Wieczorem przyjdź na zócalo

- Kategoria:
- literatura podróżnicza
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2013-05-16
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-05-16
- Liczba stron:
- 364
- Czas czytania
- 6 godz. 4 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788308050880
- Tagi:
- Ameryka Środkowa Meksyk Gwatemala Honduras Salwador podróże literatura podróżnicza
Fascynująca podróż do serca Ameryki Środkowej.
Malownicza opowieść drogi przybliżająca piękno Ameryki Środkowej: Meksyku, Gwatemali, Salwadoru i Hondurasu.
Poznawanie smaków, zapachów, miejsc i zwyczajów. Niespieszne przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Rozmowy, obserwowanie życia tamtejszych miasteczek. Góry, egzotyczna przyroda, gwarne miasta, pozostałości kultury Majów, wulkany, Indianie i ludność karaibska.
Michał Głombiowski dociera do miejsc, o których marzy każdy prawdziwy i wirtualny podróżnik: nieco zapomnianych, na uboczu, ale pokazujących rzeczywiste oblicze poszczególnych krajów. Gdzie bije serce zócalo – gwarnych placyków Ameryki Środkowej.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Przyjdź, poznaj, pozostań…
Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej. Tak twierdził wybitny reportażysta Ryszard Kapuściński, który doskonale wiedział, o czym mówi. Grono obieżyświatów, „zarażonych podróżą”, chętnie opowiadające o swoich wyprawach, poszerzył Michał Głombiowski. Dziennikarz, redaktor, fotograf, podróżnik, a ostatnio pisarz (debiutował w 2012 roku „Trzecim dniem”) - człowiek, który podróżuje wolno, by niczego nie przegapić, dość skrupulatnie notując własne wrażenia. Swoją najnowszą publikacją, reportażem podróżniczym, „Wieczorem przyjdź na zócalo” dziennikarz pragnie przybliżyć odległą Amerykę Środkową, będącą najczęściej dla nas, Polaków, mimo swego kolorytu, białą plamą na mapie. Głombiowski podróżuje, podziwia, zwiedza i spotyka ciekawych ludzi – swoich bohaterów - mających jakąś interesującą historię do opowiedzenia albo będących „znakiem rozpoznawczym” miejsca swojego życia…
Michał Głombiowski przez trzy miesiące podróżował przez rozwinięty gospodarczo Meksyk, mającą kilka obliczy Gwatemalę, „mały jak orzeszek” Salwador (posiadający w zamian za to idealne plaże dla surferów: El Tuneo, La Libertad, Punta Roca) i „krainę koniolubów”, czyli Honduras. Znosił cierpliwie wilgoć, upał, tropikalne, intensywne (na szczęście krótkotrwałe!) ulewy, niewygodne, dostosowane do Latynosów i Indian środki lokomocji (i mrożącą krew w żyłach klimatyzację),niski standard w hotelach czy głośnych turystów dookoła. Rozmawiał z mieszkańcami, chadzał po urokliwych miastach z domami o kolorowych fasadach, sycił oczy egzotycznymi krajobrazami i przyrodą (m.in. kolibry, pelikany brunatne, włochate pająki pod łóżkiem hotelowym…),a podniebienie orientalnymi smakami. Wreszcie trafił na zócalo, główny plac miasta, bez którego nie ma Ameryki Środkowej: Zazwyczaj na zócalo stoi kamienna katedra z dwoma wieżami, ewentualnie kościół, ale on też musi mieć wieże. To serce miasta, gdzie przez całą dobę tętni życie: na zócalo można się spotkać, poplotkować, potańczyć, coś zjeść, a nawet coś ugotować! Jeśli nie ma cię tam wieczorem, to tak jakby nie było całego dnia, mawiają tubylcy.
Motywem pojawiającym się wciąż podczas podróży Głombiowskiego są ocalałe ślady po cywilizacji Majów, która go pasjonuje, zadziwia i stanowi dla niego zagadkę. Poprzez Johna Lloyda Stephensa – ojca archeologii Majów, który za 50 dolarów kupił jedno z najważniejszych ich miast, przez miasto Majów – Tikal, największe, znane z doskonałej akustyki, boisko Majów w Chichén Itzá czy gatunek drzewa sadzonego przez tę grupę ludów indiańskich – ceibę, autor stara się zaintrygować nas ich historią. Ale nie tylko nią. Jest też w Méridzie, której gospodarka opiera się na sizalu - włóknie, z którego Meksykanie robią hamaki, bo m.in. chroni ono przed ukąszeniem komarów. Dowiaduje się, jak kupić dobrą panamę, z czego powinna być zrobiona oraz jak sprawdzić, czy nie jest jedynie jej marną podróbką. Za jego przyczyną „rozgryzamy” usługi dentystyczne w Gwatemali i wiemy, dlaczego tak wielu jej mieszkańców ma usta pełne złotych zębów. Dość interesującym, aczkolwiek całkowicie innym zagadnieniem, jest gwatemalski system ogrzewania wody, naturalny system transportowy – mecapal - wykorzystujący siłę pleców i karku oraz taniec Punta, mający wiele wspólnego z teledyskami hip-hopowców z USA, o tym też w „Wieczorem…”. Odwiedzamy plantację kawy i bananów (przy okazji powspominamy atrakcyjną i dobrze nam znaną z reklamy Mrs Chiqiutę) i podpatrujemy lokalną kuchnię. Głombiowski jadł posiłki i pił pyszną czekoladę, przygotowaną ze składników zrodzonych przez ziemię, po której chodził. Jako przykład warto także podać: tapado, zupę przyrządzaną z tego, co akurat było pod ręką i ucuado – mleczny koktajl z owocami (do kupienia w całej Ameryce Środkowej, co istotne nie w każdym miejscu tak samo smaczny!). Żeby narobić czytelnikom apetytu dorzucił jeszcze coco loco i pances de coco, brzmi pysznie, prawda? Co ciekawe, w Meksyku uprawia się jedną z najlepszych kaw świata, a Meksykanie zamiast niej podają słodki ulepek ewentualnie lurę, której nie da się pić! Czemu? Przeczytajcie sami!
Autor wspomina krótko o wojnach gangów, szamanach, wojnie futbolowej, menoitach, Garifunach (ich język to mieszanka dialektu Karaibów i Arawaków, a do tego sporo hiszpańskiego, angielskiego i francuskiego),których słownictwo jest podzielone na męskie i damskie – pełna egzotyka! Dowiemy się także, czemu pan Michał poczuł się jak kolonizator w Gwatemali, czym zajmują się ankieterzy w Salwadorze, gdzie zjeść prawdziwie gwatemalskie jedzenie i co to są Chicken Busy. I wiele innych ciekawych rzeczy także…
Wyprawa Głombiowskiego to prawdziwa gratka dla osób lubiących poznawać nowe kultury, otwartych na innych ludzi, znoszących cierpliwie trudy podróży. Pewnie wielu chciałoby tak jak on zasypiać słysząc szumiący ocean, rankiem szukać kokosów albo beztrosko przeskakiwać wysokie fale, a wieczorem zasiąść na zócalo i poczuć atmosferę tych egzotycznych miejsc. Ponieważ nie każdemu będzie to dane, warto sięgnąć po książkę „Wieczorem przyjdź na zócalo”, by odkryć ducha Ameryki Środkowej, która nigdy nie zasypia i przyjemnie zaskakuje. W publikacji brakowało mi odrobinę szybszego tempa i zdjęć, które swoim kolorytem, wzmocniłyby wrażenia tekstowe. No cóż, pewnie i tu zadecydowały względy ekonomiczne...
Agnieszka Biczyńska
Książka na półkach
- 225
- 81
- 37
- 5
- 4
- 3
- 3
- 3
- 3
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
To, co uchodzi Głombiowskiemu w krótkich tekstach do Travelera, kompletnie nie zdaje egzaminu w dłuższej formie. Ta książka wygląda jak zlepek migawek do scrapbookowych wspomnień z podróży. A może i nawet gorzej, bo w scrapbooking wkładamy dużo więcej serca i przemyśleń. Urywane krótkie fragmenty, najczęściej zaczynające się upierdliwym zabiegiem autora - wrzuceniem czytelnika w środek dialogu nie wiadomo z kim, nie wiadomo gdzie, powodują dezorientację. Nie umiem sobie wyobrazić trasy autora, miejsca, które w rzeczywistości są zapewne fascynujące, wypadają tak blado, bo autor jest znowu zdegustowany faktem, że wypił niesmaczną kawę i koniecznie musi nam o tym napisać. Motyw niedobrej kawy przewijający się przez karty książki jest do bólu denerwujący. I taki jest wydźwięk całej książki, ta Ameryka Środkowa to nic, tylko syf, kiła i mogiła, a raczej syf, niebezpiecznie i niedobra kawa. Wielokrotnie miałam odczucie, że to jest pamiętnik typowego roszczeniowego, uprzedzonego turysty, a nie kogoś, kto uważa się za podróżnika.
To, co uchodzi Głombiowskiemu w krótkich tekstach do Travelera, kompletnie nie zdaje egzaminu w dłuższej formie. Ta książka wygląda jak zlepek migawek do scrapbookowych wspomnień z podróży. A może i nawet gorzej, bo w scrapbooking wkładamy dużo więcej serca i przemyśleń. Urywane krótkie fragmenty, najczęściej zaczynające się upierdliwym zabiegiem autora - wrzuceniem...
więcej Pokaż mimo toNie dałam rady przebrnąć do końca, mimo chęci. Skończyłam na 150 stronie, dość wymęczona lektura. Garść faktów, sypnięta z turystycznej relacji. Mam mętlik w głowie, czy cos sie z tej ksiazki ciekawego wgl dowiedziałam. Taki misz-masz. Meksyk kraj barwny i z duszą przedstawiony, dość miałko. Zły wybór krajoznawczy. Spodziewałam się barwnej podróży, po kraju Azteków, zachęcona nazwą i okładką, a dostałam suchą broszurkę z gazety politycznej (metafora). Jakoś tak mnie nie porwało...
Opisywani ludzie i miejsca, trochę mało emocjonalnie. Choć dostałam parę ciekawostek o miejscach, jakkolwiek danie niezbyt smaczne.
Nie dałam rady przebrnąć do końca, mimo chęci. Skończyłam na 150 stronie, dość wymęczona lektura. Garść faktów, sypnięta z turystycznej relacji. Mam mętlik w głowie, czy cos sie z tej ksiazki ciekawego wgl dowiedziałam. Taki misz-masz. Meksyk kraj barwny i z duszą przedstawiony, dość miałko. Zły wybór krajoznawczy. Spodziewałam się barwnej podróży, po kraju Azteków,...
więcej Pokaż mimo toZ cyklu - byłem poza Europą, to napiszę reportaż. A nuż się sprzeda.
Autor "Wieczorem przyjdź na Zocalo" liznął Ameryki Środkowej (3 miesięczna podróż). Trochę o niej poczytał (ale nie aż tyle, żeby nie mylić krwawych Azteków z co do zasady niekrwawymi Majami - cóż jeden pies, i to i to Indianie). I uznał, że jego przełomowe przemyślenia trzeba koniecznie opublikować. Jak pomyślał, tak zrobił. Za to Ty czytelniku nie musisz, tego wyrobu reportażopodobnego czytać.
Naprawdę już lepiej sięgnąć po Cejrowskiego.
Z cyklu - byłem poza Europą, to napiszę reportaż. A nuż się sprzeda.
więcej Pokaż mimo toAutor "Wieczorem przyjdź na Zocalo" liznął Ameryki Środkowej (3 miesięczna podróż). Trochę o niej poczytał (ale nie aż tyle, żeby nie mylić krwawych Azteków z co do zasady niekrwawymi Majami - cóż jeden pies, i to i to Indianie). I uznał, że jego przełomowe przemyślenia trzeba koniecznie opublikować. Jak...
Łatwa i przyjemna lektura. Bez głębszych przemyśleń i wgryzania się w miejsca, które autor odwiedził. Dziennik z podróży, który równie dobrze mógłby zostać w szufladzie autora. Dobra pozycja dla tych, którzy wybierają się do Ameryki Środkowej i chcą zobaczyć jak tam jest, tak na "pierwszy rzut oka". Czytelnik przespaceruje się kilkoma zocalo i poobserwuje życie mieszkańców. Plus za plastyczne opisy i łatwość pióra.
Łatwa i przyjemna lektura. Bez głębszych przemyśleń i wgryzania się w miejsca, które autor odwiedził. Dziennik z podróży, który równie dobrze mógłby zostać w szufladzie autora. Dobra pozycja dla tych, którzy wybierają się do Ameryki Środkowej i chcą zobaczyć jak tam jest, tak na "pierwszy rzut oka". Czytelnik przespaceruje się kilkoma zocalo i poobserwuje życie mieszkańców....
więcej Pokaż mimo toNudą wieje już od pierwszej strony. Odwiedziłem opisywane przez Głombiowskiego strony dwukrotnie, na szczęście za czytanie jego książki zabrałem się tuż po, a nie przed odbyciem podróży.Jak można barwny, inspirujący świat przedstawić w tak drętwy sposób? To książka bez przysłowiowego "jaja".
Nudą wieje już od pierwszej strony. Odwiedziłem opisywane przez Głombiowskiego strony dwukrotnie, na szczęście za czytanie jego książki zabrałem się tuż po, a nie przed odbyciem podróży.Jak można barwny, inspirujący świat przedstawić w tak drętwy sposób? To książka bez przysłowiowego "jaja".
Pokaż mimo tobardzo ciekawa relacja z podróży po paru krajach Ameryki Środkowej. zaczynamy od Meksyku, typowych i obleganych przez turystów miejscach by uciec i do Gwatemali, i na Salwador oraz do Hondurasu. Na początek autor raczy czytelników opisem historii Majów, ich cywilizacji, pokrótce opisuje życie w sennych wioskach i miasteczkach, dowodzi wyższości sizalowych hamaków nad bawełnianymi.
najważniejsze jest dla autora podpatrywanie życia miejscowej ludności, ich zwyczajów i świąt, fiest i codzienności. Opisuje smak potraw, perypetie z miejscowym transportem, osobliwości przyrody jak wulkany i lasy namorzynowe. Czy Cancun oznacza " miasto węży"? Ubarwia swoją relację opisując krwawe zwyczaje Majów, ich precyzyjny kalendarz, losy najeźdźców, architekturę kolonialną itp. Łatwo uzależnić się od lekkiego gawędziarskiego stylu i historyjek bo czyta się z zapartym tchem.
Budzi się nostalgia za tymi barwnymi krajami, podążamy za narratorem do tradycyjnych sklepów i restauracji dla lokalsów by kupić oryginalne farbowane meksykańskie tkaniny czy spróbować dziesiątek potraw z kukurydzy.
bardzo ciekawa relacja z podróży po paru krajach Ameryki Środkowej. zaczynamy od Meksyku, typowych i obleganych przez turystów miejscach by uciec i do Gwatemali, i na Salwador oraz do Hondurasu. Na początek autor raczy czytelników opisem historii Majów, ich cywilizacji, pokrótce opisuje życie w sennych wioskach i miasteczkach, dowodzi wyższości sizalowych hamaków nad...
więcej Pokaż mimo toKogo z was nie nęcą podróże do odległych egzotycznych krain? Pełnych zapierających dech w piersiach widoków, zabytków, nieznanej kultury i cudownych opowieści...
Autor książki relacjonuje nam swoją podróż po Meksyku, Gwatemali, Salwadorze i Hondurasie. Zwiedził słynne miasto Majów Chitzen Itza, pływał po rzekach w poszukiwaniu flamingów, uczestniczył w wieczornych tańcach w sercach wielu miasteczek - placach zwanych Zocalo.
Uwielbiam historie o podróżach do innych krajów, których sama pewnie nigdy nie będę miała okazji odwiedzić. Dzięki tak zwanym powieściom podróżniczym mogę wiele się o nich dowiedzieć. Nie inaczej było z "Wieczorem przyjdź na Zocalo", dzięki której poznałam nieco bliżej dzieje starożytnej cywilizacji Majów oraz teraźniejsze zwyczaje i tradycje mieszkańców Meksyku i okolic. W książce czegoś mi jednak brakowało. Na początku nie potrafiłam sobie tego do końca uzmysłowić, ale po przemyśleniach odkryłam, że tym czymś jest... humor oraz opisy przemyśleń i przeżyć wewnętrznych bohatera. Powieść jak dla mnie jest z lekka przyciężka, brak w niej jakiś zabawnych anegdot czy ironii. Przyzwyczaiłam się do literatury podróżniczej w stylu Wojciecha Cejrowskiego (przeczytałam sporo jego dzieł) i chyba dlatego "Wieczorem..." wydała mi się zbyt sucha, momentami nawet jak książka naukowa lub też historyczna.
Dla miłośników podróży ta powieść jest bezcenna, zawiera mnóstwo ciekawych informacji, które naprawdę warto znać. Jest jednak pisana bez szczególnych emocji, bardziej na bazie suchych faktów, niż przeżyć z nimi związanych. Także, co kto lubi, przeczytać na pewno warto.
Kogo z was nie nęcą podróże do odległych egzotycznych krain? Pełnych zapierających dech w piersiach widoków, zabytków, nieznanej kultury i cudownych opowieści...
więcej Pokaż mimo toAutor książki relacjonuje nam swoją podróż po Meksyku, Gwatemali, Salwadorze i Hondurasie. Zwiedził słynne miasto Majów Chitzen Itza, pływał po rzekach w poszukiwaniu flamingów, uczestniczył w wieczornych tańcach...
Tam, gdzie biją serca tubylców
Michał Głombiowski, dziennikarz, fotograf i podróżnik, zaprasza w podróż śladami kultury Majów w Ameryce Środkowej – przez Meksyk, Gwatemalę, Salwador i Honduras. Jego książka to plon ponad trzymiesięcznej wyprawy przez fascynujące, egzotyczne, niezwykle popularne i te mniej znane miejsca.
„Wieczorem przyjdź na zócalo” jest dziennikiem podróży lub powieścią drogi. Próżno tu jednak szukać spiesznej akcji, zawrotnego tempa i krajobrazów migających za oknami samochodów. Autor nie skupia się na spektakularnych aspektach podróży, więc nie poczujemy wiatru we włosach, a lektura nie podniesie nam poziomu adrenaliny. Jeśli jednak czytelnik ma we krwi wędrówkę i włóczęgę, powinien docenić tę publikację, autor ukazuje bowiem prawdziwe oblicze turystycznych atrakcji. „Poznać, pobyć, zrozumieć” – to filozofia podróżowania Michała Głombiowskiego. Sięgając po książkę zapomnijmy o pośpiechu i zagonionym życiu. Mieszkańcy tropików i ciepłych krajów mają specyficzny temperament, ich życie płynie w zupełnie innym rytmie, do którego autor harmonijnie się dostosowuje. Jego podróż nie przypomina wyścigu z czasem i nie trzyma się przewodników. Pewne trasy są zaplanowane, inne podróżnik wybiera intuicyjnie lub kieruje się radami tubylców. Narracja książki stanowi odzwierciedlenie jego sposobu zwiedzania. Jest w niej czas na kontemplację, celebrowanie widoków i zabytków, ale też refleksja nad losem człowieka i zaduma nad historią.
Autor zatrzymuje się w każdym miejscu na kilka dni. Zwiedza okolicę, rozmawia z mieszkańcami, kosztuje regionalnych potraw. Można być pewnym, że pojawi się tam, gdzie najmocniej biją tubylcze serca. Dlatego często zaglądamy na zócalo – plac w centralnym miejscu niemal każdego miasta Ameryki Środkowej, z pięknymi kamienicami w stylu kolonialnym, z kościołem i mnóstwem zieleni, gdzie odbywają się spotkania towarzyskie, tańce i występy. Gdy tylko zapada zmierzch, pojawiają się stoiska z jedzeniem, stoliki, ławki i muzyka. To niezwykle barwne i gwarne miejsca, gdzie można poczuć lokalne „smaczki”, zrobić niezwykłe zdjęcia, gdzie można dotknąć pulsu codziennego życia mieszkańców…
Dzięki zwolnionej narracji autor realistycznie przedstawia uroki wyprawy. Nie możemy przecież liczyć na same atrakcje. Jednym z aspektów podróżowania jest oczekiwanie – długie godziny spędzane na dworcach bądź w autobusach, gdyż lokalne linie nie kursują według rozkładu, a kierowca rusza dopiero wtedy, gdy pojazd zaczyna pękać w szwach. Pomimo niespiesznej relacji krajobrazy i tak zmieniają się jak w kalejdoskopie. Poznamy jedną z najsłynniejszych plaż (a raczej dwudziestokilometrowe wybrzeże z sypkim, białym piaskiem) w Cancún; zachwycimy się słynnymi ruinami w Chichén Itzá, Palenque, Copán, Tikál – zagubionymi w wilgotnej i dusznej dżungli; odwiedzimy górskie kurorty, rezerwaty zwierząt, miasto zdominowane przez artystów malarzy i rzeźbiarzy; poznamy proces suszenia kawy na plantacji i zobaczymy rozległe majątki ziemskie zamożnych hodowców bydła; wreszcie wybierzemy się na wycieczkę, podczas której będziemy mogli poczuć na twarzy temperaturę lawy wypływającej z czynnego wulkanu.
„Wieczorem przyjdź na zócalo” to dziennik napisany z pasją i wrażliwością. Jego lektura uświadomi czytelnikowi jak różnorodna i wielobarwna jest Ameryka Środkowa, z jej przebogatym folklorem, historią i wielokulturowym społeczeństwem. Jestem pewna, że uważny czytelnik odnajdzie w opowieści Głombiowskiego echa książek Cerama, Kapuścińskiego, a nawet Johna Lloyda Stephensa (ojca archeologii Majów) i Fredericka Catherwooda.
http://ksiazkioli.blogspot.com/2013/08/wieczorem-przyjdz-na-zocalo-micha.html
http://www.obliczakultury.pl/literatura/kultura/kultura/3722-wieczorem-przyjdz-na-zocalo-michal-glombiowski-recenzja
Tam, gdzie biją serca tubylców
więcej Pokaż mimo toMichał Głombiowski, dziennikarz, fotograf i podróżnik, zaprasza w podróż śladami kultury Majów w Ameryce Środkowej – przez Meksyk, Gwatemalę, Salwador i Honduras. Jego książka to plon ponad trzymiesięcznej wyprawy przez fascynujące, egzotyczne, niezwykle popularne i te mniej znane miejsca.
„Wieczorem przyjdź na zócalo” jest dziennikiem...
Cudnie przenosi do Meksyku , Gwatemali ... nie chce sie kończyć czytać , nie tylko dla podróżników
Cudnie przenosi do Meksyku , Gwatemali ... nie chce sie kończyć czytać , nie tylko dla podróżników
Pokaż mimo toFajnie opisane zwyczaje i tradycje Meksykanów miasteczko po miasteczku czułam się jakbym towarzyszyła w podróży autorowi...
Fajnie opisane zwyczaje i tradycje Meksykanów miasteczko po miasteczku czułam się jakbym towarzyszyła w podróży autorowi...
Pokaż mimo to