Spider-Man: Blue

Okładka książki Spider-Man: Blue Jeph Loeb, Tim Sale
Okładka książki Spider-Man: Blue
Jeph LoebTim Sale Wydawnictwo: Marvel Comics Cykl: The Colour Series (tom 2) komiksy
168 str. 2 godz. 48 min.
Kategoria:
komiksy
Cykl:
The Colour Series (tom 2)
Wydawnictwo:
Marvel Comics
Data wydania:
2011-08-10
Data 1. wydania:
2011-08-10
Liczba stron:
168
Czas czytania
2 godz. 48 min.
Język:
angielski
ISBN:
9780785110712
Średnia ocen

8,0 8,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Batman: Długie Halloween Jeph Loeb, Tim Sale
Ocena 8,2
Batman: Długie... Jeph Loeb, Tim Sale...
Okładka książki Batman: The Hush Saga Omnibus Paul Dini, Jim Lee, Jeph Loeb, Dustin Nguyen
Ocena 8,0
Batman: The Hu... Paul Dini, Jim Lee,...
Okładka książki Nieskończony kryzys. Tom 2 Joe Bennet, Dale Eaglesham, Phil Jimenez, Geoff Johns, Joe Kelly, Jeph Loeb, Jerry Ordway, George Pérez, Ivan Reis, Greg Rucka, Jesús Saíz, Gail Simone
Ocena 7,3
Nieskończony k... Joe Bennet, Dale Ea...
Okładka książki Spider-Man: Niebieski Jeph Loeb, Tim Sale
Ocena 7,6
Spider-Man: Ni... Jeph Loeb, Tim Sale...

Mogą Cię zainteresować

Okładka książki Astonishing X-Men: Obdarowani John Cassaday, Laura Martin, Joss Whedon
Ocena 7,3
Astonishing X-... John Cassaday, Laur...
Okładka książki The Amazing Spider-Man: Powrót do domu Scott Hanna, Dan Kemp, John Romita Jr., Joseph Michael Straczynski
Ocena 7,2
The Amazing Sp... Scott Hanna, Dan Ke...
Okładka książki Marvel Zombies Robert Kirkman, Sean Phillips
Ocena 6,9
Marvel Zombies Robert Kirkman, Sea...
Okładka książki Tajna inwazja Brian Michael Bendis, Leinil Francis Yu
Ocena 6,8
Tajna inwazja Brian Michael Bendi...
Okładka książki New Avengers: Ucieczka Brian Michael Bendis, David Finch
Ocena 6,9
New Avengers: ... Brian Michael Bendi...
Okładka książki 1602 Neil Gaiman, Richard Isanove, Andy Kubert
Ocena 7,1
1602 Neil Gaiman, Richar...

Oceny

Średnia ocen
8,0 / 10
3 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1272
639

Na półkach: ,

Spodziewałem się kameralnego i emocjonalnego komiksu, a dostałem opowieść przepełnioną złoczyńcami. Miałem wrażenie, że twórcy nie wierzą, że opowiadana przez nich historia zainteresuje czytelnika, dlatego na siłę wpychali wrogów Spider-Mana, żeby wprowadzić do opowieści sceny akcji.

Spodziewałem się kameralnego i emocjonalnego komiksu, a dostałem opowieść przepełnioną złoczyńcami. Miałem wrażenie, że twórcy nie wierzą, że opowiadana przez nich historia zainteresuje czytelnika, dlatego na siłę wpychali wrogów Spider-Mana, żeby wprowadzić do opowieści sceny akcji.

Pokaż mimo to

avatar
721
658

Na półkach:

https://salomonik.eu/blog/przeczytane/3243-spider-man-niebieski

https://salomonik.eu/blog/przeczytane/3243-spider-man-niebieski

Pokaż mimo to

avatar
1308
45

Na półkach: ,

Może to obciach się do tego przyznawać, ale lektura „Spider-mana. Niebieskiego” przyniosła mi autentyczną radości. Ten album był trochę jak bilet w przeszłość, dzięki któremu znów poczułem się jak trzynastoletni chłopiec, siedzący na kanapie i w kółko zczytujący zeszytówki od TM-semic, z przygodami Pajączka. „Niebieski” genialnie łapie fenomen popularności Spidera – bo niby chodzi o to, że efektownie okłada się on ze złolami w kolejnych kadrach, ale tak naprawdę największą tajemnicą i magnesem jest pytanie, jak to się dzieje, że Peterem Parkerem interesują się takie dziewczyny Gwen Stacy i Mary Jan Watson. Nie jego superbohaterskim alter ego, tylko właśnie samym Peterem. Nerdem i przegrywem. To jest bardzo ważne pytanie z perspektywy trzynastoletniego chłopaka.
No, ale dlaczego to działa na mnie, gdy jestem już starem chłopem? Wiadomo retro-sentymenty zawsze smagają. Fajnie jest sobie u uświadomić w jakie narracyjne pułapki dawałem się kiedyś łapać. Ale chodzi też o to, że scenarzysta Jeph Loeb poukładał to wszystko bardzo misternie. Mamy bowiem dorosłego Parkera, który po latach nagrywa audio wiadomość do swojej zmarłej pierwszej miłości (i wielki szacunek dla Loeba, że tworząc komiks o śmierci Gwen Stacy, samej jej śmierci nie pokazał i właściwie nie uwypukla roli jaką odegrał tutaj Spider). Peter próbuje zrozumieć to uczucie, ogarnąć jego młodzieńczą intensywność i poukładać, uszeregować w kontekście swojego życia. Może to łzawe, może to sentymentalne – ale przeprowadzone z wyczuciem i kłuje. Nie dajcie sobie wmówić, ze romanse są tylko dla dziewczyn. Opowieści o miłości potrzebują i trzynastoletni chłopcy i czterdziestoletni dziadersi.
Tak naprawdę jednak najważniejsze jest to, co dzieje się na trzech ostatnich stronach „Niebieskiego”. Oto w intymnej historii Petera i Gwen pojawia się Mary Jan i wychodzi na pierwszy plan. Krótka wymiana zdań wystarczy, by przekonać się jak MJ ważna jest we wszystkich historiach ze Spiderem. Jak wprowadza ład i porządek.

Może to obciach się do tego przyznawać, ale lektura „Spider-mana. Niebieskiego” przyniosła mi autentyczną radości. Ten album był trochę jak bilet w przeszłość, dzięki któremu znów poczułem się jak trzynastoletni chłopiec, siedzący na kanapie i w kółko zczytujący zeszytówki od TM-semic, z przygodami Pajączka. „Niebieski” genialnie łapie fenomen popularności Spidera – bo niby...

więcej Pokaż mimo to

avatar
684
359

Na półkach:

Jeph Loeb & Tim Sale - Spider - Man Niebieski

Niebieski to kolejny komiks, który zrywa ze stereotypem historii z superbohaterem w roli głównej. Jest to subtelna i kameralna opowieść o miłości, która pojawiła się i... znikła. Pretekstowo potraktowane są tutaj walki Pająka z antagonistami. Peter Parker zastanawia się bowiem, czy nie mógł tego czasu spożytkować inaczej, na przykład na rozwijanie uczucia, na którym tak bardzo mu zależało. Smutna i przejmująca opowieść. Rysunki nawiązujące do lat 60 i 70, mocno amerykańskie, podkreślające dynamikę i mimikę poszczególnych bohaterów. Miejscami groteskowo Tim Sale potraktował postacie kobiece, ale wydobył z nich tym samym największe atrybuty :). Można spokojnie traktować Niebieskiego jako ładną historię miłosną, nawet jeśli ktoś nie lubi komiksów o superbohaterach. Bardzo mi się ta opowieść podobała.

"Kiedy tracisz ukochaną osobę, wszyscy mówią Ci, żebyś się pozbierał i szedł do przodu. >>Nie żyj przeszłością. Ona by tego nie chciała<<. Uśmiecham się tylko. Jakbym kiedykolwiek chciał Cię zapomnieć. Nie zapomnę jak włosy opadały Ci na twarz. Jak upijałaś łyczek wody sodowej. Hej, Gwen. Moja wesoła walentynko... "

Jeph Loeb & Tim Sale - Spider - Man Niebieski

Niebieski to kolejny komiks, który zrywa ze stereotypem historii z superbohaterem w roli głównej. Jest to subtelna i kameralna opowieść o miłości, która pojawiła się i... znikła. Pretekstowo potraktowane są tutaj walki Pająka z antagonistami. Peter Parker zastanawia się bowiem, czy nie mógł tego czasu spożytkować inaczej, na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
152
12

