Listy
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Seria:
- Seria Amerykańska
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2014-09-10
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-09-10
- Liczba stron:
- 856
- Czas czytania
- 14 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375368383
- Tłumacz:
- Krzysztof Majer
Allen Ginsberg – legenda amerykańskiej kontrkultury, nieformalny lider Beat Generation, a przede wszystkim przyjaciel Jacka Kerouaca, Neala Cassady’ego, Williama S. Burroughsa i Boba Dylana – podobno zawsze miał pod ręką długopis i kartkę, by w każdej chwili móc napisać list. Ten niemal fanatyczny wielbiciel słów i literatury, przenikliwy myśliciel i krytyk Ameryki przez całe życie prowadził ożywioną korespondencję nie tylko z rodziną i przyjaciółmi, ale także z pisarzami i politykami. Reagował, dyskutował, popadał w intelektualne samouwielbienie, szukał ratunku w sztuce i psychoanalizie. Jego listy są pełne emocji, gwałtowne, soczyste i przepełnione ironią, a także zaskakująco dosadne. Opisy nocnego życia Nowego Jorku, alkoholowych i narkotycznych sesji, pobytu w szpitalu psychiatrycznym, homoseksualnych przygód, artystycznych happeningów składają się na lustro, w którym odbija się życie osobiste wrażliwego poety, i ukazują, jak ewoluowały jego poglądy na literaturę, filozofię, sztukę.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
List do C.
Drogi Czytelniku,
Postanowiłem napisać do Ciebie, gdyż po lekturze listów Allena Ginsberga naszła mnie pewna refleksja – mianowicie zadawałem sobie pytanie, ileż to listów napisałem w ciągu swojego życia. Jak się pewnie domyślasz, nie było tego za wiele… A jak jest w Twoim przypadku? Dużo zdołałeś naskrobać? Piszę do Ciebie, choć wiem, jak nikłe mam szanse, żeby zająć Cię tym tematem. Nie liczę też, że w jakikolwiek sposób odpowiesz mi na mój list, chciałbym tylko, abyś przeczytał go – chociaż pobieżnie. Mam także nadzieję, że jesteś w dobrym zdrowiu, gdyż jest to szczególnie ważne względem wcześniej wspomnianej książki. Stąd też moje pytanie o Twoje samopoczucie, bo ja, gdy pierwszy raz zobaczyłem to opasłe tomiszcze – zasłabłem.
Muszę przyznać, że na lekturze „Listów” spędziłem długie godziny. I powiem więcej. Nie czytało mi się ich tak łatwo, jak mogłoby się wydawać. Rzecz jednak nie leży w treści, bądź co bądź ciekawej, czy nawet w luzackim stylu listów, z których aż się przelewa od ilości seksu i narkotyków, ale w jej rozmiarze. Jak wiemy, listy stają się gatunkiem wymarłym, więc zaskakuje, a także przytłacza fakt, że na ponad ośmiuset stronach zebrano najważniejsze listy tylko JEDNEGO człowieka. A to tylko 167 listów z niespełna czterech tysięcy, które Ginsberg napisał! Dlatego też niezwykle ciężko było mi przebrnąć przez tę epistolarną bestię, zamkniętą w twardej obwolucie.
O Allenie Ginsbergu można pisać wiele, a i pewnie można nie napisać nic prawdziwego lub nic, co zapewne poeta uznałby za prawdziwe. Przez te wszystkie lata, co w „Listach” widać doskonale, przylgnęły do niego określenia przywódcy nieformalnego ruchu Pokolenia Beatu (z ang. beat – zmęczony, przegrany, nie myl proszę z bitem w muzyce techno),duchowego ojca hipisów, cenzurowanego poety, intelektualisty o bujnym życiu towarzyskim i erotycznym, a także… świra. Ten obraz przeobrażał się jednak, gdy czytałem jego listy, bo przebijał przez nie portret Allena niezwykle wrażliwego, oczytanego, zainteresowanego polityką i sztuką, a także aktywnie działającego i komentującego bieżące wydarzenia. A także człowieka mającego problemy z ortografią.
