rozwińzwiń

Opowiadania z Doliny Muminków

Okładka książki Opowiadania z Doliny Muminków Tove Jansson
Okładka książki Opowiadania z Doliny Muminków
Tove Jansson Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Cykl: Muminki (tom 7) literatura dziecięca
250 str. 4 godz. 10 min.
Kategoria:
literatura dziecięca
Cykl:
Muminki (tom 7)
Tytuł oryginału:
Det osynliga barnet
Wydawnictwo:
Nasza Księgarnia
Data wydania:
1990-05-01
Data 1. wyd. pol.:
1990-05-01
Liczba stron:
250
Czas czytania
4 godz. 10 min.
Język:
polski
ISBN:
831008949X
Tłumacz:
Irena Szuch-Wyszomirska
Tagi:
muminki
Średnia ocen

8,1 8,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,1 / 10
72 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
112
102

Na półkach:

Niezwykła książka, bardzo głęboka, mimo faktu bycia dedykowaną dla dzieci. Muminki kojarzyły mi się, zapewne jak większości, głównie z bajką w wieczorynce - okazuje się jednak, że autorka pochodzi z artystycznej rodziny, ma pojęcie o filozofii a opracowań jej twórczości, analiz i wykładów jest bez liku.
Szczególnie urzekła mnie pierwsza historia małego stworzonka, które zaczepiło Włóczykija - stworzonko było tak małe, że nawet nie posiadało imienia i było zdane na „żywioły”. Dopiero, gdy Włóczykij je nazwał „Ti-Ti-U” - wtedy to Ti-Ti-U odkrył swoją tożsamość, swoją substancjalność i przestał być biernym obserwatorem - zaczęło czuć, że żyje i być kowalem swego losu a i sam Włóczykij stracił swój autorytet w oczach stworzonka. Historia była bardzo głęboka, morałem wkraczała już w nurt szkoły frankfurckiej i nie wiem czy taka historia była dedykowana dziecku czy jednak dorosłym.

Inna historia z zakresu pedagogiki również była wybitna; o niewidzialnej dziewczynce, która stała się niewidoczna przez swoją ironiczną, złośliwą ciotkę a jedyne dzięki czemu wiadomo było gdzie jest to dzwoneczek na szyi - dopiero pozwolenie jej na autonomie i wyzwalanie jej dziecięcości pozwoliło na jej powtórne pojawienie się i bycie widoczną.

Są to nieliczne z tych wielu bardzo ciekawych, sympatycznych i mądrych bajek przeznaczonych dla dzieci; wiele innych historii różnych postaci też przemawia jak np sfrustrowany pracą Paszczak pragnący tylko spokoju czy też mierzący się z marzeniami tata Muminka - wszystko to jest warte przeczytania, nawet przez dorosłego. W dodatku wszystkie te historie podsycone są niezwykłym, leśnym klimatem, pewną melancholijnością czy może nawet neurotycznością a autorka perfekcyjnie wytwarza świat przedstawiony w krótkich zdaniach i nierozpasanych opisach. Szybki opis wielkich starodawnych okien, kilku starych obrusów i małgo fotela w kącie by poczuć się jak w norce jednego z bohaterów.

Niezwykła książka, bardzo głęboka, mimo faktu bycia dedykowaną dla dzieci. Muminki kojarzyły mi się, zapewne jak większości, głównie z bajką w wieczorynce - okazuje się jednak, że autorka pochodzi z artystycznej rodziny, ma pojęcie o filozofii a opracowań jej twórczości, analiz i wykładów jest bez liku.
Szczególnie urzekła mnie pierwsza historia małego stworzonka, które...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
610
567

Na półkach: ,

Po szwedzku książka ma nazwę „Det osynliga barnet och andra berättelser” (Niewidzialne dziecko i inne opowiadania)
Jedyna część złożona z pojedynczych opowiadań. Jest ich 9 i wielka szkoda, że tylko tyle.
„Wiosenna piosenka” (Vårvisan)
„Straszna historia” (En hemsk historia)
„O Filifionce, która wierzyła w katastrofy” (Filifjonkan som trodde på katastrofer)
„Historia o ostatnim smoku na świecie” (Historien om den sista draken i världen)
„O Paszczaku, który kochał ciszę” (Hemulen som älskade tystnad)
„Opowiadanie o niewidzialnym dziecku” (Berättelsen om det osynliga barnet)
„Tajemnica Hatifnatów” (Hatifnattarnas hemlighet)
„Cedryk” (Cedric)
„Choinka” (Granen)

Oceniam wyżej od „Zimy” pomimo, iż obrazki sprawiają wrażenie robionych na kolanie. Nadal mają w sobie coś, lecz w pozostałych częściach wyglądają znacznie lepiej.

Przedstawiam w zmienionej kolejności.