Na półkach: ,

Nie wywołuje jakichś głębszych emocji, powierzchownie przedstawiono relacje bohaterów, brakuje im głębi. Jest to tylko ładnie narysowane uzupełnienie pierwowzoru, którym inspirowali się twórcy. Zawiera sporo humorystycznych wstawek, czytając je, od razu przypomniał mi się serial animowany o Spidermanie z 1994 roku :)

Nie wywołuje jakichś głębszych emocji, powierzchownie przedstawiono relacje bohaterów, brakuje im głębi. Jest to tylko ładnie narysowane uzupełnienie pierwowzoru, którym inspirowali się twórcy. Zawiera sporo humorystycznych wstawek, czytając je, od razu przypomniał mi się serial animowany o Spidermanie z 1994 roku :)

Pokaż mimo to

avatar
1441
1178

Na półkach:

Kompletnie nie pojmuję fenomenu "kolorowej" serii tych autorów. O ile historyjka o Hulku rzeczywiście pogłębiała psychologicznie postać Bannera, tak Pajączek i Diabełek to dla mnie wtórne do bólu, pozbawione krztyny oryginalności powielenie obrzydliwego schematu "women in refrigerators". Z tym tylko zastrzeżeniem, że kobiety pisane przez Loeba są tak nieznośnie płytkie, że nie sposób im współczuć. Jeśli takie sportretowanie kobiet miało być częścią hołdu złożonego oryginalnym komiksom o tych bohaterach, to może trzeba się było najpierw zastanowić, czy w ogóle jest czemu składać hołd.

Kompletnie nie pojmuję fenomenu "kolorowej" serii tych autorów. O ile historyjka o Hulku rzeczywiście pogłębiała psychologicznie postać Bannera, tak Pajączek i Diabełek to dla mnie wtórne do bólu, pozbawione krztyny oryginalności powielenie obrzydliwego schematu "women in refrigerators". Z tym tylko zastrzeżeniem, że kobiety pisane przez Loeba są tak nieznośnie płytkie, że...

więcej Pokaż mimo to

avatar
243
226

Na półkach:

Jesus F Christ, to była jazda.

Jakim cudem kreska może łączyć świetne, dynamiczne sceny walki i najbrzydsze, nieproporcjonalne ujęcia postaci, jakie dotąd miałam nieprzyjemność oglądać? Tu się to udało. Harry Osbourn i Kraven wyglądają jak karykatury.

Podoba mi się założenie - Peter nagrywa taśmy, w których zwraca się do zmarłej Gwen Stacy, opowiadając o tym, jak się poznali i zakochali, żeby poradzić sobie z żałobą.

Podobają mi się interakcje między postaciami, szczególnie między Gwen i MJ. Szczerze mówiąc, mam wrażenie, że Flash dostaje tu większy rozwój charakterologiczny niż główny bohater. Jedyne, co wyniosłam z tego komiksu to przekonanie, że MJ i Gwen mają niesamowitą chemię i więcej poczytałabym o nich niż o Spider-Manie.

Nie podoba mi się, że fabuła koncentruje się wokół walk Spider-Mana z praktycznym każdym z jego klasycznych przeciwników. Wiem, że ważnym elementem jest pokazanie, jak MJ i Gwen reagują na podwójne życie Petera i jego nieustające zniknięcia i dziwne zachowanie, ale szczerze, trochę mi tego zabrakło. Jestem wielką fanką sugestii, że żadna z nich nie kupowała tych wymówek i obie wiedziały, że coś jest na rzeczy. Ale nie udało się dobrze wyegzekwować ich reakcji na Petera i jego zachowanie, bo chociaż to miał być temat, wydaje się tylko wątkiem pobocznym. Co jest głównym wątkiem? Użalanie się Petera nad sobą.

Im więcej komiksów o Spider-Manie czytam, tym większe mam wrażenie, że Peter Parker jest paskudnym gnojkiem, który dorabia sobie martyrologię.

Najbardziej wkurzają mnie dwie rzeczy:

1) Relacje Petera z Gwen i MJ są jednostronne. Nie rozumiem, czemu one są nim zainteresowane, nawet jeśli podejrzewają, że jest Spider-Manem, co jest tylko delikatnie sugerowane, bo Peter nie daje nic od siebie. Zero. Nada. To worek bez dna, który można zapychać dobrymi gestami i pracą emocjonalną i nic z tego nie mieć.

