Pyongyang: A Journey in North Korea
Guy Delisle was born in Quebec City in 1966 and has spent the last decade living and working in the South of France with his wife and son. Delisle has spent ten years, mostly in Europe, working in animation, an experience that taught him about movement and drawing. He is now currently focusing on his cartooning. Delisle has written and drawn six graphic novels, including "Pyongyang," his first graphic novel in English. A YALSA Best Book for Young AdultsA YALSA Great Graphic Novel for Teens Famously referred to as one of the "Axis of Evil" countries, North Korea remains one of the most secretive and mysterious nations in the world today. In early 2001 cartoonist Guy Delisle became one of the few Westerners to be allowed access to the fortress-like country. While living in the nation's capital for two months on a work visa for a French film animation company, Delisle observed what he was allowed to see of the culture and lives of the few North Koreans he encountered; his findings form the basis of this graphic novel. "Guy Delisle is a wry 37-year-old French Canadian cartoonist whose work for a French animation studio requires him to oversee production at various Pacific Rim studios on the grim frontiers of free trade. His employer puts him up for months at a time in 'cold and soulless' hotel rooms where he suffers the usual maladies of the long-term boarder: cultural and linguistic alienation, boredom, and cravings for Western food and real coffee. Delisle depicts these sojourns into the heart of isolation in the] brilliant graphic novel . . . "Pyongyang.""--"Foreign Affairs" "Guy Delisle is a wry 37-year-old French Canadian cartoonist whose work for a French animation studio requires him to oversee production at various Pacific Rim studios on the grim frontiers of free trade. His employer puts him up for months at a time in 'cold and soulless' hotel rooms where he suffers the usual maladies of the long-term boarder: cultural and linguistic alienation, boredom, and cravings for Western food and real coffee. Delisle depicts these sojourns into the heart of isolation in the] brilliant graphic novel . . . "Pyongyang.""--"Foreign Affairs"
""
"In 2001, French-Canadian cartoonist Delisle traveled to North Korea on a work visa to supervise the animation of a children's cartoon show for two months. While there, he got a rare chance to observe firsthand one of the last remaining totalitarian Communist societies. He also got crappy ice cream, a barrage of propaganda and a chance to fly paper airplanes out of his 15th-floor hotel window. Combining a gift for anecdote and an ear for absurd dialogue, Delisle's retelling of his adventures makes a gently humorous counterpoint to the daily news stories about the axis of evil, a "Lost in Translation" for the Communist world. Delisle shifts between accounts of his work as an animator and life as a visitor in a country where all foreigners take up only two floors of a 50-story hotel. Delisle's simple but expressive art works well with his account, humanizing the few North Koreans he gets to know (including 'Comrade Guide' and 'Comrade Translator'),and facilitating digressions into North Korean history and various bizarre happenings involving brandy and bear cubs. Pyongyang will appeal to multiple audiences: current events buffs, "Persepolis" fans, and those who just love a good yarn."--"Publishers Weekly""" ""Pyongyang" documents the two months French animator Delisle spent overseeing cartoon production in North Korea, where his movements were constantly monitored by a translator and a guide, who together could limit his activities but couldn't restrict his observations. He records everything from the omnipresent statues and portraits of dictators Kim Il-Sung and Kim Jong-Il to the brainwashed obedience of the citizens. Rather than conveying his disorientation through convoluted visual devices, Delisle uses a straightforward Eurocartoon approach that matter-of-factly depicts the mundane absurdities he faced every day. The gray tones and unembellished drawings reflect the grim drabness and the sterility of a totalitarian society. Delisle finds black comedy in the place, though, and makes small efforts at subversion by cracking jokes that go over the humorless translator's head and lending the guide a copy of "1984." Despite such humor, which made his sojourn bearable and overcame his alienation and boredom, Delisle maintains empathy. Viewing an eight-year-old accordion prodigy's robotic concert performance, he thinks, 'It's all so cold . . and sad. I could cry.'"--Gordon Flagg, "Booklist"
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 469
- 305
- 86
- 52
- 41
- 13
- 11
- 10
- 8
- 7
OPINIE i DYSKUSJE
Drugi tom podróżniczej serii komiksowej Guya Delisle’a i tym razem podróż służbowa do stolicy Korei Północnej, czyli tytułowego Pjongjangu. Autor będzie pracował nad animacją filmową i w miarę możliwości pozna trochę ten najbardziej zamknięty kraj na świecie.
Nie była to długa podróż, zatem i powieść nie jest zbyt rozwlekła. Mam wrażenie, że znacznie mniej jest tutaj ciekawostek o odwiedzanym miejscu niż było to w przypadku tomu o Chinach. Ciężko jednak mieć pretensje, bo Korea Północna naprawdę jest bardzo specyficzna.
Nie będzie tutaj swobodnego zwiedzania miasta, włóczenia się po ulicach, rozmów z przypadkowymi mieszkańcami, ani lokalnej kuchni.
Były za to wszechobecne wizerunki wodza, permanentne braki prądu, nielegalnie przywiezione radio, Wystawa Przyjaźni, niedokończony do dziś (od 1987 roku) hotel Rjugjong, dużo dziwnej muzyki, sporo zakazów i wszechobecna propaganda, która prawdopodobnie płynie już mieszkańcom tego kraju we krwi.
Drugi tom podróżniczej serii komiksowej Guya Delisle’a i tym razem podróż służbowa do stolicy Korei Północnej, czyli tytułowego Pjongjangu. Autor będzie pracował nad animacją filmową i w miarę możliwości pozna trochę ten najbardziej zamknięty kraj na świecie.
więcej Pokaż mimo toNie była to długa podróż, zatem i powieść nie jest zbyt rozwlekła. Mam wrażenie, że znacznie mniej jest tutaj...
Gut Delisle napisał w swoim komiksie, że o Korei Północnej więcej dowiesz się z prasy, niż od samych mieszkańców tego kraju. Czytając "Pjongjang" opisujący dwumiesięczną wizytę autora w Korei Północnej w 2003 roku, doszedłem do wniosku, że ten kraj to czysty surrealizm. Tam prawa logiki, jak trafnie zauważa Delisle, po prostu nie istnieją. Poziom propagandy jest tak niebotyczny, że przekracza wszelkie granice. Niemniej Koreańczycy, lud prawdziwie wyzwolony, ostatnia ostoja "normalności" na tym świecie, święcie wierzą w otaczających ich bełkot. Po lekturze tego komiksu, rozumiem też lepiej, czemu inne kraje przyzwalają na trwanie tego chorego paradoksu. Odpowiedź jest jedna i w sumie nasuwała się od dawna - biznes.
Guy Delisle przybył do tego paradoksu, zwanego "Rajem na ziemi", w ramach projektu zleconego przez firmę gdzie pracował. Miał pomóc głównemu (i jedynemu) studiu animacji w Korei Północnej, stworzyć projekt kreskówki. Już na starcie nasz rysownik natrafił na serię dziwnych sytuacji, ale to co czekało go potem, przerosło nawet moje wyobrażenie o tym kraju. Wyobraźcie sobie czteropasmową autostradę, którą jedzie... jeden pojazd. Dosłownie jeden. Do tego wlecze się 80 km/h gdyż kierowca przestrzega przepisów. Mało? No to co powiecie na "ochotników" zamiatających (tak, dobrze czytacie) rzeczoną autostradę, którą zbudowano tylko w jednym celu - aby z Pjongjang dojechać do Muzeum Pałacu Przyjaźni. Oczywiście absurdy na tym nie poprzestają. Sam przybytek zbudowano z granitu i wpakowano go w górę, tworząc jednocześnie schron przeciwatomowy. Dlaczego? Aby chronić prezenty, jakie z całego świata otrzymał Kim Ir Sen i jego syn, a jest tego towaru naprawdę dużo. Samo przedstawienie fragmentu kolekcji wprawia w osłupienie, a jednocześnie budzi na ustach czytelnika uśmiech politowania. Szczególnie gdy czytamy wzięte wręcz z kosmosu dane statystyczne, przywoływane przez przewodnika muzeum.
Powyższy przykład to jeden z wielu, tak poronionych sytuacji, a są jeszcze bardziej sfiksowane. Sam Ukochany Przywódca, to w praktyce chodząca wersja Boga. Wszyscy antyczni herosi przy nim wymiękają. Gość jest prezydentem nawet po śmierci, a to czego dokonał za życia, gdyby było prawdą, wprawiłoby w osłupienie. Oto dowód na to, jak ideologia marksistowska potrafi zrównać z ziemią zdrowy rozsądek. Jeśli ktoś twierdzi, że obecnie w Polsce mamy reżim, to lepiej niech sięgnie po ten komiks, przeczyta go i zastanowi się jeszcze raz nad swoimi słowami. Tam człowiek potrafi wyparować, niemal dosłownie, za to że nie ma w klapie kurtki znaczka z Ukochanym Przywódcą. Kurde, można polecieć za to, że znaczek jest brudny. Poziom reżimu jest tam tak absurdalnie wysoki, że przekracza to definicję abstrakcji.
Problem polega na tym, że reżim wytępił wolną wolę pośród mieszkańców tego kraju. Oni naprawdę wierzą w cały ten bełkot. To co zadziwia przyjezdnych, w tym autora komiksu, dla Koreańczyków jest czymś zupełnie normalnym. Tutaj pojawia się kolejny paradoks - kapitalizm jest zły. Wyzysk robotnika jest zły. Wolny rynek jest zły. Niemniej nie przeszkadza to robić Korei Północnej dobrych interesów z sąsiadami czy krajami z innych kontynentów. Nawet Amerykanie, wróg numer jeden, mogą przyjechać do ego kraju, jeśli odpowiednio sypną groszem. Tak więc pieniądz złego kapitalisty, jest dobry zawsze, a Pan i niepodzielny władca tego kraju, ma dość forsy, aby móc kupić granit na zbudowanie ogromnej wieży, ku pamięci swego tatusia.
Guy Delisle zwraca swoim komiksem uwagę na bardzo ważny czynnik. Nawet gdyby wyzwolić Koreę Północną spod jarzma Kimów, to co by to faktycznie dało? Wolność? Ci ludzie nie potrafią samodzielnie myśleć, bo każde sprzeciwienie się słowom umiłowanego przywódcy, równa się zdradzie.Minęło 15 lat od wizyty Delisle w tym dziwnym kraju, zatem sytuacja na pewno tam się tylko pogorszyła. Jego komiks jest ważny i chętnie czytany. Świadczy o tym choćby fakt, ze przedstawiony tutaj album, to już trzecie wydanie tego tytułu w Polsce. Zatem nadal jest zapotrzebowanie na ten komiks, który musi się sprzedawać. W moje opinii trzeba go przeczytać. Choćby po to, aby samemu się przekonać, jak chorą ideologią jest marksizm oraz komunizm. Choć nie jestem pewien, czy to co dzieje się w Korei Północnej, można jeszcze rozpatrywać w tych ramach.
Gut Delisle napisał w swoim komiksie, że o Korei Północnej więcej dowiesz się z prasy, niż od samych mieszkańców tego kraju. Czytając "Pjongjang" opisujący dwumiesięczną wizytę autora w Korei Północnej w 2003 roku, doszedłem do wniosku, że ten kraj to czysty surrealizm. Tam prawa logiki, jak trafnie zauważa Delisle, po prostu nie istnieją. Poziom propagandy jest tak...
więcej Pokaż mimo toUdało mi się w końcu dotrzeć do kolejnego komiksu Guya Delisle – Phenian. I znów autor – kanadyjski rysownik i animator opowiada nam o kawałku swojego życia. Tym razem został wysłany przez swoją firmę do stolicy Korei Północnej, żeby nadzorować prace nad francuskim filmem animowanym.
(Nowe wydanie książki z 2018 roku ma tytuł Pjongjang).
O Korei Połnocnej wiemy – jedna z najmocniej strzeżonych dyktatur na Ziemi. Od czasu do czasu dziennikarze przemycają stamtąd jakieś zdjęcia i filmy. Mimo, że reżim dba, o to, żeby ani na chwilę nie zostawić osób z zewnątrz samych. Cały czas towarzyszą im tłumacze, zaś przemieszczanie się jest możliwe wyłącznie do określonych miejsc.
[...]
https://www.speculatio.pl/phenian/
Udało mi się w końcu dotrzeć do kolejnego komiksu Guya Delisle – Phenian. I znów autor – kanadyjski rysownik i animator opowiada nam o kawałku swojego życia. Tym razem został wysłany przez swoją firmę do stolicy Korei Północnej, żeby nadzorować prace nad francuskim filmem animowanym.
więcej Pokaż mimo to(Nowe wydanie książki z 2018 roku ma tytuł Pjongjang).
O Korei Połnocnej wiemy – jedna z...
W lekki sposób opowiada o smutnych absurdach życia pod kloszem dyktatury. Podobał mi się bardziej od relacji z Chin i Myanmy. Jak to u Delisle – są to po prostu obserwacje, niestety – dość powierzchowne. Ciekawe, ale jednak pozbawione głębszej analizy. O rozwinięcie prosi się choćby kwestia, że w kraj zamieniony w wielki obóz koncentracyjny zarabia wynajmując siłę roboczą zachodnim firmom rozrywkowym. W takiej perspektywie rola pana Delisle jest trochę dwuznaczna.
Może w końcu sięgnę po reportaż "Światu nie mamy czego zazdrościć", który stoi u mnie w kolejce od dawna.
No i zdecydowanie polecam film dokumentalny "Defilada" Andrzeja Fidyka.
W lekki sposób opowiada o smutnych absurdach życia pod kloszem dyktatury. Podobał mi się bardziej od relacji z Chin i Myanmy. Jak to u Delisle – są to po prostu obserwacje, niestety – dość powierzchowne. Ciekawe, ale jednak pozbawione głębszej analizy. O rozwinięcie prosi się choćby kwestia, że w kraj zamieniony w wielki obóz koncentracyjny zarabia wynajmując siłę roboczą...
więcej Pokaż mimo toŚwietna. Delisle ma subtelne poczucie humoru i niepowtarzalny styl - zarówno rysowania, jak i narracji. No i temat - Korea Północna intryguje i wywołuje lęk, a ten "fabularyzowany pamiętkniko-reportaż" (kto mi podpowie, jaki to gatunek?) zachwyca praktycznie na każdej stronie. Do przeczytania jeszcze raz!
Świetna. Delisle ma subtelne poczucie humoru i niepowtarzalny styl - zarówno rysowania, jak i narracji. No i temat - Korea Północna intryguje i wywołuje lęk, a ten "fabularyzowany pamiętkniko-reportaż" (kto mi podpowie, jaki to gatunek?) zachwyca praktycznie na każdej stronie. Do przeczytania jeszcze raz!
Pokaż mimo toPo komiks sięgnąłem zachęcony licznymi poleceniami na blogach i youtube. Mam dość mieszane uczucia. Tematyka przerażająca i ciekawa. Kreska mi się podobała. Poczucie humoru na wysokim poziomie. Niezrozumiałe dla mnie były jedynie nawiązania do Kanady i jej kultury.
Mimo stosunkowo rozległej wiedzy na temat Korei Północnej dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy, jak tego, że Kim Dzong Il nigdy nie odbył służby wojskowej, a napisał 1400 artykułów na temat wojskowości. Wszyscy przedstawiciele nomenklatury mieszkają w jednej, strzeżonej dzielnicy o nazwie Karyo. A zniesławione obozy koncentracyjne nazywają się “Kwalliso”. Książka posiada wiele ukrytych smaczków - jak grafikę pokazującą, że do redakcji przynoszone są worki z ryżem. Na początku nie zrozumiałem czemu redakcja gromadzi ryż, a dopiero po chwili doszło do mnie, że wypłata nie musi być tylko w walucie.
Brakowało mi w tym wszystkim pewnej głębi, jaką znajduję w prozie i reportażach. Może za dużo wymagam? Dam jeszcze szansę powieściom graficznym i sięgnę po coś innego w najbliższym czasie.
PS. Aseptyczna przestrzeń to błąd tłumaczenia :)
Po komiks sięgnąłem zachęcony licznymi poleceniami na blogach i youtube. Mam dość mieszane uczucia. Tematyka przerażająca i ciekawa. Kreska mi się podobała. Poczucie humoru na wysokim poziomie. Niezrozumiałe dla mnie były jedynie nawiązania do Kanady i jej kultury.
więcej Pokaż mimo toMimo stosunkowo rozległej wiedzy na temat Korei Północnej dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy, jak tego,...
Powoli staję się fanką autora, a każda kolejna książka wzmaga tylko ochotę na więcej. Tym razem Guy Delisle zabiera nas do Korei Północnej, gdzie spędza dwa miesiące pracując w studiu animacji. Wnikliwe oko autora, umiejętność wyłapywania absurdów codzienności przydaje się jak nigdy, kiedy trzeba sportretować życie w reżimie absolutnym. Nieustannie zderza się ze smutną rzeczywistością kraju, w którym strach żyć, a przede wszystkim myśleć. Nie da się tam żyć w rozkroku ani na emigracji wewnętrznej, trzeba zdusić w sobie wszelkie objawy samoświadomości czy wolności myślenia. Żal, współczucie pojawiają się niezwykle szybko, razem ze świadomością, że dopóki reżim trwa, nikomu nie da się pomóc.
Historia opowiadana przez Delisle jest tak sugestywna, że ma się poczucie, jakby samemu było się w Pjongjanie. Bardzo polecam.
Powoli staję się fanką autora, a każda kolejna książka wzmaga tylko ochotę na więcej. Tym razem Guy Delisle zabiera nas do Korei Północnej, gdzie spędza dwa miesiące pracując w studiu animacji. Wnikliwe oko autora, umiejętność wyłapywania absurdów codzienności przydaje się jak nigdy, kiedy trzeba sportretować życie w reżimie absolutnym. Nieustannie zderza się ze smutną...
więcej Pokaż mimo toTo mój pierwszy w życiu komiks, dostałam go w prezencie jako ciekawostkę i zachętę do spróbowania nieznanej mi formy. Trochę mnie to zbiło z tropu: ja i komiks? Postanowiłam więc przygotować się do pierwszej w życiu komiksowej lektury. Jak się z tym zmierzyć? Poszperałam w sieci i znalazłam taką oto instrukcję ( zamieściła Airain w dyskusji na ten temat na LC): „Wziąć komiks. Stroną tytułową do góry. Jeśli to komiks zachodni, otwiera się z prawej strony, jeśli to manga - z lewej. Próba otwarcia z niewłaściwej strony nie wiąże się z żadnym ryzykiem. Otworzyć i zacząć czytać”. No to otworzyłam i przeczytałam.
I co? Chyba mój głód wiedzy jest zbyt duży, a artystyczne wyrobienie i zapotrzebowanie zbyt małe, bym doceniła formę komiksu. Ile bowiem treści można zmieścić w kilkuset ( lub kilku tysiącach) dymków i skojarzeniach wynikających z zobaczenia kilkuset obrazków?
Chociaż z drugiej strony doceniam uwypuklenie groteskowości wpisanych w jeden z najbardziej tajemniczych krajów świata. Nie było więc źle.
Jak tu ocenić coś, na czym się nie znam? Może tak: zakładam, że podtytuł książki brzmi: Trochę ciekawostek o mieście absurdów okiem dziennikarza z innego świata, który obarczony przewodnikiem delegowanym przez reżim poznaje kraj. Przy takim podejściu do tematu - ocena 6 punktów, książka dobra. A dodatkowy punkt za to, że dałam radę, nie zraziłam się do komiksów i że przy lekturze nieźle się bawiłam. Jak w ręce wpadnie mi kiedyś kolejny komiks ( specjalnie szukać nie będę ),zmierzę się z nim z ciekawością.
Jeśli ktoś niewiele wie o Korei Północnej, to przy lekturze „Pjongjang” poczuje trochę klimatu. Jak już trochę poczytał i to dziwaczne państwo nie jest mu całkiem obce, może potraktować komiks jako zabawne uzupełnienie.
To mój pierwszy w życiu komiks, dostałam go w prezencie jako ciekawostkę i zachętę do spróbowania nieznanej mi formy. Trochę mnie to zbiło z tropu: ja i komiks? Postanowiłam więc przygotować się do pierwszej w życiu komiksowej lektury. Jak się z tym zmierzyć? Poszperałam w sieci i znalazłam taką oto instrukcję ( zamieściła Airain w dyskusji na ten temat na LC): „Wziąć...
więcej Pokaż mimo toMyślę, że jednym z ciekawszych elementów ustrojów totalitarnych (chyba przede wszystkim w systemach stalinowskich) jest zjawisko wymazywania ludzi ze zbiorowej pamięci, czyli tzw. ewaporacja. Jako pierwszy terminu tego użył George Orwell w swoim „Roku 1984”. Guy Delisle wspomina o ewaporacji w północnokoreańskim reżimie w kontekście nagłego znikania i zapominania o przeciwnikach politycznych. Jeśli nie mylę terminów, ewaporacją można również określić wymazywanie pamięci o polskich przodownikach pracy, co pod koniec lat 70. w genialny sposób opowiedział Wajda w swoim „Człowieku z marmuru”.
Mnie jednak zastanawia inna rzecz, a mianowicie, czy w odniesieniu do państw komunistycznych można byłoby sformować zjawisko odwrotne do ewaporacji, tzn. dopisywanie, kreowanie nieistniejących w rzeczywistości ludzi do historii narodu. Pomyślałem o tym, bo nie mogę przestać zastanawiać się, kim był i jakie wiódł życie pan Baik Bong; wreszcie, czy taki człowiek w ogóle kiedykolwiek żył.
Wikipedia podaje, że Baik Bong to północnokoreański autor znany ze spisania oficjalnej, reżimowej biografii Kim Ir Sena, założyciela Korei Północnej. Jego kariera jako nadwornego hagiografa Wiecznego Prezydenta rozpocząć się miała w latach 60., kiedy apanaż partyjny wydał dwutomowe dzieło Baika opiewające życie i czasy przywódcy, w tym jego walkę z japońskim okupantem. Generalnie o Bongu wiadomo tylko tyle, że (być może) żył i spisał życie Kima, i to w czasach, kiedy północnokoreański reżim całkiem poważnie traktował eksportowanie swojej propagandy za granicę. Stąd dzieła Baika doczekały się tłumaczeń na kilka języków.
Z jakiego powoduj frapuje mnie ta postać? Bo jest tajemnicza. I sformułować można kilka teorii tego, kim naprawdę był Baik Bong: mógł to być jakiś urzędnik biura propadany, któremu przełożeni polecili napisać biografię Kim Ir Sena; zarazem jednak mógł być człowiekiem szczerze nienawidzącym totalitarny reżim, w jakim przyszło mu spędzić życie; albo wręcz przeciwnie, z oddaniem i wiernością spisywał swoje bajki. Tak jak wspomniałem, istnieje też ewentualność, że nigdy nie istniał; albo Baik Bong to wspólny pseudonim kilku autorów jego biografii. Podobno istnieje też wersja, zgodnie z którą Bong w ogóle nie jest Koreańczykiem i żyje i pracuje z Japonii.
Snucie takich alternatyw wydaje mi się całkiem absurdalne, a reżim, który prowokuje takie historie, dosyć zabawny. Przynajmniej jeśli zapomnimy na chwilę, że Korea Północna to państwo obozów koncentracyjnych i potwornego kataklizmu humanitarnego.
Wyobrażam sobie, że podobne poczucie groteski musiało towarzyszyć Delisowi, kiedy rysował „Pjongjang”, travelogue bezsprzecznie oryginalny i przemyślany, choć nie mogę powiedzieć, żeby jakoś szczególnie mnie wciągnął. Ale może po prostu nie jestem oswojony z komiksową formą.
Myślę, że jednym z ciekawszych elementów ustrojów totalitarnych (chyba przede wszystkim w systemach stalinowskich) jest zjawisko wymazywania ludzi ze zbiorowej pamięci, czyli tzw. ewaporacja. Jako pierwszy terminu tego użył George Orwell w swoim „Roku 1984”. Guy Delisle wspomina o ewaporacji w północnokoreańskim reżimie w kontekście nagłego znikania i zapominania o...
więcej Pokaż mimo toJak zwykle u Delisle - ciekawe, celne, zabawne i pouczające. Niezmiennie Jerozolimskie bezkonkurencyjne, ale warto odwiedzić Koreę, choć pozostaje niedosyt i poczucie, że sporo ciekawych (i strasznych) rzeczy się kryje pod powierzchnią. Ale to już trzeba szukać w innych źródłach. Polecam.
Jak zwykle u Delisle - ciekawe, celne, zabawne i pouczające. Niezmiennie Jerozolimskie bezkonkurencyjne, ale warto odwiedzić Koreę, choć pozostaje niedosyt i poczucie, że sporo ciekawych (i strasznych) rzeczy się kryje pod powierzchnią. Ale to już trzeba szukać w innych źródłach. Polecam.
Pokaż mimo to