Mężczyzna z Albanii
- Kategoria:
- kryminał, sensacja, thriller
- Seria:
- Czarna seria
- Tytuł oryginału:
- Mannen från Albanien
- Wydawnictwo:
- Czarna Owca
- Data wydania:
- 2014-07-30
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-07-30
- Liczba stron:
- 384
- Czas czytania
- 6 godz. 24 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375547214
- Tłumacz:
- Elżbieta Frątczak-Nowotny
- Tagi:
- literatura szwedzka
Opowieść o ludziach, którzy uwierzyli w nowy porządek świata, o tych, którzy sprawowali nad nimi kontrolę, i o tych, którzy przeszli na drugą stronę, gdy wiatr zmienił kierunek.
Powieść o władzy, strachu i zdradzie.
W Sztokholmie ginie mężczyzna – spada z wysokiego tarasu. Okazuje się, że ma w kieszeni albański paszport, ale władze zaprzeczają jego istnieniu!
Na miejscu wypadku pojawiają się trzy osoby. Pierwsza bada okoliczności zdarzenia, druga szuka prasowego newsa, a trzecia po prostu miejsca do spania. Z czasem wszyscy odkrywają, że prawda o mężczyźnie z Albanii jest bardziej skomplikowana, niż mogło się początkowo wydawać…
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Po nitce do kłębka
Magnus Montelius zadebiutował na niwie literackiej w roku 2009, czyli bardzo późno jak na kogoś urodzonego w 1965 roku. Przez ponad czterdzieści lat zajmował się zarządzaniem zasobami wodnymi i środowiskiem, w związku z czym sporo podróżował po świecie, głównie Afryce i krajach Europy Środkowej oraz dawnych republikach radzieckich. Karierę literacką zapoczątkował po powrocie do Sztokholmu mocnym wejściem, od razu wygrywając konkurs na krótką opowieść kryminalną utworem „Satellite phone”. Sukces ten powtórzył w roku 2011 opowiadaniem „An alibi for Señor Banegas” i w tym samym roku opublikował swą pierwszą powieść, która ukazała się już w Polsce pod tytułem „Mężczyzna z Albanii”, staraniem Wydawnictwa Czarna Owca w „Czarnej serii”.
Ilekroć sięgam po nową powieść skandynawskiego autora, zwłaszcza kryminalną, mam nadzieję, iż znów objawi się ktoś na miarę Stiega Larssona i jego „Millennium”. To oczekiwanie jest jeszcze wyraźniejsze, jeśli mam do czynienia z debiutantem. Nie żeby szwedzka szkoła kryminału społecznego nie miała innych wielkich przedstawicieli, ani żeby inne nacje swoich cennych i specyficznych osiągnięć do gatunku nie wniosły, tworząc swoje własne kanony, jak choćby tartan noir*. Tak jednak jest i mam tego świadomość, a dlaczego to ważne, opowiem później.
Akcja pierwszej powieści Monteliusa rozpoczyna się jesienią 1990 roku. Żelazna kurtyna powoli odchodzi w przeszłość, co niesie dla Europy i świata wielkie nadzieje oraz równie wielkie obawy. Z jednego ze wzgórz w centrum Sztokholmu spada mężczyzna i ginie w wyniku tego zdarzenia. Wygląda to na zwykłe samobójstwo, ale… Przy zwłokach znaleziono albański paszport, a władze Albanii zaprzeczają, żeby ktoś o danych, które w nim figurują, kiedykolwiek istniał. Z ramienia szwedzkiej policji sprawą zajmie się inspektor Tilas, ale główną postacią powieści i osobą, która będzie prowadzić prawdziwe śledztwo, jest dziennikarz Tobias Meijtens. Zadanie dotarcia do prawdy okaże się niezwykle trudne. Im dalej w las, tym więcej drzew. Każda odpowiedź rodzić będzie kolejne pytania i stawiać pod znakiem zapytania dane wcześniej uznane za pewne. Piękna, skomplikowana intryga, fabuła nie tyle wielowątkowa, co z niezwykle rozbudowanym wątkiem głównym.
Oczywiście widać pewne zbieżności ze wspomnianym „Millenium” Larssona. Dochodzenie będzie prowadzić dziennikarz, nie policjant czy detektyw. Pomagać mu będzie kobieta. Można tak te analogie ciągnąć jeszcze trochę, ale to pozory. Montelius wychodzi poza kanon kryminału społecznego, sięga do jeszcze mroczniejszych sfer społecznej rzeczywistości niż Larsson.
