robotniczą dzielnicę Limewood przypominającą fragment wycięty z XIX-wiecznego Londynu, Schody Żurawie, Łaźnię Koryncką, ulicę o nazwie Esplanada czy też bar Carrefour. Podobny kolaż znajdziemy także w nazwiskach bohaterów (np. Bethize Constanzin, Tareda Forever). Przez te zabiegi Ashamoil wydaje się jednocześnie dobrze znane oraz zupełnie obce i odrealnione. Efekt tyleż intrygujący, co zbijający z tropu.
W tymże mieście dwójka głównych bohaterów toczy swoje życie – Gwynn jako zblazowany najemnik od brudnej roboty na usługach handlarza niewolnikami, a Raule jako lekarka w ubogiej dzielnicy Limewood. Raule zostaje jednak odsunięta na bok i pojawia się tylko sporadycznie, a akcja powieści skupia się na Gwynnie, jego niezbyt przyjemnej pracy i romansie z tajemniczą rytowniczką Beth. Trochę szkoda, bo wątek Raule, zbierającej zdeformowane płody, sugerujące swymi kształtami i okolicznościami zaistnienia interwencję sił nadprzyrodzonych, mógłby zostać lepiej rozwinięty, nawet w swego rodzaju śledztwo. Tymczasem lekarka nawet nie próbuje zrozumieć skąd biorą się te deformacje. Po prostu je zbiera, konserwuje, a potem na nie patrzy. Można było wykorzystać ten wątek lepiej.

Trzecim głównym bohaterem jest wielebny, kapłan, dawniej cudotwórca, obecnie zajmujący się czuwaniem przy umierających, piciem, odwiedzaniem burdeli i rozpaczliwymi staraniami nawrócenia Gwynna. Niestety żadna z tych trzech postaci nie wzbudziła mojego zainteresowania. Gwynn i Raule są mało energiczni i pozbawieni empatii, co ma swoje uzasadnienie - wszak przeżyli wojnę. Wielebny z kolei, gdy nie nawraca Gwynna, głównie użala się nad sobą. Słowem, nie ma ich za co polubić. A przecież są postaci w kinie i literaturze, których się nie lubi, a mimo to z napięciem śledzi się ich losy. Najwyraźniej zawiodła kreacja postaci.

O akcji pisać nie ma sensu, bo niewiele się w niej dzieje, a czasem to, co się dzieje wydaje się nie mieć fabularnego uzasadnienia. Piszę „wydaje się”, ponieważ niektóre wydarzenia nabierają sensu, gdy się na nie spojrzy z innej perspektywy, lub też łączą się one z innymi wątkami i wydarzeniami, tworząc delikatną siatkę niejasnych zależności. Mnie ciężko było przebrnąć przez te pozornie niezwiązane ze sobą elementy, a w trakcie czytania często zadawałam sobie pytanie o co w tym wszystkim chodzi i czy autorka w trakcie pisania aby na pewno wiedziała dokąd zmierza. Dopiero pod koniec książki da się stwierdzić, że jednak gdzieś w tym wszystkim był jakiś sens, aczkolwiek trudno zdefiniować jaki.

Ciężko jednoznacznie stwierdzić o czym jest ta książka. Wspomnę tylko, że wydarzenia i rozmowy bohaterów obracają się wokół takich tematów jak natura miasta, życie a sztuka, Bóg i religia, zbawienie duszy itp., jednak we wszystkich motywach i dyskusjach przewija się temat zmian i metamorfoz, ich przyczyn, istoty i konsekwencji.

Trudno też tę powieść sklasyfikować gatunkowo. Biorąc pod uwagę realia, pasuje ona do gatunku urban fantasy, ale tematyka, sposób narracji, czy styl przywodzą na myśl literaturę piękną.

„Akwaforta” to dla mnie taka książka o wszystkim i o niczym. Widać, że autorka miała jakiś zamysł, chciała coś przekazać, ale do mnie to niestety nie trafiło. A jeśli coś trafiło, to raczej nie to, co trafić miało.

Wielbiciele snujących się leniwie, meandrujących od motywu do motywu powieści i patchworkowych uniwersów powinni być zadowoleni. Amatorzy mięsistych, konkretnych fabuł będą raczej zawiedzeni.

„Akwaforta” K. J. Bishop to pozycja wydana w ramach serii „Uczta Wyobraźni” wydawnictwa Mag, w której prezentowana jest fantastyka ambitniejsza i dająca do myślenia. Niestety wydaje mi się, że to jedna ze słabszych pozycji w tej serii. Słabsza nie oznacza jednak, że zła.

