rozwińzwiń

Le Chiendent

Okładka książki Le Chiendent Raymond Queneau
Okładka książki Le Chiendent
Raymond Queneau Wydawnictwo: Gallimard literatura piękna
300 str. 5 godz. 0 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Gallimard
Data wydania:
1933-11-10
Data 1. wydania:
1933-11-10
Liczba stron:
300
Czas czytania
5 godz. 0 min.
Język:
francuski
ISBN:
2070253007
Inne
Średnia ocen

6,0 6,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,0 / 10
1 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
3489
803

Na półkach: ,

To była smakowita uczta dla konesera prawdziwej literatury! Mimo, że na początku ciężko mi było się wgryźć w fabułę, muszę przyznać, że z każdą kolejną stroną tej niesamowitej czarnej komedii, było tylko lepiej.

Autor bezkompromisowo bawi się słowem, czytelnikiem i akcją wprowadzając spore zamieszanie, ale jednocześnie utrzymuje stały rytm opowieści poprzez charakterystykę poszczególnych postaci, ich świetne zobrazowanie i naświetlenie czytelnikowi tła całej dramaturgii.

Surrealistyczna w swojej wymowie, momentami absurdalna, przejawiająca brak jakiejkolwiek spójności (to tylko pozory)intelektualna rozrywka warta poświęcenia. Matematyczno-filozoficzno-psychologiczna groteska i niewybredny pastisz. Zbiorowisko dziwacznych postaci obrazujących niziny społeczne, ale o jakże wyrafinowanym guście!

Mistrzostwo świata, zrobić z podglądania i podsłuchiwania taką wytrawną ucztę literacką!

Mamy tutaj przysłowiową komedię pomyłek, czarny humor rodem z Monty Pythona, a domysły i plotki dodatkowo podnoszą temperaturę całości. Filozoficzne dysputy, intelektualne dywagacje rozkładają system na łopatki.

Świetnie uchwycone nasze codzienne przywary otoczone erudycją specyficznego języka, napięcie wywołane niespodziewanymi wydarzeniami, bogaty kalejdoskop charakterów.

Gorąco polecam

To była smakowita uczta dla konesera prawdziwej literatury! Mimo, że na początku ciężko mi było się wgryźć w fabułę, muszę przyznać, że z każdą kolejną stroną tej niesamowitej czarnej komedii, było tylko lepiej.

Autor bezkompromisowo bawi się słowem, czytelnikiem i akcją wprowadzając spore zamieszanie, ale jednocześnie utrzymuje stały rytm opowieści poprzez...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2707
1799

Na półkach: ,

Trochę się bałam tej książki, po przeczytaniu jej opisu. Uwielbiam jednak zabawę językiem, nowomowę i kiedy po ok. 30 stronach wiedziałam o co chodzi i zaczęłam coraz częściej lekko się zaśmiewać, wiedziałam, że dotrę do końca. Było warto!

Trochę się bałam tej książki, po przeczytaniu jej opisu. Uwielbiam jednak zabawę językiem, nowomowę i kiedy po ok. 30 stronach wiedziałam o co chodzi i zaczęłam coraz częściej lekko się zaśmiewać, wiedziałam, że dotrę do końca. Było warto!

Pokaż mimo to

avatar
18
5

Na półkach:

„Co za szczęśliwy zbieg okoliczności.”

Płynny, poetycki, surrealistyczny styl skłaniający do refleksji filozoficznej.

Opowieść o płaskiej istocie i jej kolorach, odkrywającej, że czasami rzeczy nie zawsze są tym, czym się wydają

„Co za szczęśliwy zbieg okoliczności.”

Płynny, poetycki, surrealistyczny styl skłaniający do refleksji filozoficznej.

Opowieść o płaskiej istocie i jej kolorach, odkrywającej, że czasami rzeczy nie zawsze są tym, czym się wydają

Pokaż mimo to

avatar
1173
1149

Na półkach: ,

Szczęśliwi mieszczanie wszystkich krajów są do siebie podobni - francuscy są zaś nieszczęśliwi na swój wyjątkowy sposób.

Tak w skrócie widzę tę zachwycającą książkę. Niezależnie bowiem od wszelkich ukrytych i jawnych intertekstualnych i nie tylko odniesień, niezwykle zresztą smakowitych, jest ona dla mnie oprócz wszystkiego innego właśnie przenikliwie ostrym, wybitnie inteligentnym, prześmiewczym obrazem Francuzów z lat 30. (a być może – nie tylko ich i nie tylko wtedy).