Często zdarza mi się zauważać, iż nowe odmiany literatury kryminalnej są naszym kraju niezbyt przychylnie przyjmowane. Recenzenci niejednokrotnie zaszufladkowawszy powieść na wstępie, konsekwentnie zarzucają jej brak tego, co dla nich jest w danym kanonie obowiązkowe. Od tej samej powieści wymagają różnych rzeczy, zależnie od tego, czy uznają ją za szpiegowską, sensacyjną, kryminał czy thriller. Nie chcę nawet dociekać, co by zarzucili Biblii czy encyklopedii, gdyby przypadkiem ktoś wydał je z etykietką „powieść”.
Jak wspomniałem, Montelius stworzył coś nowego. Hybrydę powieści szpiegowskiej, bo te tropy okażą się wiodącymi, czego zresztą uważny czytelnik od razu się spodziewa, z kryminałem, gdyż zaczynamy od trupa i na jednym się nie skończy, a osią fabuły jest śledztwo. Dziennikarskie, ale śledztwo. Ci, którzy mylą kryminał z sensacją, będą narzekać na brak strzelanin i pościgów. Ci, dla których napięciem jest widok faceta ze spluwą lub wielkim zakrwawionym nożem w dłoni, też nie będą usatysfakcjonowani. Miłośnicy antycznych kryminałów w stylu mistrza Doyle’a lub jego dzisiejszych infantylnych klonów w rodzaju „Ojca Mateusza” też się zawiodą. „Facet z Albanii” to powiew nowej epoki. Powieść oparta na rzetelnej analizie rzeczywistości, znajomości mechanizmów władzy i psychologii społecznej. Niestety, nie jest to wizja łatwa do przełknięcia, prosta ani optymistyczna. Wymaga myślenia i odwagi, by zobaczyć świat takim, jakim jest, a nie takim, jakim go chcemy widzieć.
Napięcie w powieści Magnusa Monteliusa nie rodzi się z kroków mordercy skradającego się ku kolejnej ofierze. Tego w rzeczywistości zwykle nie ma. Ofiara często do ostatniej chwili nie wie, że nią zostanie, a prowadzący śledztwo nigdy tego strachu nie odczuwa. Napięcie u tego autora, jak w życiu, rodzi się z pytań, które wołają o odpowiedź, z wątpliwości, które domagają się rozstrzygnięcia, którego wciąż nie można dokonać. Z poczucia sprawiedliwości, którego nie można osiągnąć. Pisarz, ukazując nam kolejne etapy śledztwa prowadzonego przez Meijtensa, ujawnia przed nami ciemne sfery naszej rzeczywistości, o których wielu z nas nie wie, a wielu wiedzieć nie chce.
Wielcy szpiedzy. Czy naprawdę kiedykolwiek wpadają? Czy to w ogóle możliwe? Jeśli taki człowiek stoi dostatecznie wysoko w piramidzie władzy, nie musi w ogóle mieć agentów ani tym bardziej, niczym jakiś Hans Kloss, zbierać informacji. One same do niego przychodzą. Pożyteczni idioci** (swoją drogą symptomatyczne jest to, że w rodzimej literaturze odpowiednik tego wyrażenia praktycznie nie funkcjonuje) dostarczają mu informacji, które on przekazuje dalej, ale które na niego nie wskazują, gdyż formalnie nie miał on do nich dostępu ani nie podejmował żadnych faktycznych działań, by je uzyskać. W dodatku, po latach takiego procederu, taki agent staje się nietykalny. Z czasem wszyscy znaczący ludzie kolejnych ekip rządowych stają się jego nieświadomymi informatorami, a jego upadek stanowiłby koniec i ich karier. Prawdziwe polityczne trzęsienie ziemi, zarówno dla rządu, jak i opozycji. Nie tylko nikt nie jest zainteresowany, by takiego agenta wykryto, ale wręcz przeciwnie. Każdy, kto się zorientuje, iż stał się jego ofiarą, chroniąc swoją karierę, będzie robił wszystko, by prawda nie ujrzała światła dziennego. Dziennikarz czy policjant usiłujący dociec prawdy napotka mur osób wyżej postawionych od niego, które będą robić, co w ich mocy, by go powstrzymać. Jak to się skończy w przypadku „Mężczyzny z Albanii”, oczywiście nie będę zdradzał, ale refleksje, które ta lektura budzi, są naprawdę przerażające. Zwłaszcza dla Polaków. Mieszkańców kraju, gdzie nikt nawet nie zapyta o dziwną sprzeczność; agentów polskiej bezpieki mamy na pęczki, ale jak to możliwe, że Rosjanie, Niemcy czy Amerykanie po zmianie ustroju praktycznie nie mieli u nas swych szpiegów? Zwłaszcza w żadnym z kolejnych rządów czy kierownictw tajnych służb?
