rozwińzwiń

Warszawo naprzód

Okładka książki Warszawo naprzód Marcin Wiącek
Okładka książki Warszawo naprzód
Marcin Wiącek Wydawnictwo: Rozpisani.pl fantasy, science fiction
176 str. 2 godz. 56 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
Rozpisani.pl
Data wydania:
2015-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2015-01-01
Liczba stron:
176
Czas czytania
2 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
9788394199609
Średnia ocen

3,3 3,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Prawa człowieka Wojciech Brzozowski, Adam Krzywoń, Marcin Wiącek
Ocena 8,0
Prawa człowieka Wojciech Brzozowski...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
3,3 / 10
6 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
2729
611

Na półkach: ,

Ta książka nie jest po prostu słaba. Ona jest zwyczajnie zła.

Nawet nie za bardzo wiem, od czego zacząć. Może od tego, że w środku nie ma fabuły? To znaczy w teorii jest – złapany w tunelu metra facet ma pójść do szpitala na Bródnie w celu zorientowania się, czy da się zaradzić pewnej medycznej przypadłości, prowadzącej do bezpłodności u kobiet. Idzie więc i… no, orientuje się. Czy są jakieś wątki poboczne? I tak, i nie. Na początku są, sugerując, że akcja może iść nawet trójtorowo, ale chyba autor stwierdził, że to za dużo roboty i… no, znikają. Czytelnik co prawda jak najbardziej je pamięta, bo były całkiem spore i zapowiadały rozmaite atrakcje, ale przecież książki pisze się dla siebie, a nie dla… tych tam… No, obcych.

W takim razie przejdźmy do realiów. Otóż realia są. Kropka. Jakie? Trudno stwierdzić. Ponoć bomba atomowa gdzieś łupnęła. Może na Okęciu. Niby Warszawa to nie aż tak duże miasto, żeby nie dało się zauważyć, w której dzielnicy wyrósł grzyb, ale widać komuś udało się puścić niewidzialnego cichacza. Komu? To znaczy – jaki niegodziwiec rzucił atom na stolicę Polski? No więc… nie wiadomo. Po co – też nie wiadomo. Podobnie jak… kiedy. Mowa jest o mniej więcej roku, bez żadnych konkretów.

Tu warto się na chwilę zatrzymać i zerknąć na to, jak żyje miasto rok od bomby. Otóż jest zasłane wrakami samochodów, ma zrujnowaną większość budynków (bo… faceci walczyli z kobietami!),we wrakach autobusów są stosy trupów (nie szkieletów!),kamienice się sypią, bo są „przecież bardzo stare”, a do kompletu plączą się po ulicach mutanci. Nieliczni. Cała reszta z niecałego miliona mieszkańców (autor nie doczytał, że w mieście już dawno temu żyło powyżej półtora miliona osób) siedzi… eee… tak nie do końca wiadomo, gdzie. To znaczy – część owszem, w tunelach metra, podzielonych na sektory wpływów, walczące ze sobą i nawzajem się wyrzynające, wliczając w to m.in. społeczność kobiecą, niewolącą facetów i używającą ich do ciężkich robót lub do rozrywki. Za wyjątkiem jednej stacji, na której funkcjonuje sielska, nieznająca przemocy społeczność… myślicieli. Tak właśnie. Bo tam się naucza, tam szuka porad, i tam wręcza wiktuały, które normalnie trzeba nabywać za oficjalną jednostkę płatniczą, czyli… naboje. Nie, żeby konkretnego kalibru.

Wspomniane są jeszcze dwa schronienia – kompleks Politechniki Warszawskiej oraz zadaszony na stałe Stadion Narodowy, na którym „przed wojną bywało (…) i siedemdziesiąt tysięcy, a teraz? Ze trzydzieści siedem?”. Tak na oko wyszło te 37 tysięcy? A czemu nie 14,5? Ja już nawet nie będę pytał, co żrą te dziesiątki tysięcy ludzi, skoro główne uprawy są ledwie w kilku odcinkach tuneli metra, i gdzie później pozbywają się produktów przemiany materii…

Do tego są zupełne abstrakcje. Na przykład – prąd wytwarzają silniki dieslowskie na korbę, z procedurą podgrzewania miski olejowej przed odpaleniem. Bo takie dajmy na to panele słoneczne odpadają, gdyż… „muszą być wystawione na światło, a demontaż i przeniesienie pod ziemię to ogromna robota”. Odpada też tajemniczy „osprzęt z pojazdów”, bowiem jest „pozabezpieczany tak, że nie można go ruszyć bez masy elektronów i połączenia z producentem, a tego teraz przecież nie ma”.

No dobrze, to może chociaż postaci są ciekawe? A gdzie tam! Wszyscy są tak jednakowo opisani i tak bliźniaczo się zachowują, że nie sposób ich rozróżnić. Tym bardziej, że – uwaga – autor uznał, iż imiona to zbędna fanaberia i jeśli w ogóle ich używać, to dopiero po przekroczeniu połowy objętości książki. Dłuższy czas nie sposób więc stwierdzić, kto, co i gdzie robi, i kto w ogóle ciągnie wózek z napisem „główny bohater”. Z całej tej masy wyróżniają się jedynie przemytnicy – „zdradzały ich ukradkowe spojrzenia, nerwowość i jakiś taki brak pewności siebie”. Jak to u przemytników…

I tu dochodzimy do warstwy językowej. Teoretycznie całość jako tako daje się czytać, bo zgodnie ze stopką redakcyjną książka przeszła korektę i ewidentne kiksy trafiają się rzadko (m.in. patałajstwo, beszczelny, rzeczownik „bujek”). Nikt jednak nie robił redakcji tekstu, więc często trafiają się akapity bliskie bełkotu, z trudno odławialnym sensem.

