rozwińzwiń

Spacer po szczęście

Okładka książki Spacer po szczęście Lucy Dillon
Okładka książki Spacer po szczęście
Lucy Dillon Wydawnictwo: Prószyński i S-ka literatura piękna
400 str. 6 godz. 40 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Walking Back to Happiness
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2011-10-04
Data 1. wyd. pol.:
2011-10-04
Data 1. wydania:
2010-12-09
Liczba stron:
400
Czas czytania
6 godz. 40 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-7648-941-4
Tłumacz:
Łukasz Praski
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
352 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
8
9

Na półkach:

Książkę czyta się przyjemnie. Momentami wciągająca bardzo. Daje do myślenia, nie jest to zwykła płytka obyczajówka. Polecam

Książkę czyta się przyjemnie. Momentami wciągająca bardzo. Daje do myślenia, nie jest to zwykła płytka obyczajówka. Polecam

Pokaż mimo to

avatar
179
59

Na półkach:

Kiedy Juliet traci męża Bena staje się całkowitym odludkiem. Interesują ją jedynie programy telewizyjne. Pewnego dnia jej matka przymusza ją do wyjścia z psem na spacer do parku. Tam poznaje niezwykle przystojnego mężczyznę.
Czy niespełna rok od śmierci męża to odpowiedni czas na wyjście z własnej skorupy i zakochanie? A może raczej na wyrzuty sumienia?

Historia jak dla mnie nie była mocno porywająca ani szalona, jednak książka jest lekko i dość przyjemnie napisana. Dobra na jesienno-zimowe wieczory przy gorącym kakao.

Kiedy Juliet traci męża Bena staje się całkowitym odludkiem. Interesują ją jedynie programy telewizyjne. Pewnego dnia jej matka przymusza ją do wyjścia z psem na spacer do parku. Tam poznaje niezwykle przystojnego mężczyznę.
Czy niespełna rok od śmierci męża to odpowiedni czas na wyjście z własnej skorupy i zakochanie? A może raczej na wyrzuty sumienia?

Historia jak dla...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1709
674

Na półkach: ,

Powieść obyczajowa z psami w tle. Nie przepadam za tego typu literaturą i rzadko po nią sięgam. Choć tą pozycję mogę określić mianem przyjemnej lektury.

Powieść obyczajowa z psami w tle. Nie przepadam za tego typu literaturą i rzadko po nią sięgam. Choć tą pozycję mogę określić mianem przyjemnej lektury.

Pokaż mimo to

avatar
1746
1745

Na półkach:

Zdarzyło mi się, w dobrej wierze, podsunąć koleżance w ciąży Piąte dziecko Doris Lessing. Kierowałam się (o moja ślepoto!) walorami powieści i renomą nazwiska. Z mojego faux-pas zdałam sobie sprawę dużo później, kiedy pojęłam, że brzemiennej kobiecie, pełnej obaw, lęku i niepewności w oczekiwaniu na dziecko, dałam do przeczytania opowieść o upośledzonym chłopcu. To, że była również historią o sile matczynej miłości, w tym konkretnym przypadku, nie miało żadnego znaczenia. To niefortunne doświadczenie nauczyło mnie konieczności dostrzegania czytelnika w kontekście książki. Teraz wiem, że nawet najlepsza opowieść, w pewnych okolicznościach, może narobić więcej szkody niż pożytku.
Tej boleśnie zdobytej zasady szczególnie przestrzegam w przypadku książek „żałobnych”, do których zaliczam tę powieść. I kiedy słyszę prośbę o polecenie lub pożyczenie takiej właśnie książki od osoby przeżywającej utratę najbliższej osoby, to jej podsunięcie uzależniam od etapu żałoby, na jakim się znajduje osoba prosząca. Akurat tę pozycję zabroniłabym czytać tuż po śmierci partnera (dlaczego napiszę później),a poleciłabym ją osobie kończącej czas smutku, ale mającej problemy z jego opuszczeniem, odsunięciem go od siebie, bo właśnie na tym etapie żałoby znajdowała się główna bohaterka tej powieści – Juliet. Jej mąż zmarł na zawał serca w wieku 32 lat, czyniąc z niej wdowę zaledwie w wieku 31 lat. W momencie jej poznania od śmierci Bena upłynęło osiem miesięcy, a ona nadal chowała się przed światem i ludźmi w swoim domu, który razem z mężem właśnie kupili i zamieszkali, snując wspólne plany jego remontu.
Było jej w nim dobrze rozpaczać i rozpamiętywać przeszłość i niespełnioną przyszłość.
I pewnie zgorzkniałaby w tym warownym „zamku”, gdyby nie siostra, matka i sąsiedzi, dzięki którym powoli zaczęła wychodzić ze stworzonego przez siebie twardego kokonu smutku, żalu i depresji. Ich siła i wszechobecność oddziaływania sącząca się z każdej sceny, rozmowy czy przemyśleń była tak silna, że bez trudu przelała się na mnie. Czułam ogromne przygnębienie towarzyszące Juliet. Najgorsze było to, że towarzyszyło mi ono przez 95% powieści, dodatkowo potęgowane nagromadzeniem bohaterów, z których każdy przeżywał własną, mniejszą lub większą, tragedię życiową. Nie tylko Juliet była w żałobie, ale i teściowa, matka była przygnębioną tragedią córki, jej siostra Louise przeżywała kryzys małżeński, znajomy Michael odejście żony, a przyjaciel Lorcan oszustwo ukochanej. Nawet pies był przygnębiony odejściem Bena. To nagromadzenie destrukcyjnych uczuć było celowym i przemyślanym posunięciem autorki w budowaniu powolnego napięcia emocjonalnego fabuły, by z rozmachem rozładować je w scenie finałowej.
Przyznaję, jest w tym mistrzynią!
Umie pokazać, że życie jest jak "książka, która się składa z wielu rozdziałów. Na jakiś czas robi ci się smutno, a potem odwracasz stronę, żeby zobaczyć, co będzie dalej".
I właściwie do tego momentu, poznana przeze mnie historia wychodzenia z żałoby, nie różniłaby się niczym od znanych mi tego typu powieści, gdyby nie jeden element pięknie wpleciony w fabułę.
Dogoterapia!
Miłość autorki do psów czułam na każdej stronie, która umiejętnie pokazała ich terapeutyczną rolę w trudnych chwilach człowieka. To właśnie pies Minton pozwolił Julie przetrwać najtrudniejsze chwile po tragedii, to psy znajomych i potrzeba opieki nad nimi wyciągnęła ją z domu i zmusiła do nawiązania ponownych kontaktów z ludźmi i wreszcie to pies sprawił, że dziewczyna otworzyła serce na nowy związek z mężczyzną.
To dlaczego, pomimo tak pozytywnego oddziaływania, nie poleciłabym jej osobom rozpoczynającym żałobę?
Z jednego powodu.
Ta opowieść mówi wyraźnie – weź się w garść, nie jesteś pępkiem świata, nie ty jedna przeżywasz nieszczęście, inni też mają problemy, poświęcają się dla ciebie, a ty tkwisz egoistycznie w swoim mrocznym świecie apatii!
Tego nie może słyszeć osoba, która jest w szoku tuż po stracie najbliższej osoby, bo ona nie ma tej „garści”, a siła mocy tych słów, dająca energię do życia, skierowana jest w żagle, których nie posiada. Zanim odzyska „garść” i odbuduje „żagle” minie trochę czasu. Działania w dobrej wierze mogą zakończyć się rozgoryczeniem, które Juliet ujęła w ten sposób – "…same banały, których ciągle wysłuchuję, że w niebie są wszyscy, których kochasz i celebryci, a czas leczy rany. […] życzliwe słowa, jakie słyszała od ludzi, wszystko unieważniały. Nie była „dzielna”, nie była „taka młoda” i naprawdę nie sądziła, by „czas leczył rany”".
Niektóre książki są jak lekarstwo. Trzeba wiedzieć komu i kiedy je przepisać-polecić.
Staram się o tym zawsze pamiętać.
naostrzuksiazki.pl

Zdarzyło mi się, w dobrej wierze, podsunąć koleżance w ciąży Piąte dziecko Doris Lessing. Kierowałam się (o moja ślepoto!) walorami powieści i renomą nazwiska. Z mojego faux-pas zdałam sobie sprawę dużo później, kiedy pojęłam, że brzemiennej kobiecie, pełnej obaw, lęku i niepewności w oczekiwaniu na dziecko, dałam do przeczytania opowieść o upośledzonym chłopcu. To, że była...

więcej Pokaż mimo to

avatar
439
88

Na półkach: ,

Wyobraź sobie sytuację... Poznajesz mężczyznę swojego życia. Oboje czujecie, że jesteście sobie pisani. Pięknie, prawda? Kupujecie dom, macie wspólnego psa, miliony planów jak odnowić waszą ruderę. Rozmawiacie o nich po nocach, ale ich nie spisujecie, bo przecież macie jeszcze tyyyyyleeee czasu. Aż pewnego dnia puka do Twoich drzwi policja i mówi, że miłość Twojego życia nie żyje. I w dodatku zmarła w takich okolicznościach, jakby to był jakiś cholerny żart, jakiś kabaret, tego tam, na górze.


