Wojna i terpentyna

- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Oorlog en terpentijn
- Wydawnictwo:
- Marginesy
- Data wydania:
- 2015-09-23
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-09-23
- Data 1. wydania:
- 2017-05-04
- Liczba stron:
- 416
- Czas czytania
- 6 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788364700934
- Tłumacz:
- Alicja Oczko
- Tagi:
- artysta I wojna światowa kobieta małżeństwo mężczyzna miłość poszukiwanie sensu życia powieść biograficzna przemoc rodzina samotność strach śmierć wspomnienia żołnierz
- Inne
Książka nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategorii Powieść historyczna.
Książka nagrodzona „Flemish Culture Prize for Literature”/ „Nagroda Kultury Flamandzkiej w kategorii Literatura” w 2014 roku.
Na krótko przed śmiercią w 1981 roku Urbain, dziadek Stefana Hertmansa, powierzył mu dzienniki, w których zapisał swoje życie. Wnuk obiecał, że zrobi coś z tym materiałem, choć dramatyczne historie rodzinne zasłyszane w dzieciństwie sprawiły, że przez wiele lat bał się zajrzeć do tekstu. W końcu to zrobił. Ich lektura uświadomiła mu, że musi opisać losy dziadka naznaczone biedą, terminowaniem w odlewni żeliwa, przedwczesną śmiercią ojca, strasznymi doświadczeniami żołnierza frontowego w czasie I wojny światowej i śmiercią jego wielkiej miłości. Hertmans stworzył wspaniałą opowieść o okrucieństwie, strachu i przemocy, ale także o odwadze, nadziei i sile potrzebnej do przetrwania. To nie tylko wyjątkowy zapis nieco zapomnianej, ale jakże bogatej historii Flandrii, to także powieść o ukrytej pasji i o tym, co wojna może uczynić z duszą skromnego, ale fascynującego człowieka.
Hertmans opowiada z niezwykłą mocą, którą posiadają tylko najwięksi pisarze, i w sposób, który sprawia, że nie sposób oderwać się od lektury.
„Tak, dziadek miał talent literacki – przyznaje Hertmans. – Ta książka to jego historia. Dziadek opisywał wiele rzeczy, których ja nie byłbym w stanie wymyśleć”.
W Polsce hasło „wojna” przynosi skojarzenie z II wojną światową, dla Belgów jest nim I wojna światowa. Naród ten wciąż odczuwa traumę Wielkiej Wojny, choć od czasów jej rozpoczęcia w ubiegłym roku minęło 100 lat. To na polach Flandrii rozgrywała się większość działań tamtych czasów i dotąd odkopywane są niewypały. Książka Wojna i terpentyna wyróżnia się na tle ogromu publikacji poświęconej temu okresowi w historii, ponieważ stanowi osobiste dochodzenie przeprowadzone przez autora-wnuka i parafrazę dzienników dziadka-weterana.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Polecane księgarnie
Pozostałe księgarnie
Informacja
Oficjalne recenzje
Życie dziadka Urbaina
I nagle dociera do mnie bolesna myśl, że oni się nigdy nie poznają: mój przodek i mój potomek.
Kim są „oni”? Ci, o których niemożliwe poznanie martwi się, stojąc w 2012r. u stóp kościoła Saint Martin-in-the-Fields w Londynie, Stefan Hertmans, jeden z najbardziej uznanych pisarzy niderlandzkiego obszaru kulturowego. Potomek to jego 15-letni syn, z którym spędza właśnie kilka dni w tym angielskim mieście pubów i muzeów. Od niego w National Gallery usłyszy: Idziesz? To trochę żenujące, taki stary facet gapiący się na nagą kobietę. Przodek zaś to jego dziadek Urbain, zmarły w latach 80. XX wieku, postać bardzo dla pisarza ważna. To z myślą o nim tak uparcie przygląda się pięknej i nagiej „Wenus z lustrem” Velázqueza. Syn pisarza na kartach tej osobistej książki pojawia się sporadycznie, dziadek zaś jest jej głównym bohaterem. Może przywołana wyżej myśl sprowokowała powstanie "Wojny i terpentyny"? By prawnuk miał szansę poznać pradziada?
