Wakacje z cudami. Dziennik duchowej przemiany na drodze Św. Jakuba

Od czasu do czasu staram się sięgnąć po jakąś książkę dotyczącą Camino de Santiago. Jedne z nich są typowo podróżnicze, drugie bardziej religijne a jeszcze inne stanowią połączenie tego wszystkiego. Ta pozycja na bibliotecznej półce leżała w dziale religii, więc podchodziłam do niej dość sceptycznie nastawiona.

Jan Armatowski zabiera czytelnika w podróż z Lourdes do Santiago de Compostela drogą francuską, następnie na Cabo Fisterra, do Muxii i z powrotem do Francji drogą przybrzeżną, czyli Camino del Norte. Wraz z autorem pokonujemy nie tylko te 2000 kilometrów, ale również jego wewnętrzną drogę w głąb siebie. W tej książce mamy dużo zaglądania do kościołów, uczestnictwa w mszach świętych, rozważań głównego bohatera o życiu, marzeniach czy pokusach...

Niestety często nie zgadzałam się z tym, o czym pisał Armatowski. Dotyczy to zarówno uwag odnośnie samej wędrówki, jak i jego tych dotyczących kobiet. Przeszkadzało mi np. to, że autor podkreślał, że się żarliwie modlił po drodze a kilka stron później opisuje jak to spał w jednym pokoju z kilkoma kobietami i musiał te pokusy odsunąć na bok. Dodam tylko, że żona czekała na niego w domu, co też kilkukrotnie podkreślał. Przewracałam oczami, bo miałam wrażenie, że niektóre uwagi autor mógł zachować dla siebie lub żony właśnie. Super, że się nie wybielał, no ale ta książka chyba miała dotyczyć czegoś innego.

Co oceniam na plus? Zazwyczaj lubię ogólną atmosferę tych książek o Camino de Santiago. Lubię przypominać sobie własne przeżycia związane z tą wyjątkową drogą, ludzi poznanych podczas wędrówki i własne rozmyślania, jakie mi towarzyszyły. Ta książka poniekąd też mi to dała, choć na pewno nie była ona najlepszą, jaką miałam okazję do tej pory na ten temat przeczytać. Raczej znajduje się ona na drugim końcu caminowej szali...

Być może przyda się początkującym pielgrzymom lub tym, którzy po prostu lubią rozważania religijne, nieco filozoficzne lub tym, którzy chcą poczuć ogólny klimat drogi.

Od czasu do czasu staram się sięgnąć po jakąś książkę dotyczącą Camino de Santiago. Jedne z nich są typowo podróżnicze, drugie bardziej religijne a jeszcze inne stanowią połączenie tego wszystkiego. Ta pozycja na bibliotecznej półce leżała w dziale religii, więc podchodziłam do niej dość sceptycznie nastawiona.

Jan Armatowski zabiera czytelnika w podróż z Lourdes do...