Nie jest to bynajmniej obraz jednolity – podziały między protagonistami niesie już sam język, który – i tu geniusz Queneau ujawnia się w całej pełni - nie pełni już funkcji komunikacyjnej, bo żadnej komunikacji tak naprawdę już nie ma (nawet, a może przede wszystkim – między członkami rodzin). Są głównie oddzielne monologi poszczególnych jednostek – zwłaszcza gdy po kolei stają się narratorami. A jeśli jakieś rozmowy w ogóle są, to opacznie rozumiane i przez ich uczestników, i podsłuchiwaczy, i także podglądaczy cudzych listów - na czym opiera się główny motyw powieści. W sytuacji językowej niemożności relacje miedzy ludźmi muszą być jednym wielkim nie-porozumieniem prowadzącym do komiczno-tragicznych efektów.

Jest zaś jedno, co łączy bohaterów: bezwzględny materializm, brak jakichkolwiek ideałów, kult pieniądza, dorobkiewiczostwo – wszystko oczywiście kosztem bliźnich, a nie własnego wysiłku czy pracy.

Osobiście ta przedziwna książka z 1932 r. pochodząca (a nic się od tego czasu nie zestarzała) skojarzyła mi się z „Auto da Fe” - arcydziełem Eliasa Canettiego (nb. z podobnego czasu – 1935). Tam na świat przedstawiony także składa się zbiorowisko indywiduów tak samo niezdolnych do komunikacji i tak samo opętanych Pieniądzem i Władzą. Z tą różnicą, że u Queneau jest zabawnie, a u Canettiego – strasznie…

To tylko rzecz jasna jeden z licznych możliwych sposóbów odczytania "Psiej trawki". Jak ktoś gdzieś słusznie napisał, "nikt jeszcze nie rozszyfrował do końca żadnej z powieści Queneau, i podejrzewam, że nikomu się to nigdy nie uda. Być może o to między innymi w nich chodzi".

Nie mogę się oprzeć, gwoli zachęty, paru cytatom z dzieła twórcy OuLiPo. Jeden z najwspanialszych, to narracja pudla Jupitera (nie wiedzącego, no bo skad, że idzie na pogrzeb babci swego pana):

„Dochodzą do domu, który Jupiter dobrze zna; tu mieszka starsza pani, co nie żałuje cukru. Starszej pani nie ma; jest pan przebrany za wdowę, ale to nie to samo. Pan w sukni zaczyna śpiewać, towarzyszą mu dwaj chłopcy przebrani za dziewczynki, w których Jupiter nieomylnie rozpoznaje łobuziaków, którzy w ubiegłą niedzielę przyczepili mu puszkę po konserwie do ogryzka ogona. Potem wystawiają na ulicę wielką skrzynię; idzie powąchać, co to takiego; pachnie starszą panią. Kopniak w żebra uczy go szacunku dla zmarłych.

Wielka skrzynia przodem, za nią tłum ludzi, wszystko kieruje się w stronę ogrodu otoczonego murem i wielkimi, równo ciosanymi kamieniami. Jupiter krąży tam i z powrotem, zdziwiony tym, że jego pan, który zawsze się spieszy, nie próbuje wyprzedzić skrzyni; idzie wolno na czele pochodu razem z młodzieńcem z walizką i wielkim grubasem.

Przy dziurze w ziemi wszyscy się zatrzymali. Facet w sukni zaczyna wyśpiewywać ponurym głosem, łobuzy wymachują dymiącymi czajnikami. Dwaj doświadczeni pijacy spuszczają skrzynię do dziury. Potem goście skrapiają ją wodą. Jupiter traci czujność, oddala się i łazi od grobu do grobu, dokładnie przed grobem pani Pain, zacnej kobiety, co przez 15 lat więziła swą skretyniałą córkę, wpada pyskiem wprost w tyłek Cezara (wrogiego mu psa rzeźnika – przyp.). Spotkanie dodaje mu skrzydeł; rzuca się pędem, ucieka, kluczy, wskakuje na pagórek sypkiej ziemi obok swego pana, ziemia obsuwa się i Jupiter w obłoku próchnicy i humusu spływa na trumnę babki. Kilka osób wybucha śmiechem; inni krzyczą: Koszmar! (….) Nazajutrz Jupiter wisi na sznurku, gdyż naruszył godność zmarłych i żyjących”.