Głównym powodem jest jednak zobowiązanie. Urbain Martien przed śmiercią powierzył swojemu wnukowi, Stefanowi, własne wspomnienia notowane od 72 roku życia najpierw niezrównanym przedwojennym, a potem chwiejnym i płynnym pismem w dwu zeszytach. Pierwszy z nich zawiera w sobie głównie opowieść o dzieciństwie i dorastaniu w epoce sprzed I wojny światowej. Drugi to dziennik o wojnie 1914-1918, który rozpoczyna zakwestionowanie ważności pierwszego. Dziadek pisarza, mając już lat ponad 80, czas dzieciństwa i dorastania (na planecie wsi, polnych dróg, powozów konnych, latarni gazowych, balii, świętych obrazków, starych szaf wnękowych (...) wszechobecnych proboszczów, (...) krnąbrnych dziewcząt z dobrych domów w żeńskich klasztorach, (...) zarządzeń biskupów i cesarzy) uznał za nudny i nieważny, nobilitując tym samym tom o okropnościach wojny, prawdziwy i szczery. I wojna światowa rozbiła w drobny mak piękną iluzję starej Europy, zawładnęła na zawsze życiem Urbaina.
Czym jest powieść „Wojna i terpentyna”? Pełnym głosem dziadka dochodzącym z zeszytów? Nie, choć w niektórych rozdziałach tak jest. Zbeletryzowaną jego biografią? Niezupełnie. A może raczej opowieścią wnuka o zmaganiu się ze światem dziadka, jego prawdą?, jego rzeczywistością, dla której wnuk próbuje znaleźć właściwą perspektywę?
Stefan Hertmans wprowadza czytelnika zarówno w świat własnego przepracowywania legendy czy mitu dziadka (bardzo interesująca warstwa powieści), jak i snuje opowieść o tym, co tegoż dziadka ukształtowało, z czego wyrósł, czego doświadczył, co przeżył. Próbuje pokazać, kim on był, kim się stawał, zrozumieć go i odkryć fascynujące tajemnice jego życia duchowego, emocjonalnego, jakby „drugiego”, nadbudowanego nad tym realnym.
Czytelnik poznaje rodzinę Urbaina. Astmatycznego, wcześnie zmarłego ojca- malarza odnawiającego freski kościelne i dumną, silną i dumną matkę, wkrótce młodą wdowę. Obserwuje chłopca, towarzyszącego ojcu przy kościelnych pracach malarskich, a później borykającego się z koniecznością terminowania u różnych rzemieślników i doświadczania różnych mniej lub bardziej dziecięcych traum. Młodzieńca, który wyruszyć musiał na wielką wojnę i przeżyć w jej czasie okropności, choć jednocześnie -paradoksalnie - miał szansę doświadczyć utraconej obecności ojca i siebie samego. Młodego człowieka, który kochał i którego los obarczył związkiem nie na miarę wcześniejszej miłości. Dojrzałego człowieka rozdartego między „wojną” a „terpentyną”.
Bogaty jest świat tej opowieści. Nie tylko w wymiarze historii politycznej, społecznej, jednostkowej, bardzo osobistej, ale także kulturowej. Przodkowie pisarza to ludzie wrażliwi na sztukę, tę cechę odziedziczyli on sam i jego syn. W powieści więc sztuka ma swoje poczesne miejsce. Nie tylko się o niej mówi, można także się jej przyglądać. Reprodukowane są dzieła w jakiś sposób ważne dla narracji. Pojawiają się zdjęcia osób, przedmiotów, budynków, obrazów z rodzinnego archiwum autora. I tylko narzekać, że nie w kolorze.