W klasycznym kryminale po nitce dochodzimy do kłębka. W nowoczesnym mamy tych nitek wiele, ale kłębek nadal jest jeden. Montelius serwuje nam wizję dużo prawdziwszą i dużo bardziej przygnębiającą – niezliczone nitki prowadzące nie do kłębka, ale do ogromnego splątanego kołtuna.
Dla polskiego odbiorcy bardzo czytelna będzie, widoczna i u innych skandynawskich autorów, waga przypisywana odważnemu i dociekliwemu dziennikarstwu, które nad Wisłą jest praktycznie w zaniku. W dodatku mamy możliwość poznania szwedzkiego spojrzenia na dzieje ruchów lewicowych na Zachodzie, co jest bardzo interesujące i w pewnym stopniu pouczające, gdyż bardzo różni się od tez lansowanych dziś w Polsce.
Dla tych, którzy rozumieją, że prowadzenie najcięższych śledztw nie polega na bieganiu z psem i pistoletem po ulicy, a zdobywanie najważniejszych informacji na spuszczaniu się po linie i włamywaniu do sejfów, jest to książka wręcz wspaniała. Polecam ją każdemu, gdyż to chyba, jak dotąd, pierwsza powieść tak otwarcie ukazująca prawdziwe realia szpiegostwa na najwyższych szczeblach władzy i przeszkód, jakie napotykają prowadzący śledztwa, które o te kręgi się ocierają. Rewelacyjna, tworząca klasę sama dla siebie i naprawdę wyjątkowa. Choć niestety daleka od optymistycznej wizji rzeczywistości i dawnego przesłania kryminału, że prawda musi zwyciężyć.
Wasz Andrew
* Tartan noir – kanon literatury kryminalnej charakterystyczny głównie dla pisarzy szkockich.
** Pożyteczny idiota – osoba z różnych powodów, ale z własnej woli i inicjatywy, nieświadomie zdradzająca agentowi informacje, do których nie powinien mieć dostępu. Typowe zachowanie to chęć pochwalenia się osobie uznawanej za ważną w nieformalnej hierarchii władzy, zaskarbienia jej przychylności.
Książka na półkach
- 213
- 94
- 20
- 4
- 3
- 3
- 2
- 2
- 2
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Pierwszy z przeczytanych skandynawskich kryminałów który mnie zawiódł.
Pierwszy z przeczytanych skandynawskich kryminałów który mnie zawiódł.
Pokaż mimo toWydawnictwo Czarna Owca jest odpowiedzialne za rozpropagowanie w naszym kraju skandynawskiej literatury kryminalnej. Wydawane są dziesiątki tytułów, wśród których można odnaleźć zarówno bardzo dobre powieści, jak iutwory zupełnie chybione. Jak zaklasyfikować Mężczyznę z Albanii, debiutancką książkę Magnusa Monteliusa?
Kiedy z punktu widokowego w Sztokholmie spada mężczyzna, policja od początku podejrzewa samobójstwo. Znaleziony w kieszeni albański paszport sugeruje pochodzenie denata. Początkujący dziennikarz Tobias Meijtens dociera jednak do świadka, który twierdzi, że ofiara została zepchnięta. Reporter chce nadal drążyć temat pomimo umorzenia śledztwa, wspierany w tym zadaniu przez sławną dziennikarkę Natalie Petrini. Każdy nowy trop w tej sprawie przynosi im coraz więcej pytań, pojawiają się też różnorakie naciski. Para reporterów nie poddaje się jednak łatwo, dążąc do prawdy ze wszystkich sił.
W Mężczyźnie z Albanii – powieści sensacyjno-szpiegowskiej – znajdziemy wszystkie elementy dobrej i wciągającej historii. Na samym początku dostajemy coś w rodzaju wprowadzenia: wprowadzenie w historię Albanii z czasów zimnej wojny; reszta informacji dociera do nas za pośrednictwem duetu prowadzącego dziennikarskie śledztwo. Postaci wykreowane przez Monteliusa są na tyle dobrze skonstruowane, że niemalże możemy uwierzyć w ich istnienie, a dzięki stopniowej ewolucji bohaterów ich kolejne posunięcia pozostają trudne do przewidzenia. Autor dołożył starań, by nawet drugoplanowe postaci były przedstawione czytelnikom szczegółowo. Samo wykorzystanie dwóch osób szukających prawdy nie jest niczym nowym, ale rozwój wzajemnej relacji Meijtensa i Petrini zasługuje na uwagę. Zresztą lektura książki nie raz przekona nas, że autor – choć debiutant – dobrze radzi sobie z rozgrywaniem znanych z gatunku motywów i wątków w nieoczywisty oraz zaskakujący sposób, dzięki czemu trzyma swych czytelników w napięciu do ostatniej strony.