I takie właśnie radosno-smutne, słodko-gorzkie antynomie są osnową tej książki, skrzącej się zmieniającym się w zależności od narratora językiem, jakby zapowiadającym słynne „Ćwiczenia stylistyczne” (a propos: chwała tłumaczce!) oraz niebywale inteligentnym dowcipem.

Nie sposób wszystkich odniesień literackich tu opisać. Nad całością unosi się ewidentna aura rodem z arcydzieła Flauberta „Bouvard i Pécuchet” - o dwóch idiotach chcących wyjaśnić świat sobie i innym oraz z innego słynnego flaubertowskiego dzieła - „Słownika komunałów”.

Np. jeden z narratorów rozbrajająco w swym ograniczeniu przyznaje – albo też to sam Autor mu nakazuje - „Nie jest łatwo coś napisać, kiedy się nie ma nic do powiedzenia”. Albo taki prawdziwie filozoficzny spór: ”- Człowiek sądzi, że coś widzi, a widzi coś zupełnie innego. – A ja mówię, że człowiek sądzi, że coś widzi, a nie widzi niczego”. Czy też zupełnie podstawowa sprawa: „Człowiek myśli, że jest tym, a jest tamtym, a do tego wydaje się jeszcze zupełnie innym”.

Naprawdę wiedzie to wszystko – jak podkreśla Queneau – „w rejony medytacji, na których jego szara substancja dotąd nie postawiła jeszcze neurona”.

A że jesteśmy we Francji, gdzie żarcie liczy się ponad wszystko, to: „Wiedzieli, że za pełnym talerzem kryje się talerz pusty, tak jak za bytem kryje się niebyt (…) Gdyby głębia talerzy była nieskończona!”.

Gdy wybucha wojna, paryskie gazety z zachwytem donoszą: „Naród polski oświadczył, że poprze swojego odwiecznego sojusznika i odda Wisłę do dyspozycji rzeczpubliki francuskiej”.

I jeszcze dialog będący chyba esencją tej książki: „Rozczapierz palce zara jak ja i licz: rausz, dna, czy, sery, pięść, sierść, zadem, oślę, dziwić, dziecię. Razem z paluchami u nóg można zjechać do podzielnaście aż do dwawmieścia. – Ależ to cuprzedne – czknął. (...) To nie ja na to wpadłam. Stoi napisane w książce. – W jakiej książce? – No, w tej tutaj. W tej, co w niej tera jesteśmy, tej, co powtarza co mówimy, w miarę jak mówimy i co za nami idzie i nas opowiada”.

Cudowna rzecz do powtórnego zaglądania – jak pisał nieoceniony ks. Benedykt Chmielowski w „Nowych Atenach”: „Mądrym Dla Memoryjału, Idiotom Dla Nauki, Politykom Dla Praktyki, Melancholikom Dla Rozrywki”!

Szczęśliwi mieszczanie wszystkich krajów są do siebie podobni - francuscy są zaś nieszczęśliwi na swój wyjątkowy sposób.

Tak w skrócie widzę tę zachwycającą książkę. Niezależnie bowiem od wszelkich ukrytych i jawnych intertekstualnych i nie tylko odniesień, niezwykle zresztą smakowitych, jest ona dla mnie oprócz wszystkiego innego właśnie przenikliwie ostrym, wybitnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1152
610

Na półkach: ,

Zabawa językiem - przednia, a historia irytująco śmieszna.

Zabawa językiem - przednia, a historia irytująco śmieszna.

Pokaż mimo to

avatar
872
137

Na półkach:

"Wiwat Francja i frytki!". Wiwat trójwymiarowe byty! Do tej książki należy się ogarnąć z filozofii, historii, etyki, psychologii, ponoć z matematyki a na pewno z francuskiego. Mimo, że tłumacz pewnie zrobił co mógł. Końcem książki autor tak pogalopował, że dogonił horyzont. Coś mi się robi złego na myśl, że rok książka leżała na półce, a ja mordowałam jakieś gnioty. Idę zgłębiać wiedzę, bo uświadomiono mi boleśnie jakie mam braki!

"Wiwat Francja i frytki!". Wiwat trójwymiarowe byty! Do tej książki należy się ogarnąć z filozofii, historii, etyki, psychologii, ponoć z matematyki a na pewno z francuskiego. Mimo, że tłumacz pewnie zrobił co mógł. Końcem książki autor tak pogalopował, że dogonił horyzont. Coś mi się robi złego na myśl, że rok książka leżała na półce, a ja mordowałam jakieś gnioty. Idę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
139
67

Na półkach:

Tak sobie czasami naiwnie myślę, że gdyby te polskie pisarzyny czytały takie książki jak "Psia trawka", to pochowałyby te swoje twardochowe dzienniki i sracze, tokarczukowe wsie i mędrkowanie, dehnelowe meloniki i surduty prosto w ciemność i niebyt gdzie ich miejsce.

