To była dobra książka. Serio. Ale zostawiła pewien niedosyt. Miałam naprawdę spore problemy z Michaelem i Masonem - z pewnością oba te imiona brzmią nieźle, ale strasznie mi się mylili i w pewnym momencie ciężko mi było przypomnieć sobie, który z nich aktualnie opowiada swoją historię. Jednak to, co mnie naprawdę martwi, to fakt, że cykl zakończy się wielką porażką. Chodzi mi o to, że bohaterowie nie walczą z zombie, lecz z prawdziwymi, myślącymi i okrutnymi ludźmi, którzy na całym świecie zdominowani zostali przez naprawdę złą moc. Jak zatem grupka nastolatków będzie w stanie przetrwać w tym świecie? Być może seria podąży w stronę paranormalną, np. objawią się w nich jakieś super moce w połączeniu z nieprawdopodobnym szczęściem i być może chwilową amnezją Baggersów, którzy zapomną o broni jądrowej, biologicznej i chemicznej... Albo, co gorsza, wszyscy umrą lub wpadną w niewolę albo zmienią się w czarnookie koszmary. Albo podążą w stronę odludnej wyspy, by rozpocząć tam nowe życie tylko po to, by zginąć parę dni później w najeździe Baggersów albo od jakiejś bomby... Myślę sobie, że nawet gdyby udało im się odnaleźć ukryty bunkier z bronią, nie zmieniłoby to niczego, bo świat stworzony przez panią Roberts to świat bez nadziei na lepsze jutro, skazany na śmierć. I trochę się tego obawiam.

To była dobra książka. Serio. Ale zostawiła pewien niedosyt. Miałam naprawdę spore problemy z Michaelem i Masonem - z pewnością oba te imiona brzmią nieźle, ale strasznie mi się mylili i w pewnym momencie ciężko mi było przypomnieć sobie, który z nich aktualnie opowiada swoją historię. Jednak to, co mnie naprawdę martwi, to fakt, że cykl zakończy się wielką porażką. Chodzi...