Stalowy skok
- Kategoria:
- kryminał, sensacja, thriller
- Cykl:
- Inspektor Jensen (tom 2)
- Tytuł oryginału:
- Stålspränget (1968)
- Wydawnictwo:
- Albatros
- Data wydania:
- 2013-11-14
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-11-14
- Liczba stron:
- 256
- Czas czytania
- 4 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788378856863
- Tłumacz:
- Wojciech Łygaś
- Tagi:
- science fiction Skandynawia literatura szwedzka bliska przyszłość dystopia epidemia
Komisarz Jensen musi wyjechać za granicę, aby przejść niezbędną operację jamy brzusznej. Trzy miesiące później otrzymuje zagadkowe wezwanie do natychmiastowego powrotu. Niestety, z niewiadomych przyczyn wszelki kontakt pomiędzy krajem a światem zewnętrznym został zerwany, a połączenia lotnicze zawieszone. Jensen dostaje się tam potajemnie helikopterem. Na miejscu okazuje się, że doszło do krwawych zamieszek, masakry ludności oraz wybuchu zagadkowej epidemii. Rząd uciekł, wprowadzono stan wyjątkowy, a władzę przejęli ludzie wrogo nastawieni do państwa. Brakuje prądu i wody w kranach, nie wychodzą gazety, obowiązuje zakaz wychodzenia z domu. Zamiast policji, ulice patrolują karetki pogotowia z uzbrojonymi lekarzami, które podejrzanych o łamanie nowych zarządzeń zabierają do szpitali na detoksykację. Czy wszystko zaczęło się od akcji wyborczej o kryptonimie Stalowy Skok? Zdając sobie sprawę, że jest ostatnim żyjącym policjantem na służbie, Jensen zaczyna badać, co doprowadziło kraj do takiego stanu...
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 57
- 43
- 31
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Dobrobyt, bezpieczeństwo i pokój społeczny zostały zapewnione w ramach kapitalizmu. Burżuazja rządzi, proletariat jest posłuszny. Walka klasowa zgasła. Komuniści organizują demonstracje, ale są na marginesie. Wybucha epidemia, która rozbija burżuazyjne państwo, do władzy dochodzą komuniści. Do rewolucji doprowadziła epidemia wywołana przez władzę, a nie zorganizowana akcja polityczna proletariatu. Burżuazyjna władza unicestwiła się sama, a nie została unicestwiona przez świadomy klasowo proletariat, który dojrzał do przejęcia władzy i budowy socjalizmu, nowego bezklasowego społeczeństwa.
Dziś nawet epidemia by nie pomogła.
Dobrobyt, bezpieczeństwo i pokój społeczny zostały zapewnione w ramach kapitalizmu. Burżuazja rządzi, proletariat jest posłuszny. Walka klasowa zgasła. Komuniści organizują demonstracje, ale są na marginesie. Wybucha epidemia, która rozbija burżuazyjne państwo, do władzy dochodzą komuniści. Do rewolucji doprowadziła epidemia wywołana przez władzę, a nie zorganizowana akcja...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toSam Per Wahlöö uważany jest za ojca skandynawskiego kryminału. I powiem wam, że koleś, mimo iż już nie żyje, odwalił kupę dobrej roboty. Ja jestem wprost zafascynowana.
Akcja książki rozgrywa się w bliżej nie określonym kraju o kapitalistycznych (ale bardzo zepsutym) ustroju. Komisarz Jensen, który jest głównym bohaterem powieści, musi wyjechać na, również bliżej nie określoną, operacje do również bliżej nie określonego kraju (coś jakby Hiszpania, Portugalia),a w czasie jego nie obecności w jego kraju dochodzi do bliżej nieokreślonego zdarzenia.
Wiem, że brzmi to na lekko pogmatwane, ale w skrócie: facet wyjeżdża, a gdy próbuje wrócić nie ma takiej możliwości. Z żadnego kraju nie ma tam połączenia. Nie ma żadnych informacji, odcięte zostały jakiekolwiek media. Komisarz Jensen zostaje wysłany przez polityków swojego kraju, aby wyjaśnił tą sprawę. Gdy helikopter z komisarzem Jensenem na pokładzie, ląduje, akcja się zaczyna.