Wątpliwej urody treść ubogacają autorskie wiersze (nie, nie będę cytował) oraz niemożebnie toporne wtręty, że autor „znasię”, czyli okraszone suchymi, szczegółowymi przypisami cytaty z filmów i seriali, frazy z piosenek oraz „smaczki”, które były może czytelne dekadę temu, teraz jednak są wyłącznie archeologią dla specjalistów (np. że jeden z autobusów komunikacji miejskiej był kiedyś biało-czerwony).

Na grande finale zostawiłem cymes, czyli przyczynę całej wyprawy. Zleceniodawczyni bohatera tak wyłuszcza sprawę na stronie 61:

„- Najważniejsze są teraz dzieci, a część naszych trwale pozbawiło się szans na nie już przed wojną, sporo ma wręcz chroniczną niechęć do mężczyzn, natomiast część o tym marzy, ale… mają problem z cipami i jeśli nic się z tym nie zrobi, to mogą umrzeć. Nie ma tu sensownego szpitala w okolicy i dopóki się da, planujemy wyprawę na Targówek, a jak się tam nie uda, to nawet do Modlina, gdzie podobno w okolicach lotniska można znaleźć wojskowe szpitale polowe.
– Tu chyba trzeba lekarza, usunąć to badziewie i po sprawie.
– Nieee – tym razem ją zamurowało.
– Dlaczego?
– Nie, bo nie!… – i wstała wściekła.”

Otóż – nie. Nie chodzi o organy rozrodcze. Ale można się o tym przekonać dopiero na sam koniec lektury z kilku absolutnie przypadkowych zdań (m.in. – iż „ktoś wysoki miał kobietę z cipem”),z których wynika, iż tak autor, jak i korektorka, nie rozgryźli, jak się poprawnie pisze określenie małego układu scalonego i zamiast „chipa” mamy „cipa”. Prawda, że w tym momencie zacytowany wyżej fragment zaczyna mieć trochę więcej sensu? Aczkolwiek tylko przez chwilę, bo wkrótce – pod mikroskopem – okazuje się, iż ten „cip” w istocie składa się z kilku elementów: „tu jest zbiornik hormonu, tu jest cip, tu jest zawór, a tu pamięć, nie do końca natomiast rozumiem, co to za cholerstwo, też wygląda na zbiornik czegoś rozprowadzanego po całości, ale tego jest mało. Może to jakieś chłodzenie?”. Więc mamy „cipa”, który składa się z „cipa” i czegoś jeszcze, w tym zbiornika z – uwaga – „hormonem niepłodności”. Bo zły Zachód wytworzył modę na wszczepianie sobie „cipów” i rozbijanie rodzin „po to, aby single mogli więcej kupować”.

Wyznam, że mam na półce jeszcze kilka „warszawskich” książek, ale chwilowo braknie mi odwagi, by po którąś z nich sięgnąć…

(trochę cytatów - https://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=33873 )

(Esensja.pl)

Ta książka nie jest po prostu słaba. Ona jest zwyczajnie zła.

Nawet nie za bardzo wiem, od czego zacząć. Może od tego, że w środku nie ma fabuły? To znaczy w teorii jest – złapany w tunelu metra facet ma pójść do szpitala na Bródnie w celu zorientowania się, czy da się zaradzić pewnej medycznej przypadłości, prowadzącej do bezpłodności u kobiet. Idzie więc i… no, orientuje...

więcej Pokaż mimo to

avatar
161
5

Na półkach: , ,

Skusił mnie temat apokalipsy, skusiła mnie moja ukochana Warszawa, ale w fabule ciężko się połapać, szczególnie na początku książki. Przeplatające się wątki, nie mające ze sobą nic wspólnego, zamiast przybliżyć książkową rzeczywistość tylko wprowadzają zamęt u czytelnika. I tak na prawdę dopiero gdzieś w połowie zacząłem sklejać całość. Apstrakcyjny temat, a mimo wszystko realny, został przedstawiony w sposób, który ciężko mi było sobie zwizualizować. I mimo iż zrzucę ten fakt na karb mojej widocznie wątpliwej wyobraźni, to ogolnie książkę - pomimo iż jest to pozycja na jeden wieczór - czytało mi się ciężko. Kolejne rozdziały nie zaspokajały mojego apetytu rozbudzonego tematyką, zakończenie nie dało żadnej satysfakcji z ukończenia tej pozycja, a język i styl nie kupił mnie jako czytelnika. Pozycja moim zdaniem na własną odpowiedzialność, ale możliwe że nie jestem odpowiednim odbiorcą.

Skusił mnie temat apokalipsy, skusiła mnie moja ukochana Warszawa, ale w fabule ciężko się połapać, szczególnie na początku książki. Przeplatające się wątki, nie mające ze sobą nic wspólnego, zamiast przybliżyć książkową rzeczywistość tylko wprowadzają zamęt u czytelnika. I tak na prawdę dopiero gdzieś w połowie zacząłem sklejać całość. Apstrakcyjny temat, a mimo wszystko...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    7
  • Posiadam
    6
  • Chcę przeczytać
    3
  • E-book
    1
  • 2016
    1
  • Tanio sprzedam
    1
  • Postapo
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Warszawo naprzód


Podobne książki

Przeczytaj także