2) Peter próbuje nadać śmierci Gwen znaczenie. I stwierdza, że sensem śmierci Gwen jest to, że MJ uświadomiła sobie własną śmiertelność i dojrzała do prawdziwego związku. To jest okropne, obrzydliwe, obmierzłe, okrutne instrumentalne podejście, które tylko dowodzi, że Peter gówno wie o własnej żonie.

Generalnie lektura tych sześciu zeszytów to dzika jazda z kiepskim zakończeniem. Ma dobre motywy, ale całość jest... Uhm. Widać, że facet to pisał, to raz. Widać też, że nie miał pojęcia, co pisze. Więc na koniec tylko się wkurzyłam.

Jesus F Christ, to była jazda.

Jakim cudem kreska może łączyć świetne, dynamiczne sceny walki i najbrzydsze, nieproporcjonalne ujęcia postaci, jakie dotąd miałam nieprzyjemność oglądać? Tu się to udało. Harry Osbourn i Kraven wyglądają jak karykatury.

Podoba mi się założenie - Peter nagrywa taśmy, w których zwraca się do zmarłej Gwen Stacy, opowiadając o tym, jak się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
541
537

Na półkach: ,

Prawie 14 miliardów lat temu zainicjowana została reakcja w wyniku której powstała znana nam rzeczywistość. Z nieskończenie małego punktu, w akcie "Wielkiego Wybuchu" narodził się Wszechświat. Z osobliwych fluktuacji powstała cała znana nam materia, a po czasie wokół jej zagęszczeń zaczęły formować się pierwsze gwiazdy. Kosmos ewoluował, dopiero wchodził na swoją właściwą ścieżkę. Jego pierwociny były niczym gigantyczna zupa mieszająca się w jeszcze większym kotle, z której za eony lat później wykiełkuje pierwsze mikroskopijne życie, a potem pierwsze świadome swej egzystencji, inteligentne istoty. Z macierzą Uniwersum Marvela jest podobnie. Można by rzec, że stanowi rzeczywistość taką, jak nasza, której należy się to samo miano ewolucji, z tym że rozwija się ona na innej płaszczyźnie: wprost z arkan naszej nieskalanej wyobraźni na dwuwymiarowy świat komiksowych plansz. W multiversum Marvela wraz z potężnym osobliwym Wielkim Wybuchem powstały abstrakcyjne byty, których jestestwo należy postrzegać w zupełnie innych kategoriach, jako nie coś co żyje, ale po prostu jest, gdzie oddech takiego absolutu trwa tyle ile świt i zmierzch niejednej Cywilizacji. Abstrakty sprawowały i wciąż sprawują kontrolę nad całą macierzą Marvela, kształtując w niej liczne alternatywne światy. Pośród nich wyróżniamy: Living Tribunal, Lord Chaos, Master Order i One-Above-All. Przez kolejne miliardy lat pośród egzystencji tych bytów panował w miarę błogi spokój. W oceanie wciąż kształtującego się kosmosu ,na świat przychodzi Eon – konstrukt energetyczny, specyficzna istota, której zadaniem było chronienie Abstraktów przed zagrożeniami wynikającymi ze strony pierwszych inteligentnych Cywilizacji. A jedną z takowych szybko rozwijających się ras byli "The Watchers" – Obserwatorzy – spośród której najbardziej znany miłośnikom Marvela jest "Uatu The Watcher" – symbol wszech wiedzy, potęgi rozumu, prawa oraz porządku komiksowego Uniwersum. Dalsze dzieje całej rzeczywistości Marvela upłynęły tak, jak w znanym nam świecie, w którym obecnie my sympatycy egzystujemy. Wyglądało to rzeczywiście w miarę podobnie, czego konsekwencją było ostateczne wyłonienie się z multum różnych Ziem takiej planety w "Uniwersum-616" jak nasza; z tymi samymi okresami historycznymi, geologicznymi i szerokim zapleczem kulturowym. Czyż to nie jest w tym całym tyglu najpiękniejsze? Odzwierciedlenie ludzkiego życia i jego adaptacji w potężnym komiksowym Wszechświecie?