Chłód.
Możliwe, że tylko mi się tak wydaje, ale od tej książki wieje straszliwy chłód. Komisarz Jensen, jest bez emocji, a my poznajemy jedynie suche fakty. Żadnych osobistych odczuć. Jest tylko to co widać i tyle. Nie poznajemy żadnych domysłów, przypuszczeń ani myśli bohaterów. Jest w tym wszystkim coś co nie pozwala nam się zżyć z tymi osobami. Jest to osobliwe, a taki styl prawnie nigdy nie występuje. Jak dla mnie to coś innego i jestem zachwycona.
I nie było już nikogo
Pomyślcie sobie, że wyjeżdżacie ze swojego miejsca zamieszkania na dwa tygodnie. Gdy zbliża się czas powrotu dostajecie informację, że powrót jest nie możliwy. Nie macie kontaktu z nikim, kogo byście znali. Nie działaj w tym okręgu telefony ani Internet. Nikt nie wyjeżdża ani nie wjeżdża. Szok.
Najwspanialsze w tej opowieści jest to, że my jako czytelnicy dowiadujemy się o wszystkim razem z głównym bohaterem, komisarzem Jensenem. Nie wiemy nic więcej lub nic mniej niż on. Krok za krokiem, jak cień kroczymy za nim i powoli klaruje się nam obraz tego co się wydarzyło.
Kapitalistyczne zombie.
Autor na początku sugeruje nam, że wybuch epidemii mógł doprowadzić do zaistniałej sytuacji. My jako dzieci współczesnego kina od razu wyobrażamy sobie epidemie jako apokalipsę zombie. Na szczęście autor nas nie rozczarował i po raz kolejny nas zaskoczył.
Apokalipsy zombie nie było, za to czuć bardzo mocną miłość Per Wahlöö do socjalistyczno- komunistycznego ustroju i nienawiść do kapitalizmu. Przecież w życiu nic nie jest a ni białe a ni czarne. Tu mamy prosty podział. Kapitalizm be a komunizm cacy. Ponieważ książka opisuje dawne, dawne czasy to sami wiemy jak się ta historia kończy.
Państwo miasto.
Wiecie, co mnie najbardziej dziwi w tej książce. Tak, wiem, zawsze szukam dziury w całym. Ale bardzo mnie zdziwiło to, że epidemia wybuchła w całym kraju, a tu jest mowa o mieście i przedmieściach. Jak by epidemia wybuchła na pomorzu, to na Podkarpaciu by sobie żyli spokojnie, a do ewakuacji mieli by kupę czasu. Autor widocznie miał dobry zamysł ale coś tu nie pasowało, więc sobie z całego państwa zrobił miasto. Ale ok, nie ma co i tak wyszło fajnie.
Sam Per Wahlöö uważany jest za ojca skandynawskiego kryminału. I powiem wam, że koleś, mimo iż już nie żyje, odwalił kupę dobrej roboty. Ja jestem wprost zafascynowana.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAkcja książki rozgrywa się w bliżej nie określonym kraju o kapitalistycznych (ale bardzo zepsutym) ustroju. Komisarz Jensen, który jest głównym bohaterem powieści, musi wyjechać na, również bliżej nie...
Sięgnęłam po tę pozycję w ramach BookAThonowego wyzwania 'Zła książka' (spośród posiadanych przeze mnie w domowej biblioteczce, jej średnia ocen była najniższa). No i cóż, dobra książka to to nie była, ale do szczętu zła też nie. Przyznam, że śledziłam fabułę z zainteresowaniem, lubię bowiem od czasu do czasu przeczytać jakąś antyutopię. Szkoda, że postaci nie zostały lepiej nakreślone i że akcja urywa się znienacka, jakby siekierą uciął. Poglądów autora komentować nie zamierzam, trzeba wziąć poprawkę, że ta pozycja powstała w zupełnie innych czasach...