W „Listach” możemy zobaczyć jednak o wiele więcej aniżeli tylko samego Ginsberga. To malowniczy pejzaż literackiej bohemy z San Francisco, zamknięty w korespondencyjnej kapsule czasu. W soczystych listach poety czytamy o artystach biednych, niezrozumianych i krytykowanych przez konsumpcyjną Amerykę lat 50. pogrążoną w głębokim kryzysie, paranoi i „masowej hipnozie”. Wśród adresatów przetaczają się nie tylko przyjaciele, tacy jak Orlovsky, Kerouac, Burroughs, Cassidy, ale także i wrogowie, znani koledzy po fachu, a nawet… prezydenci Stanów Zjednoczonych.
Pomimo przytłaczającej liczby listów, sam ich odbiór był niezwykle przyjemny. Wiele w tym wkładu Ginsberga, który z listu na list zaskakuje teoriami, poglądami, niebywałymi historiami, ale także i niewybrednym stylem, grami literackimi, albo narracją pod wpływem przeróżnych… narkotyków. Allen pisze poważnie wtedy kiedy trzeba, potrafi też rzucić soczystym przekleństwem w odpowiednim momencie – tym samym listy potrafią niejednokrotnie zaskoczyć, rozbawić, oburzyć albo przytłoczyć. Pozwolę sobie przytoczyć chociaż fragment (więcej pewnie Cię tylko zanudzi) jego obłędnych rozważań:
Ze zdziwieniem odkryłem, że Blake, Wordsworth, Coleridge, Dante itd. są w większym lub mniejszym stopniu dosłowni. A czy ktoś czyta ich dosłownie? Czy ktoś sam rdzeń Biblii czyta dosłownie? Czy ktoś świat czyta dosłownie?
Nie mogę się jeszcze oprzeć (za co wybacz),aby zacytować jeszcze jeden fragment:
Tajemnice. Miejmy odtąd przed światem jakieś tajemnice. Oto początek bezosobowej mądrości.
Muszę też przyznać, że dużą rolę odegrała redakcja tekstu. Korespondencję poety uporządkował chronologicznie Bill Morgan, który dodatkowo wzbogacił większość listów niezbędnymi opisami wzbogacającymi o kontekst. Tym samym możemy precyzyjnie śledzić losy Ginsberga, a także jego zmieniające się poglądy i wizje. Dodatkowo zarówno tłumaczenie, jak i polskie wydanie są schludne i przyjemne w odbiorze.
Niestety ubolewam ogromnie, że w „Listach” Ginsberga są tylko listy Ginsberga. Możesz uznać, że bredzę, ale zauważ, jak ciekawiej czytałoby się furiackie krytyki i tyrady Allena, gdyby wzbogacone były także o, chociażby zdawkowe, odpowiedzi jego adresatów! Tak, czytamy tylko Ginsbergowskie odpowiedzi, w których często musimy się domyślać czy dopowiadać, o ile nie zrobił tego za nas wcześniej wspomniany Bill Morgan. Jednakże jednostronność korespondencji to problem zdecydowanie bardziej złożony, gdyż nie chodzi tylko konkretną pozycję, ale cały gatunek epistolarny.
Kończąc już mój nudny wywód, mam nadzieję, że zwrócisz uwagę na „Listy” Ginsberga, gdyż jest to pozycja nietuzinkowa. Nie przeczę, że trudna i żmudna, bo listów jest co nie miara, lecz każdy z nich czyta się ze sporą dawką satysfakcji. Zapewne, jeśli sięgniesz po nią, w trakcie zapewne się znudzisz i rzucisz w kąt (o ile w ogóle zdołasz ją podnieść),jednak ja Cię będę do niej zachęcał. Ta książka to swoisty skarbiec historii i myśli traktujących o sztuce i sytuacji społecznej Ameryki z poprzedniego wieku. Ewentualnie spójrz chociaż na „Listy” jako jeden z ostatnich przejawów tak mistrzowskiej fascynacji komunikacją epistolarną. Niebywałej sztuki, która umiera na naszych oczach. Sztuki, którą w takiej formie sami używamy od święta, a nasze dzieci mogą już jej nie pamiętać.