Peter Parker, za którego postacią kryje się pajęczy superbohater, to ikona wydawnictwa Marvela. To symbol, bez którego niezwykle trudno jest wyobrazić sobie współczesny świat obrazkowych historii nanoszonych na dwuwymiarowe plansze. Czy to dzieciak z osiedla, czy to starszy czytelnik bądź dorosły sympatyk komiksów, dzisiaj każdy zna Parkera: mieszkającego na Manhattanie u cioci May, nieśmiałego młodzieńca o niesamowitej, zakotwiczonej w smukłym ciele sile. Początkowo Spider-Man, którego stworzył m.in. Stan Lee, a rozrysował Steve Ditko i Jack Kirby, miał być swoistym eksperymentem. Scenarzyści chcieli sprawdzić, jak miłośnicy komiksów zareagują na sylwetkę nastolatka obdarzonego nadludzkimi możliwościami, który momentalnie staje się superbohaterem. Była to niecodzienna, bezprecedensowa sytuacja, a to głównie ze względu na jego wiek. Dotychczas herosów kreowano jako dorosłych ludzi, którzy godzili jakoś swoje prywatne życie z obowiązkami bycia tarczą i pierwszą linią obrony dla obywateli metropolii i często całego świata. Ku zaskoczeniu twórców "pajęczaka", jego postać w środowisku fanów przyjęła się bardzo dobrze, a podsumowując to dziesiątki lat później: wręcz genialnie. Pośród wielu serii Marvela, w których eksponowano Spider-Mana, rzeczywiście warto zawiesić oko i przysiąść na dłużej nad ,,kolorowymi” wydaniami tego Uniwersum, które w Polsce ukazały się dzięki wydawnictwu „Mucha Comics”. Historię do tak specyficznych zeszytów sklejał Jeph Loeb, który w konkurencyjnym "DC" pisał scenariusze do eventu: "Superman/Batman" , co w tym przypadku wyszło mu niezwykle dobrze i płynnie. Oprócz "Daredevila – Żółtego" czy "Hulka - Szarego", do tego zbioru należy również "Spider-Man – Niebieski", który będzie dla mnie pierwszym komiksem z tego cyklu i który swoją ,,barwą” wciągnie mnie w niezmierzony świat poczynań Petera Parkera i jego pogodzenia się z konsekwencjami wielu trudnych decyzji.

W „kolorystycznej” serii Marvela, którą należy rozumieć dwuznacznie, każdy odcień reprezentuje daną postać. Jest podsumowaniem jej zachowania, wyglądu zewnętrznego i oceną postępowania jako bohater. U Spider-Mana niebieska tonacja wzmacnia pozytywne wartości, które on prezentuje: jego młodzieńczość, werwę, fizyczną naturalność, pod którą skrywa się potężna siła niejednokrotnie dorównująca najbardziej atletycznym istotom z tego multiversum. Z głębszej, nieco metafizycznej strony natury Parkera, odnosi się to do żalu skrywanego w sobie po stracie Gwen Stacy, do której bohater przemawia przez całe sześć opowieści, nagrywając się na magnetofon. Może się to wydawać lekko zamaskowane, gdy śledzi się przebieg tych komiksowych historii, jakby sam Spider-Man chciał oddzielić się od świata murem wyjątkowo twardych, solidnych cegieł. Niewidzialnym budulcem, który pomoże mu nie zniechęcać czytelnika i zachować morze dobrych wspomnień o jedynej Gwen. Co najważniejsze, już od pierwszych stron komiksu czuć lekki wpływ techniki rysunku i nakładania tuszu z okresu drugiej połowy XX wieku. Postacie, budynki i ogólnie cała rzeczywistość, w której rozgrywają się wydarzenia "Spider-Mana – Niebieskiego" naniesione są przez twarde ostre linie i szybkie pociągnięcia ołówkiem, gdzie grubsze kontury zastępuje lepiej zaaranżowane cieniowanie. Cechy szczególne sylwetek np. wygląd włosów Petera, które często akcentuje opadający na czoło kosmyk niczym zadziorny kędzior włosów u emanującego nieskazitelnym zdrowiem Supermana są, jak żywcem zdjęte z wizerunku mężczyzn, z amerykańskich reklamówek wczesnych lat 50-tych, propagujących sielskie, idylliczne życie z wzorcowym modelem rodziny, która śmiało wraz z resztą społeczeństwa wchodzi w powojenną nową erę kulturową i technologiczną, w tzw. „American Dream”. Niebieskie kolory, które przebijają się przez cały komiks, te które w szczególny sposób, jak sygnał podprogowy umiejętnie umieszczone dodają temu wydaniu dodatkowej wartości. Przez to bardziej rozumiemy sylwetkę Parkera oraz to, jak przeżycia, które przytacza w memorandum - czyli dla czytelnika cała treść komiksu – rzeźbią tego herosa, czyniąc go jeszcze bardziej ludzkim. Weźmy na to niebieski garnitur Petera, sweter Flasha lub zasłony w szpitalnej sali, gdzie leży były Green Goblin: Norman Osborn, a to wszystko w tym samym odcieniu. Takie chwytliwe, wyróżniające się kolory skupiają wzrok doświadczającego komiksu sympatyka na danym fragmencie planszy, a zawsze wokół tego kręci się Parker lub postacie, które nie tylko kreują jego zachowanie i podejście do bycia superbohaterem, ale i po części doprowadzają do śmierci Gwen Stacy, bez której w sercu Petera zapanuje pustka, a taką pustkę bardzo ciężko będzie załatać.