Sięgnęłam po tę pozycję w ramach BookAThonowego wyzwania 'Zła książka' (spośród posiadanych przeze mnie w domowej biblioteczce, jej średnia ocen była najniższa). No i cóż, dobra książka to to nie była, ale do szczętu zła też nie. Przyznam, że śledziłam fabułę z zainteresowaniem, lubię bowiem od czasu do czasu przeczytać jakąś antyutopię. Szkoda, że postaci nie zostały...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie ma co owijać w bawełnę.
Per Wahlöö utalentowanym pisarzem nie jest.
Nie znam co prawda żadnej powieści z najsłynniejszego cyklu utworów szwedzkiego prozaika o przygodach komisarza Becka (pisanych wspólnie z żoną –Maj Sjöwall),a opinię ośmielam się wystawić na podstawie lektury obu technothrillerów z dylogii o śledczo-politycznych perypetiach komisarza Jensena, jednak tematycznie frapujący, choć szybko zarzucony zamiar tej równolegle prowadzonej serii political-crime-fiction uważam za wystarczający do w miarę obiektywnego zrecenzowania. Oczywiście walorów czysto literackich, warsztatowych, bo już w warstwie epistemologicznej cykl o Jensenie stanowi zjawisko niezwykłe, niemal prorocze.
Ale o tym póżniej, na początek „technikalia”.
Sprawiająca wrażenie wypychanej na siłę z gardła proza Wahlöö przypomina raczej kryptograficzny zapis rozmowy telefonicznej pomiędzy interlokutorami zdiagnozowanymi w początkowym stadium afazji niż stricte literacką narrację. Króluje tu lakoniczność, zwięzłość - składnia, w której dominują zdania pojedyncze, proste, zawiadomienia, równoważniki zdań, nadreprezentowane są partykuły, a dialogi przypominają te układane przez dzieci podczas nauki pierwszych opowiadań, np.
„- Aż co?
-Aż nagle wszysko się zmieniło.
- Kiedy to się stało?
- We wrześniu.
- A co się zmieniło?
- Nie wiem. Może ludzie…
- Opowie pan o tym?
-Tak.”
O ile pierwsze wrażenie z takiego ukształtowania tekstu jest dość szokujące, nawet swoiście oryginalne (w końcu to książki z lat sześćdziesiątych, gdy nie był jeszcze znany osławiony skrajnym komunikacyjnie minimalizmuem skandynawski sznyt zdystansowanej chłodnej i surowej oszczędności, od której przecież nie sposób wymagać kweicistego, barokowego, sarmacko- słowiańskiego gawędziarstwa ) to już monotonnne powielanie tego syntaktycznego paradygmatu w calej książce nuży, może zniechęcać lub nawet odrzucać swoim upartym schematyzmem czytelnika poszukującego w literaturze nie tylko wrażeń metajęzykowych.
Dlaczego zatem warto sięgnąć po powieści autora, którego Jo Nesbø lojalnie i kurtuazyjnie nazwał „ojcem chrzestnym skandynawskiej powieści kryminalnej”?
W czym zatem tkwi sens i przyjemność obcowania z owym rzemieślniczo dość kulawym literackim wyrobnictwem?
W jednym, mocno hermeneutycznym i ryzykownym nadinterpretacyjnie założeniu oraz jednej zupełnie oczywistej, aksjomatycznej konstatacji.
Lingwistyczna, słownikowo-frazeologiczna i składniowa oszczędność, niemal asceza narracyjna być może są formalna forpocztą dokumentacji procesu rozkładu, tym razem zapisem dekompozycji umiejętności komunikacyjnych, atrofii woli pełnego i skutecznego porozumiewania się wspólnoty egoistycznych interesów, której uległo zatomizowane i kierowane sprzecznymi, wuykluczającymi się intencjami społeczeństwo doby Baumannowskiej płynnej nowoczesności skonfrontowane ze zorganizowanym mechanizmem politycznej propagandy władzy?