Tytułowym opowiadaniem jest „Niewidzialne Dziecko”. Jesienną porą, po grzybobraniu, w czasie deszczu Too-tiki przyprowadza do domu Muminków dziewczynkę imieniem Ninni (zdrobnienie od Anna),która ze strachu przed swoją szyderczą ciotką straciła widoczność (pomysł wykorzystany wcześniej w „Zimie”, tam niewidzialne były myszy). Przedstawia ich znacząco :
– Trochę zwariowani, ale mili (De är lite fåniga ibland men rätt så hyggliga på det stora hela).
Mała Mi wita dziewczynkę po swojemu:
– Pewnie wyglądasz jak kupka nieszczęścia, skoro zrobiłaś się niewidzialna.
Muminek ruszył konceptem zręcznie jak słoń w składzie porcelany (a może hipopotam):
– Nie zwracaj uwagi na Mi, ona jest nieczuła. Możesz się czuć zupełnie pewna tu u nas. Nawet nie myśl o tej okropnej ciotce. Ona tu nie może przyjść, żeby cię zabrać...
– Kochanie, jesteś osioł – powiedziała Mama, zwykle wyrozumiała, zatem przekroczył dopuszczalne granice niezręczności.

Część miłych na ogół stworków jest zwierzokształtna (Muminki i Migotki przypominają hipopotamy, Paszczaki też, choć wyższe i z węższym pyszczkiem, Ryjek kangura bądź jamraja, Filifionki jak borsuki czy łasice) lub jest zwierzątkami (Emma, Piżmowiec),część człekokształtna (Homki, Mimble, Włóczykij, będący pół – Mimblem, także Bufka, Gapsa czy Too-tiki). Ninni nazwana jest dziewczynką (flicka) bez bliższych określeń, widocznie należy do drugiej grupy. Najbardziej podobna jest do Mimbli.

Co prawda brak wyraźnych zasad, Mimble w „Pamiętnikach” czy Homek w „Lecie” mają ogonki, co wygląda śmiesznie, w późniejszych książkach, jak ta, są bardziej podobne do ludzi.

Mama stosuje rodzinny przepis przeciwko znikaniu (właściwie „zamgleniu”, bliżej nieokreślony) z połowicznym skutkiem. Ninni widać tylko częściowo, bez głowy. Usposobienie ma wciąż nieśmiałe, odpowiada w sposób przesadnie ugrzeczniony, nie śmieje się.
– Ona nie potrafi się bawić – wymamrotał Muminek.
– Ona nie potrafi się nawet rozzłościć – powiedziała Mi – W tym tkwi całe nieszczęście. Nigdy nie będziesz miała własnej twarzy, dopóki nie nauczysz się bić. Możesz mi wierzyć.
– Tak, oczywiście – zgodziła się Nini, cofając się ostrożnie.

Rysunki wprowadzają zamęt, bowiem gdy Nini wchodzi po schodach czy leży w łóżku, jest zbliżonego wzrostu do Muminków, gdy Mi ją ruga, wyglada jakby obie były równie małe.

Gdy któregoś dnia odwiedzają Too-tiki mieszkającą w kabinie kąpielowej, Nini zamilkła z wrażenia przed ogromem morza.
– Ze wszystkich idiotycznych dzieci (Av alla idiotiska ungar) – zaczęła Mi.
– Sama jesteś idiotyczna (Idiotisk kan du vara själv) – ucięła Mama.

W końcu dziewczynka zdołała wpaść w gniew, gryząc w ogon Tatusia (sam był sobie winien, udając, że chce wrzucić Mamę do morza),zyskując uznanie Małej Mi, odzyskała przy tym wygląd.
– Widać ją! Widać! – wołał Muminek – Ona jest śliczna.
– Istne cudo – powiedział Tatuś, oglądając swój pogryziony ogon – To jest najgłupsze, najbardziej zwariowane, najgorzej wychowane dziecko, jakie kiedykolwiek widziałem, z głową czy bez!
Chcąc wyłowić z wody kapelusz, który tam zleciał, sam wpadł, czym przyprawił Nini o napad śmiechu.
– Ona podobno dawniej nigdy się nie śmiała. Uważam, żeście tak zmienili dzieciaka, że jest gorsza niż mała Mi – Too-tiki wypowiedziała dwuznaczną pochwałę – No, ale najważniejsze, że ją widać.

Mama Muminka odpowiada, że wszystko zasługą rodzinnego przepisu, jednak gdyby tak było, powinno wystarczyć bez względu na to czy dziecko wpadło w szał. W każdym razie zakończenie przewrotne, można oczekiwać, że nie ciotka ją, a ona ciotkę będzie gnębić.
Za pierwszym razem, gdy przeczytała mi to moja Mama, zakończenie wzbudziło moją myśl, ktorą wyrazić można słowami „czy musiała gryźć, skoro tylko udawał”, później za którymś razem przy samodzielnym czytaniu przyszła inna „ale skąd miała wiedzieć, że udawał”.