Twój oddany recenzent,
Krzysztof Szatkowski
Książka na półkach
- 668
- 94
- 81
- 27
- 13
- 10
- 8
- 3
- 3
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Na „Listy” składa się 165, chronologicznie ułożonych (od 1941 do 1997 roku),listów Allena Ginsberga wybranych przez redaktora tego zbioru — Billa Morgana. Poprzez ich lekturę poznajemy tego nietuzinkowego poetę i aktywistę, jednego z liderów Beat Generation — grupy nonkonformistów, którzy przedefiniowali literaturę i kulturę dwudziestego wieku, a dzięki tej korespondencji stają się dla czytelnika po prostu paczką kumpli. Ginsberg, który wyłania się z pisanych przez siebie listów to nieustannie zajęty, inteligentny, otwarty na świat i twardo stąpający po ziemi facet, a zarazem wrażliwy i przenikliwy artysta oraz społecznik. Ginsberg w tych wszystkich wcieleniach jest autentyczny i co ciekawe — wciąż inspirujący. Czytając tę korespondencję, stajemy się świadkami fascynacji Ginsberga kolejnymi ruchami kulturowymi, jego zainteresowania polityką (zbiór kończy robocza wersja listu do prezydenta USA, Billa Clintona),podróżami (zarówno realnymi, jak i psychodelicznymi) oraz poszukiwaniami duchowymi. Ta książka to jednocześnie portret bohemy lat pięćdziesiątych i kontrkultury lat późniejszych z perspektywy codziennych, przyziemnych spraw — takich jak pieniądze, romanse, alkohol i narkotyki.
https://www.instagram.com/p/CQsbDgKht2C/
Na „Listy” składa się 165, chronologicznie ułożonych (od 1941 do 1997 roku),listów Allena Ginsberga wybranych przez redaktora tego zbioru — Billa Morgana. Poprzez ich lekturę poznajemy tego nietuzinkowego poetę i aktywistę, jednego z liderów Beat Generation — grupy nonkonformistów, którzy przedefiniowali literaturę i kulturę dwudziestego wieku, a dzięki tej korespondencji...
więcej Pokaż mimo toGdy życie jakiegoś człowieka, jego dokonania i zapatrywania, ideały, w jakie wierzył, i czyny, jakich dokonał w ich obronie, dotykają nas bezpośrednio – wtedy lektura jest czymś więcej, niżli tylko „odbębnianiem” kolejnej pozycji z listy „chcę przeczytać”.
To msza. Obcowanie z bytem lepszym, moralniejszym i silniejszym w nadziei, że część jego mocy przejdzie na mnie i umożliwi (nieudolne wprawdzie i zaledwie cząstkowe) wzniesienie się ponad szare, zwyczajne i nieznaczące życie.
Nie myślcie, że Allen Ginsberg to jakiś mój Buddha, Jezus czy inny idol muzyki rockowej. Od tego byli hippisi. Ale listy tego faceta po prostu powalają. Pisałem o tym już wcześniej po lekturze epistolografii Ginsberga i Jacka Kerouaca (https://lubimyczytac.pl/ksiazka/149299/listy/opinia/52025412#opinia52025412). Zdania z tamtej recenzji nie zmieniam. „Listy” nie tylko pokazały mi odczucia pewnej grupy uważnie obserwujących stan nacji Amerykanów, ale przede wszystkim dotknęły mnie emocjonalnie, wzruszyły, zadziwiły, zastanowiły.
Byłem z autorem w indyjskim Benares i obmywałem owrzodzone ciało umierającego na ulicy Hindusa. Byłem pijanym winem majowym królem w komunistycznej Pradze, śpiewającym buddyjskie mantry dla tysięcy spragnionych wolności studentów. Protestowałem przeciwko wojnie w Wietnamie i negocjowałem z gangiem „Hell's Angels” w celu zapobieżenia bijatykom podczas pokojowej demonstracji. Płakałem po śmierci Jacka Kerouaca, żegnając się z najlepszym przyjacielem młodości. Walczyłem o sprawiedliwy proces dla „Ósemki z Chicago” i odmówiłem płacenia podatków państwu, które prowadziło niesprawiedliwą wojnę. Martwiłem się o uzależnionych od twardych narkotyków przyjaciół i oferowałem im domek na mojej farmie jako dobre miejsce na przejście odwyku. Koncertowałem z Bobem Dylanem, nagrywałem kawałki z Mickiem Jaggerem i dyskutowałem z Paulem McCartneyem. Byłem tam i robiłem to – i jeszcze sporo innych, fascynujących rzeczy.