Literatura popularna opiera się głównie na schematach, a miarą jakości danej powieści może być ich nowatorskie wykorzystanie. Mężczyzna z Albanii zawiera sporo takich porozrzucanych tropów; ich odnajdywanie jest naprawdę przyjemne. Miłośnicy lektur z kręgu skandynawskiej literatury kryminalnej bez większego trudu dostrzegą nawiązania do innych książek z północnego krańca Europy. Umiejscowienie akcji w roku 1990 przywołuje na myśl pojawienie się Kurta Wallandera. Pierwsze dwie powieści autorstwa Henninga Mankella traktowały właśnie o dynamicznie zmieniającym się świecie, pozbawionym nagle tamy w postaci żelaznej kurtyny. Jednak u autora Mężczyzny z Albanii tematyka jest nieco odmienna, jego bohaterowie nie przeżywają rozterek związanych ze zmianami zachodzącymi w świecie, raczej tylko działają w określonej rzeczywistości. Najwięcej wspólnego – jeśli chodzi o porównania z prozą Mankella – ma powieść Monteliusa z książką zatytułowaną Chińczyk. Ten rozrachunek z doświadczeniem pokoleniowego buntu lat sześćdziesiątych, udziałem w radykalnych ruchach lewicowych i sposobem ich oceny po latach wywołuje u czytelnika niemalże identyczne skojarzenia jak historia Meijitensa. To samo rozczarowanie, te same kariery zbudowane na porzuceniu młodzieńczych ideałów. Co prawda bohaterowie Mankella nieco mocniej wierzą w dawne ideały, ale mechanizm jest praktycznie taki sam. Młodzieńcza naiwność została dawno utracona, po latach każdy zajęty jest robieniem kariery.
Dziennikarskie śledztwo prowadzone przez dwie osoby przypomina z kolei bestsellerową trylogię Millenium Stiega Larssona. Podobnie bezkompromisowość i brak zaufania do władz, tak mocno podkreślane przez twórcę postaci Lisbeth Salander. Montelius, tak jak i najsłynniejszy obecnie szwedzki autor powieści sensacyjnych, podejmuje tematy niewygodne i trudne dla warstwy rządzącej. Szpiegostwo i ukrywanie szpiegów w imię czyichś partykularnych interesów stają się gorzkim oskarżeniem szwedzkiej demokracji, która na zewnątrz zawsze prezentuje fasadową równość i sprawiedliwość.
Mężczyzna z Albanii to książka bardzo dobra – dla wszystkich tych, którzy lubią powieści szpiegowskie, dziejące się raczej na zasadzie partii szachów dwojga mistrzów, przewidujących kolejne ruchy przeciwnika lub odkrywających nowe elementy całościowej układanki. Powieść rozgrywa się przy restauracyjnych stolikach, w wywiadach i rozmowach z wieloma ludźmi, nie znajdziemy w niej trzymających w napięciu scen pościgu, rozbrajania bomb czy strzelanin. Pojawia się co prawda kilka trupów, ale śledztwo jest nietypowe, skoncentrowane na przedstawieniu historycznych kwestii ideologicznych, które wymagają od czytelnika nieco większej uwagi niż typowa powieść kryminalna. Jako wielbiciel tego rodzaju pisania stawiam wysoką notę i uzbrajam się w cierpliwość w oczekiwaniu na następną powieść Monteliusa. Nie jest to może dzieło na miarę tuzów gatunku, ale jeśli autor utrzyma poziom, będzie jednym z godnych śledzenia twórców kryminalnych opowieści.
recenzja ukazała się pierwotnie na portalu polter.pl
Wydawnictwo Czarna Owca jest odpowiedzialne za rozpropagowanie w naszym kraju skandynawskiej literatury kryminalnej. Wydawane są dziesiątki tytułów, wśród których można odnaleźć zarówno bardzo dobre powieści, jak iutwory zupełnie chybione. Jak zaklasyfikować Mężczyznę z Albanii, debiutancką książkę Magnusa Monteliusa?
więcej Pokaż mimo toKiedy z punktu widokowego w Sztokholmie spada mężczyzna,...