W szwedzkim serialu kostiumowym „Jul i Mumindalen” (Gwiazdka w Dolinie Muminków) z 1973 w odcinkach 21 „Det osynliga barnet” (Niewidzialne dziecko) i 22 „Att våga bli arg” (Odważyć się złościć) treść przekazana ściśle, Mi jest tego wzrostu, co pozostałe postacie, warto przynajmniej spojrzeć, wygląda bardzo śmiesznie.
W 16 odcinku kukiełkowego (pod mylącą nazwą „Zimowy sen”, o którym mowa w zakończeniu) dziewczynkę sprowadza … Mi, całość znacznie skrócona, Tatuś mimo doznanego bólu przejawia wyrozumiałość.
W japońskim odcinek 9 „Niewidzialne dziecko” i 10 „Koniec kłopotów Nini”, treść zasadniczo ta sama, poza tym, że doczepiony wątek Bobka (chcącego wykorzystać dziewczynkę do niecnych celów) pasujący jak pięść do nosa. Too-tiki przemawia milej niż w książce.
Co prawda niepotrzebnie została ośmieszoną, wracając niesie parasol przed sobą, zamiast nad sobą, szczegół wymyślony na użytek widowni, w książce miała płaszcz przeciwdeszczowy.
Deszcz ma być może znaczenie dla zaznaczenia nieśmiałości Nini, która woli moknąć niż wejść do przytulnego domu, jednak nieśmiałość jej podkreślona zostaje jeszcze wielokrotnie na inne sposoby.
Nini bierze udział w grzybobraniu zbierając więcej i lepiej od innych, w książce jedynie obierała zebrane grzyby i próbowała zrywać jabłka, co nie bardzo jej wyszło.
Następnie zabawa w chowanego, w książce nie zostało to wyraźnie określone, lecz z „Czarodziejskiego Kapelusza” wiadomo, że była ulubioną muminkową zabawą.
Zakończenie zmienione o tyle, że Tatuś chciał wrzucić Mamę do morza, chociaż na jedno wychodzi.
W odcinku 12 najnowszej trójwymiarowej „Doliny Muminków” początek niemożebnie i niepotrzebnie poplątany. Zamiast deszczu mgła, Too-tiki (w polskim przekładzie obdarzona męskim głosem, co można by objaśnić jej wyglądem, lecz w książkach określana jest zaimkiem rodzaju żeńskiego „hon”, co po szwedzku znaczy „ona”, po angielsku w tym odcinku też ma głos kobiecy) potajemnie zabiera Nini od ciotki (wyglądającej jak Ciotka Paszczaka),prowadzi ją (Nini, nie ciotkę) na czymś w rodzaju smyczy (! w książce dziewczynka od początku ma na szyi dzwoneczek, tu zakłada go później),lecz gubi we mgle. Nini przypadkiem spotyka Muminka podczas grzybobrania, który nie wiedząc z kim ma przyjemność, prowadzi ją do domu. Dalszy ciąg też udziwniony, Mała Mi próbuje ją namierzać oświetlając, aby zobaczyć cień itd. Too-tiki nadchodzi i opowiada o wszystkim ze zdziwieniem, że zguba dotarła do celu. Koniec złagodzony, bez gryzienia i wpadania w złość, jedynie wrzucenie do jeziora zamiast morza i wyśmianie Tatusia, niby słusznie, złość piękności szkodzi, lecz wcześniej za bardzo namieszane, jeśli kto nie zna tego skądinąd, może mieć trudność ze zrozumieniem.

„Wiosenna piosenka” wygląda jak początek większej całości, zyskałaby, gdyby nim była. Mój ulubiony bohater Włóczykij rozmyśla właśnie nad ułożeniem nowej piosenki, kiedy zagadnęło go bezimienne zwierzątko, pełne podziwu, że rozmawia z nim.
– Nigdy nie jest się zupełnie wolnym, jeśli się kogoś za bardzo podziwia, to wiem (Man blir aldrig riktigt fri om man beundrar nån för mycket, det vet jag) – odpowiedział sławny gawędziarz. Coś w tym jest. Zapytany, kiedy wróci do Doliny, rzucił :
– Przyjdę, kiedy mi się będzie podobało. Może wcale nie przyjdę. Może pójdę w zupełnie inną stronę.
I pomyślał przy tym „Dlaczego nie pozwolą mi nigdy zachować moich wspomnień o wędrówkach tylko dla siebie? Czy nie mogą zrozumieć, że gadaniem wszystko niszczą? Jeśli im opowiadam, to potem nic nie zostaje. Pamiętam tylko swoje własne opowiadanie, kiedy staram się przypomnieć sobie, jak było.”
Na prośbę zwierzątka wymyśla dla niego imię, trudne do powtórzenia. Nazajutrz zamierza iść jak najdalej, lecz zmienia zdanie i zawraca.
Spotyka znów zwierzaczka, który będąc zadowolony z imienia, żyje teraz pełnią życia.
– W każdym razie pójdę odwiedzić Muminka. Coś mi się zdaje, że trochę tęsknię za nim – powiedział Włóczykij.
– Pozdrów Muminka! Muszę się śpieszyć i żyć, tyle czasu zmarnowałem! – odpowiedział zwierzaczek i znikł.
Włóczykij wyciągnął się na mchu i patrzył w wiosenne niebo, błękitne prosto nad nim i zielone jak morze nad wierzchołkami drzew. Czuł, jak gdzieś pod kapeluszem zaczyna powstawać jego melodia, ta, która w jednej części ma się składać z nadziei, w dwóch z wiosennej tęsknoty, a jej resztę stanowić będzie niewypowiedziany zachwyt nad samotnością.

