Uprowadzeni. Bliskie spotkania IV stopnia

Okładka książki Uprowadzeni. Bliskie spotkania IV stopnia John E. Mack
Okładka książki Uprowadzeni. Bliskie spotkania IV stopnia
John E. Mack Wydawnictwo: Amber popularnonaukowa
304 str. 5 godz. 4 min.
Kategoria:
popularnonaukowa
Tytuł oryginału:
Abduction. Human Encounters with Aliens
Wydawnictwo:
Amber
Data wydania:
1996-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1996-01-01
Liczba stron:
304
Czas czytania
5 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
8371691467
Tłumacz:
Grażyna Gasparska
Tagi:
UFO NOL uprowadzenia porwania kosmici obcy
Średnia ocen

6,6 6,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,6 / 10
8 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
378
377

Na półkach:

(1994)

Publikacja o fenomenie tzw. „wzięć” (alien abduction). Jedna z podstawowych, pionierskich pozycji, która nie ma sensacyjnego charakteru i stawia na poważny, wnikliwy przegląd zjawiska (co niestety się nie udaje). Napisana przez amerykańskiego psychiatrę (1929-2004),który obrał sobie za cel odszukanie wszelkich prawidłowości, rzeczową, obiektywną analizę i pomoc poszkodowanym. (Z czego to ostatnia wydaje się jedynym sukcesem Macka).

„W 1963 roku całe zjawisko nagle stało się głośne i zyskało na wiarygodności, gdy małżeństwo z New Hampshire, Betty i Barney Hillowie, ujawniło pod hipnozą swoje wymazane ze świadomości przeżycia dotyczące badania ich przez ufonautów i trwających dwie godziny bolesnych testów medycznych. Ich historia została opisana w książce, która stałą się bestsellerem, a na jej podstawie powstał film z Jamesem Earlem Jonesem w roli głównej.
W ciągu kolejnych 30 lat w kulturze masowej pojawiła się zadziwiająca ilość podobnych historii. [...] Tysiące takich relacji pojawiły się na całym świecie, a większość opisywała badających jako szare, karłowate istoty z oczami owadów, które świetnie pokazał film z 1977 roku Bliskie spotkania trzeciego stopnia”.

„Kolejne nagłośnienie tego fenomenu nastąpiło w 1994 roku, gdy pojawiła się książka Johna Macka, psychiatry z Uniwersytetu Harvarda, Uprowadzeni – bliskie spotkania IV stopnia. [...] Osoba [...] [Johna E.] Macka i jego osiągnięcia w dziedzinie psychiatrii wpłynęły na poważne zainteresowanie książką, a jej omówienie znalazło się w »New York Timesie«. W telewizji NBC poświęcono mu program 48 Hours, a poza tym dr Mack wystąpił w Oprah Winfrey Show.
Zainteresowanie mediów publikacją Macka można częściowo przypisać książce Whitleya Striebera pt. Wspólnota, która przełamała pierwsze lody, gdyż skupiła powszechne zainteresowanie na temacie uprowadzonych i przez wiele miesięcy znajdowała się na liście »New York Timesa« najlepiej sprzedających się książek. Później ogólnokrajowe badania Roper Organization [...] potwierdziły powszechne zauroczenie tą tematyką”.

(Cytaty pochodzą z pracy Randala Fitzgeralda „Cosmic Test Tube. Extraterrestial Contact, Theories & Evidence” z 1998, wydanej u nas jako „Encyklopedia wiedzy o UFO”, str. 167 i 168*).