Juliet, to młoda wdowa, która po śmierci Bena z żywiołowej, pełnej pomysłów i energii kobiety zmieniała się w kosmitę, totalnego odludka, dla którego jedyną rozrywką są programy telewizyjne i odgadywanie na ile zostaną wycenione przedmioty w programach aukcyjnych. Rodzina Juliet nie ustaje w wysiłkach, aby ją zaangażować w prace społeczne, wyciągnąć na spacer, znaleźć jej jakiekolwiek zajęcie. Matka Juliet to przebiegła kobieta, wykorzystując mało wiarygodną wymówkę angażuje córkę w opiekowanie się psem. Dziewczyna zmuszona przez psy zaczyna z nimi wychodzić do parku, a jej początkowa opieka nad dwoma pupilami przeradza się w kalendarz całkowicie zapełniony spacerami ze zwierzakami. W najmniej odpowiednim momencie do domu obok wprowadza się żywiołowa rodzina, puszczająca głośno muzykę i chcąca za wszelką cenę zarazić Juliet euforią. Wraz z rodziną do domu wprowadza się Lorcan, irlandzki budowlaniec, który pomaga Juliet w remoncie, jednocześnie kobieta poznaje Michaela - właściciela spanielki i niezwykle atrakcyjnego mężczyznę. Nie minął jeszcze nawet rok od śmierci Bena i kobieta ma mnóstwo wyrzutów sumienia, nie wie czy to odpowiedni czas na zawieranie nowych znajomości. Jest za to dużo ludzi wokół, którzy wiedzą to "za nią" :) Jak się rozwiną losy Juliet, przeczytacie w książce, którą polecam na zimne zimowo-jesienne wieczory.

Sięgając po książkę Lucy Dillon liczyłam na lekką książkę, zwykłą obyczajówkę, przy której poodpoczywam, oderwę myśli od codzienności. Książka mnie na swój sposób oczarowała - odkładając ją myślałam kiedy znowu będę mogła pochłonąć kilka stron. Emanuje ciepłem, pozytywną energią. Nie koloruje rzeczywistości - widzimy żałobę taką jaka jest naprawdę, troskę i bezsilność bliskich, ich starania o to, żeby dokonała się jakaś, choćby najmniejsza zmiana. Wielkim plusem tej książki są kreacje bohaterów. Mają oni złożone charaktery, diametralnie się od siebie różnią, są jednak na tyle prości, naturalni, że łatwo ich sobie wyobrazić - a ja uwielbiam to w książkach.

"Spacer po szczęście" to pozytywna, niebanalna i zawierająca pełen wachlarz emocji książka. I choć jest to świetne czytadło na popołudnie przy herbacie, to nie jest całkowicie bezrefleksyjne. Wiele dni po przeczytaniu rozmyślałam jeszcze o tym, co w życiu najważniejsze, a co jest tak pięknie ukazane w książce.

Wyobraź sobie sytuację... Poznajesz mężczyznę swojego życia. Oboje czujecie, że jesteście sobie pisani. Pięknie, prawda? Kupujecie dom, macie wspólnego psa, miliony planów jak odnowić waszą ruderę. Rozmawiacie o nich po nocach, ale ich nie spisujecie, bo przecież macie jeszcze tyyyyyleeee czasu. Aż pewnego dnia puka do Twoich drzwi policja i mówi, że miłość Twojego życia...

więcej Pokaż mimo to

avatar
354
57

Na półkach:

Książka w czasie się rozkręca. Trochę przewidywalna ale nie bagatelizuje problemów bohaterów i podchodzi do nich optymistycznie. Zaliczam tą książkę do serii "Balsam dla duszy". Mimo przeróżnych problemów delikatnie sugeruje żeby przebaczać (szczególnie sobie),cieszyć się z drobiazgów i nie robić z siebie centrum świata :)

Książka w czasie się rozkręca. Trochę przewidywalna ale nie bagatelizuje problemów bohaterów i podchodzi do nich optymistycznie. Zaliczam tą książkę do serii "Balsam dla duszy". Mimo przeróżnych problemów delikatnie sugeruje żeby przebaczać (szczególnie sobie),cieszyć się z drobiazgów i nie robić z siebie centrum świata :)

Pokaż mimo to

avatar
115
53

Na półkach: ,

Przyjemna i lekka do czytania, nie była to porywająca historia. Jednak bardzo mi się spodobałą. Dość przewidywalna.