„Smok” mym zdaniem, może mylnym, więcej zapowiada, jak przynosi. Muminek przypadkiem złowił go w stawie, małego, jak pudełko zapałek, jedzącego muchy. Ukrył go w swym pokoju, do tajemnicy dopuścił początkowo tylko Włóczykija, do którego smok od razu się przywiązał. Wkrótce pogryzł wszystkich z wyjątkiem Włóczykija, a ilekroć się złościł, wypalał w czymś dziurę.
– Ach, jaki on słodki! – zawołała Panna Migotka.
– A kiedy trochę podrośnie, spali cały dom. Zobaczycie! – powiedziała Mi, chwytając ze stołu kawałek placka, smok natychmiast podleciał do niej jak mała złota furia i ugryzł ją w łapkę. Nazwała go odpowiednio, tak jak umiała (zważywszy że potrafi ubliżać dla zabawy, można sobie wyobrazić, co powie, gdy jest zła) aż siostra musiała jej zwrócić uwagę, darmnie, skoro Mi i tak powie czy zrobi co zechce.
Muminek zawiedziony tym, że smok woli Włóczykija od niego, wypuszcza smoka przez okno. Gdy smok zasnął, Włóczykij odstąpił go wraz z kapeluszem (do którego bardzo był przywiązany jak wiadomo z „Komety”) jakiemuś Paszczakowi, dodając kilka złowionych ryb za fatygę.
„Dostanie jeszcze za swoje! – pomyślał Włóczykij – I właściwie dobrze mu tak”. (chyba nie rozumiem, Paszczak jedynie łowił ryby, nie był Dozorcą ani Gliniarzem)
Później Muminkowi, który nie zauważył (a może też udał) braku kapelusza, powiedział:
– Takie małe smoki robią, co im przyjdzie do głowy. Raz tak, raz inaczej, a wystarczy, że taki jeden z drugim zobaczy muchę, zaraz zapomina o wszystkim. Tak to, widzisz, jest ze smokami. Nie warto się nimi przejmować.

W 27 odcinku serialu kukiełkowego powtórzone dokładnie, chociaż smok miał za ciemny odcień, powinien być złoty z zielonymi łapkami.
W 13 odcinku rysunkowego to samo, z drobnymi, raczej zbędnymi zmianami, jak zamiast stawu spora kałuża po ulewnym deszczu, najistotniejsze, że na końcu Włóczykij zachowuje kapelusz i słusznie.
W 3 odcinku trójwymiarowego to samo, lecz upstrzone niedorzecznymi dodatkami. Muminek biegnąc ze zdobyczą
wpada na Tatusia rąbiącego drewno, na skutek tego Tatuś przecina sobie cylinder. Ani mądre, ani śmieszne. Muminek wpada też na Filifionkę z „Zabawy w udawanie” i na Piżmowca, który znosi to ze stoickim spokojem, obojga z nich w tej opowieści nie było, a Piżmowiec z pewnością jąłby swoje, iż odmawia dłużej wytrzymywania, gdy stawiają go w tak poniżającym położeniu. Zaś Mi nadzoruje Muminka już podczas połowu, wygłaszając napuszone zdania, zupełnie do niej nie podobne. Następnie wbrew zakazom wchodzi przez okno do pokoju Muminka, na własną szkodę, gdyz zostaje tam uwięzioną, tymczasem Muminek wyprowadza smoka na smyczy, oczywiście zwierzak silniejszy od niego ciągnie go za sobą. Dalej jak poprzednio, Włóczykij poświęca kapelusz. Godne uwagi zakończenie, gdy Muminek w ostatnim zdaniu zapytuje, gdzie kapelusz.

Może bardziej zajmująco wygląda „Tajemnica Hatifnatów”. Kilkakrotnie mowa w „Pamiętnikach”, a wcześniej w „Powodzi” o tym, jak Tatuś wyruszył z tymi dziwacznymi stworami. Teraz zostaje opisane dokładnie (choć widać rozbieżność z tamtymi częściami). Zatem Tatuś wyruszył na wybrzeże morza chcąc ich poznać.
Pamiętał, jak Mimbli powiedziała kiedyś:
– Żyją niedobrym życiem. To ma jakiś związek z elektrycznością. Poza tym potrafią czytać myśli innych, a to nie jest w porządku.
W „Pamiętnikach” brzmiało to jeszcze lepiej : może depczą czyjeś ogródki warzywne i piją piwo.
Przypłynęło ich trzech. Spojrzeli na Tatusia okrągłymi, bladymi oczyma. Tatuś zdjął kapelusz, a kiedy mówił, machali łapkami do taktu i zaplątał się w długim zdaniu o horyzontach i werandach, o wolności, a także o prawie do niepicia herbaty, kiedy się na to nie ma ochoty (przepiękne zdanie, znam to uczucie, też potrafię zmieścić za dużo w jednej wypowiedzi, tak że za trudno zrozumieć). Wsiadł do ich łodzi, zastawiając, czy tymi łapkami czytają w myślach. Wyruszyli i dopłynęli do niegościnnie wyglądającej wyspy.

Była tam góra stroma i śliska, nieżyczliwa jak cała wyspa, która najzupełniej wyraźnie dawała do zrozumienia, że chce, aby ją zostawiono w spokoju. Nie było na niej kwiatów ani mchu, nie było w ogóle nic – po prostu wyłaniała się z morza i wyglądała na złą. (W dwóch zdaniach zawarte więcej niż mogły by pomiescić całe tomy)

– Czy tu wylądujemy? – spytał Tatuś, a że milczeli, dodał - Jeżeli pytam, czy będziemy lądować, chociaż widzę, że będziemy, to chyba możecie w każdym razie odpowiedzieć. Cokolwiek, tyle, żebym wiedział, że mam towarzystwo.
Hatifnatowie zabrali stamtąd naładowany zwitek kory. Być może był to ich znak rozpoznawczy.
Tatuś spróbował wysiąść, czego od razu pożałował, wyspa była zamieszkaną przez chmary czerwonych pajączków (do czego mogly być aluzją?) uciekających przed Hatifnatami.
Później odwiedzają kolejne takie wysepki, aż w końcu na jednej zgromadzona ich większa ilość wspólnymi siłami ściąga burzę. Tatuś rozumie wreszcie (dziwne, że dopiero teraz),iż nie jest to dla niego i samotnie wraca w jednej z łódek.