Poznawanie Gwen Stacy i Mary Jane Watson to główna linia wydarzeń niniejszej narracji obrazkowej, co samo w sobie rozciągnięte jest na sześć spójnych historii. Starcie z Green Goblinem, potężnym, zwalistym Rhino, pojedynek z dwoma Vulture’ami i odparcie ataku będącego jak cień, kryjącego się w miejskiej dżungli od początku opowieści, polującego na ,,pajęczaka”: Kravena Łowcy, którzy co najciekawsze wyglądają jak ich klasyczne najwcześniejsze wizerunki, to coś co należy rozumieć jako ekstra dodatek. Emocje, których Peter trochę się wstydzi, i które początkowo skrywa tylko dla siebie, z kartki na kartkę mówi o tym coraz odważniej. Nie jest to jakaś potężna egzaltacja uczuć, ale Parker jest wyraźnie przytłoczony, zimny, pozbawiony kolorytu. Prawie jak szara, cielesna skorupa, która niegdyś była domem dla duszy, a teraz staje się jadrem wijących się wysysających wszelakie ludzkie emocje i wartości. Naświetlają to dość dobrze rozmyte, niebieskawe dymki, z lekko zaokrąglonymi krawędziami, które gdyby tak wyciągnąć z komiksu stanowiłyby osobny monolog Parkera, a walka z łotrami i poznawanie Gwen i Mary Jane czyli tak na dobrą sprawę cała reszta, pojawiłyby się jako kolejna cukierkowa, zwykła historia typowego marvelowskiego herosa. Start komiksu jest tak samo poruszający, jak jego koniec. To wszystko krąży wokół intymności, jego więzi z bliskimi mu ludźmi, a przy tym reszta schodzi na dalszy plan. Nawet zwykłe żarciki J.J.Jamesona – redaktora "Daily Bugle" - na temat Spider-Mana, który jak zwykle według niego stoi za wszystkim za co można odpowiadać i to on, jak kanalia niszczy cały Nowy Jork i za żadne skarby tego świata w ogóle miastu nie pomaga. Takie gagi jak ten, oczywiście się zdarzały, ale były niczym niewinne ,,śmieszki”, przypominające o znanej komiksowej formie przedstawiania wydarzeń ze świata Spider-Mana.

Ostatnie plansze komiksu to półcień, wyblakły błękit przechodzący momentami w atakującą szarość i emocjonalna katatonia. Peter naciska przycisk stop, a magnetowid przestaje nagrywać. Nasz pajęczak kończy swoją relację do Gwen, co równoznaczne jest z końcem tego komiksu. Jednakże jego koniec jest zarówno początkiem, a początek końcem. Kilka historii złączonych w to wydanie to retrospekcje apatycznego i zniechęconego Parkera, które okala znienawidzona przez niego teraźniejszość. Może tak powinno być? Może, jak sam Spider-Man powiedział ,,dobre rzeczy następują po złych” i gdzieś tam tli się jakaś nadzieja, że z Mary Jane Watson czeka go wiele wspaniałych chwil. Czy to nie porażki kształtują silne charaktery?

