Dziewięćdziesiąte
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Seria prozatorska pod redakcją Piotra Mareckiego
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Ha!art
- Data wydania:
- 2013-12-06
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-12-06
- Liczba stron:
- 122
- Czas czytania
- 2 godz. 2 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788364057267
- Tagi:
- literatura polska
Shuty skupia się na okresie karnawału lat pierwszych po transformacji, kiedy między odejściem jednego porządku a pojawieniem się kolejnego nastąpiła swoista luka. Bohater Shutego, nastolatek wychowujący się na nowohuckim osiedlu, jest jeszcze za młody, żeby rzucić się w wir pracy, zakładania własnego biznesu i wystartować w wyścigu szczurów. Ten okres poluzowania wszystkich norm, zabawy na całego, sprowadza się u niego do spróbowania wszystkiego, co pociągające i co zostało wcześniej obejrzane w zachodnich filmach, m.in.: narkotyków, prostytucji, wyjazdu za granicę, założenia kapeli. Nowohucka przaśność i przeciętność powoduje jednak, że to, co miało być tak ekscytujące i wolnościowe nawet w okresie jedynego w swoim rodzaju karnawału, zamienia się w słabej jakości karykaturę ogranego zachodniego fantazmatu. Nic tutaj nie jest prawdziwe, przeżyte i autentyczne. Pierwsza kupiona marihuana okazuje się grudką kozy z nosa. Jak czuje się nastolatek upalony po raz pierwszy taką substancją? Dlaczego wsiada na rower i bez celu jeździ po osiedlu? Właśnie o takiej wersji karnawału kapitalistycznego opowiadają teksty z Dziewięćdziesiątych. To proza przeciwna jakimkolwiek mityzacyjnym strategiom nostalgicznym i wspomnieniowym, wręcz ociekająca scenami antyestetycznymi, koślawymi, niepełnymi, udawanymi.
Przez kilka ostatnich lat obserwowaliśmy w polskiej kulturze wysyp książek i filmów dedykowanych latom 80., powoli jednak moda na ten okres się wyczerpuje. W dużej mierze dlatego, że popularne stają się, mówiąc językiem młodych ludzi, „najntisy”, które wypierają „ejtisy”. Shuty wyprzeda tę modę w literaturze. W zbiorze Dziewięćdziesiąte rozpoznajemy styl pisarza ze zbioru Cukier w normie, zdecydowanie inny od ciężkostrawnych, przeładowanych powieści Zwał, Bełkot czy Jaszczur. Książka nie tylko w specyficznym dla pisarza stylu gonzo artystycznie portretuje transformację w postkomunistycznym wydaniu, stanowi także kopalnię wiedzy dla antropologów codzienności, badających horyzonty marzeń, fantazmatów młodych wówczas ludzi.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Ślady po Pokoleniach
Oż w mordę, jak ten czas zasuwa. Anim się obejrzał, a minęło i stuknęło mi 40 latek. Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień - chciałoby się zaśpiewać No, już dwa latka wstecz będzie, jak mi stuknęło i jestem od tego czasu stuknięty. Sławkowi Shuty (niechże taka fleksja logiczna pozostanie) stuknęło dopiero w tym zeszłym roku. Co zrobił Sławek w związku z tym? Machnął zbiór opowiadań pokoleniowych pt. „Dziewięćdziesiąte”. Książka jest o dziewięćdziesiątych, po prostu o dziewięćdziesiątych.
Rodzisz się to znak, kocha cię ten świat.
Urodziliśmy się, by dojrzeć w latach dziewięćdziesiątych. „Wind of change” wiał niemiłosiernie niczym orkan Ksawery, tarmosząc nam punk rockowe fryzurki. W książce mieszają się przebłyski z peerelowskiego dzieciństwa z czasem przemian, gdy komuna waliła się z hukiem. Czas kolejek i braków niezauważalnie zmieniał się w czas wybrakowanej wolności, z którą nie do końca wiadomo, co zrobić. Tak było, tak właśnie było. Sławek wyczuł doskonale tę zmianę. I że dźwigaliśmy bagaż komuny z dzieciństwa, i że będziemy go targać do samej śmierci. Ci z lat 80., te wszystkie Świetlickie, Vargi, Chłopaki nie płaczą i już nigdy nie będzie takiej koka-koli i takich pysznych ciastek, no to oni byli już duzi, oni zrozumieli, wiedzieli, w którą stronę trzeba im się obrócić. Ale my nie. Oni nam puszczali na video „Wielkie rock'n'rollowe oszustwo” z Pistolsami, a my nie wiedzieliśmy, co z tym mamy zrobić.
W bramie łyk jak skok, kumple są, jest noc
Była dzikość serca. Bezcelowa i całkiem spontaniczna. Nasi starzy zgłupieli, wszystko, w czym wyrastali, rozpadało się w pył, cały ten demonoludowy PRL. Zostaliśmy bezradni, ale z wielką wolą, żeby się nałykać tej wolności na zapas, bo może jutro nam ją zabiorą. Shuty doskonale uchwycił ten nastrój, kiedy nie wiadomo, co zrobić z przyszłością, bo wszystkie nasze plany obrócono w niwecz, więc po co się martwić o przyszłość. Jest tylko „tu i teraz”. I szalone wypady bez sensu, bez przygotowania, bez planu, które nie wiadomo gdzie i jak, i czy w ogóle się skończą.
Okres burz, twój bunt
Lata dziewięćdziesiąte były okresem burzy i naporu - pisze Shuty. Takie lata domagają się wręcz swojego kronikarza. Coś takiego z pogranicza lat 80/90 napisał dziennikarz TVN, Jakub Porada, w swojej książeczce „Chłopaki w sofixach”. Nie była to próba wg mnie udana – zbyt frywolna, bez egzystencjalnego akcentu, nie uniosła ciężaru „Sturm und Drang”. W tym wymiarze „Dziewięćdziesiąte” rozciągnięte między wspomnieniem dzieciństwa, młodością górną i durną i halucynogenną wizją są pogłębionym obrazem pokolenia, które nie doczekało się wcześniej swojego „Silva Rerum”.
Każde pokolenie ma własny czas
Mogę śmiało powiedzieć, że Shuty jest czołowym pisarzem tego pokolenia. Jak nikt inny potrafił wykorzystać swoje doświadczenie życiowe, składające się także z próbek korporacyjnych (o czym w „Zwale”) i rozczarowania rozpasanym konsumpcjonizmem. Proza Shutego to trip po rzeczywistości w krainę wizji, to szamańska rozkmina tego, co pod podszewką samochodów terenowych i mieszkań na chronionych osiedlach. Proza, myślę, jeszcze niedoceniona, ale skoro Ha!art to wszystko, co się nie opłaca... Niemniej wiele z tego co nowe i dobre w polskiej literaturze po roku 2000 zawdzięczamy wydawnictwu Piotra Mareckiego. A czytelnikom pozostaje nieco pochylić się z uwagą, bo te perełki świecą na dnie. Marzy mi się, by czytelnicy zagłosowali nogami, wyskoczyli z 24 zło (bo taka waluta obowiązuje w Ha!arcie) i sięgnęli po „Dziewięćdziesiąte”. Dla tych urodzonych po roku 70. jest to lektura obowiązkowa, reszta się nie zawiedzie.
Każde pokolenie odejdzie w cień, a nasze nie
Dzięki tobie, Sławku!
Wszystkie cytaty z tytułem recenzji włącznie pochodzą z piosenki „Pokolenie” zespołu Kombi
Książka na półkach
- 88
- 80
- 20
- 2
- 2
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Na przełomie wieków czytałem Ha!Art, a Shuty był gwiazdą tamtego środowiska. Potem to wszystko jakoś wyhamowało, periodyk padł, ludzie jakby się rozeszli, rozpłynęli. Od czasu do czasu coś pojawiało się na horyzoncie, ale bicia serca nie przyspieszało. I teraz, dosyć przypadkowo, wpadły mi w ręce "Dziewięćdziesiąte".
Książka, która w moim założeniu miała być frywolnym przerywnikiem pomiędzy cięższym kalibrem "prawdziwej" literatury a nie zgrywą, spodziewana jako literackie pozłotko, okazała się szaleńczo wciągająca i przejmująca. Skończona w dwa wieczory, z niecierpliwą przerwą na pracę, okazała się prawdziwym tryumfem Shutego. Początek zapowiadał ubaw językiem, ale szybko i treść chwyciła za gardło. Niby śmieszne, smutne trochę, sentymentalne to wiadomo, ale wszystko w dobrych proporcjach. Cóż, kto nie doznał osobiście dziewięćdziesiątych, to na polubienie książki ma szanse fifty - fifty. Ale dla samej zabawy językiem warto spróbować.
Na przełomie wieków czytałem Ha!Art, a Shuty był gwiazdą tamtego środowiska. Potem to wszystko jakoś wyhamowało, periodyk padł, ludzie jakby się rozeszli, rozpłynęli. Od czasu do czasu coś pojawiało się na horyzoncie, ale bicia serca nie przyspieszało. I teraz, dosyć przypadkowo, wpadły mi w ręce "Dziewięćdziesiąte".
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążka, która w moim założeniu miała być frywolnym...
Oszałamiający, rozpasany styl; książka, która udaje klasyczną Bildungsroman, aby za chwilę ruszyć z kopyta, wciągnąć nas w wir jaskrawych kolorów, kaset magnetofonowych w tandetnych opakowaniach, punkowych haseł, dresów na każdą okazję, karnawałowego szaleństwa. Hiperrealistyczny sen o transformacji, ironiczny i pełen nostalgii jednocześnie.
Oszałamiający, rozpasany styl; książka, która udaje klasyczną Bildungsroman, aby za chwilę ruszyć z kopyta, wciągnąć nas w wir jaskrawych kolorów, kaset magnetofonowych w tandetnych opakowaniach, punkowych haseł, dresów na każdą okazję, karnawałowego szaleństwa. Hiperrealistyczny sen o transformacji, ironiczny i pełen nostalgii jednocześnie.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie ukrywam,że po książkę sięgnąłem tylko dlatego że polecił ja na swoim "fejsie" jeden z moich ulubionych raperów. Do tego okazało się że Krakus więc chciałem sprawdzić pióro swojaka. Książka ta to prawdziwy ogień z dupy i zdecydowanie pozycja obowiązkowa.
Nie ukrywam,że po książkę sięgnąłem tylko dlatego że polecił ja na swoim "fejsie" jeden z moich ulubionych raperów. Do tego okazało się że Krakus więc chciałem sprawdzić pióro swojaka. Książka ta to prawdziwy ogień z dupy i zdecydowanie pozycja obowiązkowa.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPlus za duuuuże poczucie humoru i fantazję Autora, a także za język, który powodował, że książka łatwo "wchodziła". Ale na tym koniec chwalenia, niestety, gdyż nie znalazłam nic co kazałoby mi polecać "Dziewięćdziesiąte" dalej. Myślę, że łatwiej byłoby mi przyswoić te opowiadania czytane pojedynczo, raz na kilka tygodni i wówczas, traktowane z przymrużeniem oka, byłyby fajnym polepszaczem nastroju, a wchłonięte całościowo zamęczają oparami alkoholowymi i innych używek podanych w nadmiarze:)
Plus za duuuuże poczucie humoru i fantazję Autora, a także za język, który powodował, że książka łatwo "wchodziła". Ale na tym koniec chwalenia, niestety, gdyż nie znalazłam nic co kazałoby mi polecać "Dziewięćdziesiąte" dalej. Myślę, że łatwiej byłoby mi przyswoić te opowiadania czytane pojedynczo, raz na kilka tygodni i wówczas, traktowane z przymrużeniem oka, byłyby...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZbior opowiadan ...zachlanych. Szkoda, ze rozczarowalo to mnie zupelnie. Urodzona w 70 i przezywajaca 80 i 90, najtsy i ejtsy jak to zwal autor zupelnie nie powala na kolana. Mialo byc jak Cukier w Normie czy Zwal. Szkoda, bo napalona bylam jak ruski czolg. Gdyby tak kazdy chlal a niemalo tez i imprezowalam i nie chce sie tam bynajmniej chwalic ale zupenie ta forma nie przemawia. Belkot po prostu tragedia. I to nie gonzo artytyczne i nie poszerzajace horyzonty marzen ani ksiazka do antropologow codziennosci. Zero zachwytu. Moze chwilka nostalgi ale to doslownie moment. Szkoda.
Zbior opowiadan ...zachlanych. Szkoda, ze rozczarowalo to mnie zupelnie. Urodzona w 70 i przezywajaca 80 i 90, najtsy i ejtsy jak to zwal autor zupelnie nie powala na kolana. Mialo byc jak Cukier w Normie czy Zwal. Szkoda, bo napalona bylam jak ruski czolg. Gdyby tak kazdy chlal a niemalo tez i imprezowalam i nie chce sie tam bynajmniej chwalic ale zupenie ta forma nie...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKażda dekada ma w sobie coś wyjątkowego, choć nie zawsze to zauważany. Zwykle na pozór drobne zmiany wkraczają w naszą rzeczywistość nieoczekiwanie, bądź niezauważalnie. W przypadku tej ostatniej ewentualności, gruntowna ocena zaistniałej sytuacji, następuje dopiero po pewnym czasie. Jeśli chodzi o lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku, to bardzo rzadko je analizujemy. Wydaje się, iż przyczyną tego braku zainteresowania jest dziesięciolecie wcześniejsze, gdy sytuacja społeczna była napięta. W końcu zestawienie okresu, gdy PRL walczył z Solidarnością, a ludzie stali w długich kolejkach, by zdobyć choćby trochę reglamentowanego towaru, z pierwszymi latami po wolnych wyborach jest chyba nieadekwatne, bezcelowe i niewłaściwe. Faktem jednak jest, iż pokolenie dzisiejszych trzydziestokilkulatków wychowało się już głównie w latach ostatniego dziesięciolecia ubiegłego wieku, czyli epoki transformacji.
Swoje własne ujęcie pierwszych lat demokracji przedstawia Sławomir Shuty w osobliwym cyklu opowiadań. Autor to pisarz, reżyser i performer pochodzący z Nowej Huty, o czym dobitnie świadczy już sam pseudonim artystyczny. Tym razem rodzinna dzielnica, specyficzna przez swoją historię, dla nas czytelników jest zarówno punktem startowym, a także pewnym rodzajem odniesienia. Na mapie Polski trudno znaleźć lepsze miejsce, żeby ukazać kontrast przemian w „Dziewięćdziesiątych". Sama dzielnica to przecież symbol poprzedniego ustroju i jakby nie patrzeć planu sześcioletniego, w którym Nowa Huta miała się stać się miejscem industrializacji na styl radziecki. Nagle stało się coś, czego władze nie miały w planach. Zmieniła się rzeczywistość i Polska uwalniła się ze złotej klatki. Wbrew pozorom, dziewięćdziesiąte nie dały takiego poczucia wolności, jakiego wszyscy się spodziewali albo inaczej, swoboda pociągnęła za sobą nową niepewność. Powoli i niezdarnie każdy uczył się poruszać w nowych realiach. Autor świetnie pokazuje, iż zmiany następowały powoli i wszędzie. Wolności trzeba było się nauczyć, a cóż zrobić, gdy przewodników jak na lekarstwo?
Najgorzej miało chyba najmłodsze pokolenie. Stare zasady przestały obowiązywać, a nowych jeszcze nie było. Wyjście było jedno – eksperymentować i popełniać błędy. Tak oto powstaje świetny materiał na książkę. Autor nie sili się na opis wielkich wydarzeń. Wystarczy osobisty przekaz tamtego „tu i teraz" bez lukru i cierpiętnictwa. Czyż większość z nas nie pamięta otwarcia pierwszego supermarketu i szału, że wreszcie dotarł do nas „Zachód"? Buntowniczy i walczący rock został chwilowo zagłuszony przez disco polo, bo kto chciał pamiętać lata walki o to, co się stało. Otwarcie na świat to przecież tyle nowości i doznań, których trzeba doświadczyć. Wyjeżdżaliśmy za granice w poszukiwaniu szczęścia. Ktoś się wzbogacał, a ktoś wszystko tracił, gdyż magle jak spod ziemi wyrosnęli nowi guru, a na każdym kroku czyhały piramidy finansowe.
„Dziewięćdziesiąte" może być pamiętnikiem całego pokolenia młodzieży epoki transformacji. Choć wydaje się, iż autor opowiada o swoich przeżyciach, to jednak wiele z tych historii przeżyliśmy prawdopodobnie, w pewnym stopniu sami. Pomimo zastosowania bardzo jaskrawej relacji, widzianej oczami buntownika, doskonale odczuwa się atmosferę tamtego czasu. Nie sposób nie dokonać tutaj porównania rzeczonej książki do „Niedzieli, która wydarzyła się w środę" Mariusza Szczygła z powodu zaprezentowanej tematyki. Oba tytuły należy na pewno przeczytać, lecz u Shutego nie ma reporterskiego obiektywizmu i to jest w jego przekazie najlepsze. Pomimo tego, iż dziewięćdziesiąte to w moim przypadku lata dzieciństwa (3 -13 rok życia),to jednak również ja, odnalazłam się chociażby w anegdocie, dotyczącej pierwszej gry, gdy o joystick trzeba było walczyć.
Jedynym niedociągnięciem audiobooka jest tylko drobna wada. Ścieżka, w zależności od części, została nagrana z różną głośnością, co może być problemem, gdy zdecydujemy się poznawać opowiadania w czasie podróży. Mimo to polecam zarówno wersję dźwiękową, jak i papierową tym, którzy chcą sobie przypomnieć lub odkryć na nowo lata dziewięćdziesiąte.
(Pierwotnie tekst ukazał się na blogu pod adresem: http://inna-perspektywa.blogspot.com/2014/06/sawomir-shuty-dziewiecdziesiate.html)
Każda dekada ma w sobie coś wyjątkowego, choć nie zawsze to zauważany. Zwykle na pozór drobne zmiany wkraczają w naszą rzeczywistość nieoczekiwanie, bądź niezauważalnie. W przypadku tej ostatniej ewentualności, gruntowna ocena zaistniałej sytuacji, następuje dopiero po pewnym czasie. Jeśli chodzi o lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku, to bardzo rzadko je analizujemy....
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toHumor i ciekawa okładka - nie ma więcej mocnych stron tej książki. Zbyt lekka, żeby stać się manifestem pokoleniowym. Autor podjął się trudnego tematu opisania doświadczeń osób wychowanych i dorastających w wolnej Polsce, ale jedynie ślizga się po wierzchu. Szkoda.
Humor i ciekawa okładka - nie ma więcej mocnych stron tej książki. Zbyt lekka, żeby stać się manifestem pokoleniowym. Autor podjął się trudnego tematu opisania doświadczeń osób wychowanych i dorastających w wolnej Polsce, ale jedynie ślizga się po wierzchu. Szkoda.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toSławomir Shuty kupił mnie całkowicie.
Historie umieszczone w 'Dziewięćdziesiątych' są opisem zmagań bohatera z rzeczywistością po zmianach ustrojowych. Są to głównie opowieści o charakterze gorzkim, ale jednocześnie bardzo bezpośrednie - czytelnik czasem może utożsamiać się z główną postacią. Autor niczego nie owija w bawełnę, a styl książki jest jej ogromnym atutem - własnie nim Shuty mnie zachywcił.
Podobno opowiadania zawarte w 'Dziewięćdziesiąte' są - w porównaniu z innymi pozycjami tego autora - lekkie, łatwe i przyjemne. Nie zmienia to moje ogólnej oceny o tej książce. I, mimo 'ciężkości' innych powieści tego pisarza chce kontynuować znajomość z tym piórem.
Sławomir Shuty kupił mnie całkowicie.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toHistorie umieszczone w 'Dziewięćdziesiątych' są opisem zmagań bohatera z rzeczywistością po zmianach ustrojowych. Są to głównie opowieści o charakterze gorzkim, ale jednocześnie bardzo bezpośrednie - czytelnik czasem może utożsamiać się z główną postacią. Autor niczego nie owija w bawełnę, a styl książki jest jej ogromnym atutem -...
Dawno się tak nie uśmiałem czytając książkę, która w dodatku może być zbiorem historii z życia wziętych :D
Dawno się tak nie uśmiałem czytając książkę, która w dodatku może być zbiorem historii z życia wziętych :D
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTo jest bardzo fajny i zabawny zbiór opowiadań o latach dziewięćdziesiątych. Czytałam je ciągiem więc może dlatego trochę mnie znużyły, ale pozwalają wczuć się w ten klimat, w Polsce w tamtej dekadzie.
To jest bardzo fajny i zabawny zbiór opowiadań o latach dziewięćdziesiątych. Czytałam je ciągiem więc może dlatego trochę mnie znużyły, ale pozwalają wczuć się w ten klimat, w Polsce w tamtej dekadzie.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to