Czy nie jest to pierwsza znacząca zapowiedż narodzin postprawdy uchwycona w momencie jej wypączkowania towarzyszącego historycznemu, lingwistycznemu i pragmatycznemu obumieraniu przodka, czyli tradycyjnej, obnażonej i skompromitowanej totalitarnej propagandy, niegdyś, w I poł. XX w. tak skutecznej do rozgrywania przez reżimy własnych interesów kosztem mięsa armatniego zwanego narodem? I gdy etnicznie pojmowany naród w II poł. XX w. zastąpiła wspólnota obywatelska pojawiła się konieczność stworzenia zupełnie nowego systemu propagandy, podniesienia zarządzania strachem i emocjami tłumu na wyzszy, doskonalszy i skuteczniejszy poziom? Dopiero z dzisiejszej perspektywy XXI wieku, gdy przez Europę przelewa się wielka fala nacjonalistycznego populizmu kształtowana przez system zorganiowanych łgarstw i indukowanie masom najrozmaitszych fobii widać wyrażnie, że to przed tym ostrzega marksista Wahloo, a jego socjologiczny geniusz dostrzegł narodziny tego procesu już wówczas, gdy świat nie śnił jeszcze o europejskiej socjalliberalnej rewolcie 1968 roku, a w Ameryce wciąż trwała walka o równouprawnienie rasowe.
Może Wahlöö to jeden z tych, którzy podważyli (literacka paralela z poezją Rózewicza czy Barańczaka jest na pewno na wyrost, ale - toutes proportions gardées - idea wydaje się ta sama. Epoka „tak za tak, nie za nie” i „odpowiedniego dawania rzeczy słowa” bezpowrotnie minęła. I zanim zmiotła ją europejska i polska Nowa Fala, fałsz i nowomowę sterowanych koniunkturalnie komunikatów obnażył i schłostał autor „Stalowego skoku”.
Taki (może wcale nie mocno naciągany) sposób odczytania frazy szwedzkiego spadkobiercy Orwella nadaje jego prozie zupełnie nowy, głeboko już literacki sens, wg którego nie ma sensu dawne strukturalistyczne rozgraniczenie na formę i treść dzieła, bo z perspektywy holistycznej stanowią one organiczną całość – treść i wymowa utworu zintegrowane są z formą podawczą jako współkonstrukt ideowy, semantyczny i leksykalny, słowem artystyczny. Razem ze światem, z wspólnotą degraduje się i degeneruje również uzywany przez nią język, do którego członkowie stracili zaufanie, a gdy mowa jest żródłem nieporozumień, należy ją drastyczne ograniczyć . Do szczątkowych, jednoznacznych, prostych, jasnych, dobitnych i ostatecznych formuł, którymi nie sposób manipulować w propagandowych celach. Szczególnie dla populistycznej propagandy sukcesu.
Czas więc na figurę bohatera i fabułę zakotwiczoną w specyficznym Wahlööwskim uniwersum, bo to jest główna, bez wątpienia profetyczna siła rażenia tej bardziej społeczno-politycznej eseistyki niż prozy sensu stricto.
Obie powieści łączy postać komisarza Jensena, zorganizowanego, pedantycznego, apolitycznego i dociekliwego służbisty, człowieka zupełnie pozbawionego życia osobistego, technokratycznego profesjonalisty, lojalnego wyłącznie wobec wykonywanej pracy niezależnie od obowiązującego systemu (to niewątpliwy pierwowzór póżniejszych Mankellowskiego Wallandera, Larssonowskiego Blomkvista i jeszcze paru innych sławnych skandynawskich śledczych). W „Morderstwie” rozwiązuje zagadkę anonimu o podłożonej w budynku państwowego holdingu medialnego bombie i trafia na tajemnicze, najwyższe 31 piętro, jedyne, które nie zostało ewakuowane. W „Stalowym skoku”, który jest kontynuacją przygód Jensena, operowany za granicą komisarz po nakazie powrotu do kraju wyjaśnia istotę tajemniczego politycznego przewrotu, który miał miejsce pod jego nieobecność. Oczywiście w obu przypadkach zagadka zostanie rozwikłana, ale zupełnie nie o perypetie kryminalnego śledztwa chodzi w obu książkach Wahlöö. Obie są antyutopiami ilustrującymi dwie fazy krzepnięcia i rozpadu państwa opartego na dyktaturze powszechnej zgody i międzypartyjnego porozumienia elit. Pierwsza, ciekawsza i bardziej literacka z książek ukazuje otoczenie medialne kształtowania systemu homogenizacji społecznej i mechanizmy absorpcji konkurencji przez prorządowego potentata w branży informacyjnej/dezinformacyjnej*. Ciarki przechodzą, gdy spojrzy się na paralelę dzisiejszej, rzekomo publicznej TVP.