Akcja powieści zaczyna się w Krainie Miedzi, przypominającej skrzyżowanie afrykańskich pustyń i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
219
133

Na półkach:

Pierwsze co przyszło mi do głowy, gdy zacząłem czytać debiutancką powieść pani Bishop - mając za sobą kontakt z kilkoma już pozycjami z serii Uczta Wyobraźni - było to, jak ... Normalna w porównaniu zwłaszcza z niektórymi tytułami mi się z początku wydała. Spodobał mi się będący skrzyżowaniem Dzikiego Zachodu i Bliskiego Wschodu, a zarazem miejscem akcji - Kraj Miedzi. Podobnie jak dość oszczędny, pasujący zarówno do pustynnych, westernowych klimatów jak i dwójki bohaterów, język, styl. Miejscami gęsty, ale leniwy, jak południe w spalonym słońcem miasteczku. Miejscami obojętny, chłodny niczym noc na pustyni. Z lekka domieszką cynizmu i ironii. Nie dajcie się jednak zwieść... To tylko wstęp, a autorka lubi zaskakiwać, dozuje umiejętnie nowe wrażenia i elementy, niczym doświadczona kucharka przyprawy. Tu mimochodem dorzuci kolej, by jeszcze bardziej przekonać Was, iż dalej będzie tylko bardziej jeszcze westernowo... Po czym nagle zaskoczy, zmieniając nie tylko miejsce akcji, ale też i język, styl, klimat opowieści. Miejsce pustyni zajmie gwarne miasto, będące połączeniem Londynu z czasów rewolucji przemysłowej, z przesiąkniętym wonią egzotycznych przypraw XIX wiecznym Kairem. Oszołomi dźwiękami, zapachami, barwami, podkreślonymi, opisanymi niezwykle plastycznym, ale nie nadto wylewnym jeśli idzie o szczegóły językiem. Da się tu zauważyć niewątpliwie fakt - przynajmniej moim zdaniem - że autorka, oprócz pisania zajmuję się również malarstwem. Dalej jest jednak w miarę normalnie, technologia (fabryki, parowce) jest tylko mimochodem wspomniana i poza bronią palną nie odgrywa większej roli w opowiadanej historii. Stopniowo jednak atmosfera zaczyna się, mówiąc potocznie zagęszczać. Brutalność miesza się z niepojętym, dziwnym, nierealnym. Swoistym wytchnieniem są chwile spędzane na filozoficznych pogawędkach, słownych przepychankach przy kieliszku czegoś mocniejszego. Wydarzenia nabierają rozpędu, prowadząc momentami do chwil, scen przy których obrazy Boscha, to kolorowanki dla grzecznych dzieci. Lekkim pociągnięciem pędzla, wprowadzone zostają elementy fantastyczne, magiczne, płynnie łącząc z innymi kolorami, tematami opowieści. A na koniec... Mnie przynajmniej autorka dobiła, ostatnimi dwoma akapitami, po których o mało co nie spadłem z krzesła. Z humorem jakże nie pasującym pozornie do całości książki, ale zarazem jakże odpowiednim. Ogólnie... Więcej takich debiutów! Książka trudna do sklasyfikowania i zwłaszcza jeśli o drugą jej połowę, opisania... Ale zdecydowanie warta uwagi.

Pierwsze co przyszło mi do głowy, gdy zacząłem czytać debiutancką powieść pani Bishop - mając za sobą kontakt z kilkoma już pozycjami z serii Uczta Wyobraźni - było to, jak ... Normalna w porównaniu zwłaszcza z niektórymi tytułami mi się z początku wydała. Spodobał mi się będący skrzyżowaniem Dzikiego Zachodu i Bliskiego Wschodu, a zarazem miejscem akcji - Kraj Miedzi....

więcej Pokaż mimo to

avatar
344
279

Na półkach: ,

Western z elementami fantastyki. Albo odwrotnie. )

Western z elementami fantastyki. Albo odwrotnie. )

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    420
  • Przeczytane
    330
  • Posiadam
    184
  • Uczta Wyobraźni
    47
  • Fantastyka
    28
  • Ulubione
    12
  • Uczta wyobraźni
    10
  • Fantasy
    8
  • 2018
    7
  • 2014
    5

Cytaty

Więcej
Kirsten Jane Bishop Akwaforta Zobacz więcej
Kirsten Jane Bishop Akwaforta Zobacz więcej
Kirsten Jane Bishop Akwaforta Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także