Jedynym poważnym mankamentem (którego jednak ze względu na obszerność tomu nijak nie dałoby się uniknąć) jest brak odpowiedzi adresatów na listy Ginsberga, brak weryfikacji jego wypowiedzi przez innych. Wydawnictwo Czarne częściowo zapełniło tę lukę innym świetnym tomem z Serii Amerykańskiej, ale na całościowe podejście do tematu przyjdzie nam pewnie jeszcze długo poczekać. Póki co: „Om mani padme hum”.
Gdy życie jakiegoś człowieka, jego dokonania i zapatrywania, ideały, w jakie wierzył, i czyny, jakich dokonał w ich obronie, dotykają nas bezpośrednio – wtedy lektura jest czymś więcej, niżli tylko „odbębnianiem” kolejnej pozycji z listy „chcę przeczytać”.
więcej Pokaż mimo toTo msza. Obcowanie z bytem lepszym, moralniejszym i silniejszym w nadziei, że część jego mocy przejdzie na mnie i...
Na "Listy" polowałam bardzo długo. I to dosłownie polowałam. Zaintrygowana wieloma opisami twórczości Allena chciałam go poznać. Ale cena tej książki skutecznie mnie odpychała. Gdy już ją zdobyłam i zaczęłam czytać, nie wiedziałam o Beat Generation nic. Nazwa ta nie mówiła mi zbyt wiele, raczej nie przemknęła się na lekcjach, które miały mnie ponoć przygotować do życia i dać ogólną naukę. Czytałam tę książkę z myślą, że to ona ma mi wskazać odpowiednią definicję tego pokolenia. I powiem szczerze - czuję, że to był dobry pomysł. Dodatkowo poznałam - naprawdę dogłębnie - kilka postaci, które są kluczowe nie tylko dla tego nurtu. Reasumując: jest to książka, która ukazuje nie tylko psychikę samego Allena, ale i postacie postronnych osób, jego znajomych, osób, które podziwiał, jego sposobu rozumienia świata, sposobu życia w otaczającym go świecie, a dopiero następnie pojawia się Allen-beatnik. To niesamowite jak wiele spokoju bije od słów napisanych przez człowieka tak niespokojnego, przez człowieka, który całe życie poszukiwał tego ukrytego sensu swego życia. Pomimo rozmiarów - zachęcam do chociaż wyrywkowego czytania tego, co pisał do znajomych. Nie trzeba czytać każdego listu od deski do deski, chociaż dzięki temu można wyłapać subtelne różnice w tym, co go z kim łączyło, jakie do kogo czuł uczucia itp.
W cytatach mogą znaleźć się słowa niecenzuralne lub powszechnie uznawane za niestosowne.
Zaczynając od podstaw, warto napisać kim tak w ogóle byli beatnicy. Powyżej użyłam tej nazwy, ale sądzę, że po przeczytaniu korespondencji Allena mogę napisać skróconą wersję jakiegokolwiek opisu, który by charakteryzował twórczość beatników. Kim byli więc beatnicy? Najprostsza i jedyna odpowiedź: ludźmi, którzy szukali nowych środków na wyrażenie własnych uczuć i myśli, ludźmi, którzy nie chcieli powielać schematów ustalonych przez klasyków. Zamierzali szokować, ale szokować z głębią, którą można dostrzec dopiero po dokładnym przemyśleniu ich tekstów. Powszechnie uważa się, że to pokolenie czuło się w pewien sposób pokrzywdzone ('beat' od uderzenia),z czym Allen się nie zgadzał, z czym polemizował. Oni chcieli wyrazić swój sprzeciw w sporze dot. tego, iż tylko klasycyzm jest w stanie wyrazić prawdziwe piękno. Ich twórczość często określano jako nieuporządkowaną, przypadkową czy nieprzemyślaną. Nic bardziej mylnego! Przyznam się, że po przeczytaniu licznych rad dotyczących doskonalenia własnego stylu, dotyczących szukania samego siebie w swoich tekstach, dotyczących tego, jak zrobić z tekstu miernego prawdziwe dzieło sztuki, dotarło do mnie to, jak długo oni pracowali nad każdym słowem, które tylko wydaje się być przypadkowo użyte.
"(...) jak masz w wierszu tylko 2 dobre wersy, to opublikuj te dwa wersy a resztę wywal, po co tekst ma wyglądać na skończony czy kompletny jeśli ta kompletność jest gówno warta albo nieprzekonująca albo jest tylko po to żeby tekst wyglądał na skończony."