Przyjemna i lekka do czytania, nie była to porywająca historia. Jednak bardzo mi się spodobałą. Dość przewidywalna.

Pokaż mimo to

avatar
66
65

Na półkach: ,

Lucy Dillon stwarza w swoich książkach świat, do którego chce się wracać - są w nim sympatyczni (ale bardzo realistyczni!) bohaterowie, psy (dużo psów!),ładne domy, piękne krajobrazy, bibeloty. Fabuła jest starannie dopracowana, niby akcja toczy się powoli, ale zawsze w którymś momencie zaskakuje.

"Spacer po szczęście" opowiada o Juliet, która w młodym wieku zostaje wdową i odcina się od świata, całe dnie spędzając w swoim prowizorycznie urządzonym domu. Towarzyszy jej Minton - ukochany pies. To on ją motywuje do minimalnej aktywności fizycznej i wychodzenia na zewnątrz. Wykorzystując to, jej mama podstępem angażuje ją do opieki nad własnym psem - labradorką Coco. Później pojawia się jamnik Hector - kolejny podopieczny. I w ten sposób Juliet zaczyna pracować jako opiekunka dla zwierząt.

Zdziwią się ci, którzy myślą, że jest to ckliwa opowiastka o leczniczym i terapeutycznym wpływie zwierząt. Zwierzęta są tu bardzo ważne - opisane tak samo szczegółowo, jak ludzie. Każde z nich ma nie tylko uczucia, ale też swoje zwyczaje i zainteresowania. Coco kocha jeść i spać, a jest (wraz ze swoją panią) na nieustannej diecie, Hector cały czas ogląda się za panienkami, a spanielka Damson ma stany lękowe, gdy zostaje sama w domu. Nie są tłem wydarzeń - są współbohaterami.

"Spacer po szczęście" to powieść o tym, że nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś po raz ostatni. Każda rozmowa może być pożegnaniem. Lucy Dillon pokazuje, jak wiele czasu tracimy na sprzeczki, konflikty, które wobec wieczności naprawdę nie mają wielkiego znaczenia.

Poza tym książka ta niesie ze sobą przesłanie, że nie ma małżeństw idealnych, takich, w których panuje cały czas równowaga i harmonia. Czasami jednak, zanim ruszymy w świat w poszukiwaniu motyli w brzuchu i wielkich uniesień, warto się nad swoim (często zwyczajnym i przewidywalnym) małżeństwem pochylić.

Historia Juliet, a także jej rodziny i sąsiadów, to historia o przemijaniu. Przy końcówce bardzo się wzruszyłam. Wszystkie elementy tej fabuły łączą się w naprawdę piękną całość. Całość, która uczy nas, że życiowe katastrofy czasami trzeba po prostu przeczekać, przepłakać, że niczego nie możemy ani cofnąć, ani przyspieszyć. Juliet każdego dnia ruszała na swój "spacer po szczęście" i chociaż wiązało się to z wieloma trudnymi chwilami, w końcu odnalazła spokój serca.

Lucy Dillon stwarza w swoich książkach świat, do którego chce się wracać - są w nim sympatyczni (ale bardzo realistyczni!) bohaterowie, psy (dużo psów!),ładne domy, piękne krajobrazy, bibeloty. Fabuła jest starannie dopracowana, niby akcja toczy się powoli, ale zawsze w którymś momencie zaskakuje.