Tak sobie czasami naiwnie myślę, że gdyby te polskie pisarzyny czytały takie książki jak "Psia trawka", to pochowałyby te swoje twardochowe dzienniki i sracze, tokarczukowe wsie i mędrkowanie, dehnelowe meloniki i surduty prosto w ciemność i niebyt gdzie ich miejsce.

Pokaż mimo to

avatar
46
24

Na półkach: ,

"Psia trawka" wyrasta z pomysłu na powieść, która za nic ma rozpiętość znaczeniową fabuły i przesłanie autorskie. Jej cechą jest metaliterackość - forma i styl same sobie poradzą. "Byt płaski" ( w nomenklaturze Raymonda Queneau) to byt literacki, który nie jest bohaterem w pełni określonym a wyłania się z formy dzieła, in statu nascendi chce wychynąć na powierzchnię świadomości. Bohaterowie emanują z obcości w "swojość", nabierając konturów dzięki miejscu, jakie zajmują w queneau'owskiej układance.

Jeśli nie wiesz, o czym pisać, pisz ciekawie, pisz naturalnie ze świadomością języka jako materiału i właściwego znaczenia całości, szukaj praw i reguł, które mogą ci w tym pomóc. Raymond Queneau wykorzystuje do tego pastisz, absurd, groteskę. Nawet groza wojny w finale jest szyta grubymi, humorystycznymi nićmi. Choć to przypomina pisanie o tym, co mogłoby się zdarzyć, a to, co się zdarza, jest tak samo potencjalne. Narusza to konwencję realizmu ale nie stanowi w pełni surrealizmu. Kluczem jest tu sama forma czy struktura, którą Anna Wasilewska nazwała "ludyczną fantasmagorią".

Bliskie sąsiedztwo o kilka lat późniejszej powieśći "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza sprawia, że warto przeczytać obie powieści w parze, w komaparatystycznym spectrum. Humor i śmiech nadają tym dziełom ich konret, polaryzują ich odbiór, są punktem wyjścia do dyskusji o problematyce formy. Zresztą czy można mówić na przykład o "upupionym" Theo, gębie przyprawionej ojcu Taupe, czy namolnej, apodyktycznej ciotce Sydonii? Czy można widzieć w Piotrze Wielkim i Etienne niedojrzałych intelektualistów? I czy skądinąd ta sztuczna zwyczajność nie jest bardziej adekwatna dla współczesnego świata niż precyzyjny realizm i głębia psychologicznej obserwacji?

"Psia trawka" wyrasta z pomysłu na powieść, która za nic ma rozpiętość znaczeniową fabuły i przesłanie autorskie. Jej cechą jest metaliterackość - forma i styl same sobie poradzą. "Byt płaski" ( w nomenklaturze Raymonda Queneau) to byt literacki, który nie jest bohaterem w pełni określonym a wyłania się z formy dzieła, in statu nascendi chce wychynąć na powierzchnię...

więcej Pokaż mimo to

avatar
380
184

Na półkach:

,,Psia trawka" to kolejna przeczytana przeze mnie książka z serii ,,Nowy kanon". Jest to chyba jedyna seria, z której książki natychmiast po zauważeniu na półce biorę do ręki, by przeczytać opis.
Ten tytuł budzi we mnie mieszane uczucie. W przedmowie obok streszczenia barwnej biografii autora pada określenie ,,modernizm". Przy trochę pogmatwanej, ale jednak czytelnej fabule powieść jest wypełniona mnóstwem przeróżnych gier słownych, zaskakujących wyliczeń, surrealistycznych opowieści czy innych zaskakujących środków literackich, pewnie sporo takich smaczków mnie ominęło. Nie brakuje fragmentów nieoczywiście świetnych, jednak co ciekawe głównie w części środkowej, gdy już weszliśmy w główną intrygę z grupką niejednoznacznych postaci, z których każda ma coś do ukrycia. Męczący jest za to początek, gdzie surrealistyczny opis jazdy pociągiem jest tak sztuczny i męczący, że przeczytanie go wymaga sporo samozaparcia - sztuka dla sztuki. Zaś zakończenie jest po prostu (muszę użyć tego określenia) bzdurne.
Odbiór ogólny tej nierównej powieści potwierdza mój pogląd, że eksperymentalne środki formalne spełniają swoją rolę, gdy ilustrują jakąś konkretną myśl, treść (intryga jest zarówno zaskakująca, śmieszna jak i odkrywająca ludzkie wady). W innym przypadkiem łatwo popaść w bełkot dla nikogo.