Na początku, w ramach wprowadzenia, Mack przedstawia czytelnikowi garść podstawowych informacji, które mają swoje rozwinięcie i dopełnienie w kolejnych rozdziałach, stanowiących omówienie konkretnych przypadków zebranych i opracowanych przez autora (osobiście i z pomocą asystentów). Do druku poszło 13 z 76 świadectw zebranych do 1994, według autora tych najspójniejszych, najbardziej wiarygodnych: „Relacje zostały uszeregowane progresywnie, w miarę narastającej wielowątkowości i wielowymiarowości ich treści” (str. 48). Tj. kolejne historie są coraz bardziej rozbudowane, wielowątkowe, mniej jasne i dziwaczne. (Warto zaznaczyć, że większość każdego z rozdziałów to po prostu zrelacjonowanie rzekomych i faktycznych zdarzeń). Książkę domyka podsumowanie „Obca interwencja a ewolucja ludzkości”, z którego niestety nic nie wynika.

Niestety książka rozczarowuje, i z czystym sumieniem można ją pominąć podczas zapoznawania się z fenomenem UFO – lepiej przeczytać „Intruzów” Hopkinsa i „Wspólnotę” Striebera.

Na początku pada ze strony Macka garść wątpliwości co do natury zjawiska plus zadeklarowanie analitycznego, empatycznego podejścia oraz zapewnienie, że pod hipnozą (służącą do odzyskiwania wspomnień) nie sugeruje się przebiegu rzekomych zajść (wykonano eksperymentalnie takie próby),że świadkowie tych samych zdarzeń, których wspomnienia były utajone, mówią niezależnie to samo, oraz że istnieją uderzające, ogólne prawidłowości, materialne ślady w postaci implantów, znamion, bruzd, itd. Nie idą jednak za tym konkretne przykłady.
Hipnoza, sny odwołujące się do wielokrotnie wałkowanych tematów, halucynacje i nieświadome utwierdzanie freaków w ich przekonaniach – tak ktoś sceptyczny mógłby to podsumować. I jest w tym sporo racji.

Profile psychologiczne omawianych postaci budzą wiele wątpliwości, w większości przypadków nie przedstawiają się w naszych oczach jako ludzie poważni, godni zaufania, którzy wiedzą co mówią, to odczucie potęguje forma wstawek biograficznych, nastawiona raczej na streszczenie i krótką charakterystykę – przez co trudno nam uwierzyć przymiotniki jakimi obdarza ich Mack. Autor nie daje nam przykładów określonych zachowań, zaświadczających, że X czy Y jest taki lub taki, taka lub taka, po prostu mówi nam co mamy o nich myśleć (zabieg znany z propagandy i książek dla dzieci). Nie ułatwia to dostrzeżenia istoty problemu ani pozytywnego odbioru tych postaci. Czytelnik sam zbuduje sobie opinie w oparciu o przedłożone fakty. Tak działa dobra narracja w przypadku literatury pięknej czy faktu.

Dostajemy od wydawnictwa Amber 300 stron drobnym makiem (przy bardziej przyjaznej oku czcionce książka miałaby drugie tyle). Sporo, ale to informacje które nic nie wnoszą do tego co już wiemy. To po prostu zestawienie relacji, których treść dosyć jasno wskazuję na czysto psychologiczny problem, związany raczej z tym co można by określić mianem współczesnego mitu, związanego ze sferą współczesnych lęków i osobistymi problemami (np. molestowania seksualnego, deklarowanego przez wielu „uprowadzonych”).

Europejczyka, nawykłego do materialistycznego podejścia, wyraźnego rozgraniczenia na to co jest, i co może stanowić jedynie przejaw niczym nie popartych spekulacji, może w pracy Macka niepokoić pewna dawka sformułowań sugerująca nie tylko opowiedzenie się za pseudonauką, teoriami związanymi z New Age, ale i bezkrytyczne przyjęcie tamtejszej nomenklatury.