Druga z książek, której akcja toczy się cztery lata po pierwszej części, jest bardziej tendencyjna i przypomina raczej fabularyzowany wykład poglądów politycznych, których autor, znany i aktywny działacz radykalnej szwedzkiej lewicy, nigdy nie ukrywał. Co wybredniejsi, a już o zgoła odmiennych poglądach uśmiechną się i ex definitione odrzuca wizję Wahlöö jako lewacki bełkot i spóżniony manifest sieroty po Marksie. Problem jednak tkwi w tym, że zarówno diagnozie, jak i futurologicznym przewidywaniom autora trudno odmówić racji, zwłaszcza jeśli uważnie śledziło się historię przemian polityczno-społecznych i kulturowych Europy przełomu mileniów. Oprócz frenetycznej wizji krwawej masakry demonstrantów (obym nie wywołał Błaszczaka z lasu) i ustanowienia metaforycznej dyktatury chorych lekarzy( czy fałszywie rozgrywana przez obóz „dobrej zmiany” rzekoma sanacja nie spełnia książkowej zapowiedzi?) we wszystkich pomniejszych aspektach przewidywania Wahlöö sprawdziły się z nawiązką.
I to jest najbardziej przerażające.
Wahlööwskie uniwersum to panstwo rządzone przez koalicję partii prawicowych. Socjaldemokracja zdradziła interesy klasy robotniczej i przyłączyła się do rządzącej elity. Uprawiana jest agresywna propaganda jedności narodowej i wprowadzana homogenizacja kulturowa. Z każdej gazet, rozgłośni radiowej i telewizji opanowanych przez egzekutywę płynie krzykliwy przekaz o tym, ze nadeszły czasy sukcesu i prosperity. Nie ma miejsca na poddawanie w wątpliwość, krytyka nie istnieje, życie obywateli uzyskało najwyższy stopień organizacji. Niestety społeczeństwo płaci coraz większą cenę za swój „raj” na ziemi. Państwo toczy plaga pijaństwa (alkohol jest zakazany nie tylko w przestrzeni publicznej, ale nawet w domu),kraj wyludnia się za sprawą drastycznie ujemnego przyrostu demograficznego, nagminne są przypadki głębokiej depresji uwiarygodnione falą samobójstw. Podmiejskie dzielnice prawie zupełnie się wyludniły i zamieniły w ruiny i wysypiska, których utylizacja jest nieopłacalna. Kontrastują z nimi reprezentacyjne centra miast – budowlane molochy ze szkła i stali, w których gnieżdżą się zautomatyzowani pracownicy zależnych od władzy monopolistycznych korporacji. Władza sączy doo uszu obywateli jeden przekaz:
„Czy wierzysz w politykę zgody? Czy jesteś gotów wziąć udział w walce przeciwko wewnętrznym i zewnętrznym wrogom naszego kraju?”
Prawda, że brzmi znajomo?
Zaczynają się protesty nielicznych uświadomionych. Z tygodnia na tydzień grupa niezadowolonych rośnie. Są to przede wszystkim młodzi, którzy na manifestację zabierają dzieci. Czekamy tylko na iskrę, która zdetonuje tę napiętą sytuację.
Forma kryminału, czy raczej technothrillera, jest tu wyłącznie kostiumem maskującym dystopijny esej o mechanizmach rządzących, dla autora nieodlegle przyszłą, a dziś już namacalną rzeczywistością, której w „Morderstwie…” bliżej do Kafki i Orwella, a „Stalowym skoku” Dicka i Atwood.