,,Psia trawka" to kolejna przeczytana przeze mnie książka z serii ,,Nowy kanon". Jest to chyba jedyna seria, z której książki natychmiast po zauważeniu na półce biorę do ręki, by przeczytać opis.
Ten tytuł budzi we mnie mieszane uczucie. W przedmowie obok streszczenia barwnej biografii autora pada określenie ,,modernizm". Przy trochę pogmatwanej, ale jednak czytelnej fabule...

więcej Pokaż mimo to

avatar
762
84

Na półkach: , , , , ,

Raymond Queneau to jeden z założycieli grupy OuLiPo (Warsztatu Literatury Potencjalnej),będącej częścią Kolegium Patafizyki. Członkowie tej grupy upodobali sobie pisanie na podstawie ścisłych, matematycznych reguł i mocno się ich trzymali, jednak wewnętrzna dyscyplina bynajmniej nie prowadziła do powieści "sztywnej" - wręcz przeciwnie.

"Psia trawka" w wierzchniej warstwie opowiada historię grupki ludzi, których powiązało ze sobą parę przypadkowych spotkań i wydarzeń, którzy przypadkiem na siebie wpadli, od słowa do słowa tu pojechali, tam pojechali, pogadali, ktoś to podsłuchał... I zaczęła się pogoń za skarbem, pogoń pełna niespodziewanych wydarzeń, zabawnych sytuacji i absurdów. Całość przypomina spiralę, w której jedno nieporozumienie prowadzi do kolejnego, tylko większego, oraz farsę (choć, jeśli mam być bardzo dokładna, to stricte pod definicję farsy nie podchodzi). Tyle mamy w wierzchniej warstwie, ale, jak mówi Queneau, "arcydzieło przypomina cebulę", a zatem zdejmę z niej kilka warstw i zobaczę, co kryje się wewnątrz.

Autora fascynowała różnica między językiem literackim, pisanym i naukowym a językiem potocznym, i to właśnie język jednym ze znaczących elementów powieści. Większość bohaterów to ludzie niewykształceni, posługujący się stylem potocznym - Queneau rozkłada nasz sposób mówienia na czynniki pierwsze i dokonuje jego syntezy na nowo, wkładając w usta bohaterów słowa takie jak "letsgoł" lub opisuje ich przemyślenia, pisząc "Potem by poszła do sklepu, gdzie sprzedają bryki. Kazałaby se lymuzynę z taką długą maską i dobrze napchanymi poduchami. Żeby ludziska widziały. Wzięłaby sobie pokojówkę i szofera i fru do Monte Karla". Cała książka pełna jest takich sformułowań, wypowiedzi z błędami, odwzorowuje także kłótnie, których potoczny styl charakterystyczny jest nie tylko dla ludzi niewykształconych, ale wykształconych także. Autor mistrzowsko łapie niuanse języka potocznego i wyraźnie - oraz trochę ironicznie - pokazuje je w książce.

Trzecia warstwa cebuli to filozofia. Tu niestety pojawia się mój problem - ja na filozofii znam się w stopniu niewielkim, może nie zerowym, ale jednak bardzo małym. Z tego, co przeczytałam w przedmowie Anny Wasilewskiej - skądinąd bardzo dobrej przedmowie, polecam przeczytać raz przed lekturą i raz po - wynika, że powieść jest pełna nawiązań do filozofii, z których ja niestety nieszczególnie cokolwiek wyłapałam. To znaczy, oczywiście te kwestie filozoficzne, które poruszają bohaterowie jako tako rozumiem, ale nie potrafię stwierdzić, do której filozofii i którego filozofa to nawiązanie. Jednak nie przeszkadza to w cieszeniu się lekturą, ponieważ bohaterowie, którzy mają te filozoficzne przemyślenia na filozofii znają się tak ja ja (lub nawet mniej),w związku z czym ich dyskusje są dyskusjami dwóch laików, którzy bez teoretycznego przygotowania postanawiają sobie podyskutować na temat bytu i niebytu lub ideałów w życiu. Brzmi zabawnie, prawda? I tak właśnie jest. ;-)