"Spacer po szczęście" opowiada o Juliet, która w młodym wieku zostaje wdową...

więcej Pokaż mimo to

avatar
985
891

Na półkach: , ,

Jakoś tak mi ostatnio po drodze z wyważonym i dobrym obyczajem. A kiedy jeszcze trafiam na taki z kategorii w której nie wieje nudą, to szczęście moje jest jeszcze większe. Tym razem padło na polecaną serię Lucy Dillon i jej drugą część - Spacer po szczęście. I tak sobie myślę, że niemal mogłabym podpisać się pod moją pochlebną opinią o części pierwsze, ale nie mogę do końca... Z pełną świadomością, że problem tkwi we mnie, a nie w książce, jej konstrukcji czy wykonaniu.
Zdrada jest w stanie odepchnąć mnie od nawet tak przyjemnej książki jak Spacer po szczęście.
I choć rozwiązana jest naprawdę całkiem nieźle, ze zrozumieniem i w sumie sporym prawdopodobieństwem (niezbyt mi się to podoba, ale przyznać muszę, że dobrze jest to rozpisane) to w moim przypadku rzutuje to na odbiór całości.
Tak sobie też pomyślałam wracając do wypowiedzi odnośnie wątku SPL, że w moim przypadku to chyba przeniesienie. Często te dwa motywy są ze sobą powiązane i może tutaj tkwią moje podstawy nieprzepadania za SPL.
W każdym razie Spacer po szczęście moim zdaniem to książka warta polecenia. Przyjemna w odbiorze, ciekawa, niejednowymiarowa. I bardzo przyjemna, a co ważne, nie powielająca schematu pierwszej

Jakoś tak mi ostatnio po drodze z wyważonym i dobrym obyczajem. A kiedy jeszcze trafiam na taki z kategorii w której nie wieje nudą, to szczęście moje jest jeszcze większe. Tym razem padło na polecaną serię Lucy Dillon i jej drugą część - Spacer po szczęście. I tak sobie myślę, że niemal mogłabym podpisać się pod moją pochlebną opinią o części pierwsze, ale nie mogę do...

więcej Pokaż mimo to

avatar
341
290

Na półkach: , , ,

Na początku trudno było mi się wciągnąć w tę książkę, po ponad 100 stronach pomyślałam "Przecież tutaj nic się jeszcze nie wydarzyło." Później jednak się to zmieniło i książka bardzo mi się spodobała.
Jakie wady? Najpierw cały czas Juliet tęskni za Benem, odtrąca Lorcana, a nagle umawia się z Michaelem (którego nazywa Markiem)... To był dla mnie trochę za duży i za szybki przeskok. Poza tym niektóre opisy były troszkę nudzące, dekoncentrowałam się.
Mimo wszystko więcej jest plusów w tej książce. Zaczyna się bardzo smutno i cały czas człowiek jest zainteresowany jak Juliet sobie poradzi. Rodzina bardzo ją wspiera i stara się pomóc jej żyć w miarę normalnie, co nie jest łatwe w jej sytuacji. Bardzo miło się czyta jak życie Juliet zaczyna się układać, jak wychodzi na spacery ze zwierzętami i opiekuje się nimi, jak remontuje dom z Lorcanem i spotyka się z rodziną Kellych. Bardzo fajna opowieść.
Ponadto można poczytać też o siostrze Juliet, czyli Louise, której trochę życie się posypało, ale bardzo się cieszę, że ostatecznie wszystko dobrze się potoczyło. Kibicowałam Louise i Peterowi.
Nie lubiłam Michaela!!!
Na koniec książki bardzo martwiłam się o Mintona, ale na szczęście wszystko zakończyło się dobrze.
Cieszę się, że Juliet związała się z Lorcanem.
Piękna scena w epilogu, gdy wszyscy wspólnie sadzili drzewka wiśni, które kochał Ben.

"Życie to nie jest długi wiersz. (...) To książka, która się składa z wielu rozdziałów. Na jakiś czas robi Ci się smutno, a potem odwracasz stronę, żeby zobaczyć, co będzie dalej." str.347

Na początku trudno było mi się wciągnąć w tę książkę, po ponad 100 stronach pomyślałam "Przecież tutaj nic się jeszcze nie wydarzyło." Później jednak się to zmieniło i książka bardzo mi się spodobała.
Jakie wady? Najpierw cały czas Juliet tęskni za Benem, odtrąca Lorcana, a nagle umawia się z Michaelem (którego nazywa Markiem)... To był dla mnie trochę za duży i za szybki...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    453
  • Chcę przeczytać
    401
  • Posiadam
    117
  • Ulubione
    19
  • 2012
    9
  • 2013
    8
  • Chcę w prezencie
    8
  • Teraz czytam
    7
  • 2014
    5
  • 2017
    5

Cytaty

Więcej
Lucy Dillon Spacer po szczęście Zobacz więcej
Lucy Dillon Spacer po szczęście Zobacz więcej
Lucy Dillon Spacer po szczęście Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także