Polakom temat wojny kojarzy się przede wszystkim z obrazem II wojny światowej. Belgom przede wszystkim z I wojną. Stefan Hertmans tak mówi: Nie chciałbym być źle zrozumiany, ale w pewnym sensie druga wojna światowa była «prostsza», prostsza do zrozumienia i wytłumaczenia. Był jeden bad guy, wiadomo kto jest zły, walczyliśmy z diabłem, z Hitlerem. A pierwsza wojna światowa to była grupka eleganckich panów z wielkimi kapeluszami, cygarami i sumiastymi wąsami, którzy posłali na śmierć miliony młodych ludzi. Zupełnie bez sensu, nikt nie wiedział właściwie dlaczego.
Przyglądając się losom młodego, wrażliwego człowieka, jakim był Urbain Martien, również nie odpowiemy na pytanie o jej sens. Z pewnością jednak będziemy wiedzieli, dlaczego żadna powtórzyć się nie powinna.
Justyna Radomińska
Popieram [ 16 ] Link do recenzji
OPINIE i DYSKUSJE
„Wojna i terpentyna”, Stefana Hertmansa, to wyjątkowa i piękna powieść. A wyjątkowa jest na kilka sposobów. Przede wszystkim książka ta ma dwóch autorów, a najważniejszym wcale nie jest Stefan Hertmans. Znaczna część jej objętości to spisane przez dziadka autora, a zarazem głównego bohatera powieści, Urbaina Martiena, wspomnienia z czasów swojego dzieciństwa i wczesnej młodości. Opisywane już po latach, gdy był starszym człowiekiem, są przepięknym przykładem pamiętnikarstwa i wielce udanej retrospekcji. Wydarzenia i postacie opisywane przez Urbaina są wciąż żywe, zupełnie tak, jakby wcale nie miały miejsca ponad 100 lat temu. Niemal poczuć można zapach farb i starych kościelnych murów, które towarzyszyły mu przez całe dzieciństwo; poczuć można smród gnijących ciał belgijskich żołnierzy, którzy po raz kolejny wpadli w niemiecką zasadzkę, gdy oddział Martiena walczył na zachodnim froncie I wojny światowej.
Wspomnienia z czasów wojny są o tyle straszliwsze, gdy dowiadujemy się w jakich miejscach i bitwach brał udział sierżant Martien. Zasadzka w lesie Schiplacken, która zdziesiątkowała belgijskie wojsko, czy bitwa nad rzeką Izerą, znana dzisiaj jako I bitwa pod Ypres. Wojna przepełniona takim okrucieństwem, prowadzona na tak wielką skalę, tak długotrwała i wyniszczająca, była pierwszą tego typu. Mimo tego Martien potrafił po latach wyjątkowo pięknym, plastycznym i poetyckim językiem pisać nawet o brudzie okopów, lejącej się krwi i moczu, o padających na płasko kolegach, którzy chcieli po wielu dniach czołgania się podbiec kawałek, by nie tracić czasu. I tracili go całkowicie.
Stefan Hermans uzupełnia opowieści dziadka o swoje własne, ze starszym mężczyzną związane. Rozmawia o dziadku ze swoim ojcem, wyciąga z pamięci wspomnienia ze swojego dzieciństwa, analizuje dziadkowe zapiski i wyrusza w kolejne miejsca na mapie Belgii, czy samemu stanąć tam, gdzie kiedyś stał jego dziadek. Gdzie walczył, gdzie umierał, niewidzialną siłą podtrzymywany przy życiu. Gdzie płodził dzieci, kochając co prawda swoją żonę, lecz miłością wtórną, bo tę pierwszą, największą, oddał ślicznej Marii Emelii, przypominającej jego matkę.