Po skończeniu czytania całokształtu korespondencji Allena dotarło do mnie to, iż byłby on idealnym kompanem nie tylko do wielogodzinnych rozmów, ale i wielogodzinnego wspólnego milczenia. Zaraz za fasadą rozgadanego faceta pojawia się postać poszukująca statecznego szczęścia, czegoś na kształt spokoju, odpoczynku, co mógłby zdobyć tylko za cenę poznania prawdy o sobie, o świecie, o sztuce itp. Allen bardzo chętnie dzielił się z innymi nie tylko swoją wiedzą czy informacjami, ale i uczuciami, które go przenikały. Bardzo często przelewał je na papier i za pomocą licznych słów oddawał to, co się w nim niejednokrotnie gotowało. Jednak pomimo tego właśnie fakt tego poszukiwania spokoju stał się niezwykły. Bo kto by przypuszczał, że facet, który testował na sobie działanie wielu narkotyków będzie tak delikatny.
"(...) wszystko jest puste w środku i na zewnątrz, w który z dziesięciu tysięcy kierunków niewzruszonego światła by nie spojrzeć."
Allen pisanie listów podniósł do rangi znacznie wyższej. Albo pisanie listów było dla niego aż tak ważne. Niejednokrotnie udzielał rad swoim znajomym, nie tylko w sprawie poprawienia stylu pisania, ale i poprawienia życia, swoich związków itp. Bywało, że sam list przypominał wiersz, a więc taka przesyłka okazywała się prezentem ponad jakąkolwiek miarę. Przeważnie pisał dość poetycko, ale w tym wszystkim niebywale pewnie stąpał po ziemi. Nie brakowało formalnych zdań, ale i nie brakowało porównań płynących z jego poetyckiej duszy. Dzięki temu nie nudziłam się podczas czytania. Czuję, że każdy mógłby znaleźć w tym tomie coś dla siebie.
"Nie znamy wrażliwszej mowy - poezja to delikatne ludzkie serce wyrażone czubkiem języka."
Wydawać by się mogło, że po tylu słowach jawnie wychwalających tego poetę nie pojawi nawet wzmianka na temat jego bardziej ludzkiej, błądzącej postawy. Niesamowite jest to, że za wiedzą, którą zdobył w czasie studiów, za wiedzą nabytą w trakcie życia, jest człowiek, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż może błądzić, iż może czegoś nie wiedzieć, w czymś się mylić. Doskonale pamiętam ten moment, w którym wyliczał postaci w pewien sposób rządzące społeczeństwem, co nagle przerwał i skomentował, iż na dobrą sprawę nie wie do czego dokładnie prowadzi to zdanie. Moment ten tak mnie rozbroił i rozbawił, iż naprawdę się zaśmiałam i po dokładnym przeczytaniu całego akapitu musiałam mu przyznać rację - i ja nie widziałam celu tej wyliczanki. Cecha ta jest dla mnie ważna, gdyż spotykając się z kimś cenionym lub po prostu ważnym, negatywne cechy charakteru czy postępowania tej osoby są pomijane lub zgrabnie retuszowane. Ale nie tym razem. I Allen zdaje się dostrzegał wartość w byciu zwykłym człowiekiem. Dostrzegał wartość w błądzeniu.
"(...) no bo co my jeszcze mamy oprócz tych naszych uczuć? mamy jakiś inny, lepszy pomysł?"
Zabawny wniosek jako przerwa na papierosa od powagi: po przeczytaniu 217 stron "Listów" stwierdziłam, iż z większością ludzi, do których te listy Allen słał, miał przygody seksualne. Jednorazowe czy wielokrotne - nieważne. Po prostu to było. I dodatkowo zabawna jest jego szczera nadzieja, że wyleczył się z homoseksualizmu, jakby to była choroba. Aż chce się mu pogratulować pomysłowości w trafnym określeniu własnego położenia.
"Jestem który jestem ale czym właściwie jestem?"