Paradoksalnie można powiedzieć, że autor-wizjoner jednocześnie bardzo zbłądził i miał pełną rację. Pomylił się, bo scenariusz systemowego kolapsu wróżył dojrzałym państwom zachodniej demokracji, które, przynajmniej na razie oparły się władzy postpolitycznych trustów, korporacji i kamaryli. Miał jednak rację, gdyż na naszych oczach ponura wizja zawłaszczenia państwa przez grupy wsobnych interesów sprawdza się w krajach, w których demokracja nie okrzepła na tyle, by wytworzyć mocne, opierające się zakusom politycznych szarlatanów apolityczne urzędy i instytucje służby cywilnej. Rosja Putina, Węgry Orbana, Polska Kaczyńskiego i Słowacja Fico są tego najbardziej wymownymi przykładami.
Gdyby tylko Wahlöö – niemal bezbłędny futurolog - zamiast transkrybować na język prozy stenogramy posiedzeń i przesłuchań prowadzonych przez mrocznych panów w ciemnych pokojach potrafił choćby o jeden stopień podnieść poziom swego osobliwego, paraliterackiego rzemiosła…
Ale czy tak naprawdę Orwell, Dick i Zamiatin, w przeciwieństwie do Lema byli wirtuozami słowa?
Raczej wizji, a ta w przypadku „lewaka ze Sztokholmu” w pełni przekonuje i jednocześnie przeraża swym antyutopijnym, wymownie i z naddatkiem spełniającym się na naszych oczach proroctwem.
I pomysleć, że napisał to w latach sześćdziesiątych!
Nie ma co owijać w bawełnę.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPer Wahlöö utalentowanym pisarzem nie jest.
Nie znam co prawda żadnej powieści z najsłynniejszego cyklu utworów szwedzkiego prozaika o przygodach komisarza Becka (pisanych wspólnie z żoną –Maj Sjöwall),a opinię ośmielam się wystawić na podstawie lektury obu technothrillerów z dylogii o śledczo-politycznych perypetiach komisarza Jensena, jednak...
W tej książce nie było nic, co mogło by choć na chwilę spowodować dreszcz emocji. Byłem przyzwyczajony, że w kryminałach panuje wysoko rozwinięta, nieprzewidywalna fabuła, która ciśnie w fotel i nie pozwala zasnąć, dopóki nie rozwiąże się skomplikowanej zagadki. Tak, ale nie w tym przypadku. Fabuła tutaj jest tak płaska, prostolinijna, że nawet nie ma co spowodować dreszczu emocji. Nic się nie dzieje. Nic. Cała akcja na jednym wdechu idzie bez przeszkód prosto z punktu A do punktu B, jak by to miała być wyprawa po bułkę z masłem.
Fragment recenzji z: http://marcinkaminski.pl/stalowy-skok/
W tej książce nie było nic, co mogło by choć na chwilę spowodować dreszcz emocji. Byłem przyzwyczajony, że w kryminałach panuje wysoko rozwinięta, nieprzewidywalna fabuła, która ciśnie w fotel i nie pozwala zasnąć, dopóki nie rozwiąże się skomplikowanej zagadki. Tak, ale nie w tym przypadku. Fabuła tutaj jest tak płaska, prostolinijna, że nawet nie ma co spowodować dreszczu...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKtoś sklasyfikował tę powieść jako "thriller futurologiczny". I chyba miał rację. Bliżej nieokreślona przyszłość i państwo, które staje się coraz bardziej totalitarne. Wydawałoby się, że to kolejna krytyka komunizmu, jednak tu mamy do czynienie z sytuacją odwrotną. To kapitaliści stanowią zagrożenie dla krajowego ładu i porządku a ratunek gwarantują socjaliści. Jednak, jeśli odrzucić na bok polityczne, lewackie poglądy autora, zostaje całkiem interesująca antyutopia.