Doskonałe przedstawienie jak trudny potrafi być zawód dziennikarza i ile trzeba poświęcić by prawda ujrzała światło dzienne. Temat szpiegostwa i związanych z nim nawarstwiających się kłamstw również został wspaniale opisany. Ważne jest też poruszenie problemu manipulowania ludźmi, rozpowszechniania nieprawdziwych informacji, aby tylko zatuszować sprawy rządowe, czy innych ważnych person. A kiedy zwykły człowiek zaczyna grzebać w przeszłości wpływowych osób związanych z polityką i szeroko rozumianym komunizmem, może to nieść ze sobą wiele niebezpieczeństw. Książka bardzo mi się podobała. Przede wszystkim sposób pozyskiwania informacji i prowadzone śledztwo, ale też przedstawienie samego problemu jakim było KGB i tajnych informatorów znajdujących się w najważniejszych instytucjach różnych krajów. "Mężczyzna z Albanii" zdecydowanie warty polecenia.
Doskonałe przedstawienie jak trudny potrafi być zawód dziennikarza i ile trzeba poświęcić by prawda ujrzała światło dzienne. Temat szpiegostwa i związanych z nim nawarstwiających się kłamstw również został wspaniale opisany. Ważne jest też poruszenie problemu manipulowania ludźmi, rozpowszechniania nieprawdziwych informacji, aby tylko zatuszować sprawy rządowe, czy innych...
więcej Pokaż mimo to„Mężczyzna z Albanii” to tytuł zagadka. Być może nie tylko sam tytuł, ale cała fabuła, bowiem przed jej rozpoczęciem nie wiadomo nic. I tutaj rodzi się pytanie, czy warto ryzykować czy jednak poczekać? Z jednej strony kusi – w końcu to skandynawski kryminał, na pewno ma coś w sobie. Z drugiej odzywa się w czytelniku doświadczenie z tego typem literatury – nie istnieją same dobre powieści. W tym przypadku na szczęście ryzyko się opłaciło, książka Magnusa Monteliusa okazała się czymś nie tyle niespodziewanym, ale miłym zaskoczeniem. Być może kryminał nie jest wyjątkowy, ma swoje wady, ale jedno jest pewne – tak zagadkowej historii dawno nie poznałam. I mam nadzieję, że z tym autorem jeszcze się spotkam…
W Sztokholmie ginie pewien mężczyzna. Ma przy sobie albański paszport, jednak okazuje się, że tak naprawdę nikt taki nie istniał. Śledztwem zajmuje się policja, jednak jego zagadkowa treść intryguje pewnego dziennikarza, który stawia sobie trudne zadanie – odnaleźć prawdziwą tożsamość zmarłego człowieka i dowiedzieć się, dlaczego nie żyje. Sprawy szybko okazują się bardziej skomplikowane niż na początku, a prawda staje się trudna do odkrycia…
Tytuł ten z pewnością należy do tej części kryminałów, gdzie wszystko idzie po myśli czytelnika, czyli zagadkowo i wciągająco. Magnus Montelius stworzył historię niebanalną, mocno tajemniczą, ale również nieco złożoną. „Mężczyzna z Albanii” to w końcu nie tylko opowieść kryminalna z trupem i śledztwem w tle. To także jawna dziennikarska ciekawość, polityczne zagrania i ucieleśnienia ludzkich wad i zalet. Nie jest to jednak główne źródło tej historii. Wszystko zostało wykorzystane w sposób przemyślany, często w formie wyjaśnień i dopowiedzeń, czyli składnie. Można powiedzieć, że każdy wątek jest skończony, fajnie opowiedziany i co najważniejsze – jest ich tyle, że nie sposób tego nie zrozumieć. Dobrze rozegrana akcja, w bardzo dobrym tempie i niebanalnej formie. Czegoż więcej chcieć?
Mówiąc szczerze o prostocie – być może taka jest. Ale banalna – wcale. Łatwy w odbiorze tekst to zasługa dobrego pióra autora, które w lekki sposób ukazuje każdy szczegół fabuły. I naprawdę potrafi zaciekawić i do tego wciągnąć. Utrudnienia również się pojawiają, ale to kwestia zagadek fabularnych, których tutaj nie brakuje. Dobry kryminał musi mieć w sobie tajemnice, dlatego śmiało można nazwać tę powieść kryminałem. Czy wybitnym, to kwestia dyskusyjna, ale z pewnością dobrym. A gdyby nie fakt, że skończyła się tak szybko, pewnie byłaby i świetna.
„Mężczyzna z Albanii”, mówiąc krótko, to powieść kryminalna na dobrym poziomie. Ma w sobie wszystko to, czego potrzebuje ciekawa powieść tego typu: zagadkę, ciekawe śledztwo, barwne postacie czy też dobre zakończenie. Powieść Monteliusa to również dobrze rozegrana historia, w której każdy wątek zostaje domknięty, ale lekka nuta niepewności wciąż pozostaje w czytelniku i ten element chyba najlepiej świadczy o jej wartości, zwłaszcza, iż to pierwsza powieść tego autora. Dla miłośników tego gatunku będzie to ciekawe doświadczenie, dlatego z miejsca polecam każdemu, kto czuje się zainteresowany tą historią. Z pewnością nie pożałujecie.