Prawie 14 miliardów lat temu zainicjowana została reakcja w wyniku której powstała znana nam rzeczywistość. Z nieskończenie małego punktu, w akcie "Wielkiego Wybuchu" narodził się Wszechświat. Z osobliwych fluktuacji powstała cała znana nam materia, a po czasie wokół jej zagęszczeń zaczęły formować się pierwsze gwiazdy. Kosmos ewoluował, dopiero wchodził na swoją właściwą...

więcej Pokaż mimo to

avatar
346
344

Na półkach:

Ze wszystkich albumów z kolorowej serii (Hulk: Szary, Kapitan Ameryka: Biały, Daredevil: Żółty) właśnie w Spider-Manie: Niebieskim znajduje się najwięcej dowcipów oraz zabawnych i uszczypliwych dialogów. To zresztą cecha wyróżniająca przygody Pająka spośród wielu innych nabuzowanych superbohaterów wypowiadających poważne kwestie w przyciasnym wdzianku i pelerynie. Humor jest nieodłącznym elementem opowieści ze Spider-Manem i raduje (nieprzypadkowe słowo brzmiące tylko trochę nienaturalnie w tym kontekście),że nawet w tak poważnym albumie ...

Więcej na Nie znam się, to się wypowiem:
http://wypowiemsie.pl/spider-man-niebieski/

Ze wszystkich albumów z kolorowej serii (Hulk: Szary, Kapitan Ameryka: Biały, Daredevil: Żółty) właśnie w Spider-Manie: Niebieskim znajduje się najwięcej dowcipów oraz zabawnych i uszczypliwych dialogów. To zresztą cecha wyróżniająca przygody Pająka spośród wielu innych nabuzowanych superbohaterów wypowiadających poważne kwestie w przyciasnym wdzianku i pelerynie. Humor...

więcej Pokaż mimo to

avatar
793
245

Na półkach: , , ,

Czytałem z przyjemnością, a sentymentalna historia Parkera o minionej przeszłości mnie kupiła. Tylko że to nie jest komiks o Gwen. Początkowo można mieć nadzieję, że jej rola z zeszytu na zeszyt będzie rosła, ale tak się nie dzieje.

Z jednej strony - "Spider-Man: Niebieski" to nadal cholernie uczuciowy komiks, który swoją prostotą i miłosną tematyką trafia do serduszka. Z drugiej - to opowieść niespełniona, pokazująca wczesne relacje Parkera z ukochaną, pardon, z ukochanymi kobietami. W końcu pojawia się też Mary Jane, do tego w większym zakresie niż ta, dla której jest ta historia, o której ta historia miała być - Gwen.

W ten sposób miłość między bohaterami nie jest naprawdę przekonująca. Pasowałoby pokazać więcej romantycznych chwil między nimi oraz głębię uczucia, żeby czytelnik nie miał wrażenia, że po prostu jedno drugiemu wpadło w oko.

Czytałem z przyjemnością, a sentymentalna historia Parkera o minionej przeszłości mnie kupiła. Tylko że to nie jest komiks o Gwen. Początkowo można mieć nadzieję, że jej rola z zeszytu na zeszyt będzie rosła, ale tak się nie dzieje.

Z jednej strony - "Spider-Man: Niebieski" to nadal cholernie uczuciowy komiks, który swoją prostotą i miłosną tematyką trafia do serduszka. Z...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    249
  • Posiadam
    102
  • Chcę przeczytać
    80
  • Komiksy
    57
  • Ulubione
    13
  • Wielka Kolekcja Komiksów Marvela
    11
  • Komiks
    8
  • Komiks
    7
  • Komiksy
    6
  • Komiksy
    6

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Spider-Man: Blue


Podobne książki

Okładka książki Pan Borsuk i pani Lisica. Talizman Brigitte Luciani, Eve Tharlet
Ocena 10,0
Pan Borsuk i p... Brigitte Luciani, E...
Okładka książki Cyberpunk 2077. Blackout Roberto Ricci, Bartosz Sztybor
Ocena 6,7
Cyberpunk 2077... Roberto Ricci, Bart...
Okładka książki Wasp. Małe światy Al Ewing, Katarzyna Niemczyk
Ocena 7,0
Wasp. Małe światy Al Ewing, Katarzyna...

Przeczytaj także