W USA można być kreacjonistą, otwarcie deklarować się jako chrześcijanin, osoba wierząca, albo powiernik dowolnego bóstwa, i jednocześnie uchodzić za osobę poważną, człowieka nauki – u nas to nie do pomyślenia. Są oczywiście takie przypadki – ale zawsze klasyfikowane są jako odstępstwa od normy, coś nietypowego, o czym warto wspomnieć dla rozładowania atmosfery lub poprawy humoru.
W książce mamy sporo bełkotu, wypowiedzi o bliżej niesprecyzowanych energiach (także ze strony samego Macka, to trzeba podkreślić),nt. wędrówki dusz w ujęciu znanym z popularnych niegdyś czasopism i programów klasyfikowanych jako „ezoteryczne”, oraz interpretacji stricte religijnych. Kiedy komuś przytrafia się porwanie przez obcych, to już jest bardzo nietypowe, ciężkie do zaakceptowania, ale kiedy ta osoba jednocześnie odwiedza swoje poprzednie wcielenia i doświadcza kontaktu z Bogiem, wtedy może warto jednak podejść do tego co mówi jeszcze bardziej sceptycznie, a nie brać tego za dobrą monetę. Mack forsuje opinię, że nasz świat nie jest w pełni materialistyczny, że istnieje jakaś druga strona, i że obie się przenikają, że człowiek ma duszę a byty zwane duchami, bogami i boginkami, faktycznie istnieją. Że jest w nim miejsce na mistycyzm, a wykluczenie duchowości, jako subiektywnej projekcji każdej jednostki a nie stanu faktycznego, jest błędem. Wszyscy chyba chcielibyśmy w to wierzyć. Lepiej jednak skupiać się na tym co można zmierzyć i policzyć.

(Pod koniec książki pada ciekawa myśl, że kosmici którzy odwiedzają podopiecznych autora, i przestrzegają ich przed niszczeniem Ziemi, mogą być jej projekcjami/duchami, które przystosowały treść i formę komunikatu do czasów w jakich żyjemy; brzmi intrygująco, ale do literatury naukowej silącej się na rzetelne wyjaśnienie problemu nie pasuje, raczej do jakiegoś SF dla młodzieży, serialu w rodzaju „Kapitana Planety”, itp.; Ziemia to nie Solaris... Mack nie jest naiwny, kiedy mówi o ekologicznym przesłaniu które obcy kierują do swoich podopiecznych, o wizjach globalnych kataklizmów, od razu stwierdza, że to musi być jakaś gra, eksperyment psychologiczny, nie zapowiedź tego co faktycznie zajdzie, a raczej jakaś projekcja, warto by jednak dodać, że płytka forma tego przesłania jest również odbiciem popularnych apeli które stale i niezmiennie, od lat, pojawiają we wszystkich mediach, są stale obecnie procesie edukacji, różnych akcja społecznych, itd. Prędzej tam, niż pośród gwiazd znajdziemy źródło tych przestróg, obcy mówiliby jednak coś konkretniejszego).


______
* Książka Fitzgeralda to szerokie, poważne opracowanie tematu UFO, wiele ciekawych spostrzeżeń i znaków zapytania, oraz przegląd najpopularniejszych książek które uzyskały sukces na rynku anglojęzycznym. Zdecydowanie warta uwagi, zwłaszcza dla osób zainteresowanych nie tylko samym zjawiskiem ale i społecznym postrzeganiem tej tematyki, UFO-folklorem, ewolucją fenomenu, tym co w przeciwieństwie do samego zjawiska można poddać w pełni rzeczowej analizie.



Kilka uwag co do strony technicznej (pozbawionych znaczenia, bo raz że nie ma sensu książki wznawiać, dwa – nikt też tego raczej robił nie będzie).