Tęsknił za swoją rodziną i za swoją werandą. Wydało mu się nagle, że dopiero tam będzie miał tyle przygód i będzie tak wolny, jak tylko powinien być prawdziwy tatuś.

Ostatnie dwa zdania przypominają mi zakończenie „Niezwyciężonego”:

„Rohan, któremu rakietnica wypadła z ręki, ani wiedział, kiedy zesunął się po boku maszyny i chwiejnym, przesadnie dużym krokiem, nienaturalnie wyprostowany, zaciskając pięści, by zdusić nieznośne drżenie palców, szedł prosto na dwudziestopiętrowy statek, który stał w powodzi świateł, na tle blednącego nieba, tak majestatyczny w swym nieruchomym ogromie, jakby naprawdę był niezwyciężony.”

„Cedryk” Był zabawką w kształcie psa, którą Ryjek (tu z niejasnych powodów występuje pod swym właściwym imieniem Sniff) podarował córce Gapsy i rozpaczał z tego powodu. Cedryk miał oczy z topazów a na obroży selenit. Poza tym wyraz twarzy nie do naśladowania, taki, jakiego nie miał nigdy żaden inny pies.
– Jeżeli tak bardzo kochałeś Cedryka, to mogłeś przynajmniej dać go komuś, kogo lubisz, a nie córce Gapsy – powiedziała Mama Muminka.
– To wszystko przez Muminka. Powiedział, że jeżeli się oddaje coś, co się lubi, to zwraca się to dziesięciokrotnie i ma się potem bardzo miłe uczucie. Oszukał mnie.
Aby go pocieszyć Włóczykij opowiada o cioci swej mamy (zatem jakiejś Mimbli),która nie miała przyjaciół, ale kochała swoje piękne rzeczy, które zbierała przez całe życie (co pasowałoby raczej do Filifionki). Raz połknąwszy jakąś kość, miała od tego umrzeć i rozdała swoje skarby, lecz w końcu ze śmiechu wypluła tę kość i wyzdrowiała.
– Naprawdę? Biedna ciotka!
– Co chcesz powiedzieć przez to: biedna ciotka?
– No, przecież oddała wszystko! Całkiem bez potrzeby! Przecież wcale nie umarła! Czy poszła potem i odebrała te rzeczy?
– Oczywiście, że nie. Zostało jej łoże, bardzo cenne. Ostatnio wyruszyła nad Amazonkę, jak zawsze chciała.
Ryjek nie załapał pointy, lecz odnalazł Cedryka, co prawda już bez szlachetnych kamieni, ale kochał nadal go tak samo, mimo że robił to tylko z miłości. A to na pewno przynosi mu zaszczyt. (Uwaga Autorki)

„Choinka” Opowieść Wigilijna Muminków, dość zabawna.

– Mamusiu! Zbudź się! – zawołał Muminek przerażony – Stało się coś strasznego! To się nazywa Wigilia!
– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytała Mama, wysuwając pyszczek spod kołdry.
– Nie wiem dokładnie – odpowiedział Muminek – Ale nic nie jest przygotowane i coś przepadło i wszyscy biegają jak zwariowani.

Tatuś, usłyszawszy że do Wigilii potrzebna jest choinka, a o własne drzewa bardzo dbał, ściął świerk należący mieszkającej w pobliżu Gapsy, która na szczęście tego nie załapała. Wygląda, że Gapsa (o której dalej) jest ich sąsiadką, o czym mowa po raz pierwszy.

Z pewnością nie zaszkodziłaby jeszcze jedna przygoda Włóczykija, albo i dwie chociaż. Również za mało o mojej ulubionej Pannie Migotce, co obniża średnią ocenę.

Osobno omawiam najbardziej mym zdaniem udane: Filifionkę, Homka i Paszczaka.

Filifionka wierząca w katastrofy. Zakładam, że to ona występuje w „Listopadzie”. Wyraźnie inna od tej z „Lata” (tamta jest wesoła, co prawda dzięki Pannie Migotce). Mieszka samotnie na niegościnnym wybrzeżu w ponurym domu, pomalowanym w celu pozbycia starych farb na ciemnoszaro z zewnątrz i na brązowo wewnątrz (tak samo oszczędzał na malowaniu Wiercipiętek w „Pamiętnikach”). Wynajęła go bardziej z poczucia obowiązku, niż z potrzeby (działanie wyraźnie filifionkowe),
bowiem dała sobie wmówić, jakoby jej babcia też tam kiedyś mieszkała.

Pokoje były tak wysokie, że sufit pozostawał zawsze w cieniu, a okna duże i poważne do tego stopnia, iż żadne koronkowe firanki na świecie nie mogłyby ich ozdobić i uczynić miłymi. Nie były to okna do wyglądania, za to każdy mógł łatwo zajrzeć do środka, a tego Filifionka nie lubiła.

A kto lubi, swoją drogą.