Ktoś sklasyfikował tę powieść jako "thriller futurologiczny". I chyba miał rację. Bliżej nieokreślona przyszłość i państwo, które staje się coraz bardziej totalitarne. Wydawałoby się, że to kolejna krytyka komunizmu, jednak tu mamy do czynienie z sytuacją odwrotną. To kapitaliści stanowią zagrożenie dla krajowego ładu i porządku a ratunek gwarantują socjaliści. Jednak,...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNieokreślona przyszłość, nieokreślony kraj,rządzony przez koalicję partii, ze społeczeństwem wegetującym, depresyjnym i na każdym kroku kontrolowanym. Główny bohater, komisarz Jansen udaje się za granicę na operację jamy brzusznej. Po 3 miesiącach leczenia zostaje wezwany przez przedstawicieli władzy i otrzymuje polecenie natychmiastowego powrotu do kraju celem wyjaśnienia co się w nim stało. Wiadomo że na ulicach toczyły się początkowo zamieszki, w końcu wybuchła epidemia, odwołano wybory, rządzący uciekli, wreszcie zerwano wszelką łączność. Jansen podejmuje się zadania.
Książka w klimacie Orwellowskim opisuje zachłanność Władzy, której nie wystarcza by rządzić, chce być wybierana przez całe społeczeństwo. Niestety przekonania Wahloo o wyższości komunizmu nad kapitalizmem, jest dla nas, którzy smak tego pierwszego poznaliśmy od podszewki,niesmaczne. To moralizowanie wręcz drażni i obniża końcową ocenę książki. Chociaż... sam pomysł na sposób wpływania na wolę społeczeństwa jest niesamowity i jak dotąd, z tego co wiem, jeszcze (na szczęście) nie wykorzystany. Za ten pomysł akcji wyborczej o kryptonimie "stalowy skok" pryznaję książce 4 gwiazki
Nieokreślona przyszłość, nieokreślony kraj,rządzony przez koalicję partii, ze społeczeństwem wegetującym, depresyjnym i na każdym kroku kontrolowanym. Główny bohater, komisarz Jansen udaje się za granicę na operację jamy brzusznej. Po 3 miesiącach leczenia zostaje wezwany przez przedstawicieli władzy i otrzymuje polecenie natychmiastowego powrotu do kraju celem wyjaśnienia...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPer Wahlöö to ten pan, który uważany jest za "ojca chrzestnego szwedzkiego kryminału". Tym razem bez swojej drugiej połówki, Maj Sjöwall, z którą stworzył cykl o komisarzu Becku. W pojedynkę ten zaangażowany w lewicowe partie pisarz i dziennikarz pisze jeszcze bardziej politycznie. Powieść tendencyjna? Trochę tak, ale nie tylko.
Stalowy skok rozgrywa się w bliżej nieokreślonej przyszłości. Duszna atmosfera politycznej jednomyślności sprawia, że czujemy się zobligowani do tego, by porównywać powieść z głośnymi antyutopiami Orwella, Zamiatina i czy innych. Szwedzki pisarz wyróżnia się od nich źródłami swej krytyki. Dla niego nie ulega wątpliwości, że tylko ustrój prawdziwie socjalistyczny prowadzi do wolności jednostki i dobrobytu społeczeństwa. W swej książce przedstawia świat, w którym zabrakło miejsca na polityczne spory. Od lat rządzi koalicja różnych partii w czymś o nazwie "Centrum". Miałkość oferty politycznej prowadzi społeczeństwo do zaniku poczucia obywatelskości, a wieloletnie rządy degenerują polityków, którzy nie cofną się przed niczym dla utrzymania się przy władzy.
I właśnie ta walka polityczna jest głównym tematem książki. Dla Wahlöö nie ulega wątpliwości, że płomienny pamflet przeciw współczesnej jemu Szwecji (lata sześćdziesiąte XX wieku) lepiej się sprzeda opakowany w atrakcyjną formułę powieści kryminalnej. Daje zatem swemu komisarzowi Jensenowi do rozwikłania zagadkę, która wtrąciła - bezimienny, ale z wyraźnymi cechami ówczesnej Szwecji - w stan klęski i izolacji. Nieznana choroba zamienia się w epidemię, ludzie umierają, a cała ta sprawa służy nielicznym do przejęcia władzy. Niemalże postapokaliptyczna wizja nie znajduje się tu oczywiście przypadkiem, wszak złe i przeżarte korupcją rządy nie mogły się zakończyć inaczej.