„Mężczyzna z Albanii” to tytuł zagadka. Być może nie tylko sam tytuł, ale cała fabuła, bowiem przed jej rozpoczęciem nie wiadomo nic. I tutaj rodzi się pytanie, czy warto ryzykować czy jednak poczekać? Z jednej strony kusi – w końcu to skandynawski kryminał, na pewno ma coś w sobie. Z drugiej odzywa się w czytelniku doświadczenie z tego typem literatury – nie istnieją same...
więcej Pokaż mimo toDebiutancka powieść Magnusa Monteliusa, "Mężczyzna z Albanii", nie jest typowym kryminałem skandynawskim, do jakich zapewne zdążyła przywyknąć większość miłośników tego gatunku literackiego. Nie wszystkim więc przypadnie do gustu. Pozytywnie zaskoczeni lekturą będą bowiem głównie ci, którzy nie stronią od historii i polityki, a co za tym idzie, książek o tematyce szpiegowskiej. Montelius za tło swojego utworu obrał historię lat sześćdziesiątych, zimnej wojny i początków lat dziewięćdziesiątych, a akcję osadził w Szwecji i Albanii, dwóch państwach powiązanych pewnym nieboszczykiem, którego śmierć, a właściwie jej przyczyny, mogą nieźle namieszać w świecie wysoko postawionych ludzi i skrzywić obraz kraju wypadającego w oczach przeciętnego człowieka korzystnie.
Sztokholm, 1990 rok. Wspomniana wyżej ofiara to mężczyzna, który spadł z tarasu widokowego. Trudno stwierdzić, czy zrobił to przypadkowo, czy popełnił samobójstwo, czy ktoś go popchnął, a więc dopuścił się morderstwa. Śledztwo w tej sprawie przypada inspektorowi Tilasowi i już wkrótce wychodzi na jaw, że zmarły miał przy sobie albański paszport wystawiony na Arona Bektashiego i najprawdopodobniej przebywał w ośrodku dla uchodźców. Ubiegał się o azyl? Był więźniem politycznym? A może kimś wpływowym? Ciekawiej robi się, gdy albańskie władze wypierają się istnienia osoby o nazwisku widniejącym na znalezionym paszporcie. Wypadkiem zaczyna się również interesować Tobias Meijtens, dziennikarz pracujący tymczasowo w redakcji jednej ze sztokholmskich gazet. Ma nadzieję na świetny materiał na artykuł, więc postanawia przyjrzeć się bliżej życiu nieboszczyka, a to, jak się szybko okazuje, wcale nie jest takie proste. Zanim Meijtens będzie mógł odpowiedzieć na pytanie, kim była ofiara, minie sporo czasu przesiąkniętego mnóstwem nerwów, tajemnic, niebezpieczeństwem, ale i towarzystwem uroczej Natalie Petrini, upartej i utalentowanej koleżanki po fachu.
Duet Meijtens-Petrini spodobał mi się od razu. Oboje są sprytni, oblatani w tematach historyczno-politycznych, zawzięci i konsekwentni. Potrafią skupić się na pracy, czyli prywatnym dziennikarskim dochodzeniu, na które pewne osoby rzucają niechętne i krzywe spojrzenia. Nie poddają się nawet wtedy, gdy na ich drodze pojawiają się przeszkody czy groźby pod postacią ustania zatrudnienia. Postać Arona Bektashiego wiąże się ze zbyt wieloma intrygującymi ludźmi i wydarzeniami z przeszłości, by odpuścić odkrywanie jej kart. Co ważne, stosunki między Tobiasem a Natalie są czysto koleżeńskie, pozbawione jakichś niekończących się miłosnych zalotów, no, może jest jedno zbliżenie, ale zapewne doskonale wiesz, drogi czytelniku, co mam na myśli - z żadnym przewidywalnym romansem nie trzeba się tutaj mierzyć. Jeśli chodzi o innych bohaterów powieści, do gustu przypadł mi również inspektor Tilas - taki trochę tajemniczy człowiek z równie tajemniczą przeszłością. Żałuję, że poprzez jego niewielką rolę trzeba zaliczyć go do bohaterów drugo-, może nawet trzecioplanowych.
