Muzeum ciszy
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Seria z miotłą
- Tytuł oryginału:
- Chinmoku Hakubutsukan
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2012-01-18
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-01-18
- Liczba stron:
- 296
- Czas czytania
- 4 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788377476352
- Tłumacz:
- Anna Horikoshi
- Tagi:
- literatura japońska proza japońska
Młody muzealnik przyjeżdża do prowincjonalnego miasteczka, by na zlecenie pewnej starszej pani utworzyć muzeum. Chodzi o kolekcję przedmiotów, które kobieta gromadziła od dzieciństwa; wszystkie trzeba zabezpieczyć, opisać i uporządkować. To ostatnie wydaje się najtrudniejsze, ponieważ dotyczy zbioru niewiele wartych, najróżniejszych przedmiotów codziennego użytku, które łączy tylko jedno - wszystkie zostały ukradzione właścicielom tuż po ich śmierci, nie zawsze naturalnej. Mężczyznę, choć początkowo czuł się nieswojo, coraz bardziej fascynuje obsesja staruszki. To, co miało być sprzeciwem wobec śmierci zacierającej ślad ludzkiej egzystencji, stopniowo staje się niebezpiecznym fetyszyzmem. Przeplatające się w tej historii piękno i przemoc Ogawa opisuje spokojnym, przejrzystym językiem. Między eleganckimi zdaniami pełno jest jednak niedopowiedzeń i wymownego milczenia.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Non omnis moriar
Jeśli spytałabym o pierwsze nazwisko, które przyjdzie Wam do głowy po usłyszeniu pojęcia „japońska literatura współczesna”, z pewnością wśród odpowiedzi, które by padły, przodowałby Murakami. Murakami i... długo, długo nic. A szkoda, bo jest jeszcze jedna autorka, która zasługuje na uwagę w tej dziedzinie. Niestety przez przeszło dwadzieścia lat, jakie minęło od jej debiutu, nikt nie wpadł na pomysł, że Ogawę, bo o niej mowa, tłumaczyć się opłaca. Ostatnio jednak wydawnictwo WAB dojrzało tę lukę i postanowiło to niedopatrzenie skorygować (w zeszłym, 2011 roku, jego nakładem ukazała się „Miłość na marginesie” tejże autorki). Nie chcę bawić się w niemiarodajne porównania, choć atmosfera jej powieści sama w sobie takie narzuca. Napiszę więc tylko, że powieści Ogawy są bardzo japońskie, podszyte niewytłumaczalnym niepokojem, złowrogą dekadencją. Jej książki wnoszą do wachlarza europejskiej fikcji nową, świeżą jakość.
Gdybym miała wskazać najmocniejszą stronę twórczości Yoko Ogawy, postawiłabym na niezwykłą umiejętność kształtowania tła dla losów bohaterów. Czyni to doprawdy nieszablonowo. Wydziera tę przestrzeń niebytowi, zagospodarowuje próżnię. Wyobraźcie sobie sześcian wielkości miasteczka, ze ścianami ze szkła, zawieszony w pustce - to jej baza. Potem tapetuje go ona kolażem absurdu, groteski i pokracznej nietypowości. Jeszcze tylko wypełni go ciszą, ale nie tą kojącą. Nie. Raczej tą „przed burzą", tą z wnętrza ziemi, nastającą po ostatnim tchnieniu umarłych; ciszą krystaliczną, w której najmniejszy szmer odbija się głośnym echem, ciszą złowrogą. Jeszcze tylko odwróci lustro, by jej świat odbijał realność; by jej bohaterowie egzystowali, ssąc siły witalne z tego złudzenia, zanim nie pojmą, iż jest to w rzeczywistości krzywe zwierciadło.
Ogawa inkrustuje bowiem krajobraz miasta panoramą wynaturzeń. Do pokracznych ornamentów nie sposób bowiem nie zaliczyć dziwacznego zwyczaju określania wieku podatników na podstawie ich zdolności do włożenia ucha do dziury w płocie przed urzędem (co pociągało za sobą „dzikie” i amatorskie zabiegi zmniejszania uszu, by uniknąć płacenia podatków). Nie sposób nie zaliczyć motywu mnichów - nauczycieli ciszy, którzy składają śluby milczenia i odtąd odcięci są od świata zasłoną nieprzejednanego milczenia, żyjąc na świecie, przebywają jednocześnie w innym wymiarze bytowym. Niepodobna nie wspomnieć o Święcie Płaczu, któremu towarzyszą pochody lamentujących mieszkańców miasta, którzy w swym zapamiętałym żalu osiągają pewien rodzaj szaleńczego transu. Aha, byłabym zapomniała. Są jeszcze mosty z niedopowiedzeń, stworzone tylko po to, by je potem spalić; dosłownie i w przenośni. I gotowe. Można zaludniać.
Bohaterów Ogawa tworzy o tyle oszczędnie, co wyraźnie. Szkicuje ich kreskami różnorakiej grubości, uzyskując galerię osobliwych osobowości. W tym korowodzie niepodzielnie rej wiedzie starucha. Sprawczyni zamieszania, inicjatorka muzeum ciszy, pracodawczyni kustosza i pani mrocznego pałacu. Odpychająca i stetryczała dziwaczka mająca jeszcze dziwniejsze hobby. Chociaż może zbieranie pamiątek po zmarłych z obłędem w oczach, za wszelką cenę i „po trupach”, we wszystkich tego słowa znaczeniach, jest dla niej czymś więcej? Może jest swego rodzaju misją, sensem jej życia, jak sama to określa?
Moim celem jest muzeum, które przekracza granice ludzkiego istnienia. Gdzie nawet pozbawiona charakteru, gnijąca na śmietniku obierzyna odkrywa cud życia, gdzie tajemnice tego świata...
Przychodzi jednak dzień, w którym koniec jest już bliski i nieuchronny, postanawia więc swe posłanie przekazać godnemu następcy. Wybór pada na kustosza, który początkowo niewinnie, a w końcu z bezgranicznym i szaleńczym zapamiętaniem odchodzi od profesjonalizmu na rzecz fetyszyzmu wręcz. Razem tworzą oni muzeum na skraju świata, w miejscu, gdzie jeśli coś się (...) liczy, to chyba tylko szacunek i miłość do świata starości. Eksponaty, które pozyskuje, stają się dla niego czymś więcej niż zbiorami; on zatrzymuje w nich duszę zmarłego, przemawiają do niego, opowiadając historie, które spisuje, by wydrzeć je zapomnieniu. W końcu, kiedy zostaje już uświadomiony o swym statusie, przeraźliwie spokojnie przechodzi nad tym do porządku dziennego, symbolicznie, ale też straszliwie beznamiętnie dokładając do zbiorów pamiątki stanowiące istotę jego istnienia. Muzeum zawładnęło nim, zawładnął nim świat miasteczka; to w tej bezbolesnej asymilacji tkwi największa groza fabuły Ogawy.
„Muzeum ciszy” to w pewnym stopniu studium zwykłości, w której tkwią nadprzyrodzone pierwiastki. Pamięć ludzka połączona ze śmiercią właściciela przedmiotu jest iskrą, która powoduje, że z przynależących pozornie do sfery przemijającego profanum przedmiotów wznieca się sakralny ogień, z którego niczym dym sączą się cienie zmarłych. Te krótkie, a częstokroć szokujące i przyprawiające czytelnika o dreszcz zgrozy opowieści, przydają powieści niewymuszonego dramatyzmu, uderzają między linijkami spokojnej i melancholijnej narracji piorunem trwogi, jak choćby opowieść pogryzionych tubek po farbach, które były ostatnim pożywieniem ich właścicielki malarki, nim ta sparaliżowana umarła z głodu.
Japońska autorka stworzyła bardzo przemyślaną powieść, której narracja i prosty, nieskomplikowany język uwydatniają na zasadzie przeciwieństw ogromną wagę przekazu. Yoko Ogawa tworzy książkę otwartą na czytelnika, daje mu wiele możliwości interpretacyjnych, jest obok niego, zamiast iść przodem, gdy on wybiera ten sposób odczytania, który mu najbardziej odpowiada. Zarysowuje świat przedstawiony, prowadzi fabułę, podsuwa kilka egzystencjalnych znaków zapytania, ale niczego nie określa, unika jednoznaczności zarówno na płaszczyźnie kreacji, jak i interpretacji. Można dzięki temu skupić się na akcie odbioru i rozkoszy smakowania świata powieściowego, zamiast czytać szablonowo. Ponadto uważam, że powieść należy uważnie zgłębiać. I wcale nie po to, by jak najszybciej wytropić intrygę i koncept, które Ogawa niezbyt zresztą zgrabnie moim zdaniem zakamuflowała. Myślę, że czytać trzeba uważnie, by nie zatonąć w morzu tropów, by umożliwić sobie percepcję wszystkich przemian głównego bohatera, które następują bardzo subtelnie, wręcz niezauważalnie. I także po to, by zastanowić się nad przemijaniem i wartościami ponadczasowymi.
Marzena Molenda
Cytaty za: „Muzeum ciszy”, Yōko Ogawa, Wydawnictwo WAB,Warszawa 2012.
Oceny
Książka na półkach
- 557
- 547
- 159
- 28
- 25
- 16
- 15
- 10
- 10
- 9
OPINIE i DYSKUSJE
Pozytywnie mnie zaskoczyła ta książka. Nie wiem czy to było zamiarem autorki, ale dla mnie "Muzeum ciszy", oprócz dosłownego, ma jeszcze drugie dno; a właściwie interpretacje pewnie mogą być różne.
Pozytywnie mnie zaskoczyła ta książka. Nie wiem czy to było zamiarem autorki, ale dla mnie "Muzeum ciszy", oprócz dosłownego, ma jeszcze drugie dno; a właściwie interpretacje pewnie mogą być różne.
Pokaż mimo toKsiążka, która ma swój, wciągający klimat. Wydarzenia mają miejsce w dziwnym, onirycznym miejscu. Trudno mi zrozumieć do czego dąży ta historia. Może ukazuje, że:
- życie pojedynczego człowieka sprowadza się do jednej wybijającej cechy?
- potęgę pamięci?
- ulotność egzystencji?
- słowa nie są ważne?
W każdym razie całość układa się tak, że czyta się ją z przyjemnością. Co jakiś czas przypomina mi się ta historia, więc "coś" w niej jest.
Książka, która ma swój, wciągający klimat. Wydarzenia mają miejsce w dziwnym, onirycznym miejscu. Trudno mi zrozumieć do czego dąży ta historia. Może ukazuje, że:
więcej Pokaż mimo to- życie pojedynczego człowieka sprowadza się do jednej wybijającej cechy?
- potęgę pamięci?
- ulotność egzystencji?
- słowa nie są ważne?
W każdym razie całość układa się tak, że czyta się ją z przyjemnością. Co...
"Muzeum ciszy" - ta książka jest dokładnie taka jak tytuł.
Jest w niej muzeum. Muzeum jak muzeum, kwestia wrażliwości.
Jest spacja. Spacja jak to spacja długa i nie bez znaczenia. Czasem się przytnie, czasem nie zadziała a czasem kliknie za dużo razy.
Jest i cisza. Tak jak w tytule tak i w książce, cisza pojawia się na końcu. Trochę szkoda, bo spodziewałem się usłyszeć finałowy okrzyk a cisza dała mi wyraźne poczucie braku satysfakcji, co postanowiłem uczcić minutą ciszy.
"Muzeum ciszy" - ta książka jest dokładnie taka jak tytuł.
więcej Pokaż mimo toJest w niej muzeum. Muzeum jak muzeum, kwestia wrażliwości.
Jest spacja. Spacja jak to spacja długa i nie bez znaczenia. Czasem się przytnie, czasem nie zadziała a czasem kliknie za dużo razy.
Jest i cisza. Tak jak w tytule tak i w książce, cisza pojawia się na końcu. Trochę szkoda, bo spodziewałem się usłyszeć...
Kolejna książka Yoko Ogawy za mną. Muszę przyznać, że ciężka w odbiorze. Może przez temat, może przez tą tytułową ciszę, albo przez mroczność, którą wyczuwałam podczas czytania. Pomimo tych "ciężkości", które wymieniłam, nie żałuję czasu spędzonego na zapoznanie się z powieścią.
Kolejna książka Yoko Ogawy za mną. Muszę przyznać, że ciężka w odbiorze. Może przez temat, może przez tą tytułową ciszę, albo przez mroczność, którą wyczuwałam podczas czytania. Pomimo tych "ciężkości", które wymieniłam, nie żałuję czasu spędzonego na zapoznanie się z powieścią.
Pokaż mimo toDo tej książki trzeba mieć odpowiednie nastawienie. Temat nie jest łatwy - śmierć. A co jeśli, ktoś ma obsesję, by kolekcjonować pamiątki po zmarłych ludziach? Nie po cioci... po obcych ludziach. Zdobywać je jak trofea, nawet narażając się na przyłapanie? Ma klimat, mroczna opowieść o niekonwencjonalnym podejściu do kolekcjonerstwa.
Do tej książki trzeba mieć odpowiednie nastawienie. Temat nie jest łatwy - śmierć. A co jeśli, ktoś ma obsesję, by kolekcjonować pamiątki po zmarłych ludziach? Nie po cioci... po obcych ludziach. Zdobywać je jak trofea, nawet narażając się na przyłapanie? Ma klimat, mroczna opowieść o niekonwencjonalnym podejściu do kolekcjonerstwa.
Pokaż mimo toŚwietny klimat, ale czegoś mi zabrakło w tej historii.
Świetny klimat, ale czegoś mi zabrakło w tej historii.
Pokaż mimo toJednym z największych uroków bibliotek jest możliwość dotarcia do książek, których nakład dawno się wyczerpał i nie sposób ich kupić. Właśnie w ten sposób udało mi się przeczytać drugą wydaną w Polsce powieść Yoko Ogawy, która jest zarazem moją drugą lekturą autorki, "Muzeum ciszy".
Książka opowiada o losach kustosza muzealnego, który przybywa do tajemniczej wioski, by na prośbę ekscentrycznej staruszki stworzyć muzeum. Miejsce to ma być nietypowe. W skład kolekcji muzealnej nie wchodzą bowiem ani dzieła sztuki, ani historyczne artefakty, a zwykłe, codziennie przedmioty — pamiątki o zmarłych członkach lokalnej społeczności. Mężczyzna zostaje pochłonięty pracą oraz zdobywaniem kolejnych pamiątek i powoli traci kontakt ze światem poza miasteczkiem. W miejscowości z czasem dochodzi do drastycznych zdarzeń.
Przed lekturą nie wiedziałam wiele więcej od tego, że historia będzie dotyczyć tematu muzeum. Sięgnęłam po nią ze względu na fabułę, a postać autorki. Jej poprzednia czytana przeze mnie książka, "Miłość na marginesie" bardzo mi się podobała, liczyłam więc na równie ciekawą lekturę. Na szczęście i tym razem Ogawa dała radę.
"Muzeum ciszy" charakteryzuje nastrój tajemniczości i mroku, co bardzo mi się spodobało. Bohaterowie oraz miejsce akcji nie mają nadanych imion i nazw. Koniec końców dowiadujemy się o nich stosunkowo niewiele. Nie wszystkie ich motywacje zostają wyjaśnione, co w przypadku jednego z wątków okazało się nieco irytujące. W innych przypadkach budowało jednak atmosferę tajemnicy oraz pewne napięcie.
Szczególnie podobała mi się scena, w której mieszkańcy miasteczka oddawali się obrzędom Święta Płaczu. Opis rytuału mocno podziałał na moją wyobraźnię. Klimat owej sceny skojarzył mi się trochę z filmem "The Wicker Man" (oczywiście mam na myśli wersję z lat 70.),który uwielbiam.
Trudno pisać mi o tej książce, bo nie fabuła jest w niej najlepsza (tę można by streścić w formie krótkiego opowiadania),a właśnie atmosfera. Ta przypadła mi do gustu i sprawiła, że jestem ciekawa kolejnych pozycji autorki.
https://www.instagram.com/kiczcock/
Jednym z największych uroków bibliotek jest możliwość dotarcia do książek, których nakład dawno się wyczerpał i nie sposób ich kupić. Właśnie w ten sposób udało mi się przeczytać drugą wydaną w Polsce powieść Yoko Ogawy, która jest zarazem moją drugą lekturą autorki, "Muzeum ciszy".
więcej Pokaż mimo toKsiążka opowiada o losach kustosza muzealnego, który przybywa do tajemniczej wioski, by na...
Lubię jak historia zamyka się w sposób nieoczywisty, gdy mimo wyraźnie zarysowanego końca ma się poczucie, że jest więcej, jest inaczej, jest dalej. Powieść “Muzeum Ciszy” podszyta jest nieokreślonym niepokojem, oniryczną atmosferą.
Wyjątkowość tej książki tkwi nie tylko w symbolice ciszy, odejścia, ale przede wszystkim w nieszablonowym budowaniu miejsca, w którym toczą się losy bohaterów. Postacie w książce, wydają się być jedynie koniecznością, wyraźnie zarysowanym ale nie najistotniejszym elementem.
Lubię jak historia zamyka się w sposób nieoczywisty, gdy mimo wyraźnie zarysowanego końca ma się poczucie, że jest więcej, jest inaczej, jest dalej. Powieść “Muzeum Ciszy” podszyta jest nieokreślonym niepokojem, oniryczną atmosferą.
więcej Pokaż mimo toWyjątkowość tej książki tkwi nie tylko w symbolice ciszy, odejścia, ale przede wszystkim w nieszablonowym budowaniu miejsca, w którym toczą...
Ta książka zawiera, jak dla mnie, tyle opisów obrzydliwości, że doczytałam tylko dlatego, że chciałam dowiedzieć się, jakie zakończenie tej historii. Okazało się ono jednak bardziej niż rozczarowujące.
Część wątków urwana - lubię opowieści w opowieściach, nawet jeśli są tylko częścią opisywanego doświadczenia postaci, ale tutaj większość w ogóle nie miała sensu.
Więc nie polecam, skutecznie zniechęciła mnie do autorki.
Ta książka zawiera, jak dla mnie, tyle opisów obrzydliwości, że doczytałam tylko dlatego, że chciałam dowiedzieć się, jakie zakończenie tej historii. Okazało się ono jednak bardziej niż rozczarowujące.
więcej Pokaż mimo toCzęść wątków urwana - lubię opowieści w opowieściach, nawet jeśli są tylko częścią opisywanego doświadczenia postaci, ale tutaj większość w ogóle nie miała sensu.
Więc nie...
Na początku byłam nią oczarowana, ale ostatecznie przeleciała przeze mnie jak woda i niczego po sobie nie zostawiła.
Na początku byłam nią oczarowana, ale ostatecznie przeleciała przeze mnie jak woda i niczego po sobie nie zostawiła.
Pokaż mimo to