Kolejną ciekawostką wartą uwagi jest fakt, iż początkowo jako twórca tzw. pokolenia beatu Allen w ogóle się z nim nie utożsamiał. Denerwowało go stwierdzenie, że do niego przynależy. W kilku listach wyraża swoją jawną niechęć do dziennikarzy, którzy wymyślili sobie mit cierpiącego pokolenia, które za pomocą sztuki wyraża swój ból egzystencjalny. Początkowo próbował nawet namówić znajomych, by zaprzeczali jakoby mieli przynależeć do tego nurtu, co jednak się nie udało. Jak wiadomo, dziennikarze od zawsze potrafili rozdmuchać to czy tamto, jeśli tylko mieliby z tego jakiś zysk. Machina, którą wprawili w ruch kilkoma pierwszymi i zdawkowymi artykułami zaczęła dawać plony. I tak już zostało, a dalsza walka byłaby tylko walką z wiatrakami, której Allen (tak mi się wydaje) już nie podjął.
"Poezja jest tym, co tworzą poeci, a nie tym, co zdaniem innych powinni tworzyć."
Chyba każdy wie, jak zachowuje się lwica broniąca małych. Taki właśnie obraz pojawiał się w mojej głowie, kiedy Allen wielokrotnie zaczynał bronić bliskich mu twórców, którzy zostali skrytykowani przez literaturoznawcę. Ci ludzie oraz ich twórczość okazała się dla niego nietykalna, nikt nie powinien ich obrażać bądź krytykować bez dogłębnej analizy, która była często pomijana. Jednocześnie raczej spokojnie przyjmował krytykę skierowaną we własną osobę. Niekiedy puszczały mu nerwy i wysyłał do jednej czy drugiej redakcji prawdziwie dokładną analizę tego czy innego swojego tekstu z objaśnieniami zrozumiałymi nawet dla dziecka. Jednak w tych listach nie czuło się aż takiej wielkiej potrzeby walki o dobre imię. Póki nie była naruszana Poezja, Allen był w stanie zrozumieć, że jego teksty mogą się nie podobać.
"(...) dla tego świata nie ma żadnej nadziei i dlatego stoi on otworem dla wyobraźni poetyckiej."
Po ogólnej lekturze całego tomu "Listów" dociera do mnie obraz Allena nie tylko strasznie inteligentnego, ale i otwartego na nowe, na to, co jeszcze może go spotkać. Niezależnie od sytuacji, w której się akurat znajdował, szukał w niej punktu zaczepienia, który jakoś utrzymywał go przy życiu. Fascynowały go wynalazki różnej maści, odkrycia jakie były dokonywane na przestrzeni lat, ale jednocześnie czuł niekiedy potrzebę ucieczki przed całym światem, by w ciszy i spokoju móc odpocząć, zebrać myśli i mocy do dalszej pracy. Za całym gmachem, na który składa się postać Allena-wielkiego-poety jawi się nam postać Allena-zwykłego-człowieka. A każdy człowiek błądzi i każdy szuka celu, ku któremu może dążyć.
Na "Listy" polowałam bardzo długo. I to dosłownie polowałam. Zaintrygowana wieloma opisami twórczości Allena chciałam go poznać. Ale cena tej książki skutecznie mnie odpychała. Gdy już ją zdobyłam i zaczęłam czytać, nie wiedziałam o Beat Generation nic. Nazwa ta nie mówiła mi zbyt wiele, raczej nie przemknęła się na lekcjach, które miały mnie ponoć przygotować do życia i...
więcej Pokaż mimo toZapoznając się z twórczością Allena Ginsberga jakieś 3 lata temu, nie byłam w stanie określić poety jednym zdaniem, a co dopiero jednym słowem. Najpierw poraził mnie "Skowyt" i dogłębnie przeszył znamienną prozodią i rytmem. "Kadysz" poruszył wrażliwe struny harfy duszy. Później doskonałe "Reality Sandwiches", czy "The Fall of America: Poems of These States ". W 2012 roku Wydawnictwo Czarne serwuje część listów Jacka Kerouaca i Allena Ginsberga, tym samym płodząc świetnie przełożoną biblię młodego pokolenia beat generation. Już ta publikacja zrobiła na mnie ogromne wrażenie! Rok 2014 i "Listy". Listy, listy ,listy, istne poematy dla przyjaciół , rodziny, znajomych, wrogów, pięknie wyważone słowa, monumentalna konstrukcja, wariacja, Ameryka, Tanger, życie, życie, puls, puls, puls, beat, generation, muzyka, prozodia, rytm, szaleństwo i jazz. Mogłabym głosić peany na temat Allena Ginsberga- prawdziwego Anioła z New Jersey i "Listów"- prawdziwej historii o geniuszu.