Te dwie osobiste relacje, historie oddzielone od siebie o wiele dekad, z dwóch zupełnie odmiennych światów i rzeczywistości, chociaż oplecione wokół jednego pnia, tworzą wspaniałą całość. W „Wojnie i terpentynie” znajdziemy właśnie to, co zdradza nam tytuł. Wciągające frontowe historie, fakty z wojny w Polsce mimo wszystko słabo znanej, a która dla Belgów jest tym samym, czym dla Polaków II wojna światowa. Do tego mnóstwo flamandzkiego malarstwa, pełnego szczegółów i zachwycającego dzisiaj cały świat. Oraz piękne miłosne historie, dziś coraz rzadziej spotykane.
Po bardziej szczegółową recenzję zapraszam do siebie - https://kulturalnynihilista.pl/wojna-i-terpentyna-stefan-hertmans-belgia-cz-13/
„Wojna i terpentyna”, Stefana Hertmansa, to wyjątkowa i piękna powieść. A wyjątkowa jest na kilka sposobów. Przede wszystkim książka ta ma dwóch autorów, a najważniejszym wcale nie jest Stefan Hertmans. Znaczna część jej objętości to spisane przez dziadka autora, a zarazem głównego bohatera powieści, Urbaina Martiena, wspomnienia z czasów swojego dzieciństwa i wczesnej...
więcej Pokaż mimo toMam w sobie dużo przychylności do takich książek, dlatego też z przyjemnością je czytam, a potem oceniam wysoko. Z jednej strony jest w niej czuła wrażliwość na człowieka, na sztukę, na przełamywanie ograniczeń. Z drugiej strony utrwala coś więcej - życie w konkretnym czasie i przestrzeni. Co do tego drugiego, oczywiście, odczytanie społecznych i politycznych niuansów wymagałoby większej wiedzy historycznej, stąd tutaj miałam momentami wrażenie niedosytu (to nie zarzut do powieści, a raczej własna chęć dalszego zainteresowania się historią regionu).
W pierwszej części książki, dotyczącej okresu dzieciństwa głównego bohatera - ubogiego chłopca z flandryjskiego miasteczka na przełomie 19/20 wieku - stylistyka "uplastycznienia" opisów życia, zwyczajów czy relacji międzyludzkich nadaje melancholijno-magicznego wymiaru powieści. Miałam wrażenie, jakbym oglądała świat przedstawiony w formie utrwalonych obrazów (mieszanka sentymentalizmu i realizmu), tj. niczym albumy z malarstwem niderlandzkim i całą jego manierą skupienia na życiu codziennym, utrwaleniem scen z życia rodzinnego, panoramy burżuazyjno-kupieckiego miasta. Doceniam precyzję w przelaniu obrazu na słowa, choć czasem miałam poczucie nadmiaru wyszukanych detali otoczenia.
Z kolei druga część powieści dotyczy wspomnień głównego bohatera z okresu pierwszej wojny światowej, w tym regionie Europy dużo ważniejszej niż druga wojna światowa. W tym kontekście, siłą przyciągającą tej części jest jej autentyczność. Opis świata przeszłego, dziedzictwo wojny wraz całym inwentarzem emocjonalnym nie są wyobraźnią i wrażliwością autora, a zapisem wspomnień Urbaina, Flamandczyka, żołnierza w pierwszej wojny światowej (tutaj też zmienia się konwencja z narratora trzecioosobowego na narratora pierwszoosobowego). Z jednej strony, klimat ten wpisuje się w znane nam już z literatury anty-wojenne powieści (na czele z krótką a jakże miażdżącą 'Na Zachodzie bez zmian'), jednocześnie ma swoją wartość dodaną. Po pierwsze, pomimo całej brutalności i dehumanizacji jakie niesie wojna - we wspomnieniach Urbaina jest również miejsce na ciepło, nadzieję, miłość. Bez ckliwości, bez wielkich gestów. Po prostu ciepło serca. Po drugie, zwłaszcza dla czytelnika polskiego, historia ta poszerza nam wiedzę nie tylko o samej wojnie, ale też o konkretnym doświadczeniu żołnierzy belgijskich i frontu zachodniego, o którym - jak przypuszczam - wciąż wiemy trochę za mało (ciekawa perspektywa niskiego morale żołnierzy belgijskich podzielonych między francuskojęzyczną elitę oficerską a niderlandzkojęzyczną dyskryminowaną mniejszość).