Tekst polskiego przekładu (Grażyna Gasparska):
„Sheila była czterdziestoczteroletnią opiekunką społeczną, kiedy latem 1992 r. psychiatra w szpitalu, w którym robiła specjalizację z interny, zachęcił ją do skontaktowania się ze mną. Potrzebowała zrozumienia i wsparcia, ponieważ żyła w ustawicznym stresie z powodu objawów, które określała »elektrycznymi snami«. Zaczęły się ponad osiem lat wcześniej, po śmierci jej matki”. (str. 61)

Drobne zmiany redakcyjne (w tym przypadku usunięcie zbędnych słów + inne zabiegi):
Sheila była czterdziestoczteroletnią opiekunką społeczną, kiedy latem 1992 roku psychiatra w szpitalu, w którym realizowała specjalizację z interny, zachęcił ją do kontaktu [z moją osobą*]. Potrzebowała zrozumienia i wsparcia. Żyła w ustawicznym stresie z powodu „elektrycznych snów”. Zaczęły się ponad osiem lat wcześniej, po śmierci matki.

Duże zmiany redakcyjne, przekonstruowanie tekstu:
Sheila żyła w ustawicznym stresie z powodu „elektrycznych snów”, które dręczyły ją od przeszło ośmiu lat, od śmierci matki. Potrzebowała zrozumienia i wsparcia. W 1992 lekarz ze szpitala w którym zdobywała specjalizację internistki, zachęcił ją do kontaktu**.

* W kolejnym zdaniu są informacje jasno wskazujące że idzie o osobę autora, można więc to pominąć.
** jw.

George Bernard Shaw, irlandzki prozaik, przyrównał kiedyś przekłady do kobiet „piękne nie są wierne, wierne nie są piękne”. Bezsprzecznie polska wersja niemalże słowo w słowo oddaje treść wersji angielskiej, ale literacko nie cieszy. Mający już swoje lata czytelnik literatury pięknej, faktu, czy choćby kąśliwych felietonów, będzie czuł pewien dyskomfort.
Tłumaczkę można rozgrzeszyć, bo jak dowodzi wyżej przytoczony przykład, aby uatrakcyjnić tekst – trzeba by w zasadzie napisać go na nowo. Główne grzechy tej książki to: zbędne słowa, zbyt duża ilość „i” w roli spójnika w zdaniach złożonych (w początkowych partiach tekstu),brak nastawienia na opowiedzenie ciekawych historii, skupienie się na odtworzeniu pozyskanych „faktów” i suchym przekazie informacji. Do tego można doliczyć kulejącą korektę, która pozostawiła sporo błędów (wierząc zanadto poprawkom ówczesnego Worda).

Abduction. Human Encounters with Aliens (dosłownie: Uprowadzenie/Abdukcja. Ludzkie spotkania z obcymi). Polska wersja tytułu jest b. sensowna.

Sympatycznym reliktem lat 90-tych, a zwłaszcza artykułów i książek aspirujących do pozycji poważnych, specjalistycznych, jest dość powszechne używanie polskiego odpowiednika akronimu UFO (NOL). W obecnie produkowanych dokumentach, często pokpiwających sobie z tej tematyki, już tego nie znajdziemy.