Przewiduje nadciągający kataklizm, jak Piżmowiec na początku „Komety”, ma Przeczucia, niczym Jok w „Pamiętnikach”. W pogodny dzień powtarza sobie:
– To tylko cisza przed burzą.
Wyobraża sobie katastrofę, właściwie ciągle w myślach ją przeżywa i jest z tego dumną. Równocześnie potrzebuje zrozumienia, lecz jedyna przyjaciółka (o ile można ją tak nazwać) Gapsa (Gafsan, co znaczy „Gaduła” czy „Plotkara”) nie chce czy nie potrafi. Gapsa uchodzi za damę, lecz wygląd ma czupiradła, a usposobienie do tego odpowiednie. Filifionka zaś z trudnością wyraża, co czuje. Znam to uczucie, bywa, iż chcąc przekazać to, co mnie dręczy, mówię o czymś zupełnie innym. Przez to Filifionka ta zawsze wydaje mi się bliską (chociaż ktoś może powiedzieć: osobliwy powód). Również zatopione lądy i tym podobne zwykle mnie ciekawią, czytając o nich od razu tę Filifionkę mam na myśli.

– Niech mi pani wierzy, kochana, jesteśmy bardzo małe i nic nie znaczymy razem z naszymi ciasteczkami do herbaty i naszymi chodnikami, i wszystkim tym, co jest ważne, pani wie, okropnie ważne, lecz zawsze zagrożone przez to nieubłagane – mówiła Filifionka – To, czego nie można uprosić, z czym nie można dyskutować, czego nie można zrozumieć i o czym się nie wie. To, co się czai w ciemnym pokoju i przychodzi skądś z dala i czego nigdy nie widać, aż już jest za późno. Czy pani to kiedyś czuła?

Gapsa oczywiście odpowiada coś bez związku i nie na temat, po czym wraca do siebie.

Pozostawiona sama ze swymi mrocznymi przeczuciami Filifionka szuka schronienia w spiżarni, gdzie przecież nie jest bezpieczniej niż gdziekolwiek. Nadciąga sztorm. Chciała zadzwonić do Gapsy mówiąc:
– A nie mówiłam ?
Ale przewód był zerwany.

Zakończenie trudne do przewidzenia. Apokaliptyczna przepowiednia staje się rzeczywistością, a Filifionka zachowuje spokój, w końcu nawet ogarnia ją radość.

Lubię ją i cenię, a nawet podziwiam.

Być może moje rozumienie tej opowieści wypada zbyt jednostronnie.

Być może można dostrzec jeszcze jakieś inne przesłania, cokolwiek miałoby to znaczyć, zatem zachęcam do przeczytania.

Przy tym zwracam uwagę, iż Filifionki mają bardzo zabawne pyszczki.
https://moomin.fandom.com/wiki/Mrs_Fillyjonk
Jamniczkę mojej cioci nazywam Filifionką, gdyż ma bardzo filifionkowy wygląd (jamniczka, nie ciocia).

„Straszna historia” trochę podobna, lecz rozwiązana inaczej. Jeden z Homków (młodszy i mniej rozważny od tego z „Lata”) obdarzony wybujałą wyobraźnią, wymyśla przerażające opowieści. Można by to uznać za chorobliwą skłonność do zmyśleń, lecz moim zdaniem wygląda raczej na przykład konfabulacji, bowiem sam w to wierzy (co także jest zaburzeniem umysłowym). W „Pamiętnikach” Mimbla opowiadała o czymś zbliżonym:
– Bardzo lubię historie o duchach! Mama zawsze starała się straszyć nas wieczorem okropny mi historiami. Opowiadała i opowiadała, aż w końcu tak się sama zaczynała bać, że nie spaliśmy pół nocy, bo trzeba było ją uspokajać.
Co prawda Mimbla znana była z kłamstw, lecz Tatuś trochę dalej opisuje, jak jej mama przed snem czyta dzieciom kryminał: inspektor policji Twiggs wyciągnął trzycalowy gwóźdź z ucha zamordowanego …
Wracając do Homka, granica miedzy rzeczywistością a wyobrażeniem ulega zatarciu:
„Chwilami leżał nieruchomo i czujnie wypatrywał wroga przez sztachety, po czym znów czołgał się naprzód. Jego młodszy braciszek posuwał się tuż za nim. Kiedy Homek dotarł do warzywnika, rozciągnął się płasko na brzuchu i wpełzł między główki sałaty. Była to jedyna możliwość. Wróg wszędzie rozesłał swych zwiadowców, a część z nich fruwała w powietrzu.
– Cały jestem czarny – poskarżył się braciszek.
– Cicho – szepnął Homek – jeśli chcesz żyć. A czego się spodziewałeś? Że w tropikalnych błotach zrobisz się niebieski?
– To przecież sałata – powiedział braciszek.
– Zobaczysz: prędko staniesz się dorosły, jeżeli będziesz taki – rzekł Homek – Będziesz jak tatuś i mamusia, i dobrze ci tak. Będziesz widział i słyszał w zwykły sposób, a to znaczy, że nic nie będziesz widział ani słyszał, tak to się skończy.
– Mhm – mruknął braciszek pojednawczo i zaczął jeść ziemię.
– Ziemia jest zatruta – ostrzegł go Homek krótko – Wszystkie owoce, które rosną w tym kraju, są zatrute. No tak, spostrzegli nas, i to przez ciebie.
Dwaj zwiadowcy śmignęli ponad grządkami groszku, ale Homek szybko ich zestrzelił. Dysząc z napięcia i wysiłku, zsunął się do rowu i siedział cicho jak żaba. Nasłuchiwał tak pilnie, aż drżały mu uszy i głowa go rozbolała. Pozostali zwiadowcy zachowywali się cicho, lecz zbliżali się z wolna, pełznąc w trawie. W trawie prerii. A było ich niezliczone mnóstwo. (…) W rowie było mokro, więc Homek wstał i zaczął brodzić. Był to szeroki, długi rów i Homek postanowił odkryć biegun południowy; szedł coraz dalej i dalej, coraz bardziej zmęczony, zapasy wody i żywności były na ukończeniu, a do tego wszystkiego został jeszcze pogryziony przez białego niedźwiedzia polarnego. (…) Wyszedł na bagnisko. Było szare i ciemnozielone, a tu i ówdzie błyskała czarna woda. Dookoła niczym śnieg bieliła się wełnianka i unosił się zapach pleśni.
Nie wolno wchodzić na bagno – pomyślał Homek – Małym Homkom nie wolno, a duże tu nigdy nie przychodzą. Ale nikt poza mną nie wie, dlaczego tu jest niebezpiecznie... Bo późną nocą przejeżdża tędy Wielki Wóz-Widmo na ciężkich kołach. Z daleka słychać, jak turkocze, ale nie wiadomo, kto nim powozi... (…)
Nagle ogarnął go lęk, szedł od żołądka w górę. Dopiero co nie było żadnego Wozu, nikt nigdy o nim nie słyszał. Ale gdy wymyślił go sobie, natychmiast stał się rzeczywistością. Był wprawdzie gdzieś daleko, lecz tylko czekał w mroku, żeby się wytoczyć. (…)
– Chciałbym ich zobaczyć oko w oko z Hotomombą – mruczał Homek – Ale by się zdziwili! (…) Wszystko jest naprawdę. Wróg i Hotomomba, i węże bagienne, i Wóz-Widmo. Są tak samo naprawdę, jak na przykład nasi sąsiedzi, ogrodnik, kury i hulajnoga.
Powiedziawszy to, stanął bez ruchu wśród ostrych bagiennych traw i zaczął nasłuchiwać. Gdzieś w oddali jechał Wóz-Widmo, rzucał czerwone światło na wrzosy, skrzypiał, trzeszczał i toczył się coraz prędzej.
– Nie trzeba było udawać, że jest. Teraz jest naprawdę – szepnął Homek do siebie – W nogi!
Kępy trawy kołysały się i gięły pod jego łapkami, czarne doły z wodą lśniły jak oczy, a błoto wciskało mu się między palce nóg.
– Nie wolno mi ani trochę myśleć o wężach – stwierdził Homek i w tej samej chwili pomyślał o nich tak gwałtownie i żywo, że wszystkie powyłaziły ze swych dziur i oblizywały sobie wąsy.”
Nawet gdy zabrania sobie myśleć o czymś, jest to silniejsze od niego, też tak miewam.
Zakończenie przewrotne, spotkał bowiem Małą Mi i próbował nastraszyć, ona oczywiście w lot chwyciła i jęła opowiadać głupoty w tym samym duchu utrzymane, tylko jeszcze większe, co w końcu uświadomiło mu, by dać sobie spokój z wymyślonymi zagrożeniami. Czy na długo ?

Hotomomba wygląda na bardzo udaną nazwę, jak bomba i hekatomba.

Paszczak, który kochał ciszę i spokój, w pełni go rozumiem.
Był bileterem w wesołym miasteczku, prowadzonym przez jego krewnych, co pojmował na swój sposób, gdyż czasem wpuszczał bez biletu. Kiedy wielka ulewa zmyła jego miejsce pracy, poprosił o przejście w stan spoczynku, gdyż hałas mu obrzydł. Jako odprawę dostał od rodziny zapuszczony park, coś w rodzaju Tajemniczego Ogrodu (bowiem angielski ogród jest w stanie dzikim). Dzieci przywykłe do wesołego miasteczka naznosiły to, co z niego ocalało do tego parku. Paszczak po wahaniach pozwolił im na zabawy, pod warunkiem, że będą cicho. Choć trudno uwierzyć, dotrzymały słowa.

Po szwedzku książka ma nazwę „Det osynliga barnet och andra berättelser” (Niewidzialne dziecko i inne opowiadania)
Jedyna część złożona z pojedynczych opowiadań. Jest ich 9 i wielka szkoda, że tylko tyle.
„Wiosenna piosenka” (Vårvisan)
„Straszna historia” (En hemsk historia)
„O Filifionce, która wierzyła w katastrofy” (Filifjonkan som trodde på katastrofer)
„Historia o...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
70
20

Na półkach: , ,

Czas nadrobić zaległości na LC, bo już trochę czasu minęło, odkąd tę książkę przeczytałam.
Dziewiąta pozycja w czelendżu, na instagramie początkowo dałam jej 7/10, tu daję 6. Czemu? Po zastanowieniu się stwierdziłam, że mam ochotę obniżyć jej ocenę o pół gwiazdki, gdyż wydaje mi się, że ta pozycja nadal skierowana jest do dzieci (jeśli dobrze ogarnęłam informacje na temat serii, następne dwie książki skierowane są już raczej do dorosłych),więc niech już będzie, że dam tutaj tę szóstkę, to średnia mi się będzie zgadzać. Wydaje mi się, że dla dziecka opowiadania z tej książki nie będą jakieś bardzo atrakcyjne. Sama sądzę, że jest tu miejsce na jakieś własne interpretacje, a opowiadania same w sobie wydają mi się bardziej filozoficzne niż reszta serii, niemniej nie stawiałabym na to, by maluch chciał się w tego typu literaturę bardzo zagłębiać (choć mogę się mylić, o dzieciach nie wiem specjalnie dużo).
Tak czy inaczej nie uważam tej pozycji za złą. Choć adaptacja historii o niewidzialnej dziewczynce w wersji animowanej z lat 90-tych podobała mi się bardziej niż samo opowiadanie, dodatkowo na tym etapie i po odleżeniu książki w głowie widzę, ile postaci z wcześniejszych tomów się autorce po drodze "zgubiło" (a szkoda, miałam nadzieję na więcej Migotka).

Czas nadrobić zaległości na LC, bo już trochę czasu minęło, odkąd tę książkę przeczytałam.
Dziewiąta pozycja w czelendżu, na instagramie początkowo dałam jej 7/10, tu daję 6. Czemu? Po zastanowieniu się stwierdziłam, że mam ochotę obniżyć jej ocenę o pół gwiazdki, gdyż wydaje mi się, że ta pozycja nadal skierowana jest do dzieci (jeśli dobrze ogarnęłam informacje na temat...

więcej Pokaż mimo to

avatar
4671
3732

Na półkach: , ,

Samotność, depresja, poszukiwanie sensu istnienia... To nie są opowiadania dla dzieci!!!

Samotność, depresja, poszukiwanie sensu istnienia... To nie są opowiadania dla dzieci!!!

Pokaż mimo to

avatar
434
60

Na półkach:

Ciekawe opowiadania. Najbardziej spodobało mi się ostatnie, o Wigilii - chyba najbardziej urocze i zabawne.

Ciekawe opowiadania. Najbardziej spodobało mi się ostatnie, o Wigilii - chyba najbardziej urocze i zabawne.

Pokaż mimo to

avatar
430
402

Na półkach:

Konsekwentnie kontynuuję moją przygodę z Muminkami.
W różnorodnych opowiadaniach pojawia się wiele postaci, jest więc Filifionka, Paszczaki, Włóczykij, Ryjek, Mała Mi, Too Tiki, hatifnaty i cała rodzina Muminków.
Z powodzeniem te historie mogą czytać dorośli, mający w sobie trochę dziecka.
Będę sięgać po kolejne tomy.

Konsekwentnie kontynuuję moją przygodę z Muminkami.
W różnorodnych opowiadaniach pojawia się wiele postaci, jest więc Filifionka, Paszczaki, Włóczykij, Ryjek, Mała Mi, Too Tiki, hatifnaty i cała rodzina Muminków.
Z powodzeniem te historie mogą czytać dorośli, mający w sobie trochę dziecka.
Będę sięgać po kolejne tomy.

Pokaż mimo to

avatar
19
18

Na półkach:

Uwielbiałem jako dziecko

Uwielbiałem jako dziecko

Pokaż mimo to

avatar
304
226

Na półkach:

Piękne te historie. Każda kolejna książka o Muminkach jest lepsza.

Piękne te historie. Każda kolejna książka o Muminkach jest lepsza.

Pokaż mimo to

avatar
36
27

Na półkach:

To moje pierwsze spotkanie z Muminkami w wersji literackiej. Jako dziecko oglądałam bajkę w telewizji, teraz jako dorosła osoba czytam książkę mojemu dziecku. Momentami opowiadania są straszne, smutne, czasem wzbudzają strach, ale świetnie przekazują uniwersalne prawdy o życiu.

To moje pierwsze spotkanie z Muminkami w wersji literackiej. Jako dziecko oglądałam bajkę w telewizji, teraz jako dorosła osoba czytam książkę mojemu dziecku. Momentami opowiadania są straszne, smutne, czasem wzbudzają strach, ale świetnie przekazują uniwersalne prawdy o życiu.

Pokaż mimo to

avatar
151
7

Na półkach:

Najlepsze opowiadania: Opowiadanie o niewidzialnym dziecku i Tajemnica Hatifnatów

Najlepsze opowiadania: Opowiadanie o niewidzialnym dziecku i Tajemnica Hatifnatów

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    3 680
  • Posiadam
    695
  • Chcę przeczytać
    631
  • Ulubione
    212
  • Dzieciństwo
    62
  • Dla dzieci
    41
  • Z dzieciństwa
    29
  • 2021
    28
  • Chcę w prezencie
    28
  • 2022
    25

Cytaty

Więcej
Tove Jansson Opowiadania z Doliny Muminków Zobacz więcej
Tove Jansson Opowiadania z Doliny Muminków Zobacz więcej
Tove Jansson Opowiadania z Doliny Muminków Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Okładka książki Flora szuka skarbów Gabriela Rzepecka-Weiss, Maciej Szymanowicz
Ocena 10,0
Flora szuka sk... Gabriela Rzepecka-W...
Okładka książki Książka o górach Patricija Bliuj-Stodulska, Robb Maciąg
Ocena 8,5
Książka o górach Patricija Bliuj-Sto...
Okładka książki Pani wiatru Lisa Aisato, Maja Lunde
Ocena 7,5
Pani wiatru Lisa Aisato, Maja L...

Przeczytaj także