Po czwarte - forma powieści, przez Autora zwana "rusztowaniem". Mamy tu 7 rozdziałów i 91 podrozdziałów, czyli na każdy rozdział przypadałoby po 13 podrozdziałów. Jest tak jednak tylko w przypadku pierwszych 5 rozdziałów i co istotne, za każdym razem 13 podrozdział jest zapisany kursywą: to głównie przemyślenia któregoś z bohaterów. Następnie mamy rozdział szósty, składający się z 13 + 12 podrozdziałów. Piszę w ten sposób, ponieważ trzynasty podrozdział, po którym powinien się skończyć cały rozdział, również zawiera tekst z przemyśleniami jednego z bohaterów. Po nim następuje 12 podrozdziałów, które powinny teoretycznie należeć do rozdziału 7. Kończy się rozdział 6 i wtedy, zamiast rozdziału numer 7, jest rozdział 91 (numer ostatniego podrozdziału). Liczby te nie są przypadkowe: 7 nawiązuje do daty urodzenia Queneau, którego imię i nazwisko także mają po 7 liter; 13 jest liczbą pomyślną, ponieważ wyklucza szczęście, a sumą liczby 91 jest 1, czyli "cyfra zarazem śmierci istot, jak i powrotu do życia, powrotu, który ówcześnie postrzegałem jako nierozstrzygalne trwanie nieszczęścia wyzbytego nadziei".* Właśnie ten koniec będący jednocześnie początkiem, jednak pozbawionym nadziei, wynika nie tylko z formy, ale i z treści oraz języka powieści - zaczyna się ona i kończy tymi samymi słowami.

Obierając cebulę dalej, zwróciłam uwagę na to, jak bardzo życie bohaterów się zmienia w wyniku drobnych wydarzeń. Przypadkowe spotkanie, drobna zdawałoby się zmiana w życiu bohaterów prowadzi na samym końcu do zupełnej zmiany ich sytuacji życiowej, statusu społecznego lub nawet kończy ich życie. A wszystko zaczęło się tak niewinnie! Czy Queneau chciał zwrócić czytelnikom na to uwagę, a może to wyszło trochę przypadkiem? Nie mam pojęcia. Ja to zauważyłam i zrobiło to na mnie duże wrażenie.

Anna Wasilewska w przedmowie pisze, że jest to powieść o ludzkiej głupocie. Z pewnością tak jest, w końcu bohaterowie sami wpychają się w całą swoją sytuację, a i Queneau często ośmiesza ich łatwowierność, przekonanie o własnej mądrości czy inne wady. Dla mnie jednak nie jest to najważniejszy element powieści: ważniejsze jest to, jak drobna rzecz potrafi zmienić całe życie, potem fantastyczna forma powieści, jednak przede wszystkim mistrzowskie odwzorowanie języka potocznego i gry słowne.

Nie da się zaprzeczyć, że Queneau napisał bardzo dobrą, nietuzinkową i niejednoznaczną powieść, której nie da się łatwo zaszufladkować. Polecam, zwłaszcza miłośnikom literackich cebul, choć tę powieść ze względu na zabawną aferę może przeczytać każdy.

* Na podstawie przedmowy Anny Wasilewskiej z "Psiej Trawki" Raymonda Queneau, Grupa Wydawnicza Foksal, wydanie I, Warszawa 2014

Tekst opublikowany również na moim blogu: http://trans-ksiazkowy.blogspot.com/2017/03/literacka-cebula-czyli-psia-trawka.html

Raymond Queneau to jeden z założycieli grupy OuLiPo (Warsztatu Literatury Potencjalnej),będącej częścią Kolegium Patafizyki. Członkowie tej grupy upodobali sobie pisanie na podstawie ścisłych, matematycznych reguł i mocno się ich trzymali, jednak wewnętrzna dyscyplina bynajmniej nie prowadziła do powieści "sztywnej" - wręcz przeciwnie.

"Psia trawka" w wierzchniej warstwie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    392
  • Przeczytane
    175
  • Posiadam
    86
  • Teraz czytam
    13
  • 2014
    8
  • Ulubione
    6
  • Francja
    3
  • Biblioteka
    3
  • Chcę w prezencie
    3
  • Kindle
    3

Cytaty

Więcej
Raymond Queneau Psia trawka Zobacz więcej
Raymond Queneau Psia trawka Zobacz więcej
Raymond Queneau Psia trawka Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także