Polecam bardzo, bo o dobrych książkach trzeba mówić.
Mam w sobie dużo przychylności do takich książek, dlatego też z przyjemnością je czytam, a potem oceniam wysoko. Z jednej strony jest w niej czuła wrażliwość na człowieka, na sztukę, na przełamywanie ograniczeń. Z drugiej strony utrwala coś więcej - życie w konkretnym czasie i przestrzeni. Co do tego drugiego, oczywiście, odczytanie społecznych i politycznych niuansów...
więcej Pokaż mimo toNieczęsto udaje mi się trafić na takie literackie perełki. Stefan Hertmans wiele lat temu otrzymał od dziadka zeszyty z zapisem wspomnień – głównie dotyczących dzieciństwa i I wojny światowej. Długo leżały ona zapomniane, aż w końcu Autor dojrzał do decyzji o ich przeczytaniu i spisaniu historii Urbaina Martiena.
Przejmująca jest to historia, pełna smutku i strat. Całość „Wojny i terpentyny” podzielona jest na trzy części. Pierwsza z nich, dość chaotyczna, stanowi wstęp do głównej opowieści. Autor wspomina swojego dziadka, pisze o swoich relacjach z nim, jest to też popis erudycyjny Hertmansa, którego pradziadek był malarzem, podobnie dziadek – który był kopistą. Mamy więc odniesienia do wielkich dzieł czy do samego procesu twórczego.
Druga część – poświęcona wielkiej wojnie. Sugestywna, poruszająca i – przede wszystkim – przerażająca. Nieupiększona, nieupudrowana, nieskalana fałszywymi nutami. Chwilami sama czułam brud okopów, smród ekskrementów pomieszany z zapachem krwi.
Trzecia część to wszystko to, co było „potem”. Powraca luźna opowieść, lekki chaos, odniesienia do sztuki.
„Wojna i terpentyna” to bardzo mądra książka, Autorowi udało się kilka trafnych diagnoz, jak ta o kondycji współczesnego człowieka (w książce odniesienie do Arthura Schopenhauera):
„[…] niezłomne, wielkie osobowości, o których mówimy, że już nie istnieją, ponieważ życie utraciło spartańską powściągliwość konieczną, by takie temperamenty mogły dojrzewać i się rozwijać”*.
I wojna światowa staje się u Autora cezurą, po której nie można już mówić o jakimkolwiek etosie żołnierza, czasem w którym młodzi mężczyźni byli wykorzystywani jako mięso armatnie.
Urbain Martien – zapomniany bohater – człowiek, który dużo przeszedł, jawi mi się jako wzór, przedstawiciel generacji, której już nie ma. Jego historia pozbawiona jest taniej sensacji, która ma na celu wywołanie łatwych wzruszeń. Książka warta docenienia i przeczytania.
* S. Hertmans, Wojna i terpentyna, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2015, s. 28.
Nieczęsto udaje mi się trafić na takie literackie perełki. Stefan Hertmans wiele lat temu otrzymał od dziadka zeszyty z zapisem wspomnień – głównie dotyczących dzieciństwa i I wojny światowej. Długo leżały ona zapomniane, aż w końcu Autor dojrzał do decyzji o ich przeczytaniu i spisaniu historii Urbaina Martiena.
więcej Pokaż mimo toPrzejmująca jest to historia, pełna smutku i strat. Całość...
Dobrze się to czyta!
