rozwińzwiń

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie

Okładka książki Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie Beata Chomątowska
Logo Lubimyczytac Patronat
Logo Lubimyczytac Patronat
Okładka książki Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie
Beata Chomątowska Wydawnictwo: Czarne Seria: Poza serią reportaż
304 str. 5 godz. 4 min.
Kategoria:
reportaż
Seria:
Poza serią
Wydawnictwo:
Czarne
Data wydania:
2013-11-13
Data 1. wyd. pol.:
2013-11-13
Liczba stron:
304
Czas czytania
5 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375365559
Tagi:
Zachód wyjazd przygoda Breda przyjaźń przyjaciel Holandia Polska praca
Średnia ocen

6,2 6,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki MUR. Ilustrowany atlas architektury Muranowa Beata Chomątowska, Grzegorz Piątek, Katarzyna Uchowicz
Ocena 8,0
MUR. Ilustrowa... Beata Chomątowska,&...
Okładka książki HERITO nr 37-38 Beata Chomątowska, Łukasz Galusek, Lidia Pańków, Grzegorz Piątek, Redakcja kwartalnika HERITO, Anna Syska, Katarzyna Trzeciak, Miłosz Waligórski, Michał Wiśniewski (architekt), Aleksandra Wojtaszek, Marcin Zgliński
Ocena 7,0
HERITO nr 37-38 Beata Chomątowska,&...

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Do Bredy mi po drodze



1414 108 128

Oceny

Średnia ocen
6,2 / 10
167 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
40
30

Na półkach:

Emigracyjna opowieść z życia wzięta, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością. Książka przypomina opowieść przyjaciółki z zagranicznego wyjazdu; jest osobista i autentyczna. Autorka nie usiłuje nadawać swoim przeżyciom egzystencjalnej głębi na siłę ani nie nadmuchuje nadmiernie swojej postaci.

Emigracyjna opowieść z życia wzięta, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością. Książka przypomina opowieść przyjaciółki z zagranicznego wyjazdu; jest osobista i autentyczna. Autorka nie usiłuje nadawać swoim przeżyciom egzystencjalnej głębi na siłę ani nie nadmuchuje nadmiernie swojej postaci.

Pokaż mimo to

avatar
603
401

Na półkach: ,

Bardzo mi się ta książka podobała! Choć nigdy nie sprzątałam w Bredzie i słabo znam Holendrów, to jednak doświadczenie bycia au-pair we Francji mniej więcej w tych samych czasach sprawia, że ogromnie do mnie ta opowieść przemawia. Jakoś utożsamiam się z narratorką(-autorką?) w nieuchronnym porównywaniu zachodnioeuropejskich pracodawców i ich domów do naszych, rodzimych; i mnie zdarzały się wpadki polegające na nieadekwatnym odczytaniu zamiarów ('gościnność' à la française też nie jest polską...) albo spotykać zasiedziałych na Zachodzie polonusów, którzy wciąż żyją mitem bogoojczyźnianym, a za chwilę zetknąć się z typem polskiego cwaniaczka, itepe, itede. I potrafię sobie wyobrazić rozrzewnienie, gdy wraca się po dekadzie w miejsce, gdzie wylało się wiele łez i potu, ale i przeżyło masę dobrych wzruszeń i doświadczyło wdzięczności.
Ech...

Bardzo mi się ta książka podobała! Choć nigdy nie sprzątałam w Bredzie i słabo znam Holendrów, to jednak doświadczenie bycia au-pair we Francji mniej więcej w tych samych czasach sprawia, że ogromnie do mnie ta opowieść przemawia. Jakoś utożsamiam się z narratorką(-autorką?) w nieuchronnym porównywaniu zachodnioeuropejskich pracodawców i ich domów do naszych, rodzimych; i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
148
148

Na półkach: ,

Dawno, dawno temu, w latach 90-tych minionego wieku, był sobie biedny kraj zwany Polską który właśnie wychodził z siermiężnej epoki komunizmu i zachłystywał się nową i kolorową gospodarką rynkową. Trudne to były czasy, drogie dziatki, trudne i komiczne, ale faktem jest że obywatele owego kraju nigdy nie byli szczęśliwsi niż wtedy gdy mogli wyjechać na 'fuchę' do jakiegoś kraju 'zachodniego' i zarobić w obcej walucie. Jednym ze sposobów na otrzymanie upragnionej wizy i wyjazdu była wymiana studencka; wielu lądowało w całkiem przypadkowych miejscach, takich jak miasto Breda w Holandii, byle tylko dalej od biednej, siermiężnej i niezbyt pozytywnej rzeczywistości.

Urzekła mnie sama okładka, wypisz wymaluj taka sama jak niegdysiejsze bruliony. Natychmiast do oficjalnych gryzmołów dodałam swoje pieski/kotki/krzaczki/kwiatuszki, z czystego sentymentu bo kiedyś nie było lepszego sposobu na 'kolorową' okładkę zeszytu jak tylko pomalowanie jej starannie i wypełnienie burych przestrzeni wesołymi (lub mniej wesołymi) szlaczkami. A potem urzekł mnie styl autorki, bezpośredni, bezpruderyjny, trochę cwaniacki trochę zawadiacki. No i Breda mnie urzekła choć nigdy w Holandii nie byłam i być może już nie będę - ja tam wolę Alpy od niskiego pułapu nieba i wody aż po horyzont i szarotki alpejskie od tulipanów. Ale wiem, pamiętam i rozumiem - w latach 90-tych minionego wieku taki wyjazd gdziekolwiek, Francja, Holandia, Belgia, Niemcy, Austria, to było spełnienie marzeń większości młodych, ambitnych i przedsiębiorczych ludzi. To nic, że potem musieli harować w pocie czoła w szklarniach i na polach, sprzątać po domach i kawiarniach, stać na zmywaku i obsługiwać bogatszych obywateli starej Europy. Najważniejsze że zarabiali w walucie i poznawali co to znaczy żyć w kraju który nigdy nie wziął rozbratu ze zgniłym kapitalizmem. Te handelki pokątne, to oszukiwanie tępych Niemców i innych Flamandów, kradzieże i wyłudzenia, kombinatorstwo i pomysłowość. No łezka się w oku kręci.

Dawno, dawno temu, w latach 90-tych minionego wieku, był sobie biedny kraj zwany Polską który właśnie wychodził z siermiężnej epoki komunizmu i zachłystywał się nową i kolorową gospodarką rynkową. Trudne to były czasy, drogie dziatki, trudne i komiczne, ale faktem jest że obywatele owego kraju nigdy nie byli szczęśliwsi niż wtedy gdy mogli wyjechać na 'fuchę' do jakiegoś...

więcej Pokaż mimo to

avatar
404
282

Na półkach: , , ,

PRAWDZIWE KSIĄŻKI PISZE SIĘ W ZESZYTACH

I jak tu nie oceniać książki po okładce, skoro „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie” jest pod tym względem przykładem edytorskiego majstersztyku? Ile takich zeszytów zaczerniło się w młodości – nie tylko w szkole, ale przede wszystkim pamiętnikami, sentencjami, poezją, czy nieporadnymi próbami prozatorskimi?

„Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie” powstało na bazie osobistych doświadczeń Beaty Chomątowskiej (ur. 1976),która u schyłku lat dziewięćdziesiątych spędziła w Holandii półtora roku na uczelnianym stypendium. Choć główna bohaterka nosi to samo imię co autorka, książki tej nie powinno się uważać za prozę czysto autobiograficzną, raczej za rodzaj półfikcji, w której niektóre tropy zostały bardzo konsekwentnie pozacierane. Wydawać by się mogło, że wątek gastarbajterski został już dosyć mocno wyeksploatowany i w związku z tym trudno jest wyciągnąć zeń cokolwiek odkrywczego literacko, jednak Chomątowskiej udało się uniknąć banału z uwagi na co najmniej dwa czynniki – czas i miejsce akcji. Czas – dlatego, że cała literatura tego typu skupia się raczej na czasach wcześniejszych, zaś emigracja zarobkowa późnych lat dziewięćdziesiątych wciąż jest bardzo rzadko opisywana. Miejsce – ponieważ Holandia, mimo iż stała się przybraną ojczyzną wielu Polaków, wciąż w zaskakujący sposób nie jest postrzegana jako stereotypowe miejsce emigracji – w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, Irlandii, czy, rzecz jasna, Niemiec, którym polszczyzna wręcz zawdzięcza pojęcie gastarbajtera.

Nie sposób, moim zdaniem, myśleć o książce Beaty Chomątowskiej w oderwaniu od klasyki powieści drogi, literatury spod znaku pokolenia bitników, takich jak chociażby Jack Kerouac. Zapis tej podróży to jakieś zachodnioeuropejskie „W drodze”, ze wszystkimi konsekwencjami tego porównania. Z jednej strony pęd w poszukiwaniu wolności, z drugiej zaś niekiedy naiwność młodzieńczych fascynacji i subiektywność opisu. Książka ta jest bardzo bitnikowska zwłaszcza na początku, w momencie w którym bohaterowie – Beata i R. zachłystują się wolnością – krążąc po coffee shopach i kempingach, próbując najróżniejszych substancji. Chomątowska przyznaje jednak, że opisywanym przez nią postaciom daleko było do bohaterów „My, dzieci z dworca ZOO” – „Nie te możliwości”.

To dla mnie przede wszystkim rzecz o konfrontacji – i to dwojakiego rodzaju. Po pierwsze – konfrontacji z wyobrażeniami. Bohaterowie stworzyli sobie własny obraz Holandii, jako kraju wolności i uciech. I Holandia taka rzeczywiście jest, ale okazuje się, że ma również i drugie oblicze – kraju dobrze zorganizowanego, o mieszczańskim, silnie zuniformizowanym i przesadnie sformalizowanym społeczeństwie, w którym, aby przetrwać, trzeba zaakceptować reguły narzucone przez większość. Po drugie – konfrontacji polsko-holenderskich różnic kulturowych. Holendrzy, ograniczeni małą powierzchnią kraju i bliskością wody (czyli żyjący w nieustannym zagrożeniu potencjalną katastrofą),musieli nauczyć się kompromisu, stąd też wzięła się w tym kraju sztuka o nieprzetłumaczalnej nazwie „fatsoen” – w gruncie rzeczy sprowadzająca się do tego, że każdy ma prawo robić to, na co ma ochotę, ale pewnymi rzeczami nie należy epatować, podczas gdy Polacy mają raczej tendencję do wywlekania wszystkiego na zewnątrz. Chomątowska postrzega Holendrów jako naród indywidualistów, któremu nawiązywanie bliższych relacji sprawia trudności. Pokazuje to aż nadto wyraźnie, że utrwalony w polskiej świadomości obraz Niderlandów nie zawsze oparty jest na faktach. Autorka zresztą przedstawia Holandię sprzed półtorej dekady, w dużej mierze już nieistniejącą – na drugim planie opowieści można dostrzec początki następującej w późniejszych latach konserwatyzacji tego kraju.

Dla Holendrów zaś Polska, w tamtym przedunijnym jeszcze okresie, była niczym więcej, jak jednym z wielu krajów za żelazną kurtyną – na przykład jeden z drugoplanowych bohaterów z nostalgią wspomina wizytę w pięknym polskim mieście, które okazuje się być… Pragą. Taki rodzaj niewiedzy zadziwia zwłaszcza w przypadku narodu, który szczególnie nie lubi być mylony z Niemcami – do tego stopnia, że w Holandii na wszelkiego rodzaju ulotkach czy instrukcjach obsługi, teksty po niemiecku i niderlandzku nie mogą następować po sobie.

Chomątowska określa Bredę mianem „Krakowa północy”. „Breda mogła sobie być holenderskim Krakowem, ale my przybywaliśmy z tego prawdziwego, papieskiego, gdzie klasztorów dziesięć i gdzieniegdzie domki” – ironizuje autorka, cytując Krasickiego. Interesujące jest w książce zderzenie z innym obliczem katolicyzmu – przypadkowo napotkany ksiądz zaprasza podróżnych na obiad i daje im pieniądze. „No, doprawdy. Pójść po prośbie akurat do przedstawiciela grupy, którą we własnym kraju omija się szerokim łukiem!? (…) Może w Polsce któryś jeszcze by się nad nami zlitował, kalkulując, że mu się to opłaci, albo z obawy, że trafił na dziennikarzy sprawdzających, jak działa miłosierdzie chrześcijańskie w praktyce. Ale my, drogi R., jesteśmy w Holandii. W Ho-lan-dii!”. Od wspomnianego księdza bohaterowie dowiadują się między innymi dlaczego Jan Paweł II z pewnością nie może dobrze wspominać wizyty w Niderlandach. Dla bohaterów, mimo iż dalekich od Kościoła, takie zderzenie jest szokiem, ponieważ podważa utrwalony w tamtych latach, nawet wśród niewierzących, archetyp polskiego papieża jako ojca i należny mu z tego tytułu szacunek.

Sama za siebie mówi rekomendacja od Andrzeja Stasiuka na tylnej stronie okładki: „Sex, drugs and rock’n’roll w gastarbajterskim wydaniu. Piękną energię ma ta «Breda»! Ech, chciałoby się tak wyjeżdżać i tak pisać…”. I pomyśleć, że napisał te słowa człowiek, który deklaruje swoją niechęć wobec Zachodu, zwracając uwagę na brak duszy i, co za tym idzie, niemożność jego opisu. W napisanym wspólnie z Andruchowyczem eseju „Moja Europa”, Stasiuk przyrównał stary kontynent do „talerza z jakimś nieudanym daniem”, określając Holandię jako „musztardę Beneluksu”. Gdyby nie to, że książka Chomątowskiej pochodzi już sprzed niemal sześciu lat, można byłoby mieć nadzieję, że jej lektura będzie miała pozytywny wpływ na Stasiuka, że przekona go co do tego, że można podróżować po Zachodzie w podobnym stylu, w jakim on robi to „po drugiej stronie mapy”, że niezwykle ciekawy byłby opis Zachodu, utrzymany w specyficznej poetyce autora „Jadąc do Babadag”.

Wydaje się, że książka Chomątowskiej, po początkowej brawurze, im bliżej końca (czyli im bardziej bohaterom kończą się guldeny),tym bardziej wytraca swoje tempo i humor, stając się przesadnie szczegółowa, ale być może taki właśnie był zamysł autorki – by oddać w pełni klimat holenderskiej podróży, należało opisać ją dokładnie, od początku do końca, z blaskami i cieniami, nie skupiając się jedynie na włóczęgach po coffee shopach i squatach, ale pokazać również niełatwy los emigranta zarobkowego. Wierzę, że Chomątowska pisała tę książkę w takim właśnie zeszycie, jakiego istnienie sugeruje wydanie – i po prostu oddała go czytelnikom w całości, nie ujmując zeń ani przecinka. Wszak prawdziwe książki pisze się w zeszytach. Zwłaszcza takie książki – zapiski z podróży, emigracji, sporządzane na marginesach i poboczach.

„Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie” nie może oczywiście pretendować do miana przewodnika po Niderlandach, czy nawet po samym tylko tytułowym mieście. Ale jest to udana, słodko-gorzka opowieść o tym, że możliwe jest porozumienie ponad podziałami. Między dwoma narodami, a także przede wszystkim – wewnątrz jednego narodu. Słodka, bo pokazuje (udaną niekiedy) pogoń za wolnością. Gorzka, bo potwierdza popularny pogląd, że największym możliwym wrogiem Polaka na emigracji jest inny Polak. (Autorka przedstawia na marginesie obraz zatęchłej, bogoojczyźnianej, często jeszcze przedwojennej Polonii holenderskiej). Jeśli można z książki Beaty Chomątowskiej wyciągnąć jakąś lekcję, to z pewnością brzmi ona następująco: już najwyższy czas na polskie „fatsoen”.

PRAWDZIWE KSIĄŻKI PISZE SIĘ W ZESZYTACH

I jak tu nie oceniać książki po okładce, skoro „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie” jest pod tym względem przykładem edytorskiego majstersztyku? Ile takich zeszytów zaczerniło się w młodości – nie tylko w szkole, ale przede wszystkim pamiętnikami, sentencjami, poezją, czy nieporadnymi próbami prozatorskimi?

„Prawdziwych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
468
105

Na półkach:

JEZUS MARIA. Ten skłot w kościele to jest dokładnie ten sam, w którym mój facet spędził młodość. I w Speeltuin, która nadal radośnie sobie działa.

NIEPRAWDOPODOBNE.

Chomętowską znałam już ze "Stacji Muranów", a że na początku 2018 roku nader dziwnym zbiegiem okoliczności wylądowałam niedaleko Bredy, rozpoczynając całkowicie nowy etap życia, to łapczywie sięgnęłam po "Prawdziwych przyjaciół[...]" z nieukrywaną nadzieją, że dobra pisarka pomoże mi odnaleźć się w nowym otoczeniu. Nie zawiodłam się. Holendrów trudno jest opisać ogólnie, podobnie jak Polaków zresztą, ale pewne zwyczaje właściwe nawet jeśli nie całemu narodowi, to przynajmniej poszczególnym prowincjom, są już łatwiejsze do uchwycenia. Wszystko, co w książce napisano, po ponad dwudziestu latach sprawdza się nadal doskonale. To prawda, że północ jest sztywna, a Brabancja o wiele bliższa typowej słowiańskiej naturze (czymkolwiek by ona była). Tak, to bardzo prawdopodobne, że prędzej czy później ukradną ci rower, przemalują i sprzedadzą za 30 Euro na Marktplaats albo gdzieś w parku, więc lepiej nie wysilaj się na miętową zieleń Batavusa Old Dutch i rattanowe koszyki, bo i tak szlag to wszystko trafi. Tak, kiedy idziesz na wesele, to zjesz sobie różne takie krakersy i napijesz się piwka, ale o wystawnym obiedzie za hajs rodziców albo banku zapomnij. Tak, holenderski, zwłaszcza ten północny, brzmi trochę jak dławienie się makaronem połączone ze szczekaniem, ale jest w tym języku przedziwna uroda. Tak, może i Breda nie będzie czymś, o czym marzysz od dziecka, bo czy ktokolwiek słyszał kiedyś nastolatka, który twierdzi, że marzeniem jego życia jest znaleźć się w Brabancji, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że kiedy już tam trafisz, to się a) zakochasz, b) zechcesz tam pozostać lub c) przynajmniej co jakiś czas tam wrócić.

JEZUS MARIA. Ten skłot w kościele to jest dokładnie ten sam, w którym mój facet spędził młodość. I w Speeltuin, która nadal radośnie sobie działa.

NIEPRAWDOPODOBNE.

Chomętowską znałam już ze "Stacji Muranów", a że na początku 2018 roku nader dziwnym zbiegiem okoliczności wylądowałam niedaleko Bredy, rozpoczynając całkowicie nowy etap życia, to łapczywie sięgnęłam po...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1146
417

Na półkach: ,

Kupiłam te książkę po jakiejś entuzjastycznej recenzji w TV. I jestem totalnie rozczarowana. Albo gust mam tak kiepski,że zupełnie nie pokrywa się z redaktorem prowadzącym program albo to nie było o tej książce. Bo ta "moja" jest zupełnie przeciętna. Spodziewałam się opowieści o życiu młodych ludzi w Holandii i ich spostrzeżeń na temat tamtejszej kultury i stylu życia zwykłych obywateli a dostałam bełkot stałych bywalców coffee shop'ów i kiepskiej studentki nastawionej tylko na wegetacje gdziekolwiek byle za granicą. Pani co prawda pisze,że nie jest to dokument.Niektóre fakty miały miejsce ale cześć jest wymyślona. Tylko po co? Nie podniosło to walorów literackich wcale.

Kupiłam te książkę po jakiejś entuzjastycznej recenzji w TV. I jestem totalnie rozczarowana. Albo gust mam tak kiepski,że zupełnie nie pokrywa się z redaktorem prowadzącym program albo to nie było o tej książce. Bo ta "moja" jest zupełnie przeciętna. Spodziewałam się opowieści o życiu młodych ludzi w Holandii i ich spostrzeżeń na temat tamtejszej kultury i stylu życia...

więcej Pokaż mimo to

avatar
957
794

Na półkach: , ,

Okładka książki natychmiast przykuwa uwagę, przypomina zeszyt, szary, tekturowy, na którym można sobie pomazać, zagrać w kółko i krzyżyk – tak to właśnie wygląda.

A w środku barwna opowieść o Holandii, dokąd autorka wyrusza autostopem na stypendium, zaś towarzyszący jej R. ma zapewnić wsparcie. Jest rok 1999, u nas kapitalizm dopiero raczkuje, a kraj tulipanów to prawdziwy Zachód z otwartością na potrzeby obywateli, także te w dziedzinie narkotyków. Młodzi ludzie korzystają z możliwości, jakie się przed nimi otwierają.

Chomątowska ciekawie i jak się wydaje bardzo szczerze relacjonuje półtoraroczny pobyt w Holandii. Wiele dowiedziałam się o tym kraju i jego mieszkańcach tak różniących się od nas pod względem kulturowym. Ucząc się i pracując, Beata i R. (ten tylko pracując) mają okazję poznać mentalność Holendrów i ich zwyczaje. Przekonują się „na własnym żołądku”, że idąc z wizytą nie ma co liczyć na jedzenie, za to kawy pije się tu średnio trzy filiżanki na osobę. Przerwa kawowa, koffie tijd, to u nich rytuał, zamiera wtedy życie, interesanci zaś cierpliwie czekają, aż wszyscy się pokrzepią małą czarną, oczywiście z expresu.

Nigdy nie byłam w Holandii, ale po przeczytaniu tej książki wiem o niej sporo. Opisy dotyczą nie tylko Bredy, zanim bohaterowie do niej dotarli, odwiedzili też inne miejsca, spotkali rodaków, od których jednak starali się stronić. Końcówka pobytu pokaże, że rodzina i znajomi znajomych mają jednakże swoje prawa.

Bardzo dobrze czytało mi się Chomątowską, ciekawy język, wtrącane tu i ówdzie słowa i zwroty niderlandzkie, humor i celność spostrzeżeń. Myślę, że sięgnę po jej inne książki.

Okładka książki natychmiast przykuwa uwagę, przypomina zeszyt, szary, tekturowy, na którym można sobie pomazać, zagrać w kółko i krzyżyk – tak to właśnie wygląda.

A w środku barwna opowieść o Holandii, dokąd autorka wyrusza autostopem na stypendium, zaś towarzyszący jej R. ma zapewnić wsparcie. Jest rok 1999, u nas kapitalizm dopiero raczkuje, a kraj tulipanów to prawdziwy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
52
26

Na półkach: , ,

Uważam, że książka jak najbardziej warta jest przeczytania. Autorka już pod koniec lat '90tych definiuje bowiem współczesny exodus Polaków na zachód. Czy nam się podoba, czy nie punkt widzenia autorki i postawa bohaterów fabuły, fakty są takie, że niestety, ale w dużej mierze na niderlandzką emigrację wyjeżdżają ludzie, którzy budują taki, a nie inny obraz Polaka. Autorka oprócz moich lustrzanych spostrzeżeń (2 lata mieszkałam w Nl) dotyczących Polaków, fantastycznie, moim zdaniem, opisuje zwyczaje Holendrów i relacje, które się nieśmiało zawiązują pomiędzy tymi dwoma nacjami. Polecam, gdyż mi się czytało tę książkę z zapartym tchem, zwłaszcza mając za ścianą holenderskich sąsiadów.

Uważam, że książka jak najbardziej warta jest przeczytania. Autorka już pod koniec lat '90tych definiuje bowiem współczesny exodus Polaków na zachód. Czy nam się podoba, czy nie punkt widzenia autorki i postawa bohaterów fabuły, fakty są takie, że niestety, ale w dużej mierze na niderlandzką emigrację wyjeżdżają ludzie, którzy budują taki, a nie inny obraz Polaka. Autorka...

więcej Pokaż mimo to

avatar
297
207

Na półkach: , , ,

Holandia - tak blisko, a taka inna, jakby z drugiego końca świata. Tym bardziej wydaje się inna, gdyż jej obraz przedstawiony jest z perspektywy polskich gastarbeiterów, a więc obraz codziennej Holandii w najlepszym wydaniu.

Jest to opowieść o kraju liberalnym, ale jak się okazuje nie bez przesady, i odnajdywaniu swojego miejsca po latach peerelowskiej siermięgi. Swoje robi też czas - inaczej postrzegamy Zachód teraz niż pod koniec lat 90. Tym ciekawiej się to czyta teraz, po upływie tylu lat.

Nie wszystko w tej historii mi się podobało, jednak czytało się to bardzo dobrze. Pochwalić trzeba zwłaszcza pamięć do detali sprzed tylu lat, co dodatkowo ubarwia opowieść i pozwala zrozumieć kontekst niektórych wydarzeń.

Przyjemna lektura nie tylko dla sympatyków Autorki i fanów kraju tulipanów.

Holandia - tak blisko, a taka inna, jakby z drugiego końca świata. Tym bardziej wydaje się inna, gdyż jej obraz przedstawiony jest z perspektywy polskich gastarbeiterów, a więc obraz codziennej Holandii w najlepszym wydaniu.

Jest to opowieść o kraju liberalnym, ale jak się okazuje nie bez przesady, i odnajdywaniu swojego miejsca po latach peerelowskiej siermięgi. Swoje...

więcej Pokaż mimo to

avatar
194
17

Na półkach:

Wybrałam książkę po okładce ! Ale tylko dlatego, że jest urocza. Jak stary zeszyt, do tego pobazgrany. No i co z tego, że nie ocenia się książki po okładce? Liczy się wnętrze? Więc przechodzę do wnętrza.
Historia dwójki bohaterów- Beaty i R.- którzy w latach 90-tych, kiedy to podróże raczej nie były czymś szczególnie powszechnym, tanie loty nie istniały(tak mi się wydaje),pojechali do Holandii. Sex, drugs and rock'n'roll. Przygoda życia dwojga bohaterów opisana w fajny i przyjemny sposób. Chociaż szczerze mówiąc długo nie mogłam określić czy książka mi się podoba, czy niekoniecznie. Zabierałam się za nią kilka razy, po okładce spodziewając się czegoś co najmniej genialnego. Po przemyśleniach mogę z czystym sumieniem polecić ją każdemu, kto chce przez chwilę pobyć w świecie młodych tamtych czasów, w pięknej Bredzie,poznając głównych bohaterów i ich przyjaciół. Bo przecież prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie.

Wybrałam książkę po okładce ! Ale tylko dlatego, że jest urocza. Jak stary zeszyt, do tego pobazgrany. No i co z tego, że nie ocenia się książki po okładce? Liczy się wnętrze? Więc przechodzę do wnętrza.
Historia dwójki bohaterów- Beaty i R.- którzy w latach 90-tych, kiedy to podróże raczej nie były czymś szczególnie powszechnym, tanie loty nie istniały(tak mi się wydaje),...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    364
  • Przeczytane
    231
  • Posiadam
    76
  • 2014
    8
  • Ulubione
    5
  • Literatura polska
    5
  • Teraz czytam
    4
  • Chcę w prezencie
    4
  • E-book
    3
  • Przeczytane w 2014
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie


Podobne książki

Przeczytaj także