Napięcie w "Mężczyźnie z Albanii" jest znikome. Nieco więcej uświadczy się go w drugiej połowie książki, kiedy to z jej treści wyłaniają się kolejne trupy, a także wzrasta liczba podejrzanych i dziwnych śladów prowadzących do rozwiązania głównej zagadki. Ale Montelius potrafi zainteresować czytelnika. W ogóle nie daje mu odczuć, że jest to powieściowy debiut. Mimo że w swą opowieść wplata mnóstwo wątków dotyczących stosunków i wpływów politycznych, socjalizmu, komunizmu i szpiegostwa sięgającego KGB, nie zanudza (no, może od czasu do czasu troszeczkę). Przyznaję, że jego utwór to nie do końca moja bajka - jeśli chodzi o kwestie, jakie porusza, zdarzało mi się czytać thrillery o podobnej tematyce, lecz jeszcze bardziej współczesne, z ucieczkami, pościgami, licznymi przekrętami i mistyfikacjami w rolach głównych - ale dałam się ponieść wyobraźni pisarza i na długie godziny przenieść się do drugiej połowy XX wieku w celu poznania ideałów politycznych ówczesnej młodzieży, a także zmierzenia się z inteligentnymi bohaterami, którym pojęcia zarówno przyjaźni, jak i zdrady, nie były obce. Myślę, że ów kryminał czytałoby mi się jeszcze przyjemniej, gdyby nie literówki, których, jak na wydawnictwo Czarna Owca, jest w nim całkiem sporo.
Świat wykreowany przez Magnusa Monteliusa to świat pełen sekretów, kłamstw, obłudy, gróźb, manipulacji, strachu oraz ludzi chroniących własne tyłki i żądnych zemsty. W "Mężczyźnie z Albanii" na jaw wychodzą fakty, które - w oczach konkretnych osób - powinny być trzymane w tajemnicy za wszelką cenę. Fakty, które mogą wstrząsnąć podwalinami Szwecji, a przy tym skompromitować i zabrudzić pozornie czyste charaktery wysokich rangą polityków i członków Służby Bezpieczeństwa. Utwór, choć pozbawiony zawrotnego tempa akcji, pod pewnymi względami ociera się o atrakcyjność i niebanalność. Zdecydowanie wyróżnia się na tle innych pozycji Czarnej Owcy przypisanych do słynnej już Czarnej Serii.
Recenzja pochodzi z tajusczyta.blogspot.com.
Debiutancka powieść Magnusa Monteliusa, "Mężczyzna z Albanii", nie jest typowym kryminałem skandynawskim, do jakich zapewne zdążyła przywyknąć większość miłośników tego gatunku literackiego. Nie wszystkim więc przypadnie do gustu. Pozytywnie zaskoczeni lekturą będą bowiem głównie ci, którzy nie stronią od historii i polityki, a co za tym idzie, książek o tematyce...
więcej Pokaż mimo toJeśli chodzi o skandynawskie kryminały to rzecz ma się tak: albo je kochasz albo nienawidzisz. Tu nie ma półśrodków. Pamiętam jak zaczynałam przygodę z książkami Monsa Kallentofta - kiedy sięgnęłam po pierwszy tytuł to sposób prowadzenia akcji i styl pisania wydawał mi się dziwny, jakiś taki nie taki jak być powinien. Na szczęście nie porzuciłam lektury i doczytałam książkę do końca i to było najlepsze co można było zrobić, bo okazuje się, że właśnie ta inność wynosi skandynawski kryminał na wyżyny. Inność, której nie da się wytłumaczyć - można to zrozumieć tylko sięgając po książkę jednego ze skandynawskich autorów.
No, ale do rzeczy, bo wstęp długi i szeroki jak rzeka, ale o co tu właściwie chodzi? A chodzi o to, że Wydawnictwo Czarna Owca całkiem niedawno wprowadziło książkę kolejnego skandynawskiego autora, a jest nią "Mężczyzna z Albanii" Magnusa Monteliusa, która wchodzi w skład Czarnej Serii i zaklasyfikowana została jako thriller. No i właśnie, od początku jak zaczęłam ją czytać to coś mi się tu nie zgadzało, coś mi jakby nie pasowało i jakoś ciężej mi się tę książkę czytało niż inne z kategorii thriller. W miarę jak akcja się rozwijała pojęłam co tak mnie dręczyło od początku. Otóż "Mężczyznę z Albanii" trudno nazwać thrillerem, bo ona po prostu nie trzyma w napięciu tak jak ten gatunek ma to w zwyczaju. Dla mnie jest to 100 % kryminał, co oczywiście nie oznacza, że kryminał nie ma nas trzymać w napięciu. Ot po prostu przy thrillerach jest to trochę inny rodzaj literackiego napięcia. Co oczywiście w żadnym wypadku nie dyskredytuje książki autorstwa Monteliusa. Po prostu pomyślałam, że warto to zaznaczyć, bo ktoś kto zaczyna dopiero swoją przygodę z literaturą skandynawską może się lekko zdziwić i mylnie ocenić książkę jako słabą. Gdzie przy klasyfikacji jako kryminał zapewne zmienicie zdanie.