Str. 14 – „z innych planet” – z innych światów, tak, ale pojęcie globu, planety raczej u Celtów z Hibernii nie funkcjonowało, b. duże przeinaczenie, i to już na początku; str. 20 – Antonio Villas-Boas – błąd powielany w całej literaturze ufologicznej ubiegłego wieku, a nawet i dziś – młody Brazylijczyk nazywał się naprawę Antônio Vilas Boas; str. 26 – nie istniejące (nieistniejące); str. 28 – „ogromnym natężeniem energetycznym” – autor niestety nie precyzuje o jaki rodzaj siły idzie, to co pada budzi niepokojące skojarzenia z New Age i tzw. ezoteryką, na tej i kolejnej stronie wspominany jest Stanislav Grof (tutaj jako Stanisław),nazwisko znane amatorom psychodelików, eksploratorom wewnętrznych przestrzeni i podróży poza ciałem... racjonaliście zapala się w tym momencie czerwona lampka. Teorie Grofa nie są weryfikowalne na poziomie materialistycznym, mają charakter transcendentalny. Swoje mistyczne ustalenia ujmuje w ramy języka nauki, typowej dlań terminologii, nie zmienia to jednak faktu, że jest to gdybania. Co do rzeczonej energii – chodzi (jak się zdaje) o wzmożone napięcie psychofizyczne, stan emocjonalnego zaangażowania. Nieco dalej także napotkamy to sformułowanie; str. 48 – zwrot „w tym” można by usunąć; str. 52 – nie ukończonym (nieukończonym); str. 66 – jej (ją); str. 68 – nie przykryte (nieprzykryte); str. 76 – hominidów (humanoidów); str. 86 – nie opodal (nieopodal); str. 87 – „Przeładowanie informacji” (przeładowanie informacją/informacjami); str. 94 – nie zrozumiana (niezrozumiana); str. 96 – nie ujawnioną (nieujawnioną); str. 98 i 100 – Jerrzy (Jerry); str. 99 – łskot (łoskot); str. 106 – nie wyjaśnione (niewyjaśnione); str. 109 – nie opodal (nieopodal); str. 116 – nie zaplanowaną (niezaplanowaną); str. 121 – nie zrozumiana (niezrozumiana); str. 131 – była (byłam) – cytaty jakie przytacza Mack przedstawiają zawsze wypowiedzi w pierwszej osobie, tutaj niekonsekwencja/literówka; str. 137 – Amen Ra (Amon Re?); str. 141 – zastawiali (zastawialiśmy),łowili (łowiliśmy); str. 142 – nie narodzonych (nienarodzonych); str.142-143 – dwudniowe dzieci widzą jak przez mgłę, więc tutaj, odnośnie wspomnień z tak wczesnego okresu, kogoś mocno ponosi fantazja; str. 143 – czarodzieja (czarnoksiężnika, tego z krainy Oz); str. 148 – nie kontrolowane (niekontrolowane); str. 165 – dziecństwa (dzieciństwa); str. 181 – mocy (niemocy?); str. 205 – nie wyjaśniony (niewyjaśniony); str. 207 – New Brunswick (Nowy Brunszwik); str. 214 - „roiło się [od] dziwacznych stworzeń”; str. 222 – nie wyjaśniona (niewyjaśniona); str. 226 – krosta a ślad po ukąszeniu to dwie różne rzeczy; str. 235 – nie rozumiany (nierozumiany); str. 236 – egipskie piramidy (wielkie kupy kamieni) i tzw. twarz na Marsie (gra cieni),jako przesłanki co do bytności kosmitów w naszym układzie słonecznym w ocenie „porwanego” nie świadczą na jego korzyść (oczywiście to jego domysły, ale nie powinno to być pozostawione bez komentarza autora); str. 238 – zjawiska (zjawisko); str. 246 – kataklizmy o jakich mowa nie ziściły się, więc jeśli chcemy wierzyć że ufonauci naprawdę porywają ludzi, muszą im opowiadać straszne bajki, celem manipulacji, żartu, etc.; str. 248 – nie odwzajemniona (nieodwzajemniona); str. 255 – dziciak (dzieciak); str. 259 – Columbego (Kolumby); str. 269 – po „domy” powinien być przecinek; str. 270 – nie skażona (nieskażona); str. 279 – nie dającymi (niedającymi); str. 295 – SE.T.I (SETI); str. 299 – bardos (bardo); str. 300 – kręgi na zbożu (w zbożu); użycie określenia „miejsca widoczne” w stosunku do przestrzeni (nie zaś ciała) brzmi dziwnie; str. 301 – nie udokumentowanej (nieudokumentowanej); przychodzą (przybywają).

W polskim tłumaczeniu mamy bardzo dziwną sytuację, Mack pisze o kimś w trzeciej osobie, wstawia cytat który jest kontynuacją wątku, i tam mamy już wypowiedz pierwszoosobową – nie brzmi to zbyt poprawnie.