Historia walońskiego żołnierza pretendującego do bycia artystą malarzem. Jego historię poznajemy dzięki jego wnukowi, któremu - u schyłku życia - podarował swoje spisane wspomnienia. Ujmujące, trudne życie młodego, wrażliwego człowieka, który wbrew statusowi społecznemu chciał realizować swoje marzenia.
Szczególnie dojmująco opisana I wojna światowa widziana oczami młodego - zaledwie 20-letniego sierżanta -z jej bezsensem, brutalnością, bezwzględnością i okropnymi wynaturzeniami. Choćby dlatego warto przeczytać "Wojnę i terpentynę" Stefana Hertmansa.
Dobrze się to czyta!
więcej Pokaż mimo toHistoria walońskiego żołnierza pretendującego do bycia artystą malarzem. Jego historię poznajemy dzięki jego wnukowi, któremu - u schyłku życia - podarował swoje spisane wspomnienia. Ujmujące, trudne życie młodego, wrażliwego człowieka, który wbrew statusowi społecznemu chciał realizować swoje marzenia.
Szczególnie dojmująco opisana I wojna światowa...
Książka dobra, czyta się dobrze i przyjemnie. POLECAM TYM KTÓRZY WZIELI ŚLUB Z ROZSĄDKU. Świadectwo pierwszej wojny światowej. Co mnie przekonało do tej książki to wywiad udzielony przez autora radiowej dwójce, który słuchałem o północy w czasie jazdy samochodem oraz mieugięta postawa i twarde zasady moralne głównego bohatera, który pomimo wszystkiego robił to co należy według niego oczywiście.
Książka dobra, czyta się dobrze i przyjemnie. POLECAM TYM KTÓRZY WZIELI ŚLUB Z ROZSĄDKU. Świadectwo pierwszej wojny światowej. Co mnie przekonało do tej książki to wywiad udzielony przez autora radiowej dwójce, który słuchałem o północy w czasie jazdy samochodem oraz mieugięta postawa i twarde zasady moralne głównego bohatera, który pomimo wszystkiego robił to co należy...
więcej Pokaż mimo toLubię takie melancholijnie snute historie. Gdy bohater przeżywa okropieństwa, o których nawet nam się nie śniło, lecz mimo to pozostaje człowiekiem. Smutnym, z dziurą w duszy, ale walczącym kolejne jutro. Dla bliskich, dla siebie. Dla nas.
Lubię takie melancholijnie snute historie. Gdy bohater przeżywa okropieństwa, o których nawet nam się nie śniło, lecz mimo to pozostaje człowiekiem. Smutnym, z dziurą w duszy, ale walczącym kolejne jutro. Dla bliskich, dla siebie. Dla nas.
Pokaż mimo toDobra, szczególnie środkowa część o pierwszej wojnie światowej.
Nastaw się na monotonię i raczej żmudne przedzieranie się przez pierwszą i ostatnią część. Lektura sprawdzi się jako kolejna czytana w tym samym czasie książka, by oderwać się od głównej lektury.
Dobra, szczególnie środkowa część o pierwszej wojnie światowej.
Pokaż mimo toNastaw się na monotonię i raczej żmudne przedzieranie się przez pierwszą i ostatnią część. Lektura sprawdzi się jako kolejna czytana w tym samym czasie książka, by oderwać się od głównej lektury.
nie kupiło mnie w tej książce to, o czym zapewniał autor- niesamowite ponoć więzi rodzinne. Kilka momentów związanych z rodziną wywołało we mnie wzruszenie, ale raczej nie za to doceniłabym tą pozycję. To, czym mnie zachwyciła to bardzo plastyczne dla wyobraźni, realistyczne opisy miejsc, ludzi, sytuacji. Opisy czynią z tej książki definicję literatury pięknej.
nie kupiło mnie w tej książce to, o czym zapewniał autor- niesamowite ponoć więzi rodzinne. Kilka momentów związanych z rodziną wywołało we mnie wzruszenie, ale raczej nie za to doceniłabym tą pozycję. To, czym mnie zachwyciła to bardzo plastyczne dla wyobraźni, realistyczne opisy miejsc, ludzi, sytuacji. Opisy czynią z tej książki definicję literatury pięknej.