"Mężczyzna z Albanii" to historia człowieka, który pewnego wieczoru ginie w wyniku upadku z tarasu widokowego. Istotną rzeczą jest znaleziony przy denacie albański paszport. Rzecz, która staje się kluczowa dla całej historii. Jednocześnie z miejscem wypadku zostają powiązane 3 osoby - policjant, który bada okoliczności zdarzenia, dziennikarz, który szuka historii do kolejnego prasowego newsa oraz bezdomny, który znalazł się w tym miejscu, gdyż nieopodal miał swoją miejscówkę do spania. Niby nic, prosta historia, więc zapewne i proste rozwiązanie. Z tym tylko, że w "Mężczyźnie z Albanii" nic nie jest proste i nic nie jest tym czym się wydawało na początku.
Mężczyzna, który ma przy sobie albański paszport i władze Albanii, które uważają, iż obywatel Aron Bektashi nigdy nie istniał. Kim więc jest tajemniczy mężczyzna?
Autor wplata w historię wiele wątków historycznych i to one nie jako definiują postać Arona Bektashi. To nie bieżące wydarzenia, a właśnie przeszłość bohatera poprowadziła go do takiego, a nie innego zakończenia.
Czy Aron Bektashi to tak naprawdę Aron Bektashi? Co spowodowało, że wiele lat wcześniej nagle zniknął? Dlaczego po tylu latach powrócił? I jaki związek mieli z tym jego przyjaciele?
Jeśli oczekujecie prostej historii i autora, który będzie Was prowadził za rączkę przez każdy wątek to możecie zapomnieć o "Mężczyźnie z Albanii". Tu nie znajdziecie nudy i zagadek, które można rozwiązać w tempie szybszym od błyskawicy. Magnus Montelius zaserwuje Wam historię, w której każdy może okazać się podejrzanym, każdy ma jakiś sekret i każdy ma jakiś powód by nie do końca mówić prawdę. W połączeniu z zakończeniem zawierającym pierwiastek zaskoczenia "Mężczyzna z Albanii" jawi nam się jako dobrze skonstruowany kryminał przeplatany wątkami politycznymi i wiarą, że systemy państwowe nigdy się nie zmieniają. Na pewno jest to pozycja warta przeczytania jeśli książki, które wyszły spod pióra skandynawskich autorów są tym co Was kręci literacko ;)
nuttinbutstyle.blogspot.com
Jeśli chodzi o skandynawskie kryminały to rzecz ma się tak: albo je kochasz albo nienawidzisz. Tu nie ma półśrodków. Pamiętam jak zaczynałam przygodę z książkami Monsa Kallentofta - kiedy sięgnęłam po pierwszy tytuł to sposób prowadzenia akcji i styl pisania wydawał mi się dziwny, jakiś taki nie taki jak być powinien. Na szczęście nie porzuciłam lektury i doczytałam książkę...
więcej Pokaż mimo toNie jest to książka, którą się zapamięta, ale czyta się przystępnie
Nie jest to książka, którą się zapamięta, ale czyta się przystępnie
Pokaż mimo toŻadnej książki tak długo nie czytałem. Dopiero od połowy trochę ciekawiej, ale ogólnie nudno - jak dla mnie.
Żadnej książki tak długo nie czytałem. Dopiero od połowy trochę ciekawiej, ale ogólnie nudno - jak dla mnie.
Pokaż mimo toLedwo dobrnąłem do końca. Początek jeszcze zaciekawia, później już coraz gorzej, a zakończenie to już strach czytać. Bardzo męcząca książka mimo iż sam temat (potencjalni rosyjscy szpiedzy w Szwecji) ciekawy.
Ledwo dobrnąłem do końca. Początek jeszcze zaciekawia, później już coraz gorzej, a zakończenie to już strach czytać. Bardzo męcząca książka mimo iż sam temat (potencjalni rosyjscy szpiedzy w Szwecji) ciekawy.
Pokaż mimo toOj długo męczyłam się przy tej książce. Autor zupełnie mi nie przypasował. Tylko dla fanów.
Oj długo męczyłam się przy tej książce. Autor zupełnie mi nie przypasował. Tylko dla fanów.
Pokaż mimo to