Po pół wieku powieść jest raczej dokumentem pewnej epoki, w której studenci z całego świata byli tak radykalni politycznie, że demonstrowali na całym świecie, wierząc że posiedli recepty na uzdrowienie świata. Niemniej jednak sądzę, że warto poświęcić parę chwil na lekturę. Choćby po to, by zobaczyć, skąd wzięły się powieści Mankella czy Larssona.
Per Wahlöö to ten pan, który uważany jest za "ojca chrzestnego szwedzkiego kryminału". Tym razem bez swojej drugiej połówki, Maj Sjöwall, z którą stworzył cykl o komisarzu Becku. W pojedynkę ten zaangażowany w lewicowe partie pisarz i dziennikarz pisze jeszcze bardziej politycznie. Powieść tendencyjna? Trochę tak, ale nie tylko.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toStalowy skok rozgrywa się w bliżej...
"Stalowy Skok" to ideologiczny gniot infantylnie gloryfikujący socjalizm społeczno-polityczny. Nowy manifest komunistyczny, napisany przez "pożytecznego idiotę" z kapitalistycznej Szwecji (tak Wahloo był nazywany w ZSRR). Gadka szmatka typowa dla bolszewickiej propagandy - "kapitalistyczni reakcjoniści", "kapitalizm sam w sobie jest systemem zbrodniczym", "reakcyjne jądro kadry medycznej" (???),"(...) chcieliśmy zniszczyć powszechną zgodę. Dopiero, gdy społeczeństwo zostanie rozbite, będziemy mogli dopaść głównych wrogów. - To znaczy kogo? - Na przykład socjaldemokratów, którzy zdradzili klasę robotniczą i sprzedali się kapitalistom; no i system kapitalistyczny rozumiany jako całość" (uff, dobrze że odpuścili systemowi słonecznemu) itp. kwiatki propagandowego bredzenia. Fabuły tutaj nie ma, jest tylko pretekstowe wprowadzenie intrygi, która od mniej więcej połowy powieści służy wyłącznie jako wykład o jedynie słusznym ustroju politycznym. Wszystko to już kiedyś było, w o wiele lepszym wydaniu (Marks, Lenin, Trocki itd.),naprawdę nie trzeba było do tego tworzenia powieści przez szwedzkiego autora kryminałów. W pewnym momencie robi się z tego tak przerażający, surrealistyczny bełkot na poziomie nawiedzonego gimnazjalisty, że będę miał przez to niewątpliwie koszmary. Ta powieść nigdy nie powinna się ukazać, a sprzedawanie jej przez wydawnictwo Albatros jako kryminału od "ojca chrzestnego skandynawskiej powieści kryminalnej" (cytat z Jo Nesbo na tytułowej obwolucie) świadczy o ogromnej hipokryzji wydawnictwa i zgniliźnie toczącej rynek książki, tj. liczy się znane nazwisko autora, a nie jakość jego dzieła.
Ocena dla tego grafomańskiego gniota mogła być tylko jedna - "Stalowy Skok" to najgorsza książka wszechczasów. Wahloo, za 4 godziny stracone na czytanie Twojego kupsztala, zapłacisz mi kiedyś w zaświatach!
"Stalowy Skok" to ideologiczny gniot infantylnie gloryfikujący socjalizm społeczno-polityczny. Nowy manifest komunistyczny, napisany przez "pożytecznego idiotę" z kapitalistycznej Szwecji (tak Wahloo był nazywany w ZSRR). Gadka szmatka typowa dla bolszewickiej propagandy - "kapitalistyczni reakcjoniści", "kapitalizm sam w sobie jest systemem zbrodniczym", "reakcyjne jądro...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCiekawa książka. Niestety mało tu kryminały.
Ciekawa książka. Niestety mało tu kryminały.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to