Lektura książki Macka, jego kolegów po fachu czy krótkich artykułów, może zrodzić szereg pytań:

Czy osoby twierdzące że porywają ich załoganci pozaziemskich statków to wariaci, czy też to właśnie te doświadczenia doprowadzą ich do emocjonalnego roztrzęsienia, a jeśli tak to czy dokłada się wszelkich starań by właściwe ocenić sytuację, i asertywnie powiedzieć osobie chorej psychicznie że jednak jej problem jest natury „ziemskiej”?

Czy wejście w bliższą relację emocjonalną z obiektem badań, którego wiarygodność dopiero weryfikujemy – nie sprzyja aby temu, że możemy pozytywnie klasyfikować to co wzbudza liczne wątpliwości u osoby bezstronnej?

Czy bohaterowie książki świadomie dodają coś do zadeklarowanych wcześniej doświadczeń, rozwijają je i naginają fakty – aby się uwiarygodnić? Czy się aby (nawet i nieświadomie) nie inspirują innymi, wiedząc jakie elementy składają się na wiarygodną historię o UFO? (Czy osoba która faktycznie miała dziwne doświadczenie, nie brnie w narrację której się od niej oczekuje?).

Czy aby na pewno hipnoza nie sprzyja kreowaniu fałszywych wspomnień?

Czy fantazja i czas nie zniekształcają faktów? (Pytanie retoryczne, wiemy że tak).

Skoro stan odmienny psychiczny zaburza postrzeganie, to czy informacje przekazywane przez porwanych („porwanych”?) nie powinny być przyjmowane z nieco większym dystansem?

Czy obcy mówią prawdę? (Bo to co pada z ich strony jest wyjątkowo banalne i infantylne – czy to nie jest aby jakaś gra, eksperyment psychologiczny?).

Jak ma się rzekoma materialność humanoidów, ich statków i narzędzi do przenikania przez ściany, co jak wiemy z opowieści grozy i horrorów jest raczej domeną duchów? I czy należy to aby na pewno tłumaczyć zaawansowaniem technologicznym?

Czemu obcy są tak bardzo nieostrożni, działają zbyt jawnie i paplają o ważnych kwestiach z obiektami badań?

Czy obcy-kosmici, to aby na pewno istoty spoza planety, mieszkańcy innych układów gwiezdnych, czy też za takim wizerunkiem (projekcją?) stoi jakaś świadoma „siła”, inna inteligencja, funkcjonująca tu i teraz, obok nas? (W filmie „Wspólnota”, ekranizacji książki o tym samym tytule – czarnookie, beznamiętne lica okazują się maskami, a prawda może być jeszcze dziwniejsza niż mogłoby się wydawać).

Czy sami nie wykreowaliśmy sobie czarnookich obcych i ich wizerunku zimnych bio-robotów?

Czy odrzucanie dziwnych relacji, odstających od kanonu – jest zasadne? Zakładając że sami zbudowaliśmy ten zbiór prawidłowości, czy nie pomija się faktycznych relacji które są bliższe naturze zjawiska, albo po prostu skupiają na innym jego przejawie?

KTO lub CO udaje kosmitów?

Itd.

(1994)

Publikacja o fenomenie tzw. „wzięć” (alien abduction). Jedna z podstawowych, pionierskich pozycji, która nie ma sensacyjnego charakteru i stawia na poważny, wnikliwy przegląd zjawiska (co niestety się nie udaje). Napisana przez amerykańskiego psychiatrę (1929-2004),który obrał sobie za cel odszukanie wszelkich prawidłowości, rzeczową, obiektywną analizę i pomoc...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    15
  • Przeczytane
    9
  • Posiadam
    5
  • 365
    1
  • UFO, zjawiska paranormalne, archeologia fantastyczna
    1
  • Niewyjaśnione zjawiska
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Uprowadzeni. Bliskie spotkania IV stopnia


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne