Wiersze
- Kategoria:
- poezja
- Seria:
- Biblioteka Poetów [Państwowy Instytut Wydawniczy]
- Wydawnictwo:
- Państwowy Instytut Wydawniczy
- Data wydania:
- 1987-05-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 1967-01-01
- Liczba stron:
- 350
- Czas czytania
- 5 godz. 50 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 8306005759
- Tagi:
- liryki poezja polska
Twórczość Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej rozkwita na przestrzeni ćwierćwiecza nad podziw bujnie, rozebrzmiała pełnym akordem ludzkiej radości życia, ludzkiego bólu i wreszcie niemocy. Pozostanie świadectwem swojej epoki, bogatym w jej detale, nasyconym głęboką i różnorodną treścią humanistyczną. Dzieciństwo i młodość poetki są związane z Krakowem. Tam się urodziła pod koniec XIX wieku... /z przedmowy Stefana Flukowskiego/
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 43
- 21
- 8
- 4
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
Cytaty
Z powodów wielu i dla smutków wielu / chciałabym dzisiaj mieć poduszkę z chmielu. / Zapach tych lekkich siwozłotych szyszek / sprowadza mocny sen, zjednuje ciszę. / Słyszałam kiedyś, albo mi się śniło / chmiel na bezsenność, a sen na bezmiłość. / Poduszkę z chmielu gdy sobie wymościsz, / zaśnij, bo na cóż życie bez miłości.
OPINIE i DYSKUSJE
Zrobiła wystarczająco dużo dla nieśmiertelności swojej poezji, ocierając się przy tym o krok od nieskończoności. Tak się składa, że w tej ciężkiej lirycznej pracy wszystko jest możliwe, pod warunkiem wybudowania przez poetę w swym twórczym warsztacie czegoś na kształt cieplarni, w której pielęgnowane słowa niczym wiecznie kwitnące kwiaty będą przyciągać oczy czytelników. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska wiedziała, kiedy jej wiersz ma cieszyć wrażliwość śpiewem słowika. Ze słowa pisanego umiała wydobyć głos Enrica Caruso. Posiadła ten niezwykle cenny dar dopasowania swojej uczuciowości do tonacji, w której poruszają się nasze czytelnicze zmysły, potrzebujące rzeczy namiętnych ale jednocześnie ciągle poszukujące nowych i godnych uwagi wzorców. Dlatego już wiem, skąd u mnie ten orzeźwiający podmuch, idący od prawie stuletniej ale nieobcej mi poezji. Nietrwałość człowieka, promieniowanie wszechobejmującej harmonii, skąd ja to znam? Treści stare ale wiecznie żywe. Wydaje mi się, że właśnie odkryłem przepis na wieczność.
Omiatająca wszystko swym lekkim a jednocześnie wytwornym spojrzeniem. Można się zadziwić nad wykwintnością wzroku, ale gdyby nie to jego dostojeństwo, to nic nie byłoby tak elegancko dopasowane, jak to zrobiła polska poetka. Z brokatu i perłowej masy wyczarowała księżyc. Pozbawiona kompleksów, wprowadziła nową jakość erotyków. W księgach słodyczy pisała pocałunkami a jej słowa zaszeptały nie tylko do ludzkiej miłości, ale też do tej skierowanej ku przyrodzie. Słowa Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej pachną uczuciem a swoje przesiąknięcie ideą bytu potwierdzają pogodzoną ze sprzecznościami życia poezją. Zatapiając się w tej "jasnej stronie życia" czułem się jak świadek nowych form, praktycznie w każdej dziedzinie istnienia. Wydało mi się to, jak na człowieka XXI wieku pouczające i bardzo praktyczne, bo czegóż jeszcze można chcieć od poezji szanowanej i obsypanej złotem a niepokrytej patyną zestarzałej sławy.
W poezji Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej można odmieniać miłość przez wszystkie przypadki. Nie tylko jako radość z przeżywania uczucia, ale też będąc przekonanym o często jej towarzyszącej gorzkiej ironii. Rozpiąć nad życiem czar składający się z samych dobrych emocji to zapewne duże wyzwanie, jednak przygotować odbiorców poezji na zranienie wierszami, to zadanie wybitnie trudne. Polska poetka umie przedstawić młodość strzelistą jak gotyk, ale też zdaje sobie sprawę z płochliwości spraw przyjemnych ludzkiemu sercu. Zazwyczaj jest tak, że bolące zadry zostają z nami na dłużej. Jednak warto odurzyć się tym snem. Wyjść naprzeciw wiosennym sonetom i otulić wypełnioną miłością przestrzenią. Włócząc się po leśnych bezdrożach, chwytać śródleśne mgły, oby tylko nie zawadzić o nić Ariadny i jej samotność.
Jednak jesień w końcu nadejdzie a jeźdźcy apokalipsy przegalopują przez świat. Doprowadzili do tego, że wolność Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej zaczynała się dopiero za granicami Polski a z czasem skurczyła się jeszcze bardziej. Marzyła wtedy o tym, żeby słowo "bliźni" stało się czymś znanym i częstym. W wojennym szaleństwie szalonych ludzi, obraz namalowanego przez nią przed laty życia pokrył się krwią. Wystarczy spojrzeć na przerażenie drzew podczas burzy i odczytać notatki o koszmarnym kwiecie, żeby poczuć tę woń spalonych marzeń. Cóż pozostaje? Niegłaskanie polskiej narodowej dumy, nieużywanie biało-czerwonego sztandaru do bandażowania ran. Lepsza będzie modlitwa do starożytnej Safony i tworzenie w poetyckim szkicowniku konstrukcji utkanych ze wzruszeń. Taką też ją zapamiętam. Jako poezję skromną i wykraczającą poza rodzime ramy.
Zrobiła wystarczająco dużo dla nieśmiertelności swojej poezji, ocierając się przy tym o krok od nieskończoności. Tak się składa, że w tej ciężkiej lirycznej pracy wszystko jest możliwe, pod warunkiem wybudowania przez poetę w swym twórczym warsztacie czegoś na kształt cieplarni, w której pielęgnowane słowa niczym wiecznie kwitnące kwiaty będą przyciągać oczy czytelników....
więcej Pokaż mimo toNajwspanialsze liryki, do których wracam. Arcydzieła subtelności. Dobrze, że Poetka jest w kanonie lektur szkolnych. Coraz inne barwy odkrywasz.
Najwspanialsze liryki, do których wracam. Arcydzieła subtelności. Dobrze, że Poetka jest w kanonie lektur szkolnych. Coraz inne barwy odkrywasz.
Pokaż mimo toObawiam się, że gdy ktoś będzie chciał skłócić „lewicę”, to weźmie ten tomik: poziom hejtu i uwielbienia dla Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej polaryzuje strasznie.
Moje ulubione wiersze: „Topielice”, „Meduzy”, „Trzeba chodzić w masce”, „Liście”, „Róża”, „Ofelia”, „Narcyz”, „Ja”, „Sen opaczny”, „Topielec”, „Drzewo genealogiczne”.
Wiersze o liściach w Krakowie zyskały na mojej uwadze dopiero po uświadomieniu sobie, że pisała je w chorobie i tęsknocie na emigracji. Autorka jest dla mnie ciekawa jako postać wynikająca z połączenia biografii i twórczości – świadomość jej końcowych utworów pisanych w biedzie w jakiej żyła w Wielkiej Brytanii obudziła we mnie współczucie. W trakcie/po czytaniu tego tomu polecam wzięcie pod uwagę biografii autorki: uwypukla to obrazy jakie są w jej wierszach.
Obawiam się, że gdy ktoś będzie chciał skłócić „lewicę”, to weźmie ten tomik: poziom hejtu i uwielbienia dla Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej polaryzuje strasznie.
więcej Pokaż mimo toMoje ulubione wiersze: „Topielice”, „Meduzy”, „Trzeba chodzić w masce”, „Liście”, „Róża”, „Ofelia”, „Narcyz”, „Ja”, „Sen opaczny”, „Topielec”, „Drzewo genealogiczne”.
Wiersze o liściach w Krakowie zyskały na mojej...
delikatne, poruszające, kruche, ulotne, namiętne, z nutą goryczy ...
gdy dopada mnie proza życia, czytam stroniczkę, strofę, wiersz i już mam siłę, by patrzeć ... czy anioł zlatuje na ziemię..
delikatne, poruszające, kruche, ulotne, namiętne, z nutą goryczy ...
Pokaż mimo togdy dopada mnie proza życia, czytam stroniczkę, strofę, wiersz i już mam siłę, by patrzeć ... czy anioł zlatuje na ziemię..