Zapoznając się z twórczością Allena Ginsberga jakieś 3 lata temu, nie byłam w stanie określić poety jednym zdaniem, a co dopiero jednym słowem. Najpierw poraził mnie "Skowyt" i dogłębnie przeszył znamienną prozodią i rytmem. "Kadysz" poruszył wrażliwe struny harfy duszy. Później doskonałe "Reality Sandwiches", czy "The Fall of America: Poems of These States ". W 2012...
więcej Pokaż mimo toW momencie gdy kupowałem Listy Allena Ginsberga, ich autor był dla mnie postacią niemalże anonimową. Informacja, iż trzymam w rękach prace nieoficjalnego lidera ruchu bitnikowskiego i inspiracji ruchu hippisowskiego skłoniła mnie do zakupu. Książka to 165, chronologicznie ułożonych, listów wybranych z ponad 3000 jakie napisał. W ten sposób powstała panoramiczna antologia, skupiająca w sobie wszystko co niezbędne, aby poznać tego człowieka. Poetę, outsidera, społecznika, ale przede wszystkim, ludzką postać razem ze swoją wrażliwością, pasjami i namiętnościami. Ukłon składam w stronę twórcy tego zbioru, Billa Morgana. Dokonał, w mojej opinii, trafnej selekcji. Niektóre listy obfitują w intelektualne tyrady, ale przede wszystkim jest w nich lekkość felietonisty, literacki polot, a czasem i wulgaryzm. Serdecznie polecam wszystkim, którzy interesują się amerykańską literaturą XX wieku oraz chętnym doświadczenia ekscytującej intelektualnej podróży.
W momencie gdy kupowałem Listy Allena Ginsberga, ich autor był dla mnie postacią niemalże anonimową. Informacja, iż trzymam w rękach prace nieoficjalnego lidera ruchu bitnikowskiego i inspiracji ruchu hippisowskiego skłoniła mnie do zakupu. Książka to 165, chronologicznie ułożonych, listów wybranych z ponad 3000 jakie napisał. W ten sposób powstała panoramiczna antologia,...
więcej Pokaż mimo toGinsberg pisał listy przez całe życie. Z pozoru banalny fakt, ale nie, bo Ginsberg w swoim życiu przeżył więcej niż ja, ty i twój ulubiony pisarz razem wzięci.
To skarbnica beat generation, na podstawie której można by napisać 40 książek, 20 scenariuszy i wpaść przykładowo na pomysł wyrzeźbienia torsu Neal'a Cassady'ego w styropianie. Dobrze jest widzieć beatników od ludzkiej strony; media określały ich niemal jako literacką sektę, a to po prostu paru kumpli, których łączyła literatura, cygański tryb życia, kilka ekscesów, 4 tysiące romansów i alkohol wymieszany z narkotykami. Też tego chcesz, Kowalski.
Ginsberg w ogólnej opinii jest duchowym guru, zamkniętym w sobie psycholem, ale obraz jaki wyłania się z listów jest nieco inny: Ginsberg to równy gość, dosyć twardo stąpający po ziemi- lubi za to użyć życia i wie jak to robić. I co najcenniejsze: w tej codzienności, Ginsberg potrafi znaleźć jakąś cząstkę mistycyzmu.
A teraz do czytania.
Ginsberg pisał listy przez całe życie. Z pozoru banalny fakt, ale nie, bo Ginsberg w swoim życiu przeżył więcej niż ja, ty i twój ulubiony pisarz razem wzięci.
więcej Pokaż mimo toTo skarbnica beat generation, na podstawie której można by napisać 40 książek, 20 scenariuszy i wpaść przykładowo na pomysł wyrzeźbienia torsu Neal'a Cassady'ego w styropianie. Dobrze jest widzieć beatników od...
Swoim życiem opisanym w listach, Ginsberg redefiniował moje pojęcie wolności. Wolności słowa, ekspresji, wyboru, oczekiwań i poszukiwań.
Swoim życiem opisanym w listach, Ginsberg redefiniował moje pojęcie wolności. Wolności słowa, ekspresji, wyboru, oczekiwań i poszukiwań.
Pokaż mimo toCo to był za obłędny człowiek! Tomiszcze warte niemal każdego grzechu.
Co to był za obłędny człowiek! Tomiszcze warte niemal każdego grzechu.
Pokaż mimo to