Pokaż mimo toPełna czułości wobec rodziny i historii wielka opowieść o skromnym malarzu, dziadku Stefana Hertmansa. Autor podzielił swoje dzieło na trzy części - pierwsza i trzecia to przed i powojenne losy Urbaina opowiedziane słowami jego wnuka, natomiast druga stanowi oryginalne zapiski z notatników głównego bohatera, przywołujące jego wspomnienia z I wojny światowej. Jest to więc powieść zszyta ze słów dwóch pisarzy właściwie, dziadka i wnuka, już po śmierci tego pierwszego. Tym bardziej poruszająca, że prawdziwa.
Losy Urbaina są rozpięte między piekłem odlewni żeliwa (gdzie pracował jako podrostek) i okopów a niebiańską ciszą i spokojem kościołów, w których od dziecka towarzyszył swojemu ojcu (także malarzowi fresków) przy pracy, a potem sam tworzył. Jak każda porządna powieść, ta zaczyna się od dzieciństwa głównego bohatera, naznaczonego biedą i dorastaniem w wielodzietnej rodzinie. Hertmans pieczołowicie odtwarza Gandawę z początku XX wieku. Powojenna przyszłość Urbaina obraca się wokół niespełnionej, niedoczekanej miłości.
Hertmans z wielką delikatnością i umiarem odkopuje i odsłania przed czytelnikami warstwy tej rodzinnej historii. Pamiętając przy tym, że nie wszystkie zasłony da się zdjąć po latach (szczęśliwie tajemnica reprodukcji "Wenus z lustrem" wyjaśnia się).
"Nucąc, wychodzę ze starego cmentarza. W zapadającym zmierzchu, kiedy pozwalam adagio Edvarda Griega "Śmierć Azy" - tej niezrównanej muzyce żałobnej dla zmarłej matki - przepływać przeze mnie, widzę w wyobraźni olbrzymie stare cienie migoczące wysoko nade mną jak poświata na ścianach groty, osobliwie powiększone przez ogień, którego nie znam."
Pełna czułości wobec rodziny i historii wielka opowieść o skromnym malarzu, dziadku Stefana Hertmansa. Autor podzielił swoje dzieło na trzy części - pierwsza i trzecia to przed i powojenne losy Urbaina opowiedziane słowami jego wnuka, natomiast druga stanowi oryginalne zapiski z notatników głównego bohatera, przywołujące jego wspomnienia z I wojny światowej. Jest to więc...
więcej Pokaż mimo toPrzejmujące wspomnienia Belgijskiego żołnierza frontu I Wojny Światowej, usystematyzowane i spisane przez jego wnuka - Stefana Hertmansa. Język nie emanuje przesadnym patosem, podczas gdy sama historia mogłaby posłużyć przy produkcji niejednego dramatu wojennego. Nienachalnie wzrusza, stopniowo pochłania opowiadając o świecie, który został zmieciony z powierzchni ziemi wraz z jego ideałami i wartościami; o straconym pokoleniu, które nigdy nie otrzymało prawa głosu; o wojnie, po której cywilizacja zachodnia już nigdy nie była taka sama.
Przejmujące wspomnienia Belgijskiego żołnierza frontu I Wojny Światowej, usystematyzowane i spisane przez jego wnuka - Stefana Hertmansa. Język nie emanuje przesadnym patosem, podczas gdy sama historia mogłaby posłużyć przy produkcji niejednego dramatu wojennego. Nienachalnie wzrusza, stopniowo pochłania opowiadając o świecie, który został zmieciony z powierzchni ziemi wraz...
więcej Pokaż mimo to