Kraniec nadziei
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Wydawnictwo:
- Drageus Publishing House
- Data wydania:
- 2015-02-06
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-02-06
- Liczba stron:
- 398
- Czas czytania
- 6 godz. 38 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788364030437
W odległej przyszłości ludzie panują nad większą częścią ramienia Galaktyki. Jednak nie są to czasy pokoju. Dwie główne siły, Cesarstwo i Republika, wciąż toczą wojnę. Wrogie floty ścierają się, próbując przejąć kontrolę nad nowymi terytoriami i zasobami kosmosu.
Kapitan Aidan Samuels, dowódca niszczyciela „Sirene”, musi wziąć udział w tajemniczej misji. Uwielbiany przez własną załogę, Samuels jest solą w oku przełożonych. To mistrz wszechświata w lekceważeniu regulaminów, co nie przeszkadza mu znakomicie wykonywać powierzonych zadań. Podczas wojny tacy ludzie są na wagę złota. Bo właśnie ktoś tego pokroju potrafi rzucić się w wir walki, ryzykując wszystko, a jednocześnie jest w stanie wyjść obronną ręką z największego niebezpieczeństwa.
Co czeka grupę zadaniową floty cesarskiej w odległym rejonie kosmosu? Czy nieokiełznana natura Samuelsa będzie atutem, czy raczej przeszkodą podczas tej misji?
Dynamiczne, plastycznie ukazane walki w przestrzeni, podstępy i tajemnice, przyjaźń i zdrada, szaleńcza odwaga i poświęcenie... Wszystko to można znaleźć na kartach pierwszego tomu trylogii Rafała Dębskiego „Rubieże imperium”. Atutem powieści są także – jak zwykle u tego autora – świetnie skrojone, tętniące życiem, krwiste postaci bohaterów.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Czarna owca galaktycznej floty
Rafał Dębski to pisarz niezwykle wszechstronny. Pisze kryminały i powieści historyczne, przekłada autorów rosyjskojęzycznych i szefuje branżowym magazynom. Jednak największy rozgłos zyskał jako autor szeroko rozumianej fantastyki. I na tym polu wykazywał się elastycznością, z łatwością przeskakując między gatunkami. „Kraniec nadziei” to początek trylogii „Rubieże Imperium”, cyklu, w którym Dębski mierzy się z klasyczną space operą.
Od naszej epoki minęło trzysta lat. Ludzkość wyruszyła w kosmos i kolonizuje inne planety dzięki postępom w komunikacji międzygwiezdnej. To nie znaczy jednak, że nie wyrzynamy się nawzajem. W galaktyce wojnę toczą Cesarstwo, powstałe na bazie iberyjskiej kultury oraz Republika, w której dominuje kultura anglosaska. Głównym bohaterem jest Aidan Samuels, kapitan cesarskiego niszczyciela Sirene. Samuels to niepokorny oficer o bardzo swobodnym stosunku do regulaminu i rozkazów, ale nie da się ukryć, że wyniki ma świetne. To budzi niechęć u niektórych, podziw u innych. Jego stosunkowo mała jednostka wchodzi w skład gwiezdnej floty, która wyrusza z tajną misją. Szybko okazuje się, że skład zespołu jest starannie dobrany, a cel misji zaskakuje nawet dowódców.
Dębski twórczo wpisuje się w ramy swojego gatunku. Mamy gwiezdne floty podróżujące w kosmosie, starcia na lasery w przestrzeni międzygwiezdnej, zagięcia czasoprzestrzeni i quasi-teleportacyjne portale. Jednym słowem coś dla fanów Star Treka. Nie bójcie się jednak, nie jest to powieść dla nerdów.
Autor stara się, by teorie leżące u podstaw „jego” postępu technologicznego miały jakieś spójne uzasadnienie, a światem „Rubieży Imperium” rządziły solidne podstawy. Nie wnika jednak zbyt głęboko w fizykę, nie prowadzi skomplikowanych wykładów, a zrozumienie intrygi nie wymaga znajomości zagadnień mechaniki kwantowej. Ba, wielu jego bohaterów niewiele rozumie z zagadnień technicznych ponad to, że to działa i Dębski wychodzi z podobnego założenia.
Samo przedstawienie świata to moim zdaniem ogromny atut „Krańca nadziei”. Dębski osiąga w tym względzie rzadko spotykaną równowagę. Z jednej strony nie zanudza czytelnika opisami i dawkuje fakty na temat galaktyki circa XXIII-XXIV wiek. Na temat uwarunkowań gospodarczych, społecznych, technicznych, politycznych i militarnych dowiadujemy się stopniowo coraz więcej, niejako "przy okazji". Jednocześnie te informacje są w zupełności wystarczające, by rozumieć akcję.
Pierwszy tom trylogii służy z reguły, by przedstawić miejsce akcji i bohaterów. Właśnie bohaterowie są drugim wielkim atutem „Krańca nadziei”. Każdy z nich ma unikalny charakter, swoje wady i zalety. Nawet drugo- i trzecioplanowe postacie są zaskakująco barwne jak na rolę, którą odgrywają. Dębskiemu udało się przy tym uniknąć klasycznego podziału na protagonistów i antagonistów. Czy właściwie jest tam jakiś bohater negatywny? Trudno powiedzieć, choć na różnych etapach kapitan Samuels ściera się z różnymi przeciwnikami, a najczęściej z pewnym inkwizytorem. Naprawdę trudno skonstruować historię bez klasycznego antagonisty tak, żeby nie położyć fabuły. Dębskiemu się udało.
Nie chciałbym, żebyście odnieśli wrażenie, że ta powieść mnie zachwyciła. To raczej solidny wstęp, po którym jestem skłonny powiedzieć „Zainteresowałeś mnie, Autorze, zobaczmy co dalej”. Przedstawianie świata i bohaterów, choć nie nudzi, z konieczności trochę trwa, a kiedy zaczyna się prawdziwa akcja, Dębski kończy pierwszy tom.
Z przyjemnością sięgnę po drugą część, żeby poznać dalsze losy kapitana Samuelsa i jego ludzi. A także dowiedzieć się więcej o Cesarstwie i Republice, chociażby o dziwnej quasi-feudalnej strukturze społecznej, którą autor jak na razie jedynie zasugerował.
Krzysztof Krzemień
Książka na półkach
- 40
- 24
- 11
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
przyznaję się bez bicia że nie przeczytałem w całości. Polecono mi tą książkę po linii... hiszpańskiej. Chodzi o to, że dwa mocarstwa, które toczą wojnę w galaktykach przyszłości, Cesarstwo i Republika, wyewoluowały odpowiednio z Hiszpanii i USA.
Jak może Państwo wiecie, świat hiszpański i świat anglosaski przez dobre 400 lat toczyły wojnę o dominację na oceanach, morzach i lądach świata. Był to jeden z najważniejszych wątków historii powszechnej od wieku XVI do wieku XIX. Uznałem że będzie zabawne przeczytać, jak ta wojna kontynuowana jest w ramach SF.
Ale niestety wariacji nt. historycznych wątków rywalizacji hiszpańsko-anglosaskiej nie ma, mimo że wiele można by tu eksploatować (kwestie religijne, różnice modelu kolonialnego, wojna propagandowa).
Co do całej reszty się nie wypowiadam. Na literaturze SF się nie znam, nie wciągnęło mnie, nie doczytałem.
Nie jestem pewien, czy powieść miałaby szanse na rynku hiszpańskim. Pewnie zaciekawiłby ich wspomniany główny motyw, ale trudno mi ocenić czy książka poradziłaby sobie w kategoriach literatury SF.
przyznaję się bez bicia że nie przeczytałem w całości. Polecono mi tą książkę po linii... hiszpańskiej. Chodzi o to, że dwa mocarstwa, które toczą wojnę w galaktykach przyszłości, Cesarstwo i Republika, wyewoluowały odpowiednio z Hiszpanii i USA.
więcej Pokaż mimo toJak może Państwo wiecie, świat hiszpański i świat anglosaski przez dobre 400 lat toczyły wojnę o dominację na oceanach, morzach...
Całkiem niezła space-opera. Polecam :)
Całkiem niezła space-opera. Polecam :)
Pokaż mimo toNie zawiodłem się na tej książce, super space-opera napisana na światowym poziomie.
Jest wszystko co powinno być w takich książkach czyli walka, wyraźne postacie używające wojskowego języka, tajemnice do rozwiązania
Nie zawiodłem się na tej książce, super space-opera napisana na światowym poziomie.
Pokaż mimo toJest wszystko co powinno być w takich książkach czyli walka, wyraźne postacie używające wojskowego języka, tajemnice do rozwiązania
Ta pozycja byłaby naprawde niezłą książką z gatunku space opera gdyby nie te irytujace wstawki dotyczące opisów zastosowanych technologii, które są za długie i wprowadzone w opowieść w szalenie irytujący sposób. Historia wciąga swoją tajemnicą, a bohaterowie wzbudzają zainteresowanie czytelnika .
Ta pozycja byłaby naprawde niezłą książką z gatunku space opera gdyby nie te irytujace wstawki dotyczące opisów zastosowanych technologii, które są za długie i wprowadzone w opowieść w szalenie irytujący sposób. Historia wciąga swoją tajemnicą, a bohaterowie wzbudzają zainteresowanie czytelnika .
Pokaż mimo to„Kraniec nadziei” Rafała Dębskiego, to pierwszy tom trylogii „Rubieże imperium”, a zarazem moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Spotkanie, którego długo nie zapomnę, bo stanowiło zarówno intelektualne wyzwanie, jak i szalenie ekscytującą przygodę.
Po raz kolejny czytana przeze mnie książka opowiada historię z dalekiej przyszłości. Świat został podzielony na dwoje. Mamy Cesarstwo i Republikę, dwa skrajne obozy, które nieprzerwanie toczą ze sobą wojny. Nie są to jednak wojny o ziemie. Nie. Tym razem ludzkość walczy z sobą o tereny w odległych obszarach galaktyki. Kosmos wciąż pozostaje potężny i niezmierzony, jednak już nie tak obcy. Przynajmniej do czasu.
Kapitan Aidan Samuels, to mężczyzna o silnym charakterze, niewyparzonym języku i inteligencji, której można mu tylko zazdrościć. Jako dowódca niszczyciela „Sirene” jest zmuszony do wzięcia udziału w misji, której cel nijak nie zostaje wyjaśniony. Cesarska flota rusza w nieznane, napotykając na swej drodze nieprzyjaciela zdającego się realizować to samo zadanie. Tylko czym ów zadanie jest?
Niewątpliwym plusem tej historii są sami bohaterowie. Na pierwszy plan wysuwa się tu postać krnąbrnego kapitana, do którego zapałałam natychmiastową sympatią. To jednak nie jedyny bohater, którego słowa bywają ostre, dosadne i niejednokrotnie okraszone barwnymi ozdobnikami. Dębski po mistrzowsku nakreślił swoje postacie. Każdy z nich jest odrębną jednostką, którą się lubi, szanuje, bądź po prostu nie znosi, lecz nikogo nie można określić mianem bohatera papierowego czy przeźroczystego. Nie wspominając już nawet o łączących ich relacjach. A te, moi drodzy, to genialna opowieść o ludziach, którzy przeszli wiele i doskonale znają swoje demony, choć nie zawsze i nie ze wszystkimi o nich rozmawiają.
Autor nie tracił czasu/miejsca na żmudne budowanie świata od a do z. Realia życia bohaterów poznajemy na bieżąco, chłonąc te informacje zupełnie naturalnie. Nie jest to trudne. Mimo, że wybiegamy w daleką przyszłość, to jednak to, co zdaje się podstawą ludzkości, pozostało bez zmian. Wciąż pragniemy więcej niż mamy i jesteśmy zdolni zrobić wszystko, by to dostać. Tak powstają układy, układziki, ludzie mają mniejsze bądź większe tajemnice, a ci pozbawieni broni jaką są znajomości czy pieniądze, bywają wykorzystywani. W powstałym chaosie można jednak wyróżnić i tych, dla których honor i uczciwość nie są pojęciami archaicznymi.
Styl autora charakteryzuje ciekawa kombinacja prostoty i wyszukanego słownictwa. Dębski doskonale manewruje słowem dostosowując go do bohatera, którego głosem akuratnie opowiada. A opowiada genialnie. Nawet fakt, iż książka kończy się w najgorszym momencie z możliwych nie starł z moich ust uśmiechu podczas czytania końcowego dialogu. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach postać kapitana Bernhardta, obywatela Republiki, zostanie nam przybliżona.
A teraz trochę pokręcę nosem.
To, co zawsze ciągnęło mnie do fantastyki, to wolność jaką ten gatunek się charakteryzuje. Wszystko staje się możliwe, a granice wyznaczają sami autorzy. Bardzo długo za wyjątek uważałam science fiction. Wydawało mi się, że za dużo w niej nauki, twardych, niezłomnych zasad. Nie zdawałam sobie sprawy, że i tymi zasadami można się tak doskonale bawić.
Rafał Dębski napisał powieść, w której nauka jest w samym centrum wydarzeń, będąc wręcz kolejnym, wielowarstwowym bohaterem. Należy najpierw poznać jego historię, psychikę i charakter, by być wstanie pojąć, a nawet przewidzieć jego zachowanie. Choć dla mnie ten aspekt był częściej fascynujący, to bywały również i męczące momenty. Fizyka raczej nigdy nie stanie się dla mnie w pełni zrozumiała i muszę się z tym zwyczajnie pogodzić. Wolałabym, by było jej tu mniej, a jednak nie mogę powiedzieć, iż jej obecność była jakimś ogromnym minusem.
Podsumowując; „Kraniec Nadziei” Rafała Dębskiego to powieść, która wywołała u mnie wiele emocji. Widowiskowe walki, perfekcyjnie nakreśleni bohaterowie, zagadka, polityczne gierki, napięcie i zakończenie, po którym po prostu nie da się nie sięgnąć po kolejny tom. Ja z pewnością będę go niecierpliwie wyczekiwać.
Polecam wszystkim fanom gatunku!
----
http://vegaczyta.blogspot.com/
„Kraniec nadziei” Rafała Dębskiego, to pierwszy tom trylogii „Rubieże imperium”, a zarazem moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Spotkanie, którego długo nie zapomnę, bo stanowiło zarówno intelektualne wyzwanie, jak i szalenie ekscytującą przygodę.
więcej Pokaż mimo toPo raz kolejny czytana przeze mnie książka opowiada historię z dalekiej przyszłości. Świat został podzielony na...
Niecały rok po premierze Światła Cieni Rafał Dębski po raz kolejny zabiera czytelnika daleko w przestrzeń kosmiczną. Tym razem nie mamy do czynienia z fantastyką kameralną, ale z pełnokrwistą space operą. Krańcowi Nadziei daleko jednak do sztampy, z jaką często utożsamiany jest ten podgatunek science fiction. To przede wszystkim idealny balans między rozrywką a czymś więcej, a przy okazji prawdopodobnie jedna z najlepszych powieści w karierze tego autora.
Akcja książki rozgrywa się w dosyć odległej przyszłości. O dominację w przestrzeni kosmicznej walczą Cesarstwo i Republika, dwie wywodzące się z Ziemi potęgi, obie zorganizowane na różne sposoby, czerpiące jednak wzorce z dawnych, ziemskich systemów. Czytelnik zostaje wrzucony w akcję, gdy flota Cesarstwa otrzymuje rozkaz przemieszczenia się do odległego układu, w granicach którego odkryto zastanawiającą anomalię. Sęk w tym, że w podobnym kierunku zdają się zmierzać także siły republikańskie. Konflikt wisi na włosku, a uniknięcie zbrojnego starcia może być kluczowe w kontekście tajemniczego znaleziska.
Bezsprzeczną zaletą powieści inaugurującej trylogię Rubieże Imperium jest kreacja bohaterów. Najwięcej uwagi autor poświęca Aidanowi Samuelsowi, dowódcy statku Sirene. Jest to człowiek krnąbrny i lubiący działać na własną rękę. Poznajemy go jako kapitana, lecz szybko okazuje się, że Samuels, mimo zajmowanego stanowiska, posiada status niewolnika, którego dorobił się, stając okoniem wobec sztywnego regulaminu . Jednak czytelnikowi jest też dane ujrzenie innego oblicza kapitana, przedstawionego również jako człowiek, który wie co i kiedy zrobić, cechujący się swoistym rozsądkiem i darzony nie tylko zaufaniem, ale wręcz miłością przez swoich podkomendnych. Wszystko zależnie od okoliczności. Krótko mówiąc, pełnokrwisty główny bohater, z którym łatwo jest się identyfikować.
Mimo że to na Samuelsie skupia się uwaga autora, to pozostałych bohaterów trudno uznać jedynie za nic nieznaczący dodatek. Powieść zaludniają bowiem postaci intrygujące i posiadające własne, wyraziste osobowości. Nikt tu nie jest odrysowany od szablonu. Wyróżnić można chociażby inkwizytora Sebastiana Lermę. Wysłany na misję razem z flotą inkwizytor ma nie tylko patrzeć na ręce wojskowych, ale także być przedłużeniem woli Cesarza. Lerma jest przedstawicielem wywiadu, stąd też pewna nieufność reszty załogi, której w żaden sposób nie może rozproszyć enigmatyczny i wyniosły charakter funkcjonariusza. Relacje między Lermą a załogą Sirene to jeden ze smaczków, które sprawiają, że pierwszy tom Rubieży Imperium tak dobrze się sprawdza na płaszczyźnie opisów relacji międzyludzkich. A zapewniam, że takich dobrze skrojonych postaci jest tu więcej.
Nie byłoby dobrej space opery, gdyby nie pewien rozmach. Krańcowi Nadziei go nie brakuje. Dębski bardzo sprawnie kreuje kosmiczne potyczki, a co ważniejsze, nie działa na tym polu na oślep. W powieści znajdziemy wiele fragmentów, dzięki którym w przystępny sposób poznamy zasady rządzące wszechświatem, technikę napędzającą statki kosmiczne, czy też zorientujemy się w politycznej sytuacji świata przedstawionego. Opisy na szczęście nie są niestrawne dla naukowego laika, co więcej, dają wytchnienie, potrzebne przed kolejnymi pchnięciami akcji do przodu. Dzięki temu autor idealnie dawkuje napięcie. Wyważenie literackich proporcji jest wręcz podręcznikowe.
Rafał Dębski wplótł w fabułę odczuwalny szacunek dla historii i zwyczajnego, ludzkiego honoru i godności. Struktura floty kosmicznej Cesarstwa nawiązuje do Hiszpanii czasów kolonializmu, a załodze podczas rejsu towarzyszy urzędnik w randze inkwizytora. Interesującą ciekawostką jest też pomysł, by wyżsi rangą żołnierze podczas narad zobligowani byli do noszenia przy pasie broni białej. Być może się mylę, w końcu nie przeczytałem jeszcze wszystkich książek, ale ten zabieg wydaje się całkiem oryginalny, nie przypominam sobie podobnych rozwiązań u innych autorów, operujących na tym poletku. Z kolei, co do drugiej wspomnianej cechy, czyli honorowości bohaterów, bardzo łatwo można ją zauważyć w scenach, w których splatają się losy załóg dwóch flot. Dębski wyraźnie pokazuje, że tam, gdzie zawodzi siła i brawura, więcej może zdziałać zwykła ludzka solidarność, nawet wtedy, gdy ten, komu musisz zaufać, jest twoim niedawnym wrogiem.
Kraniec Nadziei to świetne rozpoczęcie trylogii. Na czterystu stronach powieści Rafałowi Dębskiemu udało się stworzyć niezwykle plastyczną i intrygującą wizję przyszłości, w której sporą rolę odgrywa tradycja. Pewnym mankamentem może być fakt, że autor zakończył pierwszy tom klasycznym zawieszeniem akcji, a na kontynuację przyjdzie nam zapewne chwilę poczekać. Jednak nie jest to na dobrą sprawę żaden poważny zarzut. Najważniejsze, że lektura, którą proponuje Dębski, to świetnie napisana, satysfakcjonująca historia. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejne dwa tomy opisujące losy kapitana Aidana Samuelsa i jego towarzyszy będą równie ekscytujące.
Recenzja do przeczytania także na moim blogu - http://zlapany.blogspot.com/2015/02/rafa-debski-kraniec-nadziei.html
oraz na łamach serwisu fantasta.pl - http://baza.fantasta.pl/ksiazka.php?id=13408
Niecały rok po premierze Światła Cieni Rafał Dębski po raz kolejny zabiera czytelnika daleko w przestrzeń kosmiczną. Tym razem nie mamy do czynienia z fantastyką kameralną, ale z pełnokrwistą space operą. Krańcowi Nadziei daleko jednak do sztampy, z jaką często utożsamiany jest ten podgatunek science fiction. To przede wszystkim idealny balans między rozrywką a czymś...
więcej Pokaż mimo toWizja przyszłości wg Dębskiego fascynuje, bowiem na świat patrzymy nie okiem demokratycznego mocarstwa, które czerpie pełnymi garściami z wolnościowych doktryn USA, tylko podobnego na kształt socjalistycznego imperium zwanego Cesarstwem powstałym na bazie hiszpańsko-portugalskiej supremacji. Cesarstwo przenosi do przyszłości najgorsze wzorce choćby imperium kolonialnego Hiszpanii - czyli niemal fanatyczną religijność, inkwizycję - w tym przedstawiciela kościoła - oficera religijnego, który na bieżąco ocenia zgodność decyzji dowódcy jednostek z jedyną słuszną linią polityczną władcy. Informacji na temat owego Cesarstwa jest jednak niewiele. Mnie się kojarzy ono z wieloma totalitarnymi lub monarchistycznymi imperiami znanymi z historii Ziemi. Liczę na to, że w kolejnych tomach poznamy je [Cesarstwo] bliżej - tak samo jak Republikę.
Zauroczyła mnie warstwa plastyczna tej całej opowieści. Już sam fakt wplecenia w fabułę wybiegającą daleko w przyszłość mocarstwa bazującego na przestarzałych schematach kulturowych zafascynowała mnie. Do tego wizja wszechświata, w którym poza ludźmi nie ma żadnych innych gatunków, a oba istniejące mocarstwa poświęcają wszelkie zasoby na wiecznie trwającą wojnę przyprawia o gęsią skórkę. Ludzie ci charakteryzują się również nieskrępowanym stylem bycia oraz prostym językiem, tam gdzie trzeba stosują powszechnie łacinę kuchenną.
Autor bardzo sprawnie posługuje się słowem, w efekcie mamy ciekawe opisy sytuacji politycznej, postaci, wydarzeń, statków czy technologii (w tym przypadku sporo się mówi o napędzie Alcubierre'a). Mocną stroną autora są wyraziste postacie - choć na początku miejscami gubiłem się w osobach z uwagi na sporą ilość postaci przedstawionych już w pierwszych rozdziałach. Niemniej na uwagę zasługuje fakt, że są to postacie nietuzinkowe, dwulicowe, prowadzące prywatne gry, knujące, judzące i nieufne wobec siebie wzajemnie. Do tego wszystkiego dochodzi aspekt religijnej inkwizycji, skomplikowanej wielowarstwowej intrygi i mamy mieszankę prawdziwie wybuchową.
W temacie relacji międzyludzkich powieść "Kraniec nadziei" jest jedną z najlepiej odpowiadających rzeczywistości. Autor nie stworzył świata ani przyjaznego ludziom, ani sterylnego czy politycznie poprawnego jak to ma miejsce np. w "Star Treku". Bohaterowie książki mają swoje słabości, potrafią być przygnębieni, wkurw*ieni, zestresowani i kląć przy każdej okazji stosując za przecinki niekoniecznie wyszukane wulgaryzmy. Seems legit - chciałoby się powiedzieć - ponieważ nie ma po co ukrywać jak ten świat jest zbudowany, tym bardziej łatwo sobie wyobrazić pod jaką presją żyją ludzie zamknięci w metalowej puszcze otoczonej próżnią w środku wielkiej bitwy kosmicznej.
Najbardziej ujmujący jest jednak element honorowy. W obliczu długotrwałej wojny odkrywamy, że szeregowi oficerowie, a nawet dowódcy pomniejszych jednostek są już znużeni wiecznym konfliktem. Dlatego w zetknięciu z wrogimi oficerami potrafią szybko odnaleźć wspólny język i z pominięciem wojskowej hierarchii rozpocząć misję mającą określić przyszłość znanego wszechświata.
"Kraniec nadziei" to mocna dawka dobrego military i hard scifi w połączeniu z barwnym językiem, dobrze zarysowanymi postaciami, odrobioną lekcją fizyki i niezwykle brutalną wizją przyszłości. Powieść aż do ostatniej strony toczy się szybkim tempem, co pewien czas zwiększając napięcie, aż tu nagle… kończy się tzw. cliffhangerem.
Całość: http://bit.ly/15U1402
Wizja przyszłości wg Dębskiego fascynuje, bowiem na świat patrzymy nie okiem demokratycznego mocarstwa, które czerpie pełnymi garściami z wolnościowych doktryn USA, tylko podobnego na kształt socjalistycznego imperium zwanego Cesarstwem powstałym na bazie hiszpańsko-portugalskiej supremacji. Cesarstwo przenosi do przyszłości najgorsze wzorce choćby imperium kolonialnego